You saved my life || Margaret x Rhysand 6PHGXqiC_o

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa

You saved my life

Margaret Knovta, Rhysand Hessling



plaża Kerchu, 2 lata temu


Horror.
Obrazy w jego głowie pojawiały się wbrew jego woli. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, znajdował się na statku, a wokół niego wrzała walka. Nie pierwszy raz ludzie wokół niego umierali, ale on nic nie mógł na to poradzić. Konkretne wizje powtarzały się w jego głowie, jakby był uwięziony w jakiejś pętli czasu.
Nie mógł otworzyć oczu, chociaż próbował. Powieki były zbyt ciężkie, a on był wyczerpany. Stracił sporo krwi i nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Było mu zimno, ale nic dziwnego, skoro był cały mokry. Czuł, jakby unosił się nad ziemią, ale to tylko wrażenie, bo w rzeczywistości dryfował na drzwiach z rozbitego już okrętu.
Stracił trzeźwość umysłu po tym, jak wdrapał się na swoją "tratwę" i resztkami sił popchnął fale przed siebie. Jego ciało i jego umysł były wycieńczone. Przyzwanie błyskawicy miało swoje konsekwencje, a utrata krwi ani trochę nie pomagała. Stracił przytomność i tylko szczęśliwy traf chciał, że po drodze nie utonął ani o nic nie zahaczył. Piraci mieli najwyraźniej ważniejsze rzeczy do roboty niż pogoń za Rhysandem. Pewnie spodziewali się, że i tak umrze, więc szkoda ich zachodu.
Mężczyzna miał jednak zadziwiająco upartą naturę i wolę życia. Było ciężko, ale podświadomie trzymał się kurczowo swojej egzystencji i nie zamierzał się poddać. Choć w głowie przeżywał horror, w duszy nadal tliła się nadzieja, że jest dla niego jeszcze szansa. Do tej pory z każdej opresji wychodził obronną ręką, więc pozostało mu liczyć, że i tym razem to nie jest jego koniec.
Nie wiedział, ile czasu minęło, ale w pewnym momencie zaczął się topić. Jego bezpieczna przystań zniknęła i zastąpiła ją nieprzyjazna woda. Nie miał wielkich szans w tym stanie, na szczęście po chwili poczuł twarde zderzenie i choć umysł nadal płatał mu figle, to obiektywnie rzecz ujmując, fale wyrzuciły go na brzeg i chwilowo był bezpieczny... przynajmniej od utonięcia.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Chodziła często ona plaże, zwłaszcza gdy miała czas po pracy, tej ludzkiej pracy. Z czasem stało stało się to jej nawykiem, szum fal, wiatr i piasek pod butami. To był ten moment, ta chwila relaksu tylko dla niej. Lecz dzisiaj święci przygotowali dla niej coś innego. Przechadzając się po plaży miała sukienkę do kostek w kolorze bladego różu, jedynym wyróżniającym elementem był pasek w talii zrobiony z kwiatów, bardziej jako ozdoba niż faktyczna praktyczna część ubrania. Lecz w pracy się wyróżniał, a to działało na marketing, czyli wszystko się zgadzało.
Przechadzając się po piasku blisko plazy dostrzeła w oddali... coś. Właśnie nie umiała nazwać co to takiego było, w pierwszej chwili pomyślała, że morze wyrzuciło na brzeg jakąś rybę, to było częste zjawisko, jednak tym razem coś się nie zgadzało. Wiatr dzisiaj wiał w jej stronę, a jedyne co czuła to sól morską i nic poza tym. Dopiero gdy zaczęła podchodzić do tego czegoś zaczęła widzieć zalążki ludzkiego ciała. Poczuła impuls, złapała brzeg swojej sukienki i z luźnego marszu zaczęła biec w stronę tej osoby, gdy była już na miejscu nieco zdyszana uklęknęła na ziemi. Pierwsze co uczyniła to postarała się nieznajomego obrócić na plecy, a gdy to jej się udał [jakimś cudem], to dopiero wtedy przyłożyła swoje dwa palce do szyi nieznajomego sprawdzając w tej sposób tego puls. Był nieprzytomny, ale czuła, że żyje i na pewno z tego wyjdzie. Już ona tego dopilnuje. W tej chwili sądziła, że mogło stać mu się coś gorszego niż wpadka do wody.
Pochyliła się i ułożyła swoje lewe ucho do jego klatki piersiowej by sprawdzić, czy w jego płucach nie ma wody, samo przetworzenie informacji w jej głowie trwało ledwie sekunda czy dwie, a wtedy to już wiedziała co ma robić. Jej ciało działało automatycznie. Zaczęła od otwarcia mu ust jedną ręką, zatkała mu nos i zaczęła mu wdmuchiwać powietrze do płuc, a następnie dłońmi uciskała klatkę piersiową trzydzieści razy, robiła to na zmianę dopóty, dopóki sam nieznajomy nie zacznie okazywać znaków życia. Żył i oddychał, znaczy teraz był nieprzytomny, ale jako medykus wiedziała nieco więcej na temat ludzkiego ciała niż inni, teraz pozostało jej postawić go na nogi. Była medykusem to prawda, ale w magiczny sposób nie potrafiła wyciągnąć wody z jego płuc, ona nie miała takiej magii, nie posiadała jej, ale za to miała wiedzę oraz umiejętności. To one w te chwili ratują mu jego życie i to dosłownie. Więc lepiej żebyś cholero zaczął oddychać.
Pierwszą pomoc zatrzymała dopiero w momencie gdy nieznajomy odepchnie ją lub po prostu zacznie wypluwać z siebie hektolitry słonej wody, którą połkną w trakcie swojej tajemniczej wędrówki, nie wiadomo gdzie, ani dokąd. W tej chwili nawet ją to nie interesowało, chęć uratowania ludzkiego życia w tej chwili była silniejsza niż cokolwiek innego.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. To było śmieszne uczucie, niemal tak jakby był sparaliżowany. Nie mógł otworzyć oczu ani poruszyć się w żaden sposób, ale jego zmysł słuchu nadrabiał za inne braki. Niewiele mu to dało, bo jedyne co słyszał to wodę - uderzenia fal o brzeg oraz krzyki mew (albo innego dziadostwa). Mógł mieć tylko nadzieję, że nie znajdzie go jakiś łotr, który zechce okraść go z jego dóbr materialnych, które przecież cały czas miał w plecaku założonym na plecy. Teraz o tym nie myślał, ale potem będzie mógł sobie podziękować za dobry system pakowania, dzięki któremu większość rzeczy została na miejscu. Swoją drogą to kolejny cud, że jego plecak nie przeważył na którąś stronę, bo mężczyzna byłby już na dnie morza. Ale chyba wolałby tam skończyć, niż wyskoczyć bez swojego dobytku.
I tak leżał na brzuchu, lawirując pomiędzy częściową przytomnością, a całkowitą jej utratą. Nie był w stanie sobie pomóc, dopóki ciało samo się nie zregeneruje na tyle, że będzie w stanie się podnieść. Co jakiś czas odpływał, więc niestety przegapił pojawienie się kobiety, która jakimś (kolejnym) cudem go znalazła i teraz próbowała wpompować powietrze do jego płuc.
Na szczęście mężczyzna nie zamierzał przedwcześnie odchodzić z tego świata, a jego waleczność przejawiała się nawet w tym momencie. Po jej sprawnie przeprowadzonej akcji, Rhysand odzyskał przytomność i zaczął się krztusić. Z trudem obrócił głowę, żeby bez podnoszenia ciała, wylać z siebie zalegającą słoną wodę. Była obrzydliwa i paliła jego gardło. Był już w wielu tarapatach, ale to uczucie było paskudne.
Gdy skończył wypluwać wodę, znów oparł głowę o ziemię i brał łapczywe oddechy. Dopiero teraz mógł odetchnąć pełną piersią, choć i tak sprawiało mu to niemało bólu. A propos bólu to właśnie dała o sobie znać rana w boku i przypomniał sobie, jak podczas ucieczki drasnęła go kula. Był jeszcze zbyt słaby, żeby mówić, ale złapał się za bok i skrzywił nieznacznie. I dopiero wtedy przypomniał sobie, że ktoś ratował jego nędzne życie. Zamrugał gwałtownie, próbując znaleźć swojego wybawcę... i oto była. Pochylała się nad nim z zatroskaną, ale też skupioną miną. Wyglądała jak jakiś jego anioł stróż i nawet otworzył usta, by coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Nie miał pojęcia kim była, ale jej pomoc była nieoceniona i zastanawiał się, czy robi to z dobrego serca, czy ma w tym jakiś interes. Chociaż teraz nie miało to znaczenia, bo bez względu na jej pobudki, to on faktycznie potrzebował pomocy. Stracił sporo krwi i kręciło mu się w głowie, przez co nie potrafił ułożyć nawet sensownego zdania. Może powinien się zdrzemnąć? Jego oczy powoli robiły się coraz cięższe.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
W trakcie przeprowadzenia pierwszej pomocy tylko modliła się by ten zaczął oddychać, bo jedynym i najgorszym scenariuszem dla medykusa byłby fakt, że jego pacjent odszedł z tego świata, jednak jak się okazało sam zainteresowany też nie chce jeszcze odchodzić z planety ziemi. Odetchnęła na chwilę z ulgą i na krótki moment otarła pot z swojego czoła, prawdopodobnie nawet jej sukienka nieco się zmoczyła na co nie zwróciła kompletnie uwagi.
Gdy ten łapał powietrze Margaret dopilnowała by jego plecak został zdjęty i położony gdzieś obok niego na tyle by wiedział, że ona po prostu tego nie chce ukraść. Widząc jego skrzywioną uniosła brew, a potem podążyła wzrokiem za miejsce, które sam się trzymał. Był ranny? To niedobrze!  Uśmiechnęła się lekko kącikiem ust gdy na nią spojrzał. Podniosła się z ziemi i obeszła nieznajomego, gdy uklęknęła po jego drugiej stronie podniosła ostrożnie jego materiał bluzki do góry, gdy dostrzegła ranę, nie skrzywiła się ani nic z tych rzeczy jednak podrażnienie spowodowane solą były prawdopodobnie nie do zniesienia.
- Pomogę Ci, ale potrzebuje twojej pomocy, mrugnij raz, jeżeli gdzieś jeszcze jesteś ranny, mrugnij dwa na nie - odrzekła powoli, wyglądało na to, że nie miał siły na rozmowę, ale to nie problem, Margaret znajdzie na to inny sposób, taki, który dla rannego będzie odpowiedni. Przyłożyła dłoń do rany i zaczęła ją uzdrawiać muskając palcami jego ranę, skupiła się oczywiście od uzdrowienia rzeczy od wewnętrznych do zewnętrznych, tak by blizna została jak najmniejsza. A gdy to udało jej się zakończyć sukcesem, spojrzała na twarz jego i zmrużyła oczy. - Hej nie zasypiaj, jesteś mi potrzebny - odrzekła pospiesznie, ręką potrząsnęła jego ramię, gdy to nie pomogło to wtedy z ramienia ściągnie szmacianą torbę i wyciągnie z niej manierkę, otworzyła ją i oblała mu twarz najzwyklejszą wodą do picia. A gdy ten na nią spojrzał gniewnie czy też nie, pozwoliła sobie na wsunięcie jednej ręki pod jego głowę, a drugą przyłożyła manierkę do jego ust - pij - nakazała łagodnym tonem głosu. Nawodnienie było równie ważne jak sen, ale teraz to nie był dobry moment na takie rzeczy. Ona nie ma siły by go przewrócić, a co dopiero zrobić cokolwiek innego. W jakiś sposób chciałaby wyciągnąć z niego informację, tak by nie zaczynał zasypiać. Gdy skończył pić odsunęła manierkę i zakręciła ją. - Jak się nazywasz? - spytała w końcu patrząc mu w oczy. Był ranny, wyrzuciła go plaża, a więc nie wiedziała ani skąd jest, ani w jakim języku do niej przemówi, byle nie po frejdańsku, bo tego języka zna jedynie podstawowe zwrotu. Język z Shu Hanu też nie znała, ale ten tutaj nie wyglądał na takiego, który byłby z tych rejonów, więc zostaje Ravka, Kerch lub Novoziemia. Planeta Ziemia była wielka i ogromna, a języków jeszcze więcej, których sama nie znała, ale miała nadzieję, że nieznajomy przemówi do niej językiem, który zna wtedy dużo łatwiej będzie im się dogadać. Przede wszystkim będzie mogła mu pomóc. - Ja nazywam się Margaret - odrzekła po chwili z szerszym uśmiechem by dodać mu otuchy i położyła swoją dłoń, na jego dłoni w geście przywitania, co prawda on nie miał siły się poruszyć, ale ona to trochę inna historia, nie sądziła, że po pracy w kwiaciarni będzie dziś przeżywać historię swojego życia.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Oddychanie przychodziło mu z trudem, ale lepszy taki stan, niż całkowity brak tchu. Był obolały i zmęczony, chociaż mógł przypuszczać, że w swojej morskiej podróży na drzwiach, w większości spał i się regenerował. Chyba nie do końca tak to działało.
Nie przyszło mu do głowy, żeby rozglądać się za swoim plecakiem. Miał teraz inne priorytety, choćby takie jak przeżycie. Dobytek był ważny, ale jednak znajdował się na drugim miejscu.
Zgodnie z jej prośbą mrugnął dwa razy, bo nie posiadał więcej żadnych ran, a przynajmniej ich teraz nie wyczuwał. Mętnym wzrokiem obserwował, co kobieta robi. Nie miał nawet siły protestować, ale na jego szczęście nie chciała zrobić mu krzywdy czy wykorzystać, wręcz przeciwnie - powiedziała, że chce pomóc. Mógł tylko mieć nadzieję, że nie kłamała.
Dopiero kiedy zobaczył, że używa mocy, żeby go uleczyć, otworzył szerzej oczy i patrzył na nią z niedowierzaniem. Los chyba postanowił wynagrodzić mu horror, który przeżył na statku i sprowadził mu uzdrowicielkę. Nie myślał teraz o tym, że pewnie po uratowaniu jego życia będzie chciała otrzymać zapłatę. Miał jakieś pieniądze, więc może i nawet będzie go stać na tę usługę.
Oczy już mu się przymknęły, gdy poczuł potrząśnięcie. Niechętnie otworzył powieki i spróbował się skupić na tyle, żeby zrozumieć jej słowa. Udało jej się uleczyć jego ranę i była to nieopisana ulga, bo już go nie bolał ten bok, a krew już z niego nie wypływała. Nie zmienia to jednak faktu, że trochę tej krwi stracił i teraz był osłabiony, a w głowie nadal mu kotłowało.
Zamrugał gwałtownie, gdy kobieta polała jego twarz wodą, ale potem posłusznie upił kilka łyków wody. Na morzu miał do dyspozycji tylko słoną i trochę się jej nałykał, więc pewnie był trochę odwodniony. Wiedziała, co robi.
- Gdzie jestem? - wychrypiał i zaraz zaczął kaszleć. Zastanawiał się, czy kobieta może coś zrobić, żeby przestało go kłuć w klatce, ale zamiast o to zapytać, to położył tylko zaciśniętą pięść na wysokości serca.
Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje i kim była kobieta. Stracił przyjaciół i dom. Poza plecakiem stracił wszystko. O dziwo nie był to pierwszy raz, ale każdy kolejny był nieco gorszy od poprzedniego.
- Rhys - szepnął, nie siląc się na pełne imię. Był blady i zziębnięty, ale spróbował podnieść się do pozycji siedzącej i zmusić organizm do współpracy. Musiał odzyskać siły i wymyślić swoje kolejne kroki.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Powoli, powoli jego stan powracał do stanu jako takiego stabilnego, aczkolwiek wiadomo, że sto procent pełen sił nie będzie, póki dobrze się nie naje, napije i przede wszystkim wyśpi. Teraz co może zrobić to zredukować wszystkie te obrażenia, które sama widzi lubie jakie  pokaże jej nieznajomy, czytać w myślach nie potrafiła, ale czasami nie było to potrzebne, reakcja cudzego ciała pokazywała wszystko to czego aktualnie potrzebowała. A będąc skupioną na obserwowaniu jego poczynań dostrzegła i usłyszała jego cięższy oddech niż zazwyczaj, słona woda zrobiła swoje i ból w klatce piersiowej był jedną z tych skutków ubocznych. Gdy z jego ust padło pytanie jej kącik ust podniósł się w lekkim uśmiechu.
- Wylądowałeś na plaży w Kerchu - odpowiedziała mu na pytanie spokojnie, wyglądało na to, że sam nie wie gdzie się znajduje, cóż to brzmiało jak problemik. W momencie gdy chłopak jej się przedstawił na jej ustach pojawił się promienny uśmiech, który prawdopodobnie odejmował jej lat i tak już dość młodo wyglądającej buzi. - Nie wstawaj tak szybko, jesteś wyczerpany - odrzekła zmartwionym tonem głosu i nie sądziła, że będzie w stanie usiąść na piasku, ale o ile mu się to  udało to Margaret przysunęła się bliżej. Bo jeżeli chłopak faktycznie teraz siedział, a ich twarzy nie dzieliło więcej niż z 15 centymetrów to dopiero teraz ją olśniło, że Rhys jest przystojny. I nim się zorientowała na jej policzkach wyskoczył słodki rumieniec, aż przegryzła dolną warg. Nie, nie, nie, nie! On tylko potrzebuje pomocy, okej? Pomogę mu i nasze drogi się rozejdą. Myślała gorączkowo.
- Tu Cię boli? Jak oddychasz? - odrzekła spokojnym troskliwym tonem kładąc swoją dłoń pod miejscem serca, gdzie znajdowała się dłoń chłopaka, a ich dłonie się stykały. Jego temperatura ciała była chłodniejsza niż normalnie nawet jak na mężczyznę takiej postury, spojrzała mu w oczy, a potem na swoją dłoń w miejscu, gdzie trochę poniżej serca była jej dłoń.
- Mogę coś na to poradzić i jeżeli to Ci trochę pomoże to możesz się trochę o mnie oprzeć - dodała po chwili i zaczęła uzdrawiać jego płuca po prosu trzymając dłoń tam, gdzie ją położyła. Sam proces leczenia nie był długi, ale pewności uzdrowiła jego płuca, ale i całą długość przełyku, która powinna mniej piec, ale i samo jedzenie czy picie powinno lepiej wchodzić. - Chcesz jeszcze pić? - dodała na sam koniec gdy zagoiła co miała zagoić. - Lepiej się oddycha? - spytała uśmiechając się, a jej rumieniec jak na złość nie chciał zniknąć z jej policzków.
Co jak co, ale wyglądało na to, że nie miał żadnych stłuczeń czy ran wewnętrznych, to dobry znak. Znaczy, że na jego drodze nie było żadnych skał czy głazów, o które mógłby się poobijać, a jego wędrówka przeszła całkiem spokojnie o ile można tak ją nazwać. Nie wiedziała, czy jest sens pytać o to co się stało, bo nie każdy chciałby taki temat poruszyć. Na chwilę jej twarz rozluźniła się i pogrążyła się w zadumie, ale takiej w kontrolowany sposób. Szybko wracała na ziemię, bo wiedziała, że jest tu potrzebna, bo jest tutaj ktoś kto potrzebuje jej i jej umiejętności medykusa. Rzadko kiedy leczyła tak po prostu by kogoś po prostu wyleczyć, nauczyła się żyć w Kerchu tak, że jeżeli czegoś chcesz to sobie to weźmiesz w ten czy inny sposób, ale tym razem... jakoś nie miała serca prosić o zapłatę. Mogła mu zagrozić? Mogła! Ale jej dobre serce w tej chwili mówiło jej coś kompletnie innego, westchnęła pod nosem pewnie nieco ciężej niż zakładała, a jej oddech musnął pewnie kawałek szyi chłopaka.
Dodatkowo mogła zregenerować komórki w jego ciele na tyle by mógł samodzielnie chodzić, inaczej rzecz ujmując byłby to szybszy sposób na regenerację tylko za pomocą umiejętności medykusa. Margaret powoli przejeżdżała dłonią zaczynając od twarzy, muskając jego czoło, nos, usta, a później palcem zjechała niżej na jego gardło, potem prawe ramię oraz lewę ramię. I tak powoli, powoli aż do samych stóp, nie było to samo co regeneracja przez jedzenie, picie oraz sen, ale pozwoli mu przynajmniej na tyle się zregenerować by móc, chociaż spróbować wstać lub odejść. I mimo, że robiła wszystko skupiona, zakłopotana to jednocześnie była dość... zaniepokojona, tylko nie wiedziała, czy tą sytuacją, nim samym, czy wszystkim na raz. To było nawet jak na nią dziwne, bo rzadko kiedy dopuszczała do siebie tego typu emocje.
- Powinno być lepiej, pod regenerowałam Cię, ale to nie to samo co dobry sen i jedzenie - zakomunikowała mu co właśnie uczyniła posyłając w jego kierunku ciepły, choć zmartwiony uśmiech. Jak widać wiele emocji teraz nią targało jak nigdy, unikała tego typu rzeczy w dniu codziennym, ale dzisiaj... Dzisiaj coś w niej pękło, może to i dobrze. Może jak to  niej wyleci to potem będzie lepiej? Kto to wie. Oby...

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Kerch. To znaczy, że był teraz w Ketterdamie. Nie miał pojęcia, czy to dobrze, czy jednak nie bardzo... ale chyba mogło być gorzej. Swoją drogą miało to sens, bo jak teraz o tym pomyślał, to zgodnie z mapami faktycznie najbliżej był Ketterdam. Ta informacja pozwoliła mu ustalić, że nie dryfował tygodniami po morzu zanim natrafił na ląd. W zależności od wiatru i fal, prawdopodobnie przypłynął tu w niecałą dobę. Nie miał pojęcia, jakim cudem dotarł cało do brzegu, ale nie zamierzał narzekać.
Starał się nie myśleć o katastrofie i o poległych przyjaciołach, ale gdzieś tam ciążyło mu to na wątrobie. Próbował skupiać myśli na czymś innym, bo jeszcze opóźni to jego powrót do zdrowia. Póki co musiał się skupić na sobie, bo swoim kompanom i tak już nie pomoże. Było to może trochę bezduszne, ale niestety to nie pierwsza sytuacja, kiedy jako jeden z nielicznych pozostaje przy życiu.
Zmarszczył nieco brwi na jej uśmiech. Jego myśli były nieskładną plątaniną, więc nie potrafił teraz zrozumieć, dlaczego kobieta mu pomaga.
Zrobił to bardzo powoli i z ogromnym wysiłkiem, ale w końcu podniósł się do pozycji siedzącej. W głowie mu zawirowało, choć starał się tego nie okazywać. Już bez tego postawił się w roli damy w opresji. Nie podobał mu się taki stan rzeczy. Oczywiście nie posłuchał jej, gdy ostrzegła go, żeby nie podnosił się tak szybko. Patrzył jej w oczy nieprzeniknionym spojrzeniem, próbując ją rozgryźć. Nie dość, że mu pomogła, to jeszcze zdradziła fakt, że jest griszą. I to dla kogoś kompletnie obcego. Nie wiedział, co o tym myśleć. Ledwo zauważył jej rumieniec i domyślnie połączył to z wysiłkiem, jaki włożyła w uratowanie jego nędznego życia.
- Tak - mruknął słabym głosem, a ona zupełnie jakby czytała mu w myślach, położyła dłoń na jego klatce piersiowej i po chwili poczuł przyjemne ciepło. Był jeszcze słaby, więc skoro zaproponowała, to faktycznie oparł się o nią ramieniem. I już po kilku chwilach jego oddychanie znacznie się poprawiło. Znikło to uczucie ciężkości i nieprzyjemne ukłucia w klatce. Uśmiechnął się blado i kiwnął głową, gdy zaproponowała wodę. Dopiero teraz w pełni zdał sobie sprawę, jak bardzo jest spragniony. Wypił wszystko i prawie się oblizał. Teraz pozostało to uczucie osłabienia, ale było niczym w porównaniu do tego, jak czuł się jeszcze 15 minut temu. Niesamowite.
Nie miał pojęcia, czym sobie zasłużył, że trafił akurat na uzdrowicielkę, ale był jej bardzo wdzięczny. Sięgnął po jej dłoń i najpierw lekko ją ścisnął, a potem uniósł do swojej twarzy i musnął jej wierzch ustami.
- Dziękuję. Jak mogę ci się odwdzięczyć? - zapytał cichym, ale już znacznie bardziej klarownym głosem.
Kobieta najwyraźniej nie skończyła z tym całym uzdrawianiem, bo potem dotknęła jego twarzy, co w gruncie rzeczy trochę go zaskoczyło, ale potem poczuł ciepło i delikatne mrowienie, więc wszystko stało się jasne. Czekał w milczeniu aż skończy całą procedurę. I jakoś wcale mu nie przeszkadzało, że obca kobieta dotyka niemal całe jego ciało. Bez jej pomocy nadal by leżał na brzegu i pewnie po kilku godzinach by umarł.
- W takim razie muszę znaleźć jakiś kąt do spania i jedzenie - powiedział, prostując się nieco, bo po jej zabiegach czuł się znacznie lepiej. Jeszcze nie chciał ryzykować, ale miał wrażenie, że mógłby już powoli wstać na nogi. - Znasz miasto? Nigdy nie byłem w Kerchu, a obawiam się, że nie mam innego wyjścia, jak trochę tu zabawić.
Jej twarz była... cóż, teraz była dla Rhysanda zachwycająca. Była jego wybawicielką i gdy tak się nad nim nachylała, a za nią jaśniało błękitne niebo, mógł przysiąc, że to twarz anioła. Nie wiedział jak rozumieć jej uśmiech i zmartwione spojrzenie, ale na pewno nie chciał się jej narzucać... choć innej opcji w tym momencie nie widział, skoro znalazł się sam w obcym miejscu.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Wyglądało na to, że wszystko szło w dobrym kierunku, jego ciało się zregenerowało na tyle ile potrafiła jej magia,  to świetny znak. Teraz pozostaje już raczej jedzenie i spanie, więc teraz to chyba jedna z nielicznych rzeczy, które wydają się łatwe do zorganizowania. Fakt faktem zapomniała, że dotykanie obcego faceta nie przystoi, ale zważając na to, że przed chwilą jedną nogą był po ciemniejszej stronie mocy, to niewielka cena za uradowanie cudzego życia. Gdy woda została wypita to schowała manierkę do swojej torby, gdy wróci do domu to ją napełni z powrotem.
Gdy Rhys ścisnął jej dłoń, a potem jego usta musnęły jej skórę poczuła, że najpierw się rumieni, a potem po jej ciele przechodzą miłe dreszcze - Eee... To... Ten... - w pierwszej chwili nie potrafiła sklecić żadnego sensownego zdania. Wiedziała, że zapłata powinna być jej dana, ale no chwilowo miała pustkę w głowie. - Nie mów nikomu, że jestem Griszą ok? Pewnie i tak niewiele ze sobą masz - odrzekła po chwili gdy odzyskała jasność umysłu. Okradanie go z resztek pieniędzy nie było w porządku zważając, że pewnie i tak sam niewiele miał.
- Urodziłam się w Kerchu więc mogę Cię oprowadzić i pokazać co i jak - dodała po chwili drapiąc się delikatnie palcem wskazującym po swoim policzku czując zakłopotanie bardziej nim niż faktem, że przed chwilą go uzdrowiła. Dziwne uczucie.
- Sama właśnie wracam z pracy w kwiaciarni i jestem głodna więc mogę Ci zaproponować obiad byś się trochę wzmocnił - Co akurat było prawdą, bo jak na jej własne słowa jej własny żołądek się odezwał i zaczął burczeć aż się złapała za brzuch i dość nerwowo się zaśmiała pod nosem. Proponowanie obcemu facetowi obiad było dość niecodzienne, ale zważając, że wyrzuciło go morze to pewnie i tak nie będzie miał nic przeciwko o ile wcześniej jej nie okradnie, choć nie sądziłaby miała na tyle wartościowe rzeczy co by się do tego nadawały.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Czuł się znacznie lepiej i choć nadal było mu zimno to wiedział, że wróci do zdrowia i chwilowo nie musiał się obawiać o swoje życie. Mógł się teraz obawiać innymi rzeczami, choćby tym jak sobie poradzi w obcym mieście. Nie znał nikogo z Kerchu, więc nawet nie miał się do kogo zwrócić o pomoc. Będzie musiał poszukać jakiejś pracy, poznać miasto i zdobyć jakieś znajomości, ale najbardziej palącą potrzebą było teraz znalezienie miejsca do spania. Nie miał porównania, więc nie wiedział jakie są tutaj ceny. Będzie musiał się zorientować i sama myśl, jak wiele ogarniania go czeka, rozbolała go głowa.
- Umowa stoi - powiedział, kiedy poprosiła, żeby nikomu nie powiedział, że jest griszą. Żył już na tym świecie tyle lat, żeby doskonale zdawać sobie sprawę, że często ważna informacja jest bardziej cenna od pieniędzy.
Sam jeszcze nie zamierzał zdradzać swojej tożsamości, bo choć ocaliła mu życie, to nie mógł powiedzieć, żeby tak od razu jej ufał. To przychodzi z czasem, a teraz nawet nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą. Skoro nie chciała nikomu rozpowiadać, że jest griszą to mogło znaczyć, że w Kerchu grisze niekoniecznie byli bezpieczni. Ale tego dopiero z czasem się nauczy.
Coraz bardziej nie wierzył, że kobieta jest aż tak dobra. Najpierw bezinteresownie go wyleczyła, potem zaproponowała oprowadzenie, czyli chciała poświęcić swój wolny czas, żeby mu pomóc, a na koniec chciała podzielić się obiadem. To wręcz niesamowite i aż zaczął się zastanawiać, czy nie ma w tym jakiegoś ukrytego haczyka. Może ratuje go, żeby go sprzedać jako niewolnika? Czy w Kerchu funkcjonuje niewolnictwo? Póki co niewiele wiedział o tym mieście, więc musiał być ostrożny.
Nie mógł sobie jednak pozwolić na wybrzydzanie. Jeśli ona mu nie pomoże, to będzie musiał działać na własną rękę, a nie wiedział nawet od czego zacząć.
- Najpierw muszę znaleźć jakieś suche ubrania. Ale propozycja obiadu jest bardzo kusząca i choć nie chcę robić ci więcej kłopotu, to mój żołądek nakazuje mi przyjąć ofertę - powiedział z delikatnym, nieco zawstydzonym uśmiechem. Była to dla niego niecodzienna sytuacja i naprawdę było mu głupio, że kobieta ma z nim taki problem. Gdyby nie jej dobre serce (albo inne powody, dla których go jeszcze nie zostawiła), to pewnie nawet nie zadałaby sobie trudu, żeby go ratować. Wiedział, że prędzej czy później będzie się chciał jej odwdzięczyć, ale na razie nie miał takich możliwości.
- Pomożesz mi wstać? - zapytał, bo choć w dużej mierze go uzdrowiła, to jeszcze kręciło mu się w głowie i był nieco slaby po utracie krwi. Wolał nie upaść jak ostatnia ofiara, więc z dwojga złego, znów musiał prosić ją o pomoc.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Co by nie powiedziała to żadna cena nie odda tego jak ważne jest dla niej informacja dotycząca bycia Griszą. W tej chwili to były jedynie słowa przeciwko słowu, nic więcej nie miała i nic więcej też nie mogła zaoferować. A czy on dotrzyma swojego słowa nie miała zielonego pojęcia, więc albo była bardzo głupia lub ufała mu na słowo, albo... jedno i drugie na raz. Której opcji by nie wybrała pewnie żadna z nich nie byłaby dobra, ale czy miała inne wyjście? Pewnie, że tak! Zostawić go na plaży by umarł, ale tego nie zrobiła, bo ona taka nie jest.
Skinęła głową gdy chłopak stwierdził, że umowa stoi, to nieco ją pocieszało. - Z ubraniami to nie pomogę, ale przynajmniej wiem gdzie jest jakiś sklep i gdzie możesz tego szukać - Co jak co, ale męskich ubrań to ona u siebie w domu nie kolekcjonuje. Trochę byłoby tego za dużo.
- Twój żołądek wie co dobre - zaśmiała się pod nosem wesoło - Ah, tak jasne - rzekła pospiesznie wstając z ziemi trochę zbyt szybko, bo przez chwilę straciła równowagę na nogach. Po paru sekundach gdy stała twardo na ziemi, pochyliła się po swoją torbę i przerzuciła ją sobie przez ramię, a następnie wyciągnęła prawą otwartą dłoń przed siebie by pomóc mu wstać. - Jak będzie Ci się kręcić w głowie czy coś to mów, postoimy chwile, chyba nigdzie Ci się nie spieszy, nie? - odrzekła swoim wesolutkim tonem. Może i nie była silna, ale mimo to zamierzała mu pomóc, tyle może dla niego zrobić albo aż tyle. Nie wiedziała, czy ktoś inny zrobiłby to samo dla niej, nie było warto nad tym się zastanawiać. - A tak! Zapomniałabym! Rhys to pełne Twoje imię czy jakaś ksywka? - zapytała w międzyczasie z czystej ciekawości, jak nie chciał to nie musiał jej odpowiadać, niektórzy po prostu mają takie imiona i to jest w porządku. Z drugiej też strony chciała po prostu podtrzymać jakąś tę rozmowę co by nie było za nudno.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Biorąc pod uwagę wszystkie zdarzenia w ciągu ostatnich 24 godzin, to sam nie wiedział, czy miał szczęście... czy pecha. Cała sytuacja była dla niego tragiczna, ale na jego szczęście znalazła go dziewczyna, która w swojej dobroci postanowiła go uratować. Teraz co prawda musiał kombinować jak przeżyć kolejne dni i tygodnie, ale nie pierwszy raz znajduje się w całkiem obcym miejscu i to bez perspektyw. Musiał grać kartami, które dostał od losu, a póki co to właśnie dziewczyna była jego "Asem".
- Więc postanowione, pierwszy przystanek: sklep z odzieżą - podsumował, bo przecież nie oczekiwał od niej, że da mu także ubrania. A kto wie, może po drodze będą mijać jakiś dom, przy którym będą się suszyć ubrania na sznurze. Wtedy zwyczajnie ukradnie potrzebne mu rzeczy, żeby nie wydawać niepotrzebnie swoich oszczędności, oczywiście zakładając, że coś mu jeszcze zostało. W tym momencie obrócił się, żeby zlokalizować swój bagaż. Zaraz będzie musiał sprawdzić, co zdołało się uchować.
Z pomocą dziewczyny, zaczął się powoli podnosić. Trochę zakręciło mu się w głowie przy tej czynności i miał jakby miękkie kolana, ale udało mu się ustać w miejscu.
- Jakoś nie mam żadnych planów - odparł z delikatnym uśmiechem. Ciężko spieszyć się do obowiązków w nowym miejscu, gdzie nikogo ani niczego się nie zna. Stał przez chwilę w miejscu, aż poczuł się nieco pewniej.
- Rhys to skrót od imienia Rhysand - odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie chwalił się, że jest to jego druga tożsamość, bo ostatecznie nie był pewny, czy może jej ufać na 100%. Teoretycznie mogła mieć ukryte zamiary w ratowaniu mu życia. Czas pokaże.
- Grisze w Kerchu muszą się ukrywać? Dlaczego nie pracujesz w jakiejś lecznicy, skoro jesteś uzdrowicielką? - zapytał, pewnie nieco przekraczając granice dobrego wychowania, ale w tej sytuacji ani trochę się tym nie przejmował. Jaki był sens, skoro właśnie uratowała mu życie?

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Ubrania czyste i suche to było zdecydowanie ich pierwszy priorytet. Mokre ubrania noszone zbyt długo na sobie może spowodować, że ciało się wyziębi. A tego wolała uniknąć. Fakt faktem, mogłaby go wtedy podleczyć, ale nie umiała podnosić temperatury ciała żeby go ogrzać.
Kiedy tylko chłopak stanął na ziemi jakoś automatycznie ujęła chłopaka w talii tak jakby chciała podtrzymać go w jednym miejscu by się nie przewrócił. Z tego co teraz widziała to potrafił stać stabilnie, a to i tak już spory plus całej tej sytuacji. Dopiero teraz gdy stał dostrzegła to jaki on jest wysoki i to naprawdę wysoki. Whoa, ale wielkolud pomyślała ewidentnie zaskoczona. Przy nim to ona była niższa o dobre dwie głowy i sięgała mu gdzieś do okolicy klatki piersiowej. Ale jestem krasnoludkiem przy nim pomyślała przez chwilę mocno rozbawiona. Kiedy wyjaśnił pełnie całego swojego imienia aż jej się oczy szerzej otworzyły ze zdumienia -
- Ładne imie, podoba mi się - Ty też mi się podobasz dodała równie szybko jednak tylko w swoich myślach i poczuła, że na jej policzkach pojawia się rumieniec zakłopotania i zawstydzenia.
Odchrząknęła cicho pod nosem ogarnij się, przecież on jest osłabiony! Potrząsnęła głową na boki tylko jeden raz aby pozbyć się tych dziwnych myśli, które do niej przyszły. Wychodząc z plaży jakąś odległość przed nimi znajdowała się linka z ubraniami, wyglądały na męskie i całkiem suche. Przez chwilę pomyślała, że mogłaby je ukraść. To nie było coś co z nią rezonowało, ale przynajmniej chłopak by nie tracił pieniędzy. A w okolicy o dziwo nikogo nie było jak makiem zasiał. Wszystkich gdzieś wcięło? Były to obrzeża miasta to fakt, ale nawet dzieci tutaj nie było, a to było niecodzienne zjawisko. Jego pytanie ją zaskoczyło, aż dosłownie na chwilę przystanęła i spojrzała na jego twarz, a potem na swoje buty. - Bo Grisze to niebezpieczny zawód zwłaszcza taki jak mój - zaczeła niepewnie przegryzając dolną wargę - Jeżeli się ujawnię to prawdopodobnie mnie zabiją, dlatego nie pracuje w lecznicy, a raczej ukrywam swoje moce. W sumie... to całe życie ukrywam swoje moce - odpowiedziała zgodnie ze swoją prawdą jaką czuła w sobie. I czuła się z tym źle, ale tak trzeba. - Moja moc Griszy jest bardzo cenna, bo chodzących i żyjących Griszów Medykusa jest tyle co kot napłakał, czyli bardzo niewielu chodzi po tej ziemi żyjąc i mając się dobrze - dodała po chwili w zamyśleniu. Była to prawda tak uniwersalna, że aż ciężko jej nie znać. Koniec końców głową skierowała na stertę ubrań, które były suche na lince i jeżeli Rhysand chciał je ukraść to droga wolna.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
On też nie chciał jej fatygować bardziej, niż było to konieczne. Było mu głupio, że jako mężczyzna był w tej sytuacji ofiarą, którą trzeba było ratować. To dżentelmeni powinni ratować damy z opresji, czyż nie? Dlatego miał nadzieję, że nie będzie musiał jej znów prosić o pomoc i jakoś sobie poradzi sam. Chociaż czy naprawdę da sobie radę w obcym miejscu bez żadnych znajomości? Będzie musiał rozejrzeć się za pracą, najlepiej dobrze płatną.
- Dziękuję - uśmiechnął się do niej, gdy pomogła mu utrzymać równowagę. Był osłabiony, ale jej ratunek przywrócił go do żywych, a to najważniejsze. Z czasem nabierze więcej siły, a biorąc pod uwagę jego przeżycia z ostatnich kilku dni, to i tak cud, że stał na nogach.
W swoim stanie nie zwracał uwagi na wzrost dziewczyny ani sposób, w jaki na niego patrzyła. Dostrzegł jej rumieniec, ale było to dla niego normalne, że czuje się nieswojo w tak bliskim kontakcie z obcym mężczyzną. Czy było w tym coś złego? Nie, ratowała mu życie. Co nie zmienia faktu, że dopiero się poznali.
- Margaret też jest bardzo ładne. Mogę mówić do ciebie Marg? - zapytał, bo jednak wolał się zwracać skróconymi wersjami imion. Sam wolał jak zwracali się do niego zwyczajnym Rhys, ale jeśli kobieta woli pozostać przy pełnym imieniu to też w porządku.
- Tylko sprawdzę swój bagaż - powiedział, po czym zrobił kilka chwiejnych kroków, by ostatecznie złapać rytm i równowagę na tyle, by poruszać się bez większego problemu. Zaczął przekopywać się przez mokre rzeczy, choć ubrań było tam niewiele. Na samym dole dobrze zwinięte pieniądze pozwoliły mu odetchnąć z ulgą. Najważniejszego nie zgubił, więc może nie było aż tak źle? Cieszył się też, że udało mu się zachować starą keftę, choć była teraz kompletnie przemoczona, ale nie ufał dziewczynie na tyle, żeby pokazać jej, że ma przy sobie strój griszów.
Potem założył mokry bagaż na plecy i ruszył z dziewczyną, opuszczając plaże. Trzymał się dość blisko, bo łudził się, że w razie czego zdąży go złapać, zanim upadnie.
- Nie ma sposobu, żeby grisza był w Ketterdamie bezpieczny? - zapytał z ciekawością. Mogło się jej wydawać, że jest po prostu ciekawski, ale on próbował zdobyć potrzebne mu informacje. Musiał wiedzieć co robić i jak przeżyć w tym mieście. - Po co mieliby zabijać uzdrowicielkę?
Jedyny scenariusz, jaki wydawał mu się możliwy, to rywalizacja o jej usługi na takim poziomie, że faktycznie mogłaby się znaleźć w niebezpieczeństwie.
- Jak nauczyłaś się panować nad mocą, skoro zawsze się ukrywałaś? - zapytał jeszcze, bo był ciekawy, czy odbyła jakiś podziemny trening. Może funkcjonowały tu jakieś podziemne zszerszenia griszów? Nie chciał być natarczywy w tych pytaniach, ale nie mógł się powstrzymać.
On również dostrzegł ubrania przed jednym z domów. Mogły być na niego odrobinę za duże, ale przynajmniej nie będzie musiał tak od razu wywalać pieniędzy.
- Po namyśle... pożyczę stąd ubranie zamiast kupować - powiedział i nie widząc sprzeciwu z jej strony, podkradł się dyskretnie pod dom, choć właściwie nie musiał, bo nikogo w okolicy nie było. Może mieli jakieś wydarzenie i wszystkich wywiało? W każdym razie udało mu się zgarnąć spodnie i koszulę na długi rękaw, więc tyle powinno na razie wystarczyć. Przed domem znalazł jeszcze jakieś obdarte buty, które pewnie służyły do chodzenia po podwórku.
Nie był jednak pozbawiony honoru i włożył pod drzwi domu banknot, który powinien w dużej mierze zrekompensować utratę znoszonych ubrań. Przynajmniej były wyprane.
- Mam. Jeśli pozwolisz, to przebiorę się za drzewem - powiedział, gdy wrócił do niej ze zdobyczami. Nie miał innych możliwości, więc musiał iść za drzewo i tam przebrać się w czyste, a przede wszystkim suche ubrania. Od razu jakoś lepiej mu się zrobiło. Gdy wrócił do dziewczyny, posłał jej uśmiech i gestem przepuścił, żeby prowadziła go dalej.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Pomaganie było w jej krwi pewnie od pokoleń, patrząc na to, że jej żyjąca dalej mama jest medykusem i jej babki robiły dokładnie tak samo. Tak samo było również i z jej mocą, która była, jest i pewnie będzie przekazywana od dziewcząt, matek do krwi swoich córek. Dopiero niedawno doszło do niej takie zrozumienie, że hej w głównej mierze to kobiety miały moc uzdrawiania, przypadek? Nie sadze. Był powód tej mocy i dlaczego ona właśnie ją posiada i jej to pasowało nawet jeśli świat miał dla niej całkowicie inny scenariusz przygotowany. W takiej chwili umiejętności adaptacji bardzo się przydadzą, które są w naszej krwi od zarania dziejów.
Jej mina przez chwilę nawet wyglądała na zamyślenie, ale to było takie pozytywne zamyślenie. Ocknęła się ze swojego świata przemysleń gdy padło pytanie ze strony Rhysa: Mogę mówić do ciebie Marg to pytanie brzmiało czy wręcz brzęczało w jej głowie przez ładnych parę sekund przez chwilę nie rozumiejąc treści samej w sobie.- Em, dziękuje i hm... Tak jasne, nie widzę problemu, mów mi Marg - zgodziła się po chwili. A czas między przemyśleniami a samą odpowiedzią to pewnie były ze dwie dobre minuty. To tak jakby jej mózg musiał przez dłuższą chwilę przeanalizować sens słów przez niego przejawianych.
- Znaleźć pracę dla ludzi w której nie będziesz używał mocy Griszy, albo możesz wieść podwójne życie, jedne za dnia niczym zwykły obywatel, a w nocy zaś pokazujesz drugą twarz związaną z mocą Griszy - W pierwszej chwili to pytanie wydawało jej się podchwytliwe i nie wiedziała, czy chodzi o wyciągnięcie informacji z niej, czy sam też był Griszą i po prostu szukał sposoby na to by odnaleźć się w tym miejscu. Koniec końców nie było to ważne, bo i tak wcześniej czy później powinien się tego dowiedzieć by wiedzieć na czym się stoi w tym mieście. Jego pytanie było oczywiste jeżeli chodzi o używanie mocy, pokiwała głową tak jakby w zamyśleniu, jakby dumała co zastanawiała się co mu odpowiedzieć.
- Moja mama mnie nauczyła, tyle mogę powiedzieć - odpowiedziała jak najkrócej, ale jednocześnie jak najbardziej zgodnie z prawdą na którą było ją stać w tej chwili, w końcu go nie znała więc wolałaby taka rąbka tajemnicy pozostała dla niej i jej rodziny. Gdy skończyła mówić spojrzała na ubrania, a potem na Rhysa, kiwnęła jedynie głową na zgodę, tak jakby mówiąc głosem milczenia, że może je sobie ukraść. A to akurat w niektórych rewirach Baryłki na przykład było codziennością, niestety bywała tam nie raz i nie dwa więc wiedziała czym kaczka wodę pije. Gdy wspomniał, że przebierze się za drzewem, lekko skinęła głową i po prostu poczekała na niego stojąc w miejscu i podziwiając obrzeża miasta. A gdy do niej powrócił, ona odwzajemniła jego uśmiech i ruszyła wolnym krokiem przed sobą.
- Czy jeszcze jakieś pytania kotłują Ci się w głowie, jeśli tak pytaj śmiało, mam nadzieję, że będę mogła na nie odpowiedzieć - zakomunikowala chłopakowi, mogło to równie dotyczyć samego miasta, ich mieszkańców czy po prostu jak się tutaj ludziom żyje. A to pytanie z drugiej strony mogło być z całkowicie innego aspektu niż sama mogłaby się spodziewać.
- W moim domu jest niewielki kominek myślę, że mógłbyś się przy nim ogrzać. Jest Ci zimno? - spytała z ciekawości spoglądając na twarz swojego rozmówcy, nie była ciałobójcą nie miała umiejętności podnoszenia temperatury ciała, ale za to miała w swoim asortymencie wiele innych bardziej przydatnych rzeczy czy umiejętności. A piecyk jest jedną z tych rzeczy, które sobie ceniła za ciepło i ogrzanie jej domu. I wypicie jakiejś ciepłej herbatki i ciepły kocyk też robił swoją robotę. Właśnie! Kocyk! Ma go w swoim domu i też mogłaby go nim okryć jeżeli byłoby mu zimno. A to całkiem mądre, nie wyglądał na taką osobę co by się skarżyła, a mimo to warto było spytać o jego stan zdrowia, bo może z zewnątrz wszystko jest w porządku, a w środku jakoś tak nie do końca. Koniec końców, spytać nie zaszkodzi najwyżej dostanie się negatywną odpowiedź no i tyle w temacie.

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Biorąc pod uwagę, że w Ravce wychowywał się w rodzinnej lecznicy, a jego rodzice byli medykusami, to on również powinien mieć pomaganie we krwi. Z drugiej strony, został wyrwany z rąk rodziny, gdy miał jakieś siedem lat, więc jego przyzwyczajenia i nauki z Małego Pałacu przeważały nad zamglonymi wspomnieniami prawdziwego domu. Jego historia była długa, ale nauczył się tego, że pomaganie nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
Z dziewczyną oczywiście było całkiem inaczej, jej moc determinowała w jakiś sposób to, kim była. Ale czy miałby prawo ją oceniać, gdyby przeszła obok jego bezwładnego ciała obojętnie? Nie. Nie mógł oczekiwać od nikogo ratunku, ale na szczęście przyszedł tak czy siak.
Jej zamyślenie sprawiło, że chłopak poczuł się nieswojo. Nie mógł rozszyfrować jej miny, co chyba nie było dziwne, skoro dopiero się poznali. Nie miał pojęcia, dlaczego proste pytanie wywołało takie zawahanie, ale zaczął się zastanawiać, czy z dziewczyną jest coś nie tak i czy faktycznie nie ma ukrytych motywów. Jeśli teraz prowadziła go do jakichś handlarzy niewolników albo co gorsza do żołnierzy Ravki, którzy wywiozą go i powieszą za dezercję? Był jeszcze zbyt słaby, żeby walczyć.
- Świetnie - odparł, gdy w końcu odpowiedziała. Te dwie minuty dłużyły mu się niemiłosiernie. Ostatecznie chyba niczym jej nie uraził, więc mogli iść dalej.
- To trochę smutne, że grisze nie mają tu wolności, choć na pewno nie wszyscy na nią zasługują - powiedział jeszcze dość neutralnym tonem. Nie chciał odsłaniać od razu wszystkich kart, bo nie był jeszcze jej pewny. Jeśli nie zaprowadzi go prosto w pułapkę, a ich drogi nie rozejdą się tak od razu, to pewnie prędzej czy później będzie musiał jej powiedzieć.
- Rozumiem - skinął głową, bo nie potrzebował szczegółów.
Potem nastąpiła mała kradzież, za delikatną pieniężną rekompensatą i zajęło to kilka minut, zanim mogli kontynuować podróż. W suchych ubraniach czuł się o niebo lepiej.  
- Mieszkasz sama? - zadał dość ogólne pytanie, które potencjalnie mogło mu zdradzić, czy kobieta ma męża i dzieci. Może dlatego rumieniła się, gdy była zbyt blisko niego? Może czuła się nieswojo wiedząc, że jej mąż czeka w domu? To byłby dopiero zwrot akcji, gdyby po przyjściu do jej domu, powitał ich mężczyzna. Pewnie stłukłby Rhysa na kwaśne jabłko, bo wątpił, żeby aktualnie był w stanie się obronić.
- Trochę, ale to nic - odparł, próbując zgrywać twardziela. Jasne, że było mu zimno, morze wyrzuciło go na brzeg i kto wie, ile tak leżał przemoczony. Kobieta sprawiła, że przeżył, ale na zmarznięcie nic nie mogła poradzić. Zresztą nie oczekiwał cudów, każdy miał swoje limity. Zwłaszcza jeśli Marg nie miała odpowiedniego przeszkolenia. Jeśli uczyła ją matka, to mogła mieć spore braki. Ostatecznie wyszkolenie w Ravce było profesjonalne i Rhysand uważał, że miało większą wartość, niż taka nauka domowa. Ale mógł mówić tylko z własnej perspektywy.
- Na pewno nie będę ci przeszkadzał? Głupio mi, że się tak narzucam - zapytał jeszcze, bo w każdej chwili mogła go tu zostawić i pójść w swoją stronę, a nie miałby pretensji. Nie mógłby mieć.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Marg przez chwilę zastanawiała się, czy Ryhs nie myśli sobie, że prowadzi go do jakichś handlarzy niewolników lub żołnierzy miał prawo tak myśleć. Lecz z drugiej strony gdyby ktoś chciał go złapać jako niewolnika zrobiłyby to PRZED jej przyjściem. A tak się nie stało, bo z tego co sama widziała była pierwsza na miejscu zdarzenia, a w dodatku na plaży nie było żadnych śladów, nawet jeśli są tam kamienie, to woda zostawiłaby jakieś ślady na tamtych kamieniach, a tam nic nie dostrzegła podejrzanego.
- Nie każdy Grisza jest zły, ale cóż strach przed handlarzem niewolników bywa naprawdę wielki, zapewne tego nie zrozumiesz więc łatwiej mi się ukrywać niż okazywać moc na prawo i lewo. Moja moc zapewne byłaby towarem z wysokiej półki - Odezwała się w wyczuwalną nutą smutku i pewnego żalu do tego miejsca, chciałaby się poczuć wolna i poznać miejsce w którym mogłaby poczuć się swobodnie ze swoją mocą. Ciekawe czy takie miejsce na ziemi w ogóle istnieje? Pomyślała unosząc głowę do góry w stronę zachmurzonego nieba, nawet nie wiedziała kiedy po jej policzkach spłynęły naprawdę dwie spore łzy po jej policzkach. Zaskoczona zamrugała kilka razy i rękawem wtarła swoje oczy. To brzmi jak głupie marzenie... Gdy z jego słów padło pytanie Mieszkasz sama? Przez chwilę spojrzała na ziemię i z zawahaniem się głowy jedynie skinęła w odpowiedzi na "tak". Na jego kolejne pytanie uśmiechnęła się delikatnie i unosząc dłoń ledwo musnęła jego dłoń aż jej ciarki przeszły po ciele czując chłodną skórę na jego dłoni. To mogło trwać ledwo sekundę, ale wystarczyłoby dowiedzieć się, że ogrzanie jego ciała będzie dość ważnym priorytetem.
- Moje aktualne mieszkanie jest puste więc będzie mi miło Cię ugościć, a i pewnie myślisz, że zabieram Cię do jakiegoś handlarza niewolników, co nie? Rozczaruje Cię, gdyby tak było to ktoś przyszedłby przede mną i zabrał cię nieprzytomnego gdzieś nie wiadomo gdzie - dodała wzruszając ramionami. W trakcie ich rozmowy dość szybko dotarli już na obrzeża Pokrywki oraz miejsca jej zamieszkania. Nie było to miejsce ciche, ale za to bezpieczne, a więc coś za coś. - W sumie to jesteśmy już blisko - wyjasniła, aby po paru minutach dotrzeć do drzwi jej domu, otworzyła je i wpuściła gościa do środku, a następnie podeszła do swojego łóżka wyciągnęła metalowy pręt, a następnie otworzyła okno by wpadło sporo świeżego powietrza i jednocześnie aby światło rozświetliło całe to pomieszczenie. - Rozgość się, rozpalę ogień - odrzekła, podchodząc do sterty drewna, wzięła sobie ze dwa grube kawałki do ręki, a następnie położyła w kominku i potem jeszcze dwa. Do tego wzięła jeszcze jakieś stare gazety oraz kilka mniejszych gałęzi. Kucnęła na podłodze biorąc do ręki krzesiwo i za którymś razem gdy poleciały iskry prosto na papier, odczekała chwilę by następnie podmuchać w to miejsce by papier wraz z gałeziami dostały powietrza i by dobrze się mogło rozpalić. Rozpaliła ogień w dwóch miejscach dla pewności, że wszystko dobrze się rozejdzie, a mniejsze patyczki zaczną płonąć. Mieszkanie zdążyło się nieco wyziębić, w końcu było tu sporo kamienia jak i drewna dlatego też jej priorytetem gdy wraca do domu jest zapalenie kominka co by móc się ogrzać w nocy i nie zamarznąć.

[Co do mieszkania to posiłkuj się tym tematem oraz zdjęciem taki tam wrzuciłam]

Rhysand Hessling
• szkwalnik •
Rhysand Hessling
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : kontrakt u Hoede
https://kerch.forumpolish.com/t374-rhysand-hessling-budowa
Kiwnął głową na jej wyjaśnienia, bo doskonale rozumiał jej strategię, nawet lepiej, niż mogłaby przypuszczać. Oczywiście, że jej moc byłaby pożądana, ale mogłaby to wykorzystać na swój użytek. Czy znalazłaby się przez to w niebezpieczeństwie? Możliwe, w końcu różni ludzie chodzą po ziemi, ale być może w ostatecznym rozrachunku opłaciłoby się? Nie miał teraz siły głębiej tego analizować, a zresztą nie miał prawa ingerować w jej życie szczególnie, że nie wiedział, jak żyje się w Kerchu. Ona stąd pochodziła, więc musiał jej uwierzyć na słowo, że dla griszów nie było to przyjazne miejsce, skoro przez tyle lat się ukrywała. Było mu trochę przykro, bo rodzili się z tym potencjałem i nie było w tym ich winy, a z jakiegoś powodu w większości miejsc byli napiętnowani i nie mogli... być sobą.
- Nigdy nie myślałaś, żeby opuścić Ketterdam i poszukać innego miejsca? - nie musiała się mu tłumaczyć, choć był ciekaw, czy coś ją tu trzymało, czy bała się zmian, czy był inny powód? Fakt, że jego życie było pełne zmian i podróży nie znaczyło, że wszyscy musieli żyć w ten sposób.
- Co się stało? - zapytał zdezorientowany, gdy zobaczył łzę na jej policzku. Powiedział albo zrobił coś nie tak? Zaczął analizować swoje zachowanie, ale nic konkretnego nie przyszło mu na myśl.
Zanotował w głowie, że mieszka sama i choć nie dawało mu to pełnego obrazu, to powstrzymał się od zadania bardziej szczegółowych pytań. Nie chciał być wścibski, a być może część odpowiedzi uzyska w trakcie rozmowy.
- Wybacz, życie nauczyło mnie nieufności - uśmiechnął się zakłopotany, bo nie wiedział jak domyśliła się, co chodziło mu po głowie. Jakaś magiczna sztuczka czy niesamowita intuicja?
Zanim dotarli do jej domu, mężczyzna zdążył odzyskać sporą część sił i szedł już całkiem normalnym, nawet żwawym krokiem. Wszedł za nią do środka i rozejrzał się badawczo po pomieszczeniu. Przede wszystkim szukał jakichkolwiek oznak zagrożenia, ale kiedy ich nie znalazł, odłożył swój plecak w bezpieczne miejsce i usiadł przed kominkiem, patrząc jak kobieta w nim rozpala.
- Mogę się jakoś przydać? - zapytał niepewnym tonem, bo nie wiedział, co w dalszej kolejności chciała zrobić.
Gdy tylko poczuł ciepło bijące od kominka, przysunął się bliżej z przyjemnością chłonąc żar trzaskającego drewna. Bardzo przyjemne uczucie po takim wyziębieniu, w końcu mógł się ogrzać i odpocząć w bezpiecznym miejscu. Ostatecznie coraz więcej wiary pokładał w dziewczynie, gdyż zbyt wiele jej zawdzięczał, by oczekiwać od niej najgorszego.

Margaret Knovta
• uzdrowiciel •
Margaret Knovta
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Praca dorywcza jako Kwiaciarka, obrzeże miasta w Pokrywce
https://kerch.forumpolish.com/t235-w-budowie-margaret-knovta#390
Chwilę siedziała przed kominkiem by ogrzać swoje ręce, nawet nie wiedziała kiedy zaczęły drżeć jej dłonie, a część sukienki, która na sobie jednym rąbie całkowicie przemokła. - To jest jakaś opcja, ale nawet nie wiem gdzie bym się wtedy udała - odrzekła opuszczając wzrok. Tutaj miała pracę, ludzi których znała i lubiła, czasami też używa swojej mocy, ale trzeba przyznać, że nie jest to miejsce jej marzeń. Wolała mieć dla siebie lepszą przyszłość bardziej stabilną i bezpieczniejszą. - Nie przejmuj się tym - wzruszyła ramionami. Nie potrzebnie się zamartwiał jedną czy dwoma łzami. - Nie tylko Ty tak masz - Nieufność była dobra, ale na dłuższą metę powodowała, że nie wiesz komu możesz zaufać, komu nie, przed kim się otworzyć i tak dalej, i tak dalej. To był koniec końców zły nawyk, ale powodował, że mogła przetrwać w tym dziwnym świecie. Odetchnęła cicho, po czym wstała z ziemi gdy jej dłonie wróciły do wstępnego normalnej temperatury - Zaraz wrócę - odrzekła podchodząc do swojej szafy i wzięła pierwszy komplet ubrań jaki wpadł w jej ręce, a następnie poszła do łazienki przebrać się w coś suchego. Padło na długie szarpane spodnie, które odkrywały jej kostki i bluzkę z rękawem trzy czwartym z dekoltem w serek. Mokrą sukienkę zaś powiesiła nad dużym wiadrem drewnianym do którego skapywała woda.
Wróciła do pomieszczenia i ściągnęła ze swojego łóżka koc, a następnie podeszła do Rhysa i okryła nim ramiona chłopaka, dość  śmiało postanowiła dotknąć jego dłoni by sprawdzić jego temperaturę ciała - Koc Ci trochę pomoże się ogrzać - Tak szczerze, jej też było daleko do osoby, która aktualnie była ogrzana, bo jej dłonie zapewne były chłodne, aczkolwiek nie wyglądała na taką osobę, która by się tym teraz przejmowała. - Mam zioła z własnego ogródka, mogę Ci zaparzyć herbaty, to niewiele, ale pomoże się rozgrzać - odrzekła lekko sie uśmiechając i odsunęła dłoń, czasami chęć pomagania innym była silniejsza niż cokolwiek innego. Nie zawsze było to dla niej dobre, ale teraz... wcale nie żałowała tego, że go uratowała, wręcz przeciwnie, była z siebie dumna, że zdążyła i uratowała jego życie. Bo koniec końców wszystko dobrze się skończyło, żyje, a to było najważniejsze. I nie wyglądała na taką osobę, która pragnie coś w zamian za pomoc, jednak wiedziała, że bez złamanego kruge nie przeżyje tutaj nawet dzień, to pewnie dlatego wybrała pracę jako kwiaciarka by móc poczuć się choć przez chwilę jak ktoś normalny bez mocy i gdyby się z nimi nie urodziła to może wtedy tak by wyglądał jej świat? Kto wie.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach