Piekarnia 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Piekarnia

04.05.21 20:47
lokacja

Piekarnia

Na całej ulicy, na której znajduje się piekarnia, roznosi się przyjemny zapach świeżego pieczywa. Każdy mieszkaniec Katterdamu wie, że jest to najlepsze miejsce na kupno wypieków. Już od samego rana przed drzwiami piekarni znajduje się spora kolejka klientów. Środek piekarni urządzony jest w bardzo prostym stylu. Większość miejsca zajmuje długa lada, a wypieki poukładane są z tyłu na odpowiednich półkach.

Cináed Ó Phaidin
• wolny strzelec •
Cináed Ó Phaidin
Pochodzenie : Wyspa Tułacza
Stanowisko : Czeladnik w warsztacie rusznikarskim
https://kerch.forumpolish.com/t221-cinaed-o-phaidin

Re: Piekarnia

02.06.21 14:32
Specjalnie tego dnia zerwał się wcześniej ze swojego łózka, by móc spokojnie przed dniem pełnym pracy zakupić najlepszy możliwy chleb w mieście. Marzył o tym od jakiegoś czasu — o cudownej, kruchej skórce, chrupiącej w jego ustach, pięknym rumianym kolorze i delikatnym, jeszcze ciepłym wnętrzu. Poświęcił więc swój sen na spełnienie tego marzenia i teraz znalazł się w długiej kolejce oczekującej, aż piekarnia otworzy swoje wrota.
W głowie miał wizję, że wszystko przebiegnie szybko i sprawnie, ale los potrafi płatać figle, zwłaszcza jak jest się rudym.
Kolejka wlokła się ze ślimaczym tempem lub nawet gorzej. Kenny zastanawiał się, czy nie wejść w zakład z chłopakiem stojącym za nim o to, co jest szybsze. Musiałby jednak znaleźć gdzieś skorupiastego mięczaka, a to oznaczało stratę miejsca, a na to nie mógł pozwolić. W końcu nie znajdował się już na szarym końcu, a jakoś w połowie.
Nie pozostało mu nic innego jak tylko czekać, nerwowo tupiąc noga i obracając monetą schowaną w kieszeni. Bał się, że przez ten pośpiech przy okienku spóźni się do pracy, a mistrz mu za to obetnie z i tak marnej pensji.
A chuj z tym starym dziadem. Chcę świeży chleb i go dostanę.
Przeczekał jeszcze trochę, aż sam się znalazł w środku i wtedy zrozumiał, czemu wszystko tak wolno szło.
Za ladą stała młoda dziewczyna, niechybnie nowy nabytek, która średnio radziła sobie z obowiązkami. Nadrabiała wszystko anielska twarzą i blond lokami. Aż coś w sercu Kennego załomotało. A może to był po prostu głodny żołądek?
Nie zamierzał, rzecz jasna, przepuścić okazji, więc, gdy tylko znalazł się vis-a-vis, odpalił jednym z tych tandetnych tekstów na podryw, które zawsze przychodziły mu do głowy.
— Hej mała, chcesz może zobaczyć moją bagietkę?
Sam nie wiedział, na co może liczyć. Kobiety różnie reagowały. Jedne się śmiały, inne go kopały. Ta postanowiła pozostać w miarę neutralna. Szybko podała mu chleb, po czym uciekła na zaplecze z czerwoną twarzą, a Kenny został sam z pieczywem, nie mając pojęcia, czemu nikt go nie chciał.

@Liselotte Van Eck

Liselotte Van Eck
• wyższe sfery •
Liselotte Van Eck
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : córeczka tatusia
https://kerch.forumpolish.com/t287-liselotte-van-eck

Re: Piekarnia

11.06.21 15:30
Westchnienie przesycone współczuciem osiadało na różanych wargach, lekko, niby motyle skrzydła, by wznieść zaraz się mogło w powietrzu przesyconym kwietną wonią. Wymykało się raz po raz, niespiesznie, jakby każdy, kto znalazł się w pomieszczeniu, w pełni musiał pojąć głębie smutku weń zawartą, ciężar, jaki musiały nieść wątłe ramiona. I żadna jaśminowa herbata, ni ciasteczka świeżo wypieczone, ani nawet przynoszone przez zaaferowaną pokojówkę coraz to ładniejsze sukienki nie potrafiły ukoić tej melancholii, tego przygnębiającego poczucia obowiązku, jaki zawisł niby burzowe chmury nad delikatną postacią ich ukochanej panienki. Bowiem tego dnia musiała obudzić się wcześniej, jak jakieś dziewczątko niższego statusu, jak osoba pracująca, kalająca drobne, wypielęgnowane rączki wysiłkiem. Oburzające. I na cóż było to całe cierpienie? To bolesne rozstanie z jedwabną pościelą, ciepłem mięciutkiego łoża, snem tak niezbędnym dla pielęgnowania ponadprzeciętnej urody? Opuszki smukłych palców muskają gładki policzek w zafrasowaniu, gdy na pudroworóżowej poduszeczce trzymanej przez służącą widnieją trzy komplety kolczyków i ona, najwspanialszym klejnot Van Ecków musi podejmować tak ciężkie decyzje w momencie, gdy woal długich, czernionych rzęs ledwo zdołał się unieść na dobre, odganiając precz senne mary jeszcze chwilę temu w objęciach umysł trzymające. To takie trudne, aż chęć ma załkać, lecz nawet to zdaje się nazbyt męczące, co więcej jako dama pełna dobrej woli, serca czystego niczym kryształowa łza, a także charakteru najsłodszego z możliwych, nie może sobie pozwolić na podobne grymaszenie, gdy tak niebywałe poświęcenie ma zresztą wpłynąć na jej wizerunek, jakże skrupulatnie tworzony odkąd żałobna czerń opuściła jej garderobę na dobre. Jednak wciąż może odczuwać żal wobec tak okrutnego losu, wzdychać w tym ogromie przykrości, nim wybierze wreszcie dodatki do swego stroju, a jedna z krzątających się wokół kobiet podejmie się opieki nad złocistymi puklami okalającymi jej lica. I kiedy w swej dobroci uzna, iż wygląda wprost perfekcyjnie, a spojrzenia niezaprzeczalnie ciągnąć będzie do wiotkiej sylwetki, tak opuszcza bezpieczne mury swego domostwa, pośród ochrony przydzielonej przez samego papę oraz dwóch służek, bo nie będzie przecież oszczędzać na swym komforcie, którego i tak bezczelnie ją pozbawiono tego ranka. Wizyta w Kościele Handlu była okropną nudą, straszliwą stratą bezcennego czasu, jednak niewygodna - i jakże niebywale smutna! - utrata pani matki zmuszała do karnego pochylania główki, do gorących próśb kierowanych ku Ghezanowi o pomyślność interesów szanownego pana ojca Jana, a także do pokazania, jak skromną oraz bogobojną istotą była, dzięki czemu pomimo niemożności działania w kwestiach charytatywnych, wciąż mogła liczyć na przychylność postronnych. Wczesna pora z kolei wskazywała, iż nie pojawiała się na świętym terenie dla poklasku (nawet jeśli było zgoła inaczej), a ze szczerej potrzeby ducha. Mając już zdecydowanie lepszy humor, panienka Lotte uznała, że za tak pozytywną postawę należy się jej nagroda, a czy nie była nią możliwość wydawania pieniążków dla ciężko pracującej ludności? Musiało tak być! W zasadzie nie wiedziała, dlaczego w swych beztroskich zakupach uznała, iż pojawienie się w piekarni było dobrym pomysłem. Być może dostrzegła śliczne babeczki na wystawie, a może sam fakt, iż czekający w kolejce sami się przed nią rozstępowali niewątpliwie zauroczeni jej urodą (tudzież w obawie przed chmurnymi spojrzeniami strażników blondyneczki), a żal było nie skorzystać z podobnej uprzejmości. To nie było istotne, grunt, że nie musiała czekać i mogła kupić coś ładnego, niewątpliwie smacznego, co jeszcze bardziej wprowadzi ją w iście szampański nastrój. Lecz oto zakpiono z niej okrutnie, a chaber oczu musiał ujrzeć najbardziej niegrzeczną scenę z możliwych, która zmusiła paluszki otulone w cienkie rękawiczki do muśnięcia ust w niemej zgrozie, do wciągnięcia powietrza ze światem. Bo to przecież niemożliwe, tak się zachować!
- Jak można proponować swoje wypieki w konkurencyjnym lokalu? Co za nieuprzejmość - wyszeptała, ze skandalem w słodyczy tonu, wprost do ucha swej służki. Ta z kolei, zaczerwieniona niemożliwie, spojrzała na nią bardzo niemądrze, zamrugała też jakoś tak tępo, jakby nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć panience Lise, jakże oburzonej oraz przerażonej. Niewinność młódki poruszała do głębi i jak strasznie czuła się, musząc wyznać swej pani prawdę. Wyżej wspomniana panna Liselotte na cichą odpowiedź aż pisnęła, bo to nie mogła być prawda! Nie tak opisywały to książki! Nie tak winno to wszystko wyglądać, przecież te powieści się nie myliły!
- Ty - zwróciła się do Cináeda, na wpół dumnie, na wpół przerażona, z lekko zadartym kształtnym noskiem oraz podejrzeniem czającym się w niebieskich tęczówkach - Czy ty swoje słowa uznajesz za odpowiednie na zaloty? - zapytała, wciąż pełna wiary, iż obcy chłopiec po prostu był pozbawiony rozsądku i bardzo brzydko reklamował swoje produkty. Bo co innego mogła znaczyć bagietka? Lise zupełnie tego nie rozumiała, a jeśli czegoś niezbyt rozumiała, to należało to czym prędzej poprawić, by było tak, jak ona chce. To przecież o c z y w i s t e.

Cináed Ó Phaidin
• wolny strzelec •
Cináed Ó Phaidin
Pochodzenie : Wyspa Tułacza
Stanowisko : Czeladnik w warsztacie rusznikarskim
https://kerch.forumpolish.com/t221-cinaed-o-phaidin

Re: Piekarnia

16.06.21 16:47
Skubnął ze smutkiem kawałek chleba, ale jakoś tak jedzenie nagle straciło cały smak. Zapach wcześniej przewracający mu w przyjemny sposób żołądek zniknął bezpowrotnie w odmętach nagłego stanu depresyjnego, który pojawił się po kolejnym w tym tygodniu odrzuceniu (drugim, a była środa!). Gdyby to był dzień wolny, może poświęciłby więcej czasu na pokontemplowanie nad swoim marnym życiem, ale dzisiaj dzień pracujący. Nie mógł za bardzo zwlekać, bo inaczej dostanie po głowie. Mimo lekkiego rozgoryczenia malującego się na twarzy, nie zamierzał jeszcze skakać z mostu do kanałów, bo jeszcze trafiłby na jakąś barkę i by go odratowali.
Rzucił kawałek okruszków na ulice, by dokarmić także wróbelki czy inne szczury, które lubiły krążyć po mieście i już miał odejść w swoją stronę, gdy zastopował go jakiś cichy głosik dobiegający z oddali. Ludzie generalnie gadali naokoło i nie zwracał na nich jakiejś większej uwagi, ale ten głosik skierowani był bezpośrednio do niego. Czuł to, a może raczej słyszał, bo wszystkie inne dźwięki wydawały się być po prostu rozproszone. Odwrócił się niepewnie, szukając wzrokiem właścicielki albo właściciela (może zaczepiał go jakiś gówniarz w okresie mutacji?), ale nie mógł go nikogo znaleźć, przynajmniej na swoim poziomie. Obniżył więc nieco zakres poszukiwać i wtedy zobaczył ją. To.
Zmrużył oczy, jakby nie dowierzał w to, co widzi. Obraz wydawał mu się aż nazbyt abstrakcyjny. Piękna panienka ze swoją obstawą czepiała się go... o coś. O co, nie wiedział dokładnie, bo zagłuszył ją szum ulicy. Wiedział jednak, że to z pewnością nic przyjemnego po samej jej minie, która przypominała mu właścicielkę pierwszej klitki, w której mieszkał. Wyglądały dokładnie tak samo tylko wtedy Kenny zalał sąsiada z dołu, a teraz nie zrobił nic złego poza dokarmianiem wróbelków.
— Co tam mlaszczesz, pchło?
Znowu język zadziałał szybciej od mózgu. Trudno. Była mała. Dużo, dużo niższa od Kennego. Jakby ją sklonować i ustawić jedna na drugą, a potem ubrać w płaszcz to mogłaby uchodzić za normalnego człowieka, ale niestety była tylko jedna. Ale to może dobrze, bo już działała rudemu na nerwy, a dzień się dopiero zaczął.

@Liselotte Van Eck

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach