Mniejszy pokój gościnny 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
lokacja

Mniejszy pokój gościnny

Pomieszczenie, do którego trafiają pojedynczy goście posiadłości. Od razu czuć przytulną i ciepłą atmosferę bijącą od zawsze rozpalonego kominka. Meble wykonane z ciepłego odcienia dębu dodają dojrzałości ale bez przytłaczającego efektu. Okna skierowane na zachód pozwalają na wyjątkowy widok podczas schyłku dnia.
Kilka foteli ze skórzanym obiciem otacza centralny, niewielki stolik, przy którym zazwyczaj odbywają się najważniejsze rozmowy.

Wouter Groeneveldt
• substantyk •
Wouter Groeneveldt
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Dziedzic Groeneveldtów
https://kerch.forumpolish.com/t340-wouter-groeneveldt
Data: 8 marca

To miał być dobry dzień. Wczesnym porankiem duszącą mgłę rozwiał silny wiatr, który ustał zanim Wouter zdążył przejść do porządku dziennego. Poprzedniego wieczoru nieco przesadził z kieliszkiem, więc nic dziwnego, że obudził się z klasycznymi objawami kaca. Machnął na to ręką, skoro się struł to musiał ponosić konsekwencje swojego braku umiarkowania. Ojciec już dość zwracał uwagę, żeby nie przesadzał z piciem skoro ma słabą głowę, a za kolejna wizytę uzdrowiciela płacić nie chciał.
Najlepszym lekiem (nie licząc Małej Nauki) dla Woutera był kontakt ze świeżym powietrzem. Istotnie, rzadkie doznanie w Ketterdamie, ale akurat tego dnia nie było z tym aż tak dużego problemu. Może młody Groeneveldt powinien zacząć butelkować czyste powietrze i sprzedawać je innym członkom rady albo chorym? To mógłby być całkiem dobry pomysł na biznes. Z tą myślą poszedł do stajni, żeby urządzić sobie przejażdżkę na nowym rumaku. Już miał wyjeżdżać z posiadłości, kiedy przez chwilę nieuwagi i opóźnioną reakcję spowodowaną kacem, spadł z konia. Na szczęście nie został przydeptany kopytami, ale miał spory problem ze wstaniem na równe nogi. Strażnicy czym prędzej przenieśli Woutera do mniejszego pokoju gościnnego, jednocześnie posyłając po nieznaną dziedzicowi uzdrowicielkę. Lepiej było ściągnąć kogoś, kogo stary Hendrikus nie zdążył uraczyć swoją osobą.
Tymczasem Wouter znajdował się na fotelu w dziwnej pozycji, niby siedzącej, ale też lekko leżał. Już zdążyła mu lekko spuchnąć lewa ręka, chociaż daleko jej było do bycia wielkim bąblem. Na każdą próbę poprawy swojej pozycji, z jego ust wydobywał się cichy ale ostry syk. Musiał też coś zrobić z nogą podczas upadku, ale nie wiedział czy jest tylko potłuczona czy może stało się coś więcej. Jeszcze teraz ktoś spoza posiadłości zobaczy go w takim stanie i znowu będą plotkować na mieście, że ten Wouter to jakiś lewy jest, że z konia spada jak największy nowicjusz.

Zoria Rozanova
• uzdrowiciel •
Zoria Rozanova
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : uzdrowicielka w Ambasadzie Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t348-zoria-rozanova
Srogo myliłby się ten, kto by powiedział, iż praca uzdrowiciela kiedyś się kończy. Zawsze, prędzej czy później pojawiał się ktoś, kto potrzebował pomocy – a w Ketterdamie jednak było „trochę” dusz, które mogły się zgłosić do uzdrowiciela.
Całkowicie zwykłego bądź nie.
Toteż zupełnie nie dziwiła się, gdy przyszło kolejne wezwanie – tym bardziej że już, w pewnym sensie, zadomowiła się w tym mieście. I bynajmniej nie siedziała przez cały czas w ambasadzie swego ojczystego kraju, wypuszczając się poza jej mury, dalej niż jedynie do własnego lokum czy po sprawunki najróżniejszej maści.
Chyba pierwszym, co rzucało się w oczy po przekroczeniu progu gościnnego pokoju, była czerwona kefta. Słowem: ściągnięto dziedzicowi uzdrowiciela mającego większe możliwości szybkiego poskładania do kupy aniżeli zwykły medykus.
Ściągnięto griszę. Płci żeńskiej, choć to właściwie nie miało akurat znaczenia – liczyły się posiadane przez pannę umiejętności oraz wiedza, skryta pod płomienistą czupryną.
- Dzień dobry panie Groeneveldt. – odezwała się, kierując w stronę pacjenta. Ton miała dość rzeczowy, ale czyż nie tego należało się spodziewać po osobie mającej za zadanie właściwie zdiagnozować i przywrócić pacjenta do stanu pełnej używalności. - Z tego, co słyszałam, to spadliście z konia, tak? – przeszła bezpośrednio do rzeczy, stawiając przerzuconą dopiero co przez ramię torbę na podłodze, zapewne zabraną na wypadek, gdyby delikwent się zaparł i uznał, iż griszowe leczenie jest wręcz niedopuszczalne.
Ciemnoniebieskie spojrzenie dokładnie omiotło sylwetkę pacjenta, szukając wszelkich oznak trapiących dziedzica dolegliwości.
- Ręka? Jesteście w stanie nią poruszać? Wskazać, gdzie najbardziej boli? – przeszła do rzeczy, całkiem pomijając wszelkie konwenanse. Ściągnięto ją tu w konkretnym celu i cel ten miała zamiar zrealizować.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
Similar topics