Ye zho bar 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Ye zho bar

10.07.21 23:01
lokacja

Ye zho bar

Typowy shu hański bar serwujący różne alkohole z tamtejszych terenów. W środku panuje ciężka atmosfera, ciemne pomieszczenie i dziwny zapach. W środku jak i przed kręci się dużo dziwnych ludzi. Ogólnie miejsce uważane jest za raczej niebezpieczne i lepiej się tutaj nie zapuszczać bez przewodnika. W barze można kupić inne używki niż sam alkohol, jednak trzeba wiedzieć o co pytać. Większość bywalców to osoby z Shu Han, jednak zdarzają się też inne, zagubione duszyczki. W barze często grywa się w karty. Można tutaj przegrać nie tylko pieniądze.  

Alya Maksimov
• ciałobójca •
Alya Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochrona Ambasadora Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t198-alya-maksimov#279

Re: Ye zho bar

11.07.21 15:23
Czystą głupotą było zapuszczanie się w Shu Han Town. Pytanie dlaczego, po co, cisnęło się jej na usta, jednak brnęła przed siebie odpychając wszystkie oznaki zdrowego rozsądku. Standardowa zagrywka, którą praktykowała. Odrzucanie od siebie tego co mądre, żeby jeszcze bardziej się pogrążyć. Jej życie staczało się w dół na własne życzenie. Sama zgotowała sobie taki los i codziennie starannie pielęgnowała tą decyzję. Teraz też nie był inaczej. Przechodziła się uliczkami aż znalazła jedno z tych miejsc, które każdy inny by ominął. Jeśli nie było się tutaj stałym bywalcem, strach było wchodzić do środka. Aly pchnęła ciężkie drzwi stając w progu. Kilkoro osobników posłało jej ciekawskie spojrzenia, które doszczętnie zignorowała. Zajęła miejsce tuż przy barze i zamówiła polecany alkohol. Mówiła biegle po shu hańsku, więc barman. nie kryjąc zdziwienia, dał jej po prostu spokój. Siedziała  w ciszy pijąc co jej nalał. Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała odwiedzać po nim jakiegoś doświadczonego uzdrowiciela. Najwyżej zapuka do Zorii i trochę ją pomęczy.
Kończąc pierwszego drinka coraz bardziej się denerwowała. Na froncie nie była sama. Miała ze sobą towarzyszy i jasny cel. Obrona kraju. Granica była niebezpiecznym miejsce, jednak tam czuła się potrzebna. Teraz? Teraz błądziła po Ketterdam nie potrafiąc się odnaleźć. Ochrona ambasadora była dla niej po prostu karą. Karą za co? To pytanie gryzło ją częściej niż chciałaby się do tego przyznać. Zmrocz ją karał? Czym go zawiodła?
Miasto bardzo ją przygnębiało, dlatego  w wolnych chwilach szukała odskoczni.
Kilka drinków później bar był już pełny. Zrobiło się już późno, a Al nawet nie zauważyła kiedy czas tak szybko zleciał. Marnowała go przecież tak skrupulatnie siedząc w Ye zho. Nagle ktoś przepchnął się tuż obok niej rozlewając całą zawartość jej drinka.
- No kurwa! - Warknęła na niego i wtedy wszystko się zaczęło. Gościu nie chciał zapłacić za nowego, a grisza nie zamierzała mu odpuścić. Zaczęli się głośno kłócić zwracając na siebie uwagę większości gości w barze. Aly zacisnęła dłonie w pięści tak, że paznokcie wbiły się w jej skórę. Musiała bardzo ze sobą walczyć, żeby nie zrobić mu krzywdy. Niestety nie była mistrzem samokontroli, zwłaszcza w takim stanie.

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822

Re: Ye zho bar

11.07.21 23:31
Zwinął wytarty kawałek zapisanego papieru, który przed momentem otrzymał. Ze swoistą satysfakcją uwolnij niewielką iskrę, która zatańczyła na świstku, by w krótkim, niewielkim płomieniu - nie większym od tego płonącego na jednej ze świec przy stoliku - spopielić informację. Nie była mu już do niczego potrzebna, A odpowiedź znał. Palce zagrały niewidzialną dla obcych sekwencję gestów, by zaraz potem zgasić żar, pozostawiając kilka czarnych smug sadzy na dłoni. Nie zgasił za to lekkiego wygięcia warg w uśmiechu, który posłał swemu rozmówcy. Ten, siknąwszy głową, bez zadawania dalszych pytań odstąpił od stolika, który zajęli wcześniej na uboczu. Ezra został sam, przez kilka chwil po prostu obracając pustą szklankę, którą opróżnił towarzysz.
Od czasu do czasu zerkał na salę, która wraz z upływającym czasem, wypełniała się krzykliwymi gośćmi. W większości, niezrozumiałymi dla niego językowo. Ale nie musiał rozumieć co mówili, by rozumieć - co robili. Niezależnie od pochodzenia, zmiany mimiczne wyrażające emocje, wyglądały podobnie. Mniej lub bardziej chowane pod maską opanowania. Ale w miejscu jak to, gdzie powietrze wypełniała woń alkoholu i dymu, ludzie zapominali się. Zapominali i o potencjalnych oczach, które mogły śledzić ich ruchy. I być może dlatego scena kłótni dwójki sylwetek, na dłużej przykuła jego uwagę. Nieznany mu, z brzydko wykrzywionym grymasem gniewu mężczyzna i - zdecydowanie rozpoznawalne, ciemnookie oblicze kobiety. Miał dobry widok akurat siedząc naprzeciw. Był w stanie zarejestrować nawet iskrzący błysk w źrenicach, które wierciły oponenta niewidzialnymi ostrzami. Znał to spojrzenie. Zamglone emocją i alkoholem, ale burzące taflę źrenic, niby napięciem powietrza przed burzą. Wtedy też zidentyfikował miejsce, gdzie widział ją wcześniej. Dyplomatyczne spotkanie z fjerdańczykami. Grisza. Była griszą w ochronie ambasadora Ravki.
Podniósł się z miejsca z cichym jękiem trzeszczącego pod nim siedziska. Ktoś spojrzał w jego stronę, ale większość oczu skupiała się teraz na dwójce kłótników, jakby w oczywistym oczekiwaniu na walkę. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia bójka w barze, ale Ezrze nie podobała się podobna perspektywa. I miało na to wpływ kilka rzeczy, których chciał też uniknąć.
Nie starał się przeciskać przez tłum. Korzystał z siły, torując sobie drogę wśród gości, którzy nie mieli ochoty, albo okazji zejść mu z drogi. Gdzieś po drodze, cienki kaptur płaszcza zsunął się z głowy, nie kryjąc już jasnych włosów i lodowego spojrzenia. Bez zapowiedzi chwycił za bark, szykującego się do bójki, wyraźnie podchmielonego mężczyzny. Zacisnął palce mocno, by obrócić go w stronę baru -Ty, płać - rzucił ostro, w tych kilka słowach, które potrafił powtórzyć w shu hańskim. Chwycił najpierw spojrzenie ciemnowłosej, potem złapał jej nadgarstek - A Pani zaczerpnie świeżego powietrza - pociągnął kobietę, nawet jeśli starała się wyszarpnąć rękę. I nie wypuszczał jej, dopóki nie znaleźli się na zewnątrz dusznego pomieszczenia. Nie wiedział, jakim typem griszy była, ale sądząc po temperamencie, mogło zrobić się naprawdę gorąco. I to bez udziału jego płomieni.



Ostatnio zmieniony przez Ezra Hernau dnia 12.07.21 23:04, w całości zmieniany 1 raz

Alya Maksimov
• ciałobójca •
Alya Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochrona Ambasadora Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t198-alya-maksimov#279

Re: Ye zho bar

12.07.21 11:29
3, 4, 5 sekund zajęło jej zorientowanie się co się dzieje, a nie był to jej najlepszy czas. Potrzebowała chwili, nie była w 'najlepszej' kondycji. Zachwiała się niebezpiecznie, chwytając krawędzi baru. Wypiła stanowczo za dużo. Wszystko wirowało jej przed oczami, jednak cel pozostał jeden. Idiota z Shu Han, który zepsuł jej wieczór. Wpatrywała się w niego uporczywie z iskrą w oku. Sama była blisko krawędzi, tak dobrze jej znanej. Wystarczyłby ułamek sekundy, jeden mały impuls. Może umyślnie szukała zwady? Tęskniła za używaniem Małej Nauki. Tak. Chciała jej użyć. Całe jej ciało krzyczało, żeby po prostu zmiotła nieznajomego z powierzchni ziemi. Zamiast tego jechała po nim równo po shu hańsku, a ten nie zostawał jej dłużny. Konflikt wisiał w powietrzu. Niestety przeciwnik nie miał żadnych szans, zwyczajnie przegrał już na starcie. Nie była to zwykła barowa bójka. Nie tym razem.
Po chwili pojawił się jakiś mężczyzna. Wysoki, przystojny i w ogóle nie pasujący do otoczenia. Alya miała wrażenie, że już go gdzieś widziała. Chociaż może to wina alkoholu? Wpatrywała się w jego lodowe spojrzenie nie kryjąc zdziwienia. Z początku myślała, że chciał jej pomóc, jednak kiedy pochwycił jej nadgarstek skrzywiła się trochę. Zamierzał jej po prostu zepsuć zabawę!
- Nie idę! - Krzyknęła jak mała dziewczynka wyraźnie nieszczęśliwa. Brakowało tylko tupania nóżkami. Zaparła się z całych sił, jednak nogi miała jak z waty. Starała się wyrwać nadgarstek - na próżno. Była pijana i brakowało jej sił. Mężczyzna złapał jej rękę  w żelaznym uścisku i ani śnił puścić. Zaczął ją ciągnąć ze sobą, a ona klęła po ravkańsku wszystkie najgorsze rzeczy, jakie przyszły jej do głowy.
Po chwili usłyszała śmiech mężczyzny, który rozlał jej drinka. Mały sygnał, na który czekała. Odwróciła się, odnalazła go wzrokiem. Podniosła wolną rękę, wycelowała w niego palcem i koniec. Wykonała krótki, wyćwiczony ruch dłonią, za którym tak bardzo tęskniła. Nie zabiła go, ale pozbawiła przytomności. Wystarczył jeden gest. Ludzie byli słabi, słabsi niż im się wydawało. Nieznajomy padł jak długi bez słowa. Jego głowa głucho uderzyła o posadzkę. Kałuża czerwonego płynu szybko tworzyła się dookoła jego twarzy niczym aureola. Chyba złamał mu się nos. Widocznie podłoga była znacznie twardsza niż mogło się wydawać. Zapadła grobowa cisza, a  Aly nie umiała powstrzymać triumfalnego uśmiechu. Na szczęście Blondyn zdążył wyprowadzić ją z baru, bo sekundy później rozpętała się tam prawdziwa burza. Burza, którą sprowadziła umyślnie, pod byle pretekstem. Szukała kłopotów, tęskniła za nimi.
Kiedy uderzyło ją świeże, chłodne powietrza poczuła falę mdłości. Zdecydowanie jej żołądek opłakiwał ilość alkoholu jaką w siebie wlała. Drżała, było jej zimno. Chyba zgubiła gdzieś swój płaszcz. Zaniosła się śmiechem. Cała sytuacja wydawała się jej komiczna. Przez chwilę zapomniała nawet, że ktoś ciągnął ją za nadgarstek. Jej dłoń drętwiała przez nacisk jego żelaznego uścisku. Znowu otworzyła swoje stare rany, czerwone ślady od wbitych paznokci w kształcie półksiężyca. Głupi nawyk. Ponowiła próbę szarpania dłonią, prawie się przewracając.
- Puszczaj - wysyczała, chociaż jego ręka była pewnie jedynym co trzymało ją w pionie. Splątane nogi odmawiały jej posłuszeństwa i pewnie sama padłaby teraz na brudną ziemię. Znów zaczęła się zapierać i szamotać. - Bo zacznę wołać o pomoc! - Dodała chichocząc jak nastolatka. Sam pomysł był przecież zabawny.

Ezra Hernau
• piekielnik •
Ezra Hernau
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : Ochroniarz na kontrakcie rodu Groeneveldt
https://kerch.forumpolish.com/t262-ezra-hernau#822

Re: Ye zho bar

13.07.21 0:01
Nie zajęło mu dużo czasu dotarcie do rozgrywającej się w barze scenki, mocno rodzajowej. Nie był nawet do końca pewien, jaki impuls popchnął go do wtrącenia się w sytuację, która zdecydowanie nie miała pozostawić po sobie ciszy.  Każda akcja łączyła się z reakcją, a wtrącając się pomiędzy dwie charakterne strony, podejmował największe ryzyko. I na nie dziś postawił. Być może igrając ogniem, który krążył w jego żyłach, a może ten płomień dostrzegając w oczach kobiety. Nieważne. I tak struna zakołysała się, wysuwając go przed szereg gapiów oczekujących widowiska. I na tę myśl skrzywił się krótko, wracając na twarz maskę chłodu.
Większość zainteresowanych prawdopodobnie zarejestrowała jego obecność dopiero, gdy stanął pomiędzy dwójką kłócących - chociaż słuchając wyzwisk, które w siebie kierowali (przynajmniej te, które zrozumiał) był pod wrażeniem ilości pokrewnych sobie przekleństw. Zmarszczył brwi słysząc butne, choć dziecięce w odbiorze zaprzeczenie. Nic sobie z niego jednak nie zrobił. Jakoś mimowolnie kojarząc podobne zagrywki u swoich synów, gdy byli młodsi. Podobnie więc i odegrał swoją rolę, oplatając nadgarstek nie-znajomej i w pierwszej kolejności zajmując się ochłodzeniem napiętej atmosfery. Niewiele brakowało, by doszło do rękoczynów. I cóż, ostatecznie i tak doszło. W innym jednak sensie, niż gromada barowych widzów liczyła - To było skrajnie głupie - ale może o to chodziło? - pomyślał, na głos rzucił tylko pierwsze zdanie, odwracając się krótko przez ramię, przyspieszając kroku, by wyrwać dziewczynę z pomieszczenia i zatrzaskując wejście od razu za nimi. Nie próbował odwracać się więcej za sobą, sprawdzając stan powalonego mocą shu hańczyka. Im szybciej znajdą się poza zasięgiem rosnących wrzasków i paniki, tym lepiej. Dla wszystkich.
Świeże powietrze pomogło oczyścić myśli ze zbędnych wizji, które kreśliły się konsekwencjami za drzwiami baru. Palce wciąż zaciskał na nadgarstku, wolno obracając kobietę, by w ewentualnym odruchu mdłości, oddała zawartość na boku. Zamiast tego, usłyszał śmiech. Wciąż odmiana po serii epitetów, jakie otrzymał w podzięce za wyrwanie z opresji. Prawdopodobnie jednak, to cały bar powinien był mu podziękować, sadząc po wyczynie, jakiego się dopuściła.
- Zwiększył ci się zasób słownictwa. Idealnie - skwitował ni to żartem, ni poważnie, wciąż pamiętając wiązankę, jaką serwowała i jemu i wcześniejszemu oponentowi. Tym razem po prostu zerkając na kobiecy profil - I mam wrażenie, że ci ze środka, raczej nie będą chętni do pomocy - rzeczowo, jakby tłumaczył dziecku konsekwencje rozbitej zabawki. W jakiś sposób, było coś smutnego w widoku tak pięknej kobiety w takim stanie. Raz jeszcze - być może - i to nieświadomie popchnęło go do reakcji. Nie dlatego, że nie wierzył (tym bardziej że widział, JAK działa), że sobie poradzi. Była griszą i to prawdopodobnie obdarzona najbardziej niebezpieczną mocą. A mimo to, w całej scence wydawała mu się złamana. Szukając destrukcji? Nie wiedział.
Zachwiała się i niewiele brakowało, by znalazła się na ziemi - Upadniesz, jeśli cię puszczę - odezwał się ciszej, wzdychając ciężko przez nos, jakby rezygnował z czegoś. Gestem wolnej dłoni rozpiął klamrę płaszcza, który zarzuciła na ramiona nieznajomej. Drżała. Zmniejszył nieco dystans, by poprawić zapięcie materiału i podeprzeć kobietę drugą ręką, narażając się zapewne na dodatkowe szarpaniny. Albo zawężony zasób niekonwencjonalnych określeń na jego osobę. A może i nie? Alkohol i emocje, zrobiły swoje - Odprowadzę cię - nie wiedział jeszcze gdzie, ale aktualnie, punktem wyjścia było zniknąć poza granice shu hańskiego baru.

Alya Maksimov
• ciałobójca •
Alya Maksimov
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Ochrona Ambasadora Ravki
https://kerch.forumpolish.com/t198-alya-maksimov#279

Re: Ye zho bar

15.07.21 13:12
Skrajnie i głupie opisywało całą sytuację doskonale, więc czemu Alya byłą z siebie dumna? Mimo wszystko sprawiło jej tyle radości. Zastrzyk adrenaliny przyspieszył przepływ jej krwi w żyłach. Skoczyło ciśnienie, przyspieszył puls. Mała Nauka zdziałała swoje cuda dając jej poczucie władzy i przypływ czystej mocy. Kochała to uczucie. Było uzależniające, działało jak własne narkotyki, którym nie mogła się oprzeć. Według Aly kontrola była przecież przereklamowana. Lubiła oddawać się swoim instynktom i czemu miałaby rezygnować z przyjemności? No właśnie.
Tupanie nogami niestety nic nie dało, więc została siłą wyprowadzona na zewnątrz. W barze zaczynało być coraz głośniej. Za pewne za niedługo zaroi się w tym miejscu od ciekawskich ludzi, a ci z środka ruszą na poszukiwanie sprawczyni. Póki co chyba jednak byli zbyt przerażeni, żeby wyjść na zewnątrz. Nie można się im było dziwić. Jej wybawiciel miał rację. Nikt by jej nie pomógł. Na pewno wszyscy w barze byli mu wdzięczni, że ją z niego zabrał.
Dziewczyna już dawno zapomniała, że zwyzywała Blondyna. Nie było to jakoś specjalnie. Po prostu zachowywała się jak gdyby zabrał jej ulubioną zabawkę i po części tak było. Szczerze nie przypuszczała, że mówił po ravkańsku. Nie wyglądał na nikogo takiego, a Alya trochę go nie doceniała. Miała okropne wrażenie, że gdzieś go już widziała, jednak alkohol doszczętnie uniemożliwiał jej logiczne myślenie. Musiała poświęcać większość swojej uwagi, żeby się nie przewrócić jak koleś z shu hanu - haahaa - albo nie zrzygać na swoje buty. Ciężki żywot imprezowiczki.
- Zrobię Ci krzywdę, jeśli mnie nie puścisz - zagroziła, a jej głos nabrał nowej, innej barwy. Nawet dla jej uszu wydawała się ona nienaturalna. Smutek i żal były dla niej czymś obcym, więc dlaczego przykleiły się do jej pleców jak coś okropnie obślizgłego? Mimo, że mówiła poważnie, nie przekonała nawet samej siebie. Chyba rzeczywiście nie chciała go ranić. Zazwyczaj przychodziło jej to bardzo łatwo, nie tym razem. Czy to przez jego spokój i opanowanie? A może to, że ruszył nieznajomej osobie na pomoc? Wolała być nieświadoma, w końcu uważała się za bezdusznego potwora. Czy widział to w jej oczach? Nie wierzyła, że ktoś mógł ją jeszcze ocalić. Jej los był przesądzony z dniem kiedy pierwszy raz odebrała innej istocie życie i nie poczuła ukłucia żalu.
Jej słowa różniły się od czynów. Kiedy zachwiała się niebezpiecznie pozwoliła mu się przytrzymać i oparła swój ciężar ciała na jego drugiej ręce. Chyba jednak nie chciała się przewracać. Dopiero po kilku chwilach zdała sobie sprawę, że zrobiło się cieplej. Materiał płaszcza ciążył na jej ramionach. Przestała już drżeć. Niestety słowo 'dziękuję' nie przeszło przez jej usta, więc uśmiechnęła się jedynie pod nosem.
- Znamy się? - Zapytała cicho nie patrząc na niego. Wiedziała, że nie było to ich pierwsze spotkanie. Była tego pewna. W tym momencie nie umiała skojarzyć faktów. W ogóle nie była w stanie zrobić za wiele. Oprócz marudzenia, przeklinania i chichotania. Mogło wydawać się, że ją udobruchał. Przestała się szarpać. Nogi jednak odmawiały jej posłuszeństwa i bardziej wisiała na nim niż stała o własnych siłach.
Słysząc jego ostatnie zdanie zaczęła się śmiać. Musiała wyglądać na rozbawioną, jednak jej oczy zostały pozbawione jakiejkolwiek wesołości. - Nigdzie nie idę - dodała. I tyle. Nie zamierzała się kłócić i mu tłumaczyć. Alexei na pewno nie byłby zachwycony widząc ją w takim stanie. Oczywiście zdarzało się to już w przeszłości, jednak teraz miała chyba zacząć zachowywać się odpowiedzialnie jak na swoje stanowisko przystało. Tego od niej wymagali. Udanie się do 'domu' nie wchodziło w ogóle w grę. Wolała w takim razie powłóczyć się po shu han town. Nie wymagała od nieznajomego, żeby dotrzymywał jej towarzystwa. Na pewno jakoś poradziłaby sobie sama, jak już uda jej się odzyskać równowagę i jej nogi przestaną się tak plątać. Znów zalała ją fala mdłości, ugh.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach