Biblioteczka i gabinet 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
lokacja

Biblioteczka i gabinet

Schludne, wypełnione wonią pergaminów i wosku pomieszczenie, ma cel stricte użytkowy. Niewielka biblioteczka i prowizoryczny rodzaj gabinetu w jednym, gdzie Hernau załatwia bardziej prywatne interesy. W odróżnieniu od pozostałych części mieszkania, znajduje się tu nieco więcej dodatków, zazwyczaj przedmiotów nie do końca kercheńskiego pochodzenia. Także broni. W pomieszczeniu wydaje się wyjątkowo chłodno, a jedyne ciepło roztaczać mogą rozstawione w kilka miejscach świece. Pomieszczenie zazwyczaj zamykane na klucz z widocznym brakiem nawet dziecięcej obecności.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
[ x ]

Zawsze marzył o bibliotece.
Gdyby tylko życie wygalało trochę inaczej, mógłby zbudować jedną w wysokiej kamienicy swojego ojca. Dwa piętra dębowych półek z wąską drabiną i ciężkim żyrandolem pod zdobionym sufitem, szerokie fotele o miękkich zagłówkach ustawione na ciemnej podłodze, która skrzypiała, gdy tylko postawił na niej stopę. Jeden pokój pełen całych światów, zamglony od kurzu unoszącego się w powietrzu. Tak o bibliotekach mówił stary Drozdov - niepotrzebne składowiska starego papieru, bezużyteczne marnowanie przestrzeni i kryjówka dla ludzi zbyt dumnych, by zejść na ziemię i przyznać się do prostoty swojego człowieczeństwa. Vitaly nie lubił książek, nie znosił myśli o uniwersytetach i dlatego pewnie w jego gabinecie brakowało półek, a jego dzieci naukę skończyć miały w wieku nastoletnim.
Teraz - stojąc w półmroku nieswojego pokoju - Kai rozglądał się z dziecięcym wręcz zainteresowaniem. Nie była to biblioteka, którą sobie wyobrażał - nie wysoka i nie zastawiona książkami w każdym centymetrze, ale wystarczająca, by palce chętnie wyciągnęły się do grzbietów stojących przed nim tomów. Pogładził kostkami ten nieco zniszczony, o przygaszonym odcieniu granatu, ze złotymi zdobieniami przecinającymi go poziomo. Mógłby schować książkę do torby, a potem znaleźć dla niej miejsce w swoim pokoju, wśród poustawianych na podłodze innych kradzionych tomów. Był przecież złodziejem, niczym więcej, a książki były niesprawiedliwie drogie, szczególnie te, które chciał posiadać - te stare, grube i ciekawsze niż podręczniki do czyszczenia fortepianu. Zaskoczyła go więc ta chłodna fala poczucia winy, gdy długie palce obejmowały grzbiet. Odsunął rękę, jak oparzony. Czy naprawdę czuł się źle okradając tę rodzinę? Herr Hernau nie sprawiał wrażenia przyjemniaczka i zapewne dałby sobie radę bez jednej książki czy dwóch, ale jego synowie powinni mieć je wszystkie. Kai nie potrafił odebrać im żadnego słowa, którego mogliby się nauczyć.
A może nie Kai, bo kimkolwiek był teraz, nie nosił nazwiska Drozdov i nie bywał w Baryłce. Granie postaci było aktywnością tak dla niego typową, że od dawna robił to bez mrugnięcia okiem. Arystokratów, synów ambasadorów, zagubionych turystów, pracujących w fabrykach imigrantów, zwykłych chłopców, którym poszczęściło się w kasynie czy młodych marynarzy ograbionych ze statku - mógł być nimi wszystkimi. Robił to w pracy i robił to dla czystej zabawy, za każdym razem odgrywał jedną postać tylko raz, krótko i zapominał o niej oraz jej imieniu. Tym razem było inaczej. Tamtego poranka, w Pokrywce, kiedy odwracał się do mężczyzny i jego dwóch synów, przedstawił się im jako Lian Van Berg i tak musiało zostać. Nikt o zdrowych zmysłach nie powierzyłby poduczania własnych dzieci naganiaczowi z kasyna, Lian był więc studentem ostatniego roku na uniwersytecie, a jego świętej pamięci rodzice - matka z Shu i ojciec z Kerchu - zginęli na pokładzie zatopionego statku, który płynął do Ravki na misję badawczą tamtejszej fauny przybrzeżnej. Został wiec sam, pragnął stać się doktorem i z chęcią zajął się ćwiczeniem z chłopcami matematyki w zamian za niewielkie pieniądze. Zarobki Liana pomagały Kaiowi utrzymać pokój w Pokrywce, ale dały mu też masę głupich żalów i nadziei. Cala ta zabawa za bardzo mu się podobała i być może za bardzo polubił te dzieciaki.
Wzdrygnął się nagle, kiedy usłyszał zbliżające się kroki. Chciał schować się lub uciec, ale nie miał jak, poza tym - nie było już czasu. Postać Hernaua już stała w progu. Liana nie powinno być w tym gabinecie, tym bardziej Kaia zresztą. Zawsze był zamknięty, tego wieczora jednak, kiedy czekał na zapłatę, dojrzał uchylone drzwi i cienka strugę światła. Ciekawość wzięła górę. Teraz stał tak - młody oszust przebrany za porządnego studenta - i wpatrywał się w swojego pracodawcę przepraszająco. Serce na moment podskoczyło do gardła. Ostatnio jeden z chłopców wygadał się przez przypadek na temat profesji ojca i Kai nie potrafił przestać myśleć o tym cały tydzień.
- Herr Hernau - odezwał się w końcu, a na piegowatą twarz wstąpił uroczy uśmiech, trochę cierpki jednak, wyrażający tym skrzywieniem skruchę na swój pokręcony sposób. - Herr wybaczy, nie powinienem tutaj być, ja tylko... - przerwał, szukając w głowie dobrej wymówki. Chciałem pomarzyć, chciałem zbadać teren, chciałem ukraść parę książek nim Pan zauważy. - Szukałem Pana, to wszystko. Wciąż trochę się tu gubię - zmyślał, pochylając głowę z szacunkiem. Palce nerwowo przeczesały włosy i wtedy głupia myśl zaświeciła w głowie. - Pana syn wspominał, że pracuje Pan dla jednego z kupców...Czy będzie to brak kultury z mojej strony, jeżeli spytam, dla którego? Proszę wybaczyć, mój ojciec również był blisko z kilkoma rodzinami, to taka głupia ciekawość.

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach