Dima Raskolnikov 6PHGXqiC_o

Dima Raskolnikov
• ciałobójca •
Dima Raskolnikov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : baryłkowy najemnik
https://kerch.forumpolish.com/t394-dima-raskolnikov

Dima Raskolnikov

16.07.21 8:56

Dimitrij Raskolnikov

ft. Ilhan Sen

Dima Raskolnikov MGT24XuZ_o

statystyki:
siła: 60
zwinność: 60
żywotność: 30
spostrzegawczość: 50
zręczność: 40
zrównoważenie: 10

Umiejętności:
charyzma poziom II 6
walka wręcz poziom II 6
kłamstwo poziom II 6
fechtunek poziom II 6
kamuflaż poziom I 3
logika poziom I 2

Pochodzenie:
cemna ravka

Data urodzenia:
6 april 344 rok po powstaniu fałdy

Zakon:
korporalnik żywych i umarłych ciałobójca

Zawód, miejsce pracy:
najemnik z baryłki

Status majątkowy:
klasa niższa

Opanowane języki:
ravkański (ojczysty)
fjerdański (komunikatywny)
kercheński (komunikatywny)

Wiara:
niewierzący



BIOGRAFIA BOHATERA


only the dead
have seen
the end of war

Nieprzenikniona ściana czerni wisi nam nieustannie nad głowami.
Horrory Fałdy znamy z historii szeptanych w wiosce; sami straszymy się wzajemnie, prześcigając w opowieściach o wyciu dobiegającym z ciemności. W tajemnicy przed rodzicami wymykamy się w pobliże niestrzeżonego brzegu Fałdy za Cemną, by zakładać się, kto włoży dłoń głębiej w lepką nicość.
Przynajmniej do czasu, nim zniknął w niej Ievgen.

W przeciwieństwie do większości rówieśników, Fałda nie jest w moich oczach karą zesłaną przez Świętych. Mała Nauka towarzyszyła mi odkąd pamiętam, w każdym kącie daczy, gdzie przebywała wraz ze mną moja matka. Jej głos był łagodny; przeczył ognistej naturze piekielniczki. Uwielbiałem, gdy pstryknięciem palca rozpalała ogień w palenisku, albo gdy pozwalała mi myśleć, że za moją przyczyną gasły płomienie świec w mojej sypialni, gdy wymachiwałem bez ładu i składu rękoma. Codziennie opowiadała mi inną historię o Małym Pałacu; o tym, czym zajmował się tam ojciec.
W te nieliczne, choć cudowne dni, kiedy wracał do nas z frontu, opowiadał mi o Świętych i o tym, że już wkrótce sam trafię do Os Alty by służyć Ravce i że będzie to najważniejsze wyzwanie przed jakim przyjdzie mi stanąć. Niecierpliwie wyczekiwałem dnia, w którym mój dar - jakikolwiek miałby nie być - ujawni się w końcu w pełnej krasie. Gdzieś w głębi duszy martwiło mnie, że okażę się substantykiem. Co prawda matka zapewniała, że  i oni są niezmiernie potrzebni w wojnie, ale w dziecięcej percepcji moc nie dająca spektakularnych efektów nie była pociągająca.
Nie obawiałem się wojny. Wydawała się odległa, nierzeczywista. Jej horrory bledły w zestawieniu z tym, co czaiło się w Fałdzie. Wieści z frontu o coraz to dotkliwszych porażkach nie zaprzątały małej głowy, przekonanej o tym, że gdy tylko wyszkolę się na żołnierza, odmienię złą passę Ravki u boku ojca. Wzniosłe plany i marzenia należne tylko dzieciom z perspektywy czasu śmieszą, ale wówczas myślałem o nich śmiertelnie poważnie, napawając dumą ojca.
List o jego śmierci przyszedł niespodziewanie, grzebiąc marzenia o zakończeniu wojny pod stosem zgliszczy. Nagle nabrała dla mnie bardzo osobistego charakteru; jak osobistego przekonał się tylko wysłannik Drugiej Armii, którego serce omal nie wyskoczyło z piersi, stając się niezamierzonym celem mojej frustracji.

Miałem dziesięć lat, kiedy wraz z matką stawiłem się w Małym Pałacu. Dla niej był to powrót; dla mnie nowy świat, znany tylko z obrazka, który roztoczyli przede mną rodzice. Nic nie trzymało nas już w Cemnej; droga sercu dacza została odsprzedana, jak miało się wkrótce okazać - w samą porę; Fałda zaczęła pożerać obrzeża wioski i wkrótce i tak wszyscy mieli ratować się stamtąd ucieczką, bądź stać się pożywką dla volcr.
W końcu mogłem wziąć udział w wyczekiwanym szkoleniu, ciesząc się przewagą posiadanej wiedzy. W trakcie gdy ściągane z całej Ravki dzieci męczyły się nad zrozumieniem etovostu, miałem to już to dawno za sobą. Do kompletu z dobrą opinią, którą miał mój zmarły na froncie ojciec, zrodziło to we mnie pewną nieukojoną arogancję. Czerwoną keftę nosiłem z dumą; czarne obszycia, identyczne jak u mojego ojca sprawiały, że jedynie utwierdzałem się w błędzie własnej perfekcji. Tę potrafiła ukrócić jedynie Baghra; jedna z najsurowszych nauczycielek, które kiedykolwiek miałem. W starciu z tą kobietą nawet Botkin uczący nas walki wręcz i fechtunku, który niejednokrotnie załamywał ręce nad tym, jak fatalną mam postawę, wypadał blado.
Baghra jedynie potwierdziła obawy mojej matki; już przy pierwszym spotkaniu, pierwszym przelotnym dotyku, którym obdarzyła mój nadgarstek, głosem szeleszczącym jak suche liście, wypowiedziała jedno słowo.
Amplifikator.
Wyprostowałem się nieco, uśmiechając pod nosem i utwierdzając we własnej wyjątkowości; w odpowiedzi cienie na ścianach jej chaty ożyły.
- Myślisz, że jesteś wyjątkowy? Za to się ginie.

Jak na złość wszystkim tym, którzy (dość słusznie, muszę przyznać), mieli mnie za aroganckiego gnojka, nauka przychodziła mi gładko. Przynajmniej tak długo, jak nikt nie kazał mi strzelać i jeździć konno; te dwie umiejętności nieustannie nastręczały mi kłopotów i stanowiły skazę; przeszkodę w dążeniu do nieosiągalnej przecież perfekcji. Mimo wszystko miałem dość pokaźne grono przyjaciół; żadnemu z nich nie zaufałem jednak na tyle, by podzielić się w pełni charakterem mojej ukrytej właściwości. Gdzieś w głowie utkwiły mi słowa Baghry i to do stopnia, że zewsząd upatrywałem się potencjalnego zdrajcy. Sekret pozostawał bezpieczny pomiędzy mną, a moimi przełożonymi. Dopóki nie nauczyłem się nad tym panować, pieczołowicie dbałem nawet o to, żeby nikogo przypadkiem nie dotknąć. Z czasem wszystko stawało się jednak łatwiejsze, również coraz bardziej wymagający trening za zamkniętymi drzwiami, mający chyba przygotować nas do okropieństw wojny.
Absurd; na to nic nie było nas w stanie przygotować.

Na tereny Fjerdy wyruszyłem z nieswoją twarzą i świadomością, że nigdy by mnie tam nie wysłano, gdybym nie był żywym amplifikatorem. Paliłem się do walki; tymczasem moja rola ograniczyć się miała do wyłapywania fjerdańskich griszów i pomocy w ucieczce z nieprzyjaznych terenów. Plan zdawał się w ogóle nie brać pod uwagę, czy odbędzie się to zgodnie z ich wolą.
W sumie spędziłem w Fjerdzie lata, które przekuły się na poznanie tego kraju od podszewki z całym jego pięknem, ale i brzydotą. Ta druga tkwiła głównie w ludziach, którzy w mistrzach małej nauki widzieli degeneratów i nienaturalny twór, który pewnego dnia wypełzł z najodleglejszych czeluści piekielnych. Skupiała się jednak wokół żołnierzy, zwłaszcza z prestiżowych formacji, przynajmniej we fjerdańskim mniemaniu. Druskelle.
Nasze ścieżki przecinały się wiele razy; fałszywa tożsamość i twarz zapewniały mi za każdym razem bezpieczeństwo, ale przeczucie, że pewnego dnia każda dobra passa w końcu się kończy, towarzyszyło mi nieustannie. Surowość fjerdańskiego klimatu miała na mnie równie zbawienny wpływ, co Baghra; spokorniałem, choć wciąż tkwił we mnie zalążek arogancji, której nie potrafiły zmrozić nawet dmące nocami wśród bezdroży lodowych pustyń wiatry.
O tym, jak śmieszne były słowa o służbie Ravce pojąłem nie w trakcie bitew, w których rachubie już sam się pogubiłem, a które mnie nie ominęły. Ich absurdalność dotarła do mnie wraz z rozkazem ataku na jedną z wiosek, gdzie mieli stacjonować Druskelle. Drewniane ściany chat trzaskały w ogniu zaprószonym przez piekielników; kule co rusz świszczały mi koło uszu. W każdym chaosie jest jakiś porządek - tutaj go zabrakło. Dziecięce krzyki wyrwały mnie z morderczego marazmu.
Chyba zdarłem sobie gardło wrzeszcząc, że tam są dzieci. Nie usłyszeli mnie.
Albo nie chcieli słyszeć.

Chwila słabości kosztowała mnie wolność.
W drodze do Lodowego Dworu każda arogancja nieco przygasa. Właściwie byłem nawet zaskoczony, że nie spalono nas na stosie od razu; o ile można było w tych warunkach mówić o szczęściu, chyba je mieliśmy. Z drugiej strony mieliśmy też podstawy by sądzić, że cokolwiek z nami zrobią, będzie pewnie gorsze niż palenie żywcem.
Nie wiem, ile czasu tam spędziliśmy. Dnie zlewały się z nocą; to mogła być doba, a równie dobrze wieczność, choć w takich miejscach jak sektor więzienny Lodowego Dworu, to tak naprawdę jedno i to samo. Niekończący się ciąg przesłuchań, mający za zadanie nas złamać; gdyby nie to, że znałem wytrzymałość ludzkiego organizmu powiedziałbym, że niewiele brakowało. Nie wiem, po co. I tak mogli z nami zrobić cokolwiek; nie mieliśmy informacji, których szukali.
Podobno ludzie pogodzeni ze śmiercią się poddają. Podobnie było ze mną; o jeden cios, przypalenie, złamaną kość za dużo. Przygotowywano nas na taką ewentualność, a jednak raz jeszcze okazało się, że żadne przygotowanie nie było w stanie choćby przybliżyć do prawdy. Gdyby nie skonfiskowano nam pigułek z trucizną przeznaczoną specjalnie na takie okazje, dzisiaj najpewniej już bym nie żył.
Nigdy nie zwerbalizuję tego, jak bardzo pragnąłbym, żeby tak się wtedy stało.

Okazja do ucieczki pojawiła się wraz z odbywającą się we dworze Hringkallą. Nie znałem szczegółów planu, o którym szeptano pokątnie wśród cel; sprzyjać miał nam jeden ze strażników, który w zamian zażądał azylu w Ravce. Obiecaliśmy mu go, choć ile tak naprawdę znaczy słowo zakutych w kajdany? Najwyraźniej desperacja nie przyświecała tylko nam.
Jak to jednak z planami bywa, nic nie poszło zgodnie z nim. Rozdzieliliśmy się; alarm rozbrzmiał zbyt szybko. Adrenalina buzowała w żyłach, gdy przemierzaliśmy niekończące się korytarze, skazani na porażkę.
Uratowało nas tylko to, że główny trzon ochrony oddelegowano do pilnowania gości, od których roiło się tego wieczoru we dworze.
Nie wszystkim się poszczęściło.
Schowany pod plandeką powozu wyjechałem ze śmiertelnej pułapki, modląc się do wszystkich Świętych, którzy tylko przyszli mi do głowy. Choć niespecjalnie w nich wierzę, ten jeden raz byłem gotów modlić się choćby do samego Djela, gdyby to miało pomóc. Raz jeszcze dotarła do mnie prostota prawdy: każda idea bledła w zestawieniu ze śmiercią.
Od tego czasu byłem wygnańcem; wysoce niebezpiecznym bandytą, który wydostał się podstępem na wolność. Zbrodniarzem wojennym. Moja twarz, na szczęście na poły przeformowana, trafiła na portrety listów gończych.  Lepkie wyrzuty sumienia złapały mnie w sidła jak pająk muchę, gdy tylko dostałem się na statek do Ketterdamu, udając kolejnego naiwnego wierzącego w to, że odnajdzie tam szczęście.
Tchórz. Wydawało mi się, że mam to wypisane na twarzy. Własne istnienie zaczęło napawać mnie odrazą wraz z utratą wszystkiego tego, co zostawiłem za sobą w celi Lodowego Dworu: samego siebie, przyzwoitości, odwagi, idei, sensu.

Żałowałem, że akurat mi się udało. Żałowałem, że to nie moje prochy rozsypały się na fjerdańskim wietrze.
Wciąż żałuję.
Początkowo zakładałem, że swoje kroki skieruję w pierwszej kolejności wprost do ravkańskiej ambasady; wtedy dotarło do mnie, że musiałbym  tym samym stanąć twarzą w twarz z rodakami i przyznać im, co się stało i ilu żołnierzy zostawiłem za sobą. Nie byłem gotowy na pytania; Fjerdanie odebrali mi umiejętność panowania nad sobą i własnymi reakcjami. Nie mogłem pokazać się w takim stanie nikomu. Wstydem otuliłem się szczelnie.
Jak zwierzę, które szuka kryjówki, żeby tam w spokoju zdechnąć, zaszyłem się w Baryłce. To ostatnie miejsce, gdzie ktokolwiek mógłby mnie szukać. Tylko panowanie nad sobą nastręcza mi trudności; moc kusi, woła, próbuje przypomnieć o dawnej świetności, rozpalić na nowo dawną pasję, której nie przekuje w nienawiść do siebie i północnych rubieży. Dawkuję ją ostrożnie, jak ktoś, kto balansuje na granicy uzależnienia.
Brzydzę się najemnictwa, którym się zająłem. Brzydzę się tego miasta i brzydzę nowego siebie, stającego na palcach, byle tylko utrzymać głowę ponad powierzchnią smrodliwych kanałów Ketterdamu. Powietrze którym się tu oddycha, jest skażone chciwością. Gdy jest szczególnie trudno, staram się wracać myślami do daczy w Cemnej. W koszmarach pochłania ją Fałda, a mnie wraz nią, choć tak naprawdę sądzę, że stało się to już wieki temu.


DODATKOWE


trzyma się z daleka od gangowych porachunków, bo ni w ząb nie potrafi strzelać. Poza tym obawia się, że wojskowe przeszkolenie się wyda (nawet jeżeli można śmiało założyć, że w większości przypadków nikogo to nie obchodzi). Z biegiem lat nauczył się bić i walczyć nożem jak stały bywalec Baryłki, ale pewne przyzwyczajenia ciężko mu wyplenić.

w związku z powyższym nie ma w zwyczaju przyjmować zleceń od osób powiązanych z którymkolwiek gangiem. Wpływa to na zarobki, bo nie powodzi mu się najlepiej, ale z ostrożności nie jest na szczęście szczególnie rozrzutny. Bardzo dba o to, by nikt nie mógł podejrzewać go o bycie griszą. Wydaje się być po prostu skuteczny.

w kręgach Baryłki zwą go Nathair, co po kaelsku oznacza po prostu węża; niedługo po przybyciu do Ketterdamu podpadł jednemu Kaleczykowi, który chciał go tym obrazić. Zamiast tego pseudonim się przyjął, co akurat było mu na rękę.

jest ścigany we Fjerdzie; zarówno tam jak i w Ravce jest uznawany za zaginionego, a przynajmniej tak było jeszcze kilka lat temu. Nie śledzi sytuacji, nie chcąc wystawiać się potencjalnym organom ścigania.

choć nie jest wierzący, wciąż ma przy sobie medalik z Sankt Valentinem. Relikt przeszłości, podarowany mu niegdyś przez kogoś, kto wiele dla niego znaczył. Teraz to już jedynie przedmiot, choć w dalszym ciągu chyba najcenniejszy, jaki posiada.

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Dima Raskolnikov

26.07.21 15:13

Witamy w Ketterdamie*

twoja karta postaci została zaakceptowana

Rozpoczynając rozgrywkę pamiętaj, by nie przynosić noża na strzelaninę. W prezencie od Ghezena otrzymujesz medalik z Sankt Valentinem z bonusem +5 do statystyki zrównoważenie. Liczba aktywnych modyfikatorów: 2. Nie zapomnij o założeniu tematu z bagażem podręcznym. Spis rozwoju Twojej postaci znajdziesz w kolejnym poście w tym temacie - będziesz mógł zerknąć doń ilekroć zajdzie taka potrzeba. W razie wszelkich wątpliwości skontaktuj się z administracją.

Życzymy miłej zabawy!

*właśnie podpisałeś dożywotni kontrakt.

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Dima Raskolnikov

26.07.21 15:14

Rozwój postaci

■ 26/07/21 — karta postaci została zaakceptowana i dopuszczona do gry. Otrzymanie medalika z Sankt Valentinem z bonusem +5 do zrównoważenia. Liczba aktywnych modyfikatorów: 2.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach