Ready to die for a light | 381 r.| Kai i Mai D. 6PHGXqiC_o

Kai Drozdov
• szumowiny •
Kai Drozdov
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : koszmarny bliźniak i naganiacz Wron
https://kerch.forumpolish.com/t227-kai-drozdov

There are moths outside, ready to die for a light.

Mai i Kai Drozdov



Pokrywka, Ketterdam, 381 lat po powstaniu Fałdy



Ćmy to tylko owady.
Czemu ktoś miałby bać się owadów?


Stuk. Pierwszy stopień. Stuk. Drugi, czwarty, ósmy. Roztrzęsiona dłoń chwyciła się ozdobnej kuli na złączeniu poręczy. Drewno było stare, orzechowa farba odpadała płatami, kilka ciemnych drobinek przyczepiło się do wilgotnej skóry. Stuk. Policzek przywarł do zimnej, chropowatej ściany zaraz przy drzwiach do mieszkania. Palce przesunęły się najpierw po wgłębieniach zdobień na ich powierzchni, nim w końcu trafiły na klamkę. Stuk. Obcas uderzył o próg, potem podłoga zaskrzypiała z jękiem pod stopami.

Po co ci strach? Cóż miałbyś ze strachu, ptaszyno?

Niewielka klitka w tłoku Pokrywki, ta w mansardzie wąskiej kamienicy, którą rodzeństwo Drozdov śmiało nazywać mieszkaniem, zwykła witać go ciemnością. Ciemnością, pustką, mętną wodą. Pijany wzrok przepłynął uważnie po pomieszczeniu. Okno wpuszczało do środka ciepłe światła ulicy, pozwalając im rozpływać się po ścianach zdobionych niszczejącą sztukaterią, po obdrapanym drewnianym parkiecie, po starych meblach, książkach, kilku filiżankach. Niewielkich oznakach życia, które nie zdążyło jeszcze nawet rozkwitnąć. Mieszkanie było martwe, było jedynie zimnym przedsionkiem, w którym bliźniaki tuliły się jak osierocone szczeniaki, czekając na powrót ojca.
Kai zdjął z ramion przemoczony wieczornym deszczem płaszcz - ciemna wełna tkana w jodełkę. Zsunął się wzdłuż ciała, stając się jedynie czarną kałużą pod jego nogami. Skrzypienie podłogi było nieznośne, każdy krok przyprawiał go o ostry ból głowy, ciało drgało jak w gorączce, kiedy podchodził do okna. Kiedy stawało się przy futrynie z lewej strony i patrzyło w prawo, widać było zachodnią ścianę kamienicy, w której mieszkali z ojcem. Kiedy patrzyło się w dół, widziało się chmury kolorowych turystów w maskach i aksamitach.

Strach nie przynosi wygranej. Wygraną przynosi zachwyt i niepokój. Widziałeś kiedyś ćmę siedzącą na białej ścianie w nocy? Zachwyt i niepokój.

Chciał płakać, krzyczeć chciał. Im dłużej stał, tym bardziej się trząsł, panika zakradała się do niego od tyłu, zakładała ramiona na szyję, dyszała w kark, szeptała do ucha. Bękart. Jego ruchy stawały się szybkie i chaotyczne, zaczął w rozedrganiu rozpinać górne guziki koszuli i kamizelkę, jakby desperacko szukał powietrza.
- Mai - odezwał się, gdy cienka struga światła uciekła z małej sypialni przez otwarte drzwi. Słyszał doskonale jak słabo brzmiał jego głos i dźwięk ten wydal mu się żałosny, a jednak nawet odchrząknięcie nie pomagało. Był pijany, smutny i roztrzęsiony, przebiegł w deszczu całą Baryłkę i ledwo wspiął się na poddasze. - On nie wróci, nigdy nie wróci - mówił, jakby w nietrzeźwych majakach, choć słowa brzmiały dokładnie i czysto. - Poszedłem tylko trochę wypić, Mai, to nic...I kiedy przechodziłem koło - przerwał na chwilę, słowa boleśnie przechodziły przez gardło. Jedną ręką oparł się o parapet, tył głowy uderzył słabo o ścianę. - Przechodziłem koło Menażerii - nie potrafił zrozumieć, czemu tak ciężko było mu wypowiedzieć tę nazwę, skoro na co dzień zdawał się być w ogóle  nie poruszony stojącym tak blisko domem rozkoszy, miejscem śmierci matki, jego pierwszym domem. Wzruszał ramionami, śmiał się czasem, a teraz zawahał się, podłamywał głos przy końcach sylab. - Coś mnie drgnęło, ja...ja chciałem zobaczyć, chciałem wygrać, ojciec zawsze mówił, że jeżeli czegoś się boisz, musisz albo uciekać albo stanąć z tym twarzą w twarz i nie odwracać wzroku. Nie chciałem uciekać, zawsze uciekam - bredził dalej, orientując się, że nie może pijanym wzrokiem znaleźć siostry, wpatrywał się jedynie sennie w sufit. I choć słowa przychodziły znikąd, historia brzmiała spójnie, jakby analityczny, szybki umysł Kaia nawet przez alkoholową mgłę pragnął wszystko robić jak najlepiej i po swojemu. - Pamiętasz tamtą kobietę? Tą, która nas zamknęła i odsprzedała ojcu? Teraz jest starsza, ma więcej zmarszczek, ale d-dalej ma takie same oczy. Bardzo jasne. Obrzydliwie jasne, jak u szczura -  zawahał się, odkaszlnął szybko. - Wpadła na mnie w progu bawialni i patrzyła. Stała i patrzyła. Nie byłem w stanie się ruszyć. Myś-myślałem, że powie coś głupiego, ale ona mnie poznała, Mai. Poznała mnie. Bękart naszego martwego żurawia - głośno przełknął ślinę. - Teraz mówimy o niej kura, bo nie umiała latać. - Znów zrobiło mu się niedobrze. - Zaprzeczałem, ale ona się śmiała. Powiedziała, że mówią o mnie, że jestem bystry, więc jak mogłem uważać, że nie przyglądała nam się z ciekawością, skoro zawsze była tak blisko. - Złodziej dorobił się na grach i szmuglerce, a potem kupił moje sieroty - zakładaliśmy się czy dożyjecie dziesiątego roku życia, potem piętnastego, osiemnastego - dokończył wspomnienie tych słów, choć przecież Mai nie mogła usłyszeć początku, gdy ten został gdzieś z tylu jego głowy. Ale proszę, żyjecie. - M-mówiła, ze wszyscy wiedzą, że Drozdov się zadłużył, dla nas się zadłużył. Na nas. U nie tych ludzi. - Ciało stało pod oknem, a umysł wciąż był w bawialni Menażerii, wbity w podłogę jak posąg, kiedy kobieta dmuchała mu dymem w twarz. - Mówił, że ma długi, ale nie, ze...że to na nas długi. Jesteśmy jednym wielkim długiem, od zawsze. A potem powiedziała, że już go znaleźli. Dawno go znaleźli. Ojca - coraz ciężej było składać zdania. Ptaki ćwierkają, że złapali go nad wschodnim wybrzeżem, a któż od ptaków wie lepiej gdzie może być sam drozd? Mogła blefować, straszyć go, rozsiewać plotki, ale choć w każdej innej sytuacji Kai wyśmiałby ją i napluł w twarz z uśmiechem, każdy odłamek bólu, lęku i dziecięcych koszmarów ubezwłasnowolnił go w tamtym miejscu, jakby znów był tylko chłopcem czekającym na życie w niewoli. Per Haskell wykupił sobie twoją siostrzyczkę? - Mówią, że nie wytrzymacie długo bez Drozdova, nie w tym mieście. Kiedy nie będziecie przydawać się już Haskellowi, z chęcią przyjmę was na kilka lat - może trzy, cztery. Potem będziecie za starzy. - Nie mogli go złapać, p-przecież mówił, że umie uciekać jak nikt inny...

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach