Strych 6PHGXqiC_o

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Strych

05.05.21 21:47
lokacja

Strych

Rupieciarnia; zacieki wilgoci wspinają się po ścianach, a wiatr dostający się przez szczelinę w oknie niejednego delikwenta przestraszył, wyjąc niespodziewanie. Nie wiadomo, jakie skarby mógł tutaj zgromadzić nie tylko Per Haskell, ale i każdy poprzedni właściciel. Przydałoby się tu porządne sprzątanie: kurz, pleśń, mole i pająki rozhulały się na dobre.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Strych

27.05.21 22:27
Krople nocnego deszczu wciąż migotały w jej jasnych włosach. Mimo ciemnego kaptura, nie udało jej się uniknąć tego zjawiska pogodowego. Niczym cień przemknęła przez drzwi Pokrywki, otulona czernią. Skuliła nieco głowę, starając się nie wybijać poza linię innych.  Nie wyróżniała się zbytnio wśród gwaru i tłumu przebywającego w karczmie. Nie bywała tu często, raczej po to, by zobaczyć się z Petrą, niż skorzystać z baru. Nie przepadała za ich piwem. W ogóle nie przepadała za piwem.
Usiadła przy barze, spoglądając na nią, uważnie mierząc jej ciemne oczy. Z cieniem uśmiechu na twarzy złożyła zamówienie i przez następne kilka minut, ciągnących się w nieskończoność sączyła  złoty trunek. Smakował wyjątkowo paskudnie. Karczma pustoszała z czasem, aż w końcu wskazówki zegara wreszcie zatrzymały się na tej godzinie. Zmiana Petry dobiegała końca
Pomiędzy cieniami rzucanymi przez stoliki podążyła za Formatorką aż na samą górę Listewki. Pomieszczenie było niezwykle kuriozalne i zagracone, pełne wszystkiego czego nie potrafiłaby opisać. Alkohol we krwi sprawiał, że świat stawał się tym większą plątaniną kolorów. W tym pomieszczeniu dominowały złote tony. Nie złote jednak jak drogie metale, bardziej jak tanie piwo. Tutaj nikt nie miałby jednak ich niepokoić.
Nie powinna tyle pić, a może powinna napić się więcej. Słowa plątały się jednak na jej języku.
Petra, ja nie wiem nawet co Ci powiedzieć. Przepraszam, że Cię tu ściągnęłam, ja... – zaczęła, nerwowo ściskając palce drugiej dłoni. – To sytuacja beznadziejna.
Niezwykle rzadko brakowało jej słów. A jednak. Ledwie kilka zdań wypowiedzianych przez znajomą informatorkę potrafiło wzbudzić w niej takie poruszenie. Musiała się pomylić. Przecież los nie mógłby tak dalej z niej drwić.
Muszę coś sprawdzić. Kogoś – oprzytomniała nagle, stając zebrać się w garść. – Ale nie z tą twarzą.
Nawet po swojej śmierci nie zdecydowała się na jej zmianę. Czas wyrządził jej wystarczającą przysługę. Wątpiła, by wiele osób, nawet tych które ją znały, mogłyby ją rozpoznać. Ale on mógłby. Tak sądziła, może taką miała nadzieję. Może się myliła – może dawno już zapomniał.
To nie musi być nic wykwintnego, ale możesz się pobawić. Inne włosy, inne oczy, cokolwiek co sprawi, że nie będę sobą.
Wiedziała, że mogła Petrze ufać. Ufała jej nawet gdy ta była jeszcze Arią.
Nie potrafiła zwrócić się z tym do Eefke. Nie potrafiłaby jej tego wytłumaczyć. Nade wszystko czuła też, że Ots chciałaby ją powstrzymać. Z pewnością wyszłoby jej to na dobre.
Nie uwierzysz nawet jeśli Ci powiem co zamierzam. To zupełnie żałosne.
Te słowa nie miały opuścić jej ust, a jednak to zrobiły. Spojrzała w oczy Formatorki, nie potrafiła jednak do końca skupić wzroku.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Strych

28.05.21 20:10
Ciężko, by drobna kobietka wyróżniała się na tle elementu, który zwyczajowo przebywał w Listewce. Petra widziała już tutaj chyba wszystko; mało kto przychodził tutaj przecież w ramach rekreacji. Lokal zwabiał do siebie typów spod wszelkich ciemnych gwiazd. W końcu jaki pan, taki kram.
Nie zawołała od Sylvany pieniędzy. W mniemaniu Petry przechodziło to ludzkie pojęcie, by prosić o zapłatę kogoś, kto wyrwał ją ze szponów Drugiej Armii. Na dodatek uważała, że branie zapłaty za serwowane tu szczyny to rozbój w biały dzień, ale on właśnie sprawiał, że miała co do gęby włożyć i dach, pod którym mogła spać, więc ewentualne skargi w tym zakresie chowała do kieszeni i nie pozwalała im wyjść na światło dzienne.
Raz po raz spoglądała w kierunku Szkwalniczki, ale nie miała zbyt wiele czasu na pogawędki. Dlatego skinęła głową na dziewczynę dopiero wtedy, gdy gawiedź się rozeszła i zabrała ją na górę. Nikt nie będzie im tam zawracał gitary, bo i czemu? Petra nie zwracała na siebie uwagi, kiedy nie było to konieczne, przemknęła po schodach jak duch.
Nie wygłupiaj się – odparła bez zawahania, posyłając Sylvanie nieco zmęczone spojrzenie. – Nigdy nie odmówię ci pomocy, choćby z nieba żabami biło – zapewniła, unosząc brwi w nikłym zaniepokojeniu, zauważając roztrzęsienie przyjaciółki. Oparła dłoń na jej ramieniu, jakby w geście otuchy, po czym westchnęła cicho, jakby próbowała rozgryźć w czym rzecz bez zadawania zbędnych pytań.
Kogoś – powtórzyła po niej, a jedna z brwi powędrowała jeszcze wyżej, znacznie wyżej niż druga. – Dlaczego brzmi to jakbyś pchała się w kłopoty na własne życzenie? – zapytała, po czym parsknęła cicho. Sama nie wiedziała, co wzbudziło w niej śmiech; potrzeba rozładowania sytuacji? A może jej komizm? Konspiracja i widoczne zdenerwowanie były charakterystyczną mieszanką świadczącą o desperacji. A to nigdy nie wróżyło nic dobrego.
Drobnostka. Daj mi kilka chwil i będziesz nie do poznania. – uśmiechnęła się, po czym wyjęła swój mały przybornik. Przygotowała go wcześniej, dostawszy list od Sylvany; w końcu wiedziała, co się święci. Nie był on jednak tak pokaźny jak za czasów służenia w armii. Głównie z przyczyn braku pieniędzy, ale Petra wmawiała sobie, że to nawet lepiej, przynajmniej nie rzucał się w oczy.
Słuchaj, większość życia wierzyłam, że święci nade mną czuwają, nie jestem najostrzejszym narzędziem w tej szopie – prychnęła pod nosem, łapiąc Syl za ramiona i usadzając na jednej ze skrzynek, żeby przystąpić do pracy. – I skoro to takie żałosne, to dawaj, opowiadaj, pośmiejmy się z ciebie razem – oświadczyła, robiąc głupią minę, ale patrzyła już w swój przybornik, zastanawiając się, jakich kolorów użyć do stworzenia wersji incognito siedzącej przed nią griszy.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Strych

28.05.21 22:04
Mimo swojego stanu dostrzegła na twarzy przyjaciółki cień zmęczenia. To źle, nie chciała jej przecież przeszkadzać. Wiedziała, jak wiele ma pracy… A jednak nie potrafiła się powstrzymać przed przyjściem tutaj. Była niemal pewna, że Petra zrozumie. Że nie będzie wyciągać pochopnych wniosków.
Eefke zaczęłaby na nią krzyczeć za to, że taka myśl w ogóle pojawiła się w jej głowie.
Znając moje szczęście, to zaraz zaczną padać płazy – westchnęła tylko.
Sama byłaby skłonna w to uwierzyć. Jeśli był choć cień szansy na coś nieprawdopodobnego, co miałoby jej nie sprzyjać, cień ten rozrastał się do rozmiarów Fałdy.
Kłopoty zawsze same mnie szukają, wiesz o tym! – zabrzmiała nieco bardziej żałośnie niż by chciała.
A przecież taka nie była. Nie użalała się nad sobą. Przełykała barwy wypełnione goryczą, paliła za sobą mosty. Złoty łańcuszek na szyi stał się dla niej momentalnie o wiele cięższy, czuła jego dotyk na nagiej skórze.
Wiesz jak to jest, lata przychodzą i nie przestają przychodzić – rzuciła tylko, zbierając się w sobie tak, by nie brzmieć jakby wypiła przed chwilą zbyt wiele alkoholu. – Z biegiem czasu ludzie porzucają wiarę.
Ona sama nie pamiętała nawet czasów w których faktycznie by wierzyła. Czy ktoś mógł spoglądać na ten świat z góry, świat w którym Fałda Cieni rozcinała kraj na pół? Szanowała tych, którzy wciąż potrafili zawierzać swój los pięknie brzmiącym ideałom i imionom.
Pamiętasz, w Małym Pałacu był taki ciałobójca. Alexei. Miał ciemne włosy i takie oszałamiające oczy, trochę zielone, troche brązowawe. Jak miałam kilkanaście lat to kompletnie oszalałam na punkcie tych oczu. I zachowywałam się jak jakaś głupia trzpiotka, byłam w końcu młoda i głupia – zaczęła, kierując swój wzrok ku sufitowi.
Nie potrafiła patrzeć Petrze w oczy. Czy ta pamiętała wszystkie te wydarzenia? Czy faktycznie zachowywała się tak bo była młoda i głupia? Teraz była wszakże starsza i powinna być mądrzejsza. Szkoda, że tak chyba się nie stało.
Miał też siostrę, Alyę. Może ją kojarzysz.
Alya była specyficzna. Nie potrafiła nigdy przyporządkować jej imieniu jednego koloru. Zmieniała się stale, podobnie jak ich relacja. Całkiem pozytywna, a jednak nieoczywista.
Kilka dni temu spotkałam się z pewną znajomą, która opowiedziała mi, że ambasador Ravki od pewnego czasu ma nowych ochroniarzy, dwóch ciałobójców. Oni… Mają to samo nazwisko. Chciałabym, żeby to był przypadek – wyrzuciła z siebie, czując, jak alkohol wciąż daje o sobie znać.
Słowa przychodziły łatwiej, czuła też, że czuje się nieco lepiej gdy opuściły jej usta. Nie miała komu o tym powiedzieć. Nie Eefke, nie Julianowi. To były zupełnie inna sprawa.
I gdy usłyszałam to nazwisko, coś we mnie pękło. Nie sądziłam, że usłyszę je w tym mieście. Wiesz, że nie jestem taka. Większość miejsca w moim sercu wypełnia morze. A jednak nie potrafię o nim zapomnieć, już tyle lat. Chce tylko pójść tam i przekonać się, że to nie on.
Czy zbieżność nazwisk, okoliczności, mogła być jedynie ułudą? Jeśli istnieli jacyś święci wzywała ich właśnie by tak było. Bo co zrobiłaby w innej sytuacji.
Nawet jeśli, to nie ma sensu. Alexei zawsze taki był. Zmrocz i ojczyzna na pierwszym miejscu. Sytuacja beznadziejna. A jednak muszę tam pójść.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Strych

29.05.21 3:04
Petra była skłonna do nadmiernej cierpliwości, choć nie wiedziała, czy odziedziczyła to po matce, czy nabyła tę zdolność w armii, gdy niejednokrotnie misje wymagały od niej trwania kilka dni w jednym miejscu z nadzieją, że usłyszy lub ujrzy coś cennego dla wywiadu. Nie miała zamiaru się wyśmiewać; nie mogła obiecać, że zrozumie, ale miała zamiar spróbować, bo wychodziła z założenia, że każdy zasługiwał chociażby na dobre chęci.
Nawet jeśli miały one wybrukować czyjeś piekło.
Podobne wzywa podobne – odparła metodycznie w ich ojczystym języku, sugestywnie unosząc brwi, gdy Sylvana zasugerowała, jakoby problemy miały znajdować ją same. Wkrótce po swych słowach posłała jej blady uśmiech, bo choć w istocie było to ironicznie śmieszne, te słowa również przywodziły na myśl falę niekoniecznie pozytywnych wspomnień.
Wiary się nie traci – oświadczyła, kręcąc głową w zaprzeczeniu. – Po prostu człowiek orientuje się, że pokładał ją w złych idolach i zmienia obiekt zaufania. Zaczyna wierzyć w inne bóstwa albo w samego siebie, ale zawsze w coś. Choćby i w łut szczęścia – wyglądała, jakby oświadczała smutną prawdę, ale szczerze powiedziawszy Petra mogła się z tym utożsamić. Aczkolwiek w jej przypadku ciężko było określić, w co dokładnie obecnie pokładała swoją wiarę.
Wysłuchała opowieści o oczach Maksimova, powstrzymując się z całych sił, żeby własnymi nie wywrócić. Nie dlatego, że uważała wspominki Sylvany za żałosne; po prostu tak reagowała na opowieści o bożyszczach nastolatek, bo te nigdy nie trafiały do niej, mijały ją. Nie rozumiała, co takiego dziewczyny widzą w chłopakach głupszych niż but, ale może po prostu nie znalazła jeszcze tej mitycznej drugiej połowy i dlatego tak marudziła.
Na wszystkich świętych, przecież takie oczy mogę ci załatwić od zaraz – prychnęła, nie mogąc pojąć fenomenu zadurzenia się w czyichś oczach. – Znaczy, żeby nie było nieporozumień, nie, że mu podprowadzę gałki oczne, po prostu mogę ci taki kolor sprezentować. – zmarszczyła brwi, nieco gubiąc się w wyjaśnieniach, ale wolała wszystko naprostować, żeby czasem nie wyjść na psychopatkę z dziwnymi upodobaniami. Armia zmieniała ludzi, ale chyba nie aż tak.
A, tak. Siostrę miał ładną – mruknęła, kiwając głową z uznaniem, na chwilę pozwalając sobie przywołać obraz z czasów nauki w Małym Pałacu. Pamięć fotograficzna pozwalała jej wyciągać ze wspomnień żywe sceny, jakby miały miejsce wczoraj. Było to zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo.
Westchnęła ciężko, słuchając opowieści o przymusie, jaki targał dziewczyną. Z jednej strony chciała stanowczo odradzić uganiania się za jawnym gamoniem – w końcu jak nazwać kogoś, kto po tylu latach nadal wierzył w słuszność Zmrocza? Nie ma co owijać w bawełnę, należy nazywać rzeczy po imieniu. Z drugiej zaś wiedziała, że jeśli coś woła cię tak mocno, że jesteś gotów zrobić wszystko, bo wiesz, że nie spoczniesz, póki celu nie osiągniesz, wtedy nic i nikt cię nie powstrzyma. Jej matka zawsze powtarzała, że tam, gdzie jest chęć, znajdzie się i droga.
Otworzyła przybornik; zardzewiałe zawiasy kliknęły, a Petra zebrała na palce szmaragdowo-zielony barwnik, by nadać oczom Sylvany taki właśnie kolor. O wiele ładniejszy niż ten Alexei'a.
Nie mam zamiaru odwodzić cię od tego pomysłu, choć prywatnie uważam, że gość nie jest wart zachodu lub choć grama barwnika – oświadczyła, przystępując do pracy, delikatnie obejmując policzki dziewczyny w swoich dłoniach. – Nie zrobię tego, bo wiem, że lepiej jest spróbować i się przejechać, niż męczyć się całe życie z myślą pod tytułem co by było gdyby – wyjaśniła spokojnym tonem, odstępując od Sylvany krok do tyłu, by zobaczyć, jak w świetle wyglądają jej nowe oczy.
Jeśli chcesz, pójdę z tobą – zaproponowała, spoglądając badawczo na przyjaciółkę. – Kręcenie się w pojedynkę przy ambasadzie to nie jest dobry pomysł, zwłaszcza kiedy śledzonym obiektem jest ciałobójca z niezdrową obsesją na punkcie pewnego patologicznego kraju.

Mistrz Gry
konto specjalne
Mistrz Gry
Stanowisko : Mistrz Gry

Re: Strych

01.06.21 21:11
Jedynymi świadkami nocnego spotkania upiększającego dwóch grisz, miały pozostać mole i pająki, które torowały sobie niestrudzenie drogę przez zakurzone powierzchnie mebli. Strych był cichy; jedynie okazyjne skrobanie myszy w ścianach i dudnienie deszczu o dziurawy dach wypełniało pustkę, po której gładko toczyła się rozmowa kobiet.
Rzadko ktoś tu zaglądał.
Odległość kilku pięter wystarczyła, by odległe hałasy znajdującej się na dole karczmy niemal całkowicie umilkły; można było zapomnieć, że przebywały w Listewce. Strugi wody lały się po szybach, częściowo dostając do środka: tłumaczyło to wszechobecną wilgoć i być może Petra mogłaby pomyśleć, by podszepnąć o tym słówko właścicielowi, choć tak naprawdę pewnie wiedział o tym już od dawna i postanowił to wygodnie ignorować.
Głuche tąpnięcie czegoś dużego o dach, miało sporą szansę wystraszyć zarówno Petrę jak i Sylvanę. Krokwie podtrzymujące sklepienie zatrzeszczały złowieszczo, tynk osypał się na głowy, ale cokolwiek uderzyło w liche dachówki nie zdołało zawalić sufitu. Przeszklona gablota wypełniona kurzem zatrzęsła się, wydając całą symfonię klekoczących dźwięków, a kilka pająków wielkości dłoni przebiegło chyłkiem po drewnianej podłodze.
Łup. Łup. Łup. Kolejna seria głuchych dźwięków, tak jakby cokolwiek uderzyło w dach, przeszło po nim kawałek, nawet jeżeli nie było to możliwe. Listewka była wysokim budynkiem, a jej dach był zbyt stromy, by cokolwiek rozmiaru większego niż gołąb zdołało tam wylądować i wspiąć się. Sądząc po nasileniu dźwięku, cokolwiek to było, wydawało się znacznie większe niż nawet rosły mężczyzna.
Dźwięk ustał; jeżeli którakolwiek z kobiet ruszyła się z miejsca w porę i wyjrzała przez brudną szybę, miała szansę dostrzec duży, czarny kształt znikający na rozpostartych szeroko skrzydłach wśród nocy i ulewy.
A może to alkohol i zmęczenie?

| Przysługuje wam prawo do rzutu kością na spostrzegawczość. Próg powodzenia akcji wynosi 60. Na wynik składa się suma waszej statystyki spostrzegawczość oraz wynik rzutu k100 podzielony przez dwa. Jeżeli uda wam się osiągnąć próg, dostrzegacie kształt, nim ten znika w rzęsistym deszczu. Reakcja na to wydarzenie pozostaje w gestii waszych postaci. Mistrz Gry nie będzie kontynuował z wami rozgrywki.

Jednocześnie informuję, że jeżeli akcja się powiedzie, a postać podzieli się się swoim spostrzeżeniem z przynajmniej dwoma innymi postaciami (w dwóch osobnych sesjach) niż obecne w tym wątku, będzie przysługiwało jej prawo do osiągnięcia specjalnego pt. "pajęcze wici", za które przysługuje 15 punktów fabularnych. Należy się po nie zgłosić w temacie z osiągnięciami, linkując wszystkie trzy sesje.

Sylvana Elsbroek
• szkwalnik •
Sylvana Elsbroek
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Żeglarz, przemytnik
https://kerch.forumpolish.com/t200-sylvana-elsbroek

Re: Strych

11.06.21 0:47
Dźwięk ojczystego języka wywołał w niej natychmiast falę przedziwnych odczuć, łączących się ze sobą kolorów. Nie tęskniła przecież za Ravką. Bo za czym miałaby tęsknić? Za piękną klatką w której trzymano Grisze? W Ravce nie było wolności.
Nie wiem nawet, czy kiedyś wierzyłam – powiedziała tylko, spuszczając wzrok. – Prawdą jest, że lepiej jest polegać na sobie.
Zaśmiała się na wiadomość o oczach. Alkohol robił swoje, na dodatek miała już dość użalania się nad sobą, więc chwila wytchnienia w postaci żartu dobrze na nią zadziałała.
Tak myślisz? Może pasowałyby mi zielone? – rzuciła przelotnie, szczerząc się głupawo, choć jeszcze przed chwilą wyglądała jakby miała się rozpłakać.
Była w rozsypce emocjonalnej. Nie potrafiłaby nadać jej barwy, zwłaszcza po tym jak wszystko zlewało się w jakąś niespójną całość.
Wiesz to drugie też nie byłoby takie głupie. Jakby go oślepić, to może wreszcie odpuściłby sobie wierną służbę ojczyźnie.
Nie, żeby taki miała zamiar. Nie sądziła nawet, że we dwie byłyby w stanie wydłubać mu oczy. O czym ona zresztą myślała? Gdyby była trzeźwa z pewnością by się to nie działo. Na codzień nie myślała przecież o pozbawianiu innych ludzi części ciała. No, chyba, że głów. Raczej w przypadku Druskelle.
Ładną, to prawda – przytaknęła, w końcu tak właśnie było.
Komplementy z ust Formatorów trafiały jednak inaczej. Mogli w końcu zrobić ze swoją twarzą co tylko chcieli. Alkohol znowu odezwał się w jej krwi i poczuła jak kręci jej się w głowie. Znów miała ochotę zapłakać o tym, jak bardzo jest żałosna i jak bardzo to wszystko nie ma sensu. Ale nie potrafiła się powstrzymać. Wiedziała, że w końcu pójdzie tam tak czy tak.
Jeśli święci istnieją, to nie będzie on, szczęśliwie wrócę szybko na statek i zapomnę o sprawie – odparła, choć w głębi duszy wiedziała, że to najmniej możliwa opcja.
Takie przypadki się nie zdarzały. Ile bliźniąt ciałobójców o tym samym nazwisku mogło być w okolicach Ketterdamu? Jeśli zostali wysłani w celach obstawy ambasadora, nie ulegało wątpliwości również to, że poglądy Alexeia nie zmieniły się przez lata. Ile to już dni minęło gdy wymienili ostatni list? Nie mogła stwierdzić. Nie mogła też sprawdzić, w końcu spaliła wszystkie listy. Stare życie miała zostawić za sobą.
Zbyt bardzo by mnie to męczyło. Cieszę się, że rozumiesz – w końcu tak wielu z jej przyjaciół nie potrafiłoby zrozumieć.
Dlatego nie zamierzała mówić o tym zamieszaniu Julianowi czy Eefke. Z pewnością odwiedli by ją od pomysłu i zaczęli zadawać niewygodne pytania. Julian nie wiedział nawet kim był Alexei, Eefke obiecała zaś zapomnieć. Choć ona ciągle wspominała swoją siostrę, nie mogła jej winić. Sylvana też nie potrafiła przecież zapomnieć, choć wciąż wmawiała sobie, że tak nie jest.
Mogłabyś zaczekać na mnie przy Ratuszu. Jeśli nie wróciłabym żywa po kilkunastu minutach, to pewnie znaczyłoby, że dostałam wymuszonego zawału – słowa te nie wzbudzały w niej żadnego strachu, choć przecież powinna.
Wiedziała, że Alexei byłby w stanie zabić człowieka w mgnieniu oka. Widziała to na własne oczy, nie potrzebowała potwierdzenia.
Co takiego jest w Zmroczu, że wszyscy tak chętnie rzucają się w jego ramiona?
Choć musiała przyznać, że generał był bardzo przystojnym mężczyzną, z pewnością czarującym, nie żeby widywała go za często, to nie potrafiła pojąć jakim cudem zjednał sobie taką rzeszę grisz. Mamił wszystkich słodkimi słówkami o wolności, Sylvana wiedziała doskonale, że były to tylko kłamstwa.
Miała już ponownie otworzyć usta gdy usłyszała głuchy huk. Sufit zaskrzeczał, poczuła też, jak tynk z sufitu leci w kierunku jej włosów. Z początku myślała, że to pewnie za dużo piwa, jeszcze tego tak paskudnego, miesza jej w głowie po raz kolejny. Ale to nie mogła być prawda. Gdy usłyszała kolejne łupnięcie podskoczyła i ruszyła tuż za pająkami. Doskoczyła do okna i przetarła szybę, starając się zobaczyć co się dzieje. Ta była dość brudna i nienajwiększa, ale choć chciałaby żeby myliły ją oczy, ogromny czarny kształt nie znikał przez dobrą chwilę. Natychmiast obróciła się by pochwycić wzrok Formatorki.
Czy ty też to… Co to było? Jestem pijana ale chyba nie aż tak! – powiedziała, trochę za głośno. – To coś miało skrzydła? Nie wiedziałam, że macie takich klientów.

Petra Jansen
• formator •
Petra Jansen
Pochodzenie : Ravka
Stanowisko : Stoi za barem w Listewce, a czasem bawi się w gumowe ucho po wszelkich kasynach;
https://kerch.forumpolish.com/t249-petra-jansen#444

Re: Strych

16.06.21 3:24
Zauważyła, jak Sylvana skakała po emocjach niczym kot po płocie, nie mogąc zdecydować się na jedną. Nie śmiała jednak skomentować tego faktu; patrzyła uważnie, starając się wyłowić każdy szczegół, by później nieopatrznie nie pogorszyć stanu dziewczyny. Jakkolwiek wyglądała jej przeszła relacja z Maksimovem, była dlań niezwykle istotna, choć Petra nie była w stanie ocenić, czy była pozytywna, czy negatywna. Na pewno zostawiła ranę, którą na własne życzenie Elsbroek chciała teraz otwierać.
Jansen mogła tylko spróbować ją powstrzymać przed sypaniem do środka soli. Nic więcej.
- Albo to, albo może wszczepiliby mu ładne, nowiutkie amplifikatory z oczu jakiegoś zwierzątka. Tudzież innego griszy? - uniosła brwi, mówiąc to, a choć intonację miała iście niewinną i uroczą, dało się chyba wyczuć sporą dawkę ironii, jaką w to włożyła. - Ja pierdolę, jak się człowiek zastanowi nad tym chwilę, to chyba już nie dziwi, czemu Fjerdańczycy chcą nas palić - doszła do nagłej rewelacji, wyglądając przez chwilę na osłupioną wnioskami, które wyciągnęła z własnego sarkazmu. Wypuściła powietrze z ciężkością, podrapała się po czubku głowy, jakby podarowywała konceptowi jeszcze kilka cennych myśli, po czym zrezygnowana skrzywiła się i wróciła do przeglądania swojego przybornika.
Nie miała zamiaru odwodzić ją od pomysłu, bo sama była tym typem uparciucha, którego nie sposób było odwieść od pewnych planów. Miewała przejawy ambicji i nawet granatem od danego pługa nie dało się jej odedrzeć. Zawahała się w życiu nie raz, lecz raz z tragicznym skutkiem: gdyby nie odwodzenie się od pomysłu, wyjechałaby z matką lata temu i rzuciła armię w cholerę, spędzając z rodzicielką ostatnie cenne momenty. Nie mogła sobie tego wybaczyć do dzisiaj i pewnie nigdy to nie nastąpi. Dlatego nie mogła wchodzić innym w drogę, gdy byli postawieni przed wyborem, który powinni podjąć samodzielnie.
- W porządku. Generalnie mogę kręcić się w okolicy, przecież wiesz, że umiem być niewidzialna - oświadczyła, puszczając dziewczynie oczko z sugestywnym uśmiechem, po czym zwróciła wzrok ku barwnikom, by nabrać smolistej barwy na opuszki palców. Po chwili zanurzyła je we włosach Syl, zmieniając jasne pukle w kruczoczarne kosmyki. Korzystając z okazji zaplotła je w schludny warkocz, by te nie wadziły jej, gdyby doszło do nieprzyjemnej sytuacji.
- Jest jedyny w swoim rodzaju i przedwieczny, taki Dziadek Mróz, ale prawdziwy. Wiara myśli, że dostał specjalne błogosławieństwo świętych i zna się na rzeczy. Poza tym obiecuje potęgę i chwałę, a kto by nie chciał potęgi i chwały? - wywróciła oczami na wspomnienie Zmrocza, po czym wypuściła we frustracji powietrze, opierając delikatnie dłonie na kościach policzkowych Sylvany, by nieco przemeblować strukturę jej twarzy.
Drgnęła, słysząc łupnięcie na dachu, nie spodziewając się nagłego dźwięku, ale z góry uznała, że może po prostu krzywa blacha na dachu się wybrzuszyła i strzeliła. Czasem tak było przecież, że nagle w środku nocy coś wydawało dźwięk znikąd, szafa przypominała sobie o skrzypieniu, a gałęzie za oknem o pukaniu w szybę, więc zignorowała to. Jednak dźwięk się powtórzył, jakby coś kicało po dachu Listewki w deszczu (co swoją drogą brzmiało surrealnie, toteż Petra pomyślała, że jak ktoś faktycznie skacze po dachu, to się niechybnie zaraz pośliźnie i sobie ryj rozwali). Uniosła skonsternowane spojrzenie ku sufitowi, ściągnęła brwi, po czym tynk odkleił się i spadł, uderzając Petrę prosto w czoło.
Zaczęła go ściągać z gęby, gdy Sylvana doskoczyła do okna, jakby pod parapetem szwadron Stadwachty wzywał do opuszczenia lokalu, więc popatrzyła na zewnątrz razem z nią. Zauważyła coś czarnego, ale nie przypominało to nic konkretnego, więc zmrużyła oczy, próbując wytężyć wzrok.
- Albo jakiś akrobata z Dzikiej Komedyi w śmiesznym stroju pomyka nam po dachach, albo demony wylazły z piekła i pędzą po kogoś - oświadczyła najpierw chłodno, podpierając się pod boki, wciąż usiłując przetworzyć to, co właśnie ujrzała. I wtedy uderzył ją napływ wspomnień. - A co jeśli to, kurwa, Oczokrad? Matka mi za dzieciaka opowiadała, że taki bebok grasuje nocą po ulicach Ketterdamu i kradnie ludziom oczy, może pędzi do Maksimova? - powiedziała to takim tonem, że nie wiadomo, czy był to żart, czy jednak mówiła na serio. Znając Petrę, obydwie możliwości były prawdopodobne.

Sponsored content

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach