- Mistrz Gry• konto specjalne •
- Stanowisko : Mistrz Gry
Brama
Okazała brama wjazdowa to wizytówka pompatycznej posiadłości jednej z najzamożniejszych rodzin kupieckich w Ketterdamie. Równie solidna co widowiskowa zachwyca każdego przechodnia, który przechadza się po Geldstraat. Jest to też obowiązkowy przystanek podczas wszelkich obchodów straży przybocznej odzianej w rodzinne barwy.
15 maart
Od lat tworzyła iluzje samej siebie. Złudna pewność siebie malowała na jej twarzy różne odcienie uśmiechów, byleby tylko odciągnąć spojrzenia od smutku zaklętego w orzechowych oczach. Łzy przeznaczone były dla niej samej, oglądającej swe odbicie w nadszarpniętym zębem czasu lustrze, w którym oglądała się niby w krzywym zwierciadle. Dławiła szloch, wciskała krzyk w poduszkę, kiedy demony upominały się o nią we śnie. Teraz jednak stały się jawą. Rzeczywiste równie mocno, co stłuczona po drodze butelka kvasu. W uszach jej szumiało. Nie mogła mieć pewności. Wszakże Ketterdam był społeczną mozaiką, karnawałową maskaradą, na której nie brakło przebierańców.
A mimo to czerń munduru pociągnęła za strunę tak głęboko schowaną, pokrytą kurzem.
Kim była w oczach Drugiej Armii?
Martwa? Dezerterką?
Czy Zmrocz wysłuchałby żałosnego łkania i jeszcze żałośniejszych tłumaczeń?
Tylko, że ona nie chciała błagać, czołgać się u nóg Zmrocza.
Niemądra dziewucha, głupia smarkula.
Powtarzała sobie, że pora przejąć stery we własne ręce. Wychodziła niebezpiecznie do przodu, balansowała na cienkiej linii odwagi i głupoty jednocześnie po cichu sprzeciwiając się swemu panu. I nie drgnęła jej nawet powieka. Wystarczył jednak widok czarnego mundur oprysznika, aby pieczołowicie budowana iluzja rozpadła się, niczym szklana kula uderzająca z łoskotem o parkiet. Szum w uszach potęgował poczucie zagubienia. A może jedynie obnażał z bzdurnej, naiwnej, głupiej nadziei sytuację, w jaką się wplątała?
Stryczek.
Z ironią uśmiechnęła się do wspomnienia słów, które teraz zdawały się już nie należeć do niej. Wypowiedziane słabym, drżącym i pozbawionym przekonania głosem groźby skierowane w stronę przesadnie eleganckiego kupca. A mówili, żeby uważać na marzenia.
Ręce zadrżały pod ciężarem jej ciała, kiedy pozbawiona zwyczajnej zwinności próbowała przerzucić się przez płot. Ogarnęło ją poczucie beznadziei, otuliło ją w szczelnym uścisku z nienaturalną troskliwością. Niezgrabnie wylądowała po drugiej stronie, obcierając sobie dłonie. Otrzepała materiał znoszonych spodni i rozejrzała się nieco mętnym wzrokiem dookoła. Ledwie zdążyła wyłonić się z krzaków poczuła silny uścisk i zimno stali na swoim gardle. Powinna wiedzieć kim był, przecież wściekły pies pierwszy gna w stronę zagrożenia. Tego wieczoru jednak kvas i być może irracjonalne przerażenie odebrały jej rozum. I nim myśl zdążyła powstrzymać dłonie te bez zastanowienia wykonały kilka zdecydowanych gestów. Przyzwanie energii było łatwiejsze niż oddychanie. Każda komórka jej ciała pulsowała mocą. Woda była wszędzie, wyczuwała ją w oddechu, pod szorstkimi opuszkami palców. Uderzenie wodnego strumienia pojawiającego się znikąd nadeszło z prawej strony, uderzając odsłonięte żebra przeciwnika. Poczuła się jakby po raz pierwszy od dawna odetchnęła pełną piersią.
Od lat tworzyła iluzje samej siebie. Złudna pewność siebie malowała na jej twarzy różne odcienie uśmiechów, byleby tylko odciągnąć spojrzenia od smutku zaklętego w orzechowych oczach. Łzy przeznaczone były dla niej samej, oglądającej swe odbicie w nadszarpniętym zębem czasu lustrze, w którym oglądała się niby w krzywym zwierciadle. Dławiła szloch, wciskała krzyk w poduszkę, kiedy demony upominały się o nią we śnie. Teraz jednak stały się jawą. Rzeczywiste równie mocno, co stłuczona po drodze butelka kvasu. W uszach jej szumiało. Nie mogła mieć pewności. Wszakże Ketterdam był społeczną mozaiką, karnawałową maskaradą, na której nie brakło przebierańców.
A mimo to czerń munduru pociągnęła za strunę tak głęboko schowaną, pokrytą kurzem.
Kim była w oczach Drugiej Armii?
Martwa? Dezerterką?
Czy Zmrocz wysłuchałby żałosnego łkania i jeszcze żałośniejszych tłumaczeń?
Tylko, że ona nie chciała błagać, czołgać się u nóg Zmrocza.
Niemądra dziewucha, głupia smarkula.
Powtarzała sobie, że pora przejąć stery we własne ręce. Wychodziła niebezpiecznie do przodu, balansowała na cienkiej linii odwagi i głupoty jednocześnie po cichu sprzeciwiając się swemu panu. I nie drgnęła jej nawet powieka. Wystarczył jednak widok czarnego mundur oprysznika, aby pieczołowicie budowana iluzja rozpadła się, niczym szklana kula uderzająca z łoskotem o parkiet. Szum w uszach potęgował poczucie zagubienia. A może jedynie obnażał z bzdurnej, naiwnej, głupiej nadziei sytuację, w jaką się wplątała?
Stryczek.
Z ironią uśmiechnęła się do wspomnienia słów, które teraz zdawały się już nie należeć do niej. Wypowiedziane słabym, drżącym i pozbawionym przekonania głosem groźby skierowane w stronę przesadnie eleganckiego kupca. A mówili, żeby uważać na marzenia.
Ręce zadrżały pod ciężarem jej ciała, kiedy pozbawiona zwyczajnej zwinności próbowała przerzucić się przez płot. Ogarnęło ją poczucie beznadziei, otuliło ją w szczelnym uścisku z nienaturalną troskliwością. Niezgrabnie wylądowała po drugiej stronie, obcierając sobie dłonie. Otrzepała materiał znoszonych spodni i rozejrzała się nieco mętnym wzrokiem dookoła. Ledwie zdążyła wyłonić się z krzaków poczuła silny uścisk i zimno stali na swoim gardle. Powinna wiedzieć kim był, przecież wściekły pies pierwszy gna w stronę zagrożenia. Tego wieczoru jednak kvas i być może irracjonalne przerażenie odebrały jej rozum. I nim myśl zdążyła powstrzymać dłonie te bez zastanowienia wykonały kilka zdecydowanych gestów. Przyzwanie energii było łatwiejsze niż oddychanie. Każda komórka jej ciała pulsowała mocą. Woda była wszędzie, wyczuwała ją w oddechu, pod szorstkimi opuszkami palców. Uderzenie wodnego strumienia pojawiającego się znikąd nadeszło z prawej strony, uderzając odsłonięte żebra przeciwnika. Poczuła się jakby po raz pierwszy od dawna odetchnęła pełną piersią.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach