Geldin 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Geldin

08.05.21 23:08
lokacja

Geldin

Jeden z większych kanałów przepływających przez dzielnicę uniwersytecką. Trochę mniej zabrudzony niż pozostałe, choć w zasadzie niewiele się od nich różni. Przecina go kilka mostów, na których można przystanąć i podziwiać przepływające gondole. Często można spotkać tu studentów, którzy przysiadają na murowanych brzegach.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

01.06.21 23:53
I

Chociaż niewielu byłoby skłonnych podzielić jej zdanie, znacznie pewniej czuła się w okolicach Baryłki niżeli tej części miasta. Odór moczu i tanich perfum był tu co prawda mniej wyczuwalny, a dym węglowy gryzł w oczy z większą dozą subtelności, jednak nie mogło to wynagrodzić niepokoju, jaki towarzyszył jej podczas przemierzania skąpanych mrokiem uliczek. Każda mijana grupa trepów stadwachty przyprawiała ją dziwny ścisk żołądka, jakby zaraz miała zostać zatrzymana za sam Ghezen wiec co.
Dostarczywszy szczelnie owinięty pakunek pod odpowiednie drzwi, natychmiast skierowała się w stronę Pokrywki. Co jakiś czas zerkała na zarysy dachów starych kamienic; ani ona sama, ani Szumowiny nie były na tyle istotnym graczem w przestępczym półświatku, żeby wysyłać za nimi pająki, jednak bolje sprečiti nego lečiti.
Na którymś zakręcie zupełnie przypadkowo wpadła na pijanego jegomościa; niemal odbiła się od piwnego basiora, z trudem odskakując na bok. Jej przeszkoda wydawała się nieco przeholować w kwestii spożycia kvasu, zresztą pachniała równie nędznie. Ubrany w całkiem porządnie skrojoną kamizelkę i rozchełstaną koszulę, która zapewne tego ranka była jeszcze biała, wyglądał, jakby zabłądził w drodze do następnego baru. Najwyraźniej niedoszłe czołowe zderzenie trochę go otrzeźwiło, bo zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie, a ostatecznie wydarł się na całe gardło, oskarżając Sulijkę o kradzież; portfel zapewne został zwędzony kilka godzin temu.
- Dobre sobie - prychnęła, odtrącając pulchną dłoń, która usiłowała pochwycić jej ramię. W innych okolicznościach podobny zarzut pewnie by Neity rozbawił, ale ostatnim, na co w tej chwili miała ochotę była polemika z pijanym osłem; wystarczyło, że takowe nazbyt często prowadziła w Listewce. Usiłowała wyminąć nowego kolegę, co spotkało się z kolejnym krzykiem i nieudolną próbą złapania Sahne za klapy płaszcza. Cały ten toporny taniec odwrócił jej uwagę na tyle, że nie dostrzegła dwóch mężczyzn wyłaniających się z przeciwległego zaułka. Zawołali grubasa po imieniu, a zorientowawszy się w sytuacji, popędzili w stronę Sulijki. Wyglądali na stosunkowo trzeźwych oraz zdecydowanie niechętnych do zadawania jakichkolwiek pytań, więc Neity puściła się biegiem w stronę sąsiedniej uliczki, nurkując pomiędzy rzędami kamienic. Zdawała sobie sprawę, że wszelkie pościgi w tej części miasta mogły skończyć się dla niej w najlepszym wypadku tragicznie, a co za tym idzie, Sahne usiłowała jak najszybciej zgubić towarzystwo. Gdy dotarła do mostu, gwałtownie się zatrzymała, o mały włos nie spadając przez barierkę.
Początkowo planowała poczekać aż sytuacja się uspokoi, jednak widok przepływającej gondoli doprowadził do subtelnej modyfikacji planu ucieczki. Zupełnie jakby los specjalnie chciał wpakować ją w jeszcze większe kłopoty.
Shane rzadko kiedy nosiła jakiekolwiek kruge; wolała nie kusić losu, być może chciała też stanowić chodzące rozczarowanie dla wszelkich kieszonkowców. Miała przy sobie jedynie żeton z Klubu Wron, który traktowała bardziej jako szczęśliwy talizman niżeli cokolwiek wartościowego oraz wysłużony rewolwer - z żadnym z nich nie zamierzała się tej nocy rozstawać, żeby zapłacić za przejazd. Lawirując na cienkiej granicy pomiędzy desperacją a obłędem, postanowiła improwizować.
Na łodzi dojrzała drobną dziewczynę, wydawało się, że nie przewozi żadnego klienta. Nadal posiadała jakieś smętne strzępki sumienia, więc nie zamierzała pozbawić jej środka zarobku; przynajmniej nie od razu. Wielkodusznie zdecydowała się rozegrać sprawę pokojowo, chociaż w głębi duszy wiedziała, że dobrymi chęciami można się w Ketterdamie najwyżej podetrzeć.
- Ej, ty! - zawołała, podchodząc bliżej brzegu. Bynajmniej nie było to najbardziej inteligentne posunięcie, jakie można sobie w jej wykonaniu wyobrazić. - Podrzuciłabyś mnie gdzieś? To pilnie.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Re: Geldin

02.06.21 17:52
Dzielnica Uniwersytecka niewątpliwie nie należała do tych miejsc, które sprawiały, że czuła się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Obecność mądrych głów wcale nie zmieniała faktu, że było tu równie wielu kieszonkowców, szumowin i pijaczków, którzy dla nadania swoim nawykom nieco innego tonu, uciekali się do określenia alkoholików. Wszyscy dodatkowo ubrani byli w ładnie skrojone ubrania, jakby założenie na plecy kamizelki z brokatu miało zmienić charakter człowieka. Cóż, na pewno w pewien sposób zmieniało to postrzeganie takiej osoby wśród jej podobnych. Eyrie zawsze z pewnym zafascynowaniem obserwowała, jak powiedzenie nie szata zdobi człowieka w miejscach powyżej Pokrywki, nabierała dziwnego, specyficznego twistu. Bo w sumie to właśnie w świecie uniwersyteckich uliczek, finansowych kas i rządowych ustaleń  zdawało się padać najczęściej - mieszkańcy Pokrywki czy Baryłki nawet nie próbowali się oszukiwać co do tego, że oceniali ludzi na pierwszy rzut oka i po tym, co mieli na sobie.
Jedno jednak musiała przyznać mieszkańcom dzielnicy uniwersyteckiej - ich portfele potrafiły być ciężkie, a do tego za przejazdy płacili częściej jak co niektórzy, wyraźnie nie chcąc szukać kłopotów tam, gdzie nie były im potrzebne. O ile oczywiście znajdowali się w stanie w miarę trzeźwym. Większość jej kłopotliwych klientów, właśnie z tej okolicy, zazwyczaj miała już oddech przeżarty kvasem, który też wyraźnie zdawał się rzucać im na mózg podczas drogi do domu. Zwykle jednak lufa rewolweru, wycelowana w kłopotliwego delikwenta, rozwiewała wszelkie jego wątpliwości co do tego czy na pewno pozbył się w pobliskiej knajpie wszelkich kruge i innych równie wartościowych rzeczy. W ten sposób czasem udawało jej się zdobyć całkiem ciekawe błyskotki, które bez zastanowienia opychała gdzie trzeba, zamieniając je na o wiele bardziej wartościowe pieniądze.
Teraz natomiast odbiła od brzegu, a gondola popłynęła leniwie kanałem. Miała zamiar wracać do Pokrywki, kończąc na dzisiaj wszystkie kursy. Jej plan jednak okazał się o wiele za przyjemny, by los pozwolił go tak po prostu zrealizować, bo nieznajomy głos wyrwał ją z marazmu.
Odwróciła twarz w kierunku dziewczyny, przyglądając jej się uważnie. Od razu dało się zauważyć, że nie pasowała do całego obrazka. Do ładnych kamieniczek, równo wybrukowanych uliczek i mniejszego stężenia węglowego pyłu w powietrzu.
- To zależy - odpowiedziała, mrużąc nieco oczy, lekko też przy tym przekrzywiając głowę. Jej głos był pełen rezerwy, jakby wyraźnie podejrzliwy co do potencjalnej klientki. Jedna ręka wciąż opierała się na kiju, którym sterowała, ale druga błądziła gdzieś w okolicach pasa. Jej gondola płynęła bokiem kanału i prawdę powiedziawszy, gdyby nieznajoma postanowiła uprzeć się na przejażdżkę, to długi skok wystarczył by na łódkę się dostać.
- To zależy czy mi zapłacisz, czy może kiedy przyjdzie co do czego, to z kieszeni wysypie ci się węglowy pył, a nie kruge - powiedziała z przekąsem, mimowolnie jednak zerkając dookoła sulijki, już szukając tych, którzy mogli ją gonić. Na prawdę niezbyt widziało jej się dzisiaj szarpać o zapłatę. Był znużona dniem na wodzie i jedyne co jej się marzyło, to ciepły posiłek w parszywej knajpie i kufel równie średniego alkoholu. A ta tutaj, nawet jeśli w podobny sposób niepozorna do niej samej, wydawała się wystarczająco zdesperowana czy chociaż zaniepokojona, by próbować wykonać skok wiary na gondolę. Dlatego właśnie palce jej  lewej ręki dotknęły chwytu rewolweru i zaczęły powoli go obejmować.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

03.06.21 20:43
Kiedyś zwracała uwagę na żony kupców w sukniach ozdobionych złotym haftem i dżentelmenów odzianych w idealnie skrojone garnitury. Wprawiali ją w podziw, jakby setki kruge wydane na skrawki materiału miały moc zmieniania ludzkiego życia. Sama przez wiele miesięcy oszczędzała na wizytę u krawca, który uszyłby dla niej namiastkę tamtych pięknych strojów.
Jak uroczo.
Jak naiwnie.
Próżność i pieniądze miały to do siebie, że oślepiały skuteczniej od dymu unoszącego się nad tym cholernym miastem; na całe szczęście Neity udało się przejrzeć na oczy. Czas wraz z drobną zmianą priorytetów zrobiły swoje, a widok panien z klasy robotniczej w tandetnych szmatach zaczął przyprawiać ją o pobłażliwy uśmieszek. Nie zarabiała tragiczne, gdyby nieco przyoszędziła byłoby ją stać na coś uszytego na zamówienie. Mimo to nie widziała w takowym zakupie ani odrobiny zdrowego rozsądku; większość dni i tak spędzała w warsztacie albo na dachu jakiejś ketterdamskiej kamienicy, brudząc wysłużone spodnie oraz dorabiając się nowych dziur w bufiastej koszuli. Kupowanie drogich strojów tylko po to, żeby zniszczyć je w przeciągu kilku następnych tygodni, stanowiło dla niej nie tylko szczyt głupoty, ale i zwykłe marnotrawstwo. Poza tym pstrokate kamizelki kupców zdawały się krzyczeć o statusie społecznym; zarówno dla Eyrie, jak i Neity takowy zwiastował ciężki portfel. Obnoszenie się z własnymi pieniędzmi graniczyło bowiem ze szczytem głupoty, jakby ci wszyscy idioci sami prosili się o rabunek. Przychodziła jej do głowy jeszcze jedna niedorzeczność - koledzy z branży obwieszeni jarmarcznymi ozdobami, którzy wydawali się wszem wobec ogłaszać to, kim są. Może i myśleli, że wzbudzają tym strach albo szacunek, jednak w oczach Neity zakrawało to o czystą błazenadę.
Anonimowość stanowiła przydatne narzędzie, tak samo, jak umiejętność wtapiania się w tłum i rozpływania się ciemnych uliczkach niczym duch. Właśnie dlatego nigdy nie lekceważyła pająków konkurencyjnych gangów. Sama również dążyła do opanowania tej sztuki, chociaż najwyraźniej marnie jej to wychodziło, skoro dwukrotnie tej nocy oskarżono ją o występek, którego nawet się nie dopuściła. Czyżby baryłkowa słoma aż tak wychodziła jej z butów? W głębi serca poczuła się niemal urażona.
- Czy ja Ci wyglądam na złodziejkę? - Zapewne mogła sobie darować. Jeśli okradziony kupiec zgłosił stadwachty, że po okolicy biega Sulijka z lepkimi rączkami, czas stał się jej największym wrogiem. Shu wyglądała na podejrzliwą, w czym oczywiście nie było nic dziwnego, bo każdy o zdrowych zmysłach określiłby tę sytuację jako co najmniej dziwną. Zauważywszy jak jej ręka błądzi w okolicach pasa, zanotowała w myślach, że może być uzbrojona.
Cały czas szła brzegiem, zrównując krok z płynącą gondolą. Równie dobrze mogłaby wskoczyć na łódź, ale skoro istniało prawdopodopodonieństwo, że gondolier ma przy sobie nóż, postanowiła pociągnąć swoje przedstawienie:
- Jestem barmanką w Kaelskim Księciu. - Poklepała się po kieszeni, po czym wyciągnęła żeton z Klubu Wron i zamachała nim w powietrzu; z daleka ciężko go było odróżnić od tych z konkurencyjnego lokalu, a w razie, gdyby dziewczyna uparła się na szukanie winnego, to Lwy miały ją na głowie. - Jest warty trochę kruge, może się nawet odkujesz. Błagam, pan Rollins mnie zabije, jeśli nie pojawię się na czas. - Niemal słyszała śmiech Szumowin we własnej głowie. Odstawiała tu teatrzyk godny pożałowania.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Re: Geldin

07.06.21 23:13
Eyrie przekładała wygodę i długowieczność swoich ubrań nad wygląd. Znaczy, to ostatnie też było dość istotne, ale na pewno nie stanowiło jednego z trzech najważniejszych kryteriów, kiedy kompletowała swoją szafę. Był to zaledwie dodatek, drobny smaczek i raczej ciekawostka na temat ogólnej jej prezencji. Bo Eyrie bardzo upodobała sobie drobne akcenty w swoim ubiorze, które nawiązywały czy to kolorytem czy krojem do miejsca jej pochodzenia. Te drobnostki jednak w większości pewnie umykały innym, albo raczej nie były rejestrowały jako coś niezwykłego, biorąc pod uwagę typ urody, który dzieliła z całą Shu Hańską dzielnicą. Teraz też, ubrana w ciemne tkaniny i odporne na ścieranie materiały, z których składały się głównie spodnie i płaszcz, w żaden sposób nie rzucała się w oczy. Jedynym akcentem kolorystycznym pozostawała czerwona chusta, niedbale owinięta dookoła szyi i w kolorze soczystej czerwieni, dodatkowo zdobionej haftem tej samej barwy, ale w ciemniejszym odcieniu.
- Mam nadzieję, że to pytanie retoryczne - parsknęła zarówno z wyraźnym przekąsem, jak i rozbawieniem w głosie - Ale gdybym miała być złośliwa, zapytałabym gdzie twój tabor - dodała po chwili, a delikatny, kpiący uśmieszek wykwitł na jej twarzy. Była uszczypliwa, chociaż ciężko było powiedzieć, że ta jej uszczypliwość wynikała z jakichkolwiek uprzedzeń do sulijczyków. Bardziej ze zwykłej potrzeby podrażnienia dziewczyny, wydłużenia czasu w którym musiała niecierpliwie dreptać na pobliskim brzegu.
- W Kaelskim Księciu, no proszę. Ktoś kto pracuje w Księciu chyba nie powinien mieć problemów z opłaceniem przejazdu? A może mi się wydaje? Może już zgłupiałam całkowicie od tego mniejszego stężenia węgla w powietrzu? - rzuciła, już bez większego rozbawienia w głosie, jakby z delikatną niecierpliwością czającą się na końcu każdego pytania. Jednocześnie jej spojrzenie utkwiło się we wspomnianym żetonie, którym sulijka machała jej przed nosem i którym próbowała ją przekonać do podwiezienia do Baryłki. Błyszczący krążek kusił, niczym świecidełko srokę i przez dłuższy moment Eyrie patrzyła na niego spod zmrużonych powiek. W końcu cmoknęła niezadowolona, przywołując własne myśli do porządku.
- Może i jest warty trochę kruge, ale widzisz jakoś nieco straciłam ostatnio ochotę na ryzykowanie. Twoje 'może się odkujesz' brzmi wybitnie nieprzekonująco jak na fakt, że ten żeton nie wygląda, jakby miał trafić do mojej ręki. Jeśli Pekka Rollins uzna, że drobne spóźnienie to za wiele, to cóż mogę powiedzieć - rozłożyła ręce - W niebie na pewno będzie cieplej? Jak puścisz się sprintem wzdłuż kanału, to może uda ci się zdążyć przed świtem. Ewentualnie płać z góry i gwarantuję ci przejażdżkę w trybie ekspresowym - rzuciła jeszcze, znowu uśmiechając się do niej, tym razem wesoło i tak samo uszczypliwie jak wcześniej.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

15.06.21 18:46
Sprawa z przytykami o taborach miała się następująco: gdyby za każdy z nich dostawała po kruge, uczyniłaby z Szumowin milionerów. Szkoda, że nikt nie wystosował w jej kierunku podobnej oferty, bo rozkład sił na ketterdamskich ulicach mógłby ulec drastycznej zmianie. Co więcej, może nawet pokusiliby się o wykupienie i przemianowanie Kaelskiego Księcia na coś z drobną impertynencją w nazwie; infantylne, aczkolwiek niezwykle kuszące posunięcie. Pewnie przez tego typu pomysły trzymano ją z dala od kwestii biznesowych.
Dreptała nerwowo po brzegu, przymierzając się do odbycia podróży na gapę. Nie bez powodu, uważała odległość za swoją najlepszą przyjaciółkę - działanie z bliska częściej generowało nadprogramowe kłopoty. Nie lubiła, gdy sytuacja wymykała się spod kontroli, a ta obecna zdawała zmierzać w kierunku, którego nawet najlepszy sulijski wróżbita nie był zdolny przewidzieć.
Ponownie zerknęła przez ramię, zdolna przysiąc, że słyszy podniesione głosy w sąsiedniej uliczce, ale równie dobrze wyobraźnia mogła płatać jej figle. Niemniej był to ostateczny sygnał do porzucenia bezowocnych pertraktacji i ruszenia tyłka do działania.
- Słuchaj, chyba powinnaś ograniczyć obrażanie potencjalnych klientów - zasugerowała, chowając żeton. Upewniwszy się, że błyskotka bezpiecznie spoczywa na dnie tylnej kieszeni, omiotła wzrokiem gondolę. Musiała ocenić, kiedy wyskoczyć oraz gdzie wylądować, żeby nie narazić się na kąpiel w kanałach. Już raz takową zaliczyła i zdecydowanie nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki.
Pozostawała także sprawa tego, czy jej ofiara była uzbrojona. Shu pewnie zdarzało się trafiać na nachalnych klientów i krętaczy, którzy podobnie jak sama Neity, nie wykazywali się entuzjazmem w kwestii zapłaty za przejazd. Rozsądnie było zatem założyć, że wypracowała jakieś metody radzenia sobie z takowymi delikwentami, o których Sahne miała raczej nikłe pojęcie.
- Odrobina uśmiechu i kto wie, może zarobiłabyś na ładniejszą tratwę. - Chwilę jeszcze wędrowała brzegiem, a gdy znalazła sposobną okazję, jednym susem pokonała odległość pomiędzy brzegiem a gondolą, jednocześnie wyciągając broń zza paska. Łódź lekko się zakołysała, przyjmując ciężar Neity, która wylądowała z wątpliwą gracją. Na całe szczęście zdołała zachować równowagę, bo w przeciwnym razie zasłużyłaby na order największej idiotki w Ketterdamie, a konkurencja była dość spora. Natychmiast wcelowała w Shu, odzyskując kontrolę nad całą tą kuriozalną sytuacją - tak przynajmniej jej się w tamtym momencie wydawało.
- Najwyraźniej, w pojedynkę nie jestem wystarczająco przekonująca. Naprawdę chciałam to załatwić pokojowo, wiesz?- Jej palec spoczął na spuście, bardziej w formie groźby niżeli faktycznego zagrożenia; gdyby chciała za niego pociągnąć, załatwiłaby sprawę ze stabilnego brzegu. Ponadto morderstwo bezbronnej i niewinnej dziewczyny zakrawałoby w przypadku Sahne o drobną hipokryzją. - Jak będziesz miła, mogę podziurawić dla ciebie konkurencyjne łódki. - Mrugnęła do niej z zawadiackim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Była przekonana, że najtrudniejszą część tej nocy zostawiała właśnie za plecami.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Re: Geldin

23.06.21 2:17
Sama żałowała, że za rasistowskie przytyki nie sypały się jej do kieszeni monety, wtedy mogłaby po prostu rozłożyć się na łóżku i całym dniami robić absolutnie nic, a jednocześnie mieć zapewniony byt do końca swoich dni. Uprzedzenia napędzające niektórych mieszkańców miasta były czasami wręcz zadziwiające, chociaż miała wrażenie, że sulijka, podobnie jak i ona sama, odpowiednio już odporniła się na tego rodzaju odzywki.
Obserwowała jej nerwowe drobienie, mając częściowo wrażenie, jakby całość nieznośnie przeciągała się. Spodziewała się, że prowadzona wymiana zdań w końcu skończy się w jeden z dwóch możliwych sposobów. Pierwszy; dziewczyna sobie po prostu daruje, umykając w boczną alejkę. Mniej prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że wciąż przerzucały się kolejnymi zdaniami. Drugi; w końcu wskoczy jej na rozchybotaną gondolę, co wydawało się jakby nieco bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę aurę nerwowości, jaka wciąż otaczała ich spotkanie.
- Gdyby moi potencjalni klienci mieli przynajmniej kruge w kieszeni, to wzięłabym pod uwagę wzięcie pod uwagę twojej sugestii - wykrzywiła usta w lekkim, kpiącym uśmiechu, patrząc jak ta chowa żeton, który jeszcze przed chwilą chciała przehandlować. - Oh proszę cię, teraz gadasz jak jakiś nadęty grubas z dzielnicy finansowej - tym razem parsknęła, jakby zniesmaczona czy nawet nieco oburzona. Był to bowiem tekst wręcz wyjęty z ust co drugiego faceta, który mieszkał w tym mieście; z uśmiechem ci ładniej, wiesz, gdybyś się więcej uśmiechała, to miałabyś więcej klientów, gdybyś nie była taka niemiła, to miałabyś więcej klientów. Na samo wspomnienie, rzuciła pod nosem jakieś zdawkowe przekleństwo po shuhańsku. Obrzydliwe.
Plan sulijki nie był zły; gdyby Eyrie uzbrojona była w zwykły nóż, pewnie rozłożyłaby ręce bezradnie, przegrywając walkę nie tylko na słowa, ale i także na bronie. Nigdy jednak nie udało jej się jakoś sprawnie opanować walki krótką bronią; rewolwer w jej dłoni leżał o wiele bardziej naturalnie, nie mówiąc o latach nauki, jak się nim posługiwać. W sprawie broni, było więc 1:1. Shuhanka miała też tę przewagę, że nie musiała nigdzie skakać, a jej dłoń wciąż błądziła w okolicach uda, czekając tylko na jeden nieprawidłowy ruch ze strony przypadkowej klientki. Kiedy więc sulijka wreszcie zdecydowała się na raczej brutalnym znalezieniu na gondoli, wszelka niepewność co do tego, jak potoczy się dalej ich znajomość tego wieczoru, została rozwiana.
- No patrz, gdyby tylko istniał pokojowy sposób na załatwienie tego... Niech no pomyślę... Ah tak. K r u g e - kąśliwe słowa zdawały się padać bez jakiegokolwiek strachu. Patrzyła na lufę rewolweru z jakimś pobłażaniem, który definitywnie nie pasował do całej tej sytuacji. Zdecydowanie nie tak się zachowywała osoba, do której właśnie celowano. - Kusząca propozycja, ale posłuchaj tego. Jeśli przypomnisz sobie czym są maniery, nie zrobię ci dziury w bebechach, co ty na to? - wesoły, szeroki uśmiech wymalował się na twarzy dziewczyny, kiedy gestem głowy wskazała niżej, w kierunku swojej ręki. Dłoń trzymała rewolwer, wyciągnięty z kabury i wycelowany w Neity, wciąż jednak znajdujący się na wysokości biodra, przez co nie rzucał się w oczy od razu.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

30.06.21 20:05
Z trudem powstrzymała się od teatralnego przewrócenia oczami, gdy błysk rewolweru zamajaczył jej przed oczami; los doprawdy był wrednym draniem z pokręconym poczuciem humoru. Od kiše pod Plantažom, jak zwykł powtarzać ojciec, gdy za młodu lądowała zakopana po uszy w podobnego gabarytu tarapatach; chwytał się wtedy pod boki, kręcąc głową z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy, które niezmiennie wzbudzało w Neity wyrzuty sumienia. Uważał sulijskie mądrości za bujdy na resorach równie nieżyciowe co ich światopogląd, jednak przekornie lubił rzucać podobnymi frazami na lewo i prawo. Z wiekiem jej tendencja do przyciągania beznadziejnych sytuacji niespecjalnie zmalała, choć karabin w dłoni był skutecznym sprzymierzeńcem w radzeniu sobie z większością podobnych wybryków. Jakkolwiek oklepanie to nie brzmi, broń została nierozłącznym towarzyszem Neity, powierniczką wszystkich małych i dużych grzeszków, jeszcze nigdy jej nie zawodząc.
- Gdybym miała przy sobie jakieś kruge, wierz mi, nie brnęłabym w tę szopkę - prychnęła, jakby poruszanie się po mieście bez pieniędzy było najbardziej oczywistą rzeczą pod słońcem.
Obie wydawały się nieco zbyt pewne siebie jak na zaistniałe okoliczności. Pat całej sytuacji rysował się dość wyraźnie, bo obie nie wydawały się skore do bezmyślnego zamordowania drugiej. Z punktu widzenia Neity, skoro Eyrie nie pociągnęła za spust w momencie, gdy Sulijka przeskakiwała na gondolę, żadna z kobiet nie zamierzała pochopnie urządzać krwawej masakry. Oczywiście pokładanie nadziei w zdrowym rozsądku nieznajomych rewolwerowców było jak spacer po cienkiej linie, ale podarowała sobie wytykanie kolejnej idiotycznej decyzji.
Do dwóch pogrzebów sztuka.
- Ty mi zrobisz dziurę w bebechach, ja ci zrobię dziurę w bebechach i wspólnie będziemy wykrwawiać się na środku kanału. Świetny pomysł, ale może rozważmy inne opcje. - Ewentualnie ucierpiałaby gondola, fundując kobietom kąpiel w kanałach, czego chyba obie chciały uniknąć. Poza tym Neity nie była jeszcze na tyle zepsuta, żeby z czystym sumieniem podziurawić czyjeś źródło dochodów.
- Posłuchaj mnie, tam - machnęła wolną ręką wskazując na brzeg - prawdopodobnie pojawi się stadwachta albo kilku wkurzonych jegomości. Ani jedni, ani drudzy nie będą zadawali zbędnych pytań, więc śmiało, celujmy sobie dalej, ale najpierw odpłyń chociaż kawałek. - Nie widziała sensu zasłaniania się dalszymi łgarstwami, więc choć połowicznie zarysowała faktyczną sytuację. Czasem, gdy miała ku temu okazję, przyglądała się Sahnkowi albo Kolstee podczas pracy; zazdrościła im finezji w obyciu z ludźmi, precyzyjnego lawirowania pomiędzy kłamstwami z wprawą cyrkowca. Ukrywanie blefu pod woalem ładnych słów wydawało się w ich przypadku dziecinnie proste, podczas gdy ona sama zupełnie nie miała do tego smykałki. Miotała się niczym ryba w sieci, pochopnie rozkładając przed przeciwnikiem wszystkie swoje karty, zanim jeszcze na dobre przystąpiła do gry. Nadprogramową charyzmą również nie grzeszyła, więc większość historyjek, jakie na przestrzeni lat próbowała sprzedawać ludziom, spotykała się z podobnymi reakcjami jak ta Eyrie; niektórzy nie wierzyli jej nawet w te prawdziwe.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Re: Geldin

01.07.21 23:07
Dwa rewolwery, których lufy błyszczały niemrawo, celując w siebie nawzajem, nie zapowiadały, by sytuacja miała się rozwiązać szybko, przynajmniej w mniemaniu Eyrie. Sytuacja była patowa, bo przecież nikt nie chciał pierwszy pokazać, że oto składa broń i zdaje się na łaskę drugiej osoby. Tego typu słabostki nie były czymś, na co można było sobie pozwolić w Ketterdamie. Świadczyły albo o głupocie, albo o zaufaniu, z czego tego ostatniego było jak na lekarstwo. W końcu nad wyraz prawdopodobnym było, że skończy się z nożem w plecach; i metaforycznym i tym jak najbardziej prawdziwym.
Sytuacja jednak, aż prosiła się o to teatralne wywrócenie oczami, bo sama w sobie zdawała się być zwyczajną i prześmiewczą, chociaż kogo co bawi, karykaturą. I nawet jeśli sulijka zdawała się wstrzymać od podobnego gestu, to oczy gondolierki na moment powędrowały do nieba.
- Dla mnie brzmi jak znakomita zabawa, póki w straty nie wchodzi moja łódka - parsknęła jednocześnie robiąc minę, jakby na prawdę w pewien sposób było jej wszystko jedno w jakim stanie wyjdzie z zaistniałej sytuacji, byle tylko miała na czym dopłynąć do domu, bo w sumie zamiast pokonywać kanały w pław, mogła sobie równie dobrze obłożyć ewentualne rany gównem. Wynik byłby ten sam i nawet uzdrowiciel by jej nie poskładał.
Drgnęła, widząc jak dziewczyna macha ręką, ale nie obejrzała się. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, gdzie wskazywała, pamiętała przecież skąd zdążyła wybiec. W miarę jednak jak sulijka mówiła, jej usta wykrzywiały się coraz bardziej w wyraźnie niezadowolonym pół uśmiechu. Stadwachta zdecydowanie nie była czymś, z czym miała ochotę się użerać.
- Jebał to pies - warknęła pod nosem, wzdychając też z taką boleścią, jakby właśnie wszystkie problemy tego świata opadły na jej barki. Zakręciła rewolwerem, gładko wsuwając go do pochwy i odwracając się, by oburącz złapać za kij. - Sadzaj tyłek. A wystarczyło ładnie poprosić, powiedzieć, ale nieee - zaczęła, mówiąc chyba bardziej do siebie, jak do dziewczyny, nagle przestając się jakby w ogóle przejmować tym, że ta wciąż miała wyciągnięty rewolwer. Fakt faktem - w zakreślonej perspektywie, wolała już przewieźć ją na gapę, jak ryzykować nocne rozmówki ze służbami porządkowymi. - Ale ostrzegam, jak coś wykręcisz to przysięgam, utopię cię w tym bajorze - Gondola przyśpieszyła, wprawiona w ruch sprawnymi ruchami, nagle wyrwana ze swobodnego pływu, a miejsce z którego dziewczyna jeszcze przed chwilą skakała, zaczęło się oddalać. - Ten Kaelski Książę to pewnie też pic na wodę, mam rację? Gdzie cię podwieźć? - ton zmienił się nieco, zadźwięczał nieco bardziej spokojnie, a samo spojrzenie, które padło na sulijkę, też wydawało się pozbawione poprzedniej irytacji i niezadowolenia.

[ruletka]

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

03.07.21 22:49
Po tym wszystkim, co widziała i czego się dopuściła, powątpiewała, że można ją jeszcze zaskoczyć. Była paranoiczką, przeszukującą każdy kąt w poszukiwaniu zagrożenia. Może i nie chciała walczyć z tymi resztkami sumienia, które pielęgnowała z wątpliwą pieczołowitością, ale w razie potrzeby była gotowa strzelić.
Dopóki Shu nie opuściła broni.
Zbita z pantałyku przyglądała się Eyrie, jakby dziewczyna była niespełna rozumu; odważny gest jak na Ketterdam, może nawet godny podziwu w całej swojej lekkomyślności. Spodziewała się dalszych słownych przepychanek, może nawet ostrzegawczych strzałów albo pojawiania cholernych trepów, ale na tego typu ruch nie była przygotowana. Szukała czegoś - jakiegoś znaku, który podpowie jej, że to tania sztuczka ulicznego magika albo prosty podstęp, by uśpić czujność Sahne, ale żadnych poszlak nie wypatrzyła. Wreszcie kapitulowała, opuszczając rewolwer.
- Będę grzeczna - uniosła wolną rękę do góry w obronnym geście, po czym z najbardziej niewinną miną, na jaką było ją stać, usadziła tyłek na siedzeniu. Rewolwer jeszcze chwilę ściskała w dłoni, ale po kilku sekundach wewnętrznej batalii, wetknęła go za pasek spodni. Nie spuszczała wzroku z dziewczyny, jakby zaraz miała wyciągnąć kolejny as z rękawa. Z reguły nie doświadczała tego typu przysług od obcych, którzy jeszcze chwilę temu mieli ją na muszce; wątpiła, że ktokolwiek miewał podobne epizody.
- Prędzej sczeznę, niż będę pracować dla Rollinsa. - Skrzywiła się, jakby łyknęła właśnie kieliszek kvasu. Żeby być sprawiedliwym, Vonkerta darzyła równie płomiennym uczuciem. Haskella natomiast nie lubiła, ale miał przynajmniej na tyle oleju w głowie, że nie wpadł na pomysł przejęcia jakiegoś burdelu; o ile - prawdopodobnie - oddałaby za Szumowiny życie, to jej lojalność kończyła się tam, gdzie zaczynała zabawa w posiadanie wpływów w domach publicznych. Kompas moralny miała raczej wadliwy, ale wyznaczał kilka podstawowych kierunków, w które nie zamierzała się zapuszczać. - Gdziekolwiek, byle daleko stąd. Ewentualnie w okolice Pokrywki, jeśli jest ci po drodze. - Dopiero gdy gondola ruszyła, jej niepokój trochę zelżał. Skoro Eyrie była zdolna obdarzyć Neity towarem deficytowym w postaci dozy zaufania, to chociaż mogła spróbować odwdzięczyć się tym samym.
W ciszy przeniosła wzrok na kanał hipnotyzujący światłami latarni, które z wdziękiem odbijały się od tafli wody. Kiedyś częściej dostrzegała takie obrazki - na swój sposób urokliwe pejzaże zagrzebane gdzieś pomiędzy brudem. Cisza smagana lekkim wiatrem i rozdzierający ją w miarowym tempie plusk kija też miały dziwacznie kojącą aurę. Z przerażającą łatwością dało się zatonąć w tej chwili spokoju, choć Neity pozostawała czujna.
- Zgaduję, że trafia ci się wielu pasażerów na gapę. - Skinieniem wskazała na jeden z rewolwerów Eyrie. Z jednej strony chciała przerwać ciszę, ale i ciekawiło ją, skąd u gondoliera taka finezja w obchodzeniu się z bronią. Widok uzbrojonych mieszkańców miasta nie był niczym wyjątkowym, ale mało który wiedział, co tak naprawdę robi.

Eyrie Kir-Yene
• substantyk •
Eyrie Kir-Yene
Pochodzenie : Shu Han
Stanowisko : rewolwerowiec na gondoli, informator
https://kerch.forumpolish.com/t258-eyrie-kir-yene-budowa

Re: Geldin

04.07.21 2:11
Paranoja w tym mieście bywała przyjacielem. Czule chroniła przed lufami rewolwerów wymierzonymi w plecy i nożami, które tylko czekały na odpowiedni moment, by wbić się pod żebra. Rozumiała to - sama w pewnych kwestiach posiadała tego typu systemy obronne, jednak najczęściej górę brała jej głupota, jak to niektórzy nazywali często i gęsto. Może coś w tym było, bo trąciło nieostrożnością i ryzykiem. Nigdy nie opuszczaj pierwsza broni, mówił mężczyzna, który ją wychował, ale z biegiem czasu przekonała się, że metalowe oko w którego źrenicy znajduje się gotowa do wystrzału kula, nie zawsze jest najlepszym medium negocjacyjnym. Z resztą... nawet mając opuszczoną broń, mogła się jeszcze jakoś bronić, prawda?
Wyraz twarzy dziewczyny dał jej nieznaczne poczucie satysfakcji. Sulijka definitywnie nie spodziewała się takiego obrotu spraw, a i też nie było jej co winić w tej kwestii. W jej głowie rozsądek najwyraźniej jeszcze działał całkiem sprawnie. Shu jednak liczyła w głowie minuty; znalezienie trepów w tej dzielnicy nie mogło być trudne. Wskazanie im drogi gdzie uciekł złodziej - też niezbyt. Dzielnica uniwersytecka nie posiadała na tyle zameliniałych zaułków, by sprawnie się w nich schować lub przemknąć dalej. Strzały z kolei tylko zwróciłyby niepotrzebnie uwagę i tak zaalarmowanego towarzystwa.
Uśmiechnęła się lekko, pokiwała głową i pchnęła znowu kijem. Kiedy rewolwer znikną, wystarczyło się dobrze zamachnąć. Uderzenie z zaskoczenia powinno zrobić swoje. Do tego kij był długi, łatwo mogła nim sięgnąć siedzącą dziewczynę i zepchnąć ją do wody. Nie zrobiła jednak tego. Spokój, jaki między nimi zapanował był nawet przyjemny i obiecujący.
- Oho widzę, że mamy fana - zaśmiała się cicho, zaraz jednak odwracając się w kierunku z którego płynęły. W oddali dało się słyszeć poruszenie, a w światłach latarni zamajaczyły na brzegu sylwetki. Wzburzone okrzyki świadczyły o tym, że najpewniej byli to ci, przed którymi to sulijka chciała uciec. Usiadła, pozwalając gondoli płynąć z prądem. Cicho i niepostrzeżenie. - Pokrywka, lepiej złożyć się nie mogło - uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona, ukontentowana faktem, że nie będzie musiała niepotrzebnie nadkładać drogi i w domu znajdzie się szybciej niż przypuszczała.
Tego typu widoki mogła podziwiać nad wyraz często. Kiedy wracała po dniu pracy, migotliwe, barwne światła niemal urokliwie odbijały się od tafli wody. Gdyby zignorować jej smród i zawartość, całość byłaby niemal sielankowym obrazkiem. Brakowało tylko do tego wszystkiego ciszy, ale miasto żyło własnym rytmem, a jego szum był nieprzerwany.
- Oj tak, średnio dziesięciu na dzień. Wszyscy próbują przejechać się na słowo honoru - prychnęła, jednak i tak dało się wyczuć nutę rozbawienia w jej głosie. - Ja za to zgaduję, że w podobny sposób, przynajmniej raz dziennie, terroryzujesz innych gondolierów. - uniosła lekko brwi, odgarniając przy tym za ucho niesforne kosmyki, które wymsknęły się z ciemnego warkocza. - Ale to - poklepała drewniane siedzisko, wskazując że ma na myśli gondolę - Powiedzmy, że to tylko praca na pół etatu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak dużo informacji nimi pływa. Świetna sprawa. Jeśli szukasz informacji, to polecam się cieplutko - zrobiła sobie z tego wywodu nieco reklamę, ale cóż mogła powiedzieć, trzeba było łapać srokę za ogon, póki spokojnie siedziała.

Neity Sahne
• szumowiny •
Neity Sahne
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : snajper szumowin
https://kerch.forumpolish.com/t226-neity-sahne

Re: Geldin

08.07.21 22:10
Tyle że czuła ochrona miała swoją cenę jak wszystko w tym mieście. Obsesyjne wypatrywanie lufy wymierzonej w plecy czy noża skłonnego zatonąć nie tyle, co wprawiało w obłęd, a czyniło w jakimś stopniu ułomnym, oślepionym mnogością potencjalnych zagrożeń. Gdzieś tam w głębi serca Neity tęskniła za czasami, gdy Ketterdam malował się dla niej nieco innymi barwami; zawsze stanowił synonim zepsucia, ale jakoś potrafiła w nim dostrzegać pewne piękno. Wtedy, w poprzednim życiu, może i przypominała kaczkę w sezonie łowieckim, ale zaufanie przychodziło prościej, a kłopoty zdawały się w większości przypadków po prostu rozchodzić po kościach. Gdy koło ciemnych zaułków przebiegało się w popłochu, a największy problem miesiąca stanowił klient z wybujałymi oczekiwaniami. Kiedy ciasne, ciemne klitki nie napawały irracjonalnymi napadami paniki. Jednak nie umiała sobie wyobrazić własnego życia w inny sposób - bez tatuażu na przedramieniu i rewolweru w ręce.
- Za kogo ty mnie masz? - Tę kwestię chyba już dawno miały za sobą, ale nie mogła się powstrzymać. Pomyśleć, że jeszcze chwilę temu były gotowe posłać się wzajemnie na dno kanałów z piękną dziurą przyozdabiającą środek czoła. - Gondolierów tylko w parzyste dni tygodnia. - Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, jaki miały właściwie dzień i czy wybiła już północ. Czas biegł szybciej, kiedy się przed czymś uciekało. - Chyba możesz czuć się wyróżniona. - Uśmiechnęła się szeroko, jakby kobietę faktycznie spotkał jakiś zaszczyt. Chociaż faktyczne, terroryzowanie gondolierów było w jej repertuarze dość nowym zjawiskiem. Okazyjnie zdarzało się jej napastować okoliczne barki, ale po pewnej przygodzie z trupiarzami wycieczki kanałami ograniczała do minimum.
- Kto w tym mieście nie potrzebuje informacji? - Wyjaśnienie brzmiało całkiem rozsądnie, więc nie drążyła dalej. Nie chciała się też zdradzać, ale równocześnie nie mogła tak po prostu odmówić. Wszystko, co mogło zapewnić Szumowinom jakąś przewagę, było na wagę złota; choć tego mieli raczej niewiele. Pozyskiwanie nowych kontaktów wykraczało co prawda poza opis jej stanowiska pracy, aczkolwiek nic nie szkodziło pochwycić zarzucony haczyk. - Dam znać, jeśli będę potrzebowała czegoś konkretnego.
Dopłynęły do wyznaczonego celu bez większych przygód, a przynajmniej żadna nie posunęła się do utopienia drugiej. Miła odmiana, która mogła stanowić podwaliny ciekawej znajomości. Zatrzymały się na zarządzonym przez Eyrie przystanku. Pokrywka przywitała je migotliwymi światłami i muzyką, która nawet o tej porze zdawała się nie ucichać. Rozejrzawszy się pobieżnie po otoczeniu, Neity wyszła z gondoli, wreszcie stawiając stopy na stabilnym gruncie.
- Zapowiada się nam owocna znajomość. Tylko uważaj na barmanki z Kaelskiego Księcia, podobno nigdy nie płacą. - Dygnęła, nieudolnie naśladując kupieckie panny. Chwilę zastanawiała się, czy powinna jeszcze o coś dopytać, ale w końcu odwróciła się na pięcie, znikając między korowodem wystrojonych turystów.
Imienia Shu nigdy nie poznała, ale gdzieś podświadomie czuła, że jeszcze będzie miała ku temu nie jedną okazję. Zresztą sama to obiecała.

z/t x2

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach