Pokój dla gości 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Pokój dla gości

05.05.21 21:53
lokacja

Pokój dla gości

Wszystkie pokoje urządzono analogicznie. Jesienią i zimą panuje w nich straszny ziąb; tylko te najdroższe mają kominki, a pozostali muszą obejść się smakiem. Wyposażenie jest skromne i zużyte, chociaż w miarę czyste. Za tę cenę nie ma co narzekać.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov
[ 2 3 . 0 3 ]

Każdy z nieszczęśników i frajerów, który trafił tego wieczora do Listewki, stanąć mógł twarzą w twarz z najprawdziwszym obrazem ciemnych, brudnych ulic Ketterdamu - tych, które śmierdziały szczynami oraz - co najważniejsze - utraconą dumą. Jej resztki wykładały ulice Baryłki niczym obskurna wykładzina, wchłaniająca kolejne plamy krwi i innych, nieco mniej romantycznych, cielesnych płynów. Utracona duma - Kai prychnął pod nosem - ścieliła się wzdłuż spróchniałych desek Listewki naniesionym z ulicy błotem i zgniłymi liśćmi. Leżała tak, podeptana przez tanie buty i opluta przez zapijaczone mordy. Jaka szkoda.
Młody Drozdov stał pod ścianą - niepokojąco lepką ścianą, do której biały materiał pogniecionej, porozpinanej koszuli chciał przyklejać się chętnie. Skrzywił się, a jednak nie odsunął, zamiast tego zaciągać się jedynie papierosem, do którego upchał sporą porcję świeżo kupionego tytoniu. Powinien był oszczędzać - przeszło mu przez myśl, gdy odpalał zapalniczkę - Nie lubił kraść papierosów, cudze były zazwyczaj obrzydliwe. Dym ulatywał beztrosko nad jego głowę, gdy Kai w pełnym skupieniu, choć z twarzą całkowicie obojętną, śledził ludzkie sylwetki. Lubił na nich patrzeć i lubił oceniać. Oceniać zyski - uśmiechnął się do siebie. Dziś był już po pracy, a jednak ledwo co powtrzymał się przed nachyleniem się nad  grupą brzuchatych turystów z Ravki siedzących przy stoliku nieopodal z pięknym uśmiechem i Może partyjkę? Świeci sprzyjają! wyśpiewanym po ravkańsku nad ich głowami. Zabawna wizja - już teraz po ich spojrzeniach widział, że zostałby nazwany pożeraczem ryżu i śmierdzącą żmiją z Shu. Odbił się od ściany.
Mężczyzna dał mu wyraźny znak - za piętnaście minut. Numer pokoju, głos, twarz, plecy, każdy element jaskrawo pobłyskiwał w szybkim umyśle. Ruszył w górę schodów, wsłuchując się w swoje kroki, próbując wyodrębnić je na tle hałasu karczmy. Nie był głupi, nie szedłby tam jak ufne szczenię gotowe do podłożenia głowy pod lufę i gardła pod nóż. Gdy dotarł wiec we wskazane miejsce, nie wchodził do środka, nie zamykał drzwi - oparł się o próg, krzyżując nogi i wyczekująco wpatrując się w swojego towarzysza. Miał wrażenie, że świetnie znał te twarz i te sylwetkę i gdzieś w tyle głowy pobrzękiwało ważne, długie nazwisko i dużo świeżych kruge. Kai rzadko mylił się w kwestiach rozpoznawanych twarzy, ale tym razem bił się z myślami - cóż ktoś taki robiłby w śmierdzącej Listewce? Gdyby nie ta resztka marnego honoru i ogólne znużenie, Drozdov dawno wypatrywałby portfela, spinki do krawata, zegarka na łańcuszku lub złotego sygnetu na małym palcu. Tym razem jednak zaskarbianie sobie cudzych własności nie było ważniejsze od zwykłego, ludzkiego zainteresowania, z którym przechylał lekko głowę, wciąż utkwiony w progu, kładąc jedną z dłoni na pasku przy rewolwerze. Ot tak, znane ketterdamskie powitanie, proste ostrzeżenie, chwilowe zapewnienie bezpieczeństwa, którego Baryłka i Szumowiny nauczyły go jak troskliwa matka.
- Mam nadzieję, że nie pomyliłeś tej speluny z Menażerią - zakpił nieco opryskliwie i poczuł jak kłuje go nieznośnie jego własny żart. - Robię wiele rzeczy za pieniądze, ale tego akurat nie - dodał z cichym prychnięciem na wargach, a te po chwili ułożyły się w krótki cień uśmiechu tutejszego łobuza. - Sam zapłaciłbym żeby nie musieć nawet patrzeć na tych gości na dole...

Wouter Groeneveldt
• substantyk •
Wouter Groeneveldt
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : Dziedzic Groeneveldtów
https://kerch.forumpolish.com/t340-wouter-groeneveldt

Re: Pokój dla gości

13.06.21 19:47
Nie powinien brnąć w interes dalej, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że lepszego nigdzie nie ubije. Oczywiście, mógłby bawić się w oficjalne i do bólu legalne kontrakty dla potencjalnych pracowników, ale nie miał na to czasu. Chciał zmotywowanych ludzi, którzy widzieliby w nim swego zbawcę, kogoś kto niczym rycerz na białym koniu, ratuje ich z problemu, który mógłby zniszczyć ich życie. Zamiast tego dobrowolnie oddadzą się w jego ręce, dokładnie taką wizję miał w swojej głowie. Ostrzył kły, by pożreć zwierzynę, ale najpierw musiał stworzyć dogodną okazję. Ani grama przypadku, ani słowa o szczęściu. Wszystko miało być idealnie ukartowaną sytuacją, scenariuszem zwycięstwa.
Dlatego właśnie potrzebował pomocy Drozdova. Wouter był świadomy dwóch rzeczy, w życiu nie ma zamiaru grać w cokolwiek w jakimkolwiek kasynie oraz... Miał beznadziejną rękę do kantowania. Z resztą jako jeden z tych wybranych, urodzonych na górze piramidy, nie mógłby zniżać się do takich czynności. Miał mieć czyste ręce, przynajmniej w swojej mocno wypaczonej perspektywie. Natomiast Drozdov wydawał  się być idealnym kandydatem do tego zadania. Znał Klub Wron znacznie lepiej od młodego Groeneveldta, więc mógłby wykorzystać nieco swoich talentów w tym wielkim przedsięwzięciu. Dlatego też należało z nim omówić wszelkie konkrety, a także rozwiać wątpliwości czy będzie do tego aby na pewno odpowiedni.
Poszedł do pokoju, zerkając czy aby ktoś nie odprowadza go wzrokiem, ale nawet jeśli to czy mógł wymazać komukolwiek pamięć. Nawet mocno naciągnięty kaptur nie jest idealną osłoną, by skryć swoją osobę.
Wszedł do pomieszczenia, wciskając dłonie do kieszeni. Dalej nie rozumiał jak ktoś mógłby najmować takie pomieszczenia do spania na noc, ale przecież nie każdy był taki bogaty jak on.
Wejściu Szumowiny towarzyszył specyficzny żart, który dopiero po chwili dotarł do Groeneveldta, który wyglądał jakby specjalnie przeciągał swoją reakcję albo serio nie rozumiał o co chodziło.
- Menażerią? Dobre. - Uważnie przyglądał się mężczyźnie, próbując ocenić na podstawie samego wyglądu czy się nada. - Spokojnie, doskonale wiem gdzie jestem. - I wiedział też, że nie powinien tutaj przebywać, ale interesy to interesy, a one są święte.
- Istotnie, specyficzna klientela. Przywykłem do lepszych standardów, ale Ketterdam jest jeden i tylko tutaj można dostać wszystko. - Zerknął przez okno, mierząc wzrokiem przechodniów. - Nawet jeśli czasami wymaga to zupełnej zmiany otoczenia i wyjścia z naturalnego obszaru życia. - Wrócił wzrokiem do Kaia, przechodząc już do interesów.
- Czy domyślasz się lub wiesz jaką sprawę mam do Ciebie? - Możliwe, że Maurits już coś napomknął, ale równe dobrze mógł przemilczeć tę kwestię. - Oczywiście odpowiednio płatną. - Zdjął kaptur dłonią, na której połyskiwał sygnet Groeneveldtów, dając do zrozumienia z kim Drozdov ma do czynienia.

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

Re: Pokój dla gości

16.06.21 20:17
Kai tkwił w swoim bezpiecznym miejscu, przyglądając się rozmówcy z lekko przechyloną głową, jakby próbował dokładnie ocenić skalę domniemanego zagrożenia. Wiedział, iż jej poziom na terenie Listewki - albo i całej Baryłki - nigdy nie powinien schodzić poniżej kolan, młody Drozdov postanowił jednak rozkopać kłębiącą się w nogach chmurę podejrzeń, zabierając dłoń z rewolweru i w końcu powoli wchodząc w głąb pokoju. Sypialnie w tej ruderze, choć pełne wilgoci i wdzierającego się z zewnątrz chłodu, stanowiły dla chłopaka pewną namiastkę rodzinnego domu. Znał doskonale ich rozkłady, wiedział jak długo nie zmieniano prześcieradeł, wiedział też, iż zdjęcie tutaj kaptura było tutaj niczym oddanie komuś broni rękojeścią do przodu.
Umysł Kaia działał teraz w jednym z tych swoich szybkich, skupionych trybów. Gdy jego cześć dokładnie rozbijała na czynniki pierwsze rzucane ku niemu słowa i każdy dźwięk przybieranego tonu głosu, ta druga wzrokiem pochłaniała wszystkie elementy nowej dla niego prezencji. Kaptur zniknął, pojawiła się przystojna twarz i włosy kogoś, kogo stać na służbę. Dłonie bez widocznych zgrubień i odcisków, złoty sygnet. Zamrugał. Groeneveldt.
Młody Drozdov należał do tej grupy istot z Baryłki, które gardziły otwarcie każdym przejawem wrodzonego bogactwa. Nic więc dziwnego, iż rozbawiony uśmiech zmienił się w wykrzywioną lekko górną wargę i ściągnięte brwi, postawa zamknęła się szczelnie, gdy chłopak krzyżował ręce na piersi i stawał naprzeciw swojego towarzysza, patrząc na niego wyczekująco. Czego chcieć mógł od niego dziedzic Groeneveldtów, piorunująca kupiecka menda, która zapewne już dławiła się zebranym w okolicy powietrzem?
- Przyszedłeś tutaj opowiadać o tym, jak ciężko było ci zniżyć się do naszego poziomu? Tupet nie jest tutaj niczym niezwykłym, ale winszuję odwagi - odparł, unosząc kpiąco kącik ust. Czy wiedział? Musiał chwilę krążyć myślami po minionych dniach, szukając liter i znaków, nazwiska lub chociaż herbu rodzinnego gdzieś między rozmowami z innymi Szumowinami.
- Nie musze się domyślać, do mnie przychodzi się szukając oszustów, nie liczę raczej na prośbę posłania kogoś na Wyspę Kostuchy... - mruknął, jakby znudzony i nagle, zupełnie bezceremonialnie, opadł na skrzypiące krzesło stojące przy skromnym stoliku. - Oszustwa są drogie - skwitował jeszcze, posyłając mu najbardziej urokliwy i najszczerszy ze swoich uśmiechów. - Poza tym, jestem lojalny. Skąd mam wiedzieć, że nie chcesz rzucać kamieniami w nasze wrony? - Mówiąc to, oparł nogę w kostce o kolano i głowę wspierając na otwartej dłoni począł znów przyglądać się rozmówcy. - Masz papierosa? Albo zaliczkę? - Droczył się, wiedział przecież, iż nic nie dostanie. Z całej siły jednak pragnął nie tracić pozycji, jakby w strachu, iż ktoś taki jak stojący przed nim dziedzic mógłby butem przygnieść do podłogi. Ciarki przeszły aż po plecach - takie upokorzenie!

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach