Plac przed ratuszem - Page 2 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Plac przed ratuszem

13.08.21 14:04
First topic message reminder :

lokacja

Plac przed ratuszem

Skwer z którego roztacza się widok na budynek ratusza w pełnej krasie. Zwykle tętni życiem. W centralnej jego części mieści się okazała fontanna, której główną część stanowi pomnik założyciela Ketterdamu. W przejrzystej wodzie lśnią monety wrzucone tam na szczęście. Są tu także rabaty kwiatowe i drzewka posadzone w równych rzędach. Za dnia przechadzają się tędy wędrowni sklepikarze, a ławki są oblegane przez spacerowiczów. 


Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Śpiący w najlepsze strażnik znalazł się pod osłoną krzewów. Bezpiecznie dla was - Dima miał szansę zabrać upatrzony mundur, by później wraz z Eyrie wrócić do swoich kompanów.
Ci po początkowym sukcesie zaczęli sobie radzić jakby odrobinę gorzej. Najpewniej sam strażnik byłby zdumiony tym, z jaką łatwością dał się podejść. Na jego usprawiedliwienie należało jednak policzyć dość nieszczęśliwy moment obrany na atak.
Bezwładne ciało runęło na Kaia i nawet refleks krupiera w niczym nie pomógł. Drozdov nie zdołał odtoczyć się w porę. Mężczyzna upadł wprost na niego - pozostało wygrzebać się spod rosłego nieprzytomnego i ocenić straty.

Kai, rzucasz k6 na ewentualne obrażenia:
- 1, 2, 3: prócz szoku i kilka źdźbeł trawy przyklejonych do ubrania, nic ci nie jest.
- 4, 5: potłukłeś się. Ból odczujesz, ale dopiero jutro rano.
- 6: usłyszałeś chrupnięcie w okolicach żeber, a potem zalała cię fala bólu. Możliwe, że masz złamane żebro; to musiałby jednak ocenić medykus. Tracisz 30 punktów żywotności, a chociaż ból przeszkadza ci w poruszaniu się, możesz kontynuować misję.

Eyrie, Dima, w tej kolejce możecie już wrócić do reszty.

Droga wciąż pozostaje czysta. Nie widać innych strażników.

Shank, rzucasz kością na spostrzegawczość. Próg powodzenia wynosi 60, a osiągnięcie go oznacza dostrzeżenie dodatkowych wskazówek.

Przypominam, że wzór na każdy rzut dokonywany w tej sesji wygląda następująco:
statystyka + 1/2 k100.
________________
Brak kolejki, 48h na odpis.

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov
Z pomocą Eyrie, nawet jeżeli dość dyskusyjną, mimo wszystko udało się uporać z ciągnięciem strażnika po ziemi znacznie szybciej. To dobrze, bo jak miało się dosłownie za chwilę okazać, wystarczyło na chwilę spuścić z oczu resztę, by doszło do mirkotragedii. Ukrywszy nieprzytomnego mężczyznę w krzakach, Dima nie był zbyt delikatny, kiedy zdejmował jego marynarkę i założył ją na siebie. Kiedyś na widok tego fioletu fabrykatorów by się skrzywił. Obecnie nawet nie mrugnął okiem. Przeszukał mężczyznę w poszukiwaniu broni, którą również zabrał.
- Nie masz przypadkiem czegoś, czym można byłoby unieruchomić mu ręce? - Zapytał kobiety. Co prawda była substantykiem; mogła stworzyć kajdany z rewolweru, jeżeli tylko zechciała. W końcu skinął Eyrie głową, że jest gotowy; wystarczyło przedrzeć się przez resztę krzewów by zobaczyć kolejnego strażnika leżącego wśród trawy. Rozpiętych spodni nie skomentował.
- Bierzcie jego marynarkę - rzucił jedynie. Oczywiście, gdyby ktoś im się lepiej przyjrzał, bez wątpienia zobaczyłby, że nie są bynajmniej stadwachtą. Czasem jednak ułamek sekundy który upłynie, nim reszta strażników to zrozumie, kupował im przewagę, której nie zyskaliby w inny sposób. Dopiero wtedy spostrzegł, że Drozdov był jakiś niemrawy; zmarszczył brwi, choć najmniejszy cień niepokoju nie przemknął przez jego twarz.
- Wstawaj. Co ci się stało? - Krótkie pytanie; był ciałobójcą. Nie leczył, zabijał. Mimo to mgliście pamiętał to i owo z zajęć uzdrowicieli. Większość dawno zapomniał, bo nieużywana wiedza miała tendencję do zanikania. Nie mógł niczego obiecać i nie zamierzał nawet o tym wspominać, by nie dawać niepotrzebnych nadziei. Podał Drozdovowi rękę, jeżeli ten jeszcze nie wstał.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Rzut k6: 6 (o c z y w i ś c i e)

Wygramolenie się spod nieprzytomnego ciała strażnika było zaskakująco trudne, na pewno trudniejsze niż Kai mógłby przypuszczać. Mogło to być to spowodowane samym jego ciężarem i faktem wciąż rozpiętych spodni, o których Drozdov tak uparcie starał się zapomnieć, nieszczęście pozwoliło jednak na pojawienie się problemu o wiele gorszego - bólu, mianowicie.
Chciał się podnieść, ale jedynie pogorszył sprawę. Chrupnięcie byłoby prawie niedosłyszalne, gdyby nie nocna cisza, a jednak W uszach Kaia było nieznośnie wręcz głośne. Nieprzyjemne, krótkie, przypominające pękająca gałąź pod nogami. Ból przyszedł wraz z dźwiękiem, paraliżując go na moment i przywołując falę mdłości. Ledwo powstrzymał wymioty, kiedy wygrzebywał się spod cielska strażnika i choć wkładał całą swoją siłę i umiejętności aktorskie w to, by wyglądać jakby wszystko było w najlepszym porządku, wiedział, że ból kryje się w oczach, a twarz staje się bledsze niż zwykle. Prawie biała na tle mglistej nocy Ketterdamu. Fakt ten musiał zauważyć Dima, a Kaiowi zrobiło się nagle wyjątkowo głupio. Wstał wiec, podnosząc się na równe nogi. Będzie musiał jakoś przyzwyczaić się do bólu - nie pierwszy raz.
- Powiedzmy, że miałem pecha. Wszystko w porządku, trochę się poobijałem - wytłumaczył wiec naprędce, unikając jego wzroku i szybko czepiając się jego poprzedniego zalecenia.
Marynarka. Bez cienia buntu kiwnął głową i schylił się by rozebrać swojego nieprzytomnego napastnika. Bolało nadal i cieszył się, ze schylił się i odwrócił, chowający twarz w cieniu. Nie mogli zobaczyć jego grymasu. Podszedł bliżej Raskolnikova, wyciągając w jego stronę ukradzione ubranie.
- Chyba złamałem żebro - wyrzucił z siebie nagle i poczuł jak policzki olewaja mu się zawstydzony rumieńcem. Nie zdążyli nawet wejść, a on już się połamał. W tym stanie mógł być tylko balastem, musiał wiec zacisnąć zęby, dlatego słowa zabrzmiały tak jakby mówił, że zadrapał sobie kolano. - Nie jest źle, przeżyję. Chyba, ze możesz coś…no wiesz, coś zrobić.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Bezwładne ciało nieprzytomnego strażnika wreszcie spoczęło bezpiecznie w krzakach. Shu odetchnęła z ulgą, przyglądając się jeszcze uśpionemu mężczyźnie przez moment, by wreszcie poklepać go po policzku, szepcząc cicho pod nosem; dobranoc, słodki książę. Szybko jednak porzuciła nieszczęśnika, zwyczajnie przechodząc nad nim, w przenośni i dosłownie, do porządku dziennego.
- Do twarzy ci w tym fiolecie. Byłbyś wspaniałym fabrykatorem. Jeśli nie na umiejętności, to na przynajmniej na oczy - parsknęła rozbawiona, słowa wypowiadając jednak cicho i wciąż pamiętając o zachowaniu, przynajmniej jako takiej, dyskrecji. Na jego pytanie pokręciła tylko głową. Oczywiście, mogła zrobić z rewolweru kajdany, ale prawda była taka, że prędzej sama by się znokautowała i porzuciła w krzakach, niż przemodelowała którąś ze swoich broni.
Prawdę powiedziawszy też, myślała że będzie gorzej. Że z Dimą wrócą do sytuacji malującej się o wiele gorzej i żałośniej.
- Najlepiej, żeby założył ją ktoś, na kogo pasuje - rzuciła, wskazując marynarkę, którą jakimś cudem udało się zdjąć Kaiowi. Wzięła też materiał, przyglądając się leżącemu na ziemi strażnikowi, próbując ocenić, do kogo najlepiej pasował posturą, by potem przekazać tej osobie mundur.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
spostrzegawczość: 45 + 32/2 = 61

Przygniecenie przez nieprzytomnego strażnika prawdopodobnie nie plasowało się zbyt wysoko w rankingu przyjemnych przeżyć, jednak Dvivedi naprawdę nie przypuszczał, że mogło się to skończyć dla Kaia aż tak fatalnie. Nie zakładał tego nawet w momencie, kiedy w odpowiedzi na prośbę pomocy ze strony Drozdova, zdecydował się niezbyt delikatnie szturchnąć nieprzytomnego nogą i w ten sposób spróbować zepchnąć go z przyjaciela. Oczywiście nie mogłoby obejść się bez wcześniejszego wymownego sapnięcia, prawdopodobnie dość dobrze zdradzającego, co Shankaracharya sądził na temat położenia, w jakim znalazł się Kai.
Chwilowe zwątpienie w kwestii tego, czy aby na pewno wszystko było z nim w porządku, pojawiło się niewiele później. A zanim sam zdążył zadać właściwe pytanie, uprzedził go - i jednocześnie utwierdził w podejrzeniach - ciałobójca.
- Lepiej, żeby mógł - mruknął, kiedy już Drozdov zechciał podzielić się swoimi wątpliwościami co do stanu swoich żeber oraz wyrazić nadzieję, że grisza mógłby cokolwiek na to zaradzić. Niespecjalnie orientował się w tym, co dokładnie potrafili ciałobójcy, swoją wiedzę na ich temat ograniczając w głównej mierze do tego, że lepiej było im za bardzo nie podpadać. Nie, żeby jakoś często miał okazję stosować tę wiedzę w praktyce.
Z drugiej strony - żadnej lepszej opcji w tej chwili chyba nie mieli. Wycofanie się i powrót do ratusza w innym terminie raczej nie za bardzo wchodził w grę.
Chcąc wierzyć w to, że Dima faktycznie był w stanie jakoś poskładać Kaia do kupy i raczej nie interesując się za bardzo marynarką ściągniętą ze strażnika, zdecydował się nieco oddalić od pozostałych, żeby zbliżyć się do okna znajdującego się najbliżej bocznego wejścia do ratusza. O tej porze chyba nie powinni spodziewać się w środku nikogo poza pilnującymi budynku strażnikami, jednak mimo wszystko warto było chyba zajrzeć i upewnić się, że skorzystanie z tych niestrzeżonych już drzwi było dobrym pomysłem.
Jeśli nie, wciąż chyba mogli zdecydować się na okna znajdujące się na tyłach i prowadzące wprost do gabinetu, który ich interesował.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Mimo niedogodności, których skutki najdotkliwiej odczuwał Kai, wszystko wydawało się być niemal dziwacznie spokojne. Tak, jakby naprawdę nikt nie spodziewał się ataku z względu na znacznie ciekawszy tej nocy obiekt, w którym odbywało się przyjęcie. Nawet ulice Ketterdamu były jakieś spokojniejsze: dlaczego więc inaczej miałoby być tutaj?
Pomysł z przejęciem mundurów był całkiem dobry. Co prawda marynarka należąca do strażnika leżącego u stóp włamywaczy wydawała się za duża na każdego poza nim samym. Faktycznie mogła jednak kupić cenne sekundy, a te upływały prędko jak piach przesypujący się przez palce. Co prawda nie ograniczał was czas, ale tylko pozornie.
Zerkając przez okno, Shank dostrzegł jedynie puste pomieszczenie. W oczy rzucił mu się pęk kluczy, leżący na komodzie nieopodal rzeczonych drzwi; czyżby pęk należący do strażnika, który właśnie ucinał sobie w krzakach drzemkę? Ostatecznie wyskoczył tylko się odlać i raczej nie zakładał, że tyle to potrwa.
Godziny pracy ratusza dawno już minęły, a wnętrze wydawało się wręcz martwe. To pozory; za każdym rogiem potencjalnie mógł się czaić strażnik. Na ten moment droga zdawała się czysta, a skorzystanie z bocznego wejścia pomysłem lepszym, niż forsowanie okna na tyłach, które niewątpliwie będzie się wiązało z hałasem.

Dima, jeśli zdecydujesz się na podjęcie próby uleczenia Kaia, będziesz musiał wyrzucić 9 sukcesów. Możecie próbować aż do skutku, pamiętajcie jednak, że czas leci, a strażnicy nie pozostaną nieprzytomni w nieskończoność.
____________________

Brak kolejki, 48h na odpis.

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov
12 sukcesów na 14 ustalone z MG. (10 k100 + 2 modyfikatory)

- Gdybym był fabrykatorem, to chyba mielibyśmy problem - mruknął w odpowiedzi do Eyrie, choć kiedy się odwróciła tak, by nie widzieć jego twarzy, kąciki ust uniosły mu się niezahamowanie w uśmiechu.
Drozdov był blady jak dupa Lantsova.
Nie leczył. Zabijał. Postępowanie inaczej zdawało się działaniem wbrew naturze, ale i cały ten wyskok był dokładnie czymś takim, bo działał zupełnie poza swoją strefą komfortu. Nie pamiętał teorii leczenia; praktyka była z kolei jak słowo, które umykało z samego końca języka. Rana Kaia nie była zabójcza, złamane żebro mogło zrosnąć się samo, ale potrzebowali trzeźwego myślenia i sprawności, a o te byłoby ciężko. Nie wspominając o tym, co stałoby się, gdyby z powodu gwałtownego ruchu złamane żebro przebiłoby płuco.
- Dobić cię? - Bo właściwie jako ciałobójca jedynie tyle mógł zrobić. - Które żebro? - Zapytał tylko krótko. Wystarczyło wskazać stronę. Tak naprawdę wątpił, żeby mu się ta sztuka udała. Leczył ludzi na prawdę dawno, na fjerdańskich bezdrożach, gdy ich uzdrowiciel z prawdziwego zdarzenia padł rażony kulą Druskelle. Musiał dotknąć skóry - niezależnie od tego, czy Kai postanowił do tego doprowadzić pokojowo, czy musiał zrobić to sam - efekt końcowy był taki, że jego ręka wylądowała w miejscu, które musiało Drozdova niemiłosiernie boleć.
Mała Nauka zawodziła go rzadko. Zupełnie zaskakująco, poczuł jej przypływ również teraz. Nie był pewien, czy jego działanie przyniosło jakiś efekt. Pod ręką czuł ciepło i mrowienie; podpowiadało mu, że jakimś cudem udało się pomóc. Spojrzał wyczekująco na Kaia, oczekując jakiejkolwiek reakcji, która podpowie mu, czy się na pewno udało. Brakowało mu wprawy w łataniu ciała tam, gdzie powinien je niweczyć.
Dług Drozdovów rósł.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
Nie miał raczej w planach czekania, aż nieprzytomni strażnicy się ockną, dlatego też widząc, że pomieszczenie było zupełnie puste, bez zbędnego wahania zdecydował się nacisnąć klamkę i skorzystać z bocznego wejścia.
- Nowy znajomy był na tyle uprzejmy, że zostawił nam klucze. Miło z jego strony - rzucił jeszcze przez ramię, jeszcze chwilę poświęcając na to, żeby zerknąć głównie w stronę Kaia i ciałobójcy. Tak na wszelki wypadek, żeby upewnić się, że całe to łatanie żeber nie skończyło się nagłym zejściem Drozdova. To akurat byłoby dość kiepskie rozwiązanie sprawy, nawet jeśli w takim wypadku można byłoby mieć przynajmniej całkowitą pewność, że potencjalnie złamane żebro już mu dłużej nie dokuczało. W tej chwili tej pewności nie miał, ale przynajmniej dało się stwierdzić, że Kai ciągle jeszcze wyglądał na całkiem żywego.
Prawdopodobnie miało to swoje plusy i minusy.
Nie zwlekając dłużej, wszedł do pomieszczenia, przy okazji zgarniając leżące na komodzie klucze. Mogły się przydać - gdyby na przykład okazało się, że gabinet, który ich interesował był zamknięty i gdyby przypadkiem jeden z nich pasował. W końcu było to pewnie rozwiązanie nieco wygodniejsze niż męczenie się z wytrychami... I może - przy odrobinie szczęścia - trochę mniej czasochłonne. A spieszyć się przecież zdecydowanie przecież powinni. Najlepiej tak, żeby zdążyć ulotnić się z ratusza zanim ktoś miałby się zorientować, że w ogóle tutaj byli, chociaż to akurat wydawało się być dość mało realne.
Odczekawszy aż reszta zdecyduje się porzucić miłe otoczenie krzaków i nieprzytomnych strażników, podszedł do drzwi prowadzących na korytarz. Nacisnął klamkę, zamierzając jedynie lekko je uchylić, by sprawdzić, czy po drugiej stronie natkną się na kolejnego strażnika tak całkiem od razu, czy może jednak będą mieli jeszcze chwilę na kolejne - na pewno bardzo przyjemne - spotkanie.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
- Gdybym była złośliwa, zapytałabym czy aż tak mało cenisz ich umiejętności - odpowiedziała z delikatnym, nieco ironicznym uśmieszkiem. Niewątpliwie nie tutaj był pies pogrzebany i nawet też nie chodziło przecież o to, że jeden w drużynie już im całkowicie wystarczał. Z zaciekawieniem jednak przyglądała się, jak Dima składa Drozdova do kupy. Umiejętności uzdrowicieli nie były dla niej niczym nowym, bo zdarzało jej się z nich korzystać nie raz, nie dwa, jednak ciałobójca próbujący posłużyć się podobną sztuką - to było coś raczej nowego. Z tego co wiedziała, i co z resztą pokazywał Raskolnikov, nie było to niemożliwe. W podobny sposób substantycy mogli korzystać z umiejętności alchemistów, i na odwrót. Była to jednak sztuka raczej ciężka i wymagająca przede wszystkim wiedzy. Wydawało się jednak, że baryłkowy najemnik posiadał jej w sam raz; Kai żył i chyba nawet mógł się całkiem sprawnie poruszać. W końcu też ruszyła w ślad za Shankiem, który zdążył ruszyć do wnętrza ratusza; przez boczne drzwi, który ich nowy kolega strażnik tak łaskawie im zostawił otwarte. Nie podeszła jednak do samych drzwi, przez które Dvivedi postanowił wyjrzeć, zwyczajnie czekając aż reszta pójdzie w jej ślady.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
wszyscy z/t tutaj.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach