Dixon Poppekas - sklep z lalkami 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry
lokacja

Dixon Poppekas

Czysty i schludny, dobrze utrzymany i oświetlony sklep z dużym wyborem zabawek, który głównie słynie z lalek wielu kolorów i rozmiarów wytwarzanych na miejscu. Meble w sklepie stanowią mieszankę różnych stylów, jednak wszystko daje przyjemny dla oka i zachęcający do zakupu rezultat. Kilkoro pracowników obsługuje klientów, podczas gdy właścicielka i producentka lalek zajmuje się swoim fachem na zapleczu, do którego prowadzi długi korytarz i do którego nikt niepowołany nie ma wstępu. To właśnie dzięki dominującym w tym przybytku lalkom nazwa sklepu jak i jego właścicielka są rozpoznawalne wśród bogatszej części społeczności miasta.

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
15 maart 382

Jej pierwsza szmaciana lalka miała twarzyczkę zawsze nieco umorusaną ziemią, ubranko obsypane warstwą pylistego piasku, pod którym nie nikły intensywne barwy sukienki uszytej ze skrawków materiałów. W wędrownym taborze nawet zabawki sporządzano ze starych ubrań, włosy uplatano z resztek włóczki, a twarz dorysowywano kawałkiem węgla wyjętego z ogniska. Wyglądała zupełnie jak mniejsza wersja Cheeno, oczy miała nieco skośne, wargi ułożone w uśmiech. Podarowała jej ją jedna z kobiet z taboru, dzielili się w końcu niemal wszystkim, zgodnie ze zwyczajem ugruntowanym od lat. Nie przypominała sobie, co się z nią potem stało, laleczka skończyła pewnie gdzieś na dnie jednej ze skrzyń mieszczących w sobie cały ich doczesny dobytek. Wożony z miejsca na miejsce, stanowiąc jedyny powtarzalny element ich egzystencjalnego krajobrazu. Jej pobratymcy z pewnością wrzucili na dno tych samych skrzyń pamięć o jej osobie. O tej, która zniknęła bez słowa, pozostawiając po sobie może jedynie tę szmacianą lalkę. Kto wie.
Może właśnie dlatego zabawki ustawione w witrynie sklepu wydają jej się w pierwszej chwili obce, a równocześnie tak fascynujące, mają w sobie pierwiastek tego, co nieznane. Misternie dopracowane, kunsztowne w każdym calu lalki przykuwają wzrok niemal każdego przechodnia. Czuje ich wzrok prześlizgujący się po jej sylwetce, bo zasłani im widok. Wystawa wydaje jej się miniaturą otaczającego świata, aż kusi, aby odkryć, co kryje się w głębi sklepu. Laleczki usadowione w rzędzie spoglądają przed siebie pustymi, niewidzącymi oczami. Mogłaby powiedzieć, że czasem czuje się jak jedna z nich, ale niezwykła użalać się nad sobą, nie pozwala sobie na to od lat. Mocniej zaciska dłoń na klamce, przybierając pogodny wyraz twarzy, lekko opierając się o drzwi i przekraczając próg lalkarskiej pracowni.
Przyszło jej dzisiaj zmierzyć się z dość banalnym zadaniem, chodziło w końcu jedynie o prezent na trzecie urodziny jakiejś dalekiej latorośli rodziny Groeneveldt, której imienia Isaac nie jest nawet w stanie zapamiętać. Ona również, jakże bezdusznie, nie zaprząta sobie takimi szczegółami głowy. To tylko kolejny obowiązek. Zbyt jest zajęta analizowaniem w głowie nowych pomysłów, które pozwolą udoskonalić brzmienie skrzypiec, nad którymi akurat pracuje, chciałaby nieco zmodyfikować fakturę końskiego włosia służącego do produkcji smyczka…
- Dzień dobry - rzuca nieco machinalnie w przestrzeń z wypracowanym, uprzejmym uśmiechem przyklejonym do ust, wędrując wzrokiem po półkach. Przeszywa ją mimowolny dreszcz. Do piersi z wyrachowania przypiętą ma broszkę ze słowikiem symbolizującym ród Groeneveldtów. Już dawno odkryła, że w takich miejscach nazwisko stanowi atut, w końcu może jej się na coś przydać!, bo czyż najlepiej obsłużonymi klientami nie są ci z sakiewką pełną kruge?[ruletka]



Ostatnio zmieniony przez Cheeno Groeneveldt dnia 08.07.21 13:35, w całości zmieniany 1 raz

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Pierwsza lalka Selene była bardzo piękna, zdobna i porządnie zrobiona, własnoręcznie przez jej ojca, jak zresztą przystało na wytwórcę zabawek. Nazywała się Angie. Wykonana z gładkiej białej porcelany, z dużymi oczami, w białej haftowanej sukni, rozmiarami byłą całkiem spora, jak wyciągnięta na całą długość ręką. Selene nigdy nie pozwalała by cokolwiek się jej stało, łącznie z zabrudzeniem jej sukienki, jeżeli to się stało, robiła się bardzo smutno, a sukienkę natychmiast trzeba było wyprać. Do tej pory znajduje się w mieszkaniu Selene. Wracając wspomnieniami do tego jak wiele radości jej dała w dzieciństwie panna Dixon była zdania, że każde dziecko będzie na pewno o wiele bardziej szczęśliwsze z porządną lalką, lub w ogóle zabawką, przynajmniej jedno. Będzie miało swój prawdziwy skarb, o który nauczy się dbać, szczególnie jeśli rodzina nie należy do tych zamożnych. Ciekawe było to, że Cheeno i Selene zupełnie różniły się pod względem tego co się działo w ich przeszłości - Cheeno pozostawiła za sobą i to przy pomyślnych wiatrach, jedynie szmacianą lalkę, Selene natomiast w pełni kontynuowała rodzinny biznes i tradycje - i to zarówno jeśli chodzi jak o wytwarzanie zabawek, jak i o wykonywanie zabójstw na zlecenie.
Teraz Selene od rana siedziała na zapleczu sklepu, zamknięta od wewnątrz, z dala od oczu kogokolwiek, i wykorzystując między innymi swoje zdolności griszy oraz kunsztowną sztukę lalkarstwa, tworzyła piękne lalki różnych rozmiarów i kolorów, zarówno te, które niedługo miała zamiar wystawić w sklepie, jak i te, które miały w niedalekiej przyszłości posłużyć do bardziej zbrodniczych celów. Za każdym razem jednak przykładała bardzo dużo uwagi, aby każda z jej lalek była wyjątkowa i przypominała prawdziwe dzieło sztuki, wszak to co robiła Selene było dla niej samej prawdziwą sztuką, więc za każdym razem pracowała w dużym skupieniu i bardzo starannie.
W końcu nadszedł moment, kiedy skończyła pracę nad tworzeniem nowych lalek przeznaczonych dla sklepu. Wzięła więc je wszystkie w ręce, wyszła i zamknęła na klucz znowu drzwi swojej pracowni i przeszła na przód sklepu, po czym zaczęła ustawiać je wtedy na półkach. Właśnie w tym momencie drzwi sklepu przekroczyła kobieta. Trzeba szczerze przyznać, że jej uroda zdecydowanie podobała się Selene, dodatkowo kątek oka udało się jej dostrzec broszkę z charakterystycznym słowikiem. Sprawiło to, że skinęła głową na zatrudnionego przez nią sprzedawcę, który do niej podszedł. Wręczyła mu lalki z poleceniem ich poukładania, a sama podeszła do kobiety.
-Dzień dobry. Witam w Dixon Poppekas. Jak mogę pomóc? przywitała nieznajomą tymi słowami i szerokim uśmiechem.

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
Ketterdam nie przestaje jej zaskakiwać.
Tym razem zaprasza ją do nieco fantasmagorycznego świata, tak różnego od miasta pełnego wilgoci, przesiąkniętego przykrymi zapachami i przykrytego wieczną szarością. Witryna sklepu okazuje się jedynie intrygującym preludium. Zaraz po przekroczeniu progu Cheeno porzuca myśli zaprzątające jej umysł. Zupełnie błahe, związane z pracą, smyczki idą w zapomnienie ustępując miejsca niepohamowanemu zaciekawieniu, które podszyte jest lekką nutką niepokoju. Chociaż wnętrze robi dosyć niewinne wrażenie, a mieszanina stylów odnajduje swe odbicie w doborze z pozoru nieprzystających do siebie mebli, to zawartość półek na dłużej przytrzymuje na sobie spojrzenie jej ciemnych tęczówek, okalanych zasłoną długich rzęs. Porcelanowe twarzyczki lalek mają w sobie coś złowieszczego.
Zmuszona jest odwrócić głowę, gdy słyszy zbliżające się kroki. Goszcząca ją w swoich progach kobieta wydaje idealnie wpasowywać się w tę niejednoznaczną przestrzeń, w której zabawki, przedmioty przecież zupełnie niewinne, zdają zatapiać się w nieco złowróżbnej atmosferze podsycanej zagadkowym wyrazem twarzy niektórych z nich. Z naręczem lalek w ramionach, Panna Dixon jawi jej się przez moment jak kwiaciarka trzymająca w dłoniach gotowy bukiet - tyle że te porcelanowe buzie wcale nie wzbudzają w niej ochoty zatopienia spojrzenia w ich szklistych oczy, jak zapewne machinalnie zachowałaby się przy kwiatach, nachylając się nieco bardziej, aby wciągnąć w nozdrza ich woń i wzbogacić tym bodźcem zmysłowy odbiór świata. Wrażenie jest więc złudne, zgoła inne, znika zresztą, gdy asystent płynnie przejmuje od szefowej z tuzin kukiełek i płynnie zabiera się za swoje zadanie. Dziwna nerwowość na moment układa usta Cheeno w krzywy, niepewny uśmiech.
- Tak właściwie sprawa do tej pory wydawała mi się banalna, naprawdę zupełnie prosta. Jednak posiadacie państwo taki asortyment… - Niesprecyzowany gest ręką próbuję zamknąć w sobie wszystkie zgromadzone w sklepie zabawki. - Naprawdę robi wrażenie. - Robi krótką, wystudiowaną pauzę podkreślając prawdziwość swych słów. - Szukam czegoś dla trzyletniej dziewczynki. Lalkę na tyle oryginalną, aby po dwóch trzech dniach nie skończyła gdzieś w kącie, co w przypadku pani rękodzieł, mylę się może?, byłoby doprawdy nieodżałowaną stratą. Zbrodnią na sztuce lalkarskiej! - Kończy nieco teatralnie, pozwalając sobie wyrazić w swym głosie nutkę nagłej ekscytacji.

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Czyli jednak się udało, celem Selene przy projektowaniu i tworzeniu wystroju własnego przybytku było właśnie przeniesienie każdego kto tutaj wejdzie z szarej rzeczywistości Ketterdamu do nieco baśniowej rzeczywistości. I jak widać na przykładzie jej najnowszego gościa udało się jej to osiągnąć. Porzucenie myśli o niezbyt ciekawej rzeczywistości i przeniesienie uwagi na to co znajdowało się w sklepie to zawsze był dobry efekt. I cóż efekt mógł mieć pewne niepokojące nuty, gdyż nie wszystkie wystawione lalki były słodkie i cukierkowe, nie wszystkie były bowiem skierowane dla dzieci, niektóre były skierowane do kolekcjonerów, a ci nie zawsze chcieli lalki ociekające słodyczą, kim więc była Selene by nie spełniać ich życzeń, szczególnie, że całkiem nieźle płacili?
Z drugiej strony Cheeno musiała należeć do bardzo spostrzegawczych osób, większość tego nie zauważała, być może nawet podświadomie nie wychwytywali tej nuty zagrożenia, skupiając się na kolorowych lalkach i wygodnych siedzeniach, bez zaglądania głębiej poza ten 'dym i lustra'. Oczywiście Selene Dixon jest wzorem profesjonalizmu i ciepłego obycia się z klientem, zawsze z szerokim uśmiechem, nawet jeżeli w głębi duszy jej myśli są zdecydowanie mniej przyjemne, co zresztą zdarza się całkiem często. Jednak w obecnej chwili zdecydowanie mogła przypominać kwiaciarkę, szczególnie, że niosła swoje najnowsze arcydzieła, z dużym uczuciem, tak jak właśnie niosłoby się piękny i delikatny bukiet kwiatów, stąd chyba skojarzenie z kwiaciarką było całkiem słuszne.
Z uprzejmym uśmiechem Selene słucha teraz Cheeno. Trzeba przyznać, że dziewczyna umie ładnie mówić, czy wręcz prawić komplementy. Dobrze, rozmowa od razu będzie przyjemniejsza kiedy ma się świadomość, że nie rozmawia się z kimś umysłowo ograniczonym.
-Dziękuję, jest Pani niezmiernie uprzejma. Dokładamy wszystkich starań, żeby nasze produkty nie zostały rzucone w kąt szybko, niezależnie od wieku kupującego. To niezwykle miłe, zostać docenionym przez kogoś kto ma najwyraźniej talent do znajdowania i wydobywania piękna podziękowała i odpowiedziała równie teatralnie, jednak doświadczenie uczyło ją, że w taki sposób można daleko zajść w Ketterdamie.
-Może w takim razie, żeby nieco ograniczyć pole wyboru, zaczniemy od rozmiaru lalki jaką zamierza pani kupić i kolorów, które dziecko lubi? zapytała nie odrywając wzroku od Cheeno i czekając na odpowiedź.

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
Mimo nieskrywanego podziwu i uznania, nauczona doświadczeniem, nie pozwalała zwieść się pozorom. Ta iluzoryczna, uwodzicielska baśniowość stanowiła kartę przetargową niejednego przybytku w mieście - nawet jeśli w każdym z nich mistyfikacja przybierała nieco innego charakteru. W Ketterdamie królowało oszustwo, nie tylko w dzielnicach powszechnie uznawanych za podejrzane. Cheeno była tego namacalnym dowodem, w końcu skrzypce, które tworzyła, zgodnie ze zmyślną bajeczką rozpowiadaną przez każdego szanującego się Groenweldta, nie miały nic wspólnego z darem griszów.
- Sztuka od zawsze leżała mi na sercu. Każdego rodzaju, choć muszę przyznać, że z profesjonalnym lalkarstwem stykam się po raz pierwszy. - Odwzajemnia uśmiech i  odwraca się w stronę półek, robiąc wzdłuż nich kilka kroków, nie spuszczając jednak z  oka właścicielki sklepu, zmuszając tym samym tę ostatnią do podążania jej śladem. Jej palce suną po drewnianej krawędzi, dłoń muska delikatnie poszczególne zabawki, nawet krótki kontakt z materiałem sukienki jednej z lalek utwierdza ją w przekonaniu, że ma do czynienia z produktami wysokiej jakości, wykonanymi z niezwykłą starannością. -Och, nie znam jej na tyle, rozumie pani, to dosyć daleka rodzina - W dodatku nie moja, dodaje w myślach, wzdrygając się lekko. - Lalka wydawała mi się w gruncie rzeczy najprostszym rozwiązaniem. Chętnie poszłabym w kierunku czegoś niebanalnego, może znalazłaby pani dla mnie coś, co kojarzyłoby się z sulijskością? Barwna sukienka, wzbogacona jakąś błyskotką? Może ma pani w swojej kolekcji jakąś kukiełkową akrobatkę? - Pozwala sobie na pewnego rodzaju przewrotność, nagłe nabiera ogromną ochotę podarowania trzylatce czegoś, co wyraźnie podkreśli pochodzenie jej dalekiej ciotki. Sam Hendrikus Groeneveldt posiadał przecież rysy wyraźnie świadczące o sulijkich przodkach, byłby to pewnego rodzaju hołd złożony krewnym. - Tworzy pani także bardziej skomplikowane mechanizmy? - Zmienia nagle temat, zatrzymując się w pół kroku i spoglądając kobiecie w oczy. - Wyda się to pewnie pani zabawne, może wręcz makabryczne, ale przed wielu laty obiło mi się o uszy, że takie z pozoru nieszkodliwe zabawki to całkiem wymyślne narzędzia zbrodni. - Jej niepohamowany śmiech rozbrzmiewa w salonie, rezonując w powietrzu. - Przepraszam panią, ta myśl zupełnie nagle pojawiła się w mojej głowie, niepotrzebnie wypowiedziałam ją na głoś. Mam nadzieję, że nie weźmie pani tego za jakieś bezczelne insynuacje.

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Cóż to co by akurat nie mówić to baśniowość tego czy innego sklepu była dosyć dobrze wypróbowaną metodą wielu miejscowych biznesów, znajdowało się bowiem dużo ludzi chętnych oderwać się od szarej rzeczywistości otaczającego ich miasta, i potrzeba było pewnej dozy silnej woli, zdrowego rozsądku i przenikliwego spojrzenia by nie dać się porwać zakupowemu szaleństwu i dopiero w domu 'odkryć' z jak dużym naręczem niepotrzebnych rzeczy opuściliśmy ten czy inny sklep. Niemniej z pewnością łatwiej było przejrzeć tą iluzję czy oszustwo, jeżeli samemu robiło się coś co również można było zaliczyć pod podobną działalność.
-Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że ma pani dobre oko co do sztuki. I faktycznie, sztuka lalkarska nie jest jedną z tych najbardziej popularnych, jednak robimy co możemy by to zmienić kolejny uprzejmy uśmiech i jeszcze bardziej uprzejma odpowiedź. W końcu tak zazwyczaj wygląda rozmowa z bardziej zamożnymi klientami, a ktokolwiek kto nosi broszkę rodu Groeneveldt na pewno do biednych nie należy.
Oczywiście Selene jak przystało na dobrą sprzedawczynie podążyła za kobietą krok w krok, przystając kiedy ta zaczęła przeglądać półki, oczywiście w penej, niezbyt wielkiej jednak odległości.
-Lalka w stylu sulijskim? Oczywiście, że tak posiadamy całą kolekcją w takim stylu, dla ludzi chcących kształtować dobry smak u dzieci, kolekcja, którą zrobiłam własnoręcznie i, z której jestem dumna. Proszę ze mna powiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem i poprowadziłą ją do półki gdzie znajdowało się sześć lalek w bogato zdobionym, sulijskim stylu, każda z nich wielkości wyciągniętej ręki.
-Wielu ludzi obawia się lalek. Aczkolwiek prawdą jest, że można uczyć z nich broń, śmiercionośną broń. Tak jak podejrzewam z wielu rzeczy. Proszę się nie przejmować, nie jestem aż tak wrażliwa. Ciekawość jednak bierze nade mną górę, pojawia się bowiem pytanie, skąd u Pani takie niecodzienne rozważania? z tonu głosu wynikało, że nie jest oburzona, bardziej zaciekawiona. W duchu Selene jednak rozważa, czy właśnie jest na progu zdobycia klientki do swojej drugiej profesji?

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
Przez lata pojmowała iluzję jedynie z perspektywy swej sulijskości. Nie była ona formą oszustwa, a synonimem zabawy, znikąd pojawiających się kart, znikających monet i tańców na tle ognia, gdy kształty ludzkich sylwetek zdawały się tracić swój zarys, stawały się lekko niewyraźne, zdeformowane przez unoszący się z ogniska dym. Uciekali się do baśniowości jedynie po to, aby zachwycić, zdobywali serca miejscowych magicznymi sztuczkami i tajemnicą, nie robili tego jednak tylko po to, aby opróżnić ich kieszenie. Pieniądze nie miały dla nich pierwszorzędnej wartości, były jedynie koniecznością, potrzebowali ich po to, aby przetrwać, ale radość przynosił im sam widok rozpromienionych twarzy publiczności.
Niekiedy tęskniła za tą niewinną wersją siebie, wolną od uprzedzeń, gdy Ketterdam jeszcze nie zmusił jej do tego, żeby przejrzała na oczy. W głowie co jakiś czas kołatało się pytanie, gdzie by teraz stała, gdyby przed laty nie opuściła rodzinnego taboru. Czy byłaby tą samą niewinną Tanvią, która dostrzegała piękno w najmniejszym szczególe otaczającej natury, czy wciąż żyłaby tamtą, sulijską iluzją.
- Na pewno wspomnę o pani sklepie w szerszych kręgach. Przypuszczam, że sam prezent zrobi niesamowitą furorę.- Odwzajemniła uśmiech, rzeczywiście mogła wykorzystać swoją pozycję i przyczynić się do wzrostu dobrobytu salonu, chociaż odniosła wrażenie, że i bez tego, radził on sobie całkiem dobrze. Posłusznie podążyła za sprzedawczynią, stawiając kroki ostrożnie, zbyt była zapatrzona w przewijające się przed jej oczami lalki, aby spoglądać pod nogi. Zatrzymała się, a z jej ust wydobyło się krótkie westchnienie zachwytu, - Zdecyduję się chyba na tą z przewagą błękitu. Pozwolę sobie…. - Sięgnęła po lalkę, która zwróciła jej uwagę. Była zaskakująco lekka jak na swoje rozmiary. Spojrzenie miała jakby bardziej żywe, różniła się nieco od lalek na wystawie, tych widocznych z ulicy. Pokręciła głową z zadowoleniem.
Mimowolnie spojrzała na kobietę uważniej, usiłując wyczytać z jej twarzy coś więcej niż tylko ciekawość wybrzmiewającą w głosie. Uniosła brew, lekko przygryzając wargę. Poczuła, że gula podchodzi jej do gardła, znalazła się w potrzasku, do czego sama zresztą doprowadziła. Jej ręka zaczęła nerwowo gładzić włosy trzymanej w dłoni lalki.
- To chyba zwykła ciekawość - odrzekła wymijająco, nie spuszczając jej z oczu. - Zdziwiło mnie, że w Ketterdamie ktoś uciekałby się do tak wymyślnych rozwiązań. Broń palna to w końcu najprostsze rozwiązanie.
W gruncie rzeczy dla niej również ta nagła refleksja była zaskoczeniem, choć może podświadomość podpowiadała jej, że eliminacja niektórych osób uczyniłaby jej życie zdecydowanie łatwiejszym. W potrzasku czuła się od lat. Zaaranżowane małżeństwo było dla niej więzieniem. Mimo że z oddaniem poświęcała się pracy i tworzeniu kolejnych skrzypiec, jej życie w pewnym sensie już dawno dobiegło końca. Było pozbawione własnych wyborów, podszyte wiecznym strachem i nienawiścią, od której nie potrafiła się uwolnić. Isaac zdecydowanie byłby idealnym celem. Wiedziała jednak, że nie mogła sobie na to pozwolić. Jego śmiech nie przeszłaby bez echa, a podejrzliwe spojrzenia od razu padłyby właśnie na nią.
Rozkoszowała się jednak przez chwilę tą nieuchwytną wizją, niemożliwą do spełnienia.[ruletka]



Ostatnio zmieniony przez Cheeno Groeneveldt dnia 28.06.21 10:09, w całości zmieniany 2 razy

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Zapewne Sulijczykom najbliżej było na co dzień do pojęcia iluzji, która była zarazem najwłaściwszą definicją iluzji, jako, że nie była eleganckim określeniem na ordynarne kłamstwo, a bardziej sztuką, a przynajmniej częścią sztuki, która stanowiła nieodłączną część sulijskiej kultury. Niestety iluzja jaka budowana byłą w Ketterdamie rzadko kiedy miała coś wspólnego z prawdziwą sztuką, a bardziej ze sztuką wprowadzenia potencjalnego klienta w błąd poprzez słodkie słówka zachwalające towar i porywające wnętrze. Choć Selene starała się by przynajmniej jej lalki były prawdziwymi dziełami sztuki, a nie jakimiś tanimi podróbami do naciągnięcia klienta. Co by nie mówić to sztuka sulijskiej iluzji, ze swoją baśniowością i mnogością kolorów była zdecydowanie bardziej ciekawa i porywająca, nie mówiąc już o tym, że byłą po prostu autentyczna.
To jednak również była prawda, że w większości wypadków ta sulijska niewinność obumierała bardzo szybko zaraz po przyjeździe do Ketterdam. Tak jak zresztą niewinność każdej innej osoby. Tutaj nikt nie był niewinny a Selene wiedziała o tym może nawet lepiej niż większość przeciętnych ludzi. Trzeba też przyznać, że usilne próby zachowania niewinności w tym mieście mogły się bardzo źle skończyć dla osoby, która próbowała by co zrobić. Niechybnie zostałaby okradziona ze swojego majątku, a możliwe, że również pozbawiona życia.
-To niezwykle uprzejme z Pani strony, zapamiętam taką przysługę i jeżeli los pozwoli odwdzięcze się niechybnie powiedziała z kurtuiazją i skinęła głową. Bo co by nie mówić dobre słowo z ust kogoś kto nosi na sobie znak rodu Groeneveldt mogło znaczyć bardzo dużo i przyczynić się do wzrostu popularności sklepu. A co jak co, ale na tym akurat Selene bardzo zależało.
Teraz Selene stała obok i obserwowała jak Cheeno przygląda się wybranej przez siebie lalce.
-Bardzo dobry wybór. Musze przyznać, że bardzo lubię w swoich kreacjach bawić się z różnymi odcieniami błękitu czy nawet turkusu, potrafią one dodać niespotykanej głębi, której brak innym kolorom powiedziała zresztą całkiem szczerze, dużo bardziej podobało się jej tworzenie ubranek dla lalek w takich kolorach, czy fioletowym na przykład, niź w większości jaskrawych jasnych jak żółty czy pomarańczowy.
-Zapewne ma pani rację. Broń palna czy sztylet to zapewne najbardziej oczywiste rozwiązania. Ale niektórzy z nadmiarem pieniędzy może nie chcą by przyczyna zgonu była tak oczywista? Mało kto podejrzewa lalkę o bycie narzędziem zbrodni, a przynajmniej tak mi się wydaje. To dosyć słodkie przedmioty, nawet jeżeli niektórzy odczuwają irracjonalny strach. odpowiedziała zupełnie naturalnym tonem, jednak przez krótką chwilę można było zaobserwować błysk w jej oczach.
-Cóż zwykła ciekawość jest zdrowa, nawet na takie tematy. Mam nadzieję, że nie ma pani złośliwej teściowej, która uprzykrza pani życie rzuciła w formie żartu. Ale czy na pewno?

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
- Jeśli będzie pani miała ochotę, to zapraszam do pracowni muzycznej Groeneveldtów. Tak się składa, że mam swój skromny udział w wytwarzaniu naszych skrzypiec. Niekoniecznie namawiam panią do ich zakupu, niektóre ceny zwalają z nóg - dodała to ostatnie zdanie konspiracyjnym szeptem, przysłaniając usta dłonią i mrugając do niej porozumiewawczo, pozwalając sobie na pewnego rodzaju poufałość. - Jednak mogę zapewnić, że nie pożałuje pani. - Wyciągnęła lalkę w stronę kobiety na znak, że podjęła decyzję. - Jest naprawdę przepiękna, byłabym wdzięczna, gdyby zapakowała mi ją pani na prezent.
Spuściła ręce wzdłuż ciała, ponownie odwracając wzrok, tym razem szukając spojrzeniem lady. Milczała przez dłuższą chwilę, lekko zaskoczona. Starała się sprawiać wrażenie zamyślonej, jakby rozważała w głowie słowa panny Dixon.
Wizyta w sklepie lalkarskim przybrało nagle nieoczekiwany obrót. Niemal rozkoszne uczucie ponurego rozmarzenia rzuciło cień na dotąd kontrolowany wyraz twarzy Cheeno. Zarówno osobliwy wystrój sklepu jak i kierunek, w jakim potoczyła się ich konwersacja skłoniły ją do snucia niesprecyzowanych refleksji, dotąd spychanych gdzieś w najdalsze zakamarki umysłu. Zmarszczyła lekko brwi, uderzyło ją jak wiele prawdy kryło się w słowach lalkarki nadając kształtu złowrogiemu pragnieniu, które towarzyszyło jej zawsze, gdy znajdowała się u boku Isaaca. Oddczuałby raczej ulgę, nie rozpacz czy rozczarowanie, gdyby mężczyzna raz na zawsze zniknął z jej pola widzenia. Rzeczywiście wykorzystanie do tego celu z pozoru nieszkodliwej lalki wydało jej się przez moment planem niemal doskonałym. Planem zbrodni, która tak naprawdę jak dotąd nie stanowiła przedmiotu jej pogłębionych rozmyślań, choć skłamałaby mówiąc, że nigdy nie przyszła jej ona na myśl. Chwilami całą sobą nienawidziła Isaaca, rzadko jednak rozważała możliwości tak nagłego i trwałego pozbycia się go ze swojego życia. Mimo jego marnej pozycji w rodzie, takie posunięcie byłoby zbyt ryzykowne. Musiała jednak z zaskoczeniem przyznać, że gdyby tylko miała więcej odwagi i zdawała sobie sprawę z tej konkretnej możliwości, może już dawno zdecydowałaby się na ten krok. Niemniej w jej sercu tliło się jeszcze na tyle przyzwoitości, aby nawet niemal niewolniczy charakter jej egzystencji nie zdołał podkopać tego aspektu jej moralności. Zbrodnia pozostawała zbrodnią. Chociaż zważywszy na nagłą nostalgię opanowującą jej umysł, zaczynała w to wątpić. Może jednak nie odstawała tak wyraźnie od przeciętnych mieszkańców Ketterdamu.
- Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Ma pani rację, że nadaje to zbrodni zdecydowanie wyrafinowanego charakteru - odrzekła zgodnie z prawdą, wciąż lekko zadumana.  - Raczej męża - rzuciła ze śmiechem, w którym wybrzmiała wyraźnie złowroga nuta, a towarzyszyło jej wymruczane - Zemsta byłaby słodka…
Przeszedł ją dreszcz grozy, który próbowała zamarkować kolejnym uśmiechem, tym razem zdecydowanie wymuszonym, odegranym zgodnie z wolą demiurga. Gorzki śmiech wydarł się z jej trzewi. Od lat była właśnie tym, marionetką w rękach utajonego szaleńca, któremu zresztą z własnej woli się oddała.
- Ma pani w swoim repertuarze takie usługi? - zapytała nieco zbyt ostro, zadziornie. Próbowała uciąć całą rozmowę żartem, wprawiając kobietę w zakłopotanie. Zapewne z wątpliwym skutkiem.

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Pracownia muzyczna Groeneveldtów znana była w całym Ketterdamie, ale i nie tylko, Selene słyszała o tym miejscu kiedy jeszcze mieszkała w Shriftporcie. Odwiedzenie go na zaproszenie kogoś noszącego to nazwisko to niezwykły zaszczyt. Mimo, że sama nie grywała na skrzypcach, była pewna, że to miejsce je zachwyci. Zresztą nawet jak się nie gra można kupić skrzypce na prezent, albo nawet w ramach finansowej inwestycji.
-Dziękuję, jest mi bardzo miło, to wielki zaszczyt. Skorzystam z zaproszenia pod warunkiem, że będzie mi pani towrzyszyć jako przewodniczka w trakcie mojej wizyty. Jestem pewna, że dowiem się w ten sposób mnóstwa szczegółów, wobec których inaczej pozostałaby nieświadoma. I kto wie może skuszę się na jakieś, niekoniecznie najdroższe skrzypce ostanie zdanie również wypowiedziała konspiracyjnym szeptem.
Przyjęła od Cheeno lalkę, którą ta wybrała i delkatnie niczym prawdziwe dziecko zaniosła je do miejsca na ladzie, gdzie pakuje się zabawki. Tam wycągnęła solidne pudełko odpowiedniej wielkości, wypełniła je delikatnymi trocinami, aby w transporcie nic się nie stało, owinęła lalkę papierem z logo sklepu, położyła do pudełka, obok wsypała pokaźną ilość cukierków różnych smaków, zamknęła pudełko, owinęła papierem, a na koniec zawiązała wstążkę w kolorze sukienki wybranej lalki i podała pudełko Cheeno.
A cóż jeżeli chodzi o pozbywanie ssię kłopotliwych członków rodziny, to bazując na swoim własnym doświadczeniu, zdaniem panny Dixon były dwie opcje, albo ktoś zdobędzie się na odwagę i wynajmie takiego specjalistę od rozwiązywania problemów rodzinnych jakim była Selene, albo będzie znosił udrękę latami, aż nastapi taka frustracja, że samemu ów osobę zasztyletuje w nocy, tylko, że będzie to zbrodnia niedbałą i na pewno sprawca zostanie wykryty.
-Wyrafinowanego? zapytałą oczywiście udając zdziwienie bo przecież nie mogła się tak otwarcie przyznać, że uważa zbrodnie za sztukę sama w sobie, klientka mogła się wystraszyć takiego obrotu spraw.
-Mmm mąż...ciężka sprawa...szczerze współczuję odpowiedziała w sposób w jaki społeczeństwo oczekiwało. Na kolejne pytanie jednak uśmiechnęła się lekko.
-Myślę, że czas, żebyśmy przeszły na Ty. Jestem Selene. powiedziała po czym wyciągnęła do kobiety rękę.
-Co takiego spowodowało, że przypuszczasz, ze mam takie usługi w swoim szerokim repertuarze? zapytała nieco zadziornie, jednak w jej oczach można było dostrzec blask.

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
- Oczywiście, z chęcią panią oprowadzę po naszej pracowni - odpowiedziała z uśmiechem i podążyła za Seleną w stronę lady. Kobieta niosła lalkę z podobną delikatnością, z jaką Cheeno traktowała skrzypce układając je na welurowym materiale futerału. Obserwowała każdy jej płynne ruch, śledząc wzrokiem kolejne etapy procesu pakowania, aby w końcu przyjąć wyciągnięte w swoją stronę pudełko. - Klara z pewnością będzie zachwycona - - powiedziała, wygrzebując w końcu gdzieś z zakamarków pamięci imię dziewczynki, ze względu na którą Cheeno znalazła się w sklepie.
Jaką cenę byłaby w stanie zapłacić, aby już na zawsze odciąć się od swojej teraźniejszości? Nawet jeśli zdecydowałaby się na najbardziej radykalne postępowanie, to doskonale zdawała sobie sprawę, że wolność, którą by otrzymała, byłaby jedynie pozorna. Gdyby tylko w jakiś sposób podjęła próbę zerwania kontraktu wiążącego ją z rodziną Groeneveldt, skutki byłyby nieodwracalne, a nawet tragiczne. Chociaż od lat nie miala kontaktu z bratem, nie wątpiła, że dla kupieckiej rodziny był to żaden problem. Brała jednak pod uwagę, że pewnego dnia trzymana na wodzy nienawiść, przepełniająca ją gorycz i pragnienie zmian wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem. Mimo że wieloletnie doświadczenie zdecydowanie nauczyło ją wyciszać kocioł wewnętrznych emocji, wyciszyć dawne marzenia i ochłodzić złamane serce.
Nie ma czego współczuć, przemknęło jej przez myśl, spoglądając na nią nieco z ukosa. W końcu każdy jest kowalem własnego losu, a Cheeno sama wybrała dla siebie taki los, do tanga trzeba dwojga, doskonale zdawała sobie sprawę, że jej relacja z Isaaciem nie należała do najłatwiejszych. I zdecydowanie nie do tych najbardziej oczywistych. W końcu obydwoje zostali na siebie skazani, jemu również nie pozostawiono wyboru.
- Cheeno. Bardzo mi miło, Seleno. - Również wyciągnęła rękę i uścisnęła jej dłoń. - Może to ze względu na atmosferę tego miejsca? Pomimo że to tylko sklep z zabawkami, wyczuwam w nim jakąś złowieszczą nutę. Te lalki… Są piękne, jednak mam również wrażeniach, że te puste spojrzenia kryją w sobie o wiele więcej niż można przypuszczać. - Po chwili wahania, dodała: - Takie usługi musiałyby być bardzo intratne. W Ketterdamie nie brakuje osób, które bez wahania skorzystałyby z takiej propozycji. Podejrzewam nawet, że byłyby gotowe zapłacić niemałe krocie.

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
-To niezmierny zaszczyt i powód by odwiedzić pracownię bez zbędnej zwłoki odpowiedziała ciepło i szczerze Selene. Co by nie mówić kobieta zrobiła na niej bardzo pozytywne wrażenie, zarówno swoją osobowością, w końcu nie porzuciła szybko tematu potencjalnego zabójstwa na zlecenie speszona, co było dużym plusem, bo panna Dixon nie miała cierpliwości do ludzi, którzy rumienili się bądź zmieniali temat, kiedy rozmowa schodziła na kwestie morderstw bądź zabójstw na zlecenie. Cheeno przypatrywała się procesowi pakowania, który przebiegał bardzo sprawnie, w końcu od dziecka Selene pakowała lalki, jeszcze kiedy pracowała w sklepie ojca w Shriftport.
-Klara tak? powiedziała Selene po czym wyciągnęła pióro i ozdobną kartkę z logo sklepu i napisała "Klaro, oby ta lalka sulijskiej krobatki przyniosła Tobie dużo radości i niezapomnianych chwil, Dixon Poppekas" po czy nachyliła się by włożyć kartkę pod wstążkę, którą przed chwilą zawiązała.
Czasem najbardziej radykalne rozwiązania wydają się straszne tylko zanim się je podejmie, kiedy już się na nie zdecyduje przynoszą ulgę. W końcu jak to mówią, strach przed czymś jest często gorszy niż sama czynność, którą należy wykonać, tak było i w tym wypadku. Wzbierająca nienawiść prędzej czy później przeleje czare i wybuchnie z dużą intensywnością wobec osoby lub osób, które nas krzywdzą. W trakcie swojej kariery Selene widziała to wielokrotnie i scenariusz zawsze był taki sam, dlatego gdyby została zapytana doradziłaby Cheeno by ta nie zwlekała, a może nawet zabiła większą ilość członków rodziny, którzy trzymają ją w niewoli, taka byłaby rada Selene. Wyciszać wewnętrzne emocje można do pewnego czasu. Zawsze prędzej czy później nadchodzi moment, w którym ma się dosyć sytuacji, w której się tkwi.
Czy człowiek jest zawsze kowalem własnego losu? Selene nie do końca w to wierzyła, może jeżeli ma się naprawdę dużą ilość środków pieniężnych by móc naprawdę kreować rzeczywistość swoją i innych w swoim otoczeniu. W przeciwnym wypadku, częściej niż nie, jest się ofiarą okoliczności w jakich się znalazło, w jakie rzucił nas los, lub właśnie ludzie, którzy mają na tyle środków by móc decydować o losie innych.
-Cheeno. Co za piękne i oryginalne imię powiedziała, szczerze zresztą, co można było chyba wyczytać z jej oczu.
-Być może, droga Cheeno, jesteś całkiem utalentowana w odczytywaniu atmosfery miejsca, w którym się znajdujesz. Intratne? Być może. Czy należysz do grona osób, które byłyby skłonne zapłacić dużą sumę za takie usługi? zapytała nieco odważniej, naprawdę ciekawa odpowiedzi Cheeno, czy za jej drążeniem tematu kryło się coś więcej?

Cheeno Groeneveldt
• substantyk •
Cheeno Groeneveldt
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : lutniczka na kontrakcie u Groeneveldtów, skrzypaczka, mecenas sztuki
https://kerch.forumpolish.com/t335-cheeno-groeneveldt
Niewątpliwie morderstwa i innego rodzaju zbrodnie nie były tematem codziennych rozmów prowadzonych przez Cheeno, jednak elastyczność i zdolność dostosowania się do sytuacji pozwalały jej zachowywać kamienną twarz i nie zdradzać emocji. Wydawała się więc nieprzenikniona, jakby rzeczywiście tego rodzaju konwersacje były dla niej chlebem powszednim. Choć kroczyła właśnie po zupełnie sobie nieznanym sobie gruncie, nie zdecydowała się wycofać, zbyt zaciekawiona tym, gdzie podobna rozmowa mogłyby ją zaprowadzić. Wciąż była jednak ostrożna, oszczędna w słowach, uchylając przed swoją rozmówczynią jedynie rąbka tajemnicy. Wolałaby, żeby nie doszło między nimi do jakiegoś nieporozumienia. Istniała w końcu możliwość, że stojąca przed nią kobieta swym szczerym, może pozornie?, uśmiechem próbowała skłonić ją do wyznania, które z łatwością mogłaby potem wykorzystać przeciwko swojej klientce.
Ketterdam rządził się w końcu swoimi prawami.
Nawet jeśli już dawno straciła kontrolę nad własnym życie, doskonale zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę było ono następstwem jej własnych decyzji, nawet jeśli sposób w jaki związała swoje losy z Groeneveldtami był podszyty niesprawiedliwością, a ich kierunek zdawał się zupełnie niezależny od niej. Świadomie dokonała wyboru, wtedy wydawało jej się, że jedynego możliwego, paląc za sobą niemal wszystkie mosty.
- Dziękuję - odparła. Najchętniej skrzywiłaby się, w końcu to przystępnie brzmiące dla ucha imię nie było prawdziwym, noszonym przez nią od urodzenia, zachowała jednak pogodny wyraz twarzy. Roześmiała się. - Może i posiadam niezbędne środki, nie jestem jednak pewna czy znalazłabym w sobie na tyle odwagi, aby zdobyć się na podjęcie takich kroków. To w końcu decyzja, która może zaważyć na czyimś… życiu. Gdybym się jednak na to zdecydowała… Mam już pewne podejrzenia, do kogo mogłabym się zwrócić. - Rozejrzała się wokół, sprawdzając czy przypadkiem któryś z pracowników sklepu nie nadstawia nadto ucha. Jej wzrok niestety nie potrafił przenikać ludzkiej duszy, chociaż potrafiła wyłapać różnego rodzaju znaki, wyczuć kłamstwo czy podstęp, wiedziała, że akurat w tym przypadku temat był zdecydowanie za delikatny, mogła się mylić i błędnie odczytać słowa Seleny. Dialog, który prowadziły mógł być jedynie uprzejmym sposobem podtrzymania rozmowy z majętną klientką. Wolała nie tracić czujności, po namyśle dodała jednak niezobowiązująco, tonem, który w razie czego mógłby zostać odebrany jako żart. - Chyba się nie mylę?

Selene Dixon
• alchemista •
Selene Dixon
Pochodzenie : Nowoziem
Stanowisko : Lalkarka, Płatna zabójczyni
https://kerch.forumpolish.com/t225-selene-dixon#412
Trzeba przyznać, że Cheeno wywarła na Selene pozytywne wrażenie w tej kwestii, z reguły kamienną twarz potrafili zachować, co oczywiste, różne typy spod ciemnej gwiazdy, wszak dla nich rozmowa o morderstwach to była codzienność, czy równego rodzaju bogaci kupcy przyzwyczajeni do zachowywania zimnej krwi w negocjacjach, płynący na swojej chciwości bądź chęci zemsty na rywalu, lub pozbyciu się znienawidzonej osoby. Cheeno nie należała do żadnej z tych grup, a jednak rozmowę znosiła wyjątkowo dobrze, najwidoczniej potrafiła zachować zimną krew bardziej niż możnaby się spodziewać na pierwszy rzut oka. Niewątpliwie przyjemna niespodzianka.
A fakt, że była ostrożna i wyrażała się w niezwykle zawoalowany sposób lub półsłowkami nie był dla niej niczym zaskakującym, tak zachowywali się niektórzy, nieobeznani jeszcze w tym jak wygląda zamawianie morderstwa na zlecenie. Początkowo nieufni i niezbyt pewni, jednak Selene miała dar uspokajania w takich sytuacjach, i nigdy nie naciskała, ani nie przyśpieszała potencjalnej decyzji. Także i teraz podczas tych chwil, kiedy rozmowa zmierzała na takie tory, to co miała do zaoferowania to ciepły i profesjonalny uśmiech, taki sam jak przy wyborze lalki. Co mogło ją zdradzać to błysk w oku sugerujący, że nie jest to temat dla niej obcy czy nieprzyjemny, wręcz przeciwnie, taka rozmowa wywołuje u lalkarki jak najbardziej pozytywne i przyjemne odczucia. A jeżeli chodzi o wykorzystywanie informacji przeciwkjo klientom? Selene tego nie praktykowała, zniszczyłoby to bowiem jej dobre imię, chyba, że klient próbował ją oszukać bądź wykiwać w jakikolwiek sposób jeśli przychodziło do płacenia.
Cóż gdyby Selene wiedziała jaką niechęcią darzy Cheeno imię, które właśnie podała, które w dodatku nie jest jej prawdziwym, zapewne ugryzłaby się w język i zatrzymała ten, jak się okazuje, wątpliwej jakości komplement dla siebie całkowicie. Jednak pogody wyuraz twarzy kobiety wcale nie sugerował, że coś jest na rzeczy.
-Na czyimś życiu? Zapewne tak. Ale również na Twoim dając Ci prawdopodobnie...upragnione poczucie wolności czy po prostu możliwość odetchnięcia, jeżeli nie pełną piersią, to na pewno bardziej niż wcześniej. Tak przypuszczam odparła, a ciepły uśmiech nie schodził jej z ust zupełnie jakby rozmawiały o przyjemnej pogodzie czy rozkoszowaniu się smakiem jakiegoś ciasta. A co do pracowników sklepu, to Selene pilnowała by byli zajęci i nie mieli zbytnio czasu na bezczynne przysłuchiwanie się rozmowom innych, zresztą, wiedzieli, że kiedy Selene przejmuje klienta to należy zejść z drogi i nieprzeszkadzać, wobec czego byli oni albo niewidoczni, albo przy regałach po drugiej stronie sklepu.
-Myllić się to rzecz ludzka, jednak czasem udaje się być blisko prawdy potwierdziła, może nie prostym 'tak', ale jednak wydźwięk tego zdania był dosyć jednoznaczny.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach