- Mistrz Gry• konto specjalne •
- Stanowisko : Mistrz Gry
Nowoziemskie ogrody
Tuż po tym, jak powstały ogrody Shu Hanu, nieco bogatszy Nowoziemczyk postanowił wprowadzić do Ketterdamu i odrobinę swojej kultury, co zaowocowało powstaniem olbrzymiej oranżerii, stwarzającej pozory prawdziwej puszczy. Ogrodom celowo towarzyszy pewne niezadbanie, które ma swój urok w rosnących dziko roślinach i skrytych w listowiu sadzawkach. W pułapkę dało się złapać kilka wszędobylskich motyli, które odnalazły tutaj swój dom.
Ku dosyć sporemu niezadowoleniu Leifa, sprzedawca map kazał mu na siebie czekać znacznie dłużej, niźli pierwotnie można było zakładać. Mężczyzna żył w przeświadczeniu, że uda mu się go zastać przy stoisku już po dwóch dniach, jednak podstarzały żeglarz zjawił się tam dopiero po czterech i to stosunkowo późną porą, kiedy targ już się powoli wyludniał. Sprawiło mu to spory zawód, ale cóż mógł na to poradzić? Pocieszał się jedynie tym, że dzięki temu niefortunnemu spóźnieniu miał możliwość upewnić się, jaką sumą pieniędzy mógł wykorzystać w toku tej operacji.
Wprawdzie okazało się, iż była to nieco mniejsza kwota, niż podejrzewał na samym początku, jednak i tak wystarczająca, aby mógł bez problemów opłacić pośredników, jak i sfinalizować najważniejszą transakcję. Na szczęście, negocjacje ze sprzedawcą map w kwestii nazwisk co ciekawszych osobistości z jego listy kontaktów nie były wyjątkowo długie. Były Druskelle i tak zamierzał zaopatrzyć się w kilka map, a co więcej dopłacił za naniesienie na nie paru dawnych szlaków morskich. Kosztowało go to sporo banknotów, jednak widząc chętnego klienta, emeryt zgodził się zaaranżować spotkanie z odpowiednią osobą.
Już następnego ranka do mieszkania Leifa zawitał goniec z dokładnymi informacjami odnośnie do miejsca spotkania. Prawdę mówiąc, musiał przeczytać wiadomość kilka razy, aby upewnić się, że na pewno dobrze zrozumiał jej treść. Nowoziemskie ogrody? Cóż, tego się nie spodziewał. Był przygotowany na wizytę w porcie, na jednej z dzikich plaży okalających okolice Ketterdamu, a nawet jeden z tych nędznych barów na przystani. Szklarnie wypełnione całą masą egzotycznych roślin zdecydowanie nie wpisywały się w jego wyobrażenie na temat stereotypowego miejsca ubijania interesów. Może to był jednak dobry znak? Jeśli faktycznie trafił na kogoś, kto znał się na swoim fachu, to może była to swego rodzaju oznaka wymyślności? Jeśli jeszcze wykraczało to poza wybór miejsca spotkania, a zahaczało o sprawne operowanie statkiem oraz załogą, to był na dobrej drodze do sukcesu!
Gdzie on jest?, zastanawiał się, przestępując zniecierpliwiony z jednej nogi na drugą. Czekał przy głównej alejce w szklarni już od paru dobrych minut, a Doriana wciąż tutaj nie było. A przecież potwierdził swoje przybycie! Może coś go zatrzymało lub coś mu się stało? Eh, może powinien był jednak posłać tego gońca z samego rana, aby sprawdzić, czy na pewno chłopak będzie mu towarzyszył? Osobista wizyta w przybytku, w którym na co dzień rezydował Dorian, nie wchodziła w rachubę. Mężczyzna chciał jak najdłużej unikać tego typu miejsc, jednak miał nieodparte wrażenie, że prędzej czy później przyjdzie taki moment, w którym chcąc nie chcąc będzie musiał się do niego udać z uwagi na swoją pracę. Skrzywił się na tę myśl. Czy nie było lepszych miejsc do zawierania interesów i prowadzenia mniejszych negocjacji?
— Oby chociaż ten kapitan nigdzie nie uciekł — mruknął pod nosem, skinąwszy głową starszej parze, która właśnie wkroczyła do ogrodów.
Leif odszedł kawałek dalej, poprawiając przy okazji swoje odzienie. Miał wrażenie, że tym razem faktycznie wybrał coś, co będzie pasowało do okazji i prowadzenia interesów, nie przyciągając jednocześnie do jego osoby niechcianej uwagi. Pytanie tylko, czy były to jego prywatne odczucia, czy według mieszkańców Ketterdamu, dalej wyglądał, jakby za bardzo się starał i w gruncie rzeczy nie osiągnął upragnionego efektu?
Wprawdzie okazało się, iż była to nieco mniejsza kwota, niż podejrzewał na samym początku, jednak i tak wystarczająca, aby mógł bez problemów opłacić pośredników, jak i sfinalizować najważniejszą transakcję. Na szczęście, negocjacje ze sprzedawcą map w kwestii nazwisk co ciekawszych osobistości z jego listy kontaktów nie były wyjątkowo długie. Były Druskelle i tak zamierzał zaopatrzyć się w kilka map, a co więcej dopłacił za naniesienie na nie paru dawnych szlaków morskich. Kosztowało go to sporo banknotów, jednak widząc chętnego klienta, emeryt zgodził się zaaranżować spotkanie z odpowiednią osobą.
Już następnego ranka do mieszkania Leifa zawitał goniec z dokładnymi informacjami odnośnie do miejsca spotkania. Prawdę mówiąc, musiał przeczytać wiadomość kilka razy, aby upewnić się, że na pewno dobrze zrozumiał jej treść. Nowoziemskie ogrody? Cóż, tego się nie spodziewał. Był przygotowany na wizytę w porcie, na jednej z dzikich plaży okalających okolice Ketterdamu, a nawet jeden z tych nędznych barów na przystani. Szklarnie wypełnione całą masą egzotycznych roślin zdecydowanie nie wpisywały się w jego wyobrażenie na temat stereotypowego miejsca ubijania interesów. Może to był jednak dobry znak? Jeśli faktycznie trafił na kogoś, kto znał się na swoim fachu, to może była to swego rodzaju oznaka wymyślności? Jeśli jeszcze wykraczało to poza wybór miejsca spotkania, a zahaczało o sprawne operowanie statkiem oraz załogą, to był na dobrej drodze do sukcesu!
Gdzie on jest?, zastanawiał się, przestępując zniecierpliwiony z jednej nogi na drugą. Czekał przy głównej alejce w szklarni już od paru dobrych minut, a Doriana wciąż tutaj nie było. A przecież potwierdził swoje przybycie! Może coś go zatrzymało lub coś mu się stało? Eh, może powinien był jednak posłać tego gońca z samego rana, aby sprawdzić, czy na pewno chłopak będzie mu towarzyszył? Osobista wizyta w przybytku, w którym na co dzień rezydował Dorian, nie wchodziła w rachubę. Mężczyzna chciał jak najdłużej unikać tego typu miejsc, jednak miał nieodparte wrażenie, że prędzej czy później przyjdzie taki moment, w którym chcąc nie chcąc będzie musiał się do niego udać z uwagi na swoją pracę. Skrzywił się na tę myśl. Czy nie było lepszych miejsc do zawierania interesów i prowadzenia mniejszych negocjacji?
— Oby chociaż ten kapitan nigdzie nie uciekł — mruknął pod nosem, skinąwszy głową starszej parze, która właśnie wkroczyła do ogrodów.
Leif odszedł kawałek dalej, poprawiając przy okazji swoje odzienie. Miał wrażenie, że tym razem faktycznie wybrał coś, co będzie pasowało do okazji i prowadzenia interesów, nie przyciągając jednocześnie do jego osoby niechcianej uwagi. Pytanie tylko, czy były to jego prywatne odczucia, czy według mieszkańców Ketterdamu, dalej wyglądał, jakby za bardzo się starał i w gruncie rzeczy nie osiągnął upragnionego efektu?
Nie uśmiechało mu się pomagać jakiemukolwiek fjerdańczykowi. Oczywiście nie każdy fjerdańczyk był chodzącym po ziemi plugastwem, Dorian znał kilku całkiem przyjemnych, niemniej jednak każdy nowo poznany zasługiwał na pewną dozę ostrożności, nie mówiąc już o wszystkich, którzy pracowali w ambasadzie. Przez to, że nie mógł tam pracować, to nie wiedział, co się tam działo, ale nie obstawiał niczego przyjemnego. Leif wydawał się miłym i porządnym facetem, ale Dorian nie chciał pozwolić się zwieść pozorom, dlatego też musiał dokładnie wybadać mężczyznę. Nie mówiąc już o tym, że dzięki niemu mógł mieć jakiś tam wgląd na poczynania ambasady. W końcu wrogów trzyma się najbliżej, nawet jeśli nie traktował mężczyzny jako jednego z nich. Z tego właśnie względu cieszył się, że będzie mógł dalej uczestniczyć w poszukiwaniach tajemniczego Kapitana.
Na umówione spotkanie nie spieszył się zbytnio. Nie dlatego, że lubił się spóźniać, było wręcz przeciwnie. Nie lubił, gdy inni musieli na niego czekać. Gdy tylko dostał wiadomość od posłańca zaczął się ogarniać i przygotowywać do wyjścia. Wiedział doskonale gdzie iść, więc obliczył sobie kiedy dokładnie może wyjść, żeby się nie spóźnić. Niemniej jednak los miał dla niego inne plany i cały czas coś stawało na jego drodze. Na całe szczęście uległ jedynie kupcowi sprzedającemu jakieś słodycze i dlatego też, w umówionym miejscu pojawił się spóźniony, ale za to z niewielką torbą orzeszków pokrytych w słodkiej czekoladzie. Słodkości nigdy sobie nie odmawiał, ale nie objadał się nimi zbyt często.
Blondwłosego mężczyznę odszukał szybko. Wzrost fjerdańczyka odegrał tutaj istotną rolę, bo mężczyzna górował nie tylko nad roślinnością, ale też wśród pozostałych gości. Dorian zawsze zastanawiał się, skąd u fjerdańczyków brały się tak pokaźne rozmiary, biorąc pod uwagę to, że w Ravce czy samym Kerchu, ciężko było znaleźć ludzi, dorównujących fjerdańczykom wzrostu. Ciemnowłosy mógł się jedynie domyślać. Wpakował sobie niewielką garść orzeszków do ust, po czym zawiązał torbę aby nic się z niej nie wysypało. Podszedł do mężczyzny.
– Myślę, że z twoją posturą, szybko byś go dogonił – odpowiedział, bo oczywiście usłyszał to, co jasnowłosy mruczał pod nosem. Przeczesał przy okazji włosy, odgarniając te kosmyki, które łaskotały go w czoło. – Wybacz mi to spóźnienie, zatrzymał mnie pewien kupiec – wytłumaczył się, pokazując zawiązaną torbę orzeszków jako dowód. Omiótł mężczyznę wzrokiem, szybko oceniając jego wygląd. Uśmiechnął się lekko.
– Opowiadaj, jaki masz plan – powiedział, siadając na jednej ze znajdujących się niedaleko ławek. Lubił spędzać swój czas w takich miejscach jak ogrody, bo uwielbiał obserwować kwiaty. W Białej Róży, jak można się domyślać, otoczony był różami i chociaż uważał je za najpiękniejsze kwiaty na świecie, to nie mógł patrzeć na nie przez cały czas. Teraz otaczała go przyjemna zieleń paproci i traw, która działała na niego uspokajająco.
Na umówione spotkanie nie spieszył się zbytnio. Nie dlatego, że lubił się spóźniać, było wręcz przeciwnie. Nie lubił, gdy inni musieli na niego czekać. Gdy tylko dostał wiadomość od posłańca zaczął się ogarniać i przygotowywać do wyjścia. Wiedział doskonale gdzie iść, więc obliczył sobie kiedy dokładnie może wyjść, żeby się nie spóźnić. Niemniej jednak los miał dla niego inne plany i cały czas coś stawało na jego drodze. Na całe szczęście uległ jedynie kupcowi sprzedającemu jakieś słodycze i dlatego też, w umówionym miejscu pojawił się spóźniony, ale za to z niewielką torbą orzeszków pokrytych w słodkiej czekoladzie. Słodkości nigdy sobie nie odmawiał, ale nie objadał się nimi zbyt często.
Blondwłosego mężczyznę odszukał szybko. Wzrost fjerdańczyka odegrał tutaj istotną rolę, bo mężczyzna górował nie tylko nad roślinnością, ale też wśród pozostałych gości. Dorian zawsze zastanawiał się, skąd u fjerdańczyków brały się tak pokaźne rozmiary, biorąc pod uwagę to, że w Ravce czy samym Kerchu, ciężko było znaleźć ludzi, dorównujących fjerdańczykom wzrostu. Ciemnowłosy mógł się jedynie domyślać. Wpakował sobie niewielką garść orzeszków do ust, po czym zawiązał torbę aby nic się z niej nie wysypało. Podszedł do mężczyzny.
– Myślę, że z twoją posturą, szybko byś go dogonił – odpowiedział, bo oczywiście usłyszał to, co jasnowłosy mruczał pod nosem. Przeczesał przy okazji włosy, odgarniając te kosmyki, które łaskotały go w czoło. – Wybacz mi to spóźnienie, zatrzymał mnie pewien kupiec – wytłumaczył się, pokazując zawiązaną torbę orzeszków jako dowód. Omiótł mężczyznę wzrokiem, szybko oceniając jego wygląd. Uśmiechnął się lekko.
– Opowiadaj, jaki masz plan – powiedział, siadając na jednej ze znajdujących się niedaleko ławek. Lubił spędzać swój czas w takich miejscach jak ogrody, bo uwielbiał obserwować kwiaty. W Białej Róży, jak można się domyślać, otoczony był różami i chociaż uważał je za najpiękniejsze kwiaty na świecie, to nie mógł patrzeć na nie przez cały czas. Teraz otaczała go przyjemna zieleń paproci i traw, która działała na niego uspokajająco.
Wzdrygnął się, gdy usłyszał obok siebie znajomy głos. Na Djela, czy to ja jestem taki nieuważny, czy on się tak skrada?, pomyślał, odwracając się do swojego rozmówcy.
— Miło mi, że pokładasz wiarę w moje zdolności i predyspozycje fizyczne — skomentował rzeczowym tonem, ściskając rękę chłopaka na powitanie.
Na samą myśl o takim scenariuszu, zaczął sobie wyobrażać sytuację, w której byłby zmuszony gnać przez alejki ogrodu nowoziemskiego, ścigając kulawego kapitana z przepaską na oku i gadającą papugą na ramieniu oraz starając się omijać całe grupy odwiedzających z dziećmi. Czy była to zabawna myśl? Cóż, osoby postronne zapewne pokładałyby się ze śmiechu, widząc takiego olbrzyma jak Leif goniącego szalonego staruszka z pstrokatym ptakiem rzucającym obelżywymi słowami na prawo i lewo. Może nie byłoby to upokarzające, ale na pewno dosyć niecodzienne.
Widząc torbę orzeszków w dłoniach Doriana, uniósł tylko minimalnie prawą brew, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Wiedział, że będzie potrzebował pomocy, więc zrażanie go do siebie nie miało zbyt dużego sensu. Mężczyzna pokiwał więc jedynie sztywno głową na znak, że rozumie powód spóźnienia.
— Przede wszystkim na samym początku chciałbym się przekonać, kim jest ten człowiek — przyznał, skręcając w boczną alejkę, rozglądając się przy tym czujnie na boki.
Wciąż nie mógł z całą pewnością stwierdzić, dlaczego na miejsce spotkania wybrano akurat szklarnie. Było to zastanawiające, a nawet podejrzane. Wyłączając możliwość, że kapitan po prostu bardzo lubił otaczać się naturą, można by założyć, że nie chciał się pokazywać w porcie. Desperacja, aby zdobyć dobrze płatne zlecenie? Możliwe. Długi lub porachunki z tutejszym elementem przestępczym? Prawdopodobne. A może konflikt z organem policyjnym?, pomyślał, marszcząc czoło. Informacje, jakimi dysponował, nie dawały mu zbyt dużego pola do popisu. W gruncie rzeczy zgadywał.
— Liczę, że nie spotkamy miejscowego pijaka, który ma podziurawiony skiff i głowę pełną marzeń o podbiciu mórz — skrzywił się na tę myśl, po chwili kontynuując nieco ciszej. — Jeśli przekona mnie, że faktycznie jest dobry w swoim fachu, to chcę mu zaproponować układ, w którym otrzyma część pieniędzy przed zleceniem, a resztę po jego wykonaniu. Rozważałem też wspomnienie o potencjalnych bonusach finansowych, jeśli nie narażając misji uda mu się ją przyspieszyć.
Nie miał na myśli, tylko i wyłącznie skrócenia czasu rejsu. Ambasador był w stanie dużo zapłacić, aby przewóz pasażerów był jak najmniej oficjalny. Gdyby kapitanowi udało się dostarczyć do Ketterdamu mieszkańców Fjerdy, unikając kontroli w porcie, byłby to bardzo korzystny obrót spraw.
— Przesadzam, czy to raczej dobry punkt do rozpoczęcia negocjacji? — spytał, wyraźnie szukając potwierdzenia tego, że kierował się dobrym przeczuciem.
— Miło mi, że pokładasz wiarę w moje zdolności i predyspozycje fizyczne — skomentował rzeczowym tonem, ściskając rękę chłopaka na powitanie.
Na samą myśl o takim scenariuszu, zaczął sobie wyobrażać sytuację, w której byłby zmuszony gnać przez alejki ogrodu nowoziemskiego, ścigając kulawego kapitana z przepaską na oku i gadającą papugą na ramieniu oraz starając się omijać całe grupy odwiedzających z dziećmi. Czy była to zabawna myśl? Cóż, osoby postronne zapewne pokładałyby się ze śmiechu, widząc takiego olbrzyma jak Leif goniącego szalonego staruszka z pstrokatym ptakiem rzucającym obelżywymi słowami na prawo i lewo. Może nie byłoby to upokarzające, ale na pewno dosyć niecodzienne.
Widząc torbę orzeszków w dłoniach Doriana, uniósł tylko minimalnie prawą brew, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Wiedział, że będzie potrzebował pomocy, więc zrażanie go do siebie nie miało zbyt dużego sensu. Mężczyzna pokiwał więc jedynie sztywno głową na znak, że rozumie powód spóźnienia.
— Przede wszystkim na samym początku chciałbym się przekonać, kim jest ten człowiek — przyznał, skręcając w boczną alejkę, rozglądając się przy tym czujnie na boki.
Wciąż nie mógł z całą pewnością stwierdzić, dlaczego na miejsce spotkania wybrano akurat szklarnie. Było to zastanawiające, a nawet podejrzane. Wyłączając możliwość, że kapitan po prostu bardzo lubił otaczać się naturą, można by założyć, że nie chciał się pokazywać w porcie. Desperacja, aby zdobyć dobrze płatne zlecenie? Możliwe. Długi lub porachunki z tutejszym elementem przestępczym? Prawdopodobne. A może konflikt z organem policyjnym?, pomyślał, marszcząc czoło. Informacje, jakimi dysponował, nie dawały mu zbyt dużego pola do popisu. W gruncie rzeczy zgadywał.
— Liczę, że nie spotkamy miejscowego pijaka, który ma podziurawiony skiff i głowę pełną marzeń o podbiciu mórz — skrzywił się na tę myśl, po chwili kontynuując nieco ciszej. — Jeśli przekona mnie, że faktycznie jest dobry w swoim fachu, to chcę mu zaproponować układ, w którym otrzyma część pieniędzy przed zleceniem, a resztę po jego wykonaniu. Rozważałem też wspomnienie o potencjalnych bonusach finansowych, jeśli nie narażając misji uda mu się ją przyspieszyć.
Nie miał na myśli, tylko i wyłącznie skrócenia czasu rejsu. Ambasador był w stanie dużo zapłacić, aby przewóz pasażerów był jak najmniej oficjalny. Gdyby kapitanowi udało się dostarczyć do Ketterdamu mieszkańców Fjerdy, unikając kontroli w porcie, byłby to bardzo korzystny obrót spraw.
— Przesadzam, czy to raczej dobry punkt do rozpoczęcia negocjacji? — spytał, wyraźnie szukając potwierdzenia tego, że kierował się dobrym przeczuciem.
Dorian po prostu chodził bardzo cicho. Nie miał zamiarów zakradania się, czasami tak mu się po prostu udawało kogoś podejść. Było to oczywiście przydatne, gdy przychodziło mu podejść do kogoś bliżej, by usłyszeć o czym mówił. Umiejętności szpiega w końcu zakładały właśnie zakradanie, gdy zmysły nie mogły poradzić sobie z odległością. O ile oczy Doriana były sprawne, to słuch był ograniczony, z przyczyn fizjologicznych oczywiście. Żaden człowiek nie byłby w stanie usłyszeć szeptu z pięćdziesięciu metrów. Należało wtedy ostrożnie podejść bliżej, mając nadzieję, że nie przegapiło się żadnych ważnych informacji.
– Albo nie pokładam nadziei w umiejętności i sprawność emerytowanego kapitana – odparł. Nie miał pojęcia, kim ten mężczyzna mógłby być, jednak emerytowany kapitan nie przysuwał na myśl kogoś w sile wieku. Oczywiście mógł się mylić. Ludzie odchodzili na emeryturę z różnych przyczyn, więc może nie powinien zakładać z góry, z kim przyjdzie im mieć do czynienia.
– Ale wiesz, kim on jest? Jak wygląda? Byłoby śmiesznie, gdyby była to kobieta – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Znał patriarchat panujący w Fjerdzie, więc domyślał się, że współpracowanie z kobietą, która pełniłaby tak ważne stanowisko jak kapitan statku i co ważniejsze musiałaby załatwić sprawy fjerdańskiej ambasady, na pewno byłoby ciekawym doświadczeniem dla obu stron. I może Dorian miałby z tego jakąś przyjemność w oglądaniu niekomfortowych rozmów. Ciekawe czy nie, Dorian był szczególnie zainteresowany tym kim faktycznie był ten Kapitan i skoro rzeczywiście mógł podołać wymyślonemu przez ambasadę zadaniu, to nie mógł być pierwszym lepszym marynarzem. Westchnął cicho, rozsiadając się wygodniej na ławce. Rozpiął sobie nawet swój płaszcz, który chociaż był cienki, to jednak niezbyt potrzebny w szklarni. Było tu duszno i wilgotno, co niezbyt podobało się ciemnowłosemu.
– Brzmi dobrze, w negocjacjach najważniejsze jest to, by mieć co negocjować i nie dawać za dużo na sam początek – powiedział. Nie raz już przyszło mu rozmawiać i targować się z kupcami. Oczywiście nie były to negocjację na taką skalę, ale zasady obowiązywały wszędzie te same.
– Albo nie pokładam nadziei w umiejętności i sprawność emerytowanego kapitana – odparł. Nie miał pojęcia, kim ten mężczyzna mógłby być, jednak emerytowany kapitan nie przysuwał na myśl kogoś w sile wieku. Oczywiście mógł się mylić. Ludzie odchodzili na emeryturę z różnych przyczyn, więc może nie powinien zakładać z góry, z kim przyjdzie im mieć do czynienia.
– Ale wiesz, kim on jest? Jak wygląda? Byłoby śmiesznie, gdyby była to kobieta – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Znał patriarchat panujący w Fjerdzie, więc domyślał się, że współpracowanie z kobietą, która pełniłaby tak ważne stanowisko jak kapitan statku i co ważniejsze musiałaby załatwić sprawy fjerdańskiej ambasady, na pewno byłoby ciekawym doświadczeniem dla obu stron. I może Dorian miałby z tego jakąś przyjemność w oglądaniu niekomfortowych rozmów. Ciekawe czy nie, Dorian był szczególnie zainteresowany tym kim faktycznie był ten Kapitan i skoro rzeczywiście mógł podołać wymyślonemu przez ambasadę zadaniu, to nie mógł być pierwszym lepszym marynarzem. Westchnął cicho, rozsiadając się wygodniej na ławce. Rozpiął sobie nawet swój płaszcz, który chociaż był cienki, to jednak niezbyt potrzebny w szklarni. Było tu duszno i wilgotno, co niezbyt podobało się ciemnowłosemu.
– Brzmi dobrze, w negocjacjach najważniejsze jest to, by mieć co negocjować i nie dawać za dużo na sam początek – powiedział. Nie raz już przyszło mu rozmawiać i targować się z kupcami. Oczywiście nie były to negocjację na taką skalę, ale zasady obowiązywały wszędzie te same.
Westchnął cicho. Nie był w stanie zdradzić zbyt wiele, ponieważ niewiele wiedział.
— Nie mam pojęcia — wyznał bez ogródek, skręcając w jedną z bocznych alejek. — Dostałem tylko adres i godzinę spotkania.
Prawdę mówiąc, sprzedawca nie był zbyt chętny do ujawniania szczegółów, jednak nie szczędził za to zapewnień odnośnie do tego, że jego kontakt byłby w stanie udzielić Leifowi wsparcia. Istniało wiele potencjalnych powodów, dla których kupiec nie kwapił się do zdradzania dokładnych informacji. Być może, kiedy dobijali targu, miał więcej niż jedno nazwisko na myśli i po prostu nie zdecydował się jeszcze komu dokładnie sprzedać wieści o nowym kliencie.
Albo to po prostu taka polityka bezpieczeństwa, w razie, gdyby sądził, że chcę kogoś aresztować, dodał w myślach. Gdyby faktycznie zamierzał kogoś ująć tego dnia, to brak szczegółów z całą pewnością utrudniłby mu przygotowanie się na potencjalnego przeciwnika. Z drugiej strony wieloletnie szkolenie prawdopodobnie pozwoliłoby mu zredukować dodatkowe zagrożenie, jakim był brak wiedzy na temat tożsamości oponenta.
Na wieść o tym, że kapitanem może być osoba płci żeńskiej, spojrzenie Fjerdanina wyraźnie stało się bardziej czujne. Zmierzył swego rozmówcę wzrokiem, a kiedy dostrzegł u niego cień uśmiechu, pojedyncza zmarszczka między jego brwiami zniknęła. Czyżby w Kerchu kobieta na morzu (i to na dodatek u władzy statku!) również była ciężka do pojęcia? A przecież na pierwszy rzut oka kobieta mogła tutaj robić praktycznie to samo co mężczyzna! Może ten kraj był jednak bliższy Fjerdzie, niż się mogło wydawać na pierwszy rzut oka?
— Rzeczywiście zabawna perspektywa — mruknął pod nosem, a kąciki jego ust uniosły się minimalnie do góry. Eh, gdyby tylko był świadomy, że chłopak robi sobie z niego żarty.
Kontynuując spacer po oranżerii, Leif z zadowoleniem przyjął do wiadomości opinie Doriana na temat swoich planów. Może i oswojenie się z tutejszymi zwyczajami zajmowało mu dłużej, niż powinno, ale był usatysfakcjonowany tym, że zdolności przydatne w Ketterdamie stopniowo się u niego rozwijały. Po kilku minutach niezobowiązującej pogawędki udało im się dotrzeć do nieco odizolowanej od reszty kompleksu części szklarni. Po bokach rozrastały się nowoziemskie rośliny, których nazw Leif nawet nie znał, a w pobliżu znajdowało się także parę ławek oraz miniaturowa fontanna.
— To chyba tutaj — stwierdził, wyciągając z kieszeni zwinięty kawałek papieru z wypisanymi wskazówkami. — To na pewno tutaj. Tylko w takim razie gdzie jest nasz nowy przyjaciel.
Leif zaczął rozglądać się na wszystkie strony, jakby oczekiwał, że z roślinnego buszu wyłoni się zaraz Kapitan.
— Nie mam pojęcia — wyznał bez ogródek, skręcając w jedną z bocznych alejek. — Dostałem tylko adres i godzinę spotkania.
Prawdę mówiąc, sprzedawca nie był zbyt chętny do ujawniania szczegółów, jednak nie szczędził za to zapewnień odnośnie do tego, że jego kontakt byłby w stanie udzielić Leifowi wsparcia. Istniało wiele potencjalnych powodów, dla których kupiec nie kwapił się do zdradzania dokładnych informacji. Być może, kiedy dobijali targu, miał więcej niż jedno nazwisko na myśli i po prostu nie zdecydował się jeszcze komu dokładnie sprzedać wieści o nowym kliencie.
Albo to po prostu taka polityka bezpieczeństwa, w razie, gdyby sądził, że chcę kogoś aresztować, dodał w myślach. Gdyby faktycznie zamierzał kogoś ująć tego dnia, to brak szczegółów z całą pewnością utrudniłby mu przygotowanie się na potencjalnego przeciwnika. Z drugiej strony wieloletnie szkolenie prawdopodobnie pozwoliłoby mu zredukować dodatkowe zagrożenie, jakim był brak wiedzy na temat tożsamości oponenta.
Na wieść o tym, że kapitanem może być osoba płci żeńskiej, spojrzenie Fjerdanina wyraźnie stało się bardziej czujne. Zmierzył swego rozmówcę wzrokiem, a kiedy dostrzegł u niego cień uśmiechu, pojedyncza zmarszczka między jego brwiami zniknęła. Czyżby w Kerchu kobieta na morzu (i to na dodatek u władzy statku!) również była ciężka do pojęcia? A przecież na pierwszy rzut oka kobieta mogła tutaj robić praktycznie to samo co mężczyzna! Może ten kraj był jednak bliższy Fjerdzie, niż się mogło wydawać na pierwszy rzut oka?
— Rzeczywiście zabawna perspektywa — mruknął pod nosem, a kąciki jego ust uniosły się minimalnie do góry. Eh, gdyby tylko był świadomy, że chłopak robi sobie z niego żarty.
Kontynuując spacer po oranżerii, Leif z zadowoleniem przyjął do wiadomości opinie Doriana na temat swoich planów. Może i oswojenie się z tutejszymi zwyczajami zajmowało mu dłużej, niż powinno, ale był usatysfakcjonowany tym, że zdolności przydatne w Ketterdamie stopniowo się u niego rozwijały. Po kilku minutach niezobowiązującej pogawędki udało im się dotrzeć do nieco odizolowanej od reszty kompleksu części szklarni. Po bokach rozrastały się nowoziemskie rośliny, których nazw Leif nawet nie znał, a w pobliżu znajdowało się także parę ławek oraz miniaturowa fontanna.
— To chyba tutaj — stwierdził, wyciągając z kieszeni zwinięty kawałek papieru z wypisanymi wskazówkami. — To na pewno tutaj. Tylko w takim razie gdzie jest nasz nowy przyjaciel.
Leif zaczął rozglądać się na wszystkie strony, jakby oczekiwał, że z roślinnego buszu wyłoni się zaraz Kapitan.
Westchnął, spoglądając na mężczyznę z lekkim niedowierzaniem. O ile domyślał się, że Leif sprawiał wrażenie człowieka, z którego lepiej nie robić sobie żartów, tak chciał wierzyć, że jednak postanowiono sobie z niego zakpić. W końcu Dorianowi powodzenie całej tej akcji nie szło na rękę.
– Mam nadzieję, że dostałeś zapewnienie, że ten człowiek się pojawi –mruknął. – Nie możesz być taki naiwny, żeby wierzyć tutejszym ludziom – powiedział, kiwając głową. Oczywiście tutaj wychodziła jego paranoja. Już zaczynał snuć scenariusze, w którym mieszkańcy Kerchu zasadzają na nich pułapkę. Dobrze, że Dorian nie przyszedł tu w swoich ładnych ubraniach, tylko wybrał te wygodniejsze, które nie będą krępowały jego ruchów, gdy przyjdzie mu uciekać. Oczywiście decyzja w to, co się ubrać nie była przypadkowa. Jakby nie było przyszło mu pracować z fjordańczykiem, a tym nie ufał pod żadnym względem. Równie dobrze Leif mógł zasadzić pułapkę na niego i w jakiś sposób dowiedzieć się o tym, że był griszą. Wątpił w taki obrót spraw, ale musiał być przygotowany na wszystko. Dlatego musiał przygotować się na ucieczkę. O ile jego kondycja była dobra, to noga potrafiła dać się we znaki. Stara kondycja lubiła się odzywać przy wysiłku, dlatego Dorian musiał nadrobić biegiem zanim kończyna zacznie go boleć. Obstawiał, że wzrost Leifa i jego masa będzie działała na korzyść Doriana i pozwoli mu na ucieczkę i wtopienie się w tłum. Tłum był bowiem jego przyjacielem w tym wypadku, nie dałby rady biec zbyt długo.
– Chyba wolałbym być na statku z kobietą kapitanem, jakoś bardziej im ufam – stwierdził. Domyślał się, że żegluga była męskim światem. Niewiele kobiet pływało po morzach i oceanach, niemniej jednak na pewno był takie przypadki i Dorianowi to nie przeszkadzało. Było mu obojętne z kim miał do czynienia, tak długo, jak długo wiedział, że mają odpowiednie doświadczenie. – Zabawnie to będzie, jak nas napadną – zaśmiał się, chociaż w ogóle nie wykluczał takiej możliwości. Wieści szybko roznosiły się po mieście, zwłaszcza wśród ten części społeczeństwa, która nie trudniła się legalną działalnością. Pewnie informacja o tym, że Leif pracuje w ambasadzie i że jest bogaty krążyła. Taka wizja mu się nie podobała i wolałby, żeby się nie spełniła.
– No, to opowiadaj, czemu jesteście tacy uprzedzeni do kobiet? – zagadał ni stąd, ni zowąd do blondyna, który pewnie nie spodziewał się takiego pytania. Dorian rozumiał, że było to uwarunkowane kulturą i przyzwyczajeniami. Myśl, że tylko mężczyźni powinni brać czynny udział w polityce kraju był dla niego dziwny, biorąc pod uwagę, że to kobiety wychowywały wszystkich obywateli i dobrze by było, gdyby i one miały coś do powiedzenia. No ale Babbin nic nie mógł zrobić w tym temacie. Na szczęście mógł troszkę podrażnić swojego towarzysza głupimi i niekomfortowymi pytaniami.
– Mam nadzieję, że dostałeś zapewnienie, że ten człowiek się pojawi –mruknął. – Nie możesz być taki naiwny, żeby wierzyć tutejszym ludziom – powiedział, kiwając głową. Oczywiście tutaj wychodziła jego paranoja. Już zaczynał snuć scenariusze, w którym mieszkańcy Kerchu zasadzają na nich pułapkę. Dobrze, że Dorian nie przyszedł tu w swoich ładnych ubraniach, tylko wybrał te wygodniejsze, które nie będą krępowały jego ruchów, gdy przyjdzie mu uciekać. Oczywiście decyzja w to, co się ubrać nie była przypadkowa. Jakby nie było przyszło mu pracować z fjordańczykiem, a tym nie ufał pod żadnym względem. Równie dobrze Leif mógł zasadzić pułapkę na niego i w jakiś sposób dowiedzieć się o tym, że był griszą. Wątpił w taki obrót spraw, ale musiał być przygotowany na wszystko. Dlatego musiał przygotować się na ucieczkę. O ile jego kondycja była dobra, to noga potrafiła dać się we znaki. Stara kondycja lubiła się odzywać przy wysiłku, dlatego Dorian musiał nadrobić biegiem zanim kończyna zacznie go boleć. Obstawiał, że wzrost Leifa i jego masa będzie działała na korzyść Doriana i pozwoli mu na ucieczkę i wtopienie się w tłum. Tłum był bowiem jego przyjacielem w tym wypadku, nie dałby rady biec zbyt długo.
– Chyba wolałbym być na statku z kobietą kapitanem, jakoś bardziej im ufam – stwierdził. Domyślał się, że żegluga była męskim światem. Niewiele kobiet pływało po morzach i oceanach, niemniej jednak na pewno był takie przypadki i Dorianowi to nie przeszkadzało. Było mu obojętne z kim miał do czynienia, tak długo, jak długo wiedział, że mają odpowiednie doświadczenie. – Zabawnie to będzie, jak nas napadną – zaśmiał się, chociaż w ogóle nie wykluczał takiej możliwości. Wieści szybko roznosiły się po mieście, zwłaszcza wśród ten części społeczeństwa, która nie trudniła się legalną działalnością. Pewnie informacja o tym, że Leif pracuje w ambasadzie i że jest bogaty krążyła. Taka wizja mu się nie podobała i wolałby, żeby się nie spełniła.
– No, to opowiadaj, czemu jesteście tacy uprzedzeni do kobiet? – zagadał ni stąd, ni zowąd do blondyna, który pewnie nie spodziewał się takiego pytania. Dorian rozumiał, że było to uwarunkowane kulturą i przyzwyczajeniami. Myśl, że tylko mężczyźni powinni brać czynny udział w polityce kraju był dla niego dziwny, biorąc pod uwagę, że to kobiety wychowywały wszystkich obywateli i dobrze by było, gdyby i one miały coś do powiedzenia. No ale Babbin nic nie mógł zrobić w tym temacie. Na szczęście mógł troszkę podrażnić swojego towarzysza głupimi i niekomfortowymi pytaniami.
- Mistrz Gry• konto specjalne •
- Stanowisko : Mistrz Gry
Obaj panowie stawili się na spotkanie w umówionym miejscu i czasie, chociaż nowoziemskie ogrody uchodziły za dość nietypowy teren do ubijania interesów. Tajemniczy kapitan z którymi mieli się spotkać wciąż był nieobecny, toteż mężczyźni postanowili urozmaicić sobie oczekiwanie pogawędką. Dorian snuł domysły na temat tożsamości owego człowieka, nie zdając sobie sprawy, jak bliska prawdy leżała jedna z jego teorii. Wkrótce miał przekonać się o tym na własne oczy. Zarośla zaszurały i rozsunęły się, odsłaniając ukrytą wśród nich ścieżkę. Znajdowały się niej dwie osoby.
- Czy ja dobrze widzę? Czeka na mnie dwóch dżentelmenów? Taki widok to miód na me serce - odezwała się niższa postać. Wyszła z cienia rzucanego przez drzewiaste paprocie, tuż za nią podążał jej wyższy towarzysz.
Dorian i Leif mogli teraz dokładniej przyjrzeć się osobliwej parze, która do nich dołączyła. Stojącą na przodzie kobieta spoglądała na nich z mieszanką ciekawości i rozbawienia. Pod damskim, zawadiacko przechylonym kapeluszem kryła się burza czarnych loków. Miała na sobie bluzkę z bufiastymi rękawami i coś, co z daleka wyglądało na długą spódnicę, ale przy bliższym spojrzeniu okazało się spodniami o szerokich nogawkach. Najwyraźniej ten strój miał być kompromisem pomiędzy kobiecą, a męska garderobą. Śniady odcień skóry świadczył o tym, że nieznajoma niezupełnie pochodziła z tutejszych stron. Górujący nad nią mężczyzna mógł pochwalić się mocną budową ciała. Ukryte pod materiałem ubrania mięśnie wskazywały, że wysiłek fizyczny nie był dla niego niczym obcym. Nie odezwał się ani słowem, zamiast tego czujnie obserwował Doriana i Leifa. Trzymał dłoń blisko kieszeni płaszcza, jakby wielka siła nie była jedyną rzeczą, jaką skrywał przed otoczeniem.
- Doszły mnie słuchy, że szukają panowie kapitana z szybkim statkiem. Oto jestem – kobieta w niemalże teatralnym geście rozłożyła ręce i opadła z wdziękiem na ławkę – Tamira Smit. Obecny kapitan Morskiego Jastrzębia. W czym mogę pomóc?
Kompan kapitan Tamiry ustawił się w pobliżu ławki na której ta usiadła. Nadal w milczeniu mierzył wzrokiem jej potencjalnych partnerów w interesach. Gdzieś wśród gęstwiny rozlegały się przytłumione rozmowy spacerowiczów odwiedzających ogrody, podczas gdy w zakątku w którym zebrała się cała czwórka zapadła krótka cisza.
- Czy ja dobrze widzę? Czeka na mnie dwóch dżentelmenów? Taki widok to miód na me serce - odezwała się niższa postać. Wyszła z cienia rzucanego przez drzewiaste paprocie, tuż za nią podążał jej wyższy towarzysz.
Dorian i Leif mogli teraz dokładniej przyjrzeć się osobliwej parze, która do nich dołączyła. Stojącą na przodzie kobieta spoglądała na nich z mieszanką ciekawości i rozbawienia. Pod damskim, zawadiacko przechylonym kapeluszem kryła się burza czarnych loków. Miała na sobie bluzkę z bufiastymi rękawami i coś, co z daleka wyglądało na długą spódnicę, ale przy bliższym spojrzeniu okazało się spodniami o szerokich nogawkach. Najwyraźniej ten strój miał być kompromisem pomiędzy kobiecą, a męska garderobą. Śniady odcień skóry świadczył o tym, że nieznajoma niezupełnie pochodziła z tutejszych stron. Górujący nad nią mężczyzna mógł pochwalić się mocną budową ciała. Ukryte pod materiałem ubrania mięśnie wskazywały, że wysiłek fizyczny nie był dla niego niczym obcym. Nie odezwał się ani słowem, zamiast tego czujnie obserwował Doriana i Leifa. Trzymał dłoń blisko kieszeni płaszcza, jakby wielka siła nie była jedyną rzeczą, jaką skrywał przed otoczeniem.
- Doszły mnie słuchy, że szukają panowie kapitana z szybkim statkiem. Oto jestem – kobieta w niemalże teatralnym geście rozłożyła ręce i opadła z wdziękiem na ławkę – Tamira Smit. Obecny kapitan Morskiego Jastrzębia. W czym mogę pomóc?
Kompan kapitan Tamiry ustawił się w pobliżu ławki na której ta usiadła. Nadal w milczeniu mierzył wzrokiem jej potencjalnych partnerów w interesach. Gdzieś wśród gęstwiny rozlegały się przytłumione rozmowy spacerowiczów odwiedzających ogrody, podczas gdy w zakątku w którym zebrała się cała czwórka zapadła krótka cisza.
Skrzywił się minimalnie, gdy usłyszał komentarz Doriana. Owszem, zgadzał się z tym, że nie powinien przejawiać naiwności w kwestii kontaktów z tutejszymi ludźmi, jednak nie mógł też cały czas wszystkich podejrzewać. Jeśli miał cokolwiek osiągnąć w tym mieście, to siłą rzeczy musiał iść na pewne ustępstwa, przynajmniej do czasu, aż w pełni nie zaznajomi się z tym, jak funkcjonuje Ketterdam od podszewki.
— Sprzedawca dostał pieniądze oraz potencjalnego klienta na przyszłość. Ja dostałem informacje. Powiedziałbym, że obie strony wyszły na tym korzystnie — mruknął cicho, wypowiadając te słowa na głos, nieco wbrew sobie. Powinien to po prostu przemilczeć i nie wdawać się w dyskusję.
Pytanie o kwestię podejścia fjerdan do kobiet nieco zbiło go z tropu, głównie dlatego, że było dosyć niespodziewane. Przez chwilę bił się z myślami, nie wiedząc do końca, jakiej odpowiedzi od niego oczekiwana, aż w końcu zdecydował się podjąć rzuconą mu rękawice. W duchu liczył, że uda mu się wyjść z tego z twarzą.
— Różnice kulturowe — odparł takim tonem, jakby to stwierdzenie miało odrzeć omawiany fenomen ze wszelkich tajemnic i niedopowiedzeń. Po chwili zdecydował się jednak rozwinąć tę myśl. — Przykładamy dużą wagę do tego, aby kobietom było zapewnione bezpieczeństwo. Odgrywają ważną, godną poważania funkcję w naszym społeczeństwie. Wielu powiedziałoby, że ich rola matki i piastunki domowego ogniska pochodzi z boskiego nadania. Zaszczyt, którego nie wszyscy mogą dostąpić. Drastyczne odstępstwa od normy nie są... powszechne, ale także nie niespotykane.
Mogło być wiele powodów, dla których żeńska część społeczeństwa była zmuszona funkcjonować w taki, a nie inny sposób. Leif nie był bezrefleksyjny w tej kwestii. Zdawał sobie z tego, że dla mieszkańców Kerchu czy nawet przeklętej Ravki, normy społeczne Fjerdy mogły się wydawać w najlepszym przypadku aż nazbyt tradycyjne. Gdyby miał zgadywać, to utrzymywanie takiego, a nie innego stanu rzeczy wynikało w dużej mierze z tego, że Fjerda była mocno zmilitaryzowana i sporą część ludności angażowano w machinę wojenną. Często słyszano głosy, że kobiety w swoich działaniach kierują się sercem, a nie rozumiem. Być może to najbardziej przerażało ludzi u władzy. Myśl o tym, że delikatna damska dłoń znalazłaby się u steru, chociażby kilku sfer życia w państwie i sprawiłaby, że kraj stałby się z tego powodu w jakiś sposób słabszy.
Zmarszczył brwi. To zdecydowanie nie był czas na tak poważne dywagacje, a szczerze mówiąc, miał wątpliwości co do tego, że Dorian przyjmie takie wytłumaczenie do wiadomości. Zdążył zauważyć, że chłopak lubował się w braniu pod wątpliwość większości rzeczy, jakie słyszał, starając się dotrzeć do sedna sprawy. W tej kwestii jednak nawet Leif nie miał wszystkich odpowiedzi, a nie był zbytnio przygotowany do prowadzenia długotrwałej dyskusji na ten temat w obecnej chwili.
Blomstedt uświadomił sobie obecność nieznajomych, jeszcze zanim dwie postacie wyłoniły się z pobliskich zarośli. Cicho stawiane kroki, odsuwane gałązki... Obserwowali ich, czy po prostu zdecydowali się obrać nieco mniej oczywistą drogę do miejsca spotkania? Rosły mężczyzna przykuł uwagę Leifa jako pierwszy, głównie z uwagi na podobny wzrost, jednak siłą rzeczy musiał także zerknąć na drugiego nieznajomego. Nie. Nie nieznajomego. Nieznajomą. To odkrycie sprawiło, że pracownik ambasady z trudem powstrzymał się od rzucenia podejrzliwego spojrzenia w stronę Doriana. Wprawdzie oskarżanie go o podstęp było bezcelowe, jednak ten drobny zbieg okoliczności był... interesujący i to w ciężki do przyswojenia sposób.
— Leif Blomstedt — przedstawił się, gdy otrząsnął się już z pierwszego szoku, a następnie kontynuował, wracając do typowego dla siebie rzeczowego i profesjonalnego tonu.— Szukam kapitana i statku, który jest w stanie pokonać trasę Djerholm-Ketterdam w obie strony i dyskretnie przewieźć tutaj odpowiedni towar oraz potencjalnych pasażerów. Jeśli to w czymś pomoże, mogą Panią zaopatrzyć w mapy morskie naszego wspólnego znajomego.
Nie wiedząc za bardzo co zrobić, mężczyzna przysiadł na pobliskiej ławce. Lepiej było zachowywać pozory, w razie, gdyby, obecność aż czterech osób w tym zakątku ogrodu przyciągnęłaby niechcianą uwagę. Leif lustrował uważnym wzrokiem kobietę, jednak nie skupiał się bynajmniej na jej kształtach czy urodzie. Chciał wyczytać coś, cokolwiek, z jej oczu i twarzy. Potwierdzenie, a może zapewnienie, że zaufanie kompletnie obcej kobiecie i to na dodatek pełniącej funkcję kapitana, nie sprawi, że się sparzy.
— Sprzedawca dostał pieniądze oraz potencjalnego klienta na przyszłość. Ja dostałem informacje. Powiedziałbym, że obie strony wyszły na tym korzystnie — mruknął cicho, wypowiadając te słowa na głos, nieco wbrew sobie. Powinien to po prostu przemilczeć i nie wdawać się w dyskusję.
Pytanie o kwestię podejścia fjerdan do kobiet nieco zbiło go z tropu, głównie dlatego, że było dosyć niespodziewane. Przez chwilę bił się z myślami, nie wiedząc do końca, jakiej odpowiedzi od niego oczekiwana, aż w końcu zdecydował się podjąć rzuconą mu rękawice. W duchu liczył, że uda mu się wyjść z tego z twarzą.
— Różnice kulturowe — odparł takim tonem, jakby to stwierdzenie miało odrzeć omawiany fenomen ze wszelkich tajemnic i niedopowiedzeń. Po chwili zdecydował się jednak rozwinąć tę myśl. — Przykładamy dużą wagę do tego, aby kobietom było zapewnione bezpieczeństwo. Odgrywają ważną, godną poważania funkcję w naszym społeczeństwie. Wielu powiedziałoby, że ich rola matki i piastunki domowego ogniska pochodzi z boskiego nadania. Zaszczyt, którego nie wszyscy mogą dostąpić. Drastyczne odstępstwa od normy nie są... powszechne, ale także nie niespotykane.
Mogło być wiele powodów, dla których żeńska część społeczeństwa była zmuszona funkcjonować w taki, a nie inny sposób. Leif nie był bezrefleksyjny w tej kwestii. Zdawał sobie z tego, że dla mieszkańców Kerchu czy nawet przeklętej Ravki, normy społeczne Fjerdy mogły się wydawać w najlepszym przypadku aż nazbyt tradycyjne. Gdyby miał zgadywać, to utrzymywanie takiego, a nie innego stanu rzeczy wynikało w dużej mierze z tego, że Fjerda była mocno zmilitaryzowana i sporą część ludności angażowano w machinę wojenną. Często słyszano głosy, że kobiety w swoich działaniach kierują się sercem, a nie rozumiem. Być może to najbardziej przerażało ludzi u władzy. Myśl o tym, że delikatna damska dłoń znalazłaby się u steru, chociażby kilku sfer życia w państwie i sprawiłaby, że kraj stałby się z tego powodu w jakiś sposób słabszy.
Zmarszczył brwi. To zdecydowanie nie był czas na tak poważne dywagacje, a szczerze mówiąc, miał wątpliwości co do tego, że Dorian przyjmie takie wytłumaczenie do wiadomości. Zdążył zauważyć, że chłopak lubował się w braniu pod wątpliwość większości rzeczy, jakie słyszał, starając się dotrzeć do sedna sprawy. W tej kwestii jednak nawet Leif nie miał wszystkich odpowiedzi, a nie był zbytnio przygotowany do prowadzenia długotrwałej dyskusji na ten temat w obecnej chwili.
Blomstedt uświadomił sobie obecność nieznajomych, jeszcze zanim dwie postacie wyłoniły się z pobliskich zarośli. Cicho stawiane kroki, odsuwane gałązki... Obserwowali ich, czy po prostu zdecydowali się obrać nieco mniej oczywistą drogę do miejsca spotkania? Rosły mężczyzna przykuł uwagę Leifa jako pierwszy, głównie z uwagi na podobny wzrost, jednak siłą rzeczy musiał także zerknąć na drugiego nieznajomego. Nie. Nie nieznajomego. Nieznajomą. To odkrycie sprawiło, że pracownik ambasady z trudem powstrzymał się od rzucenia podejrzliwego spojrzenia w stronę Doriana. Wprawdzie oskarżanie go o podstęp było bezcelowe, jednak ten drobny zbieg okoliczności był... interesujący i to w ciężki do przyswojenia sposób.
— Leif Blomstedt — przedstawił się, gdy otrząsnął się już z pierwszego szoku, a następnie kontynuował, wracając do typowego dla siebie rzeczowego i profesjonalnego tonu.— Szukam kapitana i statku, który jest w stanie pokonać trasę Djerholm-Ketterdam w obie strony i dyskretnie przewieźć tutaj odpowiedni towar oraz potencjalnych pasażerów. Jeśli to w czymś pomoże, mogą Panią zaopatrzyć w mapy morskie naszego wspólnego znajomego.
Nie wiedząc za bardzo co zrobić, mężczyzna przysiadł na pobliskiej ławce. Lepiej było zachowywać pozory, w razie, gdyby, obecność aż czterech osób w tym zakątku ogrodu przyciągnęłaby niechcianą uwagę. Leif lustrował uważnym wzrokiem kobietę, jednak nie skupiał się bynajmniej na jej kształtach czy urodzie. Chciał wyczytać coś, cokolwiek, z jej oczu i twarzy. Potwierdzenie, a może zapewnienie, że zaufanie kompletnie obcej kobiecie i to na dodatek pełniącej funkcję kapitana, nie sprawi, że się sparzy.
Na jego twarzy pojawił się grymas, który powinien przypominać coś na wzór uśmiechu. Lubił igrać z ogniem, a drażnienie Fjerdańczyków było swojego rodzaju przyjemnością, której nie mógł sobie odmówić. A trzeba było przyznać, że potrafił być bardzo nieprzyjemny, niemniej jednak Leif był osobą, dla której Dorian chciał zachować chociaż resztki uprzejmości. W końcu tak naprawdę nie wiedział, z kim miał do czynienia. Nie każdego Fjerdańczyka należało od razu wrzucać do jednego wora. Oczywiście miał swoje podejrzenia, ale musiał mieć pewność.
– Dobrze, dobrze, chciałem się tylko upewnić, że nie stoimy tutaj na darmo – powiedział, wkładając swoje smakołyki do kieszeni cienkiego płaszcza. Chciał poznać kapitana, który rzekomo miał umiejętności by pokonać długą trasę stosunkowo szybko. Umiejętności czy chora brawura, nie było to ważne, liczyło się jedynie to, że taki człowiek był potencjalnym niebezpieczeństwem. Dorian wyczuwał podstęp w tym przedsięwzięciu.
– Interesuje mnie tylko, skąd te różnice się wzięły, to wszystko – wzruszył ramionami. Podejście Fjerdańczyków do kobiet z całą pewnością należało do, mówiąc lekko, tradycyjnego. Nie interesowało go to jednak zbytnio. W nosie miał co Fjerdańczycy robili ze swoimi kobietami i jak je traktowali. Nie słyszał, by chciały one uciekać, więc ewidentnie musiało im to pasować. Oczywiście istniała opcja, że najzwyczajniej nie mogły uciec, ale i tym się nie przejmował. Podjęty temat był kolejną próbą włożenia kija w mrowisko i wybadania cierpliwości swojego blondwłosego towarzysza. Uśmiechnął się. – Drastyczne odstępstwa, ładnie brzmi – zaśmiał się, poprawiając włosy. Oczekiwanie powoli zaczynało się robić dziwnie niezręczne. Co chwila spoglądał na Leifa, próbując wypatrzeć w nim jakiejkolwiek zmiany nastawiania, ale mężczyzna był zbyt opanowany na to, by pokazać po sobie jakiekolwiek zdenerwowanie. Było to godne podziwu. Noga Doriana powili zaczynała dawać o sobie znać, więc ten powoli skierował swoje kroki w stronę ławki, jednak nie udało mu się tam dotrzeć, bo zza zarośli wyłoniły się dwie postacie, których nagłe pojawienie się sprawiło, że Dorian cofnął się o kilka kroków, zatrzymując się dopiero przy swoim towarzyszu.
Oczywiście najpierw skupił swój wzrok na większym nieznajomym, którego od razu wziął za większe zagrożenie. Nie chciał umniejszać kobiecie, bo miał przeczucie, że i ona nie była byle kim, niemniej jednak kobiety w swoim postępowaniu i próbie zrobienia krzywdy kierowały się bardziej wyszukanymi sposobami, niż ucieczka do zwierzęcej siły. Ot były po prostu mądrzejsze od osiłków. Zaskoczenie powoli zaczęło ustępować ciekawości. Rosły mężczyzna szybko jednak stracił zainteresowanie Doriana, który przeniósł wzrok na kobietę. Od razu się uśmiechnął. Lubił, gdy jego przypuszczenia się spełniały. Nic nie mógł poradzić, że czerpał z tego satysfakcję. Jeszcze większą przyjemność sprawiło mu to, że Leif będzie musiał dobijać targu z kobietą. Pozwolił Leifowi zabrać głos. W końcu on tu był dla towarzystwa i do obserwacji, bo widok był niesamowicie interesujący. Od razu rozpoczął swoją analizę nieznajomej, w której spostrzegł Sulijkę, co dodatkowo rozbudziło jego zainteresowanie.
– Dobrze, dobrze, chciałem się tylko upewnić, że nie stoimy tutaj na darmo – powiedział, wkładając swoje smakołyki do kieszeni cienkiego płaszcza. Chciał poznać kapitana, który rzekomo miał umiejętności by pokonać długą trasę stosunkowo szybko. Umiejętności czy chora brawura, nie było to ważne, liczyło się jedynie to, że taki człowiek był potencjalnym niebezpieczeństwem. Dorian wyczuwał podstęp w tym przedsięwzięciu.
– Interesuje mnie tylko, skąd te różnice się wzięły, to wszystko – wzruszył ramionami. Podejście Fjerdańczyków do kobiet z całą pewnością należało do, mówiąc lekko, tradycyjnego. Nie interesowało go to jednak zbytnio. W nosie miał co Fjerdańczycy robili ze swoimi kobietami i jak je traktowali. Nie słyszał, by chciały one uciekać, więc ewidentnie musiało im to pasować. Oczywiście istniała opcja, że najzwyczajniej nie mogły uciec, ale i tym się nie przejmował. Podjęty temat był kolejną próbą włożenia kija w mrowisko i wybadania cierpliwości swojego blondwłosego towarzysza. Uśmiechnął się. – Drastyczne odstępstwa, ładnie brzmi – zaśmiał się, poprawiając włosy. Oczekiwanie powoli zaczynało się robić dziwnie niezręczne. Co chwila spoglądał na Leifa, próbując wypatrzeć w nim jakiejkolwiek zmiany nastawiania, ale mężczyzna był zbyt opanowany na to, by pokazać po sobie jakiekolwiek zdenerwowanie. Było to godne podziwu. Noga Doriana powili zaczynała dawać o sobie znać, więc ten powoli skierował swoje kroki w stronę ławki, jednak nie udało mu się tam dotrzeć, bo zza zarośli wyłoniły się dwie postacie, których nagłe pojawienie się sprawiło, że Dorian cofnął się o kilka kroków, zatrzymując się dopiero przy swoim towarzyszu.
Oczywiście najpierw skupił swój wzrok na większym nieznajomym, którego od razu wziął za większe zagrożenie. Nie chciał umniejszać kobiecie, bo miał przeczucie, że i ona nie była byle kim, niemniej jednak kobiety w swoim postępowaniu i próbie zrobienia krzywdy kierowały się bardziej wyszukanymi sposobami, niż ucieczka do zwierzęcej siły. Ot były po prostu mądrzejsze od osiłków. Zaskoczenie powoli zaczęło ustępować ciekawości. Rosły mężczyzna szybko jednak stracił zainteresowanie Doriana, który przeniósł wzrok na kobietę. Od razu się uśmiechnął. Lubił, gdy jego przypuszczenia się spełniały. Nic nie mógł poradzić, że czerpał z tego satysfakcję. Jeszcze większą przyjemność sprawiło mu to, że Leif będzie musiał dobijać targu z kobietą. Pozwolił Leifowi zabrać głos. W końcu on tu był dla towarzystwa i do obserwacji, bo widok był niesamowicie interesujący. Od razu rozpoczął swoją analizę nieznajomej, w której spostrzegł Sulijkę, co dodatkowo rozbudziło jego zainteresowanie.
- Mistrz Gry• konto specjalne •
- Stanowisko : Mistrz Gry
Kobieta, która przedstawiła się jako Tamira Smit uważnie wysłuchała Blomstedta. Nie dała po sobie poznać, że zdziwiły, zdenerwowały lub też ucieszyły ją słowa Fjerdanina. Jej mina nie wyrażała niczego oprócz uprzejmego zainteresowania. Tak dla odmiany milczący mężczyzna zmarszczył brwi i ostrzej spojrzał na Leifa. Przez chwilę wydawało się, że powie coś, co niezbyt spodoba się asystentowi ambasadora. Tamira musiała wyczuć nagłą zmianę nastroju swojego towarzysza, bo nieznacznie odwróciła głowę, by na niego spojrzeć. Kontakt wzrokowy był krótki, jednak wystarczał, by kapitan i jej podwładny przekazali sobie nawzajem wszystko, co było do przekazania. Mężczyzna lekko wzruszył ramionami i westchnął cicho, jakby z rezygnacją. Widać nie pierwszy raz musiał ustąpić w czymś swojej szefowej.
- Popłynąć do Djerholmu i wrócić z powrotem do Ketterdamu? To da się zrobić, herr Blomstedt - powiedziała opierając policzek na dłoni - Chyba, że szczęście nie dopisze i po drodze przyjdzie zmagać się ze sztormami. Na morzu o tej porze roku dość często zdarzają się burze i sztormy. Wie pan o tym?
Odpowiedziała Dorianowi uśmiechem, ale nie próbowała go na razie zagadywać. Możliwe, że zastanawiała się na czym polegała jego rola na tym spotkaniu. Czy podobnie jak jej wielki kompan miał jedynie słuchać i pilnować, by nie zaszło nic nieoczekiwanego czy może miał ważniejsze zadanie do wykonania? W przeciwieństwie do Leifa nie wysuwał się na pierwszy plan, ale pozory mogły mylić. Nie zawsze ten, który mówi najwięcej jest tym najważniejszym. Nie ulegało wątpliwości, że przyglądała się Leifowi równie uważnie, jak on przyglądał się jej. Dokonywała oceny jego osoby.
- Każdy szanujący się kapitan ma pod ręką sprawdzone mapy. Z drugiej strony, mało który odmówi zerknięcia na kolejną. Nigdy nie wiadomo, jak cenne znajdzie w niej dla siebie wskazówki - odparła pogodnie Tamira. Zaraz jednak spoważniała. Odrzuciła z ramienia niesforny lok.
- O jakiej dyskrecji tu mówimy, herr Blomstedt? Czy to dyskrecja wynikająca z pańskiej chęci wymigania się od kontroli celnej i opłaty u zarządcy portu? Czy chodzi o coś większego? - Tamira zmrużyła oczy - Na przykład dyskrecję, która jest niezbędna, gdy ma się na pokładzie towar i ludzi, którzy mogą stać się biletem na dłuższy pobyt we Wrotach Piekieł.
- Popłynąć do Djerholmu i wrócić z powrotem do Ketterdamu? To da się zrobić, herr Blomstedt - powiedziała opierając policzek na dłoni - Chyba, że szczęście nie dopisze i po drodze przyjdzie zmagać się ze sztormami. Na morzu o tej porze roku dość często zdarzają się burze i sztormy. Wie pan o tym?
Odpowiedziała Dorianowi uśmiechem, ale nie próbowała go na razie zagadywać. Możliwe, że zastanawiała się na czym polegała jego rola na tym spotkaniu. Czy podobnie jak jej wielki kompan miał jedynie słuchać i pilnować, by nie zaszło nic nieoczekiwanego czy może miał ważniejsze zadanie do wykonania? W przeciwieństwie do Leifa nie wysuwał się na pierwszy plan, ale pozory mogły mylić. Nie zawsze ten, który mówi najwięcej jest tym najważniejszym. Nie ulegało wątpliwości, że przyglądała się Leifowi równie uważnie, jak on przyglądał się jej. Dokonywała oceny jego osoby.
- Każdy szanujący się kapitan ma pod ręką sprawdzone mapy. Z drugiej strony, mało który odmówi zerknięcia na kolejną. Nigdy nie wiadomo, jak cenne znajdzie w niej dla siebie wskazówki - odparła pogodnie Tamira. Zaraz jednak spoważniała. Odrzuciła z ramienia niesforny lok.
- O jakiej dyskrecji tu mówimy, herr Blomstedt? Czy to dyskrecja wynikająca z pańskiej chęci wymigania się od kontroli celnej i opłaty u zarządcy portu? Czy chodzi o coś większego? - Tamira zmrużyła oczy - Na przykład dyskrecję, która jest niezbędna, gdy ma się na pokładzie towar i ludzi, którzy mogą stać się biletem na dłuższy pobyt we Wrotach Piekieł.
Musiał przyznać, że spodziewał się czegoś zgoła innego po pierwszej kobiecie pełniącą funkcję kapitana statku, z jaką miał szansę rozmawiać. Spodziewał się rozgadanej dziewczyny, która zasypie go opowieściami o swoich dokonaniach i spróbuje nawet naciągnąć go na wyższą sumę pieniędzy już na samym początku rozmowy. Tamira, przynajmniej w tym momencie, wydawała się opanowana i kompetentna. Zaskakujące, jednak... pozytywnie. Nie sprawiało to jednak, że czuł się bardziej komfortowo. W sumie to tym bardziej nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Zerknął szybko na Doriana, podejrzewając, że ten świetnie się bawi, widząc swojego kompana w takiej sytuacji.
— Owszem — potwierdził powoli, w pełni świadomy tego, że sytuacja na morzu nie zawsze działa na korzyść podróżujących przez nie okrętów. — Z tego właśnie powodu nie wynająłem pierwszego lepszego statku cumującego akurat w porcie. Skoro nasz wspólny znajomy nas ze sobą skontaktował, to zapewne Pani oraz Pani załoga jest znana w pewnych kręgach. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że z powodu... doświadczenia i profesjonalizmu.
Skinął sztywno głową, na wieść, że kobieta wyraziła chęć przyjrzenia się uważniej oferowanym przez niego mapom. Może i użyje ich jako głównej bazy pod planowaną wyprawę, jednak być może uda jej się wyłuskać z niej szczegóły, które ułatwią jej poruszanie się po morzu w najbliższym czasie. Jeśli miało to w jakikolwiek sposób ułatwić wykonanie zadania, to miał zamiar zapewnić wszelkie wsparcie, jakie mógł zaoferować, mając na uwadze dostępne środki. Gdy Tamira wspomniała o Wrotach Piekieł, Blomstedt zmarszczył brwi, jakby nie był do końca pewny, jakie działania chce mu się przypisać.
Czy transport towarów i ludzi z Fjerdy był faktycznie nielegalny? Wprawdzie za samych ludzi nie mógł ręczyć w stu procentach, jednak wierzył w swojego pracodawcę i w to, że mimo wszystko nie miał zamiaru doprowadzić do jakiegoś incydentu na terenie Ketterdamu. W końcu mogło chodzić tylko o przekazanie szczegółowych informacji odnośnie do misji i wysłanie fjerdan w dalszą wędrówkę poza Kerch. Nagle, w głowie mężczyzny zaświtała pewna myśl. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał?
— Nie chodzi o handel ludźmi, jeśli do tego Pani pije — odparł po dłuższej chwili Leif. — Zależy mi przede wszystkim na tym, aby zarówno pasażerowie oraz towarzyszący im towar dotarli do portu względnie niepostrzeżenie. Anonimowo, poza radarem zarządcy portu, jak i innych potencjalnych służb operujących na terytorium przystani.
Przez chwilę bił się z myślami, czy dodać coś jeszcze. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w przeprowadzaniu, jak i finalizowaniu tego typu transakcji, jednak zdążył już nieco poznać to przeklęte miasto. Musiał, chociażby napomknąć o tym, że nie wysyła nikogo w taki kurs z perspektywą tylko i wyłącznie standardowego lub średniego zarobku. Pieniądze gwarantowały tutaj, chociaż minimum lojalności, przynajmniej dopóki czyjeś życie nie wisiało na włosku.
— Jeśli to Panią uspokoi, to pragnę zapewnić, że jeśli uda się Pani uniknąć wszelkiego rodzaju trudności podczas kursu, a być może nawet go przyspieszyć, to jestem skłonny dorzucić większą sumę pieniędzy w ramach... scementowania współpracy — dodał, zastanawiając się, czy nie odsłonił swoich kart nieco za szybko.
— Owszem — potwierdził powoli, w pełni świadomy tego, że sytuacja na morzu nie zawsze działa na korzyść podróżujących przez nie okrętów. — Z tego właśnie powodu nie wynająłem pierwszego lepszego statku cumującego akurat w porcie. Skoro nasz wspólny znajomy nas ze sobą skontaktował, to zapewne Pani oraz Pani załoga jest znana w pewnych kręgach. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że z powodu... doświadczenia i profesjonalizmu.
Skinął sztywno głową, na wieść, że kobieta wyraziła chęć przyjrzenia się uważniej oferowanym przez niego mapom. Może i użyje ich jako głównej bazy pod planowaną wyprawę, jednak być może uda jej się wyłuskać z niej szczegóły, które ułatwią jej poruszanie się po morzu w najbliższym czasie. Jeśli miało to w jakikolwiek sposób ułatwić wykonanie zadania, to miał zamiar zapewnić wszelkie wsparcie, jakie mógł zaoferować, mając na uwadze dostępne środki. Gdy Tamira wspomniała o Wrotach Piekieł, Blomstedt zmarszczył brwi, jakby nie był do końca pewny, jakie działania chce mu się przypisać.
Czy transport towarów i ludzi z Fjerdy był faktycznie nielegalny? Wprawdzie za samych ludzi nie mógł ręczyć w stu procentach, jednak wierzył w swojego pracodawcę i w to, że mimo wszystko nie miał zamiaru doprowadzić do jakiegoś incydentu na terenie Ketterdamu. W końcu mogło chodzić tylko o przekazanie szczegółowych informacji odnośnie do misji i wysłanie fjerdan w dalszą wędrówkę poza Kerch. Nagle, w głowie mężczyzny zaświtała pewna myśl. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał?
— Nie chodzi o handel ludźmi, jeśli do tego Pani pije — odparł po dłuższej chwili Leif. — Zależy mi przede wszystkim na tym, aby zarówno pasażerowie oraz towarzyszący im towar dotarli do portu względnie niepostrzeżenie. Anonimowo, poza radarem zarządcy portu, jak i innych potencjalnych służb operujących na terytorium przystani.
Przez chwilę bił się z myślami, czy dodać coś jeszcze. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w przeprowadzaniu, jak i finalizowaniu tego typu transakcji, jednak zdążył już nieco poznać to przeklęte miasto. Musiał, chociażby napomknąć o tym, że nie wysyła nikogo w taki kurs z perspektywą tylko i wyłącznie standardowego lub średniego zarobku. Pieniądze gwarantowały tutaj, chociaż minimum lojalności, przynajmniej dopóki czyjeś życie nie wisiało na włosku.
— Jeśli to Panią uspokoi, to pragnę zapewnić, że jeśli uda się Pani uniknąć wszelkiego rodzaju trudności podczas kursu, a być może nawet go przyspieszyć, to jestem skłonny dorzucić większą sumę pieniędzy w ramach... scementowania współpracy — dodał, zastanawiając się, czy nie odsłonił swoich kart nieco za szybko.
Sytuacja nie mogła potoczyć się lepiej. Ogólnie domyślił się, że Leif poprowadzi całą rozmowę bardzo profesjonalnie. Wiedział już, że mężczyzna raczej nie pozwala sobie, by emocje i inne rzeczy dały górę nad rozsądkiem, a całe to zadanie było ważne zarówno dla niego, jak i ambasady. Z tego względu, bez znaczenia były okoliczności, liczył się jedynie efekt. Po obejrzeniu każdego skrawka ciała kobiety, Dorian pozwolił działać mężczyźnie. Wycofał się stając gdzieś za nim, wpatrując się w ziemię i pobliskie kępki trawy. Oczywiście uważnie wszystkiego nasłuchiwał, udając jednak, że się nie interesuje całą tą sprawą. Szybko jednak jego uwagę przykuły kwiaty, które kwitnęły niedaleko. Podszedł do nich, oglądając z każdej strony. Na cale szczęście ciągle udawało mu się słyszeć rozmowę. Kwiaty bardzo mu się spodobały, jednak nie mógł im dawać zbyt dużej uwagi, ze względu na to, że ważniejsze rzeczy działy się właśnie niedaleko i nie mógł pozwolić, by cos istotnego go ominęło.
Wrócił na swoje poprzednie miejsce, szybko przechodząc na przeciwną stronę ławki, na której siedział Leif. On sam nie siadał tylko stał w miejscu, przyglądając się towarzyszowi Tamiry, który wzbudzał w nim mieszane uczucia. Rozumiał, że ten był kompanem i zapewne osobą, która posłusznie wykonywała polecenia Pani Kapitan. Próbował jednak ocenić jego siły, a tych, sądząc po jego wyglądzie, na pewno miał dużo. Szybko zaczął się więc zastanawiać, jakie problemy mogła mieć kobieta. Możliwe że jego myśli były błędne, ale doszedł do wniosku, że Smit mogła nie być w stanie sama rozprawić się z Fjerdańczykiem, nie ze względu na różnice w płci, ale może na pewnego rodzaju problemy natury fizycznej. Nie było to żadnym zaskoczeniem, życie na wodzie nie należało do łatwych i wypadki się zdarzały. Nie uznawał tego jednak za pewnik, bo równie dobrze kobieta nie musiała dobrze się bić. Czasami wystarczyły szybkie ruchy dłońmi i celne oko, by wpakować nóż w szyję. Inną opcją było, że towarzysz kobiety był dla postrachu i próby onieśmielenia rozmówcy. Każdy miał swoje taktyki. Dorian z całą pewnością nie chodziłby sam na spotkania tego typu, zwłaszcza jeśli nie chciał spalić swojej przykrywki i zdradzić się jako grisza. Wolał nie używać swoich zdolności.
Na wzmiankę o Wrotach Piekieł szybko rzucił okiem to na kobietę, a później na swojego towarzysza od którego oczekiwał szybkiego zaprzeczenia. O ile ambasada wykaraskałaby z tego swojego pracownika i panią Kapitan, tak dziwką z burdelu nikt by się nie przejmował. Ot paranoja dawała w tym momencie górę.
– Nie chodzi o handel, a przemyt? – prychnął cicho, tak by słowa te dotarły do uszu Leifa. Coś mu podpowiadało, że kobieta mogła mieć doświadczenie w takich sprawach, skoro poruszyła tę kwestię. A więc nie mylił się w swoich przypuszczeniach, że mężczyzna chciał do Ketterdamu sprowadzać rodaków, a skoro miało to być anonimowo, to zapewne chodziło o Druskelle. Jak zawsze należało zakładać najgorsze. Z tego wszystkiego aż zaczęła go boleć noga, przez co usiadł na ławce, opierając się wygodnie o oparcie.
Wrócił na swoje poprzednie miejsce, szybko przechodząc na przeciwną stronę ławki, na której siedział Leif. On sam nie siadał tylko stał w miejscu, przyglądając się towarzyszowi Tamiry, który wzbudzał w nim mieszane uczucia. Rozumiał, że ten był kompanem i zapewne osobą, która posłusznie wykonywała polecenia Pani Kapitan. Próbował jednak ocenić jego siły, a tych, sądząc po jego wyglądzie, na pewno miał dużo. Szybko zaczął się więc zastanawiać, jakie problemy mogła mieć kobieta. Możliwe że jego myśli były błędne, ale doszedł do wniosku, że Smit mogła nie być w stanie sama rozprawić się z Fjerdańczykiem, nie ze względu na różnice w płci, ale może na pewnego rodzaju problemy natury fizycznej. Nie było to żadnym zaskoczeniem, życie na wodzie nie należało do łatwych i wypadki się zdarzały. Nie uznawał tego jednak za pewnik, bo równie dobrze kobieta nie musiała dobrze się bić. Czasami wystarczyły szybkie ruchy dłońmi i celne oko, by wpakować nóż w szyję. Inną opcją było, że towarzysz kobiety był dla postrachu i próby onieśmielenia rozmówcy. Każdy miał swoje taktyki. Dorian z całą pewnością nie chodziłby sam na spotkania tego typu, zwłaszcza jeśli nie chciał spalić swojej przykrywki i zdradzić się jako grisza. Wolał nie używać swoich zdolności.
Na wzmiankę o Wrotach Piekieł szybko rzucił okiem to na kobietę, a później na swojego towarzysza od którego oczekiwał szybkiego zaprzeczenia. O ile ambasada wykaraskałaby z tego swojego pracownika i panią Kapitan, tak dziwką z burdelu nikt by się nie przejmował. Ot paranoja dawała w tym momencie górę.
– Nie chodzi o handel, a przemyt? – prychnął cicho, tak by słowa te dotarły do uszu Leifa. Coś mu podpowiadało, że kobieta mogła mieć doświadczenie w takich sprawach, skoro poruszyła tę kwestię. A więc nie mylił się w swoich przypuszczeniach, że mężczyzna chciał do Ketterdamu sprowadzać rodaków, a skoro miało to być anonimowo, to zapewne chodziło o Druskelle. Jak zawsze należało zakładać najgorsze. Z tego wszystkiego aż zaczęła go boleć noga, przez co usiadł na ławce, opierając się wygodnie o oparcie.
- Sponsored content
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach