Gabinet osobliwości 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
lokacja

Gabinet osobliwości

Znajdują się tu wszelakie dziwy z całego świata utrwalone w formalinie. Część z nich definitywnie jest doskonałymi fałszywkami, ale niektóre okazy, kto wie? Na szczególną uwagę zasługuje znajdujący się w centrum szkielet olbrzymiego węża morskiego. Niesłabnącą popularnością cieszy się rzekoma śledziona griszy, która jak właściciel gabinetu zapewnia - w niczym nie przypomina tej ludzkiej.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Szedł ulicą pokrywki dumny i wyprostowany. Wokół mnóstwo ludzi: zwykli przechodnie, do których i on się zaliczał oraz handlarze, którzy krzykiem próbowali przywołać sobie klientów. Na jednych działało, a na innych nie. Rhysand nie był tu nowicjuszem i wiedział, że w większości szkoda było jego czasu. Oczy miał dookoła głowy, bo kradzieże na ulicach Kerchu należały do codzienności. Zwłaszcza jak ktoś był lepiej ubrany, tak jak Hessling. Jego granatowy garnitur mógłby przyciągać uwagę, ale nie był znowu aż tak krzykliwy. Mógł sobie pozwolić na ładne rzeczy, ale nie było go stać na takie ubrania, w jakich pokazywali się członkowie rodzin kupieckich. I też nie było w tym nic dziwnego, w końcu to im zaprzedał duszę. Wielokrotnie zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrobił, podpisując kontrakt i w ostatecznym rozrachunku drugi raz postąpiłby tak samo. Pracy się nie bał, a niektóre mało moralne zadania wynagradzała słona pensja, mieszkanie oraz bezpieczeństwo.
Na dziś skończył pracę i właśnie stał pod budynkiem, w którym znajdował się gabinet osobliwości. Umówił się tutaj z Eyrie, która podczas ostatniego spotkania w dorywczej pracy, wspomniała mu o tym miejscu. Nie był jeszcze w takim miejscu, więc zaproponował kobiecie wspólne zwiedzanie tych osobliwości.
Wyciągnął z kieszeni zegarek kieszonkowy, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie przyszedł za wcześnie. Był nawet moment, że bał się, że się spóźni, a to wszystko przez interesującego kuglarza, który dwie uliczki dalej robił niesamowite przedstawienie. Zwykle nie zwracał na takie rozrywki najmniejszej uwagi, ale tym razem zatrzymał się na chwilę i był miło zaskoczony. Przez dłuższy moment przyglądał się występowi, zresztą nie był sam, bo wiele osób oglądało kuglarza.
Dopiero gdy sobie przypomniał, że jest umówiony i może się przez to spóźnić, ruszył natychmiast szybkim krokiem.
Eyrie jeszcze nie pokazała się na horyzoncie, więc cierpliwie czekał. Wychodził z założenia, że lepiej być za wcześnie, niż za późno. Zwłaszcza że kobiecie nie przystoi czekać na mężczyznę.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Ciężko było powiedzieć, że ubranie shu przyciągało czyjąkolwiek uwagę. Nie była barwnym ptaszkiem, którego łatwo były wyłapać w rzece ludzi, która przewalała się przez Pokrywkę. Nauczyła się już, że kolorowe tkaniny zarówno tutaj, jak i w Baryłce, były często wyznacznikiem statusu, który z kolei kładł na plecach znacznik wręcz krzyczący; tu jestem, przejrzyjcie moje kieszenie. Eyrie natomiast, zawartość swoich kieszeni lubiła nawet aż za bardzo. Pozwalały jej zjeść śniadanie, opłacić rachunki, postawić sobie szklankę alkoholu czy przegrać trochę w karty. Ogólnie - pozwalały nie umrzeć, a musiała przyznać że status żywej podobał jej się o wiele bardziej jak martwej.
Gabinet osobliwości należał do jednych z jej ulubionych miejsc. Niewątpliwie na jego korzyść przemawiał fakt, że no cóż... był po prostu osobliwy, biorąc pod uwagę swój nieco upiorny asortyment. Pasowało jej więc, że mieli się spotkać właśnie tutaj; oprócz oczywistych własnych preferencji, było to też miejsce nie tak często uczęszczane. Pozbawione było klastrów ludzi, zapewniając pewną dozę prywatności, ale też nie na tyle puste, by ich dwoje aż za nadto rzucało się w oczy.
Czy miała tendencję do tego żeby się spóźniać? Ciężko powiedzieć, bo sama wolała to nazywać raczej efektownym wejściem. Lubiła myśleć, że tajemnicze wychynięcie z zaciemnionej uliczki tworzyło wrażenie niemal bliźniacze do tego, które wywoływały sceny na kartach książek, nawet jeśli klient tupał niecierpliwie, rozglądając się nerwowo dookoła. Na szczęście jednak, tym razem zgubiła tylko parę minut, niedługo po Rhysandzie wyłaniając się z szarej masy ludzi i uśmiechając się do czekającego mężczyzny wesoło.
- Mam nadzieję - zaczęła, odgarniając pojedyncze kosmyki z twarzy - że nie musiałeś długo czekać - zaszczebiotała, sięgając do drzwi gabinetu, chcąc wejść do środka.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Nie czekał zbyt długo, więc nie zdążył się nazbyt wynudzić. Oglądał z zaciekawieniem twarze ludzi, którzy przechadzali się tą ulicą. Były tak różne, że aż było w nich coś fascynującego. Jedne były całkiem bez wyrazu i przypominały bezbarwną masę, z której nic nie można wyczytać. Na innych malowało się napięcie i stres, więc mężczyzna mógł zgadywać, że byli spóźnieni lub mieli jakieś poważne problemy... i tutaj czasami drążył dalej i próbował odgadnąć, co danego człowieka może trapić. Natomiast najbardziej rzadkim widokiem były twarze, na którym malowało się zadowolenie lub radość. Najczęściej dotyczyły sytuacji, kiedy dwoje osób rozmawiało ze sobą i uśmiechali się do siebie.
Jego rozmyślania przerwała znajoma twarz, która wyłoniła się spomiędzy ludzi. Widząc jej uśmiech, jego kąciki ust również powędrowały w górę.
- Ależ nie, cieszę się, że dotarłaś - nie dopowiedział "cała i zdrowa", bo chyba nie musiał. Kerch bywał niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla Griszów.
Przepuścił ją przez przez drzwi i zaczął się rozglądać za osobą sprzedającą bilety. W końcu takie atrakcje nigdy nie były darmowe. Ktoś musiał zainwestować w to miejsce i eksponaty, więc logiczne, że chce na tym zarobić.
- Zaczekaj chwilkę, pójdę opłacić wejście - poprosił ją, po czym znalazł odpowiednią osobę, u której kupił dwie wejściówki. Było dla niego oczywiste, że jako mężczyzna to on pokrywa koszty. Swoją drogą przez całe życie nie nauczył się tylu dobrych manier, co przy rodzinie Hoede.
- Chyba najbardziej jestem ciekaw tej całej śledziony griszy, która nie przypomina ludzkiej... taki przekręt trzeba zobaczyć na własne oczy - powiedział z rozbawieniem, bo było to oczywiste kłamstwo. Grisze byli ludźmi, dlaczego ich śledziona miałaby się różnić? - Choć nie ukrywam... mam nadzieję, że choć część tych eksponatów będzie prawdziwa.
Dziewczyna miała tę przewagę, że była w tym miejscu wcześniej. Wiedziała, w jakiej kolejności oglądać te przedmioty albo co jest najbardziej interesujące.
- Prowadź. Zdam się dzisiaj na ciebie - zapowiedział z szelmowskim uśmiechem, bo zwyczajnie zamierzał skorzystać z jej doświadczenia.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Radość i zadowolenie, były towarem deficytowym na ulicach Ketterdamu, szczególnie tych fantastycznie kolorowych. A wygłodniała ludzka masa zdawała się nader chętnie sypać kruge, by chociaż uszczknąć skrawka obietnicy przyjemności, jaką zdawała się składać feerią barw i szyldów Pokrywka i Baryłka. Ona sama, mimo że wrośnięta w miasto, zdawała się czasem łapać na te obietnice, kiedy głód zaczynał skręcać jej wnętrzności. O wiele częściej jednak, podobnie jak Rhysand teraz, z zaciekawieniem przyglądała się ludziom, którzy przemykali ulicami, zaglądając im w oczy i oceniając wyrazy przybierane przez twarze.
Uśmiechnęła się do niego lekko, kiedy poprosił ją by zaczekała. Nie miała zamiaru bić się z nim o to, kto zamierzał płacić za wejście. Zauważyła, że osoby obracający się w nieco lepszych kręgach, czy to aktualnie, czy to na którymś etapie swojego życia, lubili płacić na innych. W szczególności kobiety. Może była to kwestia wychowania, może zwykłej chęci opróżnienia sakiewki, ale 'tak wypada', jakoś nigdy do niej specjalnie nie przemawiało. W Baryłce płacił ten, kto miał pieniądze i jeśli druga osoba była mu wystarczająco bliska, był w stanie i na nią wyłożyć dodatkowe monety.
- Proszę cię, jaki przekręt. Przecież grisze to potwory z krwi i kości, powie ci to każdy pierwszy lepszy Druskelle - zachichotała, ruszając w kierunku właściwej części wystawy. Ah, ileż to ona razy nie słyszała, jacy to griszowie są, albo i nie są. Część z tych rzeczy, a także tego co druskelle z czarownicami robili, usłyszała z pierwszej ręki, kiedy pociągnęła Laderica odpowiednio za język. Starała się jednak o tym nie pamiętać.
- Zakładam, że może jakaś... a niech to, będę hojna. Dwie trzecie. Chcę wierzyć, że przynajmniej większość tych eksponatów jest prawdziwa. Przynajmniej dla dobrej zabawy.
Poprowadziła go do pierwszej sali. Mimo, że bywała tu już wcześniej, nie miała opatentowanej własnej, najlepszej trasy. Zwykle chłonęła eksponaty jeden po drugim, w kolejności jakiej były wystawione dla zwiedzających. Szkielety mniejsze i większe, części ciał, organy... Większości najpewniej żołądek już dawno wykonałby fikołka.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Mężczyzna popełnił w życiu wiele błędów i część z nich do dzisiaj prześladuje go w snach, o których oczywiście nikt poza nim nie wie. Zdecydowanie bardziej woli uchodzić za zdystansowanego, czasem bezdusznego dżentelmena, który przedkłada swoje interesy ponad wszystko inne. Było w tym ziarno prawdy, bo całe życie musiał radzić sobie sam i niejednokrotnie musiał wybrać swoje bezpieczeństwo w dramatycznych sytuacjach. Jednego, czego nigdy nie żałował, to osiedlenie się w Kerchu na dłużej. To los sprowadził go do tego miejsca, a on posiadał zdolność doskonałej adaptacji. Kontrakt z rodziną kupiecką miała swoje plusy i minusy, ale dawała mu bogactwo i prestiż, którego w życiu nie uświadczył, dlatego teraz doceniał to jeszcze bardziej. Nie czuł się lepszy od innych tylko dlatego, że był teraz bogaty, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że kontrakt to forma zniewolenia. Niemniej był gotowy zapłacić każdą cenę, by zdobyć pozycję, o której wcześniej mógł tylko pomarzyć.
Gdyby nadal musiał walczyć o każdą pojedynczą monetę, nigdy nie przyszedłby do tego zagadkowego miejsca, bo nie mógłby sobie pozwolić na zbędne wydatki. O ile jeszcze parę lat temu było mu wszystko jedno gdzie śpi i co je, tak teraz jego gust stał się bardziej wyrafinowany. Dzięki pełnej sakiewce, mógł się poczuć jak dżentelmen, kiedy opłacał ich wejście do gabinetu.
- Przez moment zastanawiałem się, czy znajdziemy wśród eksponatów mózg Druskelle, ale to przecież niemożliwe - zażartował, choć w rzeczywistości miała rację, że ich postrzeganie griszów było skandaliczne.
- Spodziewam się również znaleźć tutaj serce griszy, które będzie niczym więcej niż odłamkiem skały - albo to, albo w ogóle nie będzie tu takiego przedmiotu - to zależy, czy uważają, że grisze nie mają serca, czy mają je w formie zniekształconej.
Jeszcze niczego nie zobaczył, a już cieszył się, że tu był. Przypuszczał, że będzie to ciekawe doświadczenie, a w jakimś stopniu również zabawne.
- Najwyżej jedna trzecia, ale doceniam twój optymizm - uśmiechnął się półgębkiem.
Chłonął wszystko wzrokiem, a eksponaty nie powodowały u niego nudności - po części dlatego, że zdawał sobie sprawę z ich wątpliwego pochodzenia, a po części dlatego, że przeżył już wystarczająco dużo w swoim życiu, żeby szkielety czy wnętrzności nie wywoływały niepożądanych reakcji.
- Jak dziś twoje samopoczucie?

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach