Bar "Koński Łeb" 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Bar "Koński Łeb"

04.05.21 21:30
lokacja

Bar "Koński Łeb"

Lokal ten jest jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc w Pokrywce. Ludzie gromadzą się tutaj o każdej porze dnia i nocy. Kiedy w środku brakuje miejsca, niektórzy stoją nawet tuż przed drzwiami w małych grupach. W środku zawsze jest bardzo głośno i niezbyt czysto, jednak taki klimat dodaje temu miejscu specyficznego uroku. Można tutaj napić się trunków własnego wyrobu w wywindowanych dla turystów cenach. Lokal znajduje się pod pieczą Czarnych Palców.  

Taisiya Berezoskaya
• akwatyk •
Taisiya Berezoskaya
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ekskluzywna niewolnica; związana kontraktem z rodziną Van Eck, smętna zjawa na kupieckim statku, wodna wiedźma
https://kerch.forumpolish.com/t244-anastaisiya-berezoskaya#416
[15 maart]
Minęło zbyt wiele czasu, od kiedy pierwszy raz spojrzała na Ketterdam i zbyt wiele się w niej zmieniło, począwszy od małych rzeczy takich jak niemarszczenie nosa na smród wyzierający z mniej przystępnych miejsc w mieście po nieco większe, jak ostrzejsze spojrzenie i pełne usta zastygłe w smutnym grymasie. Nie zniknęła całkowicie, nałożyła jednak maskę, zbudowała zbroję, która oddzielała łagodną, spokojną dziewczynę, którą była od ketterdamskiego zepsucia. Bo tak właśnie postrzegała miasto, w którym w wyniku nie swoich decyzji znalazła się kilka lat temu, znikając bez wieści wraz z resztą załogi. Nie myślała o powrocie do Ravki, wraz ze złożeniem własnego podpisu na kontrakcie wiedziała, że nie było to możliwe. Czy tęskniła? Trudno jednoznacznie orzec, czy faktycznie pragnęła wrócić do ciągnących się kilometrami lasów, do wykonanej z należytym przepychem fasady Małego Pałacu albo chociaż do skrzypiącego łóżka w jednym z sierocińców w Os Kervo, czy to właśnie wspomnienia tych miejsc sprawiały, że odczuwała dojmującą tęsknotę. Taką, która zmuszała ją do wymknięcia się spod czujnego oka kontraktowca, aby zniknąć w tłumie. Nie było to trudne. Brak regularnego posługiwania się mocą sprawiła, że jej policzki straciły rumieńce, pełne usta zbladły, a pod oczami zaczęły malować się zwiastujące zmęczenie cienie. Dawno porzuciła niebieską keftę, która zniszczyła się podczas długiej, morskiej podróży, a której nie zamieniła żadną nową i nagle nie różniła się wiele od przeciętnej dziewuchy, która wmieszała się w tłum zróżnicowanej społeczności Ketterdamu. To była jedna z niewielu zalet tego miasta. Inność była tu powszechna. Zaciekawione, pełne odrażenia spojrzenia nie wodziły tu za mieszkańcami Shu Hanu. A może inaczej, za każdym podążała para niespokojnych oczu, w których czaiła się podejrzliwość.
Czy powinna się obawiać? Samotna, zgubiona w morzu nieznajomych twarzy. Być może świadczyło to o jej pyszności, a może o lekkomyślności, w końcu umiała się bronić. A nawet jeżeli, któż naraziłby się griszy zakontraktowanej u jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Radzie Kupieckiej? Ta myśl, nieważne jak bardzo niemądra była, pozwoliła jej wejść do środka i skierować się do baru, gdzie zamówiła butelkę kvasu, rzucając na ladę skrupulatnie wyliczoną ilość kruge. Czy tylko jej się zdawało, że ktoś drgnął, gdy ravkańska wiązanka obelg, która nadal nieco nienaturalnie układała się na jej ustach popłynęła w stronę barmana, który niechętnie wręczył butelkę za uczciwą, chociaż może to złe słowo, za zbyt wysoką, ale aktualną cenę. Usiadła przy barze, kuląc ramiona, jakby w ten sposób chciała odgrodzić się od reszty klienteli. I jakimś cudem w barze pełnym ludzi była tylko ona, butelka kvasu i ten dojmujący, sięgający trzewi smutek, który raz na jakiś czas falą uderzał w drobne ciało akwatyczki.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots
Bar.

Butelka, którą trzymała w dłoni, powoli zaczynała być pusta co, z jakiegoś dziwnego powodu, wywołało w niej frustrację. Dziwne. Przecież nie piła alkoholu. A jednak teraz, gdy siedziała sobie przy barze, grisza nie chciała niczego bardziej, jak tylko wypić kolejną butelkę. I kolejną. A potem jeszcze jedną. Chciała wypić tyle, by w głowie nie słyszeć nic, poza słodkim szumem upojenia alkoholowego i nie czuć nic, poza pocieszną błogością - chociaż dobrze wiedziała, że rano obudzi się z nową porcją odrazy skierowanej we własną stronę i spędzi dobrą godzinę, próbując wyprzeć to całe zdarzenie z pamięci.

Kvas palił ją w gardło, przypominając jej, jak rzadko w ogóle piła. Zwykle lądowała w barze, gdy w jej życiu naprawdę źle się działo - a w Ketterdamie działo się to częściej, niż kiedykolwiek wcześniej. Spotkanie na targu, rozmowa z Sylvaną w altance na wyspie... Wspomnienia, które męczyły ją bardziej i bardziej, niczym najgorszy oprawca, nie odpuszczając nawet na chwilę. Sprawiało jej to ból. Koszmary nocne nie dawały jej spać; ostatnio ze zmęczenia przypadkowo zmieniła sobie nos w jakiś okropny kulfon i przez długą chwilę nie umiała tego odkręcić. Coraz częściej myślami wędrowała do przeszłości w Ravki - zarówno do tej niewinnej, w Os Korvo, jak i do tej w Małym Pałacu. Coraz częściej myślała o Svetlanie, o przyjaciołach, których zostawiła; czy odprawili jej pogrzeb? Czy wypłakali swoje łzy, a następnie ruszyli dalej? Czy utknęli, tak jak ona? Ketterdam był niczym stwór z ciemności, który wyciągał swoje szpony po każdy, nawet najmniejszy, kawałek światła - a następnie miażdżył go tak, że nie zostawało z niego nic. Ketterdam wysysał życie z ludzi niczym najciemniejszy mrok; gdyby nie wiedziała, to pewnie uznała, że to sam Zmrocz stał się tym miastem i zbierał jakąś swoją armię. A jednocześnie, nie umiała wyzbyć się wrażenie, że zarówno jak i Ravka, jak i miejsce, w którym obecnie przebywała, nie różniły się wcale tak bardzo.

Gdyby nie to, że Ketterdam było pełne brudu i szamba, to by pewnie czuła się tutaj jak w domu.

Pociągnęła mocny łyk z butelki, opróżniając ją do końca, a następnie zamówiła nową - w tym samym momencie, w którym do jej uszu doleciała ravkańska wiązanka przekleństw; Eefke poczuła coś na kształt zaskoczenia, że akurat tutaj usłyszała tak znajomy język, więc naturalnie skierowała głowę w tamtą stronę. W głowie szumiało jej bardziej, niż przed chwilą; nie miała zamiaru więc się hamować. Wbiła wzrok w kobietę. Było w niej coś... Znajomego. Nie miała teraz siły, by się na tym koncentrować; ale miała wrażenie, że już gdzieś ją widziała. Może mignęła jej gdzieś na ulicach?

Nie wiedziałam, że ludzie tak chętnie uczą się ravkańskiego — rzuciła w stronę znajomej nieznajomej, śmiejąc się gorzko i potrząsnęła głową. — Strasznie drogie to cholerstwo, nie? A smakuje jak szambo, które płynie kanałami Ketterdamu. Tak, jakby to właśnie stamtąd je brali.

Prychnęła na swoje własne słowa, nie odwracając wzroku od drugiej kobiety i znowu napiła się, krzywiąc twarz na smak gorzko-cierpkiego alkoholu.

Jeżeli przybyłaś tu ze stolicy bo liczyłaś na lepszy start, to radzę ci zwijać manatki i wracać do Ravki. Tutaj nie znajdziesz nic, poza totalnym zepsuciem — bez większego zastanowienia poklepała ją po ramieniu; a dziwne uczucie deja vu znowu ją ogarnęło - było to na tyle silne, że aż dreszcz ją przeszedł.

Kim ona była?

Taisiya Berezoskaya
• akwatyk •
Taisiya Berezoskaya
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ekskluzywna niewolnica; związana kontraktem z rodziną Van Eck, smętna zjawa na kupieckim statku, wodna wiedźma
https://kerch.forumpolish.com/t244-anastaisiya-berezoskaya#416
Nie oczekiwała towarzystwa. Nie miała też od niego stronić. Dała się pochłonąć chaosowi w jej własnej głowie. Minęło tak wiele czasu od kiedy obdarta z wszelkiej godności stanęła w ketterdamskim porcie osnutym powłoką nocy. Od momentu, w który próbowała zebrać dość śliny, aby splunąć jednemu z marynarzy prosto w twarz. Wiedziała jedynie, że siłą wyciągnęli ją na suchy ląd, wcześniej cucąc i nie zdjęli jej kajdan z dłoni. Ciężar szerokich, żeliwnych bransolet nadal obciążał jej nadgarstki. Innym razem wrzask volcr odbijał się echem w jej głowie. Chciała to zdrapać, gdyby to tylko było możliwe. Jedyne co mogła zrobić to utopić ich krzyk w butelce kvasu. Podobnie jak gorycz rozczarowania, ilekroć patrzyła w oczy tak znajome, a jednak obce. Chciało jej się wyć, dławiła się własnymi łzami. Czasem jedynie pozwoliła, aby pojedyncza łza zrosiła blade policzki, które coraz rzadziej pokrywał rumieniec.
Nie spodziewała się usłyszeć perfekcyjnego ravkańskiego w barze pełnym ketterdamskiej mozaiki społecznej. Pełne usta o wyraźnie zarysowanych krawędziach wygięły się w delikatnym uśmiechu. Odkręciła butelkę. Palący płyn podrażnił gardło, z przyjemnym uczuciem ciepła opadając na dno żołądka. – Nie uczyłam się ravkańskiego – rzuciła nienagannym ravkańskim. Być może zabrzmiała nieco nieprzyjemniej, jakby chciała uciąć rozmowę. – Znaczy, dużo lepiej mówię po ravkańsku niż po kercheńsku – przyznała, a jej głos zabrzmiał już nieco łagodniej, jakby odnalazł właściwą melodię. Nie wiedziała, dlaczego dała wciągnąć się w tę rozmowę o niczym. – Bo pewnie biorą – odparła nieco posępnie, z przekonaniem jakby faktycznie wierzyła w prawdziwość tego stwierdzenia. To jednak nie powstrzymało jej przed upiciem kolejnego łyka. Przeczesała palcami ciemne kosmyki.
Gdy tylko wspomniała o lepszym życiu w stolicy Kerchu z trudem powstrzymała prychnięcie. I od razu, och jakże była przewidywalna, palcami sięgnęła do lewego nadgarstka, aby pod opuszkami palców odnaleźć nadszarpniętą zębem czasu powierzchnie malutkiej, drewnianej figurki, która stała się teraz częścią bransoletki. – Przez sześć lat zdążyłam do tego przywyknąć – mruknęła. Naprawdę wyglądała na taką, która z głową pełną marzeń o złudnej wolności przestąpiła granice Ketterdamu? Nie znała miasta jak własnej kieszeni, ale poznała je wystarczająco dobrze, aby wyrobić sobie pewne zdanie. – Poza tym w Ravce nie mam do czego wracać, więc równie dobrze mogę siedzieć tutaj – rzuciła, wzruszając ramionami i delikatnie odchyliła się do tyłu. – Skoro tak ci się tu nie podoba, co tu robisz? – zapytała głupio, zanim przypomniała sobie o jednej, ważnej sprawie. Wszyscy byli niewolnikami Ketterdamu. W taki czy inny sposób. – Taisiya – rzuciła, po czym wyciągnęła w jej stronę dłoń w geście powitania. Niemego rozejmu pomiędzy oddalonymi od swego kraju rodaczkami.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
Tłumy w Końskim Łbie nie były niczym szczególnym; turyści niemal szturmem zdobywali pierwszy lokal, na jaki przyszło im trafić. Gwar rozmów, śmiechy i okrzyki unosiły się ponad głowami biesiadników; ktoś wrzeszczał na nieuważnego chłopaka, który przechodząc wytrącił komuś drinka z ręki. Kelnerki uwijały się jak w ukropie, lawirując pomiędzy rozochoconymi klientami, niejednokrotnie tylko dzięki zawodowej wprawie unikając rozlania trunków na ich głowy.
Gdzieś pomiędzy całym tym chaosem, może w samym jego środku, spotkały się dwie zagubione dusze, których losy splotły się z tym przeklętym miastem bardziej, niżby chciały. Ojczyzna wzywała do domu swoje marnotrawne dzieci; szkoda, że te nie miały o tym jeszcze bladego pojęcia.
W całej tej feerii barw i kawalkadzie pstrokatych postaci, masek z Dzikiej Komedyi i fantazyjnych fryzur obsypanych brokatem, łatwo byłoby przegapić przechodzącą nieopodal postać w czarnym mundurze. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, przynajmniej dla kogoś, kto nigdy nie skalał swoją obecnością Małego Pałacu.
A tak się składa, że zarówno Taisiya jak i Eefke nie mogły tego o sobie powiedzieć.
Mundur do złudzenia przypominał czarne uniformy należne przybocznej straży Zmrocza, dowódcy Drugiej Armii. Dostrzeżony jednak kątem oka, mógł być raptem przywidzeniem; mylnie zinterpretowaną przez przytępione gwarem zmysły, kupiecką czernią. W końcu co ta straż miałaby tu robić?
To wystarczyło jednak, by nieprzyjemne uczucie deja vu ogarnęło obie kobiety. O ile oczywiście dostrzegły postać w porę, nim ta zniknęła w tłumie rozbawionej klienteli Końskiego Łba.

| Przysługuje wam prawo do rzutu kością na spostrzegawczość. Próg powodzenia akcji wynosi 60. Na wynik składa się suma waszej statystyki spostrzegawczość oraz wynik rzutu k100 podzielony przez dwa. Jeżeli uda wam się osiągnąć próg, dostrzegacie mężczyznę, ten znika jednak zanim postanowicie zareagować. Reakcja na to wydarzenie pozostaje w gestii waszych postaci. Mistrz Gry nie będzie kontynuował z wami rozgrywki.

Jednocześnie informuję, że jeżeli akcja się powiedzie, a postać podzieli się się swoim spostrzeżeniem z przynajmniej dwoma innymi postaciami (w dwóch osobnych sesjach) niż obecne w tym wątku, będzie przysługiwało jej prawo do osiągnięcia specjalnego pt. "pajęcze wici", za które przysługuje 15 punktów fabularnych i po które należy się zgłosić w temacie z osiągnięciami, linkując wszystkie trzy sesje.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots
Zaśmiała się na słowa kobiety o tym, że kvas pewnie bierze się z któregoś z zasyfionych kanałów Ketterdamu - a wraz ze śmiechem przyszła dziwnego rodzaju ulga. Rzadko kiedy, w tym mieście, miała okazję tak po prostu się pośmiać; tak po prostu pogadać o niczym. To było dziwne uczucie; świadomość, że więcej pocieszenia znajdowała w rozmowach z kompletną nieznajomą, niż z Sylvaną.

Jej myśli uciekły w kierunku kobiety, ale prędko je zatrzymała - zdecydowanie nie chciała teraz się nad tym zastanawiać i psuć sobie humoru, który i tak już nie był w najlepszej formie. Nie potrzebowała popaść w pesymistyczne myślenie na temat swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Mogłoby się wydawać, że zdążyła się pogodzić, z tym co było - i z tym, co miało nadejść. Ale nieustannie łapała się na tym, że, rozmyślając o tym, zakładała najgorsze scenariusze. Zakładała, że wszystko pójdzie bardzo źle, bowiem nie miała sił oraz chęci na to, by robić sobie nadzieję, że, być może, wszystko jakoś się ułoży, a ona odnajdzie szczęście.

Parsknęła w myślach. Szczęście? Tutaj? W Ketterdamie?

To prawda, że była bardzo szczęśliwa, gdy po raz pierwszy przyjechała do tego miasta. Była zachwycona tym, jaki tłum był na ulicach i czuła się oczarowana gwarem, który przetaczał się przez powietrze - chciała zobaczyć wszystko. Znalazła mieszkanie, znalazła pracę; i przez jakiś czas naprawdę było dobrze.

A potem zderzyła się z rzeczywistością.

Pewnego dnia po prostu obudziła się i czar prysł. Tłum stał się irytujący. Gwar był nie do zniesienia. Wszystko śmierdziało. Święci, jak to miasto cuchnęło. W alejkach dokonywało się podejrzanych transakcji - a raz, kiedy przypadkiem zapuściła się na Baryłki późną nocą, to myślała, że to jej koniec. Że umrze po raz drugi.

Czasami zastanawiała się, czy może nie oszukała w dziwny sposób losu. Może jej przeznaczeniem była śmierć na statku, kiedy napadli ich korsarze? Może to wtedy miała zakończyć się jej podróż? Co by było, gdyby tak się stało? W kogo zmieniłaby się Sylvana? Teraz mogła mieć przynajmniej na nią oko - ale martwiło ją to, kim stawała się jej przyjaciółka.

Niekiedy miała wrażenie, że patrzy na całkiem obcą osobę.

Pytanie nieznajomej wyrwało ją z myśli i sprawiło, że zwróciła na nią swój wzrok a na jej twarz wkradła się smutek, którego nie była w stanie - nie chciała - powstrzymać. Czuła się dziwnie w obecności drugiej kobiety. Tak, jakby znała ją od lat. Kojarzyła jej twarz. Kojarzyła jej głos. Po dłuższej chwili przyglądania się jej, odwróciła wzrok i, wbijając go w ścianę, uniosła butelkę do ust, ciągnąc łyk alkoholu; ponownie krzywiąc się na jego smak.

Dobre pytanie? Co ja tutaj właściwie robię? — zaśmiała się, tym razem gorzko, posępniejąc i zaciskając palce na butelce tak mocno, jakby zależało od tego jej życie. — Powiem ci, że nie wiem. Przyjechałam tutaj, by zacząć od nowa. Wszyscy mówili, że Ketterdam to miasto możliwości i wolności, a okazało się, że już więcej wolności miałam w pieprzonej stolicy.

Być może powiedziała za dużo, ale przez alkohol nie była tego w stanie stwierdzić. Odwróciła głowę w kierunku tłumu, marszcząc brwi; przez jedną chwilę wydawało się jej, że coś widziała - zaraz jednak z powrotem spojrzała na swoją towarzyszkę, posyłając jej cierpki uśmiech.

Eefke — powiedziała krótko, bez wahania ściskając jej dłoń. — A ciebie co tu sprowadza? Też nie brzmisz, jakbyś była wielką fanką tego szamba, co udaje miasto.

Taisiya Berezoskaya
• akwatyk •
Taisiya Berezoskaya
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : ekskluzywna niewolnica; związana kontraktem z rodziną Van Eck, smętna zjawa na kupieckim statku, wodna wiedźma
https://kerch.forumpolish.com/t244-anastaisiya-berezoskaya#416
Było coś dziwnie pocieszającego w niezobowiązującej wymianie luźno splątanych myśli. Podzielenie się nieszkodliwą odrazą względem tego miejsca, na które przynajmniej ona była skazana. Już pierwsze tygodnie spędzone w Ketterdamie potwierdziły, że kontrakt był jedynie wyszukanym zamiennikiem epitetem niewolnictwa, a zamiast kajdan niosła ciężar dokumentu prawnie uznanego przez kraj, w którym utknęła. Mogłaby uciec, a przynajmniej spróbować. Jednakże samodzielnie nie byłaby w stanie wyrwać się spod władzy Van Ecka, a jeżeli ktoś miałby mu się narazić to jedynie celem zawarcia nowego kontraktu.
No i był jeszcze on.
Ten, w którego oczach od sześciu lat próbowała zobaczyć sierotę z Os Kervo.
Gdzieś podskórnie powinna zdawać sobie sprawę z absurdu jej postępowania – przecież teraz byli sobie całkiem obcy, dorastali w innych rzeczywistościach. Niemniej jednak uczepiła się tej wątłej nadziei. Bo jeżeli nie będzie miała jego to naprawdę będzie dziewczyną znikąd. Będzie niczyja. Zresztą, co czekało ją w Os Alcie? Czy miała pewność, że nie zostanie osądzona o dezercję?
Prawie uśmiechnęła się smętnie do tych myśli.
I jakby za sprawą magicznego zaklęcia, jako projekcja jej najczarniejszych myśli w tłumie dostrzegła postać odzianą w czarny mundur, którego nie mogła pomylić z żadnym innym. Do smutnych, orzechowych oczu napłynął strach. Spojrzenie zapłonęło od przeszywającego na wskroś przerażenia. Niepowstrzymana gonitwa myśli zdecydowanie wyprzedzała stężałe ciało, które teraz jakby wykonane z ołowiu nie mogło się ruszyć. Zdecydowanie nie słuchała wywodu swojej nowej towarzyszki, które w gorszy dzień nazwałaby biadoleniem. A gdy czarna postać zniknęła w tłumie w tym samym momencie, w którym ona poderwała się bezsensownie, zacisnęła usta w wąską linię. Oczy zaszkliły się od bezradności i strachu, który wywołała – jak sama próbowała samą siebie przekonać – iluzja stworzona przez jej własny umysł.
Dłoń niemalże bez zastanowienia zamiast do butelki powędrowała w stronę nadgarstka, na którym znajdowała się bransoletka z wkomponowaną, małą figurką żarptaka, którą miała ze sobą jeszcze z czasów sierocińca. Dotyk drewnianej powierzchni, zacierających się krawędzi.
Na jej pytanie najpierw odpowiedziała gorzkim uśmiechem, który nieco oszpecił ładną, chociaż nieco zmizerniałą twarz. – Z pewnością nie miałam tego luksusu wyboru – odparła smętnie. I nadal go nie miała. Związana kontraktem oglądała świat przez palce, jakby zza krat. Chyba swoje ostatnie rozgadanie podłapała od Lavro, bo nie była dzisiaj szczodra w słowach. Cedziła je uważnie. Z pewnością nie miała zamiaru spowiadać się ze swojej przyszłości nieznajomej. Nawet jeżeli język chciał rozwiązać się sam.
- To czemu nie wrócisz do Os Alty? – spytała, jakby odzyskując rezon. A kiedy ta świadomość do niej dotarła nagle zapragnęła wiedzieć kim była nieznajoma i co przegoniło ją z ravkańskiej stolicy.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots
To czemu nie wrócisz do Os Alty?

Pytanie zabrzmiało głośnym echem w jej głowie, wytłumiając wszelkie inne odgłosy z baru; czuła się, jakby przez chwilę nie mogła złapać oddechu, jakby słowa nieznajomej - z pozoru niewinne i spowodowane zwykłą ciekawością - przytłoczyły ją na tyle, że miała wrażenie, iż zemdleje na miejscu. Przez tę chwilę nie słyszała nic poza słowami odbijających się w jej myślach oraz szumem krwi w uszach. Moment jednak prędko minął, a Eefke zaraz odzyskała rezon; zaś na jej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie, jak gdyby była zaskoczona tym pytaniem.

Właśnie, czemu?

Nie odpowiedziała od razu, jedynie pociągając kolejny długi łyk alkoholu z butelki, wpatrując się tępo w ścianę baru, w którym się znajdowały; kompletnie nie wiedząc, co miała powiedzieć. Na co postawić. Na szczerość? Kłamstwo? Półprawdę? Może jednak milczenie byłoby najlepszym wyborem? Ale mimo tego, mimo majaczącej się świadomości, że nigdzie nie było bezpiecznie, a nowa znajoma mogła ją w sekundę zdemaskować i dać znać Pałacowi, że Anastasya się odnalazła, że wcale nie umarła; to chyba jednak pijacka głupota przeważyła nad wszelkimi innymi opcjami; a język jak gdyby sam się rozwiązał.

Chęć zrzucenia z siebie ciężaru sekretu, który dzieliła tylko z Sylvaną - z Kirą - była większa, niż chęć zostania bezpieczną. Cholerny alkohol.

Nie mogę wrócić, bo nie żyję — jej głos był cichy, przepełniony smutkiem; dłoń zacisnęła się na butelce tak mocno, że jej knykcie pobielały - a na twarz wstąpił cień. Cień żalu, cień gniewu, cień wszelakich uczuć, które od ponad roku w niej siedziały. Cień zabutelkowanych emocji, które teraz groziły roztrzaskaniem jej w drobny mak. W oczach zebrały się jej łzy, ale prędko wytarła jej wierzchem dłoni - nigdy nie lubiła płakać przy innych.

Osoba, która opuściła stolicę, nie żyje - a zamiast niej jestem ja — słowa jej brzmiały jak zwykły, pijacki bełkot, ale jej głos był przepełniony pewnością i brak w nim było jakiegokolwiek wahania. — Prawda jest taka, że nie mogę wrócić, bo wszyscy tam myślą, że nie żyję. Jeżeli teraz bym wróciła, to i tak bym umarła.

Chyba powiedziała za dużo. Święci. Kogo to teraz obchodziło? Miała dość duszenia tego wszystkiego w sobie; jeżeli ceną za ulgę i choć odrobinę komfortu miałoby być jej życie, to ewidentnie tak miało się jej stać.

Więc utknęłam. W mieście, którego nienawidzę, nie mogąc wrócić do domu i mając dość tego wszystkiego — zaśmiała się, gorzko i skrzywiła się na własne słowa, biorąc kolejny łyk kvasu; marszcząc brwi, gdy zwróciła wzrok na drugą kobietę. — Więc chyba obie nie mamy żadnego wyboru, co?

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach