Blood will have blood | 372 | Margaret & Eyrie 6PHGXqiC_o

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Blood will have blood

Eyrie & Margaret



Ketterdam, 372 lata po powstaniu Fałdy Cienia


Bok bolał jak cholera. Uczucie promieniowało na całe ciało, a ona miała wrażenie, że oprócz tego że próbowało wycisnąć jej łzy z oczu, to dodatkowo jeszcze próbowało oślepić. Robiło jej się ciemno przed oczami, a jednocześnie miała wrażenie, że zalewa ją fala światła, kiedy czuła na języku metaliczny posmak wzbierającej krwi. Każdy oddech był ciężki; walczyła o nie łapczywie, jednak ocierające się o żebra ostrze sprawiało, że miała ochotę pozostać w bezruchu jak najdłużej.
Uciskaj i nie wyciągaj. Brzęczało jej w głowie natrętnie, niczym stado rozszalałych pszczół. Powtarzała to sobie w kółko, w ten sposób próbując walczyć z przemożną chęcią wyszarpnięcia noża i wyrzucenia go w pizdu. Próbowała sobie przypomnieć, czy kiedyś w życiu czuła już tego typu ból, jednak biorąc pod uwagę fakt, że była to jej pierwsza i jakże okrutnie dosłowna kosa między żebra, w tej kwestii nie mogła znaleźć porównania. Nie mogła się zdecydować, czy powinna zacząć się śmiać, czy może płakać, jednak przy jakiejkolwiek podjętej próbie, stercząca z boku rączka noża przypominała jej dotkliwie, żeby się wstrzymała, przynajmniej do momentu kiedy nie poskładają jej do kupy.
Znaleźli się w pomieszczeniu, jednak przyćmiony bólem wzrok, nie chciał wyciągnąć jakichkolwiek logicznych wniosków co do tego, gdzie się znajdowali. Słyszała tylko głosy, wirujące dookoła niej, a potem ręce złapały ją pewniej i posadziły chyba na kozetce. Cholera, niech ktoś wreszcie wyciągnie z niej ten zasrany scyzoryk.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
- Wygląda okropnie! - zaczęła przemawiać matka Margaret jednak po głębszym przyjrzeniu się dobrze oceniła ranę. - I dobrze, że nikt z was nie wyciągnął ostrza, bo byłoby jeszcze gorzej - I choć miało to brzmieć jak cos pozytywnego w jej głosie brzmiała nuta zmartwienia. Potarła czoło, a następnie machnęła dłonią by Margaret podeszła do niej bliżej.
- Moja córka się tym zajmie, przyda jej się szkolenie w tej sprawie - Po tych słowach oddaliła się dosłownie na pół metra siadając na krześle, a w jej miejsce pojawiła się piętnastoletnia Margaret z krótkimi czarnymi włosami.
- Po pierwsze... wyjmę narzędzie, będzie bolało. Może ją pani przytrzymać za ramiona - odezwała się spokojnie, choć głos jej drżał jakby przez chwilę. Metaliczny zapach krwi to dobry znak, to znaczy, że rana jest jeszcze świeża.
W momencie gdy dłonie matki dziewczyny pojawiły się na ramionach pacjentki, Margaret ułożyła jedną dłoń na jej brzuchu, a drugą zwinnie wyciągnęła nóż nie robiąc przy tym niepotrzebnego rozlania krwi, bo dziewczyna już wystarczająco się wykrwawiła i nie musiała już więcej cierpieć.
- Po bólu, teraz będzie tylko lepiej - odrzekła pospiesznie by bez słowa zacząć poruszać lewą dłonią wzdłuż rany zaczynając od tego by krew zaczęła krzepnięć. Urwane mięśnie o ile takie były zaczęły sie zrastać oraz wszystkie czerwone krwinki zaczęły się uzdrawiać. Robiła to dopóty, dopóki nie dostrzegła już zrastającej się blizny, która na sam koniec mogła zacząć swędzieć, lecz to trwało bardzo krótki okres czasu.
- Zrobione. Czy coś jeszcze panią boli? Uzdrowiłam cały obszar w którym znajdował się nóż - powiedziała na sam koniec z lekkim uśmiechem na ustach.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Oh tak, wyglądało okropnie. Ale ona nawet nie chciała na to patrzeć, a nawet jakby chciała to by nie mogła, bo za każdym razem kiedy się ruszała i napinała mięśnie, kolejne szpilki bólu odzywały się, skutecznie przy tym powstrzymując. Prawdę powiedziawszy też, chwilę po tym jak nóż znalazł sobie miejsce między jej żebrami, jej przybrany ojciec praktycznie musiał się z nią bić o to, żeby go sobie nie wyciągnęła. Ludzki instynkt kazał pozbyć się obcego ciała z organizmu, ale zdrowy rozsądek i silne dłonie, okazały się o wiele bardziej przekonujące, nie pozwalając jej ostatecznie na tego typu próby. Dzięki temu krwawiła o wiele wolniej. I nawet jeśli była to swego rodzaju pociecha, absolutnie nie podobało jej się, że czuła jak życie praktycznie przelewa jej się przez palce. Czuła na dłoni ciepłą posokę, lepką, jaskrawą w kolorze i prawdę powiedziawszy, absolutnie nie spodziewała się, że miała jej w organizmie aż tak dużo.
Dobrze, że była w szoku i słowa kobiety nie trafiły do niej tak od razu i w pełnej swojej glorii. Bo chwila, miała być królikiem doświadczalnym? Po to ją tutaj przytargali, żeby jakieś smarkule praktykowały na niej techniki tkackie? Bo w sumie tego się spodziewała; wyciągnięcia noża i pozszywania jej do kupy. Ręce jednak opadły jej na ramiona, przytrzymując ją by nie rzucała się za bardzo. Syknęła, dusząc w sobie krzyk, kiedy poczuła jak ostrze wyślizguje się z rany. Na usta cisnęły jej się bardzo kwieciste przekleństwa, które na pewno ulżyłyby jej w cierpieniu, przynajmniej psychicznie, ale miała wrażenie że jeśli tylko spróbuje któreś wypowiedzieć, to zamiast niego z gardła wydobędzie się zwyczajny krzyk bólu. Oczy zaszczypały i wizja kompletnie się rozmazała. A więc wygrał płacz, niech będzie. Łzy pociekły po policzkach i mimo, że słyszała słowa dziewczyny, absolutnie jej nie wierzyła. Tym bardziej, że rana wciąż bolała przy każdym oddechu.
Potem jednak zaczęła się magia. Uczucie było dziwne i tak jak wcześniej nie miała wątpliwej przyjemności doświadczać noża wbitego pod żebra, tak też nigdy nie praktykował na niej uzdrowiciel. Zawsze kończyło się na zwykłych medykusach i to też w porywach, bo częściej wystarczył zwykły bandaż i metaforyczna buzia w czółko. Oddychanie przychodziło jej coraz bardziej, a ból faktycznie odchodził, zdając się pozostawać jakby tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Pociągnęła nosem.
- Nie? - zaryzykowała taką odpowiedź, patrząc w dół, w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą dociśniętą miała rękę, by nie tracić za dużo krwi. Teraz znajdowała się tam blizna. Przez swój wyraz twarzy wyglądała nieco, jakby wietrzyła podstęp. Jakby spodziewała się, że ból zaraz wróci, tylko robi sobie chwilową przerwę. - Chyba, chyba jest lepiej? - znów pytanie, niedowierzanie, ale przecież czuła się lepiej. Przetarła mokry policzek, orientując się, że niewiele to dało, bo ręce miała i tak pobrudzone krwią. Wytarła dłoń w koszulkę, chcąc chociaż odrobinę pozbyć się lepkiej mazi. - Kurczę, niezła jesteś. Dziękuję. Myślałam, że już tak z nim zostanę do końca życia.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
W momencie gdy widziała, że jej się poprawia Margaret przez chwile stała cała w nerwach, ale potem przypomniała sobie, że wypadałoby podać pacjentce chusteczki. Wyciągnęła więc jedną materiałową o pokaźnych rozmiarach niczym kartka  A4 i podała jej.
- Proszę, możesz tym wytrzeć łzy i  krew też. Jestem Margaret miło mi - odrzekła czując trochę spięcie w mięśniach. Nie był to pierwszy raz kiedy kogoś leczyła, ale jednak była to nieznana jej osoba, a więc i stresik jednocześnie był większy. Ale wszystko się udało perfekcyjnie! Mama Margaret zniknęła gdzieś za rogiem zabierając za sobą mamę pacjentki, prawdopodobnie będą rozmawiać o wynagrodzeniu albo... o jej umiejętnościach. Obie wersje miałby sens w takiej chwili. Po chwili również przyniosła miskę z wodą by pacjentka mogła doprowadzić ręce i twarz do porządku, obmycie twarzy wodą również powinno być orzeźwiające.
- Cieszę się, że mogłam pomóc, chcesz coś pić? Woda albo herbata? Straciłaś mimo wszystko trochę krwi i wypadałoby się nawodnić odpowiednio. Znaczy... to taka rada ode mnie - Na sam koniec poprawiła się dość szybko drapiąc się prawą ręką z tyłu głowy. Ponowne nawodnienie się jest bardzo ważne w powrocie do zdrowia dlatego też Margaret o tym teraz wspomniała.
- W razie kłopotów zawsze możesz zajrzeć do domu mojej mamy z pewnością z chęcią ponownie pomożemy. Choć pewnie będę to ja, bo... uczę się na uzdrowicielke - Te słowa wypowiedziała nieco zakłopotana, a na jej policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce, wiedziała, że szło jej dobrze, ale jeszcze nie do końca nie przyzwyczaiła się do tego uczucia.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa
Wciąż była wyraźnie oszołomiona, ale z każdym kolejnym uderzeniem serca wracała do siebie. Powoli zbierała się, uzmysławiając, że jej obawy są bezpodstawne - ból odszedł na dobre, odpędzony przez magiczne dłonie stojącej obok dziewczyny. Dopiero teraz też Eyrie miała chwilę, by lepiej się jej przyjrzeć; na oko uzdrowicielka miała tyle samo lat co ona. Dzieciak, który tak samo jak ona wciąż uczył się panować nad swoimi zdolnościami, ale musiała przyznać - wychodziło jej to bardzo dobrze. Miała też przyjemną dla oka buzie, która shu wydawała się posiadać przyjazny, może nawet dobrotliwy wyraz.
- Dziękuję - odparła z wdzięcznością, przyjmując od niej skrawek materiału, zaczynając od wytarcia nim zwilgotniałej od potu i łez twarzy, potem jednak Margaret przyniosła jej miskę z wodą, w której mogła o wiele sprawniej pozbyć się plam. Zawartość balii szybko zmieniła kolor na ten głębokiej czerwieni, a sama dziewczyna mogła cieszyć się orzeźwieniem i czystością. Na pewno pomagało to w samopoczuciu.
- Poproszę wody - uśmiechnęła się do niej lekko, zsuwając nogi ze stołu, na którym wcześniej ją ułożyli. - Ach, właśnie - rzuciła, przypominając sobie, że jeszcze przed chwilą dziewczyna się jej przedstawiła, ale zbyt zajęta próbą doprowadzenia się do porządku, nie zwróciła na to uwagi. - Mam na imię Eyrie i jeszcze raz dziękuję. Nie musisz się wstydzić, idzie ci świetnie! Widzisz?! - wskazała na swój bok, zaleczony i poskładany do kupy - Bez ciebie pewnie wylałaby się ze mnie cała jucha, a tak - pogibała się nieco na boki, jakby testując swoją rozciągliwość - Jestem jak nowa, nic nie boli, jest świetnie. Też bym chciała tak umieć. Ale... mogę pokazać ci sztuczkę - powiedziała wesoło, z kieszeni spodni wyciągając kolorowe szkiełko. Rozejrzała się, zatrzymując spojrzenie na wcześniej wyciągniętym z niej nożu. Przetarła ostrze, czyszcząc je z krwi i położyła na nim wcześniej wyciągnięte kolorowe oczko, by zaraz poruszyć dłońmi. Szkiełko wydawało się zapaść nieco, wtapiając w metal. Podniosła nożyk. - Patrz, teraz przynajmniej jest ładniejszy - uśmiechnęła się do niej znowu, podając jej przedmiot, żeby obejrzała.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Mimo jej chwilowej nieśmiałości cieszyła się, że pomogła, jej mama była dość surowa jeżeli chodzi o naukę uzdrowicielki, miało to oczywiście swoje plusy i minusy. Tym razem jednak przeważała liczba plusów. Widok zadowolonej pacjentki był dla niej ważnym aspektem więc nie kryła się przed nią szerokiego uśmiechu.
Gdy ta zaczęła zmywać z siebie krew, Margaret w tym czasie poszła do kuchni by z dzbanka móc nalać do szklanki wody do picia. Następnie gdy wróciła do niej, postawiła kubek niedaleko miski. Spojrzała na nią gdy nowo poznana zaczęła jej się przedstawiać. - Miło mi Cię poznać Eyrie i nie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc - odpowiedziała zadowolona z siebie uśmiechnięta od ucha do ucha. - Gdyby nie ja, to blizna byłaby większa no i... nie zagoiłoby się to tak szybko - dodała po chwili. Sztuczka? Uniosła jedną brew ku górze zdziwiona i podeszła krok bliżej do dziewczyny, patrząc najpierw na dziwne szkiełko, a potem na nóż. Spoglądała na to, jak jeden materiał zlewa się z drugą i dopiero potem dotarło do niej, że ona też jest Griszą tak jak ona! -Ojej też jesteś griszą - pisnęła szczęśliwie, ale nie na byle głośno co by nie słyszała jej własna matka i opiekun Eyrie. - Ekstra sztuczka, jesteś substantykiem? Jeszcze żadnego nie poznałam! - powiedziała podekscytowana nową znajomością.

/Przepraszam! Kompletnie zapomniałam o odpisie! >_

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach