Opuszczony magazyn Boregów - Page 2 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
First topic message reminder :

lokacja

Opuszczony magazyn Boregów

Stary magazyn, porzucony dawno temu przez rodzinę Boregów. Trzymano w nim zapasy cukru oraz co cenniejsze towary do czasu, aż pewnego dnia z nieznanych nikomu powodów stary Boreg rokazał wykluczyć budynek użytku, skazując go tym samym na zapomnienie. Cukier przeniesiono do magazynów położnych bliżej cukrowni, natomiast wartościowy towar trafił do lepiej strzeżonych miejsc. Pomimo zapomnienia magazyn nadal nieźle się trzyma, co dobrze świadczy o solidności surowej cegły i desek z których został wzniesiony. Do środka wchodzi się przez dwuskrzydłowe drzwi. Niestety wewnątrz niewiele można znaleźć. Po kątach walają się zapomniane skrzynie oraz parę krzeseł i stołów. Na prawo od wejścia znajdują się prowadzące na wznoszący się pod dachem pomost, z którego da się obserwować cały magazyn.    


Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
| zrównoważenie; 25+85/2=25+42,5=67

Uczepienie się sulijki w zaistniałej sytuacji wydawało jej się znakomitym pomysłem. A przynajmniej o wiele ciekawszym, jak czekanie na dalszy rozwój wydarzeń. Może i magazyn był pełen ludzi, którzy zdawali się w większości znać, ale żadna z tych twarzy nie wiązała się Eyrie z podobnymi ekscesami co Neity. Nie znaczyło to jednak, że pozostawały dla niej całkiem nieznajome; była pewna, że przynajmniej z niektórymi z nich, dane jej było skrzyżować spojrzenia czy to na terenie Baryłki, czy też w innych, równie wątpliwych miejscach.
- Dzisiejsze stężenie rzygowin w wodzie skutecznie wypłoszyło z nich wszystko co żywe - odpowiedziała jej, spoglądając przelotnie na mdłe światło kostki, którą ściskała w palcach. W pewnym momencie gdzieś obok nich dało się usłyszeć szmer, by zaraz spomiędzy stojących pod ścianą rupieci wyskoczyło parę szczurów, najwyraźniej spłoszonych głosami i obecnością światła. Podniosła nogę, żeby w razie konieczności zasunąć kopniaka w jednego z nich, bo miała wrażenie, że pierwszy ze zgrai, dosłownie przebiegł jej po stopie, ale reszta po prostu rozpierzchła się na boki, uciekając bez ładu i składu.
Emocje też nie kończyły się, a do ich dwójki dołączyła trzecia osoba. Wcześniej kryjący się w cieniu mężczyzna, wreszcie wkroczył w plamę światła, którą rzucała na ziemię trzymana przez nią lampka. Pewnie przyjrzałaby się mu o wiele uważniej, gdyby nie słowa, które padły na przywitanie. Shu nie potrzebowała jakiejkolwiek dodatkowej zachęty ze strony Neity. Ba! Ręka została wyciągnięta już w momencie, kiedy sulijka dopiero zaczynała formować swoje zdanie. Darmowego jedzenia nie zamierzała odmówić, a jak padnie tu od niego trupem, to mówi się trudno.
- Jak miło! - uśmiechnęła się do niego, wyraźnie ucieszona z takiego obrotu spraw, sięgając do wyciągniętej w jej kierunku torebki i biorąc przekąskę, którą szybko wpakowała sobie do buzi. Ich gospodarz wreszcie też postanowił zabrać głos, skupiając na sobie uwagę wszystkich tych, którzy odpowiedzieli na jego krótką notkę. Drgnęła, słysząc, że coś od niej chce, jakby zapominając, że faktycznie wzięła ze sobą lampę. Kiwnęła jednak głową i podeszła do stolika, odstawiając to skąpe źródło światła na swoje miejsce. Następnie wróciła na swoją poprzednią pozycję. Nachyliła się w kierunku Mauritsa - Dziękuję pięknie, to zdecydowanie najlepsze najgorsze spotkanie o tajemniczą robotę, na jakim do tej pory byłam - dygnęła lekko, wyraźnie bawiąc się o wiele lepiej niż reszta. Słuchała jednak uważnie tego, co tajemniczy nieznajomy miał im do powiedzenia. Jego imię i nazwisko obijały się po głowie, a ona z niejaką irytacją starała sobie przypomnieć, czy go skądś nie kojarzyła. Czy któryś z podchwyconych na ulicach, w zaułkach czy kanałach szeptów, nie wspominał coś o nim. Musiała też przyznać, że wyjątkową przyjemność sprawiało obserwowanie, jak cała zgromadzona tutaj grupa wyraźnie sprzeciwia się temu, by to spotkanie przebiegło po myśli zleceniodawcy. Wreszcie też przyszła kolej na nią, żeby dodać swoje trzy kruge do całego tego wątku na temat tego, co kto umiał.
- Umiem liczyć do - wyciągnęła dłoń, by palcem wskazać po kolei każdą osobę znajdującą się na zebraniu - jedenastu. Mam nadzieję, że się to do czegoś przyda - dodała, wyraźnie zadowolona z siebie, jakby pokonanie bariery dziesiątki było na prawdę niesamowitym osiągnięciem. Prawda jednak była też taka, że nie miała do dodania więcej niż to, co zostało wspomniane przez całą resztę. Spojrzeniem natomiast mimowolnie powędrowała do lejącej się przez ręce Petry, do której podeszła także Margaret. Cóż, nawet jeśli lubiła sobie pospać w nietypowych miejscach, to przynajmniej miała fachową opiekę.
- Mogę jeszcze jednego? - palec powędrował w kierunku kasztanów, kiedy znowu zwróciła się do Kolstee z wyraźną nadzieją malującą się w oczach.

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395
Nie zauważyła tajemniczej postaci w przeciwieństwie do większości zebranych. Dopiero gdy po magazynie rozległ się głos, wzrok Nettie powędrował w kierunku, z którego dochodził. Nadal nie mogła być pewna dokładnego położenia nieznajomego, ale przynajmniej wiedziała, że znajduje się gdzieś nad nimi. Ktokolwiek ich tutaj zaprosił, najwyraźniej chciał mieć wszystkich na oku i pod kontrolą. Jedynym marnym plusem, był fakt, że nieznajomy postanowił się odezwać, niż powystrzelać ich jak kaczki na powitanie. 
Spoglądała w kierunku schodzącej ze schodów postaci, gdy przystanęła obok niej Selene. Mężczyzna okazał się być w podobnym wieku do zebranych tu osób, a strój, że obracał się w bogatszym towarzystwie. Prawda, czy może pozory, mające na celu zmylenie zebranych, co do wartości jego kieszeni? Albo i całej osoby.  
-Wiem, że sama też wpadam na dziwne pomysły, ale zawędrowania tutaj o tej porze, nawet ja bym sama nie wymyśliła.Odszepnęła, ignorując zupełnie niepokój w oczach Selene. Doceniała troskę, ale sama podjęła decyzje o przyjściu do magazynu i była świadoma możliwych konsekwencji. Zapewne skomentowałaby to, gdyby coś innego nie przykuło jej uwagi. Coś było nie tak z głosem człowieka, który przedstawił się jako Klaus Vitke.  
Skupiona na wypowiedzi mężczyzny, zaczęła przechadzać się po kilku krokach w jedną i drugą stronę, starając się nie odrywać spojrzenia od ich gospodarza. Vitke posługiwał się doskonałym kerchańskim, ale mogłaby przysiąc, że słyszy tam też akcent. Niewielką, łatwą do przeoczenia rysę. Za młodu babka męczyła ją nauką ravkańskiego, powtarzając raz za razem, że nadal słyszy akcent, czym doprowadzała Nettie jedynie do zirytowania. Młodsza Kortier potrafiła jednak za to usłyszeć widmo obcego języka w kercheńskim babki. Może dlatego jej ucho zdołało wychwycić, tę drobną różnicę. Im dłużej słuchała, pewniejsza była tego obco brzmiącego akcentu, co sugerowało, że Vitke nie pochodził z Kerchu.  
Skupiona na brzmieniu głosu mężczyzny, z opóźnieniem dotarły do niej słowa o nieprzytomnej Petrze. Skierowała się nawet w tamtą stronę, ale została wyprzedzona przez nieznajomą kwiaciarkę. Przystanęła na chwilę obok, obserwując, jak dziewczyna mierzy puls. Nie byłaby jednak sobą, gdyby sama również nie sprawdziła. Zgadzając się z kwiaciarką, posłała jej zaciekawione spojrzenie. - Powinieneś jej posłuchać. - Przytaknęła głową, kierując słowa do Kaia, po czym wyprostowała się i oddała skrzypce dziewczynie, oddalając się kilka kroków nieco bliżej Selene. Była ciekawa, jak szeroką wiedzą medyczną dysponowała. Cały czas jednak starała się kontrolować sytuacje przynajmniej kątem oka.  
Wcale nie dziwiła się, że żaden z zebranych, nie kwapił się do grania według zasad Klausa Vitke. Może i wszyscy, włącznie z Nettie, byli bandą idiotów, zjawiając się w magazynie o północy, ale przynajmniej nie planowali pogrążać się jeszcze dalej. Jeżeli mężczyzna faktycznie nie sprawdził, do kogo rozsyła zaproszenia, to był albo zbyt pewny siebie, głupi, albo aż tak zdesperowany. Chociaż na to ostatnie, wcale nie wyglądał. Co w sytuacji, gdyby ich umiejętności jednak nie spełniały jego oczekiwań? Kto wypuści ludzi, ryzykując plotkami o szykowanej robocie, nawet bez żadnych szczegółów? Chyba tylko głupiec. 
-Nie bądźmy aż tak surowi dla Pana Vitke.- Dołączyła do rozmowy, nie kryjąc nawet sarkazmu w głosie. - Może najzwyczajniej nie jest zaznajomiony ze zwyczajami, albo zdarzyła się jakaś pomyłka językowa, chociaż z tak perfekcyjnym kercheńskim to wręcz niemożliwe. Znaczy prawie perfekcyjnym. Nie jest Pan raczej stąd, prawda? - Zapytała z lekkim, fałszywym uśmiechem. Nie była pewna czy dobrze robiła, ale chciała dać znać pozostałym dostrzeżoną informacje. W końcu siedzieli w tym razem.  Była jednak pewna, że akcent zdecydowanie tam był.

Rzut: 50 + 67/2 = 83,5 > 65

Cináed Ó Phaidin
• wolny strzelec •
Cináed Ó Phaidin
Pochodzenie : Wyspa Tułacza
Stanowisko : Czeladnik w warsztacie rusznikarskim
https://kerch.forumpolish.com/t221-cinaed-o-phaidin
Ich zleceniodawca nie był normalną osobą.
To można było poznać już na etapie tego, jak zgromadził ich wesołą gromadkę pod dachem magazynku. Każdy inny po prostu wynająłby kogoś, podpytał i tyle. Tymczasem pan Witka wolał rozsyłać anonimowe liściki.
No dobra. Te były chociaż zabawne i bardzo w duchu Ketterdamu. Czasami tak promowano jakieś wydarzenia albo nowe przybytki rozkoszy i grzechu. Przyjdź o północy na most nad Zelverstraat, a obudzisz się w złotej pościeli. Brzmiało kusząco. Potem okazywało się, że otwarło się właśnie jakieś kasyno i tak zwabiło pierwszych klientów.
Problem zaczął się, gdy Witka (jego nazwisko jakoś nie wchodziło Kennemu do głowy, więc wolał go przechrzcić) postanowił być złoczyńcą z Dzikiej Komedyji i pojawić się w jakże dramatycznym stylu. Przez chwilę rudemu przemknęło przez myśl, że może ktoś tu poszedł na jedno przedstawienie za dużo, ale nie miał czasu na podzielenie się swoimi spostrzeżeniami, bo zaczęły się dziać Rzeczy i bynajmniej nie było to gadanie Witki o jakiś pierdołach.
Dziewczyna, która wcześniej stała przy Kaiu nagle zemdlała. Nie znał jej, ale w końcu z Kaiem łączyło go coś więcej niż tylko przelotna znajomość po pijaku w kasynie. Podpisali pakt krwi. Skoro Kai się martwił, to i Kenny zaczął. Chciał jakoś pomóc, ale nie miał kompletnie predyspozycji do tego, więc po prostu lekko się odsunął od dziewczyny, gdy inni zaczęli proponować bardziej realne rozwiązania niż pocałowanie w kuku, by bolało mniej. Podobno, jak ktoś mdleje, to potrzebuje dużo świeżego powietrza.
Ten… wszystko z nią okej? — zapytał pierw nieznajomej kwiaciarki, która jako pierwsza ruszyła z pomocą Kaiowi, a potem… Och. Nettie. Teraz na pewno Petra była w dobrych rękach. Panna Kortier była pierwszej klasy medykusem. — Mam kanapkę. Mogę jej dać kanapkę.
Żałował, że nie zabrał ze sobą manierki z wodą, bo ta została na biurku w pokoju. Oczywiście musiał o czymś zapomnieć.
Zdał sobie sprawę, że nieznajomy zadał jakieś pytanie. Zmarszczył lekko brwi, wpatrując się w niego. Obcy? Nie obcy? Ufać? Nie ufać? Nettie wspomniała coś o akcencie, co dla Kennego było abstrakcją, bo sam nadal zaciągał jak typowy Kaelczyk, ale chyba nie wprowadzałaby ludzi w błąd.
— Umiem polizać się w łokieć — odrzekł z pełną powagą, zakładając ręce na piersi. Pozostali rację. Ta aura tajemniczości nieco go już denerwowała. Zamiast przejść do sprawy, owijał wszystko w bawełnę. Ah. Tak. Kolejny dowód, że to nie Kercheńczyk. Ci od razu przechodzili do interesów.

Rzut: 40 + 66/2 = 73

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Vinke obojętnie patrzył na bezskuteczną walkę Petry z ogarniającą ją sennością. Próbowała zachować przytomność na tyle długo, by przynajmniej ostrzec przyjaciół, lecz jej organizm już się poddał i  pogrążył we śnie. Osunęła się w ramiona zatroskanego Kaia. Gdyby zawczasu nie dostrzegł, że działo się z nią coś niedobrego, młoda kobieta upadając na twardą podłogę boleśnie by się potłukła. Wydawało się, że jedynym pocieszeniem w tej sytuacji był wyczuwalny, miarowy oddech Petry, która  spała w najlepsze snem człowieka sprawiedliwego.  
Margaret przekonała się w międzyczasie, że zatrzask broniący dostępu do wnętrza sakwy nie ustąpi przed jej palcami tak łatwo, jak mogło się początkowo zdawać. Gdyby miała trochę więcej czasu to może poradziłabym sobie z nim bez problemu. Z tymże zwlekanie z przyniesieniem Klausowi jego własności tylko zwiększało ryzyko, że mężczyzna zniecierpliwi się i zechce sprawdzić dlaczego uzdrowicielce tak długo zajmuje spełnienie jego prośby. Gdy Margaret przyniosła sakwę do stołu, w podzięce za fatygę została obdarzona długim, zimnym spojrzeniem, które mogło świadczyć o tym, że nie spodobała się mu jej wcześniejsza buńczuczna odpowiedź. Mężczyzna nic jednak nie powiedział. Wyciągnął rękę w oczekującym geście. Margaret podała sakwę, czując, że zakręciło się jej w głowie. Może to z nadmiaru wrażeń dzisiejszej nocy? Tych akurat nie brakowało. Najpierw zaproszenie na tajemnicze spotkanie, a teraz jeszcze dostrzegła, że jeden z zaproszonych gości nagle stracił przytomność.
Klaus trochę uprzejmej potraktował Eyrie, rzucając krótkie dziękuję po tym jak odstawiła lampę na miejsce. Panna Kir – Yene miała również okazję przyjrzeć się  dłoniom Vine’a gdy na chwilę oparł się o blat stołu.
Usilne próby przypomnienia sobie jego nazwiska nie przynosiły żadnych rezultatów. Nikt nie wspomniał jej o kimś takim jak Klaus Vinke. Kimkolwiek był człowiek przedstawiający się tymi personaliami, raczej nie był on znany na ulicach, w zaułkach i kanałach Ketterdamu.
- Dlaczego? - powtórzył pytanie Mauritsa, który zdecydował się wyjść z cienia i dołączyć do pozostałych - Myślę, że odpowiedzi należy częściowo szukać w pańskiej decyzji o przyjściu do opuszczonego magazynu o północy na zaproszenie nieznanego człowieka  - wnikliwie spoglądał w oczy egzekutora Szumowin, jakby chciał go zmusić do odwrócenia wzroku - Niech pan sam odpowie sobie na to pytanie. Dlaczego?
Gdyby się nad tym zastanowić, podrzucona wiadomości mogła być swego rodzaju testem. Próbą, którą poddał wybranych przez siebie ludzi, by przekonać się, którzy z nich byli na tyle odważny lub na tyle zdeterminowani, by podjąć ryzyko i stawić się na wezwanie. Być może takich osób potrzebował do wykonania zadania. Odważnych i zdeterminowanych. Trochę szalonych i nie bojących się ryzykować. Liczyły się także te bardziej praktyczne umiejętności. Zebrane tu osoby nie zaliczały się do wzorowych mieszkańców miasta. Niektórzy próbowali za takowych uchodzić, ukrywając przed społeczeństwem swoje  brudne interesy lub.. skrupulatnie ukrywane  tajemnice. Nic jednak nie zmieni ludzkiej natury. Vinke coś o tym wiedział. Wydawało się to niemożliwe, ale chłodne spojrzenie stało się jeszcze chłodniejsze, gdy mierzył wzrokiem swoich rozmówcom.
- Śmiałe słowa jak kogoś kto jest małym pieskiem, który wraz z innymi małymi pieskami zadowala się resztkami z misek dużo większych i groźniejszych psów. Chyba wiesz o czym mówię, frau  – zwrócił się do Niety, chociaż każdy z dowcipnych członków Szumowin mógł podskórne poczuć, że te słowa są adresowane także do niego. Przeniósł wzrok na Eyrie, Margaret i Cináeda - Wydaje się wam, że coś znaczycie w tym mieście, chociaż codziennie walczycie by nie znaleźć się na samym dnie. Możecie myśleć, że jesteście bardzo sprytni i nie poniesiecie żadnych konsekwencji za swoje decyzje, ale kwestią czasu jest to kiedy przekonacie się, jak bardzo się mylicie - spojrzenie Vinke zatrzymało się na Selene. Być może wiedział więcej o zwołanych do magazynu ludziach niż to okazywał. Trzeba było być głupcem, żeby zatrudniać kogoś tak zupełnie w ciemno.
- Dlatego radzę zachować swoje błyskotliwe uwagi i komentarze dla siebie. Nie za to zamierzam wam płacić - zakończył swój wywód oschłym tonem. Nie obchodziło go jak ich zdaniem robiło się interesy w Ketterdamie. Swoje ciemne sprawki i porachunki mogli załatwiać jak im się tylko podobało. Tutaj on dyktował warunki zawarcia umowy. A żebracy nie mogli wybrzydzać. Gdyby rozmawiał z członkami Lwów za Dychę albo Czarnych Palców to może musiałby wykazać się większą rozwagą, ale Szumowiny były tylko drobnym gangiem, który wciąż niewiele znaczył w przestępczym półświatku. Tacy zawsze szukają okazji do szybkiego wzbogacenia się. Zdobycia większej reputacji w swoim otoczeniu. Eyrie, Cináed, Petra, Margaret i Selene nie należeli do gangu, lecz posiadali zdolności, które także mogły okazać się przydatne.
Po tym co od nich usłyszał zastanawiał się czy nie popełnił błędu wybierając takich ludzi do roboty. Być może trzeba było od razu pójść do Lwów albo Czarnych Palców. To były bardziej znane gangi, ale ich członkowie, nawet jako zwykli przestępcy mieli więcej obycia w kontaktach ze zleceniodawcami. Zdawali sobie sprawę jak ważne jest pozyskanie sobie zaufania bogatego klienta i nie zachowywaliby na pierwszym spotkaniu tak jakby pozjadali wszystkie rozumy.
- Nie wiem o co ci chodzi. Pochodzę z Kerchu - odparł krótko na pytanie Nettie. Zacisnął przy tym usta i odwrócił głowę, udając że nie podchwycił zawartej w jej wypowiedzi aluzji odnośnie swojej kercheńskiej mowy.  
Stojący w pobliżu Maurits i Shankaracharya z niejednego pieca chleb jedli. Nabyte wraz z wiekiem lub wykonywaną w Klubie Wron pracą doświadczenie mogło pomóc im dostrzec to, co próbował ukryć Vinke.
Nettie nie miała cienia wątpliwości, że w głosie mężczyzny brzmiał obcy akcent. Przeczucie podpowiadało, że z całą pewnością kiedyś już go słyszała. Zaraz, czy w podobny sposób nie wypowiadała kercheńskich słów jej pochodząca z Ravki babcia? Poziom opanowania języka mógł być inny, lecz akcent był w obu przypadkach pozostał tak samo charakterystyczny. Ravkański.
Medykus Szumowin przekonała się zresztą, że czeka ją poważniejszy problem niż czyjś akcent. Pozwoliła Margaret  zająć się udzielaniem pomocy nieprzytomnej Petrze, ale wkrótce zauważyła, że sama uzdrowicielka też zaczyna wyglądać nie najlepiej. Margaret oddychała głośno, z wyraźnym trudem łapała każdy kolejny oddech. Na jej młodej twarzy pojawił się rumieniec. Miała niezbyt przytomne spojrzenie i spocone dłonie, chociaż w magazynie wcale nie było ciepło. Te przedziwne objawy zostały spostrzeżone przez kręcącego się nieopodal Cináeda, który poczuł ukucie niepokoju. Chyba będzie musiał poszukać w kieszeniach drugiej kanapki.
Klaus Vinke pozornie nie zwracał uwagi na zamieszanie wokół Petry i Margaret. Jednym precyzyjnym ruchem otworzył sakwę i wyjął z jej wnętrza złożoną na pół kartkę. Kiedy ją rozprostował, wszyscy mogli podejść i dokładniej obejrzeć szkic czegoś co wyglądało na ozdobę albo część biżuterii.

Opuszczony magazyn Boregów - Page 2 JKyWEXMr_e

- Interesuje mnie ten przedmiot. Pazury Nowoziemskiego Białego Lamparta - Vinke zawiesił głos, jakby tylko czekał, aż czyjaś bezczelna gęba spyta do czego są mu potrzebne te pazury. Nie trzeba było geniuszu, żeby odgadnąć, że takie pytanie nie zostałoby dobrze przyjęte.
Ze wszystkich tu obecnych jedynie Selene pochodziła z Nowoziemu. Mogła coś słyszeć o żyjących na tamtejszych ziemiach Białych Lampartach. Przyglądając się rysunkowi pazurów oraz ozdobnej tabliczce do których zostały one przytwierdzone mogła dostrzec pewien ciekawy szczegół i przypomnieć sobie co opowiadano w Nowoziemu o tych dużych kotach.
- Ten cenny kolekcjonerski okaz znajduje się obecnie w posiadaniu Grejtlana Hoede. Ku mojemu rozczarowaniu Herr Hoede ciągle odmawia jego sprzedaży. Nie da się go przekonać, W związku z czym nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po mniej konwencjonalne środki działania. Mówiąc wprost: chcę żebyście ukradli dla mnie te Pazury. Grejtlan to stary przebiegły lis. Mógł je dobrze ukryć w swojej posiadłości, chociaż nie wykluczam, że tak cenną rzecz woli trzymać blisko siebie  i przechowuje ją w swoim gabinecie w Ratuszu. Musicie więc wejść bez jego wiedzy i zgody do jego domu i Ratusza.
Wiatr na zewnątrz z każdą minutą przybierał na sile. Wciskał się w szczeliny drzwi i okien. Szeptał przy tym coś do siebie, momentami zawodził pod dachem magazynu. Jedna z lamp zamigotała. Cienie rzucane przez stosy starych skrzyń stały się jakby dłuższe.
- Jakieś pytania? - spytał Vinke nonszalancko. Jak ktoś kto w ładny dzień zaproponował im przechadzkę do parku, a nie obrabowanie najpotężniejszego człowieka w Ketterdamie. Widać było, że tym razem oczekuje pytań i uwag.

***


Kai, w porę dostrzegasz, że Petra robi się senna i przychodzisz jej z pomocą. Możesz pójść za radą Margaret i ułożyć przyjaciółkę tak jak ci pokazuje uzdrowicielka lub po prostu przenieść ją do innej części magazynu, w której będzie mogła się przespać. Przysługuje ci prawo do rzutu na siłę. Próg powodzenia wynosi 50 i składa się na niego wartość statystyki siła oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg poradzisz sobie bez problemu z ułożeniem lub przeniesieniem Petry.

Margaret, w prawdzie nie udaje się ci otworzyć sakwy, ale Vinke przynajmniej ma z powrotem w ręku swoją własność. Decydujesz się pomóc Petrze, chociaż czujesz, że coraz bardziej  boli cię głowa, zaś zawroty nasilają się. Robi się ci gorąco, pocisz się, chociaż w magazynie panuje chłód. Nie czujesz się dobrze; zbiera ci się na mdłości a serce bije ci tak mocno jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Może przyplątało się do ciebie jakieś choróbsko? Przysługuje ci prawo do rzutu na żywotność. Próg powodzenia wynosi 70 i składa się na niego wartość statystyki żywotność oraz 1/2 rzutu k100. Osiągnięcie progu powodzenia zdecyduje o tym jak bardzo te objawy dają się ci we znaki.

Eyrie, oddajesz Klausowi lampę. Nie potrafisz przypomnieć sobie jego nazwiska. Najwyraźniej nikt ci o nim nie wspominał. Co nie oznacza, że nie jest on dokładnie tym za kogo chce uchodzić, prawda? Stojąc tak blisko Vinke’a masz możliwość zerknąć na jego dłonie. Przysługuje ci prawo do rzutu na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 70 i składa się na niego wartość statystyki spostrzegawczość oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia zauważysz, że dłonie Vinke’a są zadbane, zupełnie jak u człowieka, który nie musi zajmować się ciężką fizyczną pracą.

Nettie, rozpoznajesz w głosie mężczyzny obcy akcent, choć zauważenie takiego szczegółu nie jest proste. Słuchając uważnie, jak Vinke wypowiada poniektóre kercheńskie słowa, na myśl przychodzi ci pochodząca z Ravki babcia. Musisz zmierzyć się też z ważniejszym problemem. Margaret, która pośpieszyła Petrze na pomoc nagle zaniemogła. Sprawdzisz co jej dolega? Próg powodzenia przy badaniu chorej wynosi 60. Posiadanie umiejętności Medycyna na III poziomie pozwala dodać ci do wyniku 1/2 rzutu k100 dodatkowe 40 punktów. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia szybko rozpoznasz, że przyśpieszony oddech i puls, potliwość, ból głowy czy mdłości mogą być objawami podwyższonego ciśnienia krwi.  

Cináed, czujesz, że spotkanie zorganizowane o północy w magazynie nie jest takim zwyczajnym spotkaniem. Również sam organizator nie należy do zwyczajnych osób. Widzisz, że nieprzytomna Petra trafiła pod dobrą opiekę. Zaraz jednak zauważasz, że Margaret, która zaoferowała się z pomocą zaczyna niedomagać. Co tu się dzieje? Ostre, nieprzyjemne słowa Vinke’a tylko pogarszają twój nastrój. Masz ochotę coś powiedzieć, chociaż zimne spojrzenie Klausa mówi ci, że możesz tego pożałować. Czy w takich okolicznościach uda się ci utrzymać nerwy na wodzy? Przysługuje ci prawo do rzutu na zrównoważenie. Próg powodzenia wynosi 50 i składa się na niego wartość statystyki zrównoważenie oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia zachowasz resztki spokoju.

Maurits, Shankaracharya, macie okazję dobrze przyjrzeć się Klausowi Vinke. Wygląda na zamożnego mieszkańca Ketterdamu. Poznaliście się jednak trochę na ludziach; jedno z was dobrze poznało ludzką podłość, a drugie pracuje jako krupier. Do pewnego stopnia jesteście wyczuleni na oszustwo, w Kasynie czy na ulicach miasta nie brakuje oszustów. Przysługuje wam prawo do rzutu na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 55 i składa się na niego wartość statystyki spostrzegawczość oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się wam osiągnąć próg powodzenia zauważycie, że oznaki tego, że Vinke kłamie odpowiadając na pytanie Nettie o pochodzenie.

Neity, prowokujesz Vinke’a czy próbujesz być sprytna? Twoja wypowiedź nie spotyka się ze zrozumieniem z jego strony. Klaus cię gani, krytykuje twoje zachowanie. Nawet jeśli w jego słowach kryje się ziarnko prawdy, nie podoba się ci, że tak po prostu obraża ciebie i twoich przyjaciół. Czujesz, że ostatnie zdanie w tej sprawie powinno należeć do was, Szumowin. Przysługuje ci prawo do rzutu na zrównoważenie. Próg powodzenia wynosi 50 i składa się na niego wartość statystyki zrównoważenie oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia utrzymasz nerwy na wodzy, a język za zębami.

Selene, wychowałaś się w Nowoziemiu. Musisz być w miarę obeznana z tamtejszą kulturą i wierzeniami. Oglądając szkic pazurów masz okazję dostrzec osobliwy wzór na tabliczce do której je przymocowano i przypomnieć sobie zasłyszane wcześniej opowieści o Białym Lamparcie. Przysługuje ci prawo do rzutu na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 60 i składa się na niego wartość statystyki spostrzegawczość oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia przypomnisz sobie, że Biały Lampart cieszy się równie wielkim poszanowaniem wśród najstarszych plemion Nowoziemu, jak święci. Zanim wiara w świętych na dobre zagościła w Nowoziemiu, Lampart był uważany za strażnika tajemnic i sekretów.

Petra, szybko zapadłaś w sen. Możesz pogadać jedynie z kimś w swoich pięknych sennych marzeniach. Cóż, przynajmniej Kai nad tobą czuwa.


Najmocniej przepraszam wszystkich graczy za obsuwę w odpisie. Czas na publikację posta w tej turze mija 13 lipca o godzinie 12.00.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia 17.07.21 10:53, w całości zmieniany 1 raz

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Rzut kością 50 + 96/2 = 98 [próg zaliczony].

Wiedziała jak się robi interesy w Ketterdamie, robiła to nie raz aczkolwiek częściej byli to zwykli ludzie tego miejsca niż osobnik, który posługuje się Małą Nauką. Dlatego też poczuła się zaskoczona w momencie gdy oddając mu sakiewkę poczuła jak kręci jej się w głowie. W tym otóż momencie zaczęło jej się pojawiać czerwone światełko nad głową mówiące jej, że hej coś z tym gościem jest nie tak. Tylko, że z początku nie do końca wiedziała co to takiego jest jednak im dalej w las tym więcej szczegółów zaczęła sobie przypominać gdy za dzieciaka trenowała ze swoją matką.
Czy mogła to nazwać walką? Może, lecz na pewno nie jest to miła zabawa w kotka i myszkę. Dlatego też jedyne co zrobiła to zmarszczyła brwi biorąc większy wdech do płuc i powoli wypuściła powietrze przez usta.
Tylko jedna osoba trenująca Małą Naukę tak potrafiła, jednak nim się zorientowała, że jest on ciałobójcą z jej ciałem zaczęły się robić dziwne rzeczy. Zaczęła przede wszystkim głośniej oddychać i to ze sporym trudem, w dodatku odczuła rumieniec na policzkach co nie było NORMALNYM objawem w takim miejscu. Była medykusem wiedziała to aż za dobrze. W dodatku jej dłonie nienaturalnie zaczęły się pocić, podniosła wzrok na gospodarza, gdyby tylko mogła to pewnie teraz zabijałaby go swoim spojrzeniem, ale i ono aktualnie nie było w najlepszej kondycji.
Z powodu tych dolegliwości usiadła naprzeciwko Kaia na swoim tyłku kładąc dłoń na swoim sercu, w takim momencie ciężko było jej się skupić na czymkolwiek, aczkolwiek jej słuch został nietknięty przez co jedynie mogła słuchać tego co mówi Klaus. Mieli ukraść pazury i to w dodatku kolejnemu bogatemu gościowi, trzeba być albo szalonym, albo głupim by to zrobić. Albo... jedno i drugie na raz.
-Lokalizacja gabinetu? W którym miejscu? - odrzekła, choć z trudem, nie tylko zawroty głowy, ale i ból nasilił się przez co osunęła się na ziemię i ułożyła się na plecach nie przez same objawy, a raczej był to pretekst by położyć się na zimnej brudnej podłodze. Dotyk chłodu dodawał jej otuchy i pozwał jednocześnie ocenić lepiej to co się działo z jej ciałem. Gdyby tylko objawy nie były takie silne prawdopodobnie sama mogłaby się uleczyć, lecz teraz... było to niezwykle trudne do wykonania.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
Trudno byłoby przeoczyć okrzyk Kaia, który na dłuższą chwilę ściągnął spojrzenie Dvivediego w kierunku jego i nieprzytomnej Petry. Chwila zawahania zaważyła o tym, że na tym właśnie spojrzeniu miało się skończyć. Bo skoro w międzyczasie stanem Petry zdążyły zainteresować się osoby, które znały się na tym znacznie lepiej, to jakakolwiek pomoc ze strony Sulijczyka musiała chyba okazać się zbędna.
Zwłaszcza, że w zasadzie nie miał przy sobie nawet kanapki, którą miałby Petrze zaoferować.
Zerknął na moment na Nettie, gdy ta nawiązała w swojej wypowiedzi do pochodzenia ich tajemniczego zleceniodawcy. Możliwe, że nie była to w tej chwili najistotniejsza kwestia, jednak mimo wszystko spojrzenie Sulijczyka przeniosło się w jednej chwili na nieznanego im jak dotąd Klausa Vinke. Przyglądając mu się nawet przez ten krótki moment, trudno byłoby nie odnieść wrażenia, że najwyraźniej miał całkiem sporo wspólnego ze wszystkimi tymi naiwniakami, którym przy stole do gry wydawało się, że są niezwykle sprytni i przebiegli, próbując ukryć swoje oszustwa. Niefartownie dla nich - zwykle wcale nie byli ani sprytni, ani przebiegli. Ani też nie potrafili oszukiwać zbyt dobrze.
I chyba właśnie to łączyło ich z Klausem Vinke.
- Laže - mruknął pod nosem, raz jeszcze zerkając w stronę Nettie. Choć nie sądził, by było jej potrzebne jeszcze jakieś potwierdzenie tej oczywistości. Skoro zwróciła uwagę na rzekomo obco brzmiący akcent, prawdopodobnie sama świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że odpowiedź jaką otrzymała, niewiele miała wspólnego z prawdą.

Nie interesowało go w najmniejszym stopniu, do czego ich zleceniodawcy miałyby być potrzebne wspomniane Pazury. Pomimo więc, że niewątpliwie był posiadaczem bezczelnej gęby, akurat to pytanie wcale nie przyszło mu na myśl. Podszedł bliżej stołu, by sięgnąć po rozłożona na nim kartkę i przez krótką chwilę, zanim zdecydował się odłożyć ją na miejsce, przyjrzeć się dokładniej rysunkowi tego, co miało stać się wkrótce celem kradzieży. Nic szczególnie interesującego, jednak skoro ktoś faktycznie gotów był odpowiednio zapłacić za to zlecenie, to... dlaczego nie?
Zakładając oczywiście, że Vinke faktycznie chciał zapłacić odpowiednio. W tym temacie bowiem wciąż nie padły z jego strony żadne konkrety.
- Gdzieś chyba przeoczyłem kwotę, którą mielibyśmy za to dostać - zauważył, gdy ich zleceniodawca zakończył swoją wypowiedź sugestią, że oto właśnie przyszedł najlepszy moment na zadawanie pytań. I owszem, w głowie kołatało mu się jeszcze jedno, choć tym razem - w drodze wyjątku - Dvivedi zdecydował się nie wypowiadać go na głos bez wcześniejszego zastanowienia się.
I po co angażować do zwykłej kradzieży aż tyle osób?
W porządku, włamanie do ratusza i domu radnego nie było równie banalnym zadaniem co podwędzenie komuś portfela na ulicy, jednak wciąż trudno było oprzeć się wrażeniu, że zaangażowanych w to przedsięwzięcie było stanowczo zbyt wielu ludzi. W dodatku niespecjalnie podobała mu się perspektywa współpracy z osobami spoza kręgu Szumowin.
Przy założeniu, że faktycznie mieli przy tej robocie postawić na współpracę, a nie współzawodnictwo.

spostrzegawczość: 45 + 62/2 = 76

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Rzut: 33/2 + (15+5 za sygnet) = 36,5 - nieudany (? czy ja umiem liczyc w ogole XD)

Kai nigdy nie należał do osób spokojnych i opanowanych. Sam nie wiedział jaka krew w nim płynie poza tą, która z Shu Hanu przybyłą do Kerchu wraz z jego matką, ale nie ulegało wątpliwościom, iż skłonna była do wrzenia. Wrzenie natomiast - choć często było jedynym, co go ratowało - nieuchronnie prowadziło do zguby.
W tej nieco abstrakcyjnej sytuacji, Drozdov zdawał się rozpadać, choć twarz miał skupioną i szczękę napiętą. Gdy podeszła do niego nieznajoma dziewczyna, ściągnął brwi i wbił w nią uważny wzrok, jakby próbował jeszcze chwilę pojąć jej słowa. Choć dziewczę twarz miało przyjemną i mówiło łagodnie, Kai ostrożny był w swoim zaufaniu. Dopiero, gdy dotarł do niego głos Nettie, otrząsnął się i rysy nieco złagodniały. Zdołał nawet uśmiechnąć się pod nosem, kiedy Kenny zaproponował kanapkę.
Petra pewnie z chęcią by zjadła, niestety w tym stanie ciężko było przeżuwać.
I uwierzcie mi - Kai naprawdę chciał pomóc. Chciał przyjaciółkę postawić na nogi, chciał przenieść ją gdzieś, gdzie byłaby bezpieczna. Chociaż nazwać go można było syfem z Baryłki równie pazernym co każdy inny cień z zaułka, młody Drozdov przejawiał najczystsze intencje, kiedy chodziło o kogoś, kogo uważał za rodzinę. Czując więc, jak słabnie nagle i jak uginają się pod nim kolana, zrezygnował z przenoszenia Petry w jakiekolwiek inne pomieszczenie. Ułożenie jej w jakikolwiek bardziej sensowny sposób również okazało się niezwykle trudne. Było mu wstyd i trzęsły mu się ręce, nie było wszak niczego komfortowego w tych kilku spojrzeniach, które dostrzegły jego porażkę. Gangster bez siły na przeniesienie jednej dziewczyny kilka metrów dalej - pewnie to miały na myśli Lwy i Palce, gdy naśmiewały się z Szumowin.
Spojrzał jeszcze w stronę dziewczyny, która pomagałą mu przed chwilą i z nieprzyjemnym ukłuciem w żołądku patrzył jak siada na ziemi, przykładając rękę do serca.
- Zostawmy ją tutaj - mruknął, próbując zatuszować złość wybrzmiewającą w głosie. Zły był tylko na siebie (i może trochę na uroczego Herr Vinke).  - Pomóż mi, Kenny - rzucił jeszcze w stronę rudego Kaelczyka. - Kanapkę możesz sobie zostawić.
Scena jednak rozgrywała się dalej, jegomość wyrzucał z siebie kolejne zdania, a Kai zdawał się sztywnieć coraz bardziej wraz z każdym następnym słowem. Przez moment zagotowało się  nim , gdy ten bezczelnie nazwał ich pieskami. Cóż, może się mylił - biorąc pod uwagę to, jak bardzo Klaus Vinke nie szanował swoich pracowników, ketterdamskie interesy nie mogły mu być aż tak obce...
Zdołał wbić wzrok w twarz ich gospodarza, jakby chciał zmusić go do spojrzenia, choćby najbardziej parszywego. Uniósł brwi, kiedy Shank wspomniał o cenie - tylko na to przecież czekali. Mało obchodził go jakikolwiek kieł czy pazur ani to, po co był mężczyźnie potrzebny. Za dobrą cenę mógłby wykraść dla niego samego Tsara Ravki (być może z kiepskim skutkiem), ale nadal coś zgrzytało...
Pytania?
- Pozwolisz, że ja, Herr, mam jedno...niewielkie... - oznajmił w końcu. Dalej brzmiał tak, jakby próbował uspokajać oddech, nieco słabo, ton był ochrypły. - Wydaje się ważny. Ten okaz, prawda? Brzmi jak coś nader cennego, bardziej nawet niż chcesz nam przyznać. Hoede nie chce go sprzedać, a dziad jest pazerny na każde pieniądze, ty chcesz wysłać po niego całą ekipę ludzi...A mimo to dajesz nam informację i mówisz, gdzie się znajduje? Tak po prostu? Bandzie złodziei? Skąd masz pewność, że nie pójdziemy tam na własną rękę i nie zgarniemy skarbu dla siebie? - Wpatrywał się w mężczyznę wyczekująco. - Jaką mamy gwarancję, że w Ratuszu nie będzie na nas czekać uroczy oddział Stadwachty z naładowanymi karabinami?

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
-Zapewne ma pan, panie Vinke, siebie za dużego i groźnego psa? Selene przechyliła głowę na bok. Nie przywykła do tego by ktoś odpowiadał jej w ten sposób, nie była jakimś pierwszym lepszy rzezimieszkiem z dzielnicy portowej. Jedno można było powiedzieć o panu Vinke. Na pewno miał sam wybujałe ego i myślał, że znaczy bardzo wiele. Czy jednak miał cokolwiek, żeby poprzeć swoje zachowanie? Czy faktycznie był posiadaczem dużego majątku, czy tylko starał się wyglądać na bogatszego niż jest? Czy będzie w stanie im zapłacić? Czy miał jakiekolwiek zdolności griszy, które czyniłyby go jakoś zdecydowanie groźnym? Owszem jedna kobieta padła na ziemię, jednak to było za mało by przekonać Selene. Odnajdywała jednak średnią przyjemność w słuchaniu jak Vinke miele ozorem, wobec czego powstrzymałą się od kolejnego komentarza, by on nie musiał odpowiadać. Niech on interpretuje to sobie jak chce, niemniej ona po prostu oszczędziła sobie marnowania czasu.
Nettie zdawała się zwracać uwagę sposób w jaki mówi Vinke. Sama Selene nie była z Kerchu, a miejscowy język był jej drugim językiem, więc ciężej było jej zwrócić uwagę na takie rzeczy, rzuciła Nettie pytające spojrzenie. Zamieszanie wokół omdlałej dziewczyny zdawało się robić coraz większe. Jednak Selene nie mogła zrobić nic by jej pomóc, nie była medykusem. Zamias tego przysłuchiwała się kolejny słowom rzuconym przez mężczyznę. Przyjrzała się bliżej kartce zaprezentowanej przez mężczyznę. Biały Nowoziemski Lampart. Oczywiście słyszała o tym stworzeniu. Była też pewna, że kiedy była dzieckiem, słyszała jakąś przypowieść o tym zwierzęciu, jednak nie mogła sobie w chwili obecnej przypomnieć o co konkretnie chodziło. Spróbowała się teraz przez chwilę mocno skupić na wspomnieniach z dzieciństwa, kto wie, może uda się jej przypomnieć o co chodziło. Była zła na siebie, że nie pamięta.
-Pytania? Wciąż nie usłyszeliśmy nic o wynagrodzeniu. Ani o tym czego nam nie mówisz, skoro potrzebujesz tak pokaźnego zespołu do przeprowadzenia kradzieży? splotła ręce na piersi, oczekując na odpowiedź. Podejrzane było to, czemu zebrał zarówno osoby z gangu, jak i spoza niego. Czyżby mieli być tylko mięsem armatnim?

Spostrzegawczość: 40 + 27/2 = 54 - rzut nieudany

Maurits Kolstee
• szumowiny •
Maurits Kolstee
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : egzekutor szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t178-maurits-kolstee
spostrzegawczość nieudana
co za niespodzianka


Albo w ciemnościach wyższych kondygnacji kryli się snajperzy, albo mieli przed oczami griszę.
Myśl ta zaświtała mu w głowie spontanicznie; nie miał co do niej pewności, ale alarmująca lampa mieniąca się czerwienią zabłysnęła w umyśle i za nic nie chciała zniknąć. Ton rozmówcy wskazywał albo na odwagę, albo pewność tego, że cokolwiek się tutaj się nie wydarzy, poradzi sobie z nimi wszystkimi.
Wręczył Eyrie torebkę z kasztanami, po czym zbliżył się do Drozdova; Petra wyglądała, jakby przesadziła z ginem w Listewce, a biorąc pod uwagę jej fach, raczej nie byłaby tak niemądra, by wziąć chociaż łyk tego gówna, przy którym upierał się Haskell. Kolejna cegiełka do na razie dziwnie nierealnej teorii, jakoby ich rozmówca był griszą; ciężko było w to uwierzyć. W tym mieście griszowie byli towarem, a warunki dyktowali niezwykle rzadko.
Żadna emocja nie odnalazła miejsca na jego twarzy; spojrzenie oczu pozostawało spokojnie utkwione w Vinke, choć narastające rozeźlenie wynikające z wcześniejszych, niebezpośrednich obelg, które zdawał się kierować w ich stronę, grało mu na nerwach w najlepsze.
Czyżby i to było celowe, a herr Vinke postanowił podkopać ich ambicję? Paradoksalnie wpadł w tę pułapkę.
Nawet jeżeli przestępca z ambicją brzmiał jak oksymoron.
Nie byli może najdorodniejszym kwieciem przestępczego światka; być może dlatego postać Klausa wzbudzała tak wiele wątpliwości. Na ile to wszystko było celowym działaniem, a na ile brakiem doświadczenia zleceniodawcy? Z każdym jego słowem coraz mocniej wierzył, że jednak to pierwsze; o zgrozo, w całym tym zamieszaniu powoli zaczynał dostrzegać potencjał na to, by w końcu pozbyć się łatki nieudolnego, drobnego gangu, który skończy się tak szybko, jak zaczął.
A choć jeszcze jakiś czas temu porywanie się na radnych wydawało się nadmiernym zuchwalstwem, od pewnego czasu czul, że nie ma zbyt wiele do stracenia. Karta z wizerunkiem śmierci ciążyła mu w kieszeni. Towarzyszące jej myśli wyrzucił daleko poza margines.
Wzrok prześlizgnął się po leżącej na ziemi kwiaciarce; milczał, gdy Shank zadał istotne również z jego perspektywy pytanie. Czy kwota wystarczy, by w końcu do Rollinsa dotarło, że są realnym zagrożeniem?
Nie ma takiej pewności — odpowiedział z wolna, kładąc dłoń na ramieniu Kaia. Wyczuwał jego wzburzenie niemal namacalnie; emocje wypisane na jego twarzy były nadto czytelne, a to stanowiło błąd, choć nie winił go o to ani trochę przez wzgląd na to, co spotkało Jansen. Zacisnął palce nieco mocniej, jakby chciał powiedzieć odpuść. Gdzieś w tym wszystkim tkwił haczyk; pytanie, jak cenny. A raczej nie dowiedzą się, jeżeli wpadną w spiralę pyskówki ze zleceniodawcą.
Czy mieli prawo dociekać czegokolwiek?
W Baryłce nikt nigdy tego nie robił. Gdyby tak było, Rollins nie byłby tak obrzydliwie bogaty. Taki był już urok tych stron; przy odpowiedniej ilości kruge każdy przymykał oko.
Domyślał się, dlaczego potrzeba aż tylu ludzi. Ci, którzy akurat w tym upatrywali się problemu nie mieli najwyraźniej pojęcia, jak dobrze strzeżone były rezydencje radnych, o ratuszu nie wspominając.
Wzrokiem przeskoczył na każdego zebranego.
Po pięć osób na grupę. Ktoś na wartę, ktoś do włamania, ktoś do brudnej roboty, ubezpieczyciel od nieprzewidzianych wypadków plus pomoc medyczna — wyliczył na głos. — Jak dla mnie to idealna ilość osób do roboty, pytanie, jak wysokie jest honorarium. Myślę, że większość się zgodzi, że po podziale może go nie zostać zbyt wiele, a chyba nikomu nie uśmiecha się ryzykowanie wylądowania we Wrotach Piekieł za marne parę tysięcy... — urwał, mrużąc oczy. Na ustach błąkał mu się nieokreślony uśmiech.
Targował się.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne
Obserwowała interakcje pomiędzy Mauritsem a Eyrie, utrzymując na ustach krzywy uśmieszek. Może nie myliła się twierdząc, że zapowiadała się jej z Shu ciekawa znajomość.
Humor dopisywał Sahne, dopóki Vinke nie zdecydował się na średniej wartości merytorycznej przypowieść o pieskach i miskach. Zacisnęła ręce w pięści, walcząc z tańczącymi jej na języku odpowiedziami. Dzisiejszą datę mogli jednak odnotować w kalendarzach, bo wielkodusznie resztki samokontroli Neity postanowiły zaszczycić towarzystwo swoją obecnością.
- Nemam ideje - mruknęła pod nosem. Może nie wiedziała, jaką ta historia miała mieć puentę, może po prostu nie chciała zrozumieć dla dobra swojego i reszty zebranych, w każdym razie porzuciła dalsze strzępienie języka.
Nie chciała ryzykować, że Vinke pęknie żyłka.
Niechętnie musiała przyznać mężczyźnie jedno - miał rację co do pozycji Szumowin; znajdowali się na szarym końcu łańcucha pokarmowego wśród tutejszych gangów i nie zapowiadało się, że w najbliższej przyszłości ulegnie to zmianie. W okazji, którą im proponował oprócz odoru próby samobójczej dało się również wyczuć szansę. Szansę, która mogła nieco zamieszać na scenie Ketterdamskiego półświatka.
Zwalczyła ochotę wyjścia i porzucenia kupca wraz z jego propozycją na łasce reszty zebranych; zamieniła się w słuch.
Liczenie na to, że uda się im przeprowadzić oba skoki bez większej wpadki, graniczyło z wiarą w świętych. Coś musiało pójść nie tak, a gdyby włamali się do złego budynku, Hoede byłby uprzedzony. Dla zmniejszenia prawdopodobieństwa wystąpienia katastrofy, obie kradzieże wypadało urządzić w tym samym czasie. Oczywiście na planowaniu tego typu przedsięwzięć znała się równie dobrze co na hodowaniu kóz, więc zatrzymała te spostrzeżenia dla siebie. Nie ciągnęło ją do robienia z siebie idiotki wśród nieznajomych.
Kolstee miał natomiast rację co do ilości zebranych, a spora ilość szumowin umożliwiała im obsadzenie swoimi ludźmi każdej z grup, w razie, gdyby wolni strzelcy zaczęli kombinować. Wyjaśniało to również, dlaczego wybrał niedoświadczone Szumowiny, zamiast sprowadzić ich bardziej wykwalifikowanych kolegów z branży; Vinke ciął koszty i to całkiem zmyślnie. Ponadto ubezpieczał się przed kwestią, o której wspomniał Kai, bo ząb w ich rękach był raczej bezużyteczny. Przedmioty kolekcjonerskie miały to do siebie, że bez odpowiednich znajomości było je trudno opchnąć; a przynajmniej ta zasada tyczyła się rzadkich sztuk broni, których warsztaty takie jak jej omijały szerokim łukiem. Gdyby się uparli, pewnie udałoby się jakoś go sprzedać, ale w jej rozumowaniu gra nie była warta świeczki.
Kątem oka przyglądała się poczynaniom Kaia i reszty zebranych wokół Petry, nadal nie rozumiejąc czy faktycznie Vinke za tym stał; gdy kwiaciarka również zaczęła iść w ślady Jansen, wszelkie wątpliwości zaczynały się ulatniać. Skoro mieli mu zaufać, to unieszkodliwianie dwójki z potencjalnego zespołu, nie pomagało w podjęciu decyzji.
Nie odezwała się ani słowem, pozwalając reszcie prowadzić pertraktacje.

Rzut: 30 + 47,5 = 77,5 próg osiągnięty

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
| próg powodzenia na spostrzegawczość 70; 50+67/2=50+33=83

Oczy Eyrie zdawały się zabłyszczeć, kiedy to Maurits wyciągnął w jej stronę torebkę z kasztanami. Świat zwolnił, a w magazynie zrobiło się tak jakby jaśniej, jakby właśnie uśmiechnął się do niej jeden ze świętych. Gdyby mogła, to pewnie uroniłaby łezkę, kiedy to ze wzruszeniem spojrzała do podarowanej jej papierowej torby, jakby chcąc odgonić resztki obaw, że mogła ona okazać się całkowicie pustą.
Nie była.
Przymknęła oczy, powstrzymując łzy szczęścia i próbując się doprowadzić do porządku, bo wewnętrznie rozpierało ją jasne światło dobrego uczynku. Czuła, że kiedy będzie wracać dzisiaj do domu, wybije kamieniami okno szewca, który kopie co drugi dzień bezpańskiego kota, który plątał się na jej ulicy. Może nawet zabierze futrzaka do domu. Dobre uczynki trzeba było przekazywać dalej. Ale na razie...
- Fajny ten twój chłopak, o wiele milszy od ciebie - rzuciła cicho, przechylając się w kierunku sulijki i proponując jej jednego kasztana. Zaraz też z resztą sama wzięła jednego, wyraźnie zadowolona. - Wiesz... ma ręce jak księżniczka - wyszeptała, jakby jeszcze ciszej, niekoniecznie chcąc, by Vinke ją słyszał. - Może i znaczy to, że nie jest stąd, ale z drugiej strony... - nie dokończyła, tylko spojrzała na nią spod lekko uniesionych znacząco brwi. Z drugiej strony, to chyba jasno mówiło o tym, że za dużo w życiu nie popracował, a chyba wszyscy wiedzieli, kto nie musiał podejmować się jakiejkolwiek pracy. Ludzie, którzy nie musieli przejmować się pieniędzmi. Sięgnęła po kolejnego kasztana, jakby wracając do swojego poprzedniego stanu podekscytowania przekąską, celebrując każdy jej kęs.
Czekała, aż to inni przyjrzą się rysunkowi, uważając, że ona jeszcze miała na to czas i mogła się ustawić w kolejce nawet jako ostatnia. Miała swoje kasztany, ale nie znaczyło to, że zabierały one sto procent jej uwagi. Słuchała dalej mężczyzny, upewniając się tylko w przekonaniu, że posiada ego większe, niż połączone ich wszystkich, których tu zebrał. Oprócz tego jednak, było w nim coś, co definitywnie mu się nie podobało, czyli aż zbytnia pewność siebie. Podniosła nagle spojrzenie na Koistee, kiedy ten zaczął swoje targowanie. Jej ręka wystrzeliła w górę, częściowo na ostatnią kwestię Klausa. Pomachała nią, niczym podekscytowany uczniak.
- Jeśli mamy wybierać składy, to ja bym chciała być z o z tamtym panem - wskazała na Tego, Który Obdarowywał Kasztanami - z koleżanką - wskazała na Neity - z panną kwiaciarką i... - zakręciła palcem wolnej ręki, wyraźnie tutaj się zastanawiając i nie będąc pewną - może być on - wskazała ostatecznie na Shanka. - Jeśli oczywiście można - powiedziała, uśmiechając się grzecznie do Vinke, jakby nie chciała mu narzucać swojego zdania.

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395
W odpowiedzi na pytające spojrzenie Selene rzuciła bezgłośnie w jej stronę słowo akcent, zanim powróciła do wsłuchiwania się w głos. 
Im dłużej musiała słuchać Vinke, tym bardziej doceniała własną robotę. Jeżeli tak wyglądała współpraca z bogatymi zleceniodawcami, to chyba wolała użerać się z irytującymi pacjentami. Prawdopodobnie, ze względu na to, że miała wtedy przewagę w postaci swojej wiedzy i doświadczenia. Tutaj nie miała żadnej i nie czuła się z tym swobodnie. Ich gospodarz najwyraźniej nie miał cierpliwości do ich przytyków, jednocześnie nie mając problemu z obrażaniem wszystkich zebranych. Posiadał do tego jak najbardziej prawo, szczególnie jeżeli jego kieszenie naprawdę były wypchane bardziej niż ich własne, ale nie polepszało to opinii Nettie.  
Powinna spodziewać się, że jej pytanie o pochodzenie nie uzyska prawdziwej odpowiedzi. W innym przypadku może i zwątpiłaby w słuszność własnej obserwacji, ale teraz była pewna, że ma racje. Dlatego nie potrzebowała dodatkowego potwierdzenia, choć zauważyła krótkie spojrzenie Dvivediego. Zacisnęła usta w wąską linię skupiając się ponownie na Vinke. Ravkanin. Jego akcent wyraźnie sugerował pochodzenie z kraju jej babki. Mogła mu wytknąć kłamstwo, ale wątpiła, aby kłótnia była warta świeczki. Szczególnie, że miała aktualnie inne zmartwienia. Sytuacja związana z nieprzytomną Petrą już wcale nie wyglądała na opanowaną. Skierowała się w tamtą stronę, rzucając Vinke krótkie spojrzenie przez ramię. Obywatele Ravki w Ketterdamie nie stanowili żadnej sensacji. Kerch miał może i swoje demony, ale był wolny od tego mrocznego dziwactwa zwanego fałdą i niekończonych się wojen z sąsiadami. Zastanawiające było, dlaczego próbował uchodzić to ukryć. 
-Co się stało? - Skierowała swoją uwagę na kwiaciarkę, kucając naprzeciwko niej. Kai i Kenny najwyraźniej postanowili pozostawić Petrę w tym samym miejscu, co zauważyła, rzucając krótkie spojrzenie w ich stronę. Zmarszczyła brwi na stan młodej kwiaciarki, która zdążyła położyć się na podłodze. Dotknęła delikatnie jej czoła, widząc zaczerwienioną i pokrytą kropelkami potu twarz. Dodając do tego resztę objawów jak trudności z oddychaniem, czy lekko rozmyte spojrzenie Nettie nie musiała się długo zastanawiać nad możliwym powodem. - Masz podwyższone ciśnienie. - Mruknęła trochę do siebie, trochę do dziewczyny, choć nie była pewna na ile może się ona skupić. Już samo zemdlenie Petry było dziwne, a dodając do tego nagły skok ciśnienia u kwiaciarki, nie mogły być to zbiegi okoliczności. Czyżby Vinke nie tylko pochodził z Ravki, ale był również griszą? Było to zdecydowanie najlogiczniejsze wytłumaczenie przypadków Petry oraz Margaret.  
Zajęta, jednym uchem słuchała toczących się konwersacji o kradzieży jakichś szponów. Niektórzy naprawdę nie mają co robić lepszego z pieniędzmi. Shank i Selene zadali dobre pytanie na temat wynagrodzenia, a Kai na temat możliwej zasadzki. Nawet młoda kwiaciarka w swoim stanie zdoła zadać rzeczowe pytanie. Maurits i druga z nieznanych jej dziewczyn najwyraźniej zaczęli już ich dzielić w grupy. Bogowie, miała przeczucia, że ta cała robota jeszcze ich wszystkich kopnie w tyłki. Jeżeli jednak chcieli się jej podjąć, to Nettie nie zamierzała odstawać od grupy, nie tylko ze względu na pieniądze, ale bardziej na fakt, że tylko zamartwiałaby się o całą tę bandę.  
- A co z dziewczynami? Nie powinny też posłuchać szczegółów? - Wskazała na Petrę i kwiaciarkę, a jej pytanie nie było skierowane do nikogo konkretnego. Nie była pewna czy jej podejrzenie o byciu griszą przez Vinke było słuszne, więc nie chciała tego sugerować. Zwłaszcza że istniała spora szansa, że mężczyzna wyprze się tego, zupełnie jak akcentu. Petrze, z wyjątkiem utraty świadomości, nie wydawało się nic dolegać, bardziej martwiła się o drugą z dziewczyn.

Rzut: 64/2 +40 = 72 - próg osiągnięty

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Od samego początku całe te przedsięwzięcie było pełne niejasności. Pomijając już formę zaproszenia na rozmowę do magazynu, osoba samego zleceniodawcy wzbudzała niemałe podejrzenia wśród członków gangu i wolnych strzelców. Praktycznie wszyscy domyślili się, że Vinke nie był tym za kogo się podawał. Nawet Eyrie, która w swoim fachu spotykała się z rozmaitymi nazwiskami i nieraz słyszała o czym szeptano na ulicach miasta, nie kojarzyła sobie Klausa, chociaż dostrzegła, że miał zadbane dłonie człowieka, który nie musiał trudzić się ciężką pracą. Podobne odczucia miała co do niego  również Selene. Gdyby dołożyć do tego jeszcze to, że Nettie rozpoznała w perfekcyjnym kercheńskim obco pobrzmiewający akcent, zaś Shankaracharya zorientował się, że ich rozmówca nie był z nimi do końca szczery, wnioski nasuwały się same. Nieznajomy nie nazywał się tak jak się na wstępie przedstawił. Przekonaliby się o tym w przypadku pechowego wpadnięcia w łapy stadwachty. Próba wykupienia sobie lżejszego wyroku poprzez wskazanie Vinke'a jako zleceniodawcy kradzieży na niewiele by się zdała. Strażnicy nie odnaleźliby nikogo żadnego Vinke'a w Ketterdamie.
Pozostali mogli mieć jeszcze jakieś inne spostrzeżenia lub uwagi do Vinke'a jednak rozsądnie postanowili  zachować je dla siebie. Czy tak jak w przypadku Niety zdołali zapanować nad nerwami i utrzymać język za zębami. Po co drażnić kogoś, kto miał im do zaoferowania pracę?  
Margaret, pomimo dolegliwości, zachowała wystarczająco przytomności, by wysłuchać wypowiedzi mężczyzny, a nawet zadać pytanie. Klaus nic sobie nie robił z groźnych spojrzeń leżącej na chłodnej powierzchni uzdrowicielki. Otworzył usta jakby zamierzał skomentować to leżenie na ziemi, jednak zdołał się opanować. Zamiast komentarza, udzielił odpowiedzi na pytanie.
Gabinet znajduje się w północnej części Ratusza - wyjaśnił krótko.
Kai miał z kolei problem z przeniesieniem Petry w dogodniejsze dla niej miejsce. Bezwładne ciało śpiącej kobiety obciążało mu ręce. Członek gangu poczuł, że dłużej nie da rady utrzymać ją w ramionach, toteż zdecydował się ułożyć ją na podłodze. Cináed nie śpieszył ze wsparciem, natomiast Margaret wyglądała tak jakby sama potrzebowała pomocy. Wobec czego musiał samodzielnie poradzić sobie z tym zadaniem. Jego obolałe ręce chciały jak najszybciej pozbyć się ciężaru. Chciał bezpiecznie położyć przyjaciółkę, ale za bardzo się przy tym śpieszył. Co prawda nie rzucił jej na ziemię jak worek kartofli, jednak nie zachował wystarczającej ostrożności podczas swoich nieporęcznych manewrów. Układanie na podłodze skończyło się to tym, że Petra nabiła sobie niewielkiego guza na głowie. Leżąc na podłożu, poruszyła się nieznacznie, tak jakby zaraz miała się obudzić. Lada moment otworzyć oczy. Znużony Kai mógł odczuć ulgę. Która nie trwała za długo, gdyż Klaus wybrał ten moment by rozwiać jego wątpliwości co do swoich intencji.
- Przypuszczam, że bylibyście do czegoś takiego zdolni. Czy to jednak mądre? - Vinke patrzył na Kaia ważąc każde słowo, tak jakby chciał, żeby na dobre utkwiły mu one w pamięci - Pazury Lamparta to nie szmaragdowa kolia. Nie da się jej łatwo spieniężyć u pierwszej lepszej osoby, która nie będzie zadawała za wielu pytań. Takie przedmioty są cenne wyłącznie dla ludzi znajdujących upodobanie w ich zbieraniu i umiejących poznać się na ich wartości. Ludzi takich jak na przykład ja. Większość uzna je za bezużyteczną rzecz, jaką można sprzedać co najwyżej na straganie. Możecie szukać nabywcy, ale im dłużej będziecie w posiadaniu skradzionych Pazurów tym większe prawdopodobieństwo, że ludzie Hoede trafią na wasz ślad. Niewykluczone, że ktoś życzliwy podpowie im gdzie szukać złodziei. Na waszym miejscu poważnie zastanowiłbym się nad tym czy w tej sytuacji warto grać w ciemno - tym razem bez dwóch zdań na ustach Klausa pojawił się ironiczny uśmiech. Prędko zniknął, gdy mężczyzna nawiązał do posądzenia go o zastawienie zasadzki- Gdybym naprawdę chciał pozbyć się kilku łotrów z Baryłki nie traciłbym czasu na rozmowę z nimi ani nie przygotowywałbym na nich wyrachowanych pułapek w Ratuszu. Po rozesłaniu wiadomości wystarczyłoby, żebym wezwał stadwachtę do magazynu. Bylibyście już w drodze do więzienia lub przy wyjątkowym niefarcie, w drodze na cmentarz. Jeśli nadal macie jakieś zastrzeżenia... Vinke ponownie sięgnął do swojej sakwy. Wyciągnął z niej rulon papieru, który po rozłożeniu na stole okazał się być niczym innym jak Planem Ratusza.
- Uznacie to za kolejny przejaw mojej dobrej woli. Macie tu przed sobą rozkład budynku Ratusza z zaznaczonymi punktami w których możecie napotkać ochronę. Zwykle o północy następuje zmiana warty, co oznacza, że w środku przez kilka minut będzie trochę więcej strażników. Zamieszanie jakie się przy tym zrobi pozwoli wam łatwiej prześlizgnąć się obok tych bardziej niebezpiecznych miejsc.
Odsunął się od stołu, dając grupie więcej przestrzeni przy stole. Każdy mógł swobodnie obejrzeć sobie plan Ratusza. Co by nie mówić o Klausie, przyszedł na spotkanie odpowiednio przygotowany. Zależało mu na tym by włamanie zakończyło się sukcesem i wynajęci do roboty ludzie zdobyli dla niego upragniony kolekcjonerski przedmiot.
- Groźny pies? Skądże znowu. Jestem całkiem zwyczajnym mieszkańcem Ketterdamu - skłonił się lekko przed Selene. Przez chwilę na jego twarzy zagościł tak jakby cień uśmiechu. Płatną zabójczynię interesowało przede wszystkim wynagrodzenie za pracę, chociaż wzmianka o Białym Lamparcie również nie dawała jej spokoju. Spróbowała jeszcze raz przywołać z pamięci opowieści o kocie. Ze wspomnień powoli wyłaniały się fragmenty dawno zasłyszanych historii o szacunku, jakim to zwierzę cieszyło się wśród starych plemion. Gdyby sięgnęła pamięcią jeszcze głębiej to może przypomniałaby sobie coś więcej na ten temat.
Vinke zamyślił się po wypowiedzi Mauritsa i skinął głową, zgadzając się z jego propozycją.
- Podzielenie się na dwie grupy to rozsądne, praktyczne rozwiązanie. Właśnie dlatego pytałem o wasze umiejętności. Rozumiem opory przed ujawnianiem przed innymi swoich atutów, lecz obawiam się, że będziecie zmuszeni ze sobą współpracować, jeśli cały plan ma się powieść. Nie potrzebujemy tutaj niezdrowej rywalizacji - myślał przede wszystkim o osobach, które nie były członkami gangu i nie współpracowały ze sobą na co dzień. Byłoby kiepsko, gdyby podczas wykonywania zadania doszło do jakiejś kłótni  albo rozpoczęło się współzawodnictwo, które pozostawiłoby po sobie parę trupów - Jak zapewne słyszeliście do miasta przybył ze swoją świtą fjerdanski następca tronu. Z okazji tak ważnego wydarzenia Hoede chce wyprawić dziesiątego dnia april bankiet na który zaprosił księcia. Z pewnych źródeł wiem, że przyjęcie odbędzie się w letniej rezydencji na przedmieściach. Będzie musiał ściągnąć do niej większość swojej służby i ochrony. Ktoś przecież musi usługiwać i dbać o bezpieczeństwo drogich gości - skrzywił się przy ostatnim słowie, ale nie podzielił się informacją, co było powodem owego grymasu. Czy słuchaczy w ogóle to obchodziło? - Główna rezydencja pozostanie niemal pusta. To doskonała okazja na dokonanie kradzieży. Nie sądzicie?
Pytanie Eyrie skwitował wzruszeniem ramion. Skoro uważali się za specjalistów to sami mogli zdecydować o tym kto gdzie idzie.
- Dla mnie to bez znaczenia. Sami zdecydujecie kto z was bardziej przyda się w Ratuszu, a kto w posiadłości.
Do rozstrzygnięcia pozostała jeszcze jedna, chyba najważniejsza kwestia. Od początku wzbudzała zainteresowanie Selene, Shankaracharyi oraz Mauritsa, chociaż pozostali mogli być nią równie mocno zainteresowani jak ta trójka. Któż nie chciałby posiadać w swojej kieszeni większej sumy pieniędzy?
- Jestem skłonny zapłacić za dostarczenie mi Pazurów cztery miliony kruge. Podzielicie się tymi pieniędzmi wedle własnego sumienia i uznania - powiedział Klaus tonem głosu świadczącym o tym, że nie wierzy, by hultaje z Baryłki uczciwie podzieli się gotówką. Szczerze mówiąc dla niego mogli nawet dać się zaślepić chciwości i poderżnąć sobie nawzajem gardła. Nie zamierzał mieć nic wspólnego z  bandyckim porachunkami. Obchodziły go jedynie Pazury Białego Lamparta.
Uniósł brwi słysząc pytanie Nettie o dziewczyny. Hmm. Czyżby trafiła się mu zamartwiająca się o bliźnich altruistka? To rzadkość w tych stronach. Podszedł bliżej medykusa i jej dwóch pacjentek. Spojrzał na Petrę, a potem przeniósł wzrok na Margaret. Sprawiał wrażenie zakłopotanego nietypowym położeniem obu kobiet. Nettie trafnie zdiagnozowała powód zasłabnięcia Margaret, niestety nie posiadała przy sobie niczego, co mogłoby pomóc obniżyć ciśnienie krwi i postawić młodą kobietę na nogi. Czyż to nie frustrujące?  Przekonała się również, że Vinke ukrywał przed nią i jej przyjaciółmi informacje o sobie. Prowadził z nimi jakąś sobie tylko zrozumiałą grę. To całe zakłopotanie mogło być równie autentyczne jak jego nazwisko.
- Chyba nie oczekujesz, że powtórzę wszystko od początku, frau? - zdziwił się Klaus - Z tego widzę, niektórzy powinni bardziej zadbać o swoje zdrowie i dwa razy zastanowić zanim niepotrzebnie narażą je na szwank. Nic nie poradzę na wasz brak rozsądku. Zresztą, chyba nie jest z nią tak źle, skoro jest w stanie zadawać pytania - wskazał na Margaret.
Wskazana przez niego Margaret nadal odczuwała skutki podniesionego ciśnienia krwi. Chociaż serce tak jakby powoli zaczęło powracać do swojego naturalnego rytmu, a ból głowy stał się lżejszy. Wciąż jednak była osłabiona, gdyż po nagłym podniesieniu ciśnienia jej organizm nie wrócił jeszcze do normalnego funkcjonowania.
Wypowiedź Klausa miała w sobie coś protekcjonalnego. Kryła się w niej również zakamuflowana aluzja do prawdziwej przyczyny stanu w jakim znalazły się Petra i Margaret. A może było to drobne ostrzeżenie dla pozostałych?


***


Selene, z wolna przypominają się ci fragmenty opowieści o białym lamparcie.  Przysługuje ci prawo do rzutu na spostrzegawczość. Próg powodzenia tym razem wynosi 50 i składa się na niego wartość statystyki spostrzegawczość oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia przypomnisz sobie pozostałe historie o tym zwierzęciu.

Shankaracharya, masz okazję obejrzeć sobie Plan Ratusza. Przy okazji może cię zainteresować także sakwa z której Vinke wydobył szkic i mapę. Wasz zagadkowy pracodawca odszedł od stołu i zajął się rozmową z Nettie. Leżąca na stole sakwa nie jest zamknięta. Czy zaryzykujesz szybkim zerknięciem do środka zanim Vinke ponownie skupi uwagę na swojej własności? Przysługuje ci prawo do rzutu na zręczność. Próg powodzenia wynosi 70 i składa się na niego wartość statystyki zręczność oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia uda się ci niepostrzeżenie zajrzeć do sakwy.

Cináed, odczuwasz coraz większy stres. Nettie zajęła się osłabioną Margaret, sytuacja wydaje się w miarę opanowana. Mimo wszystko czujesz się nieswojo. Czy przyjście do magazynu na pewno było dobrym pomysłem? Wykradnięcie Pazurów to ryzykowne przedsięwzięcie, chociaż korzyści jakie możesz z tego mieć są spore. Przysługuje ci prawo do rzutu na zrównoważenie. Próg powodzenia wynosi 60 i składa się na niego wartość statystyki zrównoważenie oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia zachowasz resztki spokoju.

Eyrie, Niety, Nettie, Margaret, możecie spróbować wyciągnąć od Klausa więcej informacji na temat planowanego włamania, wynegocjować wyższą stawkę za wasze usługi lub zadać swojemu pracodawcy istotne z waszego punktu widzenia pytanie. Przysługuje wam prawo do rzutu na charyzmę. O powodzeniu akcji zdecyduje sposób w jaki zadacie pytanie oraz rzut k100. Wynik poniżej 50 oznacza obniżenie szansy na uzyskanie interesującej was informacji.

Maurits, Kai, wy także możecie spróbować wyciągnąć od Klausa więcej informacji na temat planowanego włamania, wynegocjować wyższą stawkę za wasze usługi lub zadać swojemu pracodawcy ważne z waszego punktu widzenia pytanie. Przysługuje wam prawo do rzutu na charyzmę. O powodzeniu akcji zdecyduje sposób w jaki zadacie pytanie oraz rzut k100. Posiadanie umiejętności charyzma na II poziomie obniża wymagany próg powodzenia do 30. Wynik poniżej tej liczby oznacza obniżenie szansy na uzyskanie interesującej was informacji.

Petra, nieprzyjemny wstrząs i ból głowy, który o nim następuje wyrywają cię ze świata snów. Jak przez gęstą mgłę słyszysz czyjeś głosy. Niektóre brzmią nawet znajomo.Ty stoisz na rozdrożu. Zdecydujesz  jeszcze trochę pospać czy może wrócisz do rzeczywistości? Przysługuje ci prawo do rzutu na żywotność. Próg powodzenia wynosi 50 i składa się na niego wartość statystyki żywotność oraz 1/2 rzutu k100. Jeśli uda się ci osiągnąć próg powodzenia będziesz mogła zacząć się budzić.

Termin zamieszczenia postów przed ostatnią turą trwa do 20.07. do godz.11.00.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
Cztery miliony kruge stanowiły kwotę, którą można było uznać za satysfakcjonującą - nawet po podzieleniu jej na wszystkie osoby zaangażowane w kradzież. Zakładając oczywiście, że Vinke naprawdę zamierzał wypłacić im te pieniądze i że zarówno włamanie do posiadłości radnego, jak i budynku ratusza, zakończyłoby się powodzeniem. W tym przypadku wątpliwości mogłyby być pewnie mniejsze, gdyby rzeczywiście mieli współpracować jedynie z osobami z kręgu Szumowin. Obecność obcych poniekąd komplikowała sprawę, tym samym pomniejszając nieco możliwości na powodzenie kradzieży.
- Najlepiej byłoby, gdyby do ratusza włamać się w tym samym czasie. Jeżeli Hoede zorientuje się, że ktoś próbował wcześniej przeszukiwać jego gabinet albo posiadłość, zadba o to, żeby zwiększyć ochronę. Chyba nie jest aż takim kretynem - to było dość oczywiste spostrzeżenie, które Shankaracharya wypowiedział po części do siebie, po części rzucił w przestrzeń po wysłuchaniu informacji na temat przyjęcia organizowanego w letniej rezydencji radnego. Nie dało się ukryć, że termin faktycznie był całkiem dogodny. Choć jednocześnie nie dało się ukryć, że nie dawało im to zbyt wiele czasu na przygotowania. - To nie za wiele czasu, ale widocznie część przygotowań mamy już za sobą.
Pozwolił sobie na zawarcie w kolejnej części wypowiedzi pewnej dozy drwiny. Jednocześnie zerknął na rozłożony na stole plan ratusza, na którym rzeczywiście ich zleceniodawca zaznaczył nawet miejsca, w których należało się spodziewać ochrony. Kolejną kwestią, której najwyraźniej nie dałoby się zanegować był fakt, że najwyraźniej Vinke postanowił się całkiem nieźle przygotować i ułatwić im zadanie na tyle, na ile było to możliwe. Trudno byłoby się nie domyślić, że na zdobyciu bezużytecznej błyskotki, którą można było sprzedać za kilka kruge co najwyżej na straganie, musiało mu wyjątkowo zależeć.
I chociaż spojrzenie Dvivediego mimowolnie podążało za kolejnymi wyborami Shu, gdy ta postanowiła zabawić się w kompletowanie zespołu, wyjątkowo postanowił powstrzymać się w tej kwestii od komentarza. Jeśli oczywiście nie liczyć dość wymownego i pytającego spojrzenia posłanego w kierunku Neity, która przez Shu została określona mianem koleżanki. Jeżeli się znały, jedyną niewiadomą w całym zespole stanowiłaby wymieniona kwiaciarka. Nie najgorzej.
Włamania nie należały wprawdzie do specjalności Sulijczyka, jednak wodząc spojrzeniem po zaprezentowanym im planie ratusza, nie sposób byłoby nie zwrócić uwagi na kilka szczegółów, które mogłyby umożliwić im dostanie się do budynku. Jak choćby fakt, że najwyraźniej nikt nie uznał za stosowne, by rozstawić ochronę na jego tyłach. I - o ile w rzeczywistości prezentowało się to tak samo obiecująco, o czym prawdopodobnie mogliby osobiście przekonać się jeszcze przed włamaniem - spora liczba okien mogłaby umożliwić im wejście do ratusza właśnie tamtą drogą. Przez moment zresztą przeszło mu przez myśl, by dopytać o kilka szczegółów w tym temacie, jednak w chwili, gdy Vinke zdecydował się podejść do Nettie, spojrzenie Sulijczyka mimowolnie przesunęło się na pozostawioną na stole sakwę.
Tylko chwili potrzebował na to, by dojść do wniosku, że jednak nie miał ochoty zadawać żadnych pytań i że nie zależało mu wcale na tym, by w jakikolwiek zwracać uwagę Klausa na to, co działo się przy stole.
Prawdopodobnie znalazłyby się osoby, które mogłyby dojść do wniosku, że sięganie po sakwę ich zleceniodawcy w momencie, gdy w tle wybrzmiewały jego słowa na temat braku rozsądku i wiążących się z tym konsekwencji, było nie najlepszym pomysłem. Dvivedi zrobił to jednak niemal machinalnie, jakby niemożność przejścia obojętnie obok tak beztrosko pozostawionej cudzej własności, zwyczajnie wryła mu się w nawyk na tyle, że wyciąganie ręki po czyjeś rzeczy stało się już nawykiem. Poniekąd chyba faktycznie tak było. Posławszy wcześniej kontrolne spojrzenie w kierunku Klausa, skupił następnie uwagę na pozostawionej beztrosko na stole sakwie, zamierzając przekonać się, czy znajdowało się w niej coś jeszcze interesującego. Prawdopodobnie wcale nie miałby nic przeciwko drobnemu zadatkowi przed zabraniem się do zleconej roboty, choć w zasadzie za równie interesujące mógłby uznać też coś, co dodatkowo podpowiedziałoby cokolwiek na temat tożsamości jakże tajemniczego zleceniodawcy. Lub po prostu drobny szczegół, którym jak dotąd Vinke nie podzielił się z nimi, a który mógłby okazać się znacznie bardziej istotny i przydatny niż przedstawiony im plan ratusza.


zręczność: 60 + 36/2 = 78

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne
Cała ta bajka brzmiała tak pięknie, że musiała się skończyć wizytą we Wrotach Piekieł. Zamknięciem w klatce do końca życia, otrzymaniem dosadnej kary za własną pazerność.
Mierzyli zbyt wysoko, huczny upadek był jedynie kwestią czasu.
A jednak nadal tam stała; zamiast kajać się w myślach za własną lekkomyślność lub po prostu opuścić to spotkanie, układała w głowie plan - nie dotyczył ucieczki ani próby przemówienia im i samej sobie do rozsądku, tylko skoku.
Ostatecznie dała się wciągnąć w to szaleństwo.
- Oczywiście, że jestem miła - prychnęła, marszcząc brwi z oburzeniem. - Przecież nawet nie próbowałam cię okraść - dodała, jakby należał się za to order wzorowego ketterdamczyka. Ponownie kuszona kasztanami, tym razem nie zdołała się oprzeć, nurkując ręką w papierowej torebce. Chwilę później przeniosła wzrok na Vinke, o którym wspomniała Eyrie. Przechyliła lekko głowę, żując kasztana i próbując dojść do tego, co ręce nieskalane pracą mogły znaczyć dla towarzystwa.
- Może ma wyjątkowo kobiece dłonie - dokończyła konspiracyjnym szeptem, nie odrywając wzroku od Klausa. Rozumiała, do czego Eyrie dążyła, chociaż w mniemaniu Sahne stanowiło to jedynie poszlakę, która na niewiele się zdała. To, że dysponował odpowiednimi pieniędzmi, nie oznaczało jeszcze, że nie będzie próbował ich wykiwać na milion różnych sposobów. Albo nawet cztery.
Cztery miliony kruge.
Kwota abstrakcyjna, aczkolwiek po podzieleniu dość rozsądna. Skromny początek całkiem obiecującej przyszłości Szumowin. Krok do przodu. Iskierka nadziei, że era przeciągów w Listewce wreszcie się skończy.
O ile faktycznie zamierzał im zapłacić.
- Reći ću vam kasnije - odpowiedziała Dvivediemu, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Pozostawienie Kaia, Nettie i Petry na pastwę innej grupy kłóciło się z jej sumieniem, ale z Shankiem i Mauritsem sprawa wyglądała podobnie. Eyrie podjęła za nią nieprzyjemną decyzję, z którą prędzej czy później musiałaby się zmierzyć; nie zamierzała więc polemizować.
Podeszła do stolika, rzucając okiem na plany ratusza. Uniosła brwi, zauważywszy rozmieszczenie strażników; część z nich faktycznie znajdowała się w newralgicznych punktach budynku, ale wydawało się ich podejrzanie mało.
- Ktoś oszczędza na ochronie - skwitowała. - A te okna wprost proszą się o włamanie. - Palcem nakreśliła koło nad ciągiem gabinetów. Planowanie na kolanie odrobinę mijało się z celem; mogli jedynie spekulować, bo zapewne nikt z zebranych nie przyglądał się wcześniej budynkowi pod kątem rabunku. Nie wiedzieli, czy i jak okna się otwierały, jakiej wielkości były, ponadto wyłamanie ewentualnego zamka od zewnątrz wymagało znalezienia jakiegoś w miarę stabilnego gruntu, pokroju parapetu albo ozdobnych wypustek, na których dałoby się oprzeć. - Wypadałoby się tam przejść. - Plan ratusza to jedno, ale przed samym skokiem należało wybadać teren. Oczywiście mogła się mylić; może żadne z pytań, które krążyły jej po głownie nie było istotne lub ktoś wpadł na roztropniejszy pomysł jak dostać się do środka. Tak czy siak, w miarę możliwości musieli ograniczyć ilość niewiadomych do nieuniknionego minimum. Potrzebowali również zapasowego planu, w razie gdyby coś poszło nie po ich myśli.
Może nawet kilku zapasowych planów.
Kieliszek kvasu też by się przydał, szczególnie po tym, gdy Sahne dostrzegła poczynania Shanka. Zgromiła Sulijczyka wzrokiem, a że na niewiele się to zdało, niezwłocznie ruszyła w stronę Nettie.
- Darujmy sobie, herr Vinke - powiedziała, zatrzymawszy się koło medykusa. Po części była zdania, że wygłaszanie ukrytych ostrzeżeń nie miało już większego sensu, a z drugiej strony chciała skupić na sobie uwagę mężczyzny. - Dysponuje pan jakimikolwiek dodatkowymi informacjami odnośnie rezydenci? - Położenie gabinetu, ilość służby, czy choćby kondygnacji - wszystko mogło okazać się przydatne. Podczas gdy mieli sporo informacji o ratuszu, to rezydencja radnego pozostawała jedną wielką niewidomą.

Rzut: 6 próg nieosiągnięty nie skomentuję

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
rzut na charyzmę: 63 (w końcu mi się udało coś)

Dłoń Mauritsa ciążyła na ramieniu w sposób, który szybko uświadomił Kaiowi, że być może powinien się zamknąć - z tym jednak było zazwyczaj trudno. Gest był znajomy i dodał trochę pewności w tej niecodziennej sytuacji - Drozdov ufał Mauritsowi i wiedział już, że podejmie się tego, co on uzna za słuszne. Na swoją ocenę nie mógł liczyć.
Utrzymywanie kontaktu wzrokowego z Vinke było coraz trudniejsze, ten bowiem zdawał się wpatrywać coraz głębiej. Musiał być ciałobójcą, Kai nie miał już co do tego wątpliwości po tym co stało się obcej dziewczynie, a to natomiast sprawiało, iż stawał się wyjątkowo nieprzyjemnym wrogiem. Miał wrażenie, że samym tym uważnym spojrzeniem Klaus spowalnia mu właśnie bicie serca. Strach przez nim był strachem, z którym niełatwo sobie poradzić - broń miała przecież niewielkie szanse w tej walce. Ponadto sama postać jawiła się jakąś ciężką tajemnicą. W Ketterdamie grisza był cennym towarem i  nie znajdywał się ot tak w magazynach, nie bywał zwykłym obywatelem. Na pewno nie ktoś tak przydatny jak ciałobójca.
- Och nie, Herr Vinke, ja tylko teoretyzuje! Nigdy bym przecież... - przerwał, czując, że ten jeden raz trudno było mu powstrzymać śmiech. Zamiast tego uśmiechnął się promiennie i słodko, jakby stanowić miało to dowód jego niewinności. W rzeczy samej - w dupie miał kły lamparta czy pazury wilka, czy cokolwiek się ich nowemu przyjacielowi marzyło. Jeżeli byli bezpieczni, a Klaus płacił wystarczająco dużo, Kai mógł mu te kości rekina zapakować w zloty papier i postawić postawić pod choinką razem z talerzem ciastek i całusem w czółko. Powstrzymał się nawet przez komentarzem na temat schwytania zbirów z Baryłki - z odpowiednim szczęściem można byłoby stadwachcie wmówić, że "robota" to sadzenie ziemniaków na dachu Słodkiej Rafy.
Słowa Mauritsa wybrzmiały w jego głowie spokojem i zdecydowaniem, a ten przyniósł za sobą ulgę. Wszystko zdawało się być w normie, plan brzmiał rozsądnie i Kai już miał się odezwać, gdyby nie Eyrie. O mało co nie rzucił w jej kierunku jakimś kamieniem z podłogi, zamiast jednak patrzeć na nią, Kai obrócił się do Mauritsa i na moment wbił w niego nieco spanikowane, może trochę oburzone spojrzenie spod ściągniętych brwi. Nie podobało mu się oddzielanie go od niego, Neity i Shanka przy takiej robocie. Przywykł przecież do pracy z nimi, szczególnie przy okradaniu i szczególnie przy włamaniach. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, nie chciał zostawać sam. Nettie była jego ulubionym medykusem i choć Kai szczerze za nią przepadał, jej obecność nieszczególnie mogłaby dodać otuchy. Kenny wydawał się natomiast nieco wycofany, Kai kojarzył go jako chłopaka, który wymiotował przy Klubie Wron (poza tym, przez braterstwo krwi, nie mógł pozwolić mu umrzeć), Petry nie liczył, nie uważał by powinna brać w tym przedsięwzięciu udział. Głównie dlatego, ze przespała większość pertraktacji, ale też dlatego, że nie przywykłą do takich akcji i Kai nie chciał patrzeć jak trafia razem z nim do Wrót Piekieł. Z tego wszystkiego jednak największą niepewność stanowiła nieznana Nowoziemka. Drozdov wiedział, że nie grają w klasy i oczywistym było to, ze ktoś sprawny, spoza grupy, przy tak dużej nagrodzie, mógłby spokojnie po zdobyciu skarbu podciąć mu gardło albo wyrzucić przez okno - ot tak, mała Szumowina się poślizgnęła, mniej ludzi do podziału.
- Mogę się włamać do domu Hoede - odezwał się nagle, nie unosząc nawet wzroku. - Przyjaźniłem się kiedyś z jego synem, widziałem parter rezydencji od środka - wiedział, ze głos zachwiał się lekko na wspomnienie o Julianie, więc Kai odchrząknął głośno. Nie było to wiele, ale skoro jako nastolatek zdołał dostać się do posiadłości, to być może i teraz nie zawali tak zupełnie. Nie był jednak pewien na ile faktycznie coś pamięta - zazwyczaj pamięć miał całkiem niezłą, ale tamte wydarzenia spychał latami gdzieś głęboko.
Cztery miliony kruge brzmiały wyśmienicie, szczególnie dla ludzi, którzy chowali się w biedzie Ketterdamu, na wsiach, wśród złodziei i pracowników fabryk, ale Drozdov dorastał w pieniądzach. Nie były to być może wielkie miliony, ktoś mógłby powiedzieć, ze majątek ojca był kradziony (czyż nie wszystkie są?), a poza tym zniknął wraz z koniecznością spłacenia długów, ale fakt ten wystarczał, by Kai wiedział, iż mogą dostać jeszcze trochę. Vinke zależało i najwidoczniej było go stać.
- Jestem pod wrażeniem planu, herr Vinke - powiedział w końcu, posyłając mężczyźnie kolejny uśmiech. - Zwykłemu mieszkańcowi Ketterdamu na pewno niełatwo było zdobyć palny ratusza i potrzebne informacje...Zapewne jest Pan bardzo inteligentny - przebiegły? - albo naprawdę niezwykle Panu zależy. Jak sam Pan twierdzi, pazury są coś warte tylko w rękach odpowiedniego człowieka i ja nie wątpię, iż jest Pan nim właśnie, ale proszę się postawić w naszej sytuacji: ryzykujemy, bądź co bądź, życia dla Pana skarbu. Wrota Piekieł dla sporej części z nas będą wyrokiem, a dla drugiej wieloletnią torturą - przerwał na moment, na twarz wstąpił grymas szczerego zmartwienia. - Z całym szacunkiem, Herr Vinke, Cztery miliony to świetna cena - szczególnie za wygłodniałe pieski - ale na pewno jest Pan w stanie zrozumieć moje wątpliwości...Są warte, no nie wiem, może dodatkowy milion? - Kolejny uśmiech. Kai wiedział, ze nie może liczyć na taki skok, ale w tego typu utargach należało mierzyć wysoko. Nawet kilka tysięcy byłoby przyjemnym dodatkiem w tych okolicznościach. - Poza tym, wciąż obawiam się, ze może być coś o czym nie chce nam Pan powiedzieć. Skąd wiemy, że możemy Panu ufać w kwestii zapłaty?

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Rzut kością 49

Nie mogła powiedzieć, że było to miłe uczucie gdy tak leżała na ziemi i ciężko łapała oddech. Ale przynajmniej gospodarz odpowiedział na jej pytanie A i też warto wspomnieć o tym, że gdyby ktoś całkiem przypadkiem chciał ich złapać w tym magazynie to dawno by to już uczynił dlatego też z tymi słowami nie miała co się kłócić tak naprawdę.
Gdy nieznana jej dziewczyna do niej podeszła i położyła dłoń na czole przez chwilę zmarszczyła brwi. Spojrzała na nią, a potem wymownie na Klausa. - Nic mi nie będzie, to tylko chwilowe - odrzekła na spokojnie czując, że zimno ciągnące od ziemi pomaga jej się nie tylko uspokoić, ale i uporządkować myśli. Nie mogła powiedzieć na głos kim jest ich pracodawca, a przynajmniej ona W TEJ chwili nie zamierzała tego robić. Może zrobi to kiedy indziej w bardziej dogodnej sytuacji.
Niby pazury jak pazury, lecz rzecz kolekcjonerska, a więc i kupca wtedy nie łatwo znaleźć, interesujące, uniosła brwi ku górze, a następnie powoli usiadła na ziemi podpierając się jedną ręką na ziemi, dopiero gdy upewniła się, że nie kręci jej się w głowie dopiero wtedy stanęła na ziemi, choć osłabiona, nie zamierzała dać mu tej satysfakcji, że ją osłabił przed innymi. A, że znała już jego tajemnice, że jest ciałobójcą, to ona tym bardziej nie zamierza wyjawiać swej tajemnicy, gdyż to dla niej po prostu zbyt niebezpieczne, wiedziała jak droga może to być informacja zwłaszcza, że nikogo tutaj nie znała. A więc gęba na kłódkę. Podziękowała dziewczynie skinieniem głowy za pomoc.
I choć nie podobała jej się cała ta sytuacja to nie mogła ukryć, że całą ta kwota brzmiała mocno zachęcająco. Podeszła do planów Ratuszu pewnie jako ostatnia i w milczeniu przyglądała im się, nie nadawała się na rabunek, bo nigdy tego nie robiła. Choć pewnie jakaś robota na zewnątrz by się dla niej znalazła. Jej mózg nie zarejestrował nawet tego, że ktoś już tworzy z nią drużynę. Szukała w głowie jakiegoś pytania sensownego, którego mogłaby mu zadać, ale w tej chwili nie mogła żadnego znaleźć, bo czuła, że zmęczenie z nią wygrywa. Aczkolwiek jest to tylko chwilowe, gdy będzie miała chwile dla siebie będzie mogła to wszystko naprawić.

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Spostrzegawczość: 40 + 3/2 (xD) = 42 rzut nieudany

Skupienie się Selene nie przyniosło tak dużego rezultatu jak kobieta by chciała, niemniej przypomniała sobie przynajmniej tyle, że dla Biały Lampart cieszył się olbrzymim szacunkiem pośród starych plemion jej ojczyzny. Wiedziała, że to nie wszystko, że jest jeszcze więcej informacji, nie mogła jednak w obecnej sytuacji całkowicie odpłynąc i skupić się na przypominaniu sobie historii jakie usłyszała zapewne ponad dekadę temu. Najwyżej kiedy wróci do własnego mieszkania, postara się przeszukać księgi by znaleźć brakujące fragmenty informacji. Teraz musiała skupić się na tym co dzieje się tu i teraz.
Miała spore wątpliwości czy Vinke jest jak sam mówi 'zwykłym mieszkańcem Ketterdamu'. Szczególnie, że Nettie zwróciła jej uwagę na coś czego nie mogła by samej zauważyć, czyli akcent Vinke. Choć szepnęła tylko jedno słówko, szedł za tym cały ciąg, jak to, że Vinke nie może być stąd, a co więcej nie jest tym za kogo się podaje. W czym jeszcze mógł ich oszukać? Podejrzliwość Selene wobec mężczyzny wzrosła, a co za tym idzie ostrożność. W głowie zakiełkowała myśl, że omdlenia to mógł być pokaz siły ze strony mężczyzny, a nie przypadek.
Podeszła i spojrzała uważnie na plan Ratusza. Trzeba jednak przyznać, że im więcej mężczyzna mówił tym więcej się jej nie podobało. Na przykład to, że sami będą dzielić się pieniędzmi. Czy Szumowiny nie zechcą wykiwać ludzi z nimi nie związanych? Na razie jednak schowała tą myśl. Miała nadzieję, że albo pokaże swoje umiejętności na tyle, że nikt nie będzie myślał o tym, żeby ją wykiwać, albo, że Nettie wpłynie na gang by jednak zachowali się rozsądnie. Selene starała się zachować dotychczas neutralność i ostanie czego potrzebowała to konflikt z wieloma członkami jednego gangu. Wiedziała też, że prędzej czy później będą musieli się podzielić na dwie grupy. Postanowiła jednak zadać kolejne pytania, które chodziły jej po głowie. Trzeba było przyznać, że chłopak który przemówił tuż przed nią miał sporo racji. Byłą też ciekawa co wyjdzie z targowania się o kolejny milion.
-Również chętnie dołączyłabym do grupy wizutującej posiadłość pana Hoede. A skoro mowa już o posiadłosci, czy są dostępne plany również jej? Skąd możemy wiedzieć czy informacje o tym gdzie będzie służba na przykład są wiarygodne? Może stała się rzecz tak niewiarygodna, jak to, ze ktoś chciał i pana zwieść tymi informacjami panie...Vinke. wypowiedziała ze szczególnym akcetem jego nazwisko. A raczej nazwisko, które podał.

Maurits Kolstee
• szumowiny •
Maurits Kolstee
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : egzekutor szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t178-maurits-kolstee
charyzma na II poziomie, rzut: 95

Cztery miliony.
Nawet po podziale zostawało całkiem sporo, choć nie na tyle, by nie przyszło mu do głowy sięgnąć po więcej. Chciwość napędzała to miasto i prawdopodobnie była ostatnim, co trzymało go od pewnego czasu przy życiu i tak absurdalnie pozbawionym sensu, jak to uświadomił nie tak przecież dawno na samym środku Wschodniej Klepki.
Drobne dramaty; Petra na podłodze, kwiaciarka na podłodze, w zasadzie sam zaczął się zastanawiać, czy i on nie powinien się położyć, skoro już urządzają sobie zbiorowe leżakowanie...
Vinke w końcu zaczął mówić jak człowiek. Kolstee nie zamierzał wnikać w to, czym są te pazury, jednak biorąc pod uwagę to, co spotkało dwie z kobiet znajdujących się w magazynie mógł dywagować, czy nie mieli przypadkiem do czynienia z mistrzem Małej Nauki. Ci z kolei mieli swoje tajemnice, których odkrywanie średnio mu się uśmiechało. Nie obchodziło go co robiły te pazury, choćby były jakiś mitycznym artefaktem - tak długo, dopóki Klas wypłaci im te nieszczęsne pieniądze, mogły nawet czynić nieśmiertelnym.
Słyszał o bankiecie; kto nie słyszał? Szeptano o tym na Pokrywce i w każdym kasynie, ba! Nawet w dzielnicy biedoty, choć zdawałoby się, że ludzie nie mający co do garnka włożyć raczej nie będą się przejmować takim cyrkiem. Być może każdy potrzebował odskoczni; niemal pożałował, że nie poświęcił więcej uwagi plotkom. A nuż okazałoby się, że usłyszałby coś przydatnego?
Mieli tydzień. To zarówno dużo i jak mało, zależy jak na to spojrzeć. Ilość biorących zlecenie była na tyle duża, że każdy kolejny dzień dzielący ich od zadania zwiększał prawdopodobieństwo, że sprawa wypłynie na jaw.
Hoede by im nie odpuścił.
Niemal oczywistym było, że oba skoki muszą odbyć się jednocześnie. Drugiej takiej szansy jak bankiet nie będą mieli; okoliczności zdawały się im sprzyjać. Albo to Vinke sam je stworzył.
Podszedł bliżej, by przyjrzeć się planowi ratusza. Od razu zwrócił uwagę na okna; pytanie, ile ochrony przemierzało ogród, na który wychodziły. Neity zwerbalizowała to, o czym sam pomyślał. Podniósł na nią wzrok, po czym przeniósł go na Eyrie, uśmiechając się do niej szelmowsko. Właściwie był już gotów się odezwać, że z miłą chęcią sforsuje ten nieszczęsny ratusz; Drozdov odrobinę pokrzyżował mu plany.
Omal nie pokręcił głową na jego słowa; najpierw targowanie a potem mówienie o braku zaufania.
Ghezenie.
Żyjemy z ryzyka, ale będzie się nam ryzykowało łatwiej z jakimkolwiek gwarantem. Myślę, że właśnie to kolega miał na myśli — uzupełnił słowa Kaia. — Proponowałbym milion zaliczki. Po podziale to za mało, żebyśmy z tym uciekli nie wykonując zadania, więc to rozsądna kwota — rzucił, błękit spojrzenia wbijając w Klausa. Miał coś dziwnego w twarzy; jakby nie należała do niego. A może wydawało mu się przez panujący we wnętrzu półmrok.
Towarzyszyło mu niemiłe wrażenie, że Vinke wie coś, o czym oni nie wiedzą i nie zamierza się z nimi dzielić tą wiedzą.
A po wykonaniu roboty kolejne cztery. Sam pan wie, że już włamywanie się do jednego z tych miejsc byłoby problematyczne, a co dopiero do dwóch, nie wspominając o tym, że do szturmu rezydencji Hoede musimy się wpierw przygotować. Pięć milionów byłoby uczciwą zapłatą, zwłaszcza, że musimy je potem podzielić. Możliwe też, że jeśli skok się powiedzie, ktoś będzie musiał stąd wyjechać jeśli Hoede zacznie węszyć. Ketterdam to wbrew pozorom małe i duszne miasto. Pół miliona raczej pozwoli na anonimową ucieczkę — zasugerował, balansując na granicy pomiędzy uprzejmością a nonszalancją, starając się powściągnąć myśl o tym, że jeżeli wszystko by się powiodło, miałby pieprzone pół miliona kruge w kieszeni.
Wystarczająco, by opuścić cholerny Ketterdam.
Tylko kogo chciał oszukać?
Nigdy stąd nie wyjedzie.
Byłem na Geldstraat i widziałem tę nieszczęsną rezydencję przynajmniej z zewnątrz. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebym mimochodem udał się tam znów — zaproponował. — Hoede ma do dyspozycji sporo strażników stadwachty, z pewnością nie przerzuci wszystkich do letniej rezydencji, trzeba się więc przygotować na problemy. Potrzebujemy kogoś, kto potrafi sobie dobrze radzić bez broni palnej. Jeden strzał i po nas, mamy stadwachtę na głowie. Poza tym Hoede na pewno trzyma tam jakieś psy obronne — nie było to miejsce na snucie planów; ogólny zarys musiał jednak powstać, jeżeli zamierzali się do tego jakoś przygotować. O ile za Szumowiny w taki czy inny sposób mógł poręczyć, tak za resztę - niekoniecznie. Niewiedza bywała z kolei zatrważająco droga.
Będzie pan na bankiecie, herr Vinke? — Zapytał niespodziewanie.

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395
Choć na podstawie własnych doświadczeń uznawała, że zbyt wiele pieniędzy przynosi więcej problemów, niżeli pożytku, to nawet Nettie zainteresowały słowa o czterech milionach kruge. Zapał ostudziły jednak słowa Vinke o podziale pieniędzy według ich własnego uznania. Prawdziwy konflikt mógł się rozpętać z tego powodu, jeżeli faktycznie ukradną pazury i otrzymają zapłatę. Kto wie, może zginie podczas całej tej roboty i zaoszczędzi sobie udziału w całej możliwej aferze z podziałem. Z drugiej strony chętnie zobaczyłaby na żywo cztery miliony kruge... 
Nie zamierzała nawet powstrzymywać kwiaciarki, gdy ta najwyraźniej uznała, że zdoła utrzymać się na nogach. Albo faktycznie tak było, albo nabije sobie guza. Dziewczyna wyglądała na zdeterminowaną, więc Nettie zapewne by jej do niczego nie przekonała. Odpowiedziała dziewczynie szybkim uniesieniem kącika ust, choć tak naprawdę nie było za co dziękować, jako że nie była w stanie wcale pomóc. 
Jij verdomde idioot 
Przeklinała sama siebie w myślach gdy Vinke zaczął kierować kroki w jej stronę. Ostatnie czego chciała to zmniejszać dystans pomiędzy sobą a ravkańskim ciałobójcą. Brawo. Wstała na ze swojej kucającej pozycji, prostując się nieco sztywno z napięcia. Może i nadal nie dorównywała mu wzrostem, ale przynajmniej nie musiała zadzierać głowy jak małe dziecko spoglądające na dorosłych. Nie miała wątpliwości, że cała przewaga znajdowała się po stronie Vinke i wolała nie przekonywać się, co się stanie, gdy jego cierpliwość się wyczerpie. – Oczywiście, że nie. Czas to pieniądz. – Wzruszyła lekko ramionami, po częściej nie tylko w ekspresji, ale by trochę rozluźnić w nich napięcie. Z resztą dodatkowe wyjaśnienie przedłużyłoby jedynie całą tą szopkę, a Nettie jednak nie kwapiła się do pozostawania w towarzystwie Vinke dłużej niżeli było to konieczne. Pokręciła jedynie głową na kolejne słowa postanawiając ugryźć się w język, aby przypadkiem nie palnąć czegoś głupiego. Skoro planowali podział na pięcioosobowe grupy, to może wypadałoby cała dziesiątka była w stanie wziąć udział w tej robocie, ale co ona tam wiedziała. 
Potem koło niej pojawiła się Neity z własnym pytaniem do Vinke, urywając jego rozmowę z Kortier. Całe szczęście. Przysłuchiwała się jak do głosu dochodzą kolejne osoby. Była dobra w lecznictwie, niezła w niezauważalnym przedostawaniu się z jednego miejsca do drugiego, ale całkowicie beznadziejna w rzeczach takich jak walka, a siły miała tyle, co kot napłakał. Dlatego dzielenie się na grupy i próby wyłudzenia od Vinke dodatkowych pieniędzy, zostawiła osobom, które się na tym znały. Sama za to korzystając z okazji podeszła do stołu, aby rzucić okiem na plan ratusza oraz rysunek pazurów. Liczba strażników faktycznie nie była najliczniejsza, w sumie, gdyby się uprzeć, Vinke ze swoimi zdolnościami ciałobójcy, mógłby sam spróbować się tam dostać. Jednak posiadanie wystraczającej ilości pieniędzy oraz grupy piesków z Baryłki, pozwalało na niepodejmowanie niepotrzebnego ryzyka. Odsunęła się od stołu, odchodząc na bok, zanim zabrała głos. - Jeżeli faktycznie uda się zdobyć te pazury i przeżyć, to mamy po prostu czekać na nowe zwitki papieru? Czy zostawić Panu gdzieś wiadomość? - Zapytała unosząc złożoną karteczkę z treścią, która ich tu wszystkich sprowadziła. Szczerze to średnio jej się uśmiechało po raz kolejny spotykać się na zasadach Vinke, ale raczej nie mieli większego wyboru. 

Rzut: 10 xdd

Sponsored content

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach