Plac przed ratuszem 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Plac przed ratuszem

13.08.21 14:04
lokacja

Plac przed ratuszem

Skwer z którego roztacza się widok na budynek ratusza w pełnej krasie. Zwykle tętni życiem. W centralnej jego części mieści się okazała fontanna, której główną część stanowi pomnik założyciela Ketterdamu. W przejrzystej wodzie lśnią monety wrzucone tam na szczęście. Są tu także rabaty kwiatowe i drzewka posadzone w równych rzędach. Za dnia przechadzają się tędy wędrowni sklepikarze, a ławki są oblegane przez spacerowiczów. 

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
jedenasty kwietnia, północ

@Petra Jansen @Kai Drozdov @Eyrie Kir-Yene @Nettie Kortier @Shankaracharya Dvivedi @Dima Raskolnikov


Słowem wstępu: zgodnie z wylosowaną przez was grupą możecie założyć, że fabularnie odbyło się spotkanie postaci, które omówiły plan działania. Wszelkich ustaleń możecie jednak dokonać drogą pozafabularną. Umówionym przez postaci znakiem oznaczającym, że któraś z grup znalazła szukany fant jest odpalenie racy dymnej. 

Noc zapowiadała się wyjątkowo chłodno. Nadmorska mgła spowijała dzielnicę rządową szczelnym kożuchem, którego nie sposób było przejrzeć na odległość większą niż parę metrów. Zwiastun wilgoci w powietrzu - nie mogliście tego wiedzieć, ale na obrzeżach Ketterdamu padało tego wieczoru jak z cebra. Fale uderzały jak wściekłe o brzegi cypla, na którym stał ratusz. Wiatr dął z ogromną siłą, a chłód przenikał aż do kości, jakby zima wcale nie odeszła na dobre ustępując miejsca wiośnie.
Wiedzieliście, że trzy drogi prowadzą do ratusza - przez wejście główne, przez rząd okiem na tyłach i dzwonnicę. Które przyjdzie wam wybrać dzisiejszej nocy? W zależności od punktu obserwacyjnego który obraliście, mogliście dostrzec, że głównego wejścia strzeże dwóch oficerów stadwachty. Z perspektywy ogromnych okien na tyłach nie było widać żadnych strażników, z kolei szczytu dzwonnicy zwyczajnie nie mogliście dostrzec we mgle.
Ciężko było stwierdzić, ilu tak naprawdę strażników mogło się tutaj kręcić. I ilu z nich to griszowie.

_____

Do postaci należy decyzja, w jaki sposób postanowią dostać się do wnętrza ratusza. 

W pierwszym poście proszę o obliczenie żywotności według mechaniki ogólnej oraz wypisanie ekwipunku postaci. Proszę o zwięzłe posty w celu zachowania dynamiki rozgrywki. W trakcie sesji nie obowiązuje próg minimalny 250 słów. Czas na odpis w każdej kolejce będzie wynosił 48 godzin od momentu publikacji posta MG. Trzykrotne pominięcie kolejki bez uprzedzenia skutkuje usunięciem z sesji eventowej.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Żywotność: 25 + 70  = 95 * 2 = 190
Ekwipunek: rewolwer, nóż, sygnet (+5 do siły)


Każdy wychowanek Ketterdamu wiedział, że pieniądze potrafią nie tylko gasić wątpliwości, ale też mamić zmysły, sprawiając, iż największy ból wybrzmiewał zgrzytem monet. Vinke dobrze obmyślił swój plan - dając zaliczkę, przywiązał ich do siebie na dobre. Mogli uciec, ale wystarczyło poczuć smród kruge przez ofiarowaną sakiewkę, żeby z uśmiechem na ustach sięgać po więcej. Głupotą byłoby zmarnowanie takiej okazji - mogli być bogaci. Bogaci ludzie nie muszą słuchać rozkazów i spełniać zachcianek większych psów.
Teraz jednak, kiedy Kai stał na palcu przed ratuszem, owinięty chłodną nocą i szarą mgłą, zaczynał żałować swojej własnej chciwości. Tylko trochę. Budynek górował nad nim złowieszczo, szczerząc się na tle brudnego nieba, a mu wydawało się, że dłonie ma zimniejsze niż zwykle. Współpracownicy - jeżeli tak można określić pozycję tych, którzy znaleźli się wraz z nim w tym bagnie - nie dodawali wcale wielkiej otuchy, chociaż młody Drozdov wierzył w nich bardziej niż zdarzało mu się wierzyć w siebie samego. Nadal jednak był szumowiną przyzwyczajoną do pracy wśród swoich i choć obecność Dvivediego pomagała, nie mógł przestać myśleć o Neity i Mauritsie. Miał tylko nadzieję, że fory w postaci syna Hoede będą zwiastować wygraną. Oni musieli radzić sobie z planem, który pokazał im Klaus.
- Okna? - rzucił w końcu, słowo jednak stanowiło jedynie krótką oznakę gotowości. Jeżeli dziś go złapią lub jeśli zginie, zdąży się przynajmniej trochę zabawić.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
żywotność: (20 + 70) * 2 = 180
ekwipunek: 4 noże, zestaw wytrychów, wisior z podobizną maski sulijskiego wróżbity (+5 do zrównoważenia)


Mógłby się bardzo poważnie zastanowić, po co w ogóle przyszedł pod ratusz, jeśli znacznie bardziej kuszącą opcją zdawało się być zgarnięcie zaliczki i urwanie na tym jakichkolwiek kontaktów z ich niezbyt przyjemnym zleceniodawcą. Nad tym jednak Dvivedi nie zastanawiał się ani przez moment, być może słusznie dochodząc zawczasu do wniosku, że takie zastanawianie się mogłoby wiązać się z niemile widzianymi przemyśleniami w tym temacie.
Mógłby na przykład dojść do jakiegoś absurdalnego wniosku, że podejmując się zleconego zadania, kierował się jakimś pokrętnie rozumianym poczuciem obowiązku a nie zwykłą chciwością i chęcią przygarnięcia kwoty znacznie wyższej niż zaliczka podarowana im przez Klausa Vinke.
- Okna - przytaknął Kaiowi, jakby w ogóle było to jakkolwiek potrzebne. - Ktoś ma jakiś inny pomysł? Nie? To super.
Owszem, zanim zdecydował się nieco zbliżyć do wspomnianych okien, by wstępnie ocenić szanse na dostanie się do środka tą drogą, przelotnie rzucił okiem w stronę pozostałych osób. Chyba jednak trudno byłoby mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że decyzję dotyczącą drogi, jaką dostaną się do wnętrza, uważał za podjętą.
Podobnie zresztą za oczywiste uważał, że nie było najmniejszego sensu, żeby do środka pakowali się wszyscy. Taka wesoła gromadka tylko niepotrzebnie zwróciłaby na siebie uwagę jeszcze zanim dotarliby do właściwego gabinetu, a tego chyba raczej woleliby uniknąć...
- Ktoś na ochotnika planuje zostać na zewnątrz? - oczywiście, że zerkając po raz kolejny w stronę wspólników, nawet na chwilę nie zatrzymał się spojrzeniem na Kaiu. Widocznie w mniemaniu Dvivediego oczywiste było również to, że Drozdov powinien razem z nim wejść do środka jako ten, który podczas kradzieży faktycznie mógł się wykazać.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
żywotność; (30+70)*2=200
EQ; rewolwer (+15 do ataku, w lewej kaburze), posrebrzana wsuwka do włosów w kształcie orchidei +5 do siły, drugi rewolwer (bez bonusu)


Eyrie nie posiadała wątpliwości co do tego, czy w ogóle się tutaj zjawić. Pieniądze niewątpliwie ją przekonały, ale dochodziła też do tego ciekawość i zwykła potrzeba akcji. Nie musiała się więc jakkolwiek szarpać z myślami, by poprzestać na zaliczce i zwyczajnie rozpłynąć się z nią w powietrzu. Jedyne co może jej przeszkadzało to to, że ostatecznie dobrane grupy wyglądały kompletnie inaczej niż to, jak zaproponowała w magazynie. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że jej okazjonalny chłopak, znowu nie poświęci się całkowicie swojej koleżance, kiedy coś się jej znowu stanie, bo przecież barmanka też miała im towarzyszyć.
- No to okna - rzuciła cicho, nie mając zamiaru się z nimi o to bić. Miała jednak duże wątpliwości; ta droga, przynajmniej na planach, wydawała się niemal zbyt łatwa. Tył ratusza był odsłonięty, a okna zdawały się być aż nadto oczywiste. Spodziewała się w nich przynajmniej griszackiego szkła, albo jakichkolwiek innych niespodzianek, których ich zleceniodawca nie uwzględnił.
- Dima? - zapytała, patrząc na Raskolnikova, poniekąd w odpowiedzi na ostatnie pytanie Shanka. Chyba lepiej było, by na czatach został ktoś, kto w razie czego mógł sobie poradzić ze strażnikami po cichu.

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov
żywotność: 30 + 80 = 110; 110 x 2 = 220
ekwipunek: medalik z sankt Valentinem (+5 zrównoważenie), scyzoryk


Wszystko się wyda.
Wiszące mu nad głową widmo całkowitego przemianowania wiedzionej przez niego egzystencji, wydawało się dziwnie blade w zestawieniu z pieniędzmi, jakie było warte. Chociaż kogo chciał oszukać? Nie należał do zbyt chciwych osób. Wygody Małego Pałacu bez szemrania zamienił na śmierdzący Ketterdam, w dodatku w jego możliwie najgorszym wydaniu. To nie o poprawienie swojego jakości bytu tu chodziło.
Przetrawił już niechęć do współpracy z Szumowinami. Ostatecznie każdy pracował na swój rachunek; łączyły ich jedynie wspólne cele. Mniej chętny był do współpracy z Eyrie; nie po ryzykował głową niewykonanie zlecenia, żeby szła teraz jak baran na rzeź. Wzrok przeniósł na Kaia.
Czy wszyscy z Baryłki tak chętnie ryzykowali życiem? Pytanie było retoryczne. Przecież wiedział, że tak.
Milczał, gdy wybór padł na okna. Musieli tym samym obejść budynek, ryzykując, że wielu ze strażników po prostu nie zauważy, a oni ich wręcz przeciwnie. Na planie podarowanym przez zleceniodawcę zaznaczono strażników, a tych było wśród gabinetów największych szych miasta podejrzanie niewielu. Czuł, że będzie tam grisza. Jednocześnie jeśli wejdą głównym wejściem i po prostu wybiją wszystkich po drodze, [prędzej czy później ktoś podniesie alarm. Stamtąd prosta droga prowadziła do Wrót Piekieł, a tego by nie zniósł.
- Mogę zostać, ale wtedy nie pomogę wam z tymi w środku. Na pewno są wśród nich griszowie - a wtedy nie zdążycie nawet podnieść rewolweru zanim stanie wam serce. Wzrokiem wyzutym z emocji spojrzał na ratusz, w myślach przywołując rozrysowany na papierze plan, w którego posiadaniu byli. - Spróbuję uśpić tych, których uda mi się zobaczyć z zewnątrz.
Wykorzystując chwilę nieuwagi dyskutujących oknach współpracowników, nieco ciszej, nachylając się w stronę Eyrie dodał:
- Jeśli to griszackie szkło, powinnaś sobie poradzić. - Odchrząknął, po czym poprawił na karku płaszcz, pod który wkradał się chłód wieczoru.
- Lepiej prawą stroną.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Jednogłośnie wybór padł na okna, wraz z sugestią by ruszyć w prawą stronę; na ile słusznie, miało się dopiero okazać. Jeżeli istotnie postanowiliście udać się w tamtym kierunku, pamiętaliście z pewnością o strażniku ulokowanym, według planu, tuż za gabinetem z numerem trzy. Zdawaliście sobie jednak sprawę, że strażnicy mogli się przecież przemieszczać i tak naprawdę mogli być gdziekolwiek.
Tuż po prawej znajdowały się wysokie, równo przystrzyżone w fantazyjne kształty krzewy, przez które moglibyście przemknąć niezauważeni. Obserwowaliście ratusz już wcześniej więc wiecie, że plan podarowany wam przez Vinke był dość wierny rzeczywistości - jeśli tylko ukryjecie się wśród listowia, przynajmniej dwa pierwsze okna, na wysokości małej sali obrad, nie powinny stanowić problemu.
Stanowiło go jednak coś innego.

Pierwsza postać przedzierająca się przez krzewy: kiedy dotarliście już niemal do samej granicy końca bezpiecznej, krzaczastej kryjówki, w prześwitach liści dostrzegłeś przed wami ruch. Nie jesteś w stanie ocenić kto to jest bez podejścia bliżej, ale on mógł słyszeć szelest roślinności. Chyba, że posiadasz umiejętność kamuflaż lub zgodnie z mechaniką wykonasz nań rzut kością, a jego wynik okaże się pozytywny.

Druga postać przedzierająca się przez krzewy: mniej więcej w połowie przechodzenia przez krzaki poczułeś, że coś łaskocze cię w kark. Uderzyłeś w tamto miejsce dłonią z nadzieją na ubicie jakiegoś upierdliwego komara i faktycznie, jakbyś zgniótł coś pod ręką. Możesz rzucić na spostrzegawczość - wówczas na trawie dostrzeżesz, co takiego cię zaatakowało. (statystyka + 1/2 k100 > 50).

Dima, postanowiłeś zostać na czatach. Jeżeli tylko zdecydowałeś się na obserwację głównego wejścia, bez przeszkód mogłeś dostrzec dwójkę strażników w fioletowych mundurach. Stadwachta. Tylko czy na pewno?
______

Nie obowiązuje kolejka. Czas na odpis wynosi 48h.

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov
Obserwował plecy kompanów, znikające wśród krzewów. Bliżej niesprecyzowane przeczucia podpowiadały, że robią najlepsze, na co mogli się w obecnych warunkach zdecydować. Wyostrzone zmysły chłonęły przyjemny chłód wieczoru, przenikający aż do kości. Smród dymu był jakby mniejszy nocną porą, a może zwyczajnie sprzyjał im dzisiaj wiatr.
Nasłuchiwał, obserwując jednocześnie wszelkie okna, które znajdowały się w zasięgu jego wzroku. Sprawdzał, gdzie paliło się światło, a gdzie go brakowało. Dopiero gdy ciemne spojrzenie opadło na główne wejście, dostrzegł dwójkę strażników, którzy niby to na wzór posągów strzegli wejścia do ratusza, nie mając pojęcia, że atak nastąpi dzisiaj od strony pleców. Wcisnął się za pień jednego z drzew i wychylił, obserwując przez chwilę ruchy mężczyzn. Jeśli Vinke nie kłamał, zmiana warty już nastąpiła, zatem nikt nie będzie się tu kręcił w najbliższym czasie.
Podniósł dłoń do góry i koncentrując się na strażniku po lewej, uśpił go.

rzut +2 modyfikatory

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Rzut: 52 + 79/2 = 91,5

Wchodzenie przez okna było - jak się domyślał - rozrywką świetnie im wszystkim znaną. Każde z wejść wydawało mu się być zresztą równie niebezpieczne, więc nieszczególnie miał ochotę dłużej nad tym debatować.
Na propozycję Shanka, by ktoś został na zewnątrz skrzywił się ledwo zauważalnie, a spojrzenie pognało po Eyrie i Dimie. Nie chciał zostawiać tutaj żadnego z nich, wszyscy byli równie przydatni w środku. Podliczywszy straty, chciał już proponować, że on zostanie na czatach, Raskolnikov wydawał się być jednak pewny swojej oferty, nawet jeżeli Kaiowi średnio podobała się ta wizja. Ciałobójca mógłby zagwarantować niezłą przewagę w ratuszu. Wystarczyło mieć nadzieję na to, że więcej niebezpieczeństw nadejdzie z zewnątrz.
Kiwnął głową w stronę Eyrie i Dvivendiego, po czym rzucił Dimie jedno, długie spojrzenie. Być mozę coś na kształt troski zaświeciło w oczach, ale już po chwili te czujnie badały otoczenie. Pamietał plan Vinke i przewracał go w głowie od spotkania w magazynie, praktycznie bez przerwy, jakby wżarł się w jego umysł. Nawet na jawie śniły mu się te przeklęte rozkłady pokoi.
Krzaki, przez które się przeciskały wyglądały w jego oczach koszmarnie, nie były jednak niczym niebezpiecznym w porównaniu z tym co mogło czekać na nich w ratuszu. Chyba. Przeciskał się więc za Shankiem, nasłuchując uważnie. Coś załaskotało w kark - przeszło mu przez myśl, ze pewnie pająk, może komar. Niezbyt zaskakujące, ale nieprzyjemne, więc lekko uderzył dłonią w kark, chcąc się tego pozbyć. Z nikłym zainteresowaniem spojrzał na trawę pod nim i oczy otworzyły się jakoś szerzej.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
posiadana umiejętność kamuflaż (I)

Przedzieranie się przez krzaki rosnące obok ratusza może i nie było najprzyjemniejszym zadaniem, ale w końcu nikt nigdy nie mówił, że włamania były jakkolwiek przyjemne. Zwykle wcale nie były. Jeśli nie liczyć oczywiście miłego łaskotania adrenaliny i jeszcze milszego poczucia satysfakcji, gdy włamanie kończyło się sukcesem. I chyba właśnie tyle wystarczyło, żeby Dvivedi ruszył przez krzaki jako pierwszy, starając się robić przy tym jak najmniej hałasu i zwracać uwagę na to, czy aby przypadkiem tuż obok nie znajdował się strażnik, który powinien patrolować teren wzdłuż ściany.
Bezgłośnie, niedbałym ruchem ręki dał znać pozostałym, że powinni się zatrzymać, kiedy zorientował się, że owszem, ktoś znajdował się całkiem niedaleko. W dodatku raczej nie był to przypadkowy przechodzień, zbłąkany zając pewnie też nie.
Na krótką chwilę zastygł w bezruchu nasłuchując i starając się wypatrzyć cokolwiek poprzez listowie, żeby ocenić w ten sposób, jak daleko znajdował się potencjalny strażnik i w którą stronę zamierzał się skierować. To był zresztą chyba dość dobry moment, by ostatecznie zdecydować się na któreś z możliwych wejść do ratusza. Jak wynikało z planu przedstawionego im przez zleceniodawcę, gdyby weszli oknem prowadzącym do małej sali obrad, w drodze do właściwego gabinetu musieliby poradzić sobie przynajmniej z dwoma strażnikami. Gdyby spróbowali dostać się na tył budynku, być może udałoby im się uniknąć konfrontacji z którymkolwiek z nich. Mało prawdopodobne. I chyba był to przy okazji dobry moment, żeby przynajmniej odrobinę pożałować zostawienia ciałobójcy za sobą.
Skoro jednak zwykle radzili sobie bez pomocy ciałobójców, tym razem również powinni dać radę.
Nawet, jeśli zwykle nie włamywali się też do ratusza.
Postanowił zaczekać na moment, w którym mógłby mieć pewność, że strażnik ruszył w kierunku frontowej ściany. Gdyby tak się zadziało, sam zamierzał spróbować jak najszybciej i możliwie najciszej przedostać się na tył budynku. Przy okazji pozostawało liczyć przynajmniej na dwie kwestie - że reszta grupy również zaczeka na odpowiedni moment, żeby pójść w jego ślady i że w razie, gdyby coś poszło nie do końca tak jak powinno, Dima zdąży zorientować się, że bardziej był potrzebny tutaj niż przed budynkiem.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Tak na prawdę, to wolałaby ich wszystkich mieć w środku. Propozycja zostawienia Dimy za sobą, nawet jeśli padła, była wciąż do rozważenia. Raskolnikov jednak nie zamierzał się z nią sprzeczać. Czy to dobrze? Cóż... na pewno czas pokaże i najprawdopodobniej zrobi w to najbardziej parszywy z możliwych sposobów. Uśmiechnęła się do najemnika nieco krzywo, kiedy wspomniał o griszackim szkle - zupełnie, jakby czytał jej w myślach. Może też i powinna sobie z nim poradzić, ale do tego momentu wcale nie chciała; nie przepadała za chwaleniem się swoimi umiejętnościami, a jakby nie patrzeć, Kai i Shankaracharya byli tylko szumowinami z baryłki. Nikim, przed kim chciałaby się popisywać akurat tym.
- Uważaj na siebie - rzuciła jeszcze cicho do zostawianego w tyle ciałobójcy, ruszając jak najciszej za chłopakami. Starała się zachowywać ostrożność co do tego, jak się porusza, ale jednocześnie błądziła wzrokiem dookoła i nasłuchiwała, chcąc w razie czego jak najszybciej odkryć ewentualne niedogodności losu.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Strażnik ziewnął parę razy, nim podzielił się z towarzyszem informacją o tym, że jest piekielnie śpiący.
- Stary, padam z nóg... - Narzekał, nim osunął się po ścianie, a jego chrapanie zwróciło uwagę towarzyszącego mu kolegi po fachu.
- No chyba żartujesz. Jak Van Eck się dowie... - Zaczął, podchodząc do śpiącego strażnika i dźgając go lufą karabinu w ramię spróbował go obudzić.
Shankaracharya w porę zorientował się, że ruch przed nimi zwiastował kłopoty. Zamarł na tyle niezwłocznie, że strażnik nie zdążył dostrzec ruchu w krzewach przed sobą.
Rzut oka Kaia na rzekomego komara również mógł okazać się większym zaskoczeniem, niż powinien. W skąpych prześwitach światła księżyca, które przebijało się przez liście, zobaczył błysk metalu. Bliższe oględziny znaleziska przyniosły niepokojące wnioski. Patrzył na kruchy mechanizm, zgnieciony własną ręką. Pancerzyk imitujący chitynę, para teraz już zdruzgotanych skrzydełek, wykonanych z czegoś co do złudzenia przypominało prawdziwe. Kilka mikroskopijnych zębatek wysypało się Drozdovowi na rękę, jeśli postanowił podnieść mechanicznego owada.
Eyrie idąca na końcu miała największe szanse, by poinformować Dimę pozostającego z przodu budynku o tym, że bardziej przyda im się tutaj.

Waszych uszu dobiegł wesoły gwizd, który mogliście kojarzyć z repertuaru ravkańskich emigrantów. Strażnik wciąż ewidentnie nie widział intruzów i ani myślał odwracać się do nich plecami. Przeciwnie, zbliżył się do gąszczu roślinności, a sądząc po towarzyszących temu odgłosach, postanowił ulżyć pęcherzowi. Był upiornie blisko, od włamywaczy dzieliła go jedynie wąska granica krzewu, raptem półtorej metra. Jeden nieostrożny ruch i zauważy zagrożenie... Chyba, że baryłkowe męty będą szybsze.

Dima, osiągnąłeś 9 sukcesów. Strażnik pozostanie uśpiony przez 9 kolejek. Jeżeli nie chcesz zostać zdemaskowany, powinieneś jak najszybciej uśpić także drugiego z mężczyzn nim zorientuje się, że coś jest nie tak.

Shankaracharya, Kai macie szansę dopaść strażnika pierwsi, lub poczekać w bezruchu z nadzieją, że was nie zobaczy i sobie pójdzie. W pierwszym wypadku zgodnie z mechaniką powinniście rzucić kością na atak. W drugim rzucacie na zrównoważenie postaci. Próg powodzenia wynosi 60.

Eyrie, jako że pozostajesz na końcu, masz największe szanse na powrót do Dimy. Żeby zrobić to jednak bez przeszkód i alarmowania kogokolwiek, powinnaś rzucić kością na zwinność. Próg powodzenia wynosi 50.
_________________

Nie obowiązuje kolejka. Czas na odpis wynosi 48h. Przypominam, że ta tura jest ostatnią szansą na dołączenie dla pozostałych zapisanych postaci.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Rzut na zwinność: 52

Cokolwiek sprawiło, że pełzające w krzakach przed nią Szumowiny się zatrzymały, szybko stało się aż nadto oczywiste. Nie dzieliła ich przecież aż tak duża odległość, by i Eyrie w końcu nie zauważyła cienia strażnika, który zaczął zbliżać się do zarośli, które robiły im za osłonę. Niewątpliwym plusem, o ile tak to w ogóle można było nazwać, był fakt, że mężczyzna zdawał się myśleć teraz przede wszystkim o ulżeniu potrzebie. Na całe szczęście, teraz już na pewno, ona znajdowała się poza zasięgiem ewentualnego rażenia.
Jasne jednak stało się dla niej, że Raskolnikov o wiele bardziej był im potrzebny tutaj; razem z nimi i chociażby po to, żeby oczyszczać ścieżkę przed nimi. Postanowiła się więc wycofać. Powoli, ostrożnie, starając się jak najmniej rzucać w oczy i zachować jak największą dyskrecję, zmierzając w kierunku gdzie zostawili ciałobójcę.
Spodziewała się, że Dima mógł zacząć usypiać strażników kręcących się przed wejściem i przelotne spojrzenie w tamtym kierunku pozwoliło jej stwierdzić, że faktycznie miała racje. Jeden już leżał i kwestią czasu pozostawało to, by i drugi osunął się na ziemię. Zaczekała więc, aż to się stanie i dopiero wtedy zbliżyła się jeszcze bardziej.
- Dima - rzuciła cicho, chcąc zwrócić jego uwagę, tylko po to by machnąć na niego dłonią i dać znać, żeby poszedł za nimi.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
atak: (60 + 91) /2 + 20 = 95,5

Przez krótką chwilę - mniej więcej od momentu, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że cholerny strażnik nie tylko nie zamierza się oddalić, ale najwyraźniej zbliżał się do ich kryjówki - był niemal całkowicie pewien, że całe ich przedsięwzięcie szlag trafił już na samym wstępie. Przynajmniej kilka przydługich sekund musiało minąć, zanim do Dvivediego dotarło, że gdyby strażnik rzeczywiście zdawał sobie sprawę z ich obecności, prawdopodobnie wcale nie pogwizdywałby beztrosko i nie... moment, czy on właśnie zamierzał odlać się w miejscu, w którym starali się pozostać niezauważeni...?
Mogliby cierpliwie zaczekać, jasne. Problem w tym, że cierpliwość niekoniecznie była mocną stroną Sulijczyka.
Z trudem powstrzymał się od zniecierpliwionego westchnięcia, za to poirytowanego wywrócenia oczami już sobie nie odpuścił. To drugie przynajmniej było bezgłośne i nie mogło ich zbyt szybko zdradzić. Nieznacznym ruchem głowy dał znać Kaiowi, że powinni zająć się facetem, najlepiej jak najszybciej. Nie zamierzając też zbyt długo czekać na to, by upewnić się, że Drozdov zauważył i zrozumiał przekaz, zbliżył się pospiesznie się w kierunku strażnika, zamierzając w ramach powitania uderzyć go rękojeścią noża w skroń. Ogłuszenie mężczyzny powinno im w końcu w zupełności wystarczyć - zakładając, że miałoby się to w ogóle udać i że ten miałby pozostać nieprzytomny wystarczająco długo, żeby nie sprawiać im większych problemów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że mieli przewagę liczebną i przemawiał na ich korzyść element zaskoczenia... może wcale nie było zbytnim optymizmem założenie, że faktycznie mogliby obejść się bez większych problemów jeszcze zanim w ogóle dostaną się do wnętrza ratusza...

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Rzut: 50 + 48/2 + 15(+5 z sygnetu) = 94

Oczy Kaia otworzyły się szeroko, gdy na trawie dojrzał błysk czegoś, co nie mogło być komarem - nie mogło nawet być pająkiem. Jakby zahipnotyzowany uniósł drobiazg za jedno z cienkich, zachwycająco realistycznych skrzydeł i trzymając znalezisko na wysokości swoich oczu, próbował dokładniej przyjrzeć mu się w świetle księżyca. Cichy, niesłyszalny prawie glos rozsądku podpowiadał mu, iż powinien teraz poczuć ugryzienie niepokoju, zamiast tego jednak Drozdov wydawał się być niezwykle zainteresowany i szczerze zachwycony swoim odkryciem. Mechanizm był bardzo drobny i najwidoczniej kruchy, zębatki, które posypały mu się na dłoń mikroskopijne i ktokolwiek złożył takie cudo musiał być nie tylko niesamowicie inteligentny ale też mieć pewną rękę strzelca lub złodzieja. Na moment Kai był daleko od ratusza i daleko od cholernych pazurów - mógłby zabrać resztki swojej ofiary i przyjrzeć jej się bliżej w domu, rozłożyć każdą część pod światłem. Nim zdążył uświadomić sobie, jak bardzo nie powinien tego robić, mechanizm był już bezpieczny w  jego kieszeni.
Nie mógł nad tym debatować zbyt długo, gdyż jego uwagę przykuł ruch za krzakami. Spiął się nagle i rzucił szybkie spojrzenie Shankowi, który zdążył jedynie dać mu krótki sygnał głową, zanim sam nie ruszył do ataku. I chociaż Kaiowi średnio podobała się wizja walki wręcz z prawdopodobnie dwa razy większym, wyszkolonym strażnikiem, a rewolwer przy pasku płakał cicho wiedząc, że nie może zostać użyty, nie mógł się z Dvivedim nie zgodzić - teraz był najlepszy moment. W końcu ich przeciwnik był w bardzo kiepskiej pozycji. Z niemym jęknięciem niechęci, Drozdov podążył za swoim kompanem, gotowy zajść ich nowego kumpla od tyłu, założyć ramiona na jego szyję i nieco przydusić - na tyle chociaż, by strażnika osłabić i trochę skonfundować. Biorąc pod uwagę zarys sylwetki i wygwizdywane ravkańskie melodie, które znał z domu, zaskoczenie mogło się okazać jego jedyną przewagą w tym starciu.
Poza rozpiętymi spodniami, naturalnie.

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov
rzut +2 modyfikatory

Zamarł w oczekiwaniu na to, czy wszystko zadziałało jak należy; to nie było nigdy aż tak oczywiste. Odporność na griszackie moce bywała zaskakująca, zwłaszcza, gdy nie celowało się by zabić. Odczekał, aż drugi z mężczyzn również osunie się na ziemię. Poszło łatwo; zbyt łatwo, żeby ich tu tak zostawić. Chciał już ruszyć w ich kierunku, gdy jego uwagę zwrócił powrót Eyrie nie zwiastujący niczego dobrego. Nie wyglądała na ranną - to odnotował w pierwszej kolejności.
Pokręcił głową prawie niezauważalnie i dla odmiany przywołał ją ku sobie gestem. Kai i Shank musieli wytrzymać jeszcze chwilę. Nie mogli rzucać wszystkiego i działać pochopnie, bo sami wybrukują sobie drogę do Wrót Piekieł.
Przynajmniej jeden ze śpiących strażników musiał zniknąć. To, że komuś przysnęło się na warcie nie było niczym zaskakującym, ale ta sama sztuka wystawiona dwa razy mogła nie przejść.
Poza tym miał pomysł.
- Pomóż mi - szepnął niemal bezgłośnie, kiedy była na tyle blisko, żeby usłyszeć. Upewnił się, czy nikogo nie ma w zasięgu wzroku, po czym zbliżył się do pierwszego śpiącego strażnika i zarzucił sobie jego rękę na kark z zamiarem podniesienia go i przeniesienia w kierunku krzewów, gdzie wcześniej zniknęli jego kompani. Miał nadzieję, że Eyrie stanie po drugiej stronie, co na pewno przyspieszy cały proces. Każąc jej dźwigać bezwładne cielsko pewnie nie wykazywał się najlepszymi manierami, ale przychodząc tutaj zawarli niepisany kontrakt, że takie uchybienia nie mają w czasie najbliższej nocy racji bytu.
Przydałaby mu się chociaż ta fioletowa marynarka. Łatwiej byłoby poruszać się w środku ratusza. Poza tym miał nadzieję, że gdy drugi strażnik się obudzi, poświęci przynajmniej chwilę na odnalezienie kolegi, zanim zaalarmuje resztę.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Eyrie sprawnie przedostała się do Dimy, w samą porę, by pomóc mu ze strażnikiem. Powinni jednak być ostrożni. Po drodze czekał ich minięcie czterech okien, odsłaniających widok na palarnię i gabinety przedstawicieli ambasady. Wątpliwym było, by ktoś został po godzinach, ale nic nie można było stwierdzić na pewno. W żadnym z tych pomieszczeń nie było widać światła, a z planu wynikało, że przynajmniej w teorii żaden strażnik nie powinien się tam kręcić. Mimo wszystko lepiej było nie kusić losu i zachować ostrożność. Chyba, że nie.
Shank znienacka uderzył strażnika w skroń. Ten nie zdążył nawet zareagować, nim jego spojrzenie zaszło mgłą - trudno się dziwić, jego czujność skupiała się na innej czynności. Kai pochwycił go z zamiarem podduszenia, akurat w momencie, gdy mężczyzna jak długi zatoczył się do tyłu. Bezwładny ciężar mógł zwalić Drozdova z nóg, o ile w porę się nie odsunie. Trzeba przyznać, że dla strażnika było to dosyć upokarzające. Pytanie, czy cokolwiek zapamięta.

Dima, udało ci się uśpić drugiego strażnika. Wyrzuciłeś 6 sukcesów, tyle też postów pozostanie nieprzytomny. Jeśli Eyrie pomoże ci z przeniesieniem strażnika, tracicie obecną turę na tę akcję. Do Shanka i Kaia będziecie mogli dołączyć dopiero w kolejnej. Jeżeli Dima sam będzie musiał się z tym uporać, przenosiny zajmą dwie tury.

Shank, udało ci się ogłuszyć strażnika. Nie macie jednak pewności, na jak długo. Nieprzytomny zatoczył się do tyłu, prosto na Kaia. Możesz podjąć próbę złapania go, zanim z całym impetem wpadnie na Drozdova. Przysługuje ci prawo do rzutu na zręczność, próg powodzenia wynosi 80 (statystyka +1/2 k100).

Kai, pech chciał, że znalazłeś się w złym miejscu w złym czasie. Możesz spróbować wykonać unik. Próg powodzenia wynosi 70 (statystyka+1/2k100).

Droga wydawała się czysta. Drzwi którymi strażnik opuścił ratusz - niestrzeżone. Czyżby dostanie się do środka było jednak łatwiejsze, niż się wydawało?
______________

Nie obowiązuje kolejka. 48h na odpis.

Shankaracharya Dvivedi
• szumowiny •
Shankaracharya Dvivedi
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : krupier w Klubie Wron
https://kerch.forumpolish.com/t228-shankaracharya-dvivedi#369
zręczność: 60 + 1/2 = nawet tego nie komentujmy...

Może i jak do tej pory nie zaszli zbyt daleko - w końcu wciąż nawet nie znajdywali się wewnątrz ratusza, ale i tak trudno byłoby oprzeć się wrażeniu, że szło im odrobinę zbyt dobrze. A skoro tak, to pewnie można było śmiało założyć, że lada moment coś powinno pójść kompletnie nie tak...
I oczywiście, może gdyby wcześniej zorientował się, jak bardzo niekorzystne było aktualne ulokowanie Kaia za ogłuszonym strażnikiem, mógłby na to jakoś zaradzić. Może nawet - gdyby zareagował w porę - wcale nie musieliby już na wstępie udowadniać, że widocznie było trochę racji w lekceważącym podejściu ze strony innych gangów, jakim niewątpliwie cieszyły się Szumowiny.
Ale najwyraźniej wtedy szczęście dopisywałoby im już aż za bardzo.
Próbował złapać strażnika, kiedy już zorientował się, że ten lada moment runie na Drozdova, jasne. Tyle, że najwyraźniej chwila zawahania poświęcona na to, żeby zdecydować się, czy lepiej byłoby spróbować go przyciągnąć do siebie, czy może jednak odepchnąć na bok wystarczyła, żeby nie udało mu się zrobić ani tego, ani tego. Próbował jeszcze złapać przynajmniej za ubranie na piersi mężczyzny, żeby przynajmniej jakoś pomóc, ale to chyba też z góry można było skazać na niepowodzenie.
- Prokletstvo - znalazłoby się lepsze podsumowanie całej sytuacji niż wymruczenie jednego z szerokiego arsenału przekleństw? Pewnie tak. Ale chyba i tak nie było sensu się wysilać. Najwyraźniej jednak Dvivedi znalazł sens w tym, żeby obejrzeć się za pozostałą dwójką, która miała im w całym tym nieszczęsnym włamaniu towarzyszyć.
Powinni się pospieszyć, nie mając przecież pojęcia, czy wbrew informacjom przekazanym przez Klausa, nie pojawi się w tym miejscu więcej strażników, a tymczasem najwyraźniej przerastał ich nawet jeden. W dodatku nieprzytomny.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Eyrie zmarszczyła brwi, patrząc jak mężczyzna macha do niej, papugując jej własny gest. Z jednej strony, chciała by strażnicy zostali dokładnie tak jak stali, lub raczej leżeli. Zaoszczędziłoby im to czasu, ale niestety, Raskolnikov miał rację; upchnięcie jednego z nich w krzakach, w razie ewentualnego przebudzenia, mogło dać im parę cennych i jakże dodatkowych chwil. Miała tylko nadzieję, że do niesienia wybrał tego, który miał uciąć sobie dłuższą drzemkę.
Zajęła miejsce po drugiej stronie nieprzytomnego strażnika, podobnie jak Dima, zarzucając sobie jego rękę na ramię. Sapnęła też przy tym, wyraźnie umęczona i mało zadowolona, chociaż niekoniecznie rozchodziło jej się tutaj o maniery lub ich brak. Daleko jej jednak było do siły czy wzrostu baryłkowego najemnika i oczywistym było, że w tym trójkącie była raczej dla zwykłego zachowania równowagi. Posłusznie jednak, i na tyle na ile była w stanie, pomogła Raskolnikovi zaciągnąć nieprzytomnego mężczyznę w kierunku zarośli z których jeszcze parę chwil temu sama wypełzła. Miała też przy tym szczerą nadzieję, że Kai i Shank zdążyli uporać się z łażącym tam problemem, przy czym dodatkowe punkty prestiżu im się należały, jeśli żaden z nich nie został przy tym obsikany. Sądząc jednak o braku jakiegokolwiek poruszenia, jak na razie szło im raczej lepiej jak gorzej.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
Rzut: zwinność + 40/2 = 60

Minęło tylko kilka sekund między startem a porażką. Być może nie spodziewał się, że Shank zjawi się obok tak szybko i ze jego uderzenie nożem powali strażnika jak kłodę od razu. W zasadzie był pewien, że czeka ich chwila siłowania się i przepychanek. Ich nowy znajomy nie miał w planach jednak walki, nie miał w planach nawet wielkiej reakcji. Przewrócił się ogłuszony i byłaby to rzecz świetna, jak najbardziej godna krótkiego uśmiechu zwycięzcy, gdyby nie jeden, mały szczegół.
Ciało leciało prosto na niego.
Próbował odskoczyć, Dvivedi próbował chyba nawet pomoc, ale zabrakło ułamka sekundy. Kai zdążył się odwrócić, po chwili leżał już twarzą w ziemi (miał tylko nadzieję, że tej nie podlanej przez strażnika), desperacko starając się wstać.
- Nie wiedziałem, ze kiedykolwiek to powiem, ale pomóż mi ściągnąć ze mnie tego chłopa - wycedził przez zaciśnięte zęby, próbując ignorować ból.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach