Ezra Hernau 6PHGXqiC_o

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822

Ezra Hernau

24.05.21 21:25

Ezra Hernau

ft. Christopher Mason

Ezra Hernau K9bj6Oz

statystyki:

siła: 40
zwinność: 45
żywotność: 40
spostrzegawczość: 55
zręczność: 25
zrównoważenie: 45

Umiejętności:

Fechtunek II [6]
Broń Palna I [3]
Charyzma I [3]
Walka wręcz III [9]

Logika I [2]
Kartografia I [2]

Pływanie I [1]


metryka:

Pochodzenie:
Fjerda

Data urodzenia:
349 rok po powstaniu Fałdy

Zakon:
Przyzywaczy, eteryk, piekielnik

Zawód, miejsce pracy:
ochrona, kontrakt z rodziną Groeneveldt

Status majątkowy:
średniozamożny

Opanowane języki:
fjerdański (ojczysty), kercheński, ravkański

Wiara:
Święci, Djel



BIOGRAFIA BOHATERA


Miał niecałe 4 lata, kiedy pierwszy raz widział palonego na stosie griszę. Choćby chciał, nawet upływ czasu nie potrafił wyrzucić z głowy wykrzywionej twarzy mężczyzny, który tylko przez chwilę krzyczał coś w niezrozumiałym mu języku. Potem, zbawcze płomieniem pochłonęły i słowa i drgające konwulsyjnie ciało.
Wtedy też po raz pierwszy widział, jaką moc posiadały rozbuchane języki ognia. I to na nich ostatecznie, skupił swój wzrok, gdy rozwierał palce matki, która próbowała zasłonić mu widok. Jeszcze wtedy nie wiedział, dlaczego gorejąca wysoko czerwień płomieni i unoszące się w niebo iskry, tak bardzo go uspokajały. Tego dowiedzieć miał się kilka lat później.

Widok, miał wywrzeć odpowiednio skuteczne wrażenie. Wróg, wiedźma, potwór, którego ród fjerdańczyków winien wypalić i oczyścić ziemię z plugastwa, które rościło sobie prawo do skalanego żywota. Grisza, nie miał prawa istnieć na fjerdańskiej ziemi, ich krew rozlewała się zawsze tam, gdzie dosięgły ich bronie wojowników Druskelle. O tym jasnooki Ezra słuchał często i z fascynacją znajomą każdemu chłopcu. A jednak, mieszkając tuż przy granicy ziem ze znienawidzoną Ravką, los wydawał się kpić z tradycji i wieloletnich ustaleń nienawiści. Ten sam ogień, który trawił palone na stosie wiedźmy, zakołysał krwią jasnowłosego chłopca, znacząc mocą i skazą, której rodzice w przerażeniu przed zgubą, zdecydowali się ukryć. I tylko sam Djel raczył wiedzieć, jaką poetycką ironią los pisał chłopcu ścieżkę. Tu, nazywaną przekleństwem.
Nie skłamał, gdy iskry buchnęły na futrze białego lisa, którego ścigał na wspólnym polowaniu ojciec. Ciężka początkowo ręka zawisła nad zmarzniętym policzkiem chłopca, w mieszance gniewu, żalu i czegoś, czego Ezra nie dostrzegał zbyt często.
Surowe, pełne dyscypliny wychowanie, które otrzymał, nie było złe. Dawało rady na przyszłość, które w równym stopniu miały go prowadzić co ustrzegać przez kolejne, pokonywane etapy dorosłości. Wszystko miało swoje miejsce i cel. Dawało siłę i pewność, że wszystko było w porządku. A mimo to, poznaczona bliznami ręka ojca, błękit załzawionego spojrzenia matki i widok otulonego płomieniami, białego lisa, miały pozostać kolejnymi, wpisanymi w pamięć obrazami, których czas nie umiał wymazać.

Broń, nie była mu obca. Tak jak zalążki walki, czy rozpoznanie w terenie. Lubił ścigać się z lisami w lesie. Lubił nawet polowania i przeraźliwie zimne kąpiele w na wpół zmarzniętych jeziorach. Fjerda w swym patriarchacie, wyraźnie wyznaczała linię ról, jakimi dzielili się w rodzinie. Jako chłopiec, pierworodny, bardzo szybko został wyrwany spod skrzydeł matki, wdrażając w działania, które przyświecały każdemu fjerdańskiemu mężczyźnie. Walka, polowania, surowość postrzegania rzeczywistości. Dyscyplina. Wytrwałość w obliczu trudu, odrzucając na bok tak niskie pobudki do zabawy. Musieli przecież zawsze być gotowi do walki. Do wojny z ciemną stroną Ravki.
Mieszkanie na granicy dwóch zwaśnionych krajów miało wiele powodów do strachu. Zbyt duże prawdopodobieństwo na niezapowiedziany atak, zbyt wiele podejrzeń, odległość od … wszystkiego. Niemal wieczna zima, zdawała się dodatkowo utrudniać, ale i hartować następujące po sobie pokolenia.
Miało i plusy.
Te mniej widoczne, nie zawsze rozpoznawalne od razu. Bliskość granicy dawała za to okazje. Czasem milczące wymiany, kilka, koślawie i obco wymienionych słów, które chłopiec powtarzał pod nosem, zapamiętując ich znaczenie. Wszystko w chłodzie i dystansie, które kazało trawić nieufnością każdy gest i podsunięty pod nos bukłak. Wiele z tego nie rozumiał, we wciąż dziecięcy sposób rozumiejąc tylko, że ogień, który nie raz pulsował mu pod palcami, tłumiony, zdawał się też trawić mu wnętrzności, wywołując niekontrolowane zrywy emocji. Nie umiał nad nimi panować. Nie miał nauczyciela, tylko zarzuty. A nieufność rosła.

Nie protestował, gdy wyrwano go z łózka. Nie szarpał się, gdy wyszedł w noc, na śnieg, otulony wilczym płaszczem ojca. Jak przez mgłę pamiętał kobiecy głos i wciśnięty w rękę, pleciony starannie rzemyk  z niewielkim, rzeźbionym lisem. Wiedziony napiętym głosem ojca, zniknęli w zimowej głuszy, tylko po to, by dostać się w ręce ciemnowłosego mężczyzny o spojrzeniu tak czujnym, że zdawał się przenikać na wylot. Nigdy nie poznał jego imienia.
- Nie możesz tu wrócić - ostatnie słowa ojca dźwięczały mu w uszach, jak mantra, ale to ciemnowłosy poprowadził go w jego dalszej drodze.

Miał 9 lat, gdy trafił do Małego Pałacu. A rzeczywistość, którą znał do tej pory, została wywrócona do góry nogami. Nie był przeklęty. Nie był nawet obarczony skazą. Nie był nawet bestią. To, co miało być plugastwem, naznaczono światłem. Płomieniem. Był griszą. Czy kiedyś, też miał spłonąć na stosie?...
W tempie intensywnym, uczył się języka, który znał ledwie w kilku, kaleczących słowach rozmowach. W równie znacznym porządku przekazywano wiedzę, którą posiadać winien. Czarne linie słów zaścielały kartki, kreślone pewnie cyfry, wymykały się spod palców, tworząc wzory i zdania tylko iluzyjnie obce.
Można było kpić z jego początków. Nie wybijał  się wiedzą wśród - w większości - ciemnowłosej dziatwy, do której został przydzielony. Być może był inny. Przez jasne, len włosy, przez ostry akcent, wciąż kalecząc język ravkański. Przez wyrobioną w dzieciństwie surowość. Przez krytyczne podejście. Nie było większych wątpliwości o jego pochodzeniu. Wciąż jednak - nie był sam. Mała Nauka lubiła indywidua.

Uparta natura, nabyta koniecznością i wychowaniem spostrzegawczość, wpisana w wychowanie dyscyplina, pozwoliły mu sprawnie dogonić rówieśników. W jednych dziedzinach wybijając ponad normę, w innych, zostawiając w tyle. Miał zalety. Miał i wady, które stawały szkodą między osiągnieciami. Potrafił przyciągnąć uwagę. Potrafił ją rozproszyć, a z wiekiem, nabrał swoistej ogłady i charyzmy, która tworzyła wokół grono wrogów i przyjaciół. Ale - krew nie woda. Fjerdańska natura odzywała się w nim zbyt mocno, by dało się ją zagłuszyć nawet pośród ravkańskiej warty.

Opanowanie opuszczało go, gdy przychodziło do walki. Nie raz obrywał zasłużoną karę, za przekroczenie wyznaczonych przez nauczycieli granic. W końcu, był wychowany do wojny, a ta, niby płynąca w rzece woda, nie mogła zostać zawrócona. Kontrola nie przychodziła łatwo, ale nie był jedynym z podobnym problemem.
Nie był sam, gdy poznawał tajniki broni białej i jej skuteczności w zwarciu. Liznął nawet podstawy działania broni palnej, ale to w bezpośrednim starciu był najbardziej skuteczny. W połączeniu z mocą piekielnika, jak mu określono, potrafił zdziałać bardzo wiele.
Tajniki Małej Nauki chłonął równie chętnie, co uczestniczył w jej praktycznych odsłonach. To, co kiedyś uznawał za ciemną magię, rysowało mu pojęcie wiedzy i zasad, którymi wskazana moc się rządziła. Nic nie powstawało "z niczego". Przywołanie materii, z której kreował ogień. To, co dziecięce spojrzenie gubiło, odnajdowało w rozumieniu dorastania i naukach przekazywanych przez nauczycieli.

Ogień go uspokajał. Ten, który pełgał na świecy w komnacie, ten w palenisku i ten, który pożerał wybuchem budynek. Każdy jego rodzaj potrafił odciąć go od emocji, rozegnać ciężkość napięcia, które drgało pod skórą. Z czasem zwracał większa uwagę na swoje zachowanie i minimalizm odsłaniania tego, czego nie chciał. Jeszcze więcej, wychwytując z otoczenia i z towarzystwa. Informacje, które pomagały mu przetrwać. I wykorzystać w razie potrzeby. Z czasem, coraz łatwiej przychodziła mu czujna obserwacja, podobna do polujących wilków. Im więcej dostrzegał, tym prostsza wydawała się koegzystencja w obcym środowisku. Bo wciąż był obcy. Niezależnie od tego, ile razy słyszał, że jest griszą, a więc jest jednym z nich. Czuł zbyt często pogardliwe spojrzenia, równie ostre wyzwiska. Co prawda nigdy tak nienawistne, jak fjerdańczyków, ale i tu szala nigdy nie przechylała się na jedną stronę.
W obliczu przeciwności, zbyt często zbywając milczeniem zaczepki, miał po swojej stronie kilku bliskich towarzyszy, którzy dotrzymywali słowa. Także tych które miały znaczyć więcej, Czas przyniósł mu niezwykłe spotkanie, które niedługo po ukończeniu 11 lat nauki, postawiły go w roli męża. Potem, także ojca.

Nie odmówił wstąpienia do Armii. Nie odmówił, czując się w obowiązku do spłacenia długu, który niejako zaciągnął. Chociaż wspomnienia rozmazywały obrazy rodziców, był pewien, że bez interwencji i wypchnięciu go na obcą ziemię, nie przeżyłby kolejnego roku w granicach Fjerdy.
Nieprzyjemny ucisk pojawiał się w piersi za każdym razem, gdy próbował poskładać w całość przewrotność losu. Ale - wbrew potocznym opiniom - nie czuł się pokrzywdzony. Nie czuł się też wyjątkowy, chociaż aspekt ten przekształcił po prostu w pewność swojej wartości. To, co było udziałem jego ścieżki, stanowiło niezbywalną okazję. Także w duszonym pragnieniu, spotkania rodziców raz jeszcze. Nawet, pomimo dźwięczących jak echo słów ojca.

Nie wrócił do Fjerdy. Ale to nie służba i wojskowe grono, w którym z taką łatwością się odnalazł, go zatrzymały. Zrobiła to kobieta. Po raz pierwszy w pełni, poruszając serce przepełnione fjerdańskim chłodem, przełamujące oschły dystans i zaglądając pod skorupę pozornie sztywnej dyscypliny, która tak często odsuwała zainteresowania innych, kończące się na jego wyglądzie. Zbyt łatwo przychodziło mu samemu odmawianie kobiecej uwadze, nie upatrując większej wartości w powierzchownej relacji. Ona, wywróciła jego plany, zgadzając się na dyktowaną buzującym ogniem - propozycję.

Armia nie była w stanie zatrzymać go długo. Hasła o wierności ojczyźnie i walce z coraz bardziej agresywnym wrogiem, nie przemawiały do Ezry. Spłacał dług, uczestnicząc w działaniach oddziału, w którym się znalazł. Coraz jednak częściej, jego myśli wędrowały dalej. Tak, jak prowadziły dłuższe wędrówki, daleko poza wyznaczoną bazę stacjonującego oddziału. Daleko, poza toczone bitwy.
Odnajdował się w terenie, nie protestując, gdy wyznaczono go do grona zwiadowczej drużyny. Pomocą były wskazówki dotyczące map i ich odzwierciedlania w terenie oraz rady kapitana, który wziął odpowiedzialność za młodych griszów, i którego cenił sobie, szanował.
Jako piekielnik, wielokrotnie parowany z innymi eterykami, tworzył skuteczne w działaniu połączenia. O skuteczność przecież chodziło. I do tej dążył, częściej prowadząc towarzyszy, niż idąc za nimi. Wiedział, jak dobrać słowa, by wzbudzić respekt. I posłuszeństwo, gdy przychodziło do nieoczekiwanej walki.
Dowiedział się wtedy, że potrafił zabić. Żadna jednak śmierć, nie nawiedzała go w koszmarach bardziej, jak widok palonego na stosie griszy z dzieciństwa. Przynajmniej do czasu. W końcu, to on był teraz przyczyną płomieni. Ironia.

Wojenna profesja sprawiała, że nie był częstym gościem domu, który dzielił z żoną. Pochodziła z Kerchu, chociaż wyglądem bardziej kojarzyła mu się z jego rodzimymi stronami. Jasnowłosa, o oczach przetykanych zielenią, podobną jemu. Elsa. Należała do niego.
Coraz  częściej pojawiał się w jej słowach temat rodzinnych stron, z których zdawała się kiedyś umknąć. Powroty, miały to do siebie, że łączyły się z przeszkodami. Z tymi, był nauczony jednak walczyć. Kalkulacja, której arkana sobie upodobał, wyraźnie wyznaczały mu cele do dalszych działań. Obecność w ravkańskiej armii także sięgała limitu, którego przekraczać nie chciał. Dług, który spłacał. Nic ponad to. A rola ojca bliźniaków, które urodziły się  w międzyczasie, jeszcze silniej potwierdziły decyzje i przygotowania do podróży. Musiał tylko pokonać kilka etapów.

Język Kerchu dziwnie gorzko smakował na ustach, gdy powtarzał udzielane mu bezpośrednio lekcje. Niezależnie od starań, nie umiał pozbyć się ostrego akcentu, którym znaczył każde słowo. Ale konieczność, w jakiej się znalazł była skutecznym nauczycielem (pospołu z żoną).

Wychodził z założenia, że każde wydarzenie jest okazją. To, jak się ją wykorzystało, zależało od indywidualnego podejścia. Podobna zależność, trafiła mu się podczas jednej z misji, po raz pierwszy towarzysząc przeprawie przez Fałdę.
Wyzwanie przed którym stanął sprawiała, że cała podróż wydawała się wyrwana z koszmaru. Bardziej niż wyraźnie zrozumiał niebezpieczeństwo, które do tej pory jawiło się bardziej jak żywa (nawet jeśli bardzo widoczna) legenda. Bestie splecione z ciemności, potwornością przerastające widok rycin, które przewinęły się mu przez palce. Strach osiadał na barkach i potrzebował czasu, by nie dać mu wniknąć głębiej.
Pamiątką miały być blizny, które budowały nie tylko świadomość o zagrożeniu, ale wrzucały go w ramy doświadczenia. Mała Nauka w wersji ognistej, była mu jasnym przewodnikiem. Tak, jak umiejętności, które szlifował z każdym kolejnym, powierzonym zadaniem, przebytej walce i nawiązanym kontakcie. Był wojownikiem. Griszą.

Pamiętał swoje zdziwienie, gdy dostrzegł znajomy symbol, na jednej ze skrzyń, którą transportowali z Kerchu do Ravki. Samego znaku nie umiał sklasyfikować w żaden sposób. Wiedział, że gdzieś już widział szarego słowika. Nie tylko na pokładowych znacznikach.
Dopiero krótka rozmowa z przewodnikiem, który odpowiadał za wymianę towaru, pozwoliła dostrzec prawdę. Wspomnienie filigranowego instrumentu, pociągnęło rozmazane obrazy z dzieciństwa. Melodia, która szumiała mu na granicy świadomości, prawie sen o matce, która czasem grywała na skrzypcach przy ognisku. Fjerda.
Zapamiętał nazwisko Groeneveldt. A jego zapamiętał przewodnik, ściśle powiązany z rodem, które słynęło z wytwórstwa smyczkowego. Profesja, którą pełnił i fakt kim był - dała mu prawo do nowego, zdecydowanie bardziej znaczącego kontaktu. I nowej okazji, która wpisywała się w nitki długofalowych planów na przyszłość.

Sytuacja w Ravce zaostrzała się. Widmo wojny z obu stron, upewniało, że nie chciał, by jego rodzina pozostawała w granicach wojny. Kończyła się także spadła długu (przynajmniej w jego postrzeganiu), który zaciągnął w Ravce. Niezależnie od przyczyn, był wdzięczny za naukę. Był jednak obcym i nie sprzeczał się tym faktem. Służba, jakiej się podjął w armii, miała być rozliczeniem, nie deklaracją wierności.

Miał 27 lat, gdy znalazł się w podróży do Kerechu. Tym jednak razem, zgodnie z przygotowaniami, nie był sam. Elsa i ich 5-letni synowie, znajdowali się na kupieckim pokładzie. Czekać ich miała nowa rzeczywistość, daleko od coraz bardziej pochłoniętego walką kraju.
Był bardziej niż pewien, że nikt przy zdrowych zmysłach, dobrowolnie nie wypuściłby griszy z usług armii. Nie był głupcem. Spodziewał się przeszkód. Miał być dezerterem. Ale największe zagrożenie czaiło się w ciemności Fałdy. I to ono, wyrwało mu z ramion ukochaną. Przypłaciła życiem jego błędy, zasilając szeregi ofiar przeprawy.
Nowy początek w Kerchu zastał go samego z żałobą i dwójką przestraszonych chłopców uczepionych jego ramienia. Wiele razy widział cudzą śmierć, ale z tą jedną, umarło w nic coś także. Plany, które tworzyli wcześniej, decyzje, jakie podjęli - runęły, pozostawiając go z zapieczętowanym listem, z którego spoglądał na niego szary słowik.
Kontrakt.

Ketterdam nie był najlepszym miejscem do rozpoczynania nowego życia. Mieszanka kultur, obyczajów, języków, celów i pragnień, brudu ciemnych ulic i bogatych dzielnic. Wszystko wyglądało, jakby za chwilę miało runąć, ale - oferowało coś, co Ezra uznawał za korzyść. Anonimowość. Przynajmniej czasową. Nie był jedynym fjerdańczykiem, ani griszą, a jego własna tożsamość, żałoba i dawne role, rozmywały się w tłumie ludzi i wrażeń. Także w nowej i całkiem bogatej odsłonie kontraktu, na który się zdecydował.
Zmian nie przyswaja łatwo, pozostawiając przy wartościach, jakie prowadziły go do tej pory. Ale wykorzystywał je na swoją korzyść - w pracy i rzeczywistości, z jaką przyszło mu radzić. Na nowo przypominał sobie o filozofii okazji. Przez kolejne pięć lat nie mógł jednak znaleźć odpowiedzi, czym właściwie była jej śmierć. Ketterdam mu nie odpowiedział. Ale milczenie, to przecież też odpowiedź. Prawda?



DODATKOWE



> Do dnia dzisiejszego posiada i nosi na nadgarstku plecioną bransoletkę poznaczoną śladami płomieni, z wytartym,  ale wciąż widocznym, rzeźbionym lisem.
> Ciężko go wyprowadzić z równowagi, jest raczej  oschły w obyciu, ale bardzo stały w uczuciach i relacjach; konserwatywne poglądy
> Przez większe grono znajomej mu socjety uznawany za nudnego, nie spotka się go w domu publicznym, czy kasynach, unika rozgrywek i miejsc, które jej służą - chyba, że wymaga tego jego praca.
> Lubi czerń i czerwień, te kolory zazwyczaj znaczą jego strój. Nie nosi kefty.


[ruletka]



Ostatnio zmieniony przez Ezra Hernau dnia 29.05.21 6:39, w całości zmieniany 1 raz

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Ezra Hernau

29.05.21 8:07

Witamy w Ketterdamie*

twoja karta postaci została zaakceptowana

Rozpoczynając rozgrywkę pamiętaj, by nie przynosić noża na strzelaninę. W prezencie od Ghezena otrzymujesz bransoletę z wyrzeźbionym lisem, z bonusem +5 do zręczności. Liczba modyfikatorów Twojej postaci wynosi 2. Nie zapomnij o założeniu tematu z bagażem podręcznym. Spis rozwoju Twojej postaci znajdziesz w kolejnym poście w tym temacie - będziesz mógł zerknąć doń ilekroć zajdzie taka potrzeba. W razie wszelkich wątpliwości skontaktuj się z administracją.

Życzymy miłej zabawy!

*właśnie podpisałeś dożywotni kontrakt.

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Ezra Hernau

29.05.21 8:09

Rozwój postaci

■ 29/05/21 — karta postaci została zaakceptowana i dopuszczona do gry. Otrzymanie bransolety z lisem z bonusem +5 do zręczności. Liczba modyfikatorów: 2.
■ 03/07/21 — wątek z pracą postaci - 20 punktów fabularnych.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach