- Mistrz Gry• konto specjalne •
- Stanowisko : Mistrz Gry
Dzika plaża
Z daleka od smrodu Ketterdamu i tłumów turystów, jeżeli ktoś z miejscowych był na tyle uprzejmy, by o tym wspomnieć, można znaleźć prawdziwe perły wśród skał, takie jak ta dzika plaża. Wiatr dmie tu z nieprawdopodobną siłą, a na horyzoncie nie sposób dostrzec nic, za czym można byłoby się schować. Plaża ma ponurą historię - podobno z jakiegoś powodu upodobali ją sobie samobójcy. Wieczorami, kiedy całun nocy opada na fale, wśród ich szumu słychać podobno skargi umarłych.
[10.03]
Sam początek wiosny był prawdopodobnie najgorszym czasem, aby uczyć się pływać. Przede wszystkim w morzu, którego zwodnicze fale wydawały się odrobinę ogrzane pierwszymi podrygami cieplutkich promieni słonecznych, kiedy tak naprawdę, pod przyjemną, turkusową powierzchnią skrywał się głęboki chłód granatu.
Mógłby przysiąc, że mokry piasek był czymś, do czego przyzwyczaił się już miesiące temu, ale w stanie upojenia nadmiernego wszystko wydawało mu się nazbyt problematyczne. Zrzucił wysokie buty już w momencie, gdy weszli na plażę, wysokie klify piętrzyły się nad czubkami ich głów, rzucały cień na szarość nieba, któremu zabrakło już ukrytego za horyzontem słońca. Było jasno, ale dzień chylił się ku upadkowi, czerń piasku i turkus morza zmieniały się w powoli w szarość popołudnia, gotowe, aby przejść w granaty i ciemniejsze barwy nocy.
Stopy grzęzły w wilgoci piasku, gdy podeszli bliżej skraju lądu, przynajmniej Julian to zrobił. Płaszcz i buty nieodpowiedzialnie zostawiając na pustej plaży. Byli tu sami, nie sądził, ze ktokolwiek dołączy. Spojrzał na zmęczona twarz Petry, potraktowane alkoholem, chociaż wciąż skupione jasne oczy. Uśmiechnął się wesoło, filuternie wręcz, ale wiatr bardzo szybko zmył mu ten zawadiacki grymas z twarzy, zupełnie jakby jakiś uszkwalnik czuwał nad całą sytuacją. Nie było najchłodniej, deszcz padał, co prawda wczoraj, ale w powietrzu dało się wyczuć świeżość wiosny zmieszaną z jodowym, lepkim powietrzem i ostatkami ciepłego, przedwiosennego dnia. Jedynym minusem były chłodne powiewy wiatru, ale kto by się nimi przejmował, gdy w żyłach wraz z krwią szalała spora ilość wypitego alkoholu.
- Jakbyś się tak nie skupiła na tym żeby umaczać ryjec w kuflu ze szczynami to zdążylibyśmy na zachód słońca, taki wiesz, ładny, klimatyczny, włosy miałabyś w takim ciepłym odcieniu. Nie że teraz są w złym. Są ładne. Zresztą. Zaraz i tak będą mokre. Nie wierze, że nie miałaś starcia z pływaniem? A jak nie miałaś to mówiłem już, ze morze... może morze - zamotał się - MORZE MOŻE nie być najlepszym pomysłem do nauki? No to mowie, ale jakby co. JAKBY CO. - bardzo majestatycznie czknął i uniósł palec - Ja umiem pływać. Nie wiem czy w to wątpisz czy nie, ale przysięgam na to, ze ten śmierdzący glonem, czarny piasek jest czarny. Ostatnio jak sprawdzałem nieźle mi szło. - fala dotknęła jego stopy, ale nie skrzywił się nawet, wszedł jakby głębiej, podwijając przy tym spodnie. podparł się pod boki, zdając sobie sprawę, ze morze jest cholernie zimne, ale właściwie, nie odczuwał tego aż tak, więc po prostu trochę to zignorował. Przecież nie było czego się bać, prawda? Na pewno nie.
Przecież tylko on był skończonym idiotą. Petra miała trochę oleju w głowie.
Chyba.
Przynajmniej na to liczył.
Dla trzeźwej Petry jakikolwiek czas był najgorszym, aby uczyć się pływać. Obawiała się wody, zwłaszcza tej głębokiej, choć nie do tego stopnia, żeby krzyczeć z przerażenia w wannie. Gdy była mała, ojciec powiedział jej, że straszne wodniki z głębin jeziora ściągną ją za kostki na samo dno, jeśli będzie wchodzić za głęboko i od tamtej pory miała traumę. Nie żeby wierzyła w te całe wodniki; obecnie wierzyła głównie w siebie i po trochu w świętych, choć z tymi drugimi bywało różnie. Niemniej niesmak pozostał, toteż trzymała się z dala.
Jednak mimo awersji wyrytej w pamięci niby dłutem w drewnie, uwielbiała morze. Było to niezwykle sprzeczne samo w sobie, obawiać się wody, ale jednocześnie lgnąć do niej, by wdychać słony powiew bryzy. Lecz gdyby dłużej się nad tym zastanowić, czy zakazany owoc nie smakował najlepiej? Tłumaczyła sobie, że to jak zabawy z ogniem - wiesz, że możesz się poparzyć, ale iskry tak pięknie tańczą przed twymi oczami, że nie możesz się powstrzymać.
Niestety cały ten sens i lęk mieszkał tylko w trzeźwej Petrze. W pijanej zaś...
- Słuchaj, kurwa - rozpoczęła siarczyście, a przekleństwo dźwięcznie przetoczyło się po jej zdrętwiałym od alkoholu języku. - Mój ryjec bez namoczenia jest jak fasola. Nie do przełknięcia - oświadczyła niezwykłą mądrość, cudem nie plącząc się w zeznaniach. - Poza tym trzeźwa bym nie weszła do wody, bez kilku głębszych nie mam jaj - kontynuowała wyjaśnienia, przyznając się bez bicia do swojej słabości. Chyba nie była lepszego dowodu na to, że była spita w cztery dupy. - Znaczy się, ogólnie ich nie mam, bo jestem babą, ale to taka... przenośnia jest. Czaisz? - zapytała, kontrolnie spoglądając na Juliana, odgarniając potargane włosy z twarzy, które wiatr usilnie próbował wpakować w każdy otwór znajdujący się na jej głowie. - Nieważne, nie musisz. I tak pierdolę od rzeczy - skwitowała w końcu, pozbywając się butów oraz skarpet. Próbowała te drugie wcisnąć w cholewki, żeby ich nie zgubić, ale prawie zasadziła głową w piasek, bo świat zawirował przed oczami i podmuch wiatru nie pomagał w utrzymaniu równowagi. Dlatego te skarpety wylądowały obok obuwia.
Spojrzała jeszcze raz na swojego kompana, jakby badała uważnie, czy aby na pewno jest dobrym instruktorem, ale po krótkiej chwili niezłomnego namysłu uznała, że lepszego i tak w Ketterdamie nie znajdzie. A przynajmniej nie takiego, na którego byłoby ją w obecnej sytuacji majątkowej stać. Toteż odchrząknęła, podrapała się po głowie, po czym zdjęła przez nią sweter.
- No to byłby straszny przypał, jakby akwatyk nie umiał pływać, nie? - zarechotała nisko, wydostając się z wełnianych objęć. - Kurwa, ale zimno - wtrąciła nagle, czując zimny powiew ciągnący od wody. - Ale dobra tam, chuj, w Ravce bywało zimniej. Mam gorącą krew, nic mnie nie zniszczy, jestem niezatrzymana. LODOŁAMACZEM JESTEM, JULIAN, SŁYSZYSZ? - doskonale wiedziała, że nikt nie pytał, ale musiała powiedzieć to na głos, żeby dodać sobie animuszu. Tak samo jak wiedziała, że musi się bardziej rozebrać, bo mokre ubrania w zimnej wodzie to połączenie zwiastujące niechybną śmierć. Dlatego wypuściwszy z ciężkością powietrze, zaczęła zrzucać z siebie spódnicę.
- Jakby co to wiem, że jestem trochę gruba, dobra? Nie śmiej się - mruknęła, rozdziewając się i odwracając wzrok od Juliana, choć do niego przecie się zwracała.
Możliwe, że się zawstydziła. Ale tylko trochę.
Jednak mimo awersji wyrytej w pamięci niby dłutem w drewnie, uwielbiała morze. Było to niezwykle sprzeczne samo w sobie, obawiać się wody, ale jednocześnie lgnąć do niej, by wdychać słony powiew bryzy. Lecz gdyby dłużej się nad tym zastanowić, czy zakazany owoc nie smakował najlepiej? Tłumaczyła sobie, że to jak zabawy z ogniem - wiesz, że możesz się poparzyć, ale iskry tak pięknie tańczą przed twymi oczami, że nie możesz się powstrzymać.
Niestety cały ten sens i lęk mieszkał tylko w trzeźwej Petrze. W pijanej zaś...
- Słuchaj, kurwa - rozpoczęła siarczyście, a przekleństwo dźwięcznie przetoczyło się po jej zdrętwiałym od alkoholu języku. - Mój ryjec bez namoczenia jest jak fasola. Nie do przełknięcia - oświadczyła niezwykłą mądrość, cudem nie plącząc się w zeznaniach. - Poza tym trzeźwa bym nie weszła do wody, bez kilku głębszych nie mam jaj - kontynuowała wyjaśnienia, przyznając się bez bicia do swojej słabości. Chyba nie była lepszego dowodu na to, że była spita w cztery dupy. - Znaczy się, ogólnie ich nie mam, bo jestem babą, ale to taka... przenośnia jest. Czaisz? - zapytała, kontrolnie spoglądając na Juliana, odgarniając potargane włosy z twarzy, które wiatr usilnie próbował wpakować w każdy otwór znajdujący się na jej głowie. - Nieważne, nie musisz. I tak pierdolę od rzeczy - skwitowała w końcu, pozbywając się butów oraz skarpet. Próbowała te drugie wcisnąć w cholewki, żeby ich nie zgubić, ale prawie zasadziła głową w piasek, bo świat zawirował przed oczami i podmuch wiatru nie pomagał w utrzymaniu równowagi. Dlatego te skarpety wylądowały obok obuwia.
Spojrzała jeszcze raz na swojego kompana, jakby badała uważnie, czy aby na pewno jest dobrym instruktorem, ale po krótkiej chwili niezłomnego namysłu uznała, że lepszego i tak w Ketterdamie nie znajdzie. A przynajmniej nie takiego, na którego byłoby ją w obecnej sytuacji majątkowej stać. Toteż odchrząknęła, podrapała się po głowie, po czym zdjęła przez nią sweter.
- No to byłby straszny przypał, jakby akwatyk nie umiał pływać, nie? - zarechotała nisko, wydostając się z wełnianych objęć. - Kurwa, ale zimno - wtrąciła nagle, czując zimny powiew ciągnący od wody. - Ale dobra tam, chuj, w Ravce bywało zimniej. Mam gorącą krew, nic mnie nie zniszczy, jestem niezatrzymana. LODOŁAMACZEM JESTEM, JULIAN, SŁYSZYSZ? - doskonale wiedziała, że nikt nie pytał, ale musiała powiedzieć to na głos, żeby dodać sobie animuszu. Tak samo jak wiedziała, że musi się bardziej rozebrać, bo mokre ubrania w zimnej wodzie to połączenie zwiastujące niechybną śmierć. Dlatego wypuściwszy z ciężkością powietrze, zaczęła zrzucać z siebie spódnicę.
- Jakby co to wiem, że jestem trochę gruba, dobra? Nie śmiej się - mruknęła, rozdziewając się i odwracając wzrok od Juliana, choć do niego przecie się zwracała.
Możliwe, że się zawstydziła. Ale tylko trochę.
Spoglądał na nią z trochę zmarszczonym nosem, zupełnie jakby próbował właśnie przypomnieć sobie składnik naprawdę skomplikowanej maści na ból życi, ale w gruncie rzeczy głowę miał całkowicie pusta, wypełnioną pytajnikami. Ostatecznie pociągnął nosem, długo, zamaszyście i przejechał po jego czubku mokra dłonią, drapiąc się po mostku.
- Eee, no nawet jakbyś miała jaja to co z tego? W sensie nie w przenośni, wiesz o co chodzi? Ale czaje, że to przenośnia. Ale tak, posiadanie jaj... wiesz co, nieważne. Faktycznie pierdolisz trochę od rzeczy, a ja to jeszcze rozwijam? Jaki jest sens naszego istnienia, żaden tak zwany, więc co to za różnica, no serio, jakby? - parsknął, bo bardzo go to z jakiegoś powodu rozbawiło. Skoro nic nie miało sensu to mógł robić wszystko, prawda? Niekoniecznie, ale tak mu się wydawało. Skoro nie miał nic do stracenia pozostawał frywolnym duchem, tak sobie wmawiał i dopiero późno w nocy, kiedy alkohol odrobinę z niego schodził uświadamiał sobie jak wiele konsekwencji swoich działań nosi na barkach.
- MASZ ALKOHOL ZAMIAST KRWI, ALE DOBRZE, MOŻE BYĆ TEŻ ŻE JEST GORĄCY, LUBIE GRZANE PIWO. CZY TAM GRZANE SZCZYNY, JEDEN PIES W TYM MOMENCIE. NIE WIEM CZEMU KRZYCZE CHYBA PODŁAPAŁEM NASTROJ LODOŁAMACZA. - wydarł się do tego stopnia, że na końcu aż zakaszlał. Jego głos poniósł się po plaży, aby odbić sie o wysokie ściany klifów i wystraszyć przesiadujące w tych okolicach mewy. Julian zaśmiał się pod nosem, nie żeby specjalnie dręczył biedne, opierzone szczury, ale odrobinę bawiło go w jaki sposób te sie zerwały.
- Co ty... a no w sumie, ja też chyba powinienem sie rozebrać, no niemądre to z mojej strony, że wlazłem w gaciach, nie wyschną mi przez noc. Ale to nic nowego, nie jestem z gatunku najmądrzejszych, dlatego sie dogadujemy. - postąpił pare kroków i ściągnął wpierw koszulę, a potem, mocząc je przy tym o wilgotne już, oblepione piaskiem nogi, spodnie. Zatrząsł się trochę i zadzwonił zębami bo piździło chłodem, ale nic to. Gęsia skórka? Odmrożenie? Nic nie mogło go zatrzymać, chyba, że faktycznie by zamarzł. Wtedy mogłoby być nieprzyjemnie.
- Co jesteś? A, że masz trochę ciała? No weź nie pierdol nawet, dlaczego miałbym się z tego śmiać? Wiesz jak wyglada mój ryj bez całego tego formowania, to nie ja jestem tym, który powinien się wyśmiewać. - parsknął pod nosem i wlazł do wody, tym razem z impetem, bo faktycznie zanurzył się aż po głowę. Szybko jednak wstał, trzęsąc się - Zły pomysł, zły pomysł, B A R D Z O zły pomysł. Kuuurwa, no nie spodziewałem się, teraz zamarznę, zamarznę na pewno, co zrobisz jak zamarznę? Może zostaw mnie, kolejny trup w morzu, nikt nawet nie zwróci uwagi. Ale co ja... A tak. Jak umrę to cie nie nauczę pływać, wiec poczekam. Rozebrałaś sie już?? To dziwne pytanie, ale bez urazy. Wiesz, bo dla mnie zawsze wyglądasz dobrze, zwłaszcza jak plujesz do kufli, co nie, bo jesteś w swoim żywiole wtedy, naprawdę. Ale wracając, no. Musisz się położyć na wodzie, tak brzuchem do góry, nie? Ja będę trzymał ci ręce pod plecami żeby ci się nic nie stało. Na płytkiej wodzie to zrobimy na razie, dobra?? Ale musisz sie utrzymać jakoś na niej, to pierwszy etap. - wyjaśnił, całkiem składnie jak na swój stan - Ale nie wiem, myślisz, że powinienem coś zrobić z tymi falami?? Myślisz, ze mi wyjdzie jakieś ich uspokojenie albo sprawienie, ze będą wiesz, omijać ci głowę czy coś? może lepiej nie, jeszcze zrobie coś na odwrót. - zmarszczył brwi jakby probując faktycznie wymyślić najlepszy sposób, w jaki Petra nauczyłaby się pływać. Czuł, że to jego ważna misja.
- Eee, no nawet jakbyś miała jaja to co z tego? W sensie nie w przenośni, wiesz o co chodzi? Ale czaje, że to przenośnia. Ale tak, posiadanie jaj... wiesz co, nieważne. Faktycznie pierdolisz trochę od rzeczy, a ja to jeszcze rozwijam? Jaki jest sens naszego istnienia, żaden tak zwany, więc co to za różnica, no serio, jakby? - parsknął, bo bardzo go to z jakiegoś powodu rozbawiło. Skoro nic nie miało sensu to mógł robić wszystko, prawda? Niekoniecznie, ale tak mu się wydawało. Skoro nie miał nic do stracenia pozostawał frywolnym duchem, tak sobie wmawiał i dopiero późno w nocy, kiedy alkohol odrobinę z niego schodził uświadamiał sobie jak wiele konsekwencji swoich działań nosi na barkach.
- MASZ ALKOHOL ZAMIAST KRWI, ALE DOBRZE, MOŻE BYĆ TEŻ ŻE JEST GORĄCY, LUBIE GRZANE PIWO. CZY TAM GRZANE SZCZYNY, JEDEN PIES W TYM MOMENCIE. NIE WIEM CZEMU KRZYCZE CHYBA PODŁAPAŁEM NASTROJ LODOŁAMACZA. - wydarł się do tego stopnia, że na końcu aż zakaszlał. Jego głos poniósł się po plaży, aby odbić sie o wysokie ściany klifów i wystraszyć przesiadujące w tych okolicach mewy. Julian zaśmiał się pod nosem, nie żeby specjalnie dręczył biedne, opierzone szczury, ale odrobinę bawiło go w jaki sposób te sie zerwały.
- Co ty... a no w sumie, ja też chyba powinienem sie rozebrać, no niemądre to z mojej strony, że wlazłem w gaciach, nie wyschną mi przez noc. Ale to nic nowego, nie jestem z gatunku najmądrzejszych, dlatego sie dogadujemy. - postąpił pare kroków i ściągnął wpierw koszulę, a potem, mocząc je przy tym o wilgotne już, oblepione piaskiem nogi, spodnie. Zatrząsł się trochę i zadzwonił zębami bo piździło chłodem, ale nic to. Gęsia skórka? Odmrożenie? Nic nie mogło go zatrzymać, chyba, że faktycznie by zamarzł. Wtedy mogłoby być nieprzyjemnie.
- Co jesteś? A, że masz trochę ciała? No weź nie pierdol nawet, dlaczego miałbym się z tego śmiać? Wiesz jak wyglada mój ryj bez całego tego formowania, to nie ja jestem tym, który powinien się wyśmiewać. - parsknął pod nosem i wlazł do wody, tym razem z impetem, bo faktycznie zanurzył się aż po głowę. Szybko jednak wstał, trzęsąc się - Zły pomysł, zły pomysł, B A R D Z O zły pomysł. Kuuurwa, no nie spodziewałem się, teraz zamarznę, zamarznę na pewno, co zrobisz jak zamarznę? Może zostaw mnie, kolejny trup w morzu, nikt nawet nie zwróci uwagi. Ale co ja... A tak. Jak umrę to cie nie nauczę pływać, wiec poczekam. Rozebrałaś sie już?? To dziwne pytanie, ale bez urazy. Wiesz, bo dla mnie zawsze wyglądasz dobrze, zwłaszcza jak plujesz do kufli, co nie, bo jesteś w swoim żywiole wtedy, naprawdę. Ale wracając, no. Musisz się położyć na wodzie, tak brzuchem do góry, nie? Ja będę trzymał ci ręce pod plecami żeby ci się nic nie stało. Na płytkiej wodzie to zrobimy na razie, dobra?? Ale musisz sie utrzymać jakoś na niej, to pierwszy etap. - wyjaśnił, całkiem składnie jak na swój stan - Ale nie wiem, myślisz, że powinienem coś zrobić z tymi falami?? Myślisz, ze mi wyjdzie jakieś ich uspokojenie albo sprawienie, ze będą wiesz, omijać ci głowę czy coś? może lepiej nie, jeszcze zrobie coś na odwrót. - zmarszczył brwi jakby probując faktycznie wymyślić najlepszy sposób, w jaki Petra nauczyłaby się pływać. Czuł, że to jego ważna misja.
Prawie zakrztusiła się własną śliną, próbując poskromić śmiech wydzierający się z trzewi, gdy przez dobre kilkanaście sekund Julian próbował domalować sens do uskutecznianego przez nią czczego gadania. Starała się mu przerwać, ale słowa tonęły w chichocie, a czasem musiały ustąpić miejsca czkawce, która pojawiała się zawsze, gdy Petra wypiła nieco za dużo. Musiała się zatrzymać, oprzeć dłonie na kolanach, bo bez uspokojenia oddechu niechybnie skonałaby na tej plaży. Co byłoby naprawdę ironiczne, bo przecież ta okolica jest znana z tego, że upodobali ją sobie zmęczeni życiem samobójcy.
- Nie rozpędzaj się, królewiczu - powiedziała w końcu, cudem nie łamiąc sobie języka na ostatnim zwrocie, który zabrzmiał niezwykle obco, jakby zapomniała, jak poprawnie mówi się po kerczeńsku. - Jedyne jaja, jakie miałam, to kurze, dziś na śniadanie - oświadczyła, nie mogąc ponownie pohamować swojej uciechy i w efekcie parsknęła śmiechem tak niefortunnie, że się cała spluła. Na szczęście akurat do brzegu przybiła silna fala, ochlapując nieco całą sylwetkę Jansen, toteż mogła w razie czego zwalić mokrą brodę właśnie na ten niefortunny zbieg okoliczności.
- TEŻ NIE WIEM, CZEMU KRZYCZYMY - odparła, nie wnosząc absolutnie nic nowego do konwersacji. Po słowach tych jednak zmarszczyła wyraźnie brwi, jakby zastanowiła się nad czymś nagle. - No to może przestańmy - zaproponowała, już tonem cokolwiek znośnym dla ludzkich uszu, wpadając na plan genialny, żeby nie oświadczać wszystkim rybom oraz trupom w promieniu trzystu metrów, że na plaży znajduje się dwójka skończonych kretynów. - I co to ma za znaczenie dla ciebie, jak ciepła moja krew jest, co? Chcesz pić mi krew, Gilbert? Czy jak ci tam było? - zmrużyła oczy, próbując dojść do porozumienia z własnym rozumem, który podrzucił jej stare miano Juliana, ale niedokładnie, tak jakby się miała, kurde, domyślać. Po chwili batalii z organem odpowiedzialnym za całe fiasko pokręciła głową, jakby dość miała myślenia na najbliższe trzy dni, po czym machnęła ręką, sama sobie, zbywając to wszystko.
Była nieziemsko wstawiona.
- Tu nie chodzi o wyschnięcie, cepie - zaczęła ponownie tyradę, siłując się z guzikami wokół pasa. - Przemarzniesz na kość, jak będziesz paradował w zimnych, przemarzniętych ciuchach i dołączysz do duchów nawiedzających tę sympatyczną miejscówkę. A ja bym bardzo nie chciała, bo zdążyłam cię polubić - wyznała całkiem bezpardonowo, uśmiechając się przyjaźnie na koniec, jakby wcale na starcie nie ubliżyła mu z tytułu jego nieświadomości o zagrożeniu życia oraz głupoty.
- No nie wiem, ludzie się śmieją z grubych - mruknęła pod nosem, uciekając wzrokiem na chwilę, ale chyba zawstydzenie nie potrwało długo, skoro w końcu zrzuciła spódnicę, stając naprzeciw łasce fal w samej bieliźnie. Oczywiście była ozdobiona wzdłuż i wszerz gęsią skórką, ale to przemilczmy. - Ale tak, rozebrałam się, jestem goła i wesoła. A co do plucia - dziękuję. Staram się, jak mogę - powiedziawszy to, próbowała się pokłonić elegancko, tak jak to się robi na dworze u cara, ale wylądowała kolanami na mokrym piasku i musiała się z niego pokracznie zgrzebywać.
- Mnie pytasz, co masz zrobić z falami? Gościu, czy ja ci wyglądam na Eteryka? - potrząsnęła głową, osłupiona pytaniem. - Jeśli się spodziewasz, że wyszłam mądrzejsza z Małego Pałacu niż jak do niego przyszłam, to się, kumplu, mylisz - prychnęła, nie mogąc powstrzymać szyderczego śmiechu z tak ambitnych oczekiwań wobec jej osoby. - I jak to mam się położyć na plecach? Przecież się pływa przodem? Na brzuchu w sensie? Czy ty chcesz się pogapić na moje dryfujące cycki, Julian? Jak tak, to po prostu powiedz, a nie debila robisz z siebie i ze mnie - wypaliła, podpierając się pod boki, stojąc taka roznegliżowana w wodzie po łydki, o której z tego wszystkiego zdążyła zapomnieć. Nawet nie czuła, że palce u stóp jej odmarzają.
- Nie rozpędzaj się, królewiczu - powiedziała w końcu, cudem nie łamiąc sobie języka na ostatnim zwrocie, który zabrzmiał niezwykle obco, jakby zapomniała, jak poprawnie mówi się po kerczeńsku. - Jedyne jaja, jakie miałam, to kurze, dziś na śniadanie - oświadczyła, nie mogąc ponownie pohamować swojej uciechy i w efekcie parsknęła śmiechem tak niefortunnie, że się cała spluła. Na szczęście akurat do brzegu przybiła silna fala, ochlapując nieco całą sylwetkę Jansen, toteż mogła w razie czego zwalić mokrą brodę właśnie na ten niefortunny zbieg okoliczności.
- TEŻ NIE WIEM, CZEMU KRZYCZYMY - odparła, nie wnosząc absolutnie nic nowego do konwersacji. Po słowach tych jednak zmarszczyła wyraźnie brwi, jakby zastanowiła się nad czymś nagle. - No to może przestańmy - zaproponowała, już tonem cokolwiek znośnym dla ludzkich uszu, wpadając na plan genialny, żeby nie oświadczać wszystkim rybom oraz trupom w promieniu trzystu metrów, że na plaży znajduje się dwójka skończonych kretynów. - I co to ma za znaczenie dla ciebie, jak ciepła moja krew jest, co? Chcesz pić mi krew, Gilbert? Czy jak ci tam było? - zmrużyła oczy, próbując dojść do porozumienia z własnym rozumem, który podrzucił jej stare miano Juliana, ale niedokładnie, tak jakby się miała, kurde, domyślać. Po chwili batalii z organem odpowiedzialnym za całe fiasko pokręciła głową, jakby dość miała myślenia na najbliższe trzy dni, po czym machnęła ręką, sama sobie, zbywając to wszystko.
Była nieziemsko wstawiona.
- Tu nie chodzi o wyschnięcie, cepie - zaczęła ponownie tyradę, siłując się z guzikami wokół pasa. - Przemarzniesz na kość, jak będziesz paradował w zimnych, przemarzniętych ciuchach i dołączysz do duchów nawiedzających tę sympatyczną miejscówkę. A ja bym bardzo nie chciała, bo zdążyłam cię polubić - wyznała całkiem bezpardonowo, uśmiechając się przyjaźnie na koniec, jakby wcale na starcie nie ubliżyła mu z tytułu jego nieświadomości o zagrożeniu życia oraz głupoty.
- No nie wiem, ludzie się śmieją z grubych - mruknęła pod nosem, uciekając wzrokiem na chwilę, ale chyba zawstydzenie nie potrwało długo, skoro w końcu zrzuciła spódnicę, stając naprzeciw łasce fal w samej bieliźnie. Oczywiście była ozdobiona wzdłuż i wszerz gęsią skórką, ale to przemilczmy. - Ale tak, rozebrałam się, jestem goła i wesoła. A co do plucia - dziękuję. Staram się, jak mogę - powiedziawszy to, próbowała się pokłonić elegancko, tak jak to się robi na dworze u cara, ale wylądowała kolanami na mokrym piasku i musiała się z niego pokracznie zgrzebywać.
- Mnie pytasz, co masz zrobić z falami? Gościu, czy ja ci wyglądam na Eteryka? - potrząsnęła głową, osłupiona pytaniem. - Jeśli się spodziewasz, że wyszłam mądrzejsza z Małego Pałacu niż jak do niego przyszłam, to się, kumplu, mylisz - prychnęła, nie mogąc powstrzymać szyderczego śmiechu z tak ambitnych oczekiwań wobec jej osoby. - I jak to mam się położyć na plecach? Przecież się pływa przodem? Na brzuchu w sensie? Czy ty chcesz się pogapić na moje dryfujące cycki, Julian? Jak tak, to po prostu powiedz, a nie debila robisz z siebie i ze mnie - wypaliła, podpierając się pod boki, stojąc taka roznegliżowana w wodzie po łydki, o której z tego wszystkiego zdążyła zapomnieć. Nawet nie czuła, że palce u stóp jej odmarzają.
- Sponsored content
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach