Mniejsza sala spotkań - Page 2 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
First topic message reminder :

lokacja

Mniejsza sala spotkań

Skryta w najniższych kondygnacjach ratusza, jest niemal całkowicie niedostępna nawet dla szeregowych pracowników, bo mało kto zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Prowadzą do niej kręte korytarze i niezliczone schody. I tutaj dotarły ślady luksusu w postaci kominka, w którym trzaska ogień i kryształowego żyrandola, choć sam wystrój jest jak na możliwości Ketterdamu stosunkowo surowy. Pomieszczenie jest dość ciasne i sprawia wrażenie dusznego, na pewno jednak kameralne. Służy do poufnych obrad, które wymagają wysokiego stopnia bezpieczeństwa.


Zoria Rozanova
• uzdrowiciel •
Zoria Rozanova
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : uzdrowicielka w Ambasadzie Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t348-zoria-rozanova
Rzut na spostrzegawczość: 81/2=40,5+40=80,5 > 65


Niespodzianka. Fjerdański książę najwyraźniej jej uwierzył. Mimo że była griszą, czyli kimś, kto… cóż, nie dało się ukryć, że na dalekiej północy, adepci Małej Nauki nie byli darzeni estymą. A wręcz przeciwnie. A jednak – jakimś sposobem wziął jej słowa za dobrą monetę.
Usiadła z powrotem na swym miejscu, maskując odczuwaną ulgę. Jej wtręt nie wywołał wielkiej awantury, czego się najbardziej obawiała. Splotła dłonie, opierając je o podołek, wracając do bycia „niewidzialną” – ot, stanowiła jedynie tło.
Tło z uszami.
Nie przeszkadzało jej to jednak ponownie rzucić spojrzenie na towarzysza bliskiego jej sercu; krótkie, przelotne. Wszak wciąż pamiętała, gdzie się znajdowali, nawet jeśli pragnęłaby być daleko, daleko stąd. W o wiele bardziej ustronnym miejscu, gdzie nie trzeba było zważać na każde słowo, każdy gest, żeby przypadkiem kogoś nie urazić.
Rosnąca Fałda. Skrzydlate potwory nad miastem. Wszystko to, co było omawiane przy stole, mimo wszystko stanowiło pewien powód do niepokoju. Zwłaszcza te potwory – one znajdowały się najbliżej.
Ech, to wszystko raczej nie było jednak na uzdrowicielską głowę.
Nie dało się nie zauważyć buchnięcia ognia – stanowiło to pewien alarm. Piekielnik w tym pomieszczeniu znajdował się co najmniej jeden, a przynajmniej o tym jednym wiedziała.
Nie spojrzała ponownie na Vasilija, przynajmniej nie wprost – zerknęła na niego kątem oka, i delikatnie dotknęła jego ręki w uspokajającym w założeniu geście.
Nie ma co się tak burzyć. Nie warto. Po prostu… nie warto.
Nie trwało to długo, parę sekund najwyżej; dłonie kobiety ponownie zostały splecione. W samą porę chyba, bowiem – jak się okazywało – najwyraźniej nie była jedynie nic nieznaczącym tłem.
Pochwyciła spojrzenie radnego Yesugena, odwzajemniając je równie uważnie i… zarazem obojętnie. A przynajmniej tak to miało wyglądać.

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822
Czas wyznaczał szum trzaskającego ognia, chociaż Ezra nie był do końca pewien, czy słyszy go tylko we własnej krwi, czy też gdzieś w oddali, w otoczeniu sali wypełnionej zgromadzonymi sylwetkami. Może płomień skakał z osoby na osoby, jak z knotów świecy, rozpalając napięte struny emocji tylko po to, by przenieść swój żar dalej. Blask odbijał się nawet wyraźniej w skutych lodem oczach księcia Rasmusa i jego przybocznych. Na jedną krótką chwilę, w jego głowie zakołysała się myśl - czy, gdyby los nie postanowił zakpić z fjerdańskich tradycji, naznaczając go mocą, też znajdowałby się w tej sali, jako druskelle?
Napięcie, które zaciskało na nim swoje okowy, słusznie - ciągnęło go ku uwolnieniu. I gdyby kierował się czysto egoistycznymi pobudkami, bez wahania pognałby za struną emocji i ogniem, które chciało roztopić lodowe szpony przeszłości. Tej samej, która zaglądała mu dziś w oczy z pogardą. Ale - jego obecność na spotkaniu nie sprowadzała się do prywatnych konfrontacji. Był odpowiedzialny. To dyscyplina rozwinęła w nim umiejętności, które posiadał aktualnie, także w dziedzinie griszackich mocy. Nie miał prawa zaprzepaszczać tego, co budował tyle lat. Nie miał prawa, nawet jeśli kusiło i wołało, przypominając też jedno z fjerdańskich powiedzeń. Woda słucha i rozumie, lód nie wybacza. Nawet jeśli miał być zdrajcą - wciąż należał do Fjerdy.
Ogień, który buchnął w kominku, był jednym z sygnałów, które wróciły jego uwagę poza twarz zbyt znajomego druskelle. Odetchnął cicho, przez zęby, hamując świst. Źrenice na moment zatopiły się w płomieniu, szukając ukojenia tam tylko początkowo - tym razem go nie dawało. Nie, gdy pytające spojrzenie Groenevedta zatrzymało się na jego twarzy. Czuł i kolejne, bardziej badawcze, chociaż równie milczące, należące do nieznajomego, którego nie umiał zidentyfikować.  Głośniejsze wydawały się i prowadzone rozmowy - nie dlatego, że krzyczeli. On - zaczynał znowu słyszeć. I słuchać. Mimowolnie też musiał przyznać, że zainteresowanie Fjerdy wspomnianymi morderstwami - było samo z siebie niezwykłe. Nie wierzył w przypadek. Nienawiść do Ravki , to jedno. Szukanie pretekstów, to drugie. Musiało być coś w temacie więcej, coś, czego ze słów wychwycić nie mógł. Nie, kiedy myśli goniły wciąż do wspomnień, przeplatając obrazy z tymi teraźniejszymi.
Okazją, która miała mu zapewnić odpowiedzi na krążące w głowie pytania i jednocześnie chwycić w karby rozgorzałe emocje, nadążyła się sama. Jeszcze zanim wzrok wtargnął na dokumenty, które trafiły w ręce jego przełożonego, potwierdził - wciąż milcząco - krótkim, sztywnym gestem głowy, że wszystko było w porządku. Musiało być. I dopiero wtedy, stojąc za radnym, pozwolił sobie na bardziej bezpośredni wgląd w przeglądane pergaminy. Raport wydawał się być szczegółowy. Pierwsze pytanie, jakie mu się nasuwało - w jaki sposób dotarli do podobnych informacji? Co właściwie chcieli osiągnąć?
Nie miał prawa głosu, chociaż zmarszczył brwi w chwilowej konsternacji, skupiając się na słowach obrazujących oglądane zdjęcia. Podniósł wzrok znad kartek, gdy jego kontraktor odezwał się na spotkaniu po raz pierwszy, ze słusznym pytaniem. Średnio podobała mu się odpowiedź. Miał jednak świadomość coraz wyraźniej, w jakim kierunku ciągnął finał tej "dyplomatycznej" dysputy. Musiał zapamiętać, że jej kontynuacja i konsekwencje, z dużym prawdopodobieństwem objawią bardzo niedługo.
Wyprostował się, wracając do pierwotnej pozycji, spoglądając bardziej przed siebie, starając się - tym razem uparcie - nie patrzeć w stronę zebranych przy honorowym miejscu, jasnowłosych wojowników. Wolał odnaleźć obecność Tai, która zniknęła mu z oczu, gdzieś za drzwiami, gdy służby wróciły z bronią dla obecnych. Kilka kolejnych powodów, by mieć się na baczności. A jeśli druskelle rzeczywiście mieli zostać w mieście, jego obecność stać się miała mniej anonimowa, jak do tej pory. Lód przecież nie wybaczał. Tylko - zadziałać to mogło i w jego wypadku. Swojej krwi wyprzeć się nie mógł. I nie chciał.

Rzut na spostrzegawczość i odwrócenie (swojej) uwagi: 55 + 51/2 = 81

Vasili Radhakrishnan
• piekielnik •
Vasili Radhakrishnan
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ochroniarz ambasadora ravki
https://kerch.forumpolish.com/t320-vasili-radhakrishnan#911
rzut na użycie griszackiej mocy w celu uspokojenia płomieni w palenisku:  76, 96, 32, 73, 61, 93, 64, 41, 17, 71, 4, 47, 5, 98 + 2 aktywne modyfikatory - powodzenie

Z zamyślenia i przepływającej bokiem, podświadomej, mimo że ciągle narastającej fali gniewu, wyrwała cię Zoria, a konkretniej dotyk jej delikatnej dłoni, który był ostatnim, czego się spodziewałeś w tym momencie, w tym miejscu; nie tylko z powodu, że w godzinach pracy takie zachowanie po prostu wam nie przystoi, ale głównie dlatego, że.. nie pamiętasz, kiedy ostatnio spotkał cię podobny gest z jej strony - dawno, mając na myśli że jeszcze po drugiej stronie Fałdy, za bezpiecznymi murami Małego Pałacu, zanim wojna wezwała was na służbę w imieniu Ravki. Odkąd po latach, przypadkowo wpadliście na siebie w Ketterdamie, waszych relacji nie można by nazwać prostymi. W zasadzie sam nie widziałeś, czego tak właściwie chcesz, w jaką stronę chciałbyś poprowadzić tę znajomość - nie zdziwiłbyś się również, gdyby Zoria wyznała, że też stąpa po omacku; w końcu minęło tyle czasu, zanim los postanowił skrzyżować wasze drogi raz jeszcze. Zabawne, że przed paroma laty, ponowne spotkanie było szczytem twoich marzeń.

Dostrzegłeś nagle wysokie płomienie, skaczące w palenisku - były zdecydowanie zbyt duże, aby ktokolwiek uznał je za przytulne i ciepłe, mające na celu ogrzać, a nie puścić z dymem całe pomieszczenie oraz osoby w nim przebywające. Mężczyzna stojący po drugiej stronie stołu dalej wydawał się dziwnie znajomy. Teraz wiedziałeś już czemu - być może faktycznie widzieliście się wcześniej, tego nie mogłeś być pewny, ale dziwne złudzenie, że jest ci znajomy, zawdzięczałeś tej samej więzi, która łączyła was obu z tym żywiołem.
Dyskretnym ruchem rąk uspokoiłeś ogień, jednocześnie uspokająjąc siebie, co jak zwykle - wiązało się jedno z drugim.

Leif Blomstedt
• wolny strzelec •
Leif Blomstedt
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : asystent ambasadora, ambasada Fjerdy
https://kerch.forumpolish.com/t220-leif-blomstedt#326
rzut:

Niestety, podczas rozdzielania poszczególnych stronic raportu między radnych, Leifowi nie udało się zorientować, co tak na dobrą sprawę autor raportu nakreślił na mapie przecinających się tu i ówdzie ulic i kanałów Ketterdamu. Szlag by to, przeklął w myślach, jednak w gruncie rzeczy mógł winić za to tylko siebie i ewentualnie fakt, że dostęp do raportu otrzymał zaledwie kilkanaście minut przed dotarciem do ratusza. Przedstawiciele rodów kupieckich zapewne będą chcieli zapoznać się z dokumentami we własnym czasie, więc raczej możliwość przejrzenia raportu w zaciszu ambasady Fjerdy nie wchodziła w najbliższym czasie w grę. Nie chcąc przyciągać do siebie niechcianej uwagi, mężczyzna ruszył dalej, aż koniec końców wrócił na swoje miejsce i dalej przysłuchiwał się toczącej się w sali dyskusji.
Sam pomysł, że w mieście mogła funkcjonować grupa, na której działaniach zyskuje Ravka, chociaż na pierwszy rzut oka wydawał się dosyć wiarygodny, nie przekonywał zbytnio Leifa, chociaż i tak łatwiej było mu uwierzyć w tę koncepcję, niż w wyjaśnienie Rasmusa. Testowanie technologii, zwłaszcza w samym sercu Kerchu, mijało się z celem. Wprawdzie sądząc po tym, jak prezentował dane świadków książę, wynikało, że obiekt unosił się dosyć wysoko to i tak było to niepotrzebne narażanie potencjalnego projektu. Zbyt duża ilość potencjalnych świadków i szpiegów najróżniejszych nacji, którzy pałętali się po całej metropolii. Mimo to... skoro nie był to odosobniony przypadek, to należało założyć, że coś faktycznie pojawiło się co jakiś czas nad miastem. Być może był to wynik wieloletniej służby, jako Druskelle, jednak myśli Leifa od razu powędrowały do grupy griszów, którzy specjalizowali się w kontroli powietrza czy wiatru. Wprawdzie w ciągu tak wielu lat, nie spotkał się z takim zastosowaniem ich zdolności, jednak nie można było wykluczyć, że Ravce udało się jakoś wpłynąć na moce szkwalników.
Słysząc odpowiedź Hoede odnośnie sprzedaży domniemanej technologii, z trudem powstrzymał lekki uśmiech, jaki chciał wpełznąć na jego twarz. Tym krajem, tym miastem, rządził pieniądz, więc akurat w tej kwestii byłby w stanie uwierzyć radnemu.
Jeśli mogę, herr Hoede — wtrącił się Leif, włączając się do dyskusji w momencie, gdy akurat zapadła cisza. — W imieniu ambasady Fjerdy, jak i ambasadora Haugena chciałbym zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby ta przysługa w formie udzielonych nam udogodnień nie poszła na marne. Będziemy w pełnej rozciągłości wspierać wszelkie działania mające na celu szybkie, a przy tym skrupulatne wyjaśnienie całej sprawy.
W sumie nie musiał się wypowiadać. Po części rozumiało się to samo przez się, że reprezentanci Fjerdy będą w mniejszym lub większym stopniu zaangażowani w tę sprawę. Szczerze mówiąc, Blomstedt podejrzewał, że w najlepszym razie ich rola zostanie sprowadzona do przekazywaniu najważniejszych ustaleń straży czy wywiadu. Nie zdziwiłby się, jednak gdyby zaczęły się pojawiać naciski, aby pracownicy rozpuścili swoje wici i spróbowali dowiedzieć się o poszczególnych aspektach nieco więcej, aby wesprzeć śledczych dodatkowymi informacjami. Mimo wszystko wolał zapewnić zebranych tu możnych, że ambasadzie zależy na zakończeniu sprawy w pomyślny sposób, nie narażając przy tym stosunków dyplomatycznych na linii Fjerda-Kerch.Drobne zapewnienie o współpracy i chęci zakończenia śledztwa powinno przynajmniej na krótką chwilę ugłaskać Radę Kupiecką.
Musiał zwracać uwagę na takie szczegóły. Trudno było przewidzieć, jak długo Rasmus pozostanie w mieście, a sądząc po jego temperamencie, można było stwierdzić, że jego wizyta na długo pozostanie w pamięci rady. Jeśli oświadczenia ze strony ambasady miały sprawić, że to spotkanie skończy się na pozytywnym akcentem, to nie miał nic przeciwko wyduszania z siebie oczywistych stwierdzeń.

Alya Maksimov
• ciałobójca •
Alya Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochrona Ambasadora Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t198-alya-maksimov#279
Słysząc "niech to szlag" Alexeia ie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Dobrze wiedziała o co mu chodzi, jednak sama nie zamierzała zareagować.
- Powodzenia - odszepnęła tylko w jego stronę, kiedy postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nie krytykowała go w żaden sposób. Wręcz przeciwnie, podziwiała jego zaangażowanie. Sama w tym czasie skupiła się na gościach z Fjerdy, gdyby któryś z nich planował coś dziwnego odwalić. Przecież nigdy nie wiadomo, a teraz jej brat znalazł się dużo bliżej wroga niż by sobie tego życzyła. W walce, zwłaszcza w tak małym pomieszczeniu, każdy centymetr mógł mieć znacznie. Zwłaszcza, że tamci odzyskali swoją broń. N i e s t e t y.
No i kurwa. 1, 2, 3 sekundy później ktoś ją po prostu polał. I to nie byle gównem, ale śmeirdzącym trunkiem, który capił jak stąd do Betlejem. Alya puściła wiązankę przekleństw po ravkańsku pod nosem. Nie chciała specjalnie zakłócać spotkania. Posłała osobnikowi, który ją oblał mordercze spojrzenie i musiała nieźle się pohamować, żeby nie powalić go na ziemię. Wystarczyłoby jedno zaciśnięcie dłoni w pięść, a ten ległby jak długi na podłodze. Chociaż wyobrażała to sobie oczami wyobraźni nie zrobiła jednak nic. Odetchnęła ciężko starając się naprawić kefię najlepiej jak potrafiła. Dopiero po krótkiej walce z ubraniem wróciła do tematu rozmowy i znów zrobiła się bardziej czujna. Czy ten wieczór nie mógł stać się bardziej nieprzyjemny? Z każdą minutą było tylko gorzej.
Czekała niecierpliwie na powrót Alexeia, który jednak zdecydował się pomóc staruszkowi. Dobry z niego chłopak, Al była z niego dumna. Potrafił pomagać innym i to bezinteresownie. W końcu zajmowanie się temperamentem ambasadora nie należało do jego obowiązków. Nie wiedziała skąd posiadał tyle pokładów dobroci. Widocznie urodził się z ich nadmiarem, może dlatego Alya urodziła się z takim brakiem?
Słysząc wzmiankę o radzie i dodatkowej ochronie dla tego przystojnego gbura skrzywiła się lekko. Nie była formatorką, jednak chętnie powykrzywiałaby mu te jego śliczną buzię. O tak za karę. Należało mu się. Przyjechał w odwiedziny, na obcy teren a dalej się rządził. Ciekawe czy wszystkie książęta miały taki tupet czy ten był wyjątkowo upierdliwy.  Oczywiście nic nie skomentowała, przecież była tylko ochroną. Zresztą już i tak śmierdziała na kilometr, czekała tylko na koniec spotkania, żeby mogą się w spokoju wykąpać i przebrać. O niczym innym nie marzyła.
Z drugiej stronie rzeczywiście po takim spotkaniu przyda mu się dodatkowa ochrona. Jej zdaniem narobił sobie więcej wrogów niż sprzymierzeńców. Ale co poradzić, sam się o to prosił.

Løve Larssøn
• drüskelle •
Løve Larssøn
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Druskelle
https://kerch.forumpolish.com/t311-lve-larssn
rzut na zrównoważenie: 47 -> niepowodzenie

Przez chwilę naprawdę zdawało mu się, że nic mu nie będzie. No dobra, w sumie to przez chwilę tak było. Ot, napił się alkoholu; zdecydowanie nie było to coś, czym zyskałby w oczach Djela, ale z drugiej strony, nie było to nic takiego, co przekreśliłoby jego osobę już na zawsze. Jeszcze miał szansę się z tego wykaraskać i taki właśnie miał zamiar.

Inna sprawa, że chwila minęła, a jemu zrobiło się... Dziwnie. Co najmniej dziwnie. W głowie mu się zaczęło kręcić, a przed oczami mu pociemniało i pewnie tylko lata treningu sprawiły, że nie padł na podłogę jak długi. Cóż to miało znaczyć?

Powinien się tego spodziewać. Przecież ta cała uzdrowicielka nie miała żadnego powodu, by mu mówić prawdę; co więcej, równie dobrze mogła go z całą świadomością okłamać. Zacisnął dłonie w pięści - jego stan tylko potęgował wściekłość oraz negatywne odczucia jakie odczuwał do grisz i ledwo się powstrzymywał, by na środku dość niewielkiej sali nie rozpocząć przypadkiem bijatyki. Gdyby miał tu swojego wilczego towarzysza, to nawet by się nie powstrzymywał przed oznajmieniem, że, jak to się mówi - zniewaga krwi wymaga. Czuł się, jakby ktoś mocno w głowię uderzył go czymś ciężkim i sam sobie się dziwił, że rzeczywiście stał jeszcze na nogach.

Przez głowę, choć dosłownie na kilka chwil, przemknęła mu myśl, że to może wcale nie była trucizna. Że może, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, taką właśnie miał reakcję na alkohol. W końcu nigdy nie pił - a co dopiero tak, by się upić! Mimowolnie wzrok skierował w stronę Rasmusa, zastanawiając się, czy powinien wspomnieć o swoich objawach, ale książę wydawał się wystarczająco zajęty. Nic to. I tak miał wrażenie, że nie byłby w stanie nic z siebie wybełkotać.

Już bez dalszego wahania, wrócił na swoje poprzednie miejsce pośród straży - choć na dość sztywnych nogach, a jednocześnie miał wrażenie, że albo on wirował, albo cały pokój dookoła niego. Mógł jedynie liczyć na to, że uda mu się ustać, a potem jakoś wrócić do miejsca, w którym aktualnie mieszkał.

I tylko jakoś tak w nim pojawił się strach, że może nie uda mu się utrzymać równowagi; że nie dość, że ośmieszy siebie oraz księcia, to jeszcze będzie musiał przyjąć pomoc tej fałszywej uzdrowicielki.

Jeżeli miałby do wyboru śmierć, a poddanie się jej praktykom - to bez wahania wybrałby to pierwsze.

Alexei Maksimov
• ciałobójca •
Alexei Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochroniarz Ambasadora, Ambasada Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t196-alexei-maksimov
[size=10]Wynik rzutu kością na spostrzegawczość: 35 (spostrzegawczość) + 1 (1/2 wyniku rzutu) = 36.
Żałośne niepowodzenie.

Serce ambasadora zaczęło bić w normalnym tempie. Można było odetchnąć z ulgą. Pod adresem fjerdanskiej delegacji nie padną żadne gniewne słowa lub nieprzemyślane gesty… Taką przynajmniej nadzieję miał Alexei. Że jego szef uspokoił się na tyle, by nie robić żadnych głupstw ani nie prowokować awantur. Zerknął na siedzącego na sąsiednim fotelu Groeneveldta. Radny miał przed sobą raport zapewne zawierający dokładne opisy tych dziwnych incydentów na terenie miasta o których była mowa przy stole. Trochę żałował, że nie mógł dostrzec co zawierały jego stronnice. Może gdyby podszedł nieco bliżej Groeneveldta to udałoby się mu zerknąć na zawartość, ale czuł, że zostałoby to odebrane jako nadmierna ciekawość. Nie po to uspokajał Domagarova, żeby teraz samemu pakować się w jakieś kłopoty. Był przekonany, że książę z prawdziwą przyjemnością wykorzysta każdy drobny błąd griszów do wzmocnienia swoje nienawistnej argumentacji. Nie zamierzał dawać Rasmusowi takiej satysfakcji. Poczucie, że musi pilnować się przy nim na każdym kroku wzbudzało w nim lekką irytację, ale w obecnych okolicznościach tylko tak bronić swojej griszowej godności.
Bez dalszej zwłoki wrócił na swoje miejsce. Silna woń jenevera, którą wyczuł od Alyi powiedziała mu, że w międzyczasie, gdy go nie było, spotkała ją mała przygoda. Siostra wyglądała na wściekłą, dlatego przyłożył palec do ust, dając jej do zrozumienia, by trzymała nerwy na wodzy. Sięgnął do kieszeni spodziewając się znaleźć chusteczkę. Ta się jednak nieszczęśliwie złożyło, że nie pomyślał zawczasu o zabranianiu ze sobą chusteczki. Mógł jedynie posłać bliźniaczce współczujące spojrzenie.  Nie pozostało im nic innego jak wdychać zapach alkoholu i odliczać minuty do końca spotkania.
Nie udało się mu spojrzeć na raport, ale prowadzona między trzema stronami dyskusja dawała wiele do myślenia.  Z wypowiedzi księcia wynikało, że po Ketterdamie krążył zabójca, który obrał sobie za cel ludzi pochodzących z Fjerdy. Nie byli oni niewiniątkami. Szmalcownik. Żołnierz Druskelle. Stręczycielka. Tak. Był w tym pewien schemat. Każda z tych osób zawiniła w jakiś sposób griszom albo Ravce. Ich śmierć nie była wielką stratą, niemniej perspektywa pojawienia się „mściciela” wymierzającego na własną rękę sprawiedliwość w mieście chyba nie szczególnie ucieszyła radnych. Tak samo jak sugestia, że pomagają Ravce pozbywać się wrogów. Historyjki o skrzydlatych potworach można byłoby włożyć między bajki. Po szóstej albo siódmej butelce alkoholu niejednemu człowiekowi ukazywały się skrzydlate potwory, wielkie koty czy inne stwory.
Alexei sceptycznie potraktował zaprezentowane tutaj rewelacji, chociaż… Nie wiedzieć czemu ogarnęło go jakieś niedobre przeczucie. Jakby na dowód, że przeczucie go nie myli, Hoede zaproponował księciu i ambasadzie dodatkową ochronę. Po prostu wspaniale. Tego im było trzeba. Jeszcze więcej żołnierzy Fjerdy.

Taisiya Berezoskaya
• akwatyk •
Taisiya Berezoskaya
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ekskluzywna niewolnica; związana kontraktem z rodziną Van Eck, smętna zjawa na kupieckim statku, wodna wiedźma
https://kerch.forumpolish.com/t244-anastaisiya-berezoskaya#416
Uniosła jedną brew spoglądając na oficerów stadwachty, którzy bez słowa minęli ją w drzwiach, pomijając gdzieś dobre maniery, które nie powinny zależeć od statusu w tym mieście. Wypuściła ciężko powietrzę z płuc i jedynie obróciła się przez ramię w stronę drzwi. Nie była pewna co do słuszności decyzji Jana Van Ecka, ale jeżeli te kilka lat spędzonych na kontrakcie ją czegoś nauczyło to z pewnością tego, że to właśnie jej kontraktor miał ostatnie i decydujące słowo w każdej sprawie. Spojrzenie znowu powędrowało w stronę błyskotki. Czuła się jakby obraz małej błyskotki przywoływał odległe wspomnienia tańczące na krawędziach pamięci. Szybko kucnęła, sięgając smukłymi palcami powierzchni metalu nim myśl zamajaczyła gdzieś we mgle wspomnień. Błyskotka wylądowała - miała nadzieję bezpiecznie - w kieszeni munduru, zaś ona skierowała się w stronę drzwi, by pośpiesznym krokiem i w milczeniu zająć miejsce za plecami radnego Van Ecka.
Atmosfera w środku wydawała się być jeszcze gęstsza niż to, czego doświadczyła przed opuszczeniem pomieszczenia. Jeżeli to miały być rozmowy pokojowe to chyba nie wszystko szło zgodnie z planem. Zerknęła kontrolnie w stronę Ezry. Czy to jej paranoja? Czy maska stoicyzmu oblekającego twarz piekielnika zaczęła pękać? Starała się zachować czujność, czuła jak mięśnie napinają się pod materiałem.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Choć wydawało się, że spotkanie nieuchronnie zbliża się ku tragicznemu finałowi, nastroje wydawały się uspokoić. A może książę usłyszał dokładnie to, co chciał usłyszeć? Bo czyż oferta dodatkowej ochrony nie stanowiła jednak znaku, że coś niepokojącego się dzieje, a radni postanowili z jakiegoś powodu upierać się oficjalnie, że nie? Równie dobrze mogli jednak chcieć załagodzić sprawę i zyskać odrobinę świętego spokoju. Mało kto chciał mieć wroga w postaci monarchów Fjerdy, nawet jeżeli władza leżała w tym państwie w rękach wojskowych.
Być może właśnie z tego powodu.
Ogień w palenisku się uspokoił; nikt już nie rozpozna w Vasilu cichego bohatera, który uciszył pożogę. Tę w kominku, bo tę we własnej duszy niestety nie. Nie pomoże mu też Zoria; obojętne spojrzenie skierowała na radnego Yesugena, przyłapując go na przyglądaniu się jej odrobinę zbyt długo. Gdy tylko oczy ognistowłosej uzdrowicielki opadły na mężczyznę, mrugnął do niej. Posunięcie tak dziwne, niepasujące do milczącego Yesugena, jak to tylko możliwe; Rozanova aż mogła się zastanowić, czy jej się to nie przywidziało.
Hoede skinął, gdy Leif postanowił dorzucić stanowisko fjerdańskiej ambasady do puli podniesionych głosów. Słowa, choć pozostawały tylko słowami, miały moc zacierania chociaż części niesmaku, który pozostawił niezbyt fortunny początek spotkania.
Dziękujemy. Skontaktujemy się z ambasadą, gdy wnikliwie zapoznamy się z raportem i wspólnie zadecydujemy o tym, jakie kroki zostaną podjęte — zapewnił radny Groeneveldt, nie mając pojęcia, że ponad jego ramieniem baczne oczy Ezry przeczesują leżący przed nim dokument. Rysunki ukazywały ludzi z siecią czarnych żył rozsianych w okolicach szyi.
Skoro tę jedną kwestię mamy za sobą, chciałbym poruszyć jeszcze jeden temat — zaczął książę, odchylając się ze swobodą na oparcie. Jeśli nawet dostrzegał, że zachowanie jego przybocznego uległo pewnym modyfikacjom, zdawał się nie zwracać na to uwagi. Może to i lepiej dla Love, który poczuł nagły przypływ wesołości. — Kwestia wydania nam zbrodniarzy ściganych listami gończymi we Fjerdzie — zmrużył oczy, wbijając je w Van Ecka, w nim upatrując się potencjalnego sojusznika.
Ambasador Ravki wypuścił ze świstem powietrze.
To niedorzeczne żądanie, naruszające neutralność Kerchu — wtrącił, zaskakująco spokojnie jak na swoje możliwości, a to wszystko dzięki interwencji Alexeia. Nie można było mu odmówić racji, choć oczywistym było, że nie martwi się tu o neutralność Kerchu, a życia wszystkich jego rodaków, którzy schronili się w Ketterdamie przed ewentualnością wylądowania w Lodowym Dworze i skazania za rzekome przestępstwa.
Książę zdawał się nie słyszeć jego słów.
Dziękujemy za troskę panie Domagarov — wpadł mu w słowo Van Eck. Choć ton zachował uprzejmy, dało się wychwycić w nim nutę zniecierpliwienia tym, że ambasador zdecydował się się wypowiedzieć, nim zrobił to ktoś z rady. — Niemniej herr Domagarov ma rację. Spełnienie waszego żądania oznaczałoby, że każde inne państwo mogłoby się upomnieć o to samo. Kerch dotąd pozostawał neutralny i nie zamierzamy tego zmieniać. Nie chcemy stać się polem do sporów państw ościennych — wyjaśnił spokojnie. Bo nam się to nie opłaca zawisło w powietrzu niewypowiedziane, choć nadto oczywiste dla każdego, kto choć raz znalazł się w dzielnicy finansowej. Ten kraj był azylem, a dobrobyt tych usytuowanych najwyżej, zbudowano na plecach imigrantów.
Dlaczego mieliby to zmienić?
Naturalnie najbardziej dyskusyjne przypadki będą rozpatrywane indywidualnie, ale kwestia ekstradycji jest dla nas zamkniętą, tak teraz jak i w przyszłości — dodał radny Hoede, chcąc załagodzić nieco kategoryczność wypowiedzi Van Ecka.
Książę nic nie odpowiedział; spojrzenie na kilka sekund za długo zawiesił na radnym Van Ecku. Zamajaczyła tam trudna do wychwycenia emocja; jakby znaczący wzrok przypieczętowywał układ, o którym nikt inny nie miał pojęcia.
Wrażenia bywały jednak mylne.
Rozumiem, że dotyczy również Ravki? — Zapytał jedynie, unosząc brew.
Naturalnie — zapewnił Van Eck.
Mimo to nie dało się oprzeć wrażeniu, że słowa stanowiły jedno, a to, co wydarzy się w przyszłości - drugie.
Mamy nadzieję, że mimo dzisiejszych animozji, zaszczyci nas książę swoją obecnością w trakcie bankietu, którym uczcimy przyjazd waszej wysokości — przerwał ciszę radny Hoede. — Będą obecne też ambasady pozostałych krajów.
Ależ nie może mnie tam zabraknąć — książę nie wydawał się szczególnie rozentuzjazmowany, choć prawda leżała jak zwykle w zupełnie innym miejscu. Bankiet mógł stanowić okazję do poprowadzenia rozmów z daleka od ucha Domagarova, a tym samym Ravki. A na tym Rasmusowi zależało najbardziej.
Raz jeszcze przesunął raptem wzrokiem po Van Ecku, nim wstał ze swojego miejsca.
Myślę, że na dzisiaj to wszystko. Skontaktuję się z ojcem i przekażę mu owoce dzisiejszego spotkanianawet jeżeli to zgniłe ochłapy; chciałby dodać, choć tego nie zrobił. — Dziękuję za poświęcony mi czas — dodał, już na pożegnanie. Reszta zebranych przy stole również wstała; Domagarov jakby dla podkreślenia dezaprobaty, zdawał się z tym zwlekać, a Laurens Boreg trącił wyściełane krzesło, które z hukiem rąbnęło o posadzkę.
Van Eck resztkami przyzwoitości pohamował się przed jakąkolwiek reakcją; nie bacząc na hałas, jakby go nie usłyszał.
Mamy nadzieję, że Ketterdam przypadnie waszej wysokości do gustu. W razie gdybyśmy mogli w czymś pomóc, proszę się nie wahać i z nami kontaktować — Jan podszedł do księcia, by uścisnąć mu dłoń; Rasmus odwzajemnił gest. Radny Hoede miał niezbyt pocieszoną minę.
Jako pierwszy salę opuścił książę wraz ze swoim oddziałem.
Od razu zrobiło się cieplej — wymamrotał Boreg. Pracownik ratusza pospieszył, by postawić przewrócone krzesło, na które Laurens opadł dramatycznie, ocierając czoło chustką i rozrzucając wokół kawałki kandyzowanego ananasa. Ambasador Ravki ruszył ze swojego miejsca, gdy tylko zyskał pewność, że nie napotka po drodze Rasmusa; Leif powinien to poczytać za znak dla wyjścia także dla niego.
Griszowie stanowiący ochronę przyboczną radnych dostali znak na opuszczenie sali posiedzenia; wyglądało jednak na to, że sami radni postanowili jeszcze porozmawiać między sobą. Taisiya dopiero wychodząc uświadomiła sobie, co przypomina jej znaleziona błyskotka. Sztandary powiewające w Małym Pałacu; czerń przecięta srebrem zaćmienia słońca. Znak Zmrocza.

***

Każdemu z was przysługuje prawo do rzutu na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 70; jeżeli zostanie przekroczony, postać ma okazję dostrzec, że gdy Van Eck podał Rasmusowi rękę na pożegnanie, jego dłoń nie była pusta. Ukradkiem coś przekazał?

To już ostatnia kolejka spotkania. Na publikację postów kończących macie czas do piątku 2 lipca, do godziny 20. Wówczas pojawi się podsumowanie Mistrza Gry, który rozda stosowne nagrody za udział.

Alexei Maksimov
• ciałobójca •
Alexei Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochroniarz Ambasadora, Ambasada Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t196-alexei-maksimov
sigh, Wynik rzutu kością na spostrzegawczość: 35 (spostrzegawczość) + 1 (1/2 wyniku rzutu) = 36.

Radni udzielili księciu takiej odpowiedź, jakiej należało się po nich spodziewać. Wynikało z niej wszystko i zarazem nic. Rządzące Ketterdamem głowy kupieckich rodów zapewne same chciały zbadać zagadkowe incydenty na terenie miasta i naradzić się we własnym gronie, co należało zrobić z tym problemem. Złożoną Rasmusowi obietnica skontaktowania się z ambasadą można było uznać za próbę udobruchania księcia i kupienia sobie dodatkowego czasu. Następca tronu jednak nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa. Zbrodniarze ścigani przez Fjerdę listami gończymi? Alexei niemal się żachnął. Zgadywał o jakich "zbrodniarzy" mogło mu głównie chodzić. Nie dziwił się, że griszowie uciekali z Fjerdy. Kiedy krajem rządzą barbarzyńcy ucieczka często bywa jedynym sposobem na ocalenie życia. Dla Rasmusa i jego świty samo istnienie Mistrzów Małej Nauki było zbrodnią. Co do tego nie miał wątpliwości. Drażniła go myśl, że wkrótce będzie musiał chodzić tymi samymi ulicami, co Druskelle i mierzyć się z ich pogardliwym wzrokiem. Pocieszał się jedynie tym, że nie była to najgorsza rzecz, jaka mogła go spotkać. Zresztą, decyzja została już podjęta i nie miał na nią żadnego wpływu. Nie pozostało nic innego jak uzbroić się w dodatkowe pokłady cierpliwości i okazać te minimum tolerancji wrogowi. Postanowił, że nie będzie schodził fjerdanskim żołnierzom z drogi jakby był kimś gorszym ani przemykał chyłkiem przez miasto w strachu, że za plecami nagle pojawi się Druskelle. Nie zamierzał też celowo szukać zaczepki, prowokować jakieś kłótnie. Da radę wytrzymać z nimi tak długo, jak długo obie strony nie będą uprzykrzały sobie nawzajem pobyt w Ketterdamie.
W tych okolicznościach trzeba było cieszyć się, że kupcy potrafili być takimi dumnymi oportunistami. Niewykluczone, że odmowa wydania poszukiwanych listami gończymi wynikała z ich oportunizmu. Damagarov miał rację. Kerch od lat niezmiennie deklarował się jako neutralne państwo. Przystanie na żądania Fjerdy złamałoby tą żelazną neutralność. Nie mówiąc o nadszarpniętej reputacji Kerchu jako kraju przyjaznego imigrantom. Przysłuchując się wymianie zdań między księciem a radnymi, Alexei poczuł coś na kształt zadowolenia. Rasmus musiał obejść się ze smakiem? Doskonale! Już na samym początku spotkania należało mu utrzeć nosa. Zastanawiająca była za to reakcja książątka na odmowę. Prędzej spodziewałby się, że książę zacznie wykłócać się, naciskać na radnych. A tu nic.
Pytanie o Ravkę przypomniało mu, że w zasadzie w Ketterdamie mogą przebywać także uciekinierzy ravkańskiego pochodzenia. Naiwnością byłoby sądzić, że kogoś takiego nie było w mieście. Służąc w Drugiej Armii sporo nasłuchał się o dezerterach. Żołnierzach, którzy wybrali ucieczkę, zamiast walki. I chociaż Alexei na ogół gardził dezerterami to niekiedy zastanawiał się, jak powodziło im się na obcej ziemi. Czy byli zadowoleni ze swojego wyboru? Nie tęsknili za domem? Ponownie zwrócił spojrzenie na Taisiyę. Czy ona…? Sporo wskazywało na to, że tak. Porzuciła Ojczyznę i trafiła pod skrzydła Van Ecka. Trudniej było poczuć do niej z tych powodów pogardę. Nie była bezimiennym dezerterem, tylko kimś, kogo znał. Mimo wszystko nadal niczego nie rozumiał.
Hałas narobiony przez przewrócone krzesło skłonił go do odwrócenia głowy. Wyglądało na to, że spotkanie dobiegało końca. Radni zaczęli żegnać się z księciem. Nie obeszło się bez zaproszenia Rasmusa na uroczysty bankiet. Tak jakby ten potrzebował bankietów na swoją cześć. Obecność pracowników ambasad pozostałych krajów oznaczała niestety, że w najbliższym czasie naogląda się jeszcze fjerdanskiego następcy tronu. Ambasador mógł zechcieć zaciągnąć członków swojej obstawy na bal. Jakby dla podkreślenia dobrych intencji Ketterdamu, Van Eck uściskał książęcą dłoń, chociaż Alexei nie dostrzegł w tym uścisku nic nadzwyczajnego. Następnie Rasmus i jego żołnierze opuścili salę. Rzeczywiście. Po ich wyjściu zrobiło się cieplej. Dało się swobodniej oddychać. Damagarov odczekał wystarczająco długo, by nabrać pewności, że fjerdanska delegacja oddaliła się, po czym dał znać, że pora wychodzić. Alexei posłusznie ruszył za swoim przełożonym. Nie spodziewał się niczego miłego po dzisiejszym spotkaniu, ale na swój sposób okazało się ono zajmujące. Informacja o morderstwach była godna uwagi. Co prawda Alexei nie był jakiś śledczym zajmującym się rozwiązywaniem kryminalnych zagadek, ale to czego się dowiedział, prowokowało do przemyśleń.  Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że żadna ze stron nie wychodziła ze spotkania w pełni usatysfakcjonowana i poruszone w rozmowach watki będą miały swój dalszy ciąg. Żałował, że nie udało się mu zamienić chociaż paru słów z Berezoskayą. Dać do zrozumienia, że pamięta ją. Przynajmniej Alya będzie mogła szybciej wrócić do swojego pokoju i zmienić ubranie. Dobre i to.

[zt]

Leif Blomstedt
• wolny strzelec •
Leif Blomstedt
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : asystent ambasadora, ambasada Fjerdy
https://kerch.forumpolish.com/t220-leif-blomstedt#326
Rzut:

Czy słowa radnego Groeneveldta można było traktować jako chociaż minimalny sukces w kwestii doprowadzenia tego spotkania do porządku? Cóż, atmosfera widocznie się uspokoiła, a większość zebranych zdawała się wyrażać swoje opinie w dosyć wyważony sposób, więc Leif był skłonny stwierdzić, że jego zapewnienia faktycznie w pewnym stopniu uspokoiły członków Rady Kupieckiej. Zapewne wciąż nie byli przekonani do całego przedsięwzięcia, ale przynajmniej nie wybuchła żadna kłótnia i żadna ze stron nie rzuciła się na siebie z pięściami.
Mężczyźnie niedane było nacieszyć się długo tym stanem rzeczy, ponieważ książę Rasmus zdecydował się szybko przejść do następnej, może i nawet bardziej wrażliwych od poprzednich, kwestii. Wydanie zbrodniarzy ściganych listami gończymi na terytorium Fjerdy, sparafrazował w głowie, śledząc uważnie reakcje poszczególnych osób zebranych w sali. Tym razem skupił się przede wszystkim na przedstawicielu Ravki. Nie trzeba było być geniuszem, aby dojść do wniosku, że celem księcia w tym wypadku było uzyskanie dostępu do poszukiwanych griszów. Gdyby Ketterdam z miejsca zgodził się na taki układ, Leif byłby niezmiernie zaskoczony. Nie tylko oznaczałoby to, że władze miasta są skłonne zawrzeć układ z Fjerdą, ale także to iż czują się wystarczająco pewnie, aby zrezygnować z neutralnego statusu wobec Ravki.
Może jednak ten pobyt w mieście na coś się zdał, pomyślał, gdy zgodnie z jego oczekiwaniami Rada Kupiecka nie przyjęła propozycji Rasmusa. Nie mieli w tym żadnego interesu, a podczas spotkania nie padły nawet dyskretne propozycje potencjalnych dóbr czy tajemnic, jakimi Fjerda byłaby w stanie się podzielić w zamian za współpracę. W duchu Blomstedt miał nadzieję, że Rasmus ma jakiś plan na resztę swojego przyjazdu lub chociaż planuje podzielić się z najwyższymi stopniem pracownikami ambasady swoimi przemyśleniami. Jeśli mieli zyskać wsparcie możnych Ketterdamu, to będą potrzebowali aktualnych informacji, a przede wszystkim wiedzy odnośnie do środków, jakimi mogli dysponować, aby osiągnąć cel.
Spotkanie niedługo później dobiegło końca, a Leif opuścił salę niedługo po księciu, kierując się z powrotem do ambasady. Coś czuł, że był to dopiero początek jego pracy tego dnia, z uwagi na obecność głównego ambasadora. Eh, takie życie.

z/t



Ostatnio zmieniony przez Leif Blomstedt dnia 02.07.21 18:17, w całości zmieniany 1 raz

Løve Larssøn
• drüskelle •
Løve Larssøn
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Druskelle
https://kerch.forumpolish.com/t311-lve-larssn
Nie mógłby być chyba bardziej szczęśliwy, że spotkanie dobiegało końca, a on miał szansę wydostać się z tej sali, zanim zrobiłby coś durnego. Zdecydowanie nie chciał robić niczego durnego na oczach księcia Rasmusa; nie chciał nawet myśleć o konsekwencjach, które czekałyby go po jakimkolwiek wybryku. Nawet w obecnym stanie świadomości - który, de facto, pozostawiał bardzo wiele do życzenia... - doskonale wiedział, że Rasmus z pewnością nie byłby na tyle łaskawy, by tolerować takie występki.

Przez głowę przemknęła mu myśl, że może powinien udać się do lekarza po opuszczeniu spotkania; jednak zaraz, dość prędko, została zastąpiona myślą, że dziwnie te grisze jakoś wyglądają. Czy mu się wydawało, czy im oczy świeciły na czerwono? Zaraz jednak ten widok zniknął, gdy tylko mrugnął oczami i zmarszczył brwi.

Nie wiedzieć czemu, chciało mu się strasznie śmiać. I pomimo tego, że przebywał w pokoju z wiedźmami, to jakoś tak czuł do nich sympatię. A może to była litość? Djel tylko to wiedział, bo Love zdecydowanie nie miał pojęcia.

Miał dość tego całego spotkania, a jednocześnie nie miał go dość. W głowie mu się nadal kręciło, nogi miał jak z galarety i tylko resztką sił powstrzymywał się, by nie wpaść w durny chichot albo żeby nie palnąć nic głupiego na cały głos. Dobre sobie, Druskelle, który się upił. Ta myśl była dla niego tak absurdalna, że aż nie dopuszczał jej w ogóle do siebie. Próbował sam się przekonać, że to na pewno była jakś trucizna, która miała dziwne efekty uboczne.

Z zamyślenia wyrwało go to, że najwidoczniej opuszczali już to spotkanie; i poczuł ulgę, która objęła go całego. Dzięki Djelowi. Czym prędzej, jak tylko mógł, postawił się do pionu, by jak najszybciej - z całych sił starając się iść co najmniej poprawnie - wraz z księciem opuścić salę.

//zt

Zoria Rozanova
• uzdrowiciel •
Zoria Rozanova
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : uzdrowicielka w Ambasadzie Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t348-zoria-rozanova
Rzut: 65/2+40=72,5 > 70

Przyłapany na przyglądaniu się w sposób wykraczający poza przyjęte konwenanse nie wyglądał na zmieszany, w najmniejszy nawet sposób. Gorzej, wprowadził kobietę w niemałą konsternację; gest ten był czymś, czego nie spodziewała się w najmniejszy choćby sposób. A już z pewnością nie ze strony radnego.
Co samo w sobie budziło podejrzenia, kazało się zastanowić nad motywem. Dlaczego się tak przyglądał? Skąd to mrugnięcie? Było w ogóle jakieś? Bo może jednak umysł spłatał jej figla – niestety nie był on doskonały; Natura się o to nie zatroszczyła, skazując rzesze ludzi na przywidzenia najróżniejszej maści – i wcale a wcale do niczego takiego nie doszło?
Przymrużyła nieznacznie oczy, przyglądając się mężczyźnie jeszcze przez chwilę, zanim w końcu spuściła z niego spojrzenie. Spotkanie wszak wciąż trwało, wypadałoby pozwracać jeszcze przez chwilę uwagę na to, co się dzieje. A nie można było powiedzieć, iż nic się nie działo – poza spojrzeniami, między gładkimi słówkami. W powietrzu wisiał jakiś niepisany układ? Ciężko powiedzieć, nie miała wszak do końca pewności, co widziała. Dłoń Van Ecka wydawała się nie być pustą, a raczej nie podawało się tak ręki na pożegnanie. Ani to wygodne, ani na dobrą sprawę przyzwoite. Zatem: co właściwie wisiało w powietrzu?
Może przyjdzie się tego dowiedzieć, może. Prędzej czy później. Póki co – zachowywała uwagę dla siebie; zdradzanie tej informacji tu i teraz, wszystkim, zakrawałoby zapewne na wsadzenie kija w mrowisko. Zanim podniosła się ze swego miejsca, rzuciła krótkie spojrzenie, z ukosa, na Vasilija. Chciała się przekonać, czy też to dostrzegł? Być może. Niezależnie od tego, wstała i opuściła pomieszczenie w ślad za ambasadorem.

Taisiya Berezoskaya
• akwatyk •
Taisiya Berezoskaya
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ekskluzywna niewolnica; związana kontraktem z rodziną Van Eck, smętna zjawa na kupieckim statku, wodna wiedźma
https://kerch.forumpolish.com/t244-anastaisiya-berezoskaya#416
rzut: 40 + 98/2 = 89

Starała skupić się na tym, co działo się w sali, ale ciężar niezbyt dużej błyskotki spoczywającej spokojnie na dnie jej kieszeni nie dawał jej odetchnąć, drażniąc niczym kamyk w bucie. Z trudem powstrzymywała dłoń przed sięgnięciem w stronę powierzchni zimnego metalu, jakby to uczucie pod palcami miało pomóc jej strzepnąć z końca myśli wspomnienie, którego nie była w stanie sięgnąć.
Musiała jednak odzyskać rezon, głównie dla świętego spokoju, a jego na pewno by nie zaznała, gdyby Jan Van Eck zorientował się, że coś innego niż jego bezpieczeństwo zaprzątało myśli akwatyczki. Miała jedynie przetrwać do końca, mając gdzieś z tyłu głowy, że to spotkanie w dusznym pomieszczeniu nie miało być ostatnim punktem tejże maskarady, której ciąg dalszy miał mieć miejsce podczas bankiety, na którym miała nieprzyjemność się zjawić. Orzechowe spojrzenie przeskanowało pomieszczenie, ale nie zwracała już uwagi na wyrzucane słowa, podszyte fałszywą uprzejmością. Ocknęła się, gdy większość wielmożnych gości oraz ich straż poboczna zebrała się w stronę wyjścia. Musiała przyznać, że sama była zaskoczona względnym spokojem. Przecież wszyscy żyli, żaden grisza nie skończył z ostrzem druskelle wbitym w serce i żadne fjerdańskie serce nie zostało zmiażdżone przez ciałobójców ambasadora.
Coś zwróciło jednak jej uwagę, a mianowicie pożegnanie jej kontraktora z księciem Fjerdy. Spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę ściskających się w geście pożegnania dłoni. Dałaby sobie swą własną rękę odciąć za to, że coś kryło się w dłoni Jana, gdy ten żegnał się z księciem. Czymkolwiek to było, zwiastowało kłopoty. Szkoda, że ta myśl nieco wyprzedziła to, co miało nadejść za chwilę. Bez słowa opuściła mniejszą salę spotkań. Można powiedzieć, że w pewnym sensie jej nawet ulżyło. Dopiero gdy przechodziła przez próg, jakby za sprawą czaru, zalała ją fala wspomnień, pod którą niemalże ugięła się. Jej blada twarz stała się jeszcze bledsza. Nogi zrobiły się miękkie w kolanach na tyle, że nie będąc pewną gruntu pod nogami podeszła do ściany, w niej czując oparcie. Niczym widmo powrócił też obraz czarnego munduru, który zamajaczył gdzieś w ketterdamskim tłumie. Bała się podnieść wzrok. Nagle ta błyskotka zaczęła palić niczym najgorętszy ogień. Chciała stąd jak najszybciej wyjść, a jednocześnie najchętniej ruszyłaby od razu na poszukiwania tego griszy ubranego w barwy Hoede'go.
Przeszłość w końcu się o nich upomniała.

Alya Maksimov
• ciałobójca •
Alya Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochrona Ambasadora Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t198-alya-maksimov#279
No i wszystko dobiegało końca. Na całe szczęście obyło się bez większych problemów. Trochę kłótni, parę kąśliwych uwag no i wylany alkohol na jej świeżutką keftę. A przecież mogło skończyć się na prawdę tragicznie. Wszyscy mieli ze sobą broń, już książę tego dopilnował. Tym razem jednak sobie odpuścili. Alya odliczała każdą minutę do końca. Nie można było się jej dziwić. Marzyła o tym, żeby się po prostu przebrać. Była mokra, śmierdząca i nieszczęśliwa.
Zauważyła, że Alexei spoglądał na śliczną dziewczynę. Czyżby coś jej umknęło? Zazwyczaj nie wtrącała się w miłosne życie swojego brata. Nie był to jej interes. Czasami jednak nie mogła się powstrzymać, przecież była z natury bardzo ciekawska. Sama nie należała do skrytych czy wstydliwych. Na pewno gdyby ktoś wpadł jej w oko Alexei dowiedziałby się o tym jako pierwszy. No może z wyjątkiem jakiejś gnidy, jak Leif na przykład. O nim by mu nie powiedziała. No może z wyjątkiem kilku obelg.
- Całe szczęście - wyszeptała w stronę brata, kiedy stało się oczywistym, że spotkanie dobiegło już końca. Miała oczywiście nadzieję, że nikt inny jej nie usłyszy. Zlustrowała jeszcze panów druskelle. Do końca nie zamierzała ich lekceważyć. Kto wie kiedy coś im strzeli do głowy. Przecież z natury nie byli zbytnio inteligentni, prawda?
Poczekała aż wszyscy wstali. Jeszcze raz zerknęła na księcia. Potem puszczając ambasadora przodem wyszła za nim z sali. Potem oczywiście za jego zgodą wyleciała szybko, żeby się umyć i przebrać. Pozbyć tego okropnego zapachu, który pewnie czuli wszyscy zebrani na sali jak i pewnie w przedpokoju. N i e s t e t y wiedziała, że nie był to jeszcze koniec, a dzień wcale się nie kończył. Było jeszcze tyle do zrobienia, a najchętniej wpakowałaby się do swojego łóżka i po prostu zasnęła. Albo wybrała do jakiegoś mniej przyzwoitego miejsca z tanim alkoholem. To też była fajna opcja.

rzut 35 + 54/2 = 62 - nope

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822
Ogień w końcu zwolnił swój płomień, przestał tak silnie burzyć krew, nie rozpalał spojrzenie, które zbyt długo wierciło dziurę w twarzy druskelle. Tym samym, żywioł naturalnie przestał parzyć, zrywając emocje do biegu, a popchnął uwagę w stronę informacji, które - być może na przyszłość - mogły być pomocne. I nie chodziło o zwykła ciekawość, ale rozeznanie w rzeczywistości, która zbyt mocno - na wielu płaszczyznach - go dotyczyła. Nie miał prawa do ignorancji, gdy był świadkiem tak znaczących wydarzeń. W małej "dyplomatycznej" sali, krzyżowało się bowiem zbyt wiele ścieżek, które nabierały piekielnego wręcz znaczenia.
Nie było mu trudni prześledzić przewracane przez radnego Groeneveldta stronice dokumentu. Tym bardziej, że ponad ramieniem siedzącego mężczyzny widział więcej i prawdopodobnie nawet zasłaniał innym widok. Pergaminy, które zaścielały raport w większości zawierały zdjęcia martwych. I nawet jeśli Ezra widział już trupy w rozmaitych formach upadku, to widok czarnych jak smoła żył i wygiętych prześmierdnie w przerażeniu twarzy, dawało do myślenia. Ciężko było mu przypasować, co właściwie mogła wywołać podobnie widokową śmierć. Być może ciałobójca byłby w stanie dokonać czegoś posobnego, ale tak zaawansowanych - dla niego - metod, nie był w stanie przypasować,
Nie dano mu zbyt długo skupić się na dokumencie. Rozmowy wciąż krążyły między radnymi a księciem i wiele z poruszanych kwestii naznaczały znacząca informacją plany na przyszłość. Zmiany ciągnęły już nie tylko z plotkami, szeptami, czy wieszczkami, które wskazywały na pojawienie czarnego słońca.  I był pewien, że znał ledwie maleńki wierzchołek lodowej góry, który tonął w oceanie zastałej rzeczywistości. Gorzej, jak lodowiec pęknie, a wielka fala pochłonie to co znają - w tym wypadku, falą miała być poszerzająca się Fałda. Ewentualnie, zawistni przypisani do ambasady druskelle, którzy mogli stanowić niepokojącą perspektywę dla wielu griszackich uciekinierów.
Nie odetchnął z ulgą, gdy zdecydowano w końcu o zakończeniu spotkania. Nawet jeśli początkowe napięcie opadło, wciąż miał wrażenie, że po skórze ciągnął mu się iskierki niepokoju, niby gotowe do użycia zapalniki. Tym jednak razem, nie dał się ponieść ciepło, które tkało mu całkiem jasną wizję zajmujących salę płomieni. Wyszedł zwyczajowo, jak cień swego kontraktora, pozostawiając go w gronie rozmówców. Tylko przelotnie spoglądając na żegnającego się z radnym Eck księciem. Nie próbował doszukiwać się w tym więcej. Nie chciał. Wzrok na moment zawiesił tylko na przyjaciółce, by zaraz potem zniknąć za drzwiami. Dopiero dalej w wyższych korytarzach budynku, odzyskawszy broń, zaczekał na swego szefa, by odprowadzić go na włości. jego warta jeszcze się nie skończyła.

Spostrzegawczość: rzut  55 + 17/2 = 64

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Spotkanie zostało oficjalnie zakończone. Podsumowanie znajduje się tutaj. Dla wszystkich z/t.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach