Altanka 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Altanka

06.05.21 1:31
lokacja

Altanka

Położona w cieniu opuszczonego teatru, bardzo blisko brzegu niewielka altanka z jasnego kamienia. Zapomniana wraz z konfiskacją majątku radnego Jurjena. Spoglądając na jej sufit można dostrzec mnóstwo pajęczyn. Z środka rozpościera się widok na morze, w środku znajduje się też porośnięta mchem ławka.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Altanka

23.05.21 22:44
Znowu utonęła we własnych myślach.

Zabawne, że umysł mógł być jak to morze, które jej przyjaciółka tak kochała - pochłaniał człowieka doszczętnie. Myśli, niczym fale, rozbijały się o jego brzegi, nie dając spokoju ani na chwilę; a ostatnimi czasy w głowie Eefke cały czas szalał sztorm. Był on mieszanką uczuć. Głównie. Zmartwienie, ekscytacja, zmęczenie, wątpliwości, tęsknota i to jedno dziwne doznanie, które dopiero w niej kiełkowało.

Było rumieńcem na policzkach. Było delikatnym uśmiechem. Było mocno bijącym sercem. Było pożądaniem.

Było strachem.

Eefke miała obawy przed nazwaniem tego uczucia, więc jak na razie wzbraniała się przed tym, jak mogła. W końcu, jeżeli coś nie miało nazwy, to nie stanowiło żadnego zagrożenia, prawda?

Kiedy Sylvana zaprosiła ją na rejs do jednej z sąsiedniej wysp, kobieta zaakceptowała propozycję bez mrugnięcia okiem. Może to było właśnie to, czego potrzebowała, żeby odegnać natrętne myśli i wspomnienia, które prześladowały ją po nocach. Może to było właśnie to, co przywróciłoby ją do rzeczywistości i pozwoliło ponownie skupić się na otaczającym ją świecie.

Uparcie chciała wierzyć, że ta przerwa od Ketterdamu pozwoliłaby jej zapomnieć o niej.

Udało się jej wreszcie odzyskać skupienie, kiedy wraz z Sylvaną dotarły do altanki na wyspie; a Eefke mimowolnie i praktycznie od razu oparła się o otaczający ją murek, wpatrując się w morze, które rozpościerało się przed nimi. Były w Ketterdamie... Niecałe dwa lata? A czuła się, jakby minęła wieczność. Przeszłość w Ravce wydawała się tak odległa, jak gdyby nigdy się nie wydarzyła. Tylko wspomnienia jeszcze trwały, tak wyraźnie; wracające do niej we snach, nierzadko zmieniając je w koszmary. Oczywiście, nie powiedziała o tym ani słowa Sylvanie. No bo i po co? Ta miała swoje własne zmartwienia. Dziwne. Kiedyś mówiły sobie chyba wszystko? Przymknęła na chwilę oczy, wciągając mocno powietrze, a znajomy zapach jodu wypełnił jej płuca, niosąc ze sobą gorzko-słodkie ukojenie. Ich nowe życia zaczęły się od morza. Czy już na zawsze były z nim związane?

Uniosła powieki, decydując, że miała już dość ciszy - tutaj chyba mogły być sobą. Nie musiały się ukrywać. Prawda?
— Jeden kruge za twoje myśli? — rzuciła, nieco żartobliwie, w stronę swojej przyjaciółki, kierując na nią wzrok; a jej spojrzenie stało się uważne, zaś rysy twarzy napięły się, jakby w oczekiwaniu. — Dawno nie byłyśmy w stanie gdzieś tak popłynąć i po prostu odpocząć. Cieszę się, że się tu wybrałyśmy. Nawet mimo tych wszystkich pająków, które mogą nam zaraz spaść na głowy.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Altanka

24.05.21 0:31
Morska bryza rozwiewała jej jasne włosy, szum fal przywodził na myśl dom – choć dom nie był nigdy miejscem, nie potrafiłaby go umiejscowić. Fale brzmiały inaczej niż te w Os Kervo, inaczej niż te w Ketterdamskiej przystani. A jednak w pewien sposób były takie same. Sylvana nie potrafiła już niemal istnieć bez tego dźwięku. Gdy panowało milczenie, odgłosy morza zagłuszały złe myśli. Dobrych myśli niemal nie było, już od wielu wielu lat.
Zapomniała nieco jak smakuje spokój. Zapomniała o odcieniu błękitu który go reprezentował, tak jasnym, że niemal białym. Spokój irytował ją i pociągał w jednym. Nie lubiła siedzieć w miejscu, najlepiej czuła się zaś gdy budziła się w niej adrenalina. Potrafiła jednak docenić chwile takie jak ta – pozbawione bezustannej obawy o to od czego oddzielały je minuty.
Nieuczciwa oferta – powiedziała tylko, przewieszając ręce przez balustradę otaczającą altankę. – Tak nisko je wyceniasz? Po prawdzie nie wiem, czy są warte nawet tyle.
Czuła się niemal dziwnie stojąc na stałym gruncie, nie na pokładzie kołyszącego się statku. Nie potrafiła już wyobrazić sobie jak mogła przeżyć większość swojego życia w Ravce. Tamto wydawało się zresztą już tak odległe, Mały Pałac i jego wysokie ściany, plątanina barw i uczuć, którą zostawiła za sobą. Nie chciała wracać, spaliła przecież wszystkie listy.
Za bardzo bała się, że gdyby wróciła, coś na zawsze zatrzymałoby ją na lądzie.
Wygięła plecy i wyciągnęła szyję, tak by udało jej się złapać kilka promieni słońca. Wiosna była dobrą porą roku dla żeglarzy, jej wydawała się jednak niemal ułudna. Nie ma dobrych żeglarzy na spokojnym morzu, Sylvana uciekała tak długo, że teraz za każdym zakrętem spodziewała się kolejnych przeciwności losu.
W dni takie jak ten nie myślę o niczym szczególnie – bo była to prawda.
Czasami lepiej było nie myśleć, wsłuchiwać się w śpiew mew i szelest piasku, niż myśleć o tym co było stracone. A straciła przecież tak wiele. Niemal wszystko, wszystko poza jedną przyjaciółką. Ale Eefke jej wystarczała – nie potrzebowała więcej. Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że była zachłanna. Miała w końcu pracę, dach nad głową, bliskich ludzi. Miała to o czym marzyła gdy była młoda. Czegoś jednak wciąż jej brakowało. Nie czuła się wolna, nawet w Ketterdamie, o którym słyszała tyle opowieści. Ketterdam mógł być stolicą zepsucia i smrodu, nie wolności.
Może zbytnio się przejmuję, ale mam wrażenie, że wisi nad nami coś… Złego.
Nie potrafiła go wytłumaczyć. To tak jakby nad Kerch zrywały się nowe wiatry, a choć nowe nie znaczyło wcale gorsze – Sylvana jako osoba sama chętnie rzucała się w nieznane, w chłodne ramiona oceanu, wciąż nieodkryte – tym razem miała złe przeczucie. Niektórymi wieczorami zdawało jej się, że blizna na prawym barku na nowo zaczyna boleć, choć zagoiła się już wiele miesięcy temu.
Rzuciła okiem na altanę, ewidentnie nadgryzioną zębem czasu. Bronzy mieszały się na jasnych kamieniach, przypominając o tym, że miejsce to zostało zapomniane. Górujący nad nim gmach teatru powodował w niej pewien niepokój. Nawet coś tak olbrzymiego i pięknego mogło niezwykle szybko obrócić się w ruinę. Lubiła jednak przypływać na Eil Komedie, dawny urok tego miejsca budził w niej coś niemal nieuchwytnego. Spirale szkarłaci i popieli, uderzenie pokory, której ostatnio tak jej brakowało. Nie mogła doprowadzić by historia tego miejsca odbiła się na niej samej.
Przeżyłyśmy gorsze rzeczy niż pająki – uśmiechnęła się tylko, choć nie pozwoliła by jej słowa popchnęły głębsze myśli. – Dobrze jest czasem wyrwać się z Ketterdamu.
Tak jakby nie wyrywała się z niego dostatecznie często. W Ketterdamie mieszkała przez te lata tylko, jeśli jako w stolicę Kerch zaliczano jej okoliczne wody. Obróciła się w końcu, odwracając wzrok od morza. Czasami jej spojrzenie utykało w linii horyzontu na zbyt długo. Przyjrzała się uważnie twarzy przyjaciółki, próbując odczytać odmalowane na niej emocje. Między nimi nie powinno być milczenia, nie powinno być niedomówień. Sylvana sama jednak nie lubiła zrzucać wszystkich swoich żali na Eefke. Zmrużyła niebieskie oczy, a na jej twarzy pojawiło się coś na kształt irytacji.
Coś się zmieniło – stwierdziła tylko.
Nie było to pytanie.
Szkwalniczka była zła na siebie, że nie potrafiła stwierdzić co. Przecież powinna wiedzieć lepiej? Być może za dużo czasu spędzała na morzu, z dala od przyjaciółki.
Wszystko w porządku? – zapytała, a irytacja szybko przemieniła się w zmartwienie.
Czy było coś o czym powinna wiedzieć? Czy może to tylko wyobraźnia i pesymizm płatały jej figle.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Altanka

24.05.21 11:53
Masz rację. Nie są warte jednego kruge — stwierdziła na jej słowa, zaraz wyciągając w jej kierunku dłoń i ścisnęła delikatnie rękę przyjaciółki, jak gdyby starała się ją pocieszyć. — Są warte o wiele więcej.

Miała wrażenie, że Sylvana utknęła. Gdzieś za niewidzialną ścianą, której Eefke nie umiała przebić, której nie umiała zniszczyć. Miała wrażenie, że jej przyjaciółka znikała - i to od momentu, w którym umarł Vladimir. Czy mogła coś zrobić? Czy mogła to powstrzymać? Ta niepewność sprawiała, że miała ochotę złapać się za głowę i zacząć krzyczeć. Martwiła się - i to jak cholera. Dlaczego tak było? Ketterdam miał być nowym startem. Wolnością i swobodą. Miejscem, w którym wreszcie mogłyby mieć jakiś wybór; żyć, jak tylko chciały i robić, co tylko im się zamarzyło. A zamiast tego... Obie utknęły.

W momentach takich jak te Eefke bardzo żałowała, że nie wróciła do Ravki.

Czy gdyby wróciła, to zobaczyłaby jeszcze Sylvanę? Jak potoczyłoby się jej życie? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć. A jednocześnie pragnęła poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania; często łapała się na tym, że pytała świętych, czemu to wszystko nie mogłoby być lepsze, inne, mniej kłopotliwe - czy już do końca życia musiałaby użerać się z pracą w kasynie? No przecież nie tego chciała. Chciała zobaczyć świat. A zamiast tego tkwiła po pas w szambie, jakim był Ketterdam. Czy marzenia były więc jedynie śmiechu warte? Niewarte nawet złamanej monety?

Wszystko w porządku?

To pytanie wyrwało ją z rozmyślań i zabrzmiało echem w jej głowie; zdawało się odbierać jej oddech i sprawiło, że zacisnęła dłonie na balustradzie, gdy prędko skierowała wzrok na spokojne morze, pozwalając, by wiatr stworzył przykrywkę dla łez, które zaczęły cisnąć się jej do oczu. Zagryzła dolną wargę, rękawem ocierając twarz i wzruszyła ramionami.

Tak. Pewnie — odparła w końcu, ale prawie natychmiastowo na jej twarz wskoczył grymas; mimo tego, że zwykle nie miała problemu, by kłamać, to tym razem nawet ona sama sobie nie wierzyła. Zaśmiała się; gorzko i smutno, po czym odgarnęła włosy z twarzy; całkiem na daremno, bo zaraz ponownie rozwiał je wiatr.

Nie wiem, Sylvana — rzekła ostrożnie, z powagą w głosie, uśmiechając się blado, ale bez krzty radości w swoim wyrazie twarzy. — Wszystko powinno być w porządku, prawda? Jesteśmy w Ketterdamie. Możemy robić, co chcemy. Możemy chodzić, gdzie chcemy. Możemy mówić, co chcemy. Nie musimy walczyć, bo ktoś nam tak kazał. Nie musimy użerać się ze szlachciankami, które godzinami paplają o głupotach. Wszystko jest... Dobrze.

To było oczywiste kłamstwo.

Zacisnęła dłonie na barierce mocniej, do tego stopnia, że aż jej knykcie zbielały i zamknęła oczy; mocno, jak gdyby miało to sprawić, że obudzi się ze złego snu. Chciało jej się... Płakać. Krzyczeć. Może mogłaby wyrzucić z siebie wszystkie żale ku morzu, ale czuła, że Sylvanie nie spodoba się to, co miała do powiedzenia.

Tęsknię za Ravką — powiedziała po chwili, nagle, wyrzucając z siebie słowa; czując się, jakby strącała ze swoich ramion spory ciężar. — Tęsknię za siostrą. To głupie. Przecież sama chciałam stamtąd uciec. Ale siedzę w tym Ketterdamie, wdycham ciężkie od smrodu powietrze i mam dość, rozumiesz? Mam dość kasyna, mam dość tego, że nachodzą mnie ludzie, mam dość tego, że w pracy się za mną oglądają, mam dość tych ulic, mam dość tego, że prawie każdy dzień wygląda tak samo.

Znowu otarła rękawem oczy, pozwalając, by uśmiech opadł z jej twarzy i potrząsnęła głową tak gwałtownie, że jej włosy aż podskoczyły. Czuła się... Zmęczona.

Wykończona.

Nie chciała nawet wspominać Sylvanie o spotkaniu na targu z mężczyzną, który domagał się od niej pieniędzy, które wygrała od niego w karty. Bała się teraz spojrzeć na swoją przyjaciółkę; co by zobaczyła? Rozczarowanie? Obrzydzenie? Złość? Irytację?

Miała wrażenie, że powstała między nimi przepaść, której nie dało się przejść. To była przerażająca myśl.

Ketterdam miał być miejscem wolności i możliwości. To miało być coś wspaniałego. A ja budzę się co rano i żałuję, że w ogóle tu przypłynęłyśmy.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Altanka

24.05.21 15:15
Gdy tylko poczuła uścisk dłoni przyjaciółki, odwzajemniła go. Nie była osobą lgnącą do dotyku, w większości przypadków nawet go unikała. Tak zmieniła ją służba w Drugiej Armii, jeszcze wcześniej niż postanowiła porzucić swoje stare imię. Eefke była jedną z niewielu osób której dotyk nie powodował u niej wzdrygnięcia. Tak. Pewnie. Na dźwięk tych słów Sylvana skrzywiła się mimowolnie.
Na to kłamstwo nie postawiłabym nawet złamanego kruge, A... Eefke – powiedziała, szybko poprawiając się. – Nie mogę Cię winić, czy kiedykolwiek wszystko było w porządku? Nie pamiętam takich czasów.
Wciąż zdarzało jej się mówić do niej Anastasyo, chociaż przecież nie powinna. Anastasya nie żyła, zginęła prawie trzy lata temu. Nic nie powinno z niej zostać. A jednak. Słowa, które padły później bardzo ją zabolały, ale nie dała tego po sobie poznać. Na jej twarzy odmalowywał się chłodny spokój, wargi nawet nie drgnęły. Wzięła głęboki oddech i spojrzała nad niebo nad nimi, pozbawione cienia chmur. Wszystko dookoła wydawało się niemal bajkowo pogodne, sugerowało, że nie ma żadnych problemów. Sylvana przekrzywiła głowę, wpatrując się w przyjaciółkę, tak jakby starała się odgadnąć prawdę ukrywającą się za jej słowami. Od kiedy musiały uciekać się do gier słownych?
Wolałabym wpaść do kanału i wyzionąć tam ducha niż wrócić do Ravki. Do Drugiej Armii – powiedziała wyjątkowo oschle, ale nie złośliwie. – Zmrocz mami nas wszystkich iluzją wolności, mówią, że Ravka to państwo najbardziej przyjazne griszom. Ale wszyscy tracą rodziny, tracą jakikolwiek wybór. Państwo i służba ponad wszystko, nie sądzisz, że to tylko ładna klatka? Ilu griszów ginie w imię ravkańskiego cyrku, a Mały Pałac zapomina o nich w mgnieniu oka?
Nie była zła, ale w jej słowach odczuć można było zgorzknienie. Pamiętała wciąż co trening w Os Alcie zrobił z jej przyjaciół – pozbawionych wyboru, pozbawionych chęci wyboru, służba i obowiązki ponad wszystko. A przecież w życiu musiało być coś więcej. Chciała w to wierzyć. Pod koszulą czuła dotyk zimnego metalu, pierścionka na łańcuszku który zawsze nosiła. Nie potrafiła się go pozbyć, jeszcze nie, być może nigdy.
Czasami zastanawiam się, czy Svetlana jeszcze o nas pamięta? Czy pamiętają inni? – choć Sylvana nie była jej siostrą, bliźniaczka Eefke była jej niegdyś równie bliska.
Nie wymawiała większej ilości imion, w jej sercu były jednak jeszcze conajmniej dwa inne. Wolała myśleć, że zapomnieli. Że pogodzili się z faktem, że wypłakali łzy. A jednak, gdyby tak było, czy nie wzbudziłoby to w niej złości? Uspokoiła się trochę, biorąc się w garść. Nie potrafiła długo być zła na Eefke.
Wiesz, że nie musisz pracować w kasynie.
Nie musiała. To był jej wybór, by pozostać na lądzie i Sylvana szanowała to. Eefke nie była człowiekiem morza, tak jak ona. Elsbroek wiedziała o tym doskonale, choć wolałaby tego nie przyznawać.
Pewnego dnia chcę spełnić marzenie Vladimira. Myślę, że teraz jest moje – większość rzeczy pozostawioną po Vladimirze traktowała jak swoje. – Kiedy będę mieć wystarczająco pieniędzy, wystarczająco stabilności, chce zobaczyć świat. Ketterdam jest tylko punktem na drodze, nie celem. Gdzieś tam, dalej, musi być coś więcej.
Wbiła wzrok w podłogę, starając się ułożyć myśli. Nie powinno tak być. Nie powinno być tyle czerwieni między ich słowami, tyle ukrywanej złości.
Eefke – zaczęła, spoglądając jej prosto w oczy. – Ja Cię tu nie trzymam. Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Nigdy nie miałam żadnej innej rodziny poza Tobą i Svetlaną.
I Vladimirem. Ale jego już nie ma. On nie wróci, chociaż by chciała. Pogodziła się już z tą stratą. To nie ona jedyna była przyczyną tego, jak teraz się zachowywała. Nie. A jednak pragnienie zemsty, odnalezienia tych Druskelle, którym udało się uciec, było jedną z rzeczy trzymającą ją przy brzegu Ketterdamu.
Ale jeśli nie chcesz tu być, jeśli w Kerch się dusisz, to zawsze masz wybór – podeszła do niej bliżej, ujmując także jej drugą rękę. – Ja nigdy nie będę zawiedziona ani rozczarowana tym co zrobisz. Zrobię wszystko żeby Ci pomóc, nawet jeśli to ma oznaczać, że nigdy więcej się nie zobaczymy i będzie mnie to boleć do końca życia.
Zamknęła oczy na chwilę, próbując sobie wyobrazić świat w którym nie widziałby się tak często, ba, nawet wcale. Było to niemal niemożliwe. Tak bardzo przyzwyczaiła się do jej obecności. A jednak jej przyjaciółka wystarczająco już jej oddała. Sylvana była niezwykle samolubna, ale Eefke była jedyną osobą, dla której zrobiłaby wszystko.
Też myślałam kiedyś, że w Ketterdamie wszystko można. A jednak... Nigdzie nie jest łatwo.
Nie ma dobrych żeglarzy na spokojnym morzu. Jak długo miała to powtarzać w swoich myślach, nim wreszcie będzie miała dość?

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Altanka

24.05.21 22:12
Oschłe słowa Sylvany wywołały u niej panikę. Znała dobrze ten oschły ton; wiedziała dobrze, co się za nim kryło. Czyżby rozczarowała przyjaciółkę? Nie powinna była tego mówić. Nie powinna była w ogóle się odzywać. Miała za długi jęzor. Co jej strzeliło do tego durnego łba, że wylała na nią swoje żale? Przepaść między nimi zdawała się rosnąć z każdą sekundą, coraz bardziej i bardziej, grożąc kompletnym rozdzieleniem ich. Czasem, w snach, Eefke śniła o tym, że próbuje przeskoczyć tę przepaść; że woła i krzyczy do przyjaciółki, że błaga ją o to, by wyciągnęła ręce - ale ona nigdy nie odpowiadała. Czasami to ona sama odwracała się do niej plecami, głucha na rozpaczliwe wołanie - ślepa na upadek przyjaciółki. Niekiedy zastanawiała się, czy to święci nie próbowali jej czegoś przekazać, teraz, kiedy jeszcze nie było za późno, kiedy mogły zbudować między sobą most. Może i nigdy nie byłyby w stanie wrócić do tego, co było, ale być może byłyby w stanie osiągnąć jakiś kompromis. Kiedyś nierozłączne - dziś jedna prawie nie schodziła ze statku, a druga ukryła się na lądzie, odmawiając zmierzenia się z własnymi uczuciami. Rozmawiały już rzadziej, niż kiedyś.

Co ich tak poróżniło? Śmierć Vladimira? Przybycie do Ketterdamu? A może właściwie to nie było konkretnego powodu, może obie zmieniły się przez to, co się stało - i to, co kiedyś śmiało mogły nazwać przyjaźnią, dziś wyblakło do ledwie znajomości? Sylvana nadal była jej bliższa. Bliższa, niż ktokolwiek inny - za wyjątkiem jej siostry. Przymknęła znowu oczy, kiedy przyjaciółka rzuciła, że prędzej wolałaby sczeznąć w kanale, niż wrócić do Ravki. I choć żałowała, że się odezwała, to jakaś część niej była zadowolona. Przynajmniej teraz rozmawiały. Bała się, że nadciąga kłótnia, niczym sztorm, ale czy nie byłoby już lepiej wykrzyczeć swoje wszystkie żale?

Miała wrażenie, że to mogłoby coś zmienić. Ruszyć je z miejsca. Odblokować mechanizm, który się zaciął; i wprawić ich przyjaźń z powrotem w ruch. Może i to była nadzieja głupca; ale nadzieja była jedną z niewielu rzeczy, które jej zostało.

Zacisnęła powieki, kiedy Sylvana wspomniała o Svetlanie. Zwykle starała się nie myśleć o siostrze; wspomnienia o bliźniaczce bolały. Pieczenie w oczach zwiastowało rychłe łzy; a tego nie chciała. Nie lubiła płakać przy innych, nawet przy tej, którą traktowała jak siostrę. Otworzyła oczy na jej słowa i zaśmiała się, gorzko, potrząsając głową. Nie musiała?
A co innego mam robić, Sylvano? Nie umiem sterować statkiem. Oferowanie usług Formatorki odpada. Ja nic innego nie potrafię, tylko pracować w tym durnym kasynie — zaoferowała jej smutny uśmiech, kiedy ta zaczęła opowiadać o marzeniu Vladimira. Plany snute przez tego starca kiedyś wydawały się jej nierealne. Odległe jak gwiazdy. Nieosiągalne. Ale on potem już nieraz udowadniał, że dla niego nie ma czegoś takiego; więc i ona zaczęła wierzyć w to, że kiedyś spełni swoje marzenie.

Może to dlatego jego śmierć była takim szokiem.

Kiedy Sylvana odszukała jej wzrok i spojrzała jej prosto w oczy, jednocześnie zrelaksowała się i spięła. Bardzo. Czemu ciągle miała wrażenie, że zaraz się coś zepsuje? Może za dużo się martwiła. Ostatnimi czasy ciągle się martwiła.

Zawsze masz wybór.

Tylko jaki? Gdzie by poszła z Ketterdamu? Z powrotem do Ravki? Do Fjerdy, na pewną śmierć? Gdzieś hen, daleko, za Fałdę, ryzykują życie, by zobaczyć nowe lądy? Zabawne. Miała dość Ketterdamu jak mało czego, ale jednocześnie nie wiedziała, co by robiła, gdyby tu nie była. Jakaś część niej na poważnie rozmyślała o tym; ale nie wiedziała, czy byłaby w stanie zostawić Sylvanę samą. Co by się stało z jej przyjaciółką, gdyby tak po prostu zniknęła z jej życia?

Bała się odpowiedzi na to pytanie.

Nie zostawię cię tu całkiem samej — burknęła, ciut żartobliwie, ściskając dłonie drugiej kobiety. — Nie wiem. Ketterdam to nie jest tym, czym myślałam, że będzie. Jest pełen... Rozczarowań. Ale chyba takie po prostu jest życie.

Jej uśmiech, ze smutnego, zmienił się po prostu na blady; teraz przyszedł czas na to, by poinformować Sylvanę o tym, co ostatnio działo się w jej życiu - i liczyć na reakcję, która nie byłaby bardzo wybuchowa.

Tak czy inaczej — prędko zmieniła temat, puszczając dłonie blondynki, by odgarnąć swoje włosy z twarzy i jeszcze raz otrzeć oczy; płacz nikomu jeszcze nie pomógł. — Pamiętasz, jak opowiadałam ci o tym facecie, co go ograłam ostatnio w karty?

Przygryzła wargę, spoglądając na Elsbroek, po czym odchrząknęła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Na wszystkich świętych, naprawdę nie lubiłą jej mówić o tym, że wpadała w kłopoty troszkę zbyt często jak na własne gusta.

Zorientował się, że oszukiwałam i tak jakby potem znalazł mnie na targu. Domagał się swoich pieniędzy z powrotem. Był dość natarczywy — wzruszyła ramionami, jak gdyby to było nic takiego i prędko odwróciła się z powrotem w stronę barierki, wbijając wzrok w morze. — Śliski typ. Nie chciał się potem odczepić. Złapał mnie w pasie i w ogóle. Chyba będę musiała przez jakiś czas wystrzegać się klubu, w którym go ograłam. Wygląda na durnia, któremu nie wiadomo co strzeli do łba, wiesz?

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Altanka

27.05.21 18:30
Sylvana nie była na nią zła. Może była zła na siebie, na to, że ją tu ściągnęła, przypadkiem, a może wcale i nie? Ale przecież w Ravce też nie była szczęśliwa. Czy zdążyła już zapomnieć o wszystkim co ich spotkało? Być może w Małym Pałacu mogły żyć iluzją, jakby wszystko – może poza jedzeniem, to było tam paskudne – było idealne. Ale dla Elsbroek złote klatki nie różniły się niczym od tych najzwyczajniejszych, choć kolory dyktowały tempo jej uczuciom.
Teraz przed oczyma miała fiolet, blady, niemal trupi. Pozbawiony wyrazu. Czemu Eefke nie mówiła jej o tym wcześniej? Czemu zdawało jej się, że ostatnio ciągle coś przed nią ukrywała? Ciężko było jej określić, czy to z jej strony hipokryzja. Czy ona nie mówiła o czymś Formatorce? Tak rzadko zastanawiała się teraz nad własnymi problemami, że równie dobrze mogłyby one nie istnieć.
A jednak przyłapywała się czasem na tym, że coraz częściej w chwilach wątpliwości rozmawiała z Julianem. Bo nie potrafiła często zrozumieć emocji, były one tylko porzuconymi kolorami, którym ciężko było przypisać określenia. Julian wydawał się podobnie zagubiony w sferze uczuć, oboje nie potrafili określić czego tak naprawdę chcieli.
A Eefke? Z jej słów biły niemal emocje, z każdej litery, z każdego zdania. Tymczasem głos Sylvany niemal zawsze pozostawał ostrożnie oschły. Czasami zdawało jej się, że tak bardzo odcinała się od rzeczywistości, że jedynym co potrafiło do niej dotrzeć był zastrzyk adrenaliny, poczucie lekkości, które przynosił wiatr we włosach. Cieszyła się, że Eefke była od niej tak odmienna. Bez niej z pewnością nie potrafiłaby zrozumieć wielu rzeczy. Ale czasami potrafiło je to poróżnić.
Najbardziej ze wszystkiego Sylvana nienawidziła jednak ciszy.
W milczeniu odzywały się wszystkie wspomnienia przeszłości, w milczeniu wybrzmiewały krzyki, płacz. Niedokończone zdania.
Wystarczająco pomagasz mi na statku. Wiesz, że jesteś nieoceniona w wielu aspektach  – musiała wiedzieć. Przy przemycaniu ludzi, ale i upewnianiu się, że nikt nie rozpozna ich w Ketterdamie. – Nie musisz potrafić sterować statkiem, wystarczy, że ja potrafię. A jakby znowu trafił mnie piorun to Julian też jest w stanie.
Trochę skrzywiła się na słowa o piorunie, mimo tego, że miał to być żart. Nie chodziło jednak o wspomnienie samej sytuacji, a raczej fakt, że nie lubiła, kiedy ktoś inny sterował jej statkiem. Uważała, że najlepiej zrobić wszystko samemu.
Źle reagowała na łzy. Głównie cudze, bo sama przecież nie pamiętała już kiedy ostatnio płakała. Czy kiedyś w ogóle. Z pewnością kiedyś, gdy była mała, gdy matka rozkazywała jej oschłym tonem. W innym życiu.
Rozumiem, że nie jesteś człowiekiem morza. I to, że chcesz sama w pełni na siebie pracować. Ale jeśli kiedyś będziesz mieć dość, wiesz, że nie musisz. Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej.
Taka była prawda. Gdyby Sylvana nie płaciła członkom załogi, pewnie byłaby o wiele bogatsza niż obecnie. Działalność kryminalna potrafiła przynosić spore zarobki, zwłaszcza, gdy zarabiało się na ludzkiej desperacji. Mało było podobnie lukratywnych okazji. Ale szkwalniczka rozumiała doskonale potrzebę i chęć polegania wyłącznie na sobie. Nie wiedziała, czy chciałaby uzależnić swoje utrzymanie od kogoś innego, nawet bliskiego.
Życie jest pełne rozczarowań, lepiej tak zakładać. Przez chwilę myślałam, że tak nie jest i może dlatego właśnie dlatego śmierć Vladimira uderzyła mnie tak bardzo – bo uderzyła, choć przecież była jedyną osobą, która wówczas nie płakała. – Ale to miło, że nie zostawisz mnie samej. Wiesz, że pewnie zrobiłabym wtedy jakąś głupotę.
W jej życiu zdarzało się mnóstwo głupot. Czasami zdawało jej się, że gdyby nie część przyjaciół, w pogoni za horyzontem zapominałaby o tym, że należy jeść czy spać. Z pewnością wciąż była niedojrzała. Rzeczywistość kazała jej jednak dorosnąć. Te słowa miały zwieńczyć zakończenie tematu – nie lubiła gniewać się na Eefke. A chociaż nie gniewała się nawet, wiedziała, że jej słowa mogły zostać źle odebrane. Wolała zatem ochłonąć nieco, odwrócić uwagę od wymiany zdań, która miała właśnie miejsce. Taka już była, stale uciekała od odpowiedzialności.
Kiwnęła tylko głową na wspomnienie mężczyzny z którym Eefke wygrała w karty. Miała dobrą pamięć, zazwyczaj nie zapominała, nawet gdy tego chciała.
Tak jakby? – uniosła tylko brwi do góry, czując narastający w niej niepokój.
Nic wielkiego nie mogło się stać, przecież Ots była tutaj, wyglądając na całą i zdrową.
Śliski typ? Pamiętasz kto to był? – zapytała tylko, ze stoickim spokojem. – Myślisz, że powinien, no nie wiem, w wypadku przypadkowego huraganu spaść z jakiegoś balkonu, czy raczej nie?
Musiała powstrzymać się przed powiedzeniem, że tak właśnie zrobi, że znajdzie tego mężczyznę i sprawi, że ten pożałuje dnia w którym postanowił napaść na Eefke. Nieszczególnie obchodziło ją, że ta oszukała go w karty. Sylvana z pewnością widziała gorsze rzeczy niż oszustwo w hazardzie.

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Altanka

27.05.21 21:03
Oczywiście, że Ravka nie była idealna.

Nic na świecie nie było idealne. Nawet twarz, którą sobie zrobiła, nie była idealna. Może i była piękna, może przykuwała wzrok niektórych - ale za każdym razem, gdy Eefke spoglądała w lustro, to czuła, że tak wiele mogłaby jeszcze poprawić. Inne rzęsy. Inny nos. Inny rozkład piegów. Inny kształt ust. Mogłaby inaczej mówić. Inaczej się poruszać. Mogłaby zmienić tak wiele, by choć trochę zbliżyć się do tego ideału, którego tak bardzo było jej brak; ale nigdy nic z tym nie robiła. Za każdym razem, gdy nawet o tym pomyślała, wracało do niej to silne uczucie odrazy i obrzydzenia - nieraz sprawiało, że robiło się jej niedobrze, jeżeli za długo utkwiła wzrok w lustrze. A wrócić do starej twarzy byłoby łatwo. Ot, po prostu pozwolić, by zmiany rozpłynęły się pewnej nocy, niczym zły sen.

Eefke jednak bała się, co by ujrzała, gdyby to zrobiła.

Naprawdę utknęła; między starą sobą, a nową. Nie mogła odpuścić przeszłości; a jednocześnie bała się zrobić krok w przyszłość. Tkwiła między dwoma światami - może to przez to się tak dusiła, a nie przez sam Ketterdam? Może sama uplotła na siebie wnyki i weszła w nie z pełną świadomością; więc jakim prawem teraz czuła się zaskoczona tym, że pułapka okazała się bardzo wytrzymała? Miała wrażenie, że im rozpaczliwiej próbowała się z niej uwolnić, tym silniej zaciskała się pętla na jej szyi; odbierając oddech i miażdżąc krtań tak, że nie potrafiła wydać z siebie dźwięku.

Czuła się tak przytłoczona tym, co sama na siebie sprowadziła, że nie miała dość odwagi, by komukolwiek o tym powiedzieć. Odruchowo mocniej zacisnęła swoją dłoń na ręce Sylvany, jak gdyby to ona właśnie miała okazać się jej ratunkiem.

Może i rzeczywiście taki los przygotowali dla niej święci.

Przyjaciółka wyrwała ją z tego chwilowego zamyślenia, ciągnąc dalej temat mężczyzny, z którym Eefke miała ostatnio spotkanie na targu - i ciemnowłosa zwróciła wzrok na drugą kobietę, unosząc kącik ust do góry na pytanie, czy może nie powinna go zrzucić z balkonu; jednak zdecydowała się na nie jeszcze nie odpowiadać.
Ty to byś wszystkich, którzy weszli mi w drogę, wyrzucała gdzieś za horyzont — odparła żartobliwie, potrząsając lekko głową. — Nie znam jego imienia. Nie przedstawił się. Ale rozpoznałabym go. Wyglądał dość charakterystycznie.

Pociągnęła nosem - bo chociaż zdawałoby się, że najgroźniejsza część rozmowy z Sylvaną była już za nimi, to nie umiała wyzbyć się wrażenia, że nadciąga burza; i to potężniejsza, niż kiedykolwiek.

Umilkła na długą chwilę, przenosząc wzrok na morze i zmarszczyła brwi; nadal mocno trzymając dłoń drugiej kobiety.

Tęsknisz za nimi? — zapytała nagle, a głos jej był cichszy niż przedtem; ledwo przebijał się przez szum fal. — Za Svetlaną? Za tym griszą, który tak ci zawrócił w głowie? Za Vladimirem? Odkąd tu przyjechałyśmy, nigdy nawet o nich nie rozmawiałyśmy. Tak, jakby to oni umarli, a nie my.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Altanka

27.05.21 21:42
Sylvana nigdy nie chciała zmieniać sobie twarzy. Wiedziała, że nie potrafiłaby patrzeć na obce odbicie w lustrze. Ale Eefke? Ona czyniła w sobie zmiany jeszcze przed ucieczką od starego życia. Elsbroek czasem jej zazdrościła. Ale nie potrafiła się przekonać. Słysząc słowa przyjaciółki wywróciła tylko oczyma.
Ależ oczywiście. Za horyzont, a może i bliżej, byleby złamali sobie kark – powiedziała, pół żartem, pół serio. – Powinien pożałować, że tak się zachował. Niezbyt wielu mamy w Ketterdamie dżentelmenów.
Porzuciła jednak temat, Eefke nie zdawała się bowiem specjalnie zainteresowana wymierzaniem kary tajemniczemu mężczyźnie. Niemal nikt w mieście nie wiedział o tym, że były griszami. Rzucanie ludźmi po ścianach z pewnością nie było skuteczną techniką ukrywania się.
Oparła się o barierkę, odwracając na chwilę wzrok od przyjaciółki, lecz wciąż ściskając jej dłoń. Było w błękicie oceanu coś co koiło jej nerwy, wynagradzało wszystko to czym rzucał w nią los. A było tych rzeczy wiele.
Nie pamiętam już co to znaczy tęsknić – rzuciła krótko, a w jej głosie zabrzmiała nuta goryczy.
Czy tęskniła za czymś prawdziwie w życiu? Być może za morzem, gdy była jeszcze w Małym Pałacu. Z pewnością nie za matką, ojczymem. To tak jakby oni umarli – cóż, Vladimir faktycznie umarł i to nie w taki sposób jak one.
Tęsknie za czasem w Małym Pałacu. Ale w pewien sposób rozumiem, że on... Nie był do końca prawdziwy.
Wszystko wydawało się wówczas takie proste, odpowiedzi przychodziły same. A nawet ówczesne zmartwienia wydawały się dziś tylko błahostkami. Chciałaby do nich wrócić. Ale przecież nie było takiej opcji. To nie było prawdziwe życie.
Za Svetlaną, oczywiście. Za tą jej wybuchową naturą. Poza Wami i Vladimirem nie miałam nigdy rodziny, rozumiesz. Wiesz jaka była moja matka. Nawet bym jej matką nie nazwała – rozpoczęła. – Nie chcę tęsknić za Vladimirem. Wiem, że już nigdy nie wróci. Czasami myślę, że zamiast tego powinnam docenić, że w ogóle był. Że choć przez chwilę miałam ojca.
Na wspomnienie Alexeia jej serce zabiło nieco nerwowo. Czy Eefke wiedziała, że jest tutaj, w Ketterdamie? Tu, ze wszystkich miejsc na świecie? Tak blisko, ale tak daleko. Dzieliło ich coś więcej niż tylko odległość ulic.
Alex, on... – zaczęła, choć nie wiedziała jak dokończyć. – On nigdy by nie zrozumiał. Służba była dla niego wszystkim.
To nie była prawda. Ale nie potrafiła wyrazić wszystkich swoich skomplikowanych uczuć. Czasem czuła, że potrafiłaby odwrócić uwagę ciałobójcy od Zmrocza i jego poczynań. Na szyi wciąż ciążył jej tak lekki, lecz momentalnie niezwykle ciężki pierścionek na łańcuszku. Zwróciła swoje oczy ku górze, na niebie nie widać było ani jednej chmury.
To dobra pogoda na żeglugę, może popłyniemy gdzieś jeszcze? – zapytała, uśmiechając się.
Nie było wiele rzeczy, które miałyby na nią równie zbawienny wpływ. Pociągnęła Eefkę za rękę ku wybrzeżu, gdzie stał statek. Wkrótce w altance nie było już żadnego śladu tego, że ktoś niedawno ją odwiedził.

z.t

Eefke Ots
• formator •
Eefke Ots
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : krupierka
https://kerch.forumpolish.com/t223-eefke-ots

Re: Altanka

28.05.21 20:58
Parsknęła jedynie śmiechem, kiedy Sylvana powiedziała jej, że w sumie to pobiłaby każdego, kto wszedł jej w drogę i nie miał dobrych zamiarów. To nie tak, że nie doceniała przyjaciółki; było wręcz przeciwnie. Ale, na wszystkich świętych, jaki sens miałoby ukrywanie się w Ketterdamie tylko po to, żeby następnie rzucić to wszystko w cholerę i ujawnić się przez to, że jakiś facet uwidział sobie konfrontację? Jak dla Eefki - żadnego. Już siedziały w ukryciu; już niech tak miało zostać. Było im dobrze.

Miała dość słowa dobrze na następne dziesięć lat. Albo i dłużej.

Zwróciła oczy na Sylvanę, kiedy ta zaczęła odpowiadać na jej pytanie - a jej wyraz twarzy natychmiast złagodniał, kiedy pierwsze słowa padły z jej ust. Tęsknota... Z jednej strony Eefke doskonale rozumiała, dlaczego kobieta tak mówiła; a z drugiej każda część jej jestestwa buntowała się przeciwko temu i szeptała, by wykrzyczeć, że przecież tęsknota nie jest zawsze zła. Owszem, była ciężka i niekiedy bolesna; ale to dzięki niej w pamięci pozostawali bliscy, których nie widziało się od tak dawna. Dla Eefki tęsknota była środkiem do tego, by uczcić pamięć kogoś, kto odszedł; dowód na to, że uczucia, które do danej osoby żywiła, wcale nie wygasły. Bo przecież nie bolałoby, gdyby nie kochała. Nie bolałoby, gdyby siostra była już jej obojętna.

Svetlana chyba nigdy nie stałaby się jej obojętna, nawet jeżeli już nigdy by się nie zobaczyły. Wątpiła, by piekielniczka przybyła do Ketterdamu - bo i po co by miała Zmrocz rzadko kiedy wysyłał prawdziwie użytecznych griszów na front inny, niż ten dotyczący wojny z Fjerdą.

Nie zdążyła odpowiedzieć, że może gdyby dała szansę Alexowi, to zrozumiałby; bo Sylvana zaraz stwierdziła, że mogą popłynąć gdzieś jeszcze - i zanim Eefke zdołała nawet otworzyć usta, to została pociągnięta z powrotem w stronę statku.

I tylko szumiące błękitne morze było świadkiem, że w altance zaszła jakakolwiek rozmowa - bo ta zaraz opustoszała, jak gdyby nikogo w niej nigdy nie było.

//zt

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach