Andrine Rundstrom 6PHGXqiC_o

Andrine Rundstrom
• zakontraktowany •
Andrine Rundstrom
Pochodzenie : Fjerda
Stanowisko : pracownica cukierenki
https://kerch.forumpolish.com/t409-andrine-rundstrom#2116

Andrine Rundstrom

10.08.21 10:08

Andrine Rundstrom

ft. Sasha Luss

Andrine Rundstrom 2MTuLR0z_o

statystyki:
siła: 10
zwinność: 40
żywotność: 30
spostrzegawczość: 40
zręczność: 50
zrównoważenie: 30

Umiejętności:
Kłamstwo: III (9)
Charyzma: III (9)
Malarstwo: II (4)
Znajomość sztuki: I (1)

Pochodzenie:
Djerholm, Fjerda

Data urodzenia:
19 lipca, 357 rok po powstaniu Fałdy

Status majątkowy:
klasa niższa

Zawód, miejsce pracy:
pracownica Cukierenki

Opanowane języki:
■ fjerdański (ojczysty)
■ kercheński (biegły)

Wiara:
Djel


BIOGRAFIA BOHATERA


Nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
Lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
Przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
Jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła

W świecie który już dawno zapomniał czym była radość płynąca ze sztuki marzyłam, by przynosić ją innym ludziom.
Okazji ku temu nie było zbyt wiele, właściwie nie było ich wcale - Fjerda, zwłaszcza gdy było się córką wojskowego i przykładnej pani domu, nie sprzyjała karierze artysty. Tymczasem ja zawsze wiedziałam, że to właśnie powinnam robić i na nic zdały się pobożne życzenia rodziców, zakładające, że to minie. Malowałam niemal bez przerwy, co tylko udało mi się zobaczyć i uznać za godne uwiecznienia. Nucące nad garnkiem z zupą  kucharki. Tresujących zwierzęta psiarczyków, tłumy w trakcie obchodów świąt religijnych na cześć Djela i więźniów o dzikich oczach, które niestrudzenie przebijały się przez więzienne mury, kiedy ojciec zabierał mnie ze sobą do Lodowego Dworu.
Otrzymałam staranne wykształcenie, mające czynić ze mnie żonę idealną. Robiono wszystko byle tylko mnie zadowolić i zagłuszyć pęd ku zajęciom, które nie przystają kobietom, a czymś takim niewątpliwie było malarstwo nie przynoszące przecież żadnego pożytku. Miałam wszystko czego zapragnęłam, tak długo jeśli obracało się w sferze materialnej, choć przybory malarskie musiałam zdobywać na własną rękę. Czasem wystarczał kawałek węgla. Mawiano, że ożywiam płótno - pąsowiałam słysząc te komplementy, choć kłamstwem byłoby powiedzenie, że mi się to nie podobało. Fałszywa skromność jest znacznie gorsza niż jej całkowity brak.

W najśmielszych, dziewczęcych marzeniach snułam wizję, że pewnego wieczoru mój obraz wpadnie w oko samego księcia. Ten zakocha się we mnie bez pamięci i zamieszkam w Lodowym Dworze, gdzie wezmę pod swoje skrzydła wszystkie obiecujące, artystyczne talenty Fjerdy i choć raz w lodowatych murach rozbrzmi muzyka, a sztuka załagodzi obyczaje. Zderzenie z rzeczywistością było bardziej bolesne, niż mogłabym kiedykolwiek przypuszczać.

Hjalmar nie był może księciem, ale z pewnością wyglądał jak jeden z nich. Był synem przełożonego ojca, którego widywałam okazyjnie. Był u progu kariery w Druskelle i mówił, że uwielbia moje obrazy. Spijał je z moich palców tak samo, jak scałował łzy z powiek, kiedy mimo protestów odebrał mi nie tylko serce, ale i cześć. Z krwią na udach i twarzą czerwoną od płaczu znalazła mnie matka. Mimo próśb, by nic nie mówiła ojcu, wkrótce odczułam na własnej skórze burzliwość jego gniewu. Tylko swojej. Hjalmara sprawa zdawała się w oczach moich rodziców nie dotyczyć.
Decyzja ojca o tym, by posłać mnie do zakonu w Gäfvalle miała być podyktowana moim brakiem dyscypliny i koniecznością wybicia mi z głowy bzdur, które pochłaniały mój czas tak szczelnie, że rzutowały na naukę tego co naprawdę miało mi się w życiu przydać. Mogłam tylko domniemywać, na ile w tym wszystkim odegrała rolę moja zbrukana cześć.
Tak to nazywał. A ja dokładnie tak się czułam.

Uciekłam.
Kryjąc się w ładowni jedynego statku, jaki cumował akurat w porcie nie wiedziałam, że z ulewy wpadnę prosto pod rynnę.

Obudził mnie smród, hałas i szarpnięcie za włosy. Ktoś krzyczał coś w języku, którego nie rozumiałam; dłuższą chwilę zajęło mi pojęcie, że marynarze wyładowując towar mnie znaleźli i nie spodobała im się obecność niechcianego pasażera na gapę. Nie rozumiałam ani słowa; nie miałam pojęcia gdzie jestem. Widząc to nawet marynarze w końcu się ulitowali i zaczęli mówić wolniej, jakby próbując ułatwić mi zrozumienie. Wciąż nie miałam pojęcia o co chodzi, choć mogłam się tylko domyślać, że żądali zapłaty za przewóz. Zapłaty, której nie byłam w stanie uiścić. Dziewczyna którą wtedy byłam, balansowała już na granicy histerii i ogromnego żalu, że zdecydowała się na ucieczkę. Przerzucano mnie z miejsca na miejsca, aż w końcu trafił się ktoś, kto znał fjerdański na tyle żeby się ze mną porozumieć. Nigdy nie czułam takiej ulgi na dźwięk rodzimego języka, nawet wtedy gdy wyglądający na przyodzianego w liberię służby mężczyzna podsuwał mi do podpisania kontrakt.
Nie miałam pojęcia.

Do rezydencji Van Ecków trafiłam więc jako służka. Dług został spłacony kosztem zaciągnięcia kolejnego, tym razem przypieczętowanego moim podpisem. Pozostali mówili mi, że mam szczęście, bo moja eskapada mogła zakończyć się kontraktem z Menażerią. Wtedy zachowałam jeszcze na tyle przyzwoitości i niewinności, z  której nie udało się obedrzeć mnie Hjalmarowi, by nie mieć pojęcia czym Menażeria była.
Sumiennie wywiązywałam się ze swoich obowiązków, co wkrótce zauważyła pani domu. Fjerdańska uroda i natywna możliwość posługiwania się tym językiem sprawiły, że dostrzegła we mnie kandydatkę na służkę dla swoich córek, z którymi miałam rozmawiać jedynie po fjerdańsku. Prawdziwie je polubiłam. Przypominały mi dom, a przynajmniej tę jego część, którą wspominałam z rozrzewnieniem, wypełnioną rozmowami z rówieśniczkami, połyskliwymi sukniami i plotkami. Z pewnym niepokojem wysłuchiwałam marzeń, które snuły. Wiedziałam, jak się kończą.

Nieoczekiwanym sojusznikiem w nowym miejscu okazał się gospodarz domu. Człowiek o przysposobieniu tak lodowatym, że w zestawieniu z moim ojcem, ten drugi wypadał blado. Miał jednak cechę, której pan Rundstrom nie miał posiąść nigdy: umiłowanie sztuki. Dowiedziawszy się o mojej pasji dał mi szansę bym udowodniła, ile jest wart mój talent.  Przelawszy na płótno wszystko to, co nagromadziło się we mnie przez ostatnie miesiące, doczekałam się wątłego komplementu, który znaczył dla mnie więcej niż gotowa byłabym przyznać. Do czasu, gdy otrzymałam polecenie namalowania portretu syna Van Ecka.
Czasem myślę, że zrobił to wtedy celowo, jakby chciał coś komuś udowodnić.
Van Eck Junior był skórą zdartą z ojca. Nie chciałam z nim  rozmawiać, bałam się nawet spojrzeć w jego stronę, jakby samo to miało przypieczętować mój los. Nie śmiałabym, a jednak nie miałam wyboru, bo przecież nie mogłam malować z pamięci. Minęły długie tygodnie, nim w końcu się do niego odezwałam w trakcie pracy. Za błękitem fjerdańskich lodowców smaganych spienionymi falami, dostrzegłam przebłysk zaskoczenia.
A może tylko mi się wydawało.
Uczył mnie później kercheńskiego. Był surowy, ostry i nie miał w sobie nic z charyzmatycznej gładkości książąt, o których marzyły młode dziewczęta. Onieśmielał rzeczowością i wzbudzał zaufanie, przynajmniej moje, tym że nigdy nie przekroczył cielesnych granic choćby przypadkowym dotykiem. Rzadko się śmiał. Czasem miałam wrażenie, że moje usposobienie wręcz go denerwuje. A choć tak bardzo kojarzył się z domem, mimo tego (a właśnie może właśnie dlatego), w końcu mój lęk z przeszłości przybrał nowy kształt. Jego.
Uczyłam się go cierpliwie, niespiesznie, bo wydawało mi się, że mamy całą wieczność. Głupia, naiwna dziewucha, która teraz wzbudza jedynie moje politowanie. Tak naprawdę na jakimś poziomie nawet wtedy wiedziałam, że to wszystko nie jest prawdziwe i pewnego dnia skończy się fiaskiem. Bogaci mężczyźni nie miewali serc.

I gdy pewnej nocy wcisnął mi w rękę sakiewkę z której dobiegał szelest kruge mówiąc, że muszę zniknąć, byłam zdruzgotana, ale na próżno oczekiwałabym wyjaśnień. Te przyszły potem, wraz z Janem Van Eckiem, który nie pozwolił mi opuścić swojego domu bezkarnie. Raz jeszcze cała wina, cała zbrodnia była moja. Moją była też kara.
Słyszałam potem, że tej nocy nad rezydencją Van Ecków wisiały ciężkie kłęby dymu. Przeczucie podpowiedziało mi, że spłonęły wtedy moje obrazy, a zarazem ślady mojej bytności w tamtym miejscu. Nie było już Andrine.

Cukierenka powitała mnie ciasnym pokojem, wyściełanym w srebrne i błękitne jedwabie. Kolejny kontrakt podpisany z konieczności moją własną ręką przyprawił mnie już nie o łzy, a gorycz śmiechu. Postawiona przed ultimatum właściwie wolałabym wybrać śmierć, ale na to Van Eck był zbyt perfidny. Martwa stałabym się w oczach jego syna męczenniczką. Za to jako prostytutka, byłabym dokładnie tym, czym powinnam być dla kogoś takiego, jak syn Van Ecków. Kurwą.
W niewolnictwie odnalazłam nieznaną mi wcześniej dumę, choć żadna ilość wrzątku i wonnych olejków nie jest w stanie zmyć ze mnie smrodu Cukierenki. Skórę szoruję nienawistnie każdego poranka, choć grożono mi już z tego powodu. Brzydka nie przyciągnę klienteli, a o niczym nie marzę tak bardzo jak o tym, by stłuc lustro i rozorać sobie odłamkiem twarz. Nie z nienawiści do siebie a do tych, którzy mnie tu zamknęli, wiążąc łańcuchem zmyślniejszym niż ten ze stali.
Od czasu gdy postawiłam kropkę za swoim nazwiskiem, odkąd się go wyrzekłam, nie namalowałam już nic.  

DODATKOWE


■ Zadbano o zerwanie wszelkich jej połączeń z Van Eckami. Po trafieniu do Cukierenki zachowała początkowo kilka szkiców, które mogłyby zdradzić jej przeszłość, ale pewnej wyjątkowo ciężkiej nocy wrzuciła je wszystkie do paleniska.

■ Nie ma żadnego kontaktu z rodziną i czasem tego żałuje. Jakaś toksyczna część jej charakteru chciałaby, żeby jej ojciec wiedział kim się stała, bo prawdopodobnie umarłby ze wstydu.

■ Nie jest częścią Lwów za dychę, choć okazjonalnie próbują nakłonić ją do współpracy. Nie zmusili jej do tego przemocą chyba tylko i wyłącznie dlatego, że i tak jest związana z Cukierenką kontraktem.

■ Jak wszystkie dziewczyny z Cukierenki, ma na przedramieniu wytatuowaną cukiernicę. W pracy jest znana jako Lucretia - pytając o Andrine raczej niewiele się wskóra.
[ruletka]



Ostatnio zmieniony przez Andrine Rundstrom dnia 11.08.21 9:33, w całości zmieniany 1 raz

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Andrine Rundstrom

11.08.21 15:35

Witamy w Ketterdamie*

twoja karta postaci została zaakceptowana

Rozpoczynając rozgrywkę pamiętaj, by nie przynosić noża na strzelaninę. W prezencie od Ghezena otrzymujesz perłę na łańcuszku z bonusem +5 do statystyki siła. Nie zapomnij o założeniu tematu z bagażem podręcznym. Spis rozwoju Twojej postaci znajdziesz w kolejnym poście w tym temacie - będziesz mógł zerknąć doń ilekroć zajdzie taka potrzeba. W razie wszelkich wątpliwości skontaktuj się z administracją.

Życzymy miłej zabawy!

*właśnie podpisałeś dożywotni kontrakt.

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Andrine Rundstrom

11.08.21 15:36

Rozwój postaci

■ 11/08/21 — karta postaci została zaakceptowana i dopuszczona do gry. Otrzymanie perły na łańcuszku z bonusem +5 do siły.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach