Wnętrze 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Wnętrze

05.05.21 17:21
lokacja

Szmaragdowy Pałac

Duma i chluba Pekki Rollins, najstarsze kasyno w mieście. Ekstrawagancka zielona fasada już z daleka przyciąga klientów. Urządzone z przepychem wnętrze nie pozwala odwrócić wzroku. Drzwi wejściowe zachęcają swoim złotym i szmaragdowym kolorem.  W środku znajdują się nawet sztuczne drzewa wysadzane monetami. Wystrój tego miejsca bardzo mocno nawiązuje do Wysp Tułaczych. Każda z pracujących tam kobiet jest ubrana w zielony, skrzący się brokatem strój, ma także burzę ognistych włosów, bez względu na to czy obdarzyła je nimi natura. Bardzo często można spotkać tu wielu członków Lwów za Dychę.

Jeśli chcesz zagrać, rzuć kością k100 aby sprawdzić czy powodzi Ci się w grach hazardowych. Liczba parzysta oznacza brak szczęścia, liczba nieparzysta oznacza, że los Ci sprzyja. Jeśli postać posiada umiejętność hazard tylko liczby pierwsze oznaczają pech.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Wnętrze

27.05.21 21:31
Fortuna dzisiaj nie była po jej stronie.

Choć na twarzy, obecnie rudowłosej, kobiety malował się spokój i względne opanowanie, w środku rosła frustracja oraz złość. Nie szło jej dzisiaj. Zdecydowanie jej nie szło. Karty jej dzisiaj nie sprzyjały; a suma pieniędzy, którą miała przegrać, była coraz większa. Zawsze zostawało jej blefowanie - ale dobry przeciwnik i tak by wiedział. Cholera. A mogła zdobyć trochę fałszywych pieniędzy i postawić je, zamiast swoich własnych, tak ciężko zarobionych.

Ciekawe, czy Sylvana byłaby jej w stanie trochę pożyczyć.

Zerknęła nad kart w stronę swojej przeciwniczki - nigdy w życiu nie widziała tej kobiety na oczy, więc być może miała jeszcze jakąś szansę zablefowania? Nie wiedziała. A z racji tego, że czuła się poirytowana całą sytuacją, odechciewało się jej nawet próbować. Ale, z drugiej strony, też niezbyt jej się widziało jeść przez tydzień tynk ze ścian, bo nie umiała wygrać w głupiej grze w karty. No a przecież nie była totalnie zielona w te klocki.

Pech był jednak wielkim draniem.

Graj — rzuciła nagle; bowiem była to tura drugiej kobiety, która ewidentnie rozmyślała nad swoim następnym posunięciem. — Chyba, że próbujesz grać na czas, to wtedy nie krępuj się. Tylko mi ułatwiasz sprawę.

Posłała kobiecie krzywy uśmiech, rozsiadając się wygodniej na swoim siedzeniu. Taktyka pewności siebie i bezwzględnego opanowania czasami potrafiła zdziałać cuda. Może tym razem jednak miała ten łut szczęścia, że trafiła na kogoś początkującego? Patrząc na to, że w Ketterdamie mało co było do roboty poza absolutnym wkręceniem się w hazard, trochę w to wątpiła. Tutaj każdy zdawał się umieć grać w karty - trochę lepiej, lub gorzej, ale umiał. Z tym, że to "lepiej" trafiało się częściej, niżeliby tego chciała.

Przegrana była realnym zagrożeniem, na które nie mogła - nie chciała - sobie pozwolić. Wbiła więc wzrok w swoją towarzyszkę, próbując wprawić ją tym w zakłopotanie. Ludzie, którzy czuli się onieśmieleni, czy poganiani, często stawali się nieostrożni - a na to dokładnie liczyła Eefke. Jeden zły ruch ze strony nieznajomej to wszystko, czego potrzebowała.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Wnętrze

27.05.21 22:15
Po drugiej stronie stołu zaś sprawy miały się zgoła inaczej.
Od niechcenia bawiła się puklem kruczoczarnych włosów, spoglądając na własne karty w drugiej ręce znad nieco uniesionych brwi, jakby zaskoczona była widokiem. Daleko było temu wyrazowi do pokerowej twarzy, ale ciężko było powiedzieć, czy właścicielce kart podoba się rozkład w jej ręce.

W istocie była kontenta, jedynie tłumiła zbierający się chichot w trzewiach, by nie zdenerwować przeciwniczki bardziej niż to konieczne. Petra miała obecnie przewagę na wielu frontach; po pierwsze wiedziała przeciw komu gra, co bawiło ją najbardziej, po drugie nie grała za swoje pieniądze, tylko za ochłapy rzucone przez Szumowiny, by miała za co wchodzić, siedzieć przy stole i podsłuchiwać, jak się sprawy miewają, a po trzecie - i najważniejsze - szczęście w kartach jej sprzyjało.  

Pech? Nie znała takiego słowa, po prostu nie miała go w słowniku. Tak samo jak nie znała słowa grisza. No jakoś się jej o uszy nie obiło, kurcze.

A gdzie ci się tak śpieszy, moja droga? –  zaintonowała słodko, wyraźnie tłumiąc w sobie chichot chochlika, którego pochodzenie ciężko było zidentyfikować. W końcu nie wytrzymała, parsknęła cicho pod nosem, po czym przeniosła z wolna sugestywne spojrzenie szmaragdowo-zielonych oczu na Eefke. Miała świetną zabawę, a dziewczyna miała zaraz się przekonać z jakiego tytułu.
To chyba nie twój dzień, co? –  zapytała, przesuwając swoje zwycięskie karty po blacie, po czym skrzywiła się, jakby ze współczuciem. –  Słuchaj, zawsze możesz uniknąć tracenia jeszcze większej ilości pieniędzy, których nie masz i zwyczajnie się poddać! –  brzmiała niezwykle przyjaźnie, jak ciocia dobra rada, ale zęby miała wyszczerzone w szelmowskim uśmiechu, gdy zagarniała zdobytą przez siebie nagrodę. Petra uwielbiała podpuszczać ludzi, o czym pewnie Eefke wiedziała. Szkoda jednak, że nie wiedziała, że właśnie z Petrą ma do czynienia.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Wnętrze

27.05.21 22:27
Pewnie gdyby Eefke wiedziała, przeciw komu gra, to wcale by tak bardzo się nie denerwowała. Bo w końcu - znała Petrę. Pomogła jej dostać się do Ketterdamu. Chociaż akurat tej kobiecie nie zmieniała twarzy, bo w końcu tamta mogła sobie sama to załatwić - to jednak była przy jej szmuglowaniu i nawet się z nią zakolegowała. Dziwne to było, że praktycznie z każdym, kogo pomagała przetransportować to Ketterdamu, pozostawała w dobrych stosunkach. Czy to dlatego, że stres zbliżał ludzi? A może po prostu byli jej wdzięczni za to, że wyciągnęła wraz z Sylvą do nich pomocną dłoń?

Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała głos nieznajomej. Brzmiała... No cóż. Znajomo. Słyszała już ten głos wcześniej - była tego pewna. W świecie, w którym tak łatwo przychodziło jej zmienienie czyjejś twarzy, bardzo zwracała uwagę na wszelakie inne szczegóły - a głos był właśnie jedną z takich rzeczy.

Jej brwi nieco uniosły się, zaraz jednak opadając na swoje miejsce, a ona osunęła się nieco do przodu w swoim siedzisku, zaś jej wyraz twarzy jednocześnie napiął się i zrelaksował. No tak. Jak mogła się tak podejść, jak małe dziecko? Prawda była taka, że kompletnie się tego nie spodziewała - chociaż przecież już nie raz spędzała czas z tą, która właśnie przed nią siedziała. Nagle usiadła prosto, mocno trzymając swoje karty; a jej plecy ściśle przyległy do oparcia fotela, zaś rude włosy nieco zafalowały w powietrzu.

No wiesz ty co — prychnęła głośno, jednak na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Już nie stresowała się tak bardzo grą i tym, że szczęście dzisiaj jej nie dopisywało. Przegrać z przyjacielem było całkowicie czymś innym, niż dać się ograć nieznajomemu. To, że już wiedziała, że grała z Petrą sprawiało, że poczuła się o niebo lepiej.

Ładnie ci to wyszło — stwierdziła, podbródkiem wskazując na twarzy koleżanki, niemniej nadal obserwując ją bardzo, ale to bardzo uważnie. — Ale ciemne włosy ci nie pasują. Może spróbowałabyś rudych? Tutaj są w modzie.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Wnętrze

27.05.21 23:02
Nikt tak naprawdę nie znał Petry, nawet ona sama, bo prawdę mówiąc, przez wydarzenia ostatnich lat w głowie miała pomieszanie z poplątaniem. Niemniej kłamstwa nie było w tym, że nie było czego się obawiać; Petra nie lubiła robić na złość tym, którzy nigdy jej niczym nie zawinili. Oczywiście byli tacy, którzy albo nadepnęli jej na odcisk, albo z góry byli przez nią szykanowani (ha-tfu, Fjerdańczycy), toteż spotykali się z niekoniecznie miłym traktowaniem. Do innych jednak Jansen zwykle była przyjaźnie nastawiona i jeśli już, to po prostu się droczyła. Nic, czego nie można byłoby jej wybaczyć.

Mogła się spodziewać, że Ots pozna ją po głosie; w końcu brzmiała, jak chłopiec, który dostał piąchą w grdykę w trakcie procesu mutacji i tak mu już zostało. Ewentualnie jak doświadczona życiem alkoholiczka, której kvas przeżarł struny głosowe i dał możliwość ryczenia na równi z niedźwiedziami. Tak czy tak, brzmiała charakterystycznie, kiedy nie próbowała modulować głosu i szczególnie udawać kogoś innego. Przed Eefke nie musiała chować po sobie uszu.

W każdym razie Eefke nie znała Petry wystarczająco dobrze. W końcu nie wiedziała, że nie można w jej obecności kończyć wypowiedzi słowem "co".

Chujów sto – odparła bezmyślnie, po czym uśmiechnęła się szeroko, jakby dumna ze swojej szczeniackiej odzywki. Strzeliła palcami, wskazując nimi na Eefkę, żeby przekazać do wiadomości znajomej, że już drugi raz w tak krótkim czasie dała się złapać Petrze. Miała poczucie humoru niedorozwiniętego dziesięciolatka, nie można było nic z tym zrobić.

Ładnemu we wszystkim ładnie –  odpowiedziała bezwstydnie, unosząc brwi, ale po chwili przybrała poważną minę, marszcząc brwi w dziwacznej konsternacji. –  Proszę złożyć skargę do natury, z takimi się urodziłam. Poza tym słyszałam, że rude włosy nie sprzyjają hazardzistom. Podobno przynoszą pecha, słyszałaś o tym? –  skwaszony wyraz sprzed chwili zniknął nagle, ustępując miejsca głupawej twarzy osoby, która bardzo próbuje nie śmiać się z własnego żartu.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Wnętrze

27.05.21 23:24
W każdym innym przypadku na taką odzywkę zmarszczyłaby brwi i z niesmakiem cmoknęła - bo kawał czasu przebywania w towarzystwie szlachcianek i innych wielkim dam wywoływało u niej taki nawyk. Ale było parę osób, którym pasował taki humor; i przy których Eefke nie hamowała się z czerpaniem przyjemności z takich prostych rozrywek. Może i były niskich lotów, może i nie były najbardziej elokwentne, ale, szczerze, nie mogłaby się tym mniej przejmować.

Bardzo zabawne — parsknęła w jej stronę, nie kryjąc jednak śmiechu i wywróciła oczami w stronę koleżanki, potrząsając dość gwałtownie głową. Cieszyła się, że jej przeciwniczką okazał się ktoś, kogo znała; ale nadal czuła, że akurat tej partii nie wygra. To nic - przecież i tak czy siak, odzyskałaby kiedyś te pieniądze. Mimo wszystko włożyła w tę grę już całkiem sporą sumę i, najzwyczajniej w świecie, honor oraz duma nie pozwalały się jej wycofać. Jak szło to powiedzenie?

Idź na całość lub idź do domu?

Uniosła brwi na słowa Petry o tym, że rude włosy przynoszą pecha i pokręciła powoli głową, unosząc jeden kącik ust do góry i prychnęła raz jeszcze, niczym rozjuszony kot.

A ty nigdy nie słyszałaś o tym, żeby nie denerwować rudzielców? Podobno potrafią bardzo mocno się odgrywać — rzuciła, jakby od niechcenia, marszcząc brwi na dosłownie chwilę. Jej wzrok padł na karty, które trzymała w dłoniach i przez moment wpatrywała się w nie, jakby intensywne spojrzenie mogło sprawić, że nagle zmienią się w takie, dzięki którym mogłaby wygrać.

Poza tym — kontynuowała, nadal utrzymując lekki ton głosu - bo jej słowa były niczym innym jak zwykłą, całkiem przyjacielską, przekomarzanką. — Nawet, jeżeli przegram, w co bardzo wątpię, to i tak podobno nadal wisisz jeszcze coś Sylvanie. A jak zapewne, co jej, to i moje. Więc i tak będę do przodu, nie?

Uśmiechnęła się szerzej na swoje słowa, odgarniając włosy z twarzy i zaczesując je za ucho - w myślach spowiadając jakąś szybką modlitwę do świętych, by los się odwrócił i żeby mogła wygrać tę cholerną grę.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Wnętrze

28.05.21 20:28
Petra poczucie humoru miała iście karczemne, ale nie można było jej się dziwić, skoro pracowała za barem w melinie pokroju Listewki. Nie można było od niej oczekiwać żartów wysokich lotów, a w gruncie rzeczy niczego nie powinno się od niej oczekiwać, jeśli człowiek nie chciał się zawieść. Nawet szczerość nie była gwarantem w stosunkach z Jansen, robiła zbyt dużo kwestionowalnych rzeczy, by przetrwać na tym padole i nie dostać świra.
Jestem sowizdrzałem jakich mało – odpowiedziała, akcentując wyjątkowo trudne słowo, jakby chciała się popisać, że takowe zna. Petra obecnie humor miała wyśmienity, co było widać i słychać; głównie dlatego, że wygrywała tę partię i na dodatek ogrywała Eefkę, a to niosło ze sobą pełną gamę benefitów. Na przykład będzie mogła jej to wypominać przez kolejny miesiąc. Na samą myśl gęba sama się cieszyła.

Kochana, jeśli tak bardzo chcesz straszyć, to oblecz się w białe prześcieradło i biegaj późną nocą po Baryłce – prychnęła, absolutnie nie czując się zagrożona ze strony Ots. Zachichotała po raz kolejny, spoglądając w swoje karty. Nieważne, co powiedziałaby Eefke w tym momencie, los obecnie był po stronie Jansen.

Och, nie wiedziałam, że zostałyście jednym ciałem i jedną wspólnotą majątkową. – Petra uniosła brwi w prawie że szczerym podziwie, ale chyba obydwie wiedziały, że dalej sobie zwyczajnie folguje. – Proszę, przekaż Syl moje najszczersze kondolencje. – kwestię ewentualnego długu przemilczała, bo ten uznawała za niespłacony z wielu przyczyn i nie sądziła, że kiedykolwiek zmieni to podejście. Wdzięczność Petry nie miała terminu przydatności.

To co, pokażesz mi swoje karty, czy mam ci wysłać specjalne zaproszenie? – uniosła jedną brew zaczepnie, podjudzając Eefkę do zakończenia blefowania i pokazania, jak bardzo fortuna jej dzisiaj nie znosi.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Wnętrze

28.05.21 20:46
Eefke prychnęła raz jeszcze na słowa kobiety, kręcąc głową - a na jej twarzy malowało się mieszanka swoistego niedowierzania, rozbawienia i poirytowania. Zwykle umiała w miarę dobrze kryć swoje emocje; kłamstwo też nie było jej obce. Ketterdam był lepszym nauczycielem, niż ktokolwiek inny - a ludzie, którzy w nim żyli byli doskonałą motywacją do tego, by nauczyć się tej, jakby nie patrzeć, arcyważnej sztuki przetrwania. Już dawno przekonała się, że bez kłamstwa to w tym mieście jak bez nogi. W sumie to złe porównanie - bo bez nogi dało się tutaj jak najbardziej przeżyć, ale ten, kto nie umiał łgać w żywe oczy, mógł liczyć na szybkie zakończenie swojej wędrówki w tym mieście. Kłamstwa, półprawdy, owijanie w bawełnę, unikanie w tematu - dzięki mieszkaniu w Ketterdamie, Eefke nauczyła się tego wszystkiego; co w połączeniu z tym, że w każdej chwili mogła stać się całkiem inną osobą, było dość przydatną umiejętnością.

Nadal żyła, nie?

Sowizdrzałem — powtórzyła, wypuszczając z siebie śmiech, który przybrał formę kolejnego parsknięcia i uniosła wysoko brwi, wyraźnie poddając w wątpliwość słowa Petry. — Wiesz, przy mnie możesz nazywać rzeczy po imieniu i powiedzieć po prostu, że jesteś błaznem i jajcarzem. W końcu nie poznałyśmy się dzisiaj.

Może i nie były ze sobą bardzo blisko, ale Eefke nadal lubiła spędzać czas w towarzystwie drugiej kobiety - o ile ta jakoś się zachowywała. Z drugiej strony, może to była zbyt wysoko postawiona poprzeczka dla Jansen.

Zdecydowanie zbyt wysoko.

Zignorowała jej słowa o ubraniu się w prześcieradło i straszeniu na Baryłce; obie dobrze wiedziały, że akurat ta część miasta wcale nie potrzebowała dodatkowych straszydeł, bo sama w sobie była okropna. I śmierdziała bardziej, niż reszta Ketterdamu; a przynajmniej tak się zdawało, bo jak wchodziło się do tamtego regionu, to smród wręcz uderzał w twarz - niczym rozjuszona żona, która przyłapała swojego męża na zdradzie.

Taka żona chyba jednak byłaby gorsza, niż jakikolwiek smród.

Skrzywiła się, kiedy Petra rzuciła, że niech już lepiej pokaże te karty; wyraźnie ociągała się z tym, ale koniec końców jej zestaw kart wylądował na stoliku - jeżeli jeszcze nie było jasne, że fortuna miała ją dzisiaj gdzieś, to właśnie się takowe stało.

Już, nie szczerz się tak, bo ci ktoś przyjdzie i wszystkie zęby wybije. Poza tym, gramy dalej, to jeszcze nie koniec.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Wnętrze

29.05.21 2:33
Jeśli coś nauczyło Petrę kłamać jak z nut, była to Druga Armia. Ketterdam jedynie pomógł jej w rewizji materiału i wejściu na wyższy poziom owijania w bawełnę, nic poza tym. Dla Ravki przecież codziennie udawała kogoś innego, zdobywając zaufanie tam, gdzie za wyznanie prawdy zostałaby poćwiartowana na kawałki w imię skośnej nauki lub tam, gdzie po jednostronnym, niemożliwym do wygrania procesie miałaby służyć za rozpałkę wielkiego stosu. Gdyby nie wybitny dar w zakresie zmyślania i improwizacji, gdyby nie urodzenie się w ciele kameleona, prawdopodobnie byłaby już amuletem na szyi jakiegoś zabobonnego Kaelczyka.
Prawdę powiedziawszy, po tych wszystkich ekscesach już sama nie wiedziała, kim tak naprawdę była.

Och, po prostu powiedz wprost, że to zbyt wyrafinowane słowo dla ciebie, to żaden wstyd – odwdzięczyła się kolejną przyjacielską zaczepką, nie dając ani na chwilę za wygraną. Nie mogła tak po prostu jej dopiec, jeśli Jansen sama będzie to sobie robić. – Petra i pajac zaczynają się na tę samą literę, myślisz, że to przypadek?

Potrafiła się zachować, ale do tego musiała mieć motywację. Dobre maniery musiały się opłacać, a towarzystwo Eefke nie było czymś, co trafiałoby w te standardy. Po co miała się wysilać, dawać z siebie wszystko, skoro ta szelma nawet by tego nie doceniła? Na dodatek benefitów nie byłoby z tego żadnych, bo przecież lubiła ją tak czy tak, bez względu na obecność jarmarcznego humoru czy jego brak, toteż płonne próby zabłyśnięcia przed Ots były zwyczajnie nie na miejscu.

Widzisz? Mówiłam ci, rude włosy przynoszą pecha – powiedziała z fałszywym współczuciem, widząc jej karty, po czym zaśmiała się wrednie zrzucając maskę empatycznej duszy, by zagarnąć swoją zwycięską stawkę ku sobie i permanentnie przywłaszczyć. Noc była jeszcze młoda, ale Petra miała też inne plany.

Ty możesz grać, aż cię obedrą ze skóry, na mnie już pora – oświadczyła, pakując co swoje za pazuchę, żeby bezpiecznie dotrzeć ze zdobyczami do domu. – Ja nie mam problemu z hazardem, bo w przeciwieństwie do co poniektórych, wiem, kiedy przestać – tutaj przerwała na moment, by uśmiechnąć się do Eefke promieniście. – Poza tym mam rzeczy do zrobienia, miejsca do odwiedzenia! Odegrasz się innym razem, milaya – obiecała serdecznym tonem, wtrącając czułe słówko w ich rodzimym języku, po czym podniosła się i już miała odejść od stołu, ale po chwili namysłu wyjęła kilka monet z kieszeni i przesunęła je w kierunku Eefke. – Masz, pobaw się jeszcze, ale nie przepieprz na głupoty – poleciła, po czym mrugnęła zalotnie. Jeszcze jeden uśmiech, zasunięcie krzesła, pomachanie na pożegnanie i Petra ruszyła w kierunku wyjścia z kasyna.

Tym razem do domu wróci z tarczą.

z/t

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Wnętrze

29.05.21 10:26
Wywróciła oczami na słowa kobiety, posyłając jej spojrzenie, które mówiło, że wcale nie była zabawna - chociaż na jej twarzy nadal jawił się uśmiech, a w wyrazie twarzy nie było widać ani grama złości. Wiedziała dobrze przecież, że wszystko, co obie tu mówiły, to były jedynie zwykłe przekomarzanki; zaczepki, które miały służyć jedynie dobrej zabawie. Nie było w nich ani trochę złośliwości czy złych intencji, dlatego Eefke nawet aż tak bardzo na nie nie reagowała.

Za trudne słowo, chciałabyś — mruknęła jedynie, marszcząc brwi, kiedy Petra tak promiennie uśmiechnęła się, wyraźnie dumna ze swojej wygranej. No dobra, musiała jej to przyznać; też by pewnie puszyła się jak jakiś paw, gdyby tak dobrze jej poszło. Z drugiej strony, czy to aby na pewno była tylko zasługa Jansen?

Szczęście było równie ważne, co umiejętności; a często zdawało się jej, że większość ludzi miała więcej tego pierwszego, niż drugiego.

Skrzywiła się, kiedy Petra oznajmiła jej, że w sumie to ona już musi iść i Eefke nie dostanie jednak szansy odegrać się tej nocy. Prychnęła jedynie na to, ponownie odgarniając włosy z twarzy, jednak jej spojrzenie złagodniało, kiedy została obdarowana ravkańskim przezwiskiem. Jakoś tak zawsze ją to rozczulało. Uniosła brwi, kiedy druga kobieta nagle wyjęła trochę pieniędzy z kieszeni i je jej dała. Udała, że się zapowietrza ze złości.

Nie potrzebuję twojej jałmużny! — zawołała, niby to oburzona, prędkim ruchem jednak zgarniając monety ze stołu i wsuwając je do kieszeni. Kiwnęła tylko głową na pożegnanie.

Zanim Petra zdążyła wyjść z kasyna, Eefke już dosiadała się do kolejnego gracza, z silnym postanowieniem odkucia się. Może teraz szczęście byłoby na tyle łaskawe, żeby się do niej uśmiechnąć; w duszy ciążyło jej jednak nieprzyjemne odczucie, że wcale nie wyjdzie z tego kasyna wygrana - nie to, żeby się jakoś tym bardzo przejmowała.

W końcu, następnego dnia też była noc, nie?

//zt

[ruletka]

Wouter Groeneveldt
• substantyk •
Wouter Groeneveldt
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Dziedzic Groeneveldtów
https://kerch.forumpolish.com/t340-wouter-groeneveldt

Re: Wnętrze

07.06.21 22:14
Data fabuły: 12 marca

Na początku należało zadać sobie jedno, zasadnicze pytanie - co Wouterowi strzeliło do głowy, żeby swoje kroki skierować do największego kasyna w mieście. Do miejsca ekstremalnie obcego, krainy odmiennych zasad oraz wpływów, niby piekła dla takiej wspaniałej istoty jak on. Od lat ojciec wpajał mu, że od takich miejsc winno się trzymać z daleka, że to nie przystoi Wouterowi, by chadzać tam. Dlatego też nigdy nie poznał zasad gier hazardowych, a o umiejętności zwinnych rąk zdolnych do kantowania mógł zapomnieć. Już był pewnie za stary, by nadrobić zaległości, ale przynajmniej chciałby poobserwować jak inni trwonią ciężko zarobione pieniądze licząc na chwilę wątpliwego szczęścia.

Gdyby tylko jego ojciec wiedział, że się tutaj znalazł, to już dostałby godzinny wykład o tym dlaczego popełnił największy błąd w swoim życiu oraz czy aby na pewno chce odziedziczyć rodzinny biznes. Na samą myśl o tym, Wouter przewrócił oczami, bo ostatnie na co miał ochotę to słuchać pierdzenia ojca jak to źle się zachowuje i takie tam.

Będzie musiał z pewnością popracować nad swoją techniką, aby ukształtować lepszą maskę, w której nie byłoby wstyd pokazywać się na mieście. Na razie jednak została w posiadłości, bo po co pokazywać ją komukolwiek. Z drugiej strony lepiej jakby nikt go nie rozpoznał, dlatego też nie miał na placu swojego rodowego sygnetu. Jeszcze ktoś by połączył fakty, dodał dwa do dwóch i byłoby problematycznie. Wolał iść incognito, ale pewnie i tak się wyróżniał swoim zagubieniem oraz zbyt dobrymi ubraniami. Powinien się zaopatrzyć w coś znacznie mniej luksusowego niż znoszona marynarka, która nadal była w całkiem dobrym stanie.

Nie miał zielonego pojęcia jak poruszać się po obiekcie, a nie miał zamiaru grać. Mógłby się pokręcić bez celu, ale gdzieś pod skórą czuł, że będzie sprawiać wrażenie podejrzanego typa. Powinien mieć jakiś konkretny plan, a nie działać na kompletny żywioł, licząc że jakoś się ułoży.

Maurits Kolstee
• szumowiny •
Maurits Kolstee
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : egzekutor szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t178-maurits-kolstee

Re: Wnętrze

09.06.21 9:02
Jakby tego wzniośle nie ująć, Wouter nie był ani pierwszym ani ostatnim człowiekiem z otoczenia radnych, którzy przekroczyli próg tego przybytku. Kupcy uwielbiali udawać lepszych, niż byli w rzeczywistości, w trakcie gdy prostota prawdy zdawała się dla nich czymś nie do przeskoczenia: byli ludźmi, dokładnie jak cała reszta, a ich majątki stanowiły jedynie większą pokusę ku temu, by je pomnożyć. Kolstee stale powtarzał, że chciwość rządziła tym miastem; skłaniał się nawet do stwierdzenia, że Enjent, Voorhent, Almhent należało, zgodnie ze stanem faktycznym, przemianować na Hebzunt, Hebzunt, Hebzunt. Właściwie nawet zaofiarowałby jakiemuś samobójcy, by poprawił ten szyld za kilkanaście kruge. Zdesperowanych nie brakowało.
W Szmaragdowym Pałacu bywał już rzadko. Od czasu spłacenia kontraktu, czuł na sobie uważne spojrzenie Rollinsa, jakby ten starał się znaleźć jakieś kruczki prawne, by cofnąć spłatę. Każdy kąt tego miejsca przywoływał niechciane wspomnienia, choć tak naprawdę barwna parada przeszłości zaczynała się wraz z wąskim zejściem do podziemi, o których mało kto wiedział.
Nowicjuszy w kasynie było wychwycić niezmiernie łatwo; nawet dla kogoś takiego jak Maurits, którego spostrzegawczość kończyła się tam, gdzie błysk kruge. Rozegrał zbyt wiele partyjek pokera, by przeoczyć coś tak oczywistego, jak syn radnego Groeneveldta, plączący się po salonach Pałacu jak dziecko we mgle.
Był mu gotów podać pomocną rękę.
Zasiadał za jednym ze stolików do gry, palcami wybijając na blacie tylko sobie znaną melodię w trakcie, gdy krupier miał podsumować partię. Postępował rozważnie; nie liczył już na łut oszałamiającego szczęścia, które w jeden wieczór uczyni go bogaczem. Był skłonny nawet poświęcić parę kruge na to, by przegrać, zyskując tym samym samozadowolenie przeciwnika. Im bardziej ludzie bywali z siebie zadowoleni, tym ich czujność bardziej przysypiała. Podziękował za grę i zwijając z planszy jeden z żetonów, wstał od stołu.
Podrzucając w dłoni żeton, z drugą ręką skrytą w kieszeni eleganckich spodni, ruszył w stronę Woutera nawet na niego nie patrząc. W tłumie elegancko ubranych gości, ich wymuszanych śmiechów i min robionych pod publikę, znikał jak sen złoty. Do czasu, gdy Maurits przechodząc obok niego, szturchnął go nieznacznie gdy próbował ominąć jakąś obszerną w pasie damę, wciśniętą w lśniącą kreację.
Upuścił żeton.
Tylko ktoś, kto zupełnie go nie znał mógł pomyśleć, że nie zrobił tego celowo.
Na szczęście, Wouter należał właśnie do takich osób.
Przepraszam — wyrzucił z siebie od razu po całym zajściu. — Nie sądziłem, że napotkam tu pana, herr Groeneveldt — dodał nieco ciszej, niemal konspiracyjnie.
Straszny tu tłok, budynek w ogóle nie jest przystosowany i oto efekty — rozłożył dłonie przepraszająco. Tak, jakby zależało to od niego. Prawda leżała jednak, jak zwykle, zupełnie gdzie indziej. Tam, gdzie Maurits mógł zaoferować z pewnością znacznie lepszą alternatywę.
Estetyka Wyspy Tułacza to osobliwe posunięcie, czyż nie? — Zagaił, wzrokiem wiodąc za krupierką ubraną w uniform w soczysto zielonym kolorze. Dawno nie widział tak fatalnie ufarbowanych włosów. Rollinsa nie było stać na porządnego formatora, czy liczył, że podpici goście nie zwrócą uwagi, skupiając się raczej na dekolcie pracownic?

Wouter Groeneveldt
• substantyk •
Wouter Groeneveldt
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Dziedzic Groeneveldtów
https://kerch.forumpolish.com/t340-wouter-groeneveldt

Re: Wnętrze

11.06.21 0:25
Tyle osób, tyle gier, a Wouter nie wiedział gdzie powinien się udać. Czy powinien najpierw porozmawiać z właścicielem przybytku? A może najpierw samodzielnie zbadać lokal, upewnić się czy w ogóle jest możliwość zrobienia tutaj czegoś pożyteczniejszego niż przegranie sporej ilości kruge. Zastanawiał się, ale przecież Rollins prawie na pewno będzie zachwalać swoje kasyno. Nie wykluczał również, ze chciałby go wciągnąć w coś bardziej problematycznego, coś co mogłoby się odbić na interesie rodzinnym, a tego zdecydowanie młody Groeneveldt chciał uniknąć.
Pogrążony w rozmyślaniach, w dalszym ciągu nie wiedział gdzie konkretnie chce iść, więc szedł przed siebie. Nie zauważył nadciągającej w jego stronę persony, dalej bujając się w swoich wewnętrznych rozterkach, a przecież kasyno to ostatnie miejsce na tego typu akcje. Jeszcze ktoś by chciał sięgnął rękę po jego własność, a wtedy mogłoby być równie niemiło. Dopiero niby przypadkowe szturchnięcie ściągnęło go na ziemię.
W porządku, nic się... — Dopiero po chwili zreflektował co tak właściwie padło z ust nieznajomego. Przystanął, wpatrując się w twarz mężczyzny, ale nic mu nie mówiła. — A pan to...? — Cholera, jeśli pierwszy lepszy człowiek wiedział kto właśnie zawitał w progi tego kasyna, to powinien się odwrócić na pięcie i wyjść. Mógł jednak wziąć tą maskę, ale noszenie nieidealnych rzeczy mu nie odpowiadało. Uroki bycia wybrednym bogaczem.
Istotnie, mogłoby być tutaj bardziej elitarnie? — Możliwe, że brzmiał jak typowy kupiec, który liczył na coś wyjątkowego i lepszą obsługę, ale tak naprawdę Wouter chciał jedynie mniejszego ścisku oraz dobrego stanowiska do obserwacji.  
Albo przynajmniej mogłyby obowiązywać jakieś standardy lub limity wejść, a nie takie coś. — Zmierzył wzrokiem przechodzącego obok mężczyznę, którego łatwiej było przeskoczyć niż obejść. Jak ktoś mógł się tak zapuścić i doprowadzić się do takiego stanu.
Podobno najbardziej kaelskie miejsce w mieście... Chociaż jestem zdania, że bez względu czy królowałby tutaj wystrój rodem z pałaców w Shu Han czy zastosowano surowość Fjerd, byłoby równie oblegane. — Biorąc pod uwagę co można osiągnąć w tym miejscu, przyciąga to wszystkich jak magnes. Właściwie Wouter nie był w tej materii inny, ale był pewien, że nie ma zamiaru siadać do jakiegokolwiek stołu.
Chociaż przyznam, że gdyby było mniej tłoczne, zyskałoby więcej uroku. Trudno w czymś masowym znaleźć to coś. Żadna to przyjemność podążać za tłumem. — Szmaragdowy Pałac jak na razie do niego nie przemawiał, ale też nie był pewien co do jegomościa, z którym akurat ucinał sobie pogawędkę. Miał nadzieję, że wkrótce się czegoś o nim dowie, a później upewni, że następnego dnia całe miasto nie będzie plotkować o tym gdzie teraz się znajduje.

Maurits Kolstee
• szumowiny •
Maurits Kolstee
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : egzekutor szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t178-maurits-kolstee

Re: Wnętrze

22.06.21 20:50
Gdyby tylko Maurits znał myśli Woutera, jedną z rzeczy, które odradziłby mu najbardziej stanowczo, była wszelka rozmowa, ba! Choćby kontakt wzrokowy z właścicielem. Śmiało mógł wyśpiewywać peany na temat Rollinsa, choć najpewniej straciłyby one status pochwalnych; miał do powiedzenia o tym człowieku wiele, a jedyne dobre określenie w gąszczu tychże, brzmiałoby: słowny. Zgadywał jednak, że dla klientów pokroju Groeneveldta, Pekka przywdziewał specjalną maskę, wyjątkowo metaforyczną, a nie jedną z karykaturalnych bohaterów Dzikiej Komedyi; kupiecki syn wmaszerował w trzewia Szmaragdowego Pałacu jak mysz w pułapkę, zwabiona serem. Cóż było jednak serem dla Groeneveldta? Może jego bytność tutaj była przypadkiem?
Gdyby był naiwniejszy, być może by w to uwierzył.
Jochem Hexel — skłamał gładko; Wouter niepotrzebnie zmartwił się tym, że Maurits wiedział, kim jest.
Nie był pierwszym lepszym człowiekiem. Był człowiekiem, który bardzo pieczołowicie studiował rodziny kupieckie i ich członków. Lokalne gwiazdy, których życiem żyli na tyle biedni, by im zazdrościć i na tyle bogaci, by interesowały ich cudze problemy, a nie własne.
Ketterdam nie lubi elitarności. Trudno być obrzydliwie bogatym, gdy nie ma nikogo, kto mógłby to podziwiać — rzucił żartobliwie, roześmiawszy się głośno; zabrzmiało, jakby nabijał się sam z siebie, choć tak naprawdę obok bogacza nawet nie stał. No, w tej chwili stał, na co dzień jednak sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Na niekorzyść.
Na usta cisnęła się jedna z uniwersalnych prawd Ketterdamu: kruge nie śmierdzi. Dlatego w Szmaragdowym Pałacu mógł zagrać każdy, choć ci którzy do przegrania mieli niewiele, raczej unikali tego miejsca. Z drugiej strony z perspektywy Woutera znaczna większość osób miała do przegrania niewiele...
Rozmowa z kupcami zawsze była w pewien sposób odświeżająca; ukazywała, jak różnią się ich światy i jak olbrzymia dzieli je przepaść. Szmaragdowy Pałac najbardziej kaelskim miejscem w mieście? Niewątpliwie; bo Wouter z pewnością nie pił ciemnego, gorzkiego piwa w maleńkim barze starego ó Floinna, gdzie śliczna kaelka o burzy miedzianych włosów  pląsała wieczorami do skocznej, ludowej muzyki Wysp Tułacza.
Niemal żałował, że nie może mu o tym powiedzieć.
Byłoby — zgodził się z Groeneveldtem, wyjątkowo szczerze. — Dogodna lokalizacja. Turyści schodzący z pokładów statków zawsze trafiają tutaj w pierwszej kolejności. Przegrają co mają, niewiele zostaje na resztę pobytu — kopnął upuszczony wcześniej żeton gdzieś w tłum. Zdawał się tego nie zauważać.
Owszem — raz jeszcze musiał zgodzić się z Wouterem; nawet jeżeli tylko na potrzeby tej rozmowy. — Dlatego zdecydowanie wolę Klub Wron — zniżył głos o kilka oktaw, nie chcąc alarmować nikogo rzuconą nazwą. Nie zdziwiłoby go nawet, gdyby spod pobliskiego stołu wyłonił się jakiś Lew za Dychę, gotów mu przypomnieć o regule uczciwej konkurencji.
Złodziejska uczciwość była wyjątkowej urody oksymoronem.
Znacznie mniejszy tłok, przyjemniejsza atmosfera, z daleka od pierwszych fal turystów... Łatwiej skupić się na grze, albo po prostu ją obserwować — ciągnął, sypiąc potencjalnymi atutami jak z rękawa. — Bo wie pan, herr Groeneveldt, lubię czasem poobserwować grę. Los bywa czasem taki przewrotny... Wchodzisz jako bogacz, wychodzisz jako nędzarz. Swoją drogą, często to tutaj widuję. Słyszałem od mojego dobrego przyjaciela, że krupierzy są nieuczciwi, ale to tak między nami — dodał konspiracyjnie, nachylając się do Woutera.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach