Sala Balowa - Page 3 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Sala Balowa

02.07.21 14:46
First topic message reminder :

lokacja

Sala Balowa

Pomieszczenie ogromnych rozmiarów, przestronne i wypełnione światłem. Ściany i podłogi wykładane są metalem który do złudzenia przypomina złoto. Z głównego wejścia schody prowadzą w głąb sali ku parkietowi. W środku znajduje się także niewielka fontanna. Drugie wejście prowadzi do biblioteki. Układ stołów i kanap, a także miejsca przeznaczonego dla artystów, jest stale zmieniany na potrzeby konkretnego wydarzenia. Przy pierwszej wizycie bardzo łatwo zgubić się we wnętrzu, mimo jego prostego układu. Zazwyczaj stacjonuje tu conajmniej tuzin strażników.


Zoria Rozanova
• uzdrowiciel •
Zoria Rozanova
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : uzdrowicielka w Ambasadzie Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t348-zoria-rozanova

Re: Sala Balowa

17.07.21 0:07
Spostrzegawczość: 21+40/2=41 – ślepota…
Charyzma: 87

Zbliżenie się do radnego i jego żony przypominało, w pewnym sensie, zdjęcie przykurzonego prześcieradła z posągu, którego kształty rysowały się pod zwojami materiału, lecz dopiero po odsłonięciu można było się przekonać, cóż tak naprawdę rzeczony posąg miał przedstawiać.
Tu kryło się chyba coś więcej.
Nie tylko mąż i żona, starsza kobieta też zdawała się odgrywać w tym wszystkim jakąś rolę. Może początkowy osąd był całkowitym błędem? W końcu matka radnego zdawała się… przytłaczać parę? Z całą pewnością wydawała się być osobą nawykłą do dyrygowania wszystkimi w jej otoczeniu i generalnie nieuznającą słowa „nie”. Dzielnie znosiła spojrzenie, nie dając po sobie poznać dyskomfortu; ba, nawet nie skierowała wzroku gdzie indziej, wdając się w, no cóż, swoisty pojedynek na spojrzenia.
- Zoria Rozanova – podsunęła usłużnie brakujące słowa, z całą uprzejmością, na jaką ją było stać. Wewnętrznie się najeżyła, wychwytując te nuty wrogości. Z zewnątrz jednak? Cóż, na wargach kobiety błąkał się kurtuazyjny uśmiech, który był właśnie tylko tym – pustym, oficjalnym gestem, za którym nie kryło się nic więcej. Przynajmniej jeśli chodziło o kontakt z matką radnego, bowiem w przypadku zetknięcia się spojrzeniami z Yesugenową, wprawne oko mogło wychwycić coś więcej. Odrobinę ciepła?
- Rozu... – zaczęła dość powoli, rozważając jak nakłonić kobietę do wypuszczenia „ofiary” uzdrowicielki ze szponów. Kołem ratunkowym, przypadkiem, stała się nieznajoma kobieta w towarzystwie mężczyzny, którego kojarzyła z nie tak dawnego zebrania. Być może powinna być wręcz poirytowana, iż ktoś ładował się na „jej” podwórko – głupstwem byłoby jednak sądzić iż na balu, w miejscu, gdzie znajduje się tylu ludzi, nie znajdzie się ktoś, kto będzie chciał koniecznie zamienić parę słów.
- Program pomocy medycznej? Jeśli to nie problem, to bardzo chętnie również przyjrzałabym się tym widokom… Może mogłabym się podzielić paroma spostrzeżeniami, gdybym poznała szczegóły. – w końcu była uzdrowicielką, tak? Więc nieznajoma praktycznie sama wsadziła w ręce Zorii kolejny pretekst, pod którym mogła spróbować odciągnąć Yesugenową od męża i jego matki. Nieco gorzej, że miała nieplanowane towarzystwo, no ale… od czegoś trzeba było zacząć.

Klaus Pier Boreg
• wyższe sfery •
Klaus Pier Boreg
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : cukrowy książę
https://kerch.forumpolish.com/t378-klaus-pier-boreg#1376

Re: Sala Balowa

17.07.21 1:43
Rzut na charyzmę (na rozmowę z własnym ojcem!) - nieudany

Przechodzę do 3


Klaus czuł się w tym chaosie beznadziejnie samotny, niczym sierota wśród ciężkich aksamitów. Chmury pudrów i słodkie opary perfum gryzły go w gardło i podduszały powoli, kiedy on - całkiem rozkoszny w swojej udawanej dumie - próbował odnaleźć się na sali. Za każdym razem starał się z całych sił być taki jaki być powinien - uśmiechnięty, wygadany i wyprostowany elegancko. Wzorowy syn swojego ojca.
Ale był tylko dzieckiem.
Uparcie starał się podnosić podbródek, kiedy mijały go kolejne osoby, kąciki ust unosiły się ostrożnie w jednym z tych wyrazów, który choć powinien być słodki, sprawiał wrażenie radości podszytej cierpiętnictwem. Podawał dłoń, kiedy go o to proszono i robiło mu się głupio, gdy czuł jak chłodna i drżąca jest. Miał policzki różowe nie od alkoholu, a on presji, która dyszała mu w kark. Lubował się w spotkaniach towarzyskich, ale te z rodzaju bankietów u Hoede były czymś więcej przecież - były wyzwaniem. Wyzwaniem, pod którym Klaus się uginał, sztywne materiały fraków i kamizelek utrudniały to jednak, nie pozwalając mu nawet upadać. Pozdrowił skinieniem głowy Beudekera z żoną, wymuszonym chichotem reagując na rzuconą ku niemu uwagę. Pragnął wepchnąć do kieszeni kilka ciastek i schować się samotnie w jakimś pustym pokoju.
Było mu duszno i czuł się jakby miał zaraz zemdleć - o ironio, jeszcze słabiej robiło mu się na myśl o takim wstydzie! Począł więc znów rozglądać się po sali - wciąż bowiem szukał wzrokiem swojego ojca. Coś mówiło mu, iż nie powinien dłużej włóczyć się tu sam, a wiec nieco niepewne, ostrożne kroki pokierowały go w stronę Borega Seniora. Ojciec zdawał się być zajęty rozmową z parą mężczyzn, wiec młodzieniec ustał przy jego prawym ramieniu, posyłając nieznajomym uprzejme skinienie głową. Stójka koszuli dusiła trochę mniej, ale serce biło szybciej. Blisko rodzicielskiego wzroku był boleśnie wręcz świadomy swojego dzisiejszego roztargnienia, a  co za tym idzie - tej salonowej porażki. Uśmiech, który wymalował się na łagodnej twarzy był lekki i przyjemny, a jednak Klaus czuł, że lada moment może zamienić się w brzydki grymas.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam zanadto! - odezwał się w końcu i musiał odchrząknąć, gdy poczuł, że głos zabrzmiał bardziej chwiejnie niż powinien. - Klaus Pier Boreg, to zaszczyt, Panowie...? - zatrzymał się, mierząc rozmówców Laurensa spojrzeniem i posyłając im kolejny uśmiech. Nie znał ich, ale coś w chłodnym wzroku jednego i w postawie drugiego mówiło mu, że powinien. - Herr Ojciec wręcz przepada za Panną Sarantuiyą, czyż nie? Zabrał mnie na dwa jej koncerty, Frau jest niebywale zdolna! Trudno wyobrazić sobie lepszych muzyków na tak uroczystą okazji! Książe w Ketterdamie, to ci dopiero. Aż ciężko w to uwierzyć...

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822

Re: Sala Balowa

17.07.21 19:51
Szum burzy za murami rezydencji zdawał się w oddali cichnąć. Uderzenia piorunów ustały, ale Hernau miał odległe wrażenie, że to przysłowiowa cisza w tej burzy. Wystarczająco wiele przesłanek otrzymywał w ostatnim czasie, by mniemać, że coś się szykuje. I nie było w tym nawet żadnego intuicyjnego podszeptu. Stało za tym zwyczajnie doświadczenie. Zbyt wiele jednak mu umykało, pozostawiając za sobą niedopowiedzenia. I pytania. Podobnie jak dostrzeżony, niepasujący do całości element zdobień na zdobionej posadzce. Oko węża morskiego, wydawało się zdecydowanie "odbiegać" od normy. Inny materiał? A może było w tym coś więcej? Coś, czego nie wychwycił.
Być może przyczyną była umykająca z pola widzenia Rozemarijn, a potem, gdy znalazł się u jej boku, ulotne, tylko pozornie nie mające związku z jego wezwaniem pytanie. Odległy widok domu, zaostrzył zmysły, bardziej żywe dla piekielnika. Oczy mimowolnie powędrowały do przestrzeni za oknami, na otwarty balkon - Tylko z opowieści - odpowiedział uprzejmie, ale powściągliwie. Cokolwiek słyszał o sławnym ostatnimi czasu kupcu, wydawało się zbitkiem plotek, w większość wychwalających zdolności i szybkość wybicia się z morza innych. Nie sądził jednak, by kobieta była zainteresowana kupiecką gwiazdą bez powodu. Posłał towarzyszce uważne spojrzenie, szukając przyczyny niepokoju, która tańczyła i w głosie i samych, ciemnych źrenicach. Uścisk na jego ramieniu był bardziej napięty, rzeczywiście tak, jakby szukała w nim wsparcia. Nie tylko tego fizycznego. Co było tego źródłem, jeszcze nie wiedział. Prawda wisiała w powietrzu. Na bardzo wielu płaszczyznach. Poruszył wolną dłonią, jakby chciał przykryć tę należąco do Rozemarijn. Ostatecznie jednak zrezygnował. Nie mógł sobie pozwolić na opuszczenie gardy i brak zwyczajowej powściągliwości. Nie miał też okazji by zwerbalizować własną wątpliwość. Dopóki znajdowali się na widoku socjety, prywatne rozmowy musieli odłożyć na bok. Nie spodziewał się jednak, że zostanie wciągnięty w środek bardziej prywatnej rozgrywki. Nie czuł się na "miejscu", jako gość. Był w pracy. A jednak, podążył za podpowiedzią, pewnie kierując kroki w stronę wskazaną przez uzdrowicielkę.
Bez problemu rozpoznał jednego z radnych, oraz towarzyszące mu kobiety. Chociaż nigdy nie był skłonny do przyjmowania za pewnik zasłyszanych plotek, to musiał przyznać, że zawsze odnaleźć w nich można było zalążek prawdy. Wśród obecnych, do których się zbliżyli, dostrzegł też kobietę, która na niedawnym spotkaniu towarzyszyła ambasadorowi Ravki. Jeśli dobrze pamiętał, była uzdrowicielką. A więc, kolejna grisza. Nawet się nie zdziwił, chociaż nie wyglądała - sądząc po stroju, by dzisiejszego wieczoru pełniła wartę. Mógł się jednak mylić. Nieco uważniej spojrzał na ciemnowłosą, która prowadziła rozmowę z rodziną radnego. Skłonił się kurtuazyjnie, bardziej sztywno, po kolei znacząc uwagą obecnych, by zatrzymać się na radnym - Herr Yesugen, być może powinniśmy zostawić paniom przestrzeń na prywatne rozmowy - nie miał zamiaru wtrącać się w osobiste rozgrywki rodziny, ale zakładał, że kobietom przyjdzie łatwiej dowiedzieć się czegoś więcej w bardziej prywatnej odsłonie. Będąc wystarczająco blisko, ciężko było ominąć ślad niezamaskowanej rany u żony radnego. A rzucona uwaga, mogła dać szansę , by rozdzielić "przepytywanych. Nawet kosztem jego obecności. Kątem oka, wciąż starał się utrzymać w polu widzenia dwójkę z rodziny radnego Groeneveldt. Wouter i Cheeno wydawali się zaangażowani w dyskusję akurat z ambasadorem Ravki. Dopóki nie zachodziła konieczność, nie miał w zamiarze im przeszkadzać. Był jednak na baczności i w gotowości, do szybkiej reakcji.

| Oba rzuty (spostrzegawczość i charyzma) nie osiągnęły wymaganego progu

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt

Re: Sala Balowa

21.07.21 10:32
Spostrzegawczość: 41 + 40/2 = 61
Charyzma: 60


Poczuła na skórze dotyk nieco chłodnego powietrza wpuszczonego do pomieszczenia przez służących. Burza ustała równie szybko jak się pojawiła, z doświadczenia wiedziała, że nie był to dobry znak. Choć deszcz nierzadko zwiastował żyzne i obfite plony, gwałtowna i szybko przerwana ulewa, urwana zanim jeszcze zdążyła się rozwinąć, stanowiła dla niej zapowiedź jakichś gwałtownych zmian.
Zmarszczyła lekko nos i uniosła brwi. Pod pozorną maską obojętności ambasadora, Cheeno wyraźnie dostrzegła narastającą w nim irytację podszytą stresem i strachem.
- Co ma herr dokładnie na myśli? - zapytała. Same dziwne rzeczy, to brzmiało dla niej nieco zagadkowo. Dopiero od niedawna jej pobyty w stolicy były dłuższe i bardziej regularne. Miesiące spędzone na prowincji odcinały ją od wydarzeń w Ketterdamie. Swego czasu bywała tu tylko po to, aby przywieźć ze sobą do pracowni Groeneveldtów nowy model stworzonych przez siebie skrzypiec i przedstawić pracownikom jego dokładne projekty. Niekiedy umilała mniejsze przyjęcia swoją grą na skrzypcach, czy w ramach swoich obowiązków brała udział w wydarzeniach towarzyskich, w których brała dosyć bierny udział, za każdym razem czując się niemal jak posąg czy ozdoba salonów. - Uważa herr, że grozi nam jakieś niebezpieczeństwo? Dzisiaj chyba niczego nie musimy się obawiać.
Ponownie odwróciła wzrok w stronę szczeliny widocznej na suficie. Instynkt podpowiadał jej, że drzwi, które dostrzegła na suficie, zamarkowane w taki sposób, aby tylko spostrzegawcze oko dostrzegło jego obecność, nie było wytworem zwykłych śmiertelników. Była już prawie pewna, że maczał przy nich palce jakiś grisza. Podejrzewała, że pod klapą znajdował się jakiś skomplikowany mechanizm, pozwalający na ich otwarcie ograniczonej liczbie osób. Ona sama, mimo tego, że była przecież substantykiem, nie poradziłaby sobie z nimi tak łatwo.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Re: Sala Balowa

03.08.21 17:19
Gdy wybiła odpowiednia godzina służba zebrała wszystkich w sali. Wszyscy radni zebrali się wokół księcia by wznieść toast na jego cześć, zostawiając swoich niedawnych rozmówców. Ambasadorzy nie ruszali się z miejsc, część z nich z niepokojem wpatrywała się jednak w całe to zgromadzenie. Matka Yesugena pochwyciła wzrok jednego ze służących, spoglądając na niego smętnie. Sławna flecistka przemknęła w kierunku głównego parkietu, uśmiechając się i wymieniając grzeczne słowa. Eldert Kruze zniknął z oczu tłumów, zamiast tego pogrążając się w rozmowie z jednym z zagranicznych gości. Gospodarz uniósł już kielich do góry, mając rozpocząć swoją przemowę, jego ust nie opuściły jednak żadne słowa. Jedna z balkonowych szyb pękła donośnie, ale choć szkło spadło na ziemię, nie wydało odgłosu.
Podmuch wiatru przebiegł przez salę, wyrywając głosy z wszelkich ust. Nikt nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Szok malował się na wszystkich twarzach, nikomu nie dane było jednak dostrzec go na zbyt długo. Kilka chwil później salę obiegła przejmująca fala ciemności, głęboka i nieprzenikniona. Wszystkie światła zgasły, ale nawet zza okien nie dobiegał choćby jeden promień światła. Powietrze zadrżało w końcu od pierwszego krzyku, a coś z hukiem opadło na podłogę. Gdy ciemność opuściła salę, wszyscy zebrani dostrzec mogli martwe ciało radnego Yesugen leżące obok księcia Rasmusa, którego jeden z Druskelle pociągnął do tyłu.
Drusje! – krzyknął następca tronu Fjerdy. – Próbowali zabić mnie, ale trafili radnego.
Ciało radnego było zmasakrowane, pokryte żyłami. Wyglądał tak, jakby nie tylko zatrzymano mu krążenie, ale niemal rozsadzono większość organów od środka. Zabójstwo, które wysyłało wiadomość.
Strażnicy natychmiast ruszyli w stronę wydarzenia, wkrótce zebrali się tam wszyscy, gapie, możni, uzdrowiciele. Nic jednak nie dało się zrobić. Nic, poza próbami odnalezienia sprawcy.
Ogromny gwar prędko ogarnął całą salę, wszędzie krzątali się strażnicy. Gości odprawiono do domów po długich przesłuchaniach i przeszukaniach, bez nich nikt nie mógł opuścić rezydencji. Przerażony radny Hoede rozmawiał w ciszy z księciem, nad Ketterdamem na długi czas zawisło zaś widmo rychłego konfliktu. Takie zdarzenie nie mogłoby przecież obejść się bez echa. W powietrzu zawisły słowa o rychłym spotkaniu rady i o nowych obostrzeniach które miały się z nim wiązać.

Sala Balowa - Page 3 IO6H2oL

Event został zakończony, wszystkie postacie automatycznie opuściły temat. Przepraszamy za opóźnienia i niedogodności, jednak MG dostał trochę po kościach od życia. Poniżej znajduje się rozliczenie punktów za event, po 5 punktów za post, wszelkie postaci, które próbowały podjąć jakąś inicjatywę zostały dodatkowo nagrodzone, w zależności od zaangażowania.

Rozemarijn – 35
Cheeno - 35
Antoon - 15
Klaus - 15
Ezra - 40
Taisiya - 15
Zoria - 35
Alya - 35
Leif -  25
Alexei - 30
Wouter - 20
Lavro - 15

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach