Gabinet 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Gabinet

06.06.21 19:11
lokacja

Gabinet

Większy z dwóch pokojów został własnoręcznie przerobiony na gabinet medykusa. Biurko w pobliżu okna najczęściej zagracone jest stertą książek oraz własnoręcznych notatek. W pomieszczeniu znajduje się również regał zawierający narzędzia, lekarstwa oraz bandaże, bez których niemożliwe byłoby świadczenie usług medycznych. Obok niego umiejscowiony jest prosty drewniany stół, na którym wykonywane są zabiegi. Ostatnim z elementów jest łóżko, przeznaczone dla osób w złym stanie. Ze względu na częsty bałagan powodowany przez pacjentów, pokój sprzątany jest bardzo często i utrzymany w porządku. Okno zaopatrzone jest w zasłony, które pozwalają na zachowanie prywatności w czasie wizyt.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

07.06.21 21:23
[ 2 5 . 0 3 ]

Pierdolony Ketterdam.

Splunął pod nogi i skrzywił się, gdy zobaczył jaskrawą krew na szarym bruku. Szybko zmyje ją brudny deszcz zebrany nad miastem, ale metalicznego smaku w ustach nie wypłucze nawet kvas. Ostry ból głowy, który rozpoczął się wraz z uderzeniem z impetem o ścianę kasyna, wżarł się w potylicę i chyba w planach miał pozostanie tam już na zawsze, a Kai przez ostatnie pół godziny zdążył pogodzić się z takim stanem rzeczy. Pogodził się też z krwią lecącą z nosa i podbitym okiem, które jutro wymaluje pewnie przepiękne barwy na powiece i policzku. Cóż, przynajmniej żył, przecięte ramie pozostawi po sobie tylko bliznę - zdążył wyrwać się w czas, gdy zobaczył nóż. Idioci, powinni byli wyciągnąć go od razu.
Przebiegł kilka ulic, znikając co jakiś czas w kolejnych alejkach, mając nadzieję, ze w ten sposób zgubi tamtą bandę narwańców gdzieś w tłumie, gdzieś w ciemnościach. Przebiegł kilka ulic z głową szarpiącą żywym bólem, smakiem przegranej u ustach i krwią przesiąkającą przez rękaw koszuli. Niosła go adrenalina i dopiero, kiedy zatrzymał się w jeden ze ślepych uliczek, wciskając się między cienie resztek skrzyń i szczątków szklanych butelek, zrozumiał, że biegł na próżno.
Wcale go nie gonili.
Dał się złapać i był tego świadomy. Jak naiwne dziecko. Dal się złapać prawie bezbronny, nieuzbrojony, w szoku i lekko podpity, zupełnie sam. Taka natura tej roboty - przeszło mu przez myśl i miał ochotę udusić samego siebie, kiedy słowa w jego głowie wypowiadał głos Haskella. Spryt już któryś raz ratował mu życie, a jeżeli nie życie, to twarz przynajmniej. Mai miała rację, powinien bardziej mieć się na baczności i nigdy nie zapominać rewolweru, kiedy pracuje wieczorami przy Klubie Wron. Znany był z tego, ze mącił i kłamał, że niczym żmija zamiatał ogonem wokół Baryłki, próbując odciągać frajerów od innych kasyn - szczególnie od Kaelskiego Księcia. I choć nie mógł mieć pewności, że dziś złapały go cholerne dachowce przeklętego Pekki Rollinsa, ni nawet grupa nagabywaczy z jego lokalu, to myśl ta jaskrawo wybiła się w świadomości i miała tam już zostać. Nie ruszać się bez broni, zamienić nożyk na prawdziwy sztylet, może nauczyć się lepiej bić. Gdyby tylko te kanałowe szczury miały jakikolwiek honor i nie napadały w trzech na jednego. Cóż jednak Kai wiedzieć mógł o honorze?

Przynajmniej żył.

- Nettie, błagam, otwórz - jęczał w zamknięte drzwi znajomego mieszkania, czoło opierając o ich nieco szorstką, drewnianą powierzchnię. Pięść uderzyła o nie z dziwnym spowolnieniem. - Otwórz, albo wypluję ci mózg na wycieraczkę! - krzyknął, nagle jakoś rozbawiony, być może sytuacją, być może słowami, a na pewno faktem, że ktokolwiek mieszkał ściana w ścianę z medykusem Szumowin, musiał mieć teraz niezłą zabawę, próbując dociec, cóż takiego wyprawia się w korytarzu. Naturalny talent do pakowania się w kłopoty przyprowadzał młodego Drozdova na to piętro dosyć często i choć sama perspektywa czasu spędzonego z Panną Kortier była całkiem przyjemna, kolejnych szwów wolał uniknąć. - Słońce najjaśniejsze, moja zbawicielko...Przysięgam, że z wdzięczności ostawię ci pomnik przed Klubem Wron, własnymi rękami!

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395

Re: Gabinet

09.06.21 23:13
Mieszkanie na Baryłce nie było spełnieniem marzeń. Wieczny hałas oraz chaos powodowany zarówno przez turystów jak i niezbyt uczciwych mieszkańców spod ciemnej gwiazdy sprawiały, że cisza i spokój były tutaj nieznanymi słowami. Nettie nie miała z tym problemu, specjalnie wybierając takie, a nie inne lokum. Lokalizacja była komfortowa nie tylko ze względu na umiejscowienie w okolicach dwóch lokali Szumowin, ale właśnie z powodu tego niekończącego się harmidru na ulicach. Jej rodzinna lecznica znajdowała się w cichej i spokojnej okolicy, a skończyła jako spalona rudera. Możliwe, że dlatego o wiele komfortowo czuła się tutaj w tętniącej życiem i zbrodnią Baryłce. Wszędobylski gwar ulicy nie przeszkadzał jej nawet we śnie i dzisiaj również nie miała z tym problemu. Problemem za to będzie ból pleców, spowodowany ucięciem sobie drzemki na fotelu, zamiast jak normalny człowiek na łóżku. Nie potrafiłaby zliczyć, ilu pacjentom prawiła kazania na ten temat, choć sama robiła dokładnie to samo. Z drugiej strony potwierdzała stwierdzenie, że najgorszymi pacjentami są medykusie, ale przynajmniej spała. Jej babka zawsze powtarzałaby chwytać się snu, kiedy można, bo nie wiadomo co za chwilę diabli przyniosą. I jak na zawołanie jej drzemka została zakłócona przez hałas na korytarzu.  
Nasłuchiwała przez chwilę z zamkniętymi oczami, w razie, gdyby sprawcą był po prostu jeden z jej sąsiadów, wracający po zbyt dużej ilości alkoholu. Jednak, gdy zza jej drzwi rozległo się jęczenie wiedziała, że jej odpoczynek się skończył. Przetarła oczy, pozbywając się resztek snu i przeciągnęła się na krześle, gdy rozległ się krzyk o pluciu mózgiem. - O ile jest tam jeszcze czym pluć. - Mruknęła pod nosem rozpoznając właściciela głosu, co nie było trudne, biorąc pod uwagę, jak często Kai potrzebował pomocy medycznej. - Idę już, idę! - Dodała już głośniej, kierując się w stronę korytarza, zanim Drozdov zdoła postawić na nogi całą kamienicę. Jej sąsiedzi wydawali się przywyknąć już do scen, jakie potrafiły się rozgrywać na progu jej mieszkania, co nie przeszkadzało jednak Kortier w próbie utrzymania, chociaż pozornej kontroli nad sytuacją. Pokręciła głową i wywróciła oczami na dalszy monolog dobiegający zza jej drzwi.- Uważaj Drozdov, bo naprawdę zażyczę sobie ten pom...- Urwała w pół słowa, gdy otworzyła w końcu dzielące ich drzwi. Instynktownie wyciągnęła przed siebie rękę, by w razie potrzeby przynajmniej spróbować podtrzymać Kaia. Zlustrowała szybkim spojrzeniem widoczne obrażenia, po czym westchnęła ciężko. – Cholera, coś ty znowu zrobił? – Zapytała bardziej retorycznie, bo w Ketterdamie nie trzeba było wiele by znaleźć się w podobny stanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że Drozdovi zdarzało się to wyjątkowo często. Otworzyła szerzej drzwi, mając nadzieję, że uda mu się jakoś doczłapać do stołu w jej gabinecie, bo sama w życiu by go nie przeniosła i skończyłoby się na angażowaniu do pomocy sąsiadów.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

16.06.21 19:30
Nie bolało wcale tak bardzo, nie bardziej niż zwykle. Krew z nosa przestała lecieć dawno, nie ruszał się żaden ząb, jedynie głowa kuła ostro, a świadomość przeciętego ramienia wzmagała lekkie dreszcze. Jeżeli było cos na ciemnych ulicach, czego Kai faktycznie się obawiał, były to noże właśnie. Sama myśl o przecinanej tkance wywoływała u niego fale mdłości - szczególnie myśl o poharatanej twarzy! Kule przechodziły szybko, pięści uderzały mocno, a noże - noże były złośliwe, niczym małe syczące żmije.
Nie umiałby zapewne przyznać nikomu innemu do tego siedzącego głęboko w nim lęku, Nettie jednak stanowiła pewnego rodzaju ostoję o spokojnych oczach i łagodnej twarzy, przy której Kai czul się jakoś pewniej. Może to jej inteligencja, może to przekonanie Kaia, iż dziewczyna ma w sobie jakieś nadludzkie jak na Baryłkę pokłady cierpliwości - dlatego zapewne jakaś ulga w nim wezbrała, gdy usłyszał jej głos zza zamkniętych drzwi mieszkania. Gdy te otworzyły się gwałtownie, młody Drozdov - pozbawiony swojego dotychczasowego oparcia - ledwo zdołał odzyskać równowagę, łapiąc się kurczowo framugi. Okolice podbitego oka bolały nadal, ale to ta ręka wciąż wisiała nad nim ciężkim koszmarem, bez przerwy wpychając mu do głowy drastyczne obrazy porozcinanej skóry, brudnych ostrzy i krwi przesiąkającej przez rękaw koszuli.
Uśmiechnął się słabo, widząc jej minę i nawet chyba wyrzucił z siebie krótkie prychniecie na dźwięk jej słów. Teraz wybudowałby jej co najwyżej popiersie z resztek korków pozostawionych w Listewce, a i na to liczyć nie mogli specjalnie. Cóż, takim jak oni pomników się nie budowało - Kaiowi raczej celę, Nettie żelazną dyscyplinę, która wyciągnęłaby ja z tego plugawego miejsca.
- Powiedzmy, że czasem zapominam, gdzie jestem - odbąknął niechętnie, posłusznie przeciskając się między nią a drzwiami i powoli kierując do znajomego gabinetu. Wszystko tak jak zawsze, pomieszczenie pachniało adrenaliną i głupotą, ponad wszystko jednak masą idiotycznych decyzji, na których przedzie stać miało wstąpienie do Szumowin, nawet jeżeli Kai nie zdołał zdać sobie jeszcze z tego sprawy. - Nie wiem, kto, ale było ich więcej niż dwóch - mruknął znów, odwracając się do niej z bladym uśmiechem na twarzy. - Być może rudzi koledzy z Kaelskiego Księcia nie przepadają za sąsiadami z Klubu Wron. Nie wykluczam pewnej dozy...niechęci - głos wybrzmiał dozą rozbawienia, a brwi uniosły się lekko, kiedy Kai rozpinał mankiety i podwijał rękaw białej koszuli. Cóż, z tak uroczym rozcięciem materiału raczej już jej nie ponosi, rana natomiast, choć wąska, wciąż krwawiła. - Nienawidzę noży. Wolałbym chyba żeby mnie postrzelili.

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395

Re: Gabinet

20.06.21 1:44
Stojący w progu jej mieszkania Kai wyglądał aktualnie jak siedem nieszczęść. Krew z nosa może i przestała już lecieć, ale jej zaschnięte ślady pozostały. Była również pewna, że napuchnięcie w okolicach oka bardzo szybko nabierze fioletowej barwy. Na dodatek rana na ramieniu zdawała się nadal krwawić. Zawsze mogło być gorzej, chociaż cieszyć się nie było z czego. Cieżko byłoby jej zliczyć ile razy w drzwiach wita ją taki właśnie obrazek, mając na myśli nie tylko Kaia, ale wszystkich jej pacjentów. Odetchnęła lekko z ulgą, gdy Drozdovi udało się jakoś złapać równowagę, bo nie chciała go jeszcze zbierać z podłogi. Jako że żadne z nich nie miało możliwości zbudowania ani pomnika, ani celi, ani żelaznej dyscypliny, to pozostawali z niczym. Typowe dla Ketterdamu. 
Zmarszczyła lekko brwi na niemrawe wyjaśnienia. - Mój sąsiad z góry tak ma. Czasem zapomina nawet, gdzie ma łazienkę. Chyba byście się dogadali. - Odparła nonszalancko, choć wiedziała, że dwie sytuacje nie są do siebie adekwatne. Samej też zdarzało jej się zapuścić gdzieś, gdzie nie powinna. Niestety odrobina pecha i jedna taka pomyłka mogła skończyć się tak jak dzisiejsza przygoda Kaia, lub jeszcze gorzej. Zamknęła za sobą drzwi, po czym ruszyła za nim do swojego gabinetu, zatrzymując się na chwilę, gdy odwrócił się w jej stronę. Pokręciła lekko głową na słowa o dozie niechęci. Wydawało jej się, że ta niechęć pomału przestaje być jedynie dozą. 
- Myślisz? Jesteś pewien, że nie chcieli może podziękować ci odstraszanie ich klientów i po prostu źle odczytałeś ich intencje? - Powiedziała bardziej z przyjaznym przekąsem, niżeli przytykiem, wymijając go, by wziąć potrzebne jej rzeczy. - Gdyby nie fakt, że nie chcę sama skończyć w gorszym stanie, to wysłałabym Rollinsowi rachunek za wszystkich, których muszę składać przez te rude gnojki. - Dodała biorąc z półki bandaż, kawałek gąbki oraz butelkę alkoholu. Położyła je na stole, po czym dodała do nich miskę z wodą oraz maść. 
-Módl się więc, bym ja nigdy nie musiała użyć noża. - Nie były to do końca puste słowa, bo choć przy próbie użycie noża jako broń, zapewne szybciej sama by się nim zraniła, to uroki jej pracy sprawiały, że musiała umieć go używać jako narzędzia. Zabawne, że choć w obu przypadkach rezultatem było zatopienie noża w ciele, to znajomość jednej rzeczy, nie gwarantowała biegłości w drugiej. Nettie używała go tylko w razie ostateczności, bo w końcu chcąc nie chcąc była to kolejna rana do zagojenia, przy której bardzo łatwo mogło dojść do zakażenia. - Z dwojga złego chyba wolę jednak zajmować się ranami od noży, niżeli bawić się w papce, którą potrafi zostawić za sobą kula. - Poklepała miejsce na stole, wskazując Kaiowi, aby usiadł, co pozwoliłoby jej na dokładniejsze przebadanie rany i ocenienie jej głębokości.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

20.06.21 20:25
Westchnął głęboko, z teatralnym wręcz uniesieniem, krzywiąc się przy tym niczym małe, obrażone dziecko, któremu matka zakazała właśnie błąkać się nocami po porcie. Być może chciał całym sobą wierzyć w to, że to właśnie oni - te rude wyrostki od Pekki Rollinsa - winni byli jego krwi pod nosem i podbitego oka. Mógłby dopisać to do listy przewinień, o które podejrzewał Lwy. Pierwszym było zawsze wygonienie jego ojca z kraju.
- Nie odstraszam im klientów! - odgryzł się więc, prawie oburzony, patrząc na Nettie tak jakby oskarżyła go właśnie o zwędzenie czegoś z jej stołu. Nigdy! Nie robił tego od czasu, kiedy przyłapała go na wsuwaniu sobie jej pióra do kieszeni. Nie żeby Kaiowi było głupio, ale w tamtym momencie zdał sobie sprawę, iż Kortier jest jedną z nich, a swoich się nie okrada. Swoim się daje to co się ukradło obcym. - Po prostu mam więcej uroku i charyzmy od tych pryszczatych szczurów... - jęknął, wzruszając przy tym ramionami, jakby na świecie nie istniały fakty bardziej oczywiste w swojej autentyczności. - To jasne, ze ludzie będą szli za mną. Pekka nie umie się z tym pogodzić, podobnie jak z tym, że w Kaelskim Księciu piwo smakuje jak szczyny tych jego kóz... - mówił daje, choć jego wywód przerwało ciche syknięcie bólu, kiedy próbował podnieść wyżej zraniona rękę. - A korzystania z noża mogę cię nauczyć. Może nie jestem w tym najlepszy, ale podcinanie gardła wcale nie jest takie trudne, szczególnie jeżeli znasz anatomię.
On wiedział tyle, ile nauczył go domowy korepetytor, ale wyśmienicie pamiętał za to słowa jego ojca, kiedy uczył ich fechtunku. Nie znosił tego, wciąż myśląc o tym rodzaju bólu, który towarzyszy ostrzom. A jednak słuchał - Szybkie ruchy, pewna ręka, siła w nadgarstku - Drozdov nigdy nie mówił, co robił w Ravce, ale Kai zawsze zastanawiał się czy uciekł przed służbą. Taka była dola ludzi z Ketterdamu - wiele z nich uciekało. Być może Nettie również, skądkolwiek jednak uciekała, teraz zmuszona była ratować chłopaka z podbitym okiem i bladymi policzkami.
Uśmiechnął się do niej sennie, kiedy siadał na wyznaczonym miejscu, lecz uśmiech zniknął szybko, kiedy znów przyjrzał się zaognionej ranie. Może jednak nie mógł jej uczyć.
- Swoją drogą - zaczął, próbując kolejną rozmową odciągnąć myśli od piekącego bólu. - Nie masz wrażenia, że ostatnio w mieście jest dziwniej niż zwykle? Jakby działo się coś złego, w sensie, bardziej złego niż do tej pory - przerwał, przybierając zamyślony wyraz twarzy. - Dobra, co najwyżej umrzemy! Jak tam Nettie, złamałaś ostatnio komuś nogę? Albo serce? AŁA! Ostrożniej, ta ręka jest warta sporo pieniędzy!

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395

Re: Gabinet

22.06.21 23:48
-Och, czyli nie wykorzystasz tej brzydkiej śliwy, którą niewątpliwie będziesz mieć, by rozpowiadać, jak to w Kaelskim Księciu traktują klientów? - Zapytała niewinnym tonem z przechyloną w bok głową. W sumie większość naganiaczy miała swoje własne sposoby na pozyskiwanie klientów, więc nie wiedziała, czy jej strzał był, choć odrobinę trafny.  
Zamrugała kilka razy na słowa o podcinaniu gardeł, jakby zastanawiać się jak przeszli z jej komentarza do tego. - Co? Nie o to mi…- Wyrzuciła szybko z siebie potrząsając głową, po czym urwała w pół zdania i tym razem to ona westchnęła głęboko. Już drugi raz w przeciągu krótkiego czasu otrzymała podobną propozycję. -Naprawdę muszę wyglądać żałośnie. - Mruknęła cicho pod nosem zirytowana w dużej mierze na samą siebie. Doceniała jednak propozycje, mimo że nie planowała z niej skorzystać. -Dzięki, ale może lepiej nie. Z moim szczęściem podcięłabym gardło komuś, komu nie powinnam. – Zażartowała z uśmiechem na ustach, choć wcale nie wykluczała, że tak właśnie mogłoby się to skończyć. Już i tak przez swoje głupie i pochopne decyzje miała na koncie przeklętego griszę, nie potrzebowała dokładać do tego kolejnej osoby i zmartwień. Zapewne prędzej czy później doigra się za swoje nastawienie i potem będzie mogła winić tylko siebie, o ile pozostanie przy życiu.  
Pochylona lekko do przodu, jedną ręką zamoczyła kawałek gąbki w wodzie, a drugą chwyciła lekko ramię Kaia. Sprawnymi i dokładnymi ruchami przetarła okolice rany, tak aby nie najechać na przecięcie, pozbywając się nadmiaru krwi.  
-Dziwniej niż zazwyczaj? - Spojrzała na Drozova ze zmarszczonymi brwiami, nie do końca pewna czy faktycznie w mieście działo się coś niepokojącego, czy po prostu Kai został za mocno uderzony w głowę. W sumie w Ketterdamie wszystko było możliwe. - Raczej nie, ale ekspertem od dziwności i złowieszczości, to nie jestem. - Odłożyła gąbkę do miski, po czym ponownie pochyliła się nad raną, w niektórych miejscach uciskając lub naciągając skórę, oceniając jej głębokość. - Nogi może nie, ale rękę tak. - Odparła bez podnoszenia wzroku, przyzwyczajona do pacjentów, którzy odwracali uwagę od obrażeń rozmową. I faktycznie złamała rękę, bo się źle zrastała, więc Nettie to naprawiła „łamiąc” ją ponownie. Zapewne dałaby radę skorygować to jeszcze samym opatrunkiem stabilizującym, ale bolesna lekcja lepiej przekaże wiadomość na następny raz, że nie wszystko “samo się zagoi”. 
Spojrzała z wyrzutem na Kaia, jasno mówiącym, że przesadza, choć może i faktycznie ucisnęła ranę zbyt mocno.  
-Sporo pieniędzy mówisz? To może po prostu ci ja obetnę i opchnę na rynki. Gdzie ja położyłam piłę? - Nadal trzymając ramię Drozdova rozejrzała się po pomieszczeniu, zupełnie jakby chciała zlokalizować owy przedmiot. Bo naprawdę gdzieś ją miała. Po dłuższej chwili wróciła spojrzeniem do Kaia. - Nie robię tego pierwszy raz i nadal możesz się bić i kraść, więc nie bądź jak dziecko. - Może nie była najlepszym wyborem pośród medykusów, ale znała się na swojej robocie wystarczająco. Dlatego też była w stanie stwierdzić, że rana nie była na tyle groźna, by ją zszywać, na szczęście dla chłopaka. - A jak tam w Klubie Wron? I u twojej siostry? Zapytałabym co u ciebie, ale widzę, że jak nie jesteś zajęty poszukiwaniem złowróżbnych dziwactw w Ketterdamie, to zostajesz poobijany jak jakiś turysta...- Rzuciła nonszalanckim tonem, mając nadzieje zaczepka, choć odrobinę odwróci uwagę od alkoholu, którym chciała odkazić ranę.  

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

27.06.21 23:54
Uniósł podbródek, patrząc wprost na nią, kiedy tak niewinnie snuła plany godne zawodowca. Na ustach wykwitł uśmiech, brwi ściągnęły się w rozbawieniu i Kai musiał również przechylić głowę, by przyjrzeć jej się ponownie, tym razem z uznaniem.
- No proszę, Panna Kortier to nieoszlifowany diament w naszej koronie - mruknął, szczerząc się jeszcze szerzej i przeszło mu przez głowę, iż pomysł byłby znakomity, gdyby nie pewien drobny szczegół: już go tam kojarzyli. W Kaelskim Księciu wiedzieli doskonale, kim był Kai i skąd się wziął, jego uroda, wzrost i sposób w jaki się prowadził, też nieszczególnie pomagały mu w topieniu się w tłum i znikaniu z pamięci. Spokojnie mógłby natomiast kręcić się po piątej przystani i roznosić plotki...
Krótki śmiech wydarł się z gardła, kiedy zaczęła zaprzeczać, jakby powiedział coś nieprzyzwoitego, a przecież podcinanie gardeł było tu tak normalne, jak herbata w papierowych kubkach i kieszonkowcy czający się w tłumie.
- Nie powiedziałbym, ze wyglądasz żałośnie, Nettie - odezwał się w końcu, kładąc nacisk na jej imię. - Osobiście uważam, ze sprawiasz wrażenie całkiem groźnej, no wiesz, w fartuchu i ze skalpelem! - zażartował, ale już po chwili przyglądał się uważnie jej poczynaniom i swojej biednej, podniszczonej ręce. Szrama przerywała siatkę piegów jak brzydka rysa na jasnej porcelanie. Zmrużył oczy. Miał na ciele masę perłowych, nierównych blizn, upamiętniających jego głupotę. Ta miała być jedynie kolejną z nich.
Ale i tak, cholera, bolało.
- No...ostatnio widziałem jakieś - przerwał, próbując uparcie znaleźć odpowiednie słowa. - Widziałem jakieś dziwne cienie na niebie, kurwa, jak to brzmi. Przysięgam, ze nie piję aż tak dużo - żachnął się i była to, o dziwo, prawda. Kai nie potrzebował wcale dużo alkoholu, żeby podejmować pochopne decyzje i porywać się na idiotyczne rzeczy. Szybko pokręcił głową, jakby pragnął odsunąć od siebie te natrętne myśli i złapał się chętnie jej kolejnych słów. - Wolałbym, żebyś złamała mi nogę niż serce - oznajmił z przekąsem, a wolna dłoń ułożyła się na piersi w prześmiewczym, dramatycznym geście. Wolałby jednak nie łamać niczego, widział już kości wystające z ciała i kończyny powykrzywiane w najróżniejsze sposoby, naprawdę lepiej byłoby unikać podobnych wypadków. Z ręką w gipsie ciężko byłoby grać w karty.
Znowu syknął z bólu.
- Hola hola, słonko, ręka jest warta dużo tylko z tą głową w komplecie - roześmiał się krótko, palcem stukając w swoją skroń, jakby chciał dać do zrozumienia, a o jego głowę chodzi i żadna inna z ulicy wystarczy. - Ale głowy nie odcinaj, jestem o wiele zabawniejszy i bardziej przydatny w jednym kawałku - dodał, ponownie się do niej uśmiechając. - Poza tym, nie jestem dzieckiem! Jestem całkowicie dorosłym mężczyzną, tylko nie przepadam za ranami ciętymi - oburzył się na jej słowa. Obserwował uważnie jej dłonie i z ulgą zauważył, iż nigdzie w ich zasięgu nie znajduje się igła. - W Klubie Wron różnie...Pekka i jego Kaelski Gówniarz ostatnio zabierają nam klientów. Ale głupi tłum zobaczy nowe zabawki i w końcu się znudzi. Wrócą. - Wiedział o tym, choć nadal nie odpuszczał. Miał wrażenie, że Rollins patrzy na ich kasyno z rozbawieniem, jakby było tylko plamą ścieków pod jego butami. Cholera, nie znosił tego gnoja. - U Mai chyba dobrze, ostatnio często znika, nie widujemy się w sumie... - jego głos zabrzmiał jakoś żałośnie, więc przeklął się w myślach i przerwał, ucinając temat. Prawda była taka, że wiele lat byli nierozłącznymi bliźniakami, jak dwie połówki jednego, nadgnitego jabłka, a teraz siostra zniknęła mu z oczu i Kai nie mógł oprzeć się wrażeniu, że zostaje sam. W końcu, tak naprawdę, cale życie mieli tylko siebie. Te myśli krążyły, pożerając go powoli, wgryzająca się w ciało niczym robaki. - Jasne, zniszcz mnie, Nettie. Przypomnij, jaki jestem beznadziejny - warknął, niesiony falą tego zepsutego humoru. Twarz na ułamek sekundy pięła się w gniewie, a jednak ten równie szybko się rozpłynął, zostawiając jedynie wstyd. Spuścił wzrok. Gratuluję, Drozdov. - Wybacz, nie chciałem się unieść. Wiem, ze żartowałaś, a nawet jeżeli nie, to masz rację - prychnął, siląc się na kwaśny uśmiech. - Może faktycznie trochę mi głupio, że mnie złapali. Nie pierwszy raz musisz mnie składać do kupy w środku nocy, co? Zgaduję, że za każdym razem masz o wiele ciekawsze plany, a ja uparcie ci je krzyżuję...

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395

Re: Gabinet

02.07.21 20:48
Kąciki ust uniosły się lekko w wyrazie zadowolenia, gdy jej sugestia nie okazała się być kompletną pomyłką. Nawet gdyby wiedziała, że Kai jest zbyt rozpoznawalny w Kaelskim Księciu, to ucieszyłaby się, choć z częściowej racji. - Szybko się uczę. - Skwitowała krótko. Co prawda, Nettie potrafiła czasem rozpoznać w tłumie naganiacza jeszcze zanim wylądowała w Baryłce. W końcu już od dzieciaka spędzała czas w zakamarkach Ketterdamu i trochę byłby wstyd, gdyby rodowita Kerchanka nie znała, choć podstaw praw, którymi rządziła się ulica. Jednakże dopiero po wstąpieniu do szumowin, zaczęła zwracać uwagę na to, jak dokładnie działali naganiacze.  
Zmrużyła oczy na rozbawienie spowodowane jej reakcją. Była może i zła na siebie, ale Kai wydawał się mieć sporo dobrej zabawy z jej niechęci do podcinania gardeł. Szybko jednak uciekła wzrokiem do badanej rany, aby ukryć skonfundowanie, gdy jej mruknięte pod nosem słowa zdołały dotrzeć do uszu Drozdova. Teraz to dopiero czuła się żenująca. Skupienie się na badaniu ramienia pomogło jej szybko pozbyć się kiełkujące zażenowania.  
-Cienie na niebie? - Powtórzyła za nim, jakby miało jej to jakoś pomóc lepiej zrozumieć sens słów. W sumie cienie na niebie mogły być wszystkim. Ptaki, mroczki przed oczami, halucynacje. Ton i postawa Kaia wskazywały, że naprawdę widział coś na niebie. Choć nadal dopuszczała opcje o mocnym uderzeniu w głowę, to zanotowała sobie w myślach jego słowa. Może ktoś inny też widział owe cienie, a może już nigdy o nich nie usłyszy. W Ketterdamie warto było być przygotowanym na różne scenariusze. - Wolałabym nie łamać niczego, ale muszę ci jeszcze podliczyć rachunek. - Oznajmiła ze wzruszeniem ramion i choć w jej oczach widoczne było rozbawienie, to wcale nie żartowała z tym rachunkiem. Za coś żyć trzeba.  
-Niech ci będzie. Powstrzymam się od odcinania czegokolwiek, przynajmniej na razie. - Przyjrzała się z krytycznie ściągniętymi brwiami, jakby oceniała czy faktycznie tylko z głową dostanie pokaźną sumę kruge za rękę. Gdy Kai zaczął protestować wobec nazywania go dzieckiem, pokręciła głową trochę z rozbawienia, a trochę z dezaprobaty. Jak na kogoś, kto nie przepadał za ranami ciętymi, bardzo często miał pecha się ich dorobić. W innym mieście doradziłaby mu trzymać się z daleka od noży. Tutaj w Ketterdamie niestety ostrzy było tyle, że wystarczyło potknięcie na drodze, by przez przypadek się na jakieś nadziać.  
Nie skomentowała słów o Klubie Wron i Kaelskim Księciu, jako że najwyraźniej nic się w tej sprawie nie zmieniało. Nie drążyła również tematu siostry, słysząc zmianę w tonie Kaia.  Sama widziała własnego brata tak dawno temu, że jego nieobecność prawie jej nie przeszkadzała. Prawie, bo oczywiście i jej zdarzały się dni spędzone na nostalgii. Mogła więc jedynie się domyślać, że dla dorastających razem bliźniaków, była to diametralnie inna rzecz. 
Zapewne powinien być to dla niej znak ostrzegawczy, przed brnięciem w swój jakże genialny plan, ale kolejne słowa i tak wypłynęły z jej ust. I choć w gruncie rzeczy nie dziwiła się jego reakcji, to w tamtej chwili i tak wzdrygnęła się z zaskoczenia na warknięcie, przez co wylała alkohol nie tylko na ranę, ale i na własną dłoń. Odsunęła się lekko, sama czując się głupio i pokręciła głową. - To ja powinnam chyba przepraszać za swoje kłapanie jęzorem. - Uśmiechnęła się niemrawo i uniosła butelkę alkoholu, jakby miało to wszystko wyjaśniać. – Daj spokój, jedyne co mi pokrzyżowałeś spanie w fotelu. I szczerze mówiąc, to nie przeszkadzają mi takie nocne wizyty ani twoje, ani reszty moich pacjentów. Co prawda często trudno się powstrzymać przed nazwaniem was wszystkich bandą idiotów, szczególnie jak zgłaszacie się z tego samego powodu któryś raz w tym samym miesiącu. Nie przepadam za ciszą, a podczas wizyt rzadko się ona zdarza.- Wzruszyła ramionami, po czym wytarła oblaną dłoń w ścierkę. Nieważne, ile by marudziła i dogryzała, to zazwyczaj naprawdę lepiej czuła się w towarzystwie niż sama. - Ale jeżeli wypaplasz o tym w Klubie albo Listewce, to przysięgam, że wszystkiego się wyprę. - Pogroziła mu palcem.- Ostatnie czego potrzebuje, to by zaczęto mi zawracać głowę z jakichś banalnych dolegliwości jak obicie małego palca u nogi albo zadrapanie kolana. 

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

06.07.21 0:05
Gdy tylko Nettie powtórzyła jego cienie na niebie, Kai skrzywił się zabawnie, jakby zjadł właśnie coś bardzo kwaśnego. Doszło do niego bowiem, jak absurdalnie i głupio brzmi jego wyznanie. C i e n i e. Na niebie cienie. Idiotyzm! Był pierwszą osobą do racjonalizacji i udawania, ze nie ma  bogów ni demonów z kanałów, a jednak teraz biadolił o jakichś cieniach. Prawda była taka, że był wtedy zziajany, po kilku kieliszkach, długiej ucieczce i w trakcie bardzo osobliwego spotkania. Daleko jego umysłowi było do świeżości i ostrości, a te jego cholerne cienie mogły być zwidem, halucynacją lub wyjątkowo przerośniętą i bezkształtną kaczką.
- Zapomnij - bąknął, choć uśmiechnął się znów, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że to wszystko żarty tylko, mało ważne gdybanie. Równie dobrze mógł widzieć wróżki na strychu Listewki albo kopyta pod biurkiem Haskella.
Prychnął z rozbawieniem, kiedy wspomniała o rachunku, ale wzrok uciekł na chwil e gdzieś w bok. Minęło kilka sekund ciszy, Nettie wydawała się być skupiona na pracy, a Kai w końcu wrócił do niej spojrzeniem. Do niektórych rzeczy ciężko było się przyznać, nawet jeżeli wydawały się takie oczywiste i normalne w ich środowisku. Wszystkie rachunki były ostatnio coraz trudniejsze do spłacania.
Wiedział, że nie powinien był wybuchać, ale świadomość przyszła do niego za późno - mleko się rozlało. Było mu głupio i lekki rumieniec wstąpił na piegowatą twarz, którą zaraz wykrzywił grymas bólu, gdy alkohol zalał ranę. Syknął głośno i choć piekło jak diabli, w głębi duszy cieszył się, że ten moment nieuwagi odwrócił wzrok Nettie od jego zakłopotanej twarzy. Zdarzało mu się (bardzo często mu się zdarzało) zachowywać w taki sposób - jak ostatni chuj, to znaczy - ale nie w stosunku do osób, które nie zasługiwały na to ni krzty. A przecież Panna Kortier zasługiwała jedynie na całowanie po rękach, czasem nawet królewskie tytuły! Ratowała go od gangreny tak często, ze Kai zawdzięczał jej chyba każdą zdrową kończynę. A te jego były całkiem długie i całkiem przydatne.
- Nie powinnaś, nie masz za co - odmruknął niepewnie, trochę zbyt cicho, ale słysząc jej ktrótki monolog, uśmiechnął sie znów. Tym razem cieplej i mniej złośliwiej niż zwykle, nie było w tym wyrazie twarzy niczego szelmowskiego. Ot, słodki uśmiech i złote oczy wbite przyjemnie w rozmówcę.
- Spanie w fotelu brzmi bardzo dobrze. Na pewno lepiej niż pokoje w Listewce albo łażenie po ulicy - skomentował, wzruszając lekko ramionami. Mógłby wrócić do wynajmowanego pokoju na poddaszu, ale wszystko wydawało mu się tam takie zimne, wolał gnić w tej spelunie. - Szczerze powiedziawszy, trochę mnie teraz ranisz. Myślałem, ze jestem wyjątkowym idiotą w twoim życiu, a ty masz takich na pęczki! No świetnie, im też grozisz skalpelem? - Uniósł w rozbawieniu jedną brew. - Nie muszę paplać, sam będę przychodził z każdym podbitym okiem! Zacznę się zacinać papierem tylko po to żeby posłuchać jak narzekasz! - Zdołał zaśmiać się krótko. Ręka bolała jakoś mniej. - A co do rachunku...moglibyśmy uregulować go w przyszłym tygodniu? Obiecuję, że dopłacę należne za dług, postawię ci piwo albo gorącą czekoladę, co zechcesz, po prostu...rozumiesz. - Wysłał jej długie, błagalne spojrzenie. - Nettie, słońce, mówiłem ci kiedyś, że jesteś moim ulubionym medykusem? - Diabli nie bronią próbować.

Nettie Kortier
• szumowiny •
Nettie Kortier
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Nielicencjonowany medykus Szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t238-nettie-kortier#395

Re: Gabinet

11.07.21 2:07
-Nie moja wina, że sobie coś takiego wmówiłeś. Przykro mi ranić twoje ego, ale nie masz monopolu na głupotę tym mieście. - Rozchmurzyła się na słowa Kaia, odsuwając na bok niewygodny nastrój sprzed chwili. - Może tak, może nie. - Odparła na pytanie o grożeniu skalpelem pogodnym głosem, choć musiała przełknąć ślinę na wspomnienie pożaru. Wtedy też miała pod ręką to małe ostrze chirurgiczne. Na całe szczęście bądź nieszczęście. - O nie, nie, nie. Ciebie też to się tyczy.- Zaprotestowała szybko, nie ukrywając rozbawienia.  
-Ulubionym? Czyżby cała reszta nie chciała już cię leczyć? -  Zapytała z uniesioną brwią, wcale nie będąc zdziwiona, w jakim kierunku rozwinął się temat rachunku. 
Gdyby dostawała chociaż jedno kruge, za każdym razem gdy ktoś wymigiwał się od zapłaty, zapewne byłaby już bogata. Nie na tyle, by konkurować z głównymi rodzinami kupieckimi, ale wystarczająco na zamieszkanie w ich okolicy. A potem zapewne ktoś by ja zabił i ukradł jej majątek. Może nawet to i lepiej, że pieniędzy za takie sytuacje nie otrzymywała. Nie zmieniało to faktu, że Nettie potrzebowała kruge za swoje usługi. Większość z jej zarobków szła na zaopatrzenie potrzebne do pracy medykusowi. Nie była griszą, zdolną do pomocy kilkoma machnięciami rąk. Bardzo szybko została nauczona, że samą dobrocią serca nie zapełni ani swojego garnka, ani swoich zasobów medycznych.  
-   Przyszły tydzień Drozdov, albo następnym razem pozwolę ci się wykrwawić na korytarzu.- Zapewne by nie pozwoliła. Chociażby ze względu na późniejszy bałagan do sprzątania. Kai na szczęście należał do grupy osób, które lubiła. Istniało jednak kilka osób, przy których na poważnie rozważałaby pozostawienie na pastwę losu. - Chyba że wolisz coś dla mnie załatwić. - Zaproponowała po chwili, przy czym skierowała się do regału. Przez chwilę przeszukiwała jedną z półek, czemu towarzyszyły lekkie stuknięcia znajdujących się tam buteleczek. Gdy znalazła właściwą, wróciła do Kaia. - Potrzebuję ten syrop.- Wskazała na buteleczkę trzymaną przed sobą. - Sprzedaje go starszy Nowoziemczyk na targowisku w Pokrywce. Normalnie, nie byłoby żadnego problemu, ale staruszek wyjechał na jakiś miesiąc i zastępuje go syn. - Sapnęła z pewną irytacją na samo wspomnienie mężczyzny. - Koleś wie, że potrzebuję tego syropu i chce ponad dwu krotność normalnej ceny. -  Doceniłaby może zagrywkę Nowoziemczyka, gdyby nie była ona wymierzona w nią samą. Syrop przygotowywany przez jego ojca, sprawdzał się nadzwyczajnie skutecznie w łagodzeniu zaawansowanych objawów chorób płuc, a tych nie brakowała w Ketterdamie. Nie zamierzała jednak przepłacać i dawać satysfakcje komuś takiemu. Dlatego też nie obchodził ją sposób, w jaki Drozdov zdobyłby syrop. Czy by go kupił po normalnej cenie, wytargował jeszcze niższą, czy ukradł. Ważne, aby dostała, co chciała.- To jak Kai? Kruge czy syrop? - Wybór należał tylko do Kaia. Nettie byłaby zadowolona z obu wersji. W międzyczasie odłożyła buteleczkę obok na stół, przykryła ranę kawałkiem opatrunki i zaczęła owijać bandażem.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Gabinet

13.07.21 23:42
- Jestem za to jedynym w Baryłce równie durnym co bystrym, tak mówią - odparował szybko, wzruszając lekko ramionami i ciągnąc ze sobą jej polepszony nastrój, sam czując zresztą, że pozbywa się ostatnich nici napięcia, ostatnich nieprzyjemnych myśli kłębiących się w głowie. Może to ten alkohol, może nagły ból, ale znowu zaśmiał się szczerze, kiedy zaczęła zaprzeczać i wysłał jej coś na kształt błagalnego spojrzenia zbitego szczeniaka. Jeden z tych wyrazów twarzy, który przy szelmowskim uśmiechu i złośliwym uniesieniu brwi, Kai opanował do perfekcji na potrzeby swojego wymagającego i szybkiego życia.
- Szczerze powiedziawszy, nawet nie pytałem.
Odpowiedź była prosta i Kai już formułując ją poczuł, jak wiele szczerej sympatii za sobą niesie. Był jednym z tych wyrośniętych dzieciaków Ketterdamu, które potrafiło obcym grozić nożem i pluć w twarz bez mrugnięcia okiem, ale swoich traktowało jak rodzinę. Rodziny się nie zdradzało i nie odbierało im się tego, czego potrzebowali by żyć, więc Drozdov z radością wręczyłby i teraz Nettie należne Kruge, gdyby tylko je miał. Stabilność jego życia była raczej żartem, a pieniądze raz były - czasem takie pozwalające nawet na nieco bardziej barwne życia - a raz ginęły gdzieś i długo nie wracały. Nic w takim razie dziwnego, iż szybko pokiwał głową na groźbę, która groźbą wcale nie była, bo wiedział przecież Kai, że Nettie nawet zadłużonego wciągnęłaby do gabinetu, choćby miała krwią pobrudzić sobie podłogę. Znowu.
Załatwić coś.
Wniósł na nią spojrzenie i złote oczy zaświeciły się w znajomy, łobuzerski sposób. Wysłuchał jej historii, a kąciki ust unosiły się wyżej. Oto był i idealny dla niego pretekst by się odwdzięczyć, a przy okazji pobawić się trochę kosztem kogoś, kto najwidoczniej lubił żerować na innych. Kai był co prawda ostatnią osobą, która mogła żerowanie krytykować, ale nie z powodu prostego kręgosłupa moralnego siedział teraz u Nettie w zasadzie najedzony i nawet czysty, z możliwością powrotu pod ciepły (a przynajmniej w teorii suchy) dach.
- Przecież wiesz - rzucił wiec w odpowiedzi na jej pytanie, prawie rozbawiony. Przyglądał się chwilę temu jak owija ranę na przedramieniu, widocznie kalkulując coś w głowie. - Zostanie na miesiąc? Ten synek? - zagaił w końcu, ściągając na chwilę brwi w namyśle. - Wiesz, jeżeli przez czas jego pobytu miałabyś potrzebować nieco więcej tego syropu, to chyba warto byłoby mu przemówić do rozsądku...kto wie, może z dobrego serca zejdzie z ceny jeszcze bardziej, a może nawet da ci kilka butelek w gratisie - gdybał, wzdychając przy tym teatralnie i nawet zacmokał kilka razy, brzmiąc przy tym jak ktoś kto właśnie wysłuchał najbardziej poruszającej serce historii opowiadanych smutnym dzieciom. Coś o biednych, chorych i zbawcach, jakieś hałdy kłamstw. - Chyba, że nie chcesz mieć chłopaka miłosierdzia na sumieniu, wtedy z chęcią po prostu zwinę ci jedną, dwie albo, powiedzmy, pięć.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach