Hans Van Eck 6PHGXqiC_o

Hans Van Eck
• wyższe sfery •
Hans Van Eck
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : dziedzic Van Ecków, handlarz bronią
https://kerch.forumpolish.com/t400-hans-van-eck#1998

Hans Van Eck

20.07.21 9:47

Hans Van Eck

ft. Kamil Nożyński

Hans Van Eck T6YGFroQ_o
statystyki:

siła: 40
zwinność: 20
żywotność: 50
spostrzegawczość: 50
zręczność: 50
zrównoważenie: 40

Umiejętności:

Broń palna III (9)
Ekonomia II (6)
Charyzma II (6)
Kłamstwo I (3)
Znajomość sztuki (malarstwo) I (1)
Jazda konna I (1)

Pochodzenie:
Ketterdam, Kerch

Data urodzenia:
1 augustus, 351

Status majątkowy:
zamożny

Zawód, miejsce pracy:
dziedzic Van Ecków, handlarz bronią palną

Opanowane języki:
kercheński (ojczysty), fjerdański (biegły), nowoziemski (podstawowy)

Wiara:
Ghezen


BIOGRAFIA BOHATERA



you think i'll be the dark sky
so you can be the star?

Świat na krótką chwilę ogarnął zapach wawrzynu.
Dość szybko przyszło mu zrozumieć, że Jan Van Eck nie jest człowiekiem, którego cierpliwość można było wystawiać na próbę. Umknął do ogrodu przed ojcowskim gniewem, łudząc się, że wśród liści laurowych, ten go nie dostrzeże. A jednak jakby kierowany sobie tylko należnym zmysłem wychwytującym strach na odległość, odszukał go niemal od razu, tak jak natychmiast odkrył zniszczony obraz De Kappela, ukryty z dziecięcą naiwnością, że nikt nie zauważy zguby w kolekcji liczącej setki identycznych pejzaży. Palce ojca zacisnęły się na kołnierzu jedwabnej koszuli i wyjęły go z bezpiecznych objęć krzewu jak niesforne szczenię. Zmrużył oczy, irracjonalnie lękając się, że go uderzy, chociaż nigdy tego nie zrobił.
Wystarczyło spojrzenie, od którego krew cierpła w żyłach.
Miał takie samo.
Odpracujesz to.
Tak, ojcze utkwiło w gardle, niewypowiedziane.

Baśnie to strata czasu.
Obserwował, jak piękne wydanie oprawione w skórę wylatuje przez okno; okładka i stronice zatrzepotały jak skrzydła niedomagającego ptaka, który lada moment rozbije się o mokrą od deszczu ziemię. Przerażona guwernantka przywarła tyłem do ściany; oczy szkliły się jej w stłumionym świetle świec. Próbowała coś tłumaczyć, ale nikt jej nie słuchał.
Najbardziej lubił baśń o zbyt mądrym lisie, który nadto utożsamił piękno z dobrocią i prawie stracił przez to życie. Teraz mógł jedynie obserwować, jak bohaterzy dziecięcych lat zmieniają się w papierową, szarą masę ubabraną błotem. Ayame już nigdy nie opowie żadnej historii, by przechytrzyć potwora strzegącego labiryntu. Ulla nie sięgnie zemsty, a strumień nie porwie już żadnej panny. Milczał, a wąskie usta odziedziczone po ojcu wykrzywił w grymasie, który miał być złością. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo go przypominał; błękit oczu przywodził na myśl morze wzburzone sztormem, a drobne jeszcze dłonie zaciśnięte w pięści zacisnął tak mocno, że pobielały.
Uwierzył mu.
Tak, ojcze nie wybrzmiało; było nadto oczywiste.
Dziecięce marzenia, nadzieje i fantazje spłynęły wraz z drukiem wymytym do rynsztoka.


Roztrzaskana pozytywka grała fałszywie swoją ostatnią symfonię, nim wyzionie ducha na marmurowej podłodze. Mała, nic nie znacząca zbrodnia; krucha, szklana baletnica złamana wpół, która już nigdy nie zatańczy. Produkt gniewu Hansa; lodowatego jak fjerdańskie pustkowia i odmęty ketterdamskiego kanału wokół Czarnego Woalu.
Zadałem ci pytanie, matko. Dlaczego rozmawiasz o interesach ojca z frau Hoede? Wiesz, że sobie tego nie życzy — jego głos niósł ze sobą tylko spokój, któremu kłam zadawały szczątki ulubionej zabawki frau Van Eck roztrzaskane u jej stóp. Błąd, na którego popełnienie pozwalał sobie z każdym mijającym rokiem coraz rzadziej.
Emocje przejmujące władzę nad czynami.
Jesteś taki sam jak on — ładną twarz matki szpeci grymas, gdy wypluwa te słowa. Pomija sedno, zgrabnie lawiruje pomiędzy prawdą a przemilczeniem, starając się odwrócić jego uwagę.
Zawsze to robiły, prawda?
Gdy tylko dotarło do niej, że jej wyczekany syn o oczach jak bławatki jest dokładną kopią swego ojca, ciosaną jego ręką na własne podobieństwo; kalką, której pierwszą linię postawiono wraz z nadaniem imienia, które stanowiło wariant Jana, musiała go do głębi znienawidzić. Tę samą wyprostowaną sylwetkę, kolor włosów i oczu; w końcu niemal identyczny tembr głosu, skrupulatną dykcję i nienaganny akcent. Wąskie usta, które uśmiech znaczył rzadko; a na pewno rzadziej, niż gorycz chwały.
Ostre ranty, o które można się było pokaleczyć.
Skrupulatność, ład, dyscyplina; wartości cenione w ich domu najbardziej, szczególnie gdy dotyczyły najstarszego syna. Nie miał marginesu na błędy, nieważne, czy chodziło o odmianę czasowników w języku fjerdańskim, który wałkował od lat wczesnodziecięcych, czy najznamienitsze nurty w sztuce współczesnej. Dość szybko wyrwany spod matczynych skrzydeł, nie miał czasu na pławienie się w luksusie, jedzenie migdałowych ciastek i raczenie się wodą sodową w słoneczne popołudnia. Pan ojciec uważał, że na odpoczynek trzeba sobie zasłużyć. I wymagał, wciąż więcej i więcej. Wyrobiło to w Hansie nawyk sumiennej pracy. Nie potrafił i nie chciał się bawić, dopóty dopóki nie skończył lekcji zadanych na popołudnie. Szlaki handlowe, utarte już ścieżki wytyczone przez innych ekonomistów, prawa popytu i podaży; wszystko to wypełniało jego dni tak szczelnie, że nie starczyło już miejsca wpierw na dzieciństwo, a potem młodzieńczość.
Jakby to była obelga — skwitował, obrzucając ją uważnym spojrzeniem. — Zważ na słowa. — Ostrzeżenie czmychnęło gdzieś pomiędzy szacunek do niej, a koślawą i niemrawą miłość, którą był jej winien.

Szampan piekł w gardło.
Wolałby jenever, ale nie był zbyt popularny we fjerdańskich stronach; był rzekomo zbyt mocny na tutejsze głowy. Hans zdołał jednak nagromadzić już tyle życiowego doświadczenia by wiedzieć, że za ludźmi wiary często kryły się postępki mogące wywołać na twarzy szkarłatny rumieniec wstydu.
O ile ktoś go jeszcze posiadał.
Nie należał raczej do lwów salonowych, ale propozycja, by zastąpił ojca w trakcie Hringkalli mile połechtała już i tak wybujałe ego; Lodowy Dwór zawsze wzbudzał w nim pewną nostalgię, podyktowaną mrzonkami dzieciństwa, które Jan tak szybko ukrócił; te o Druskelle. Fantazja o walce w szeregach obcej armii była jednak dla nestora nie do pomyślenia. Dlatego zginęła, zadźgana tak jak reszta ostrzem realizmu, zostawiona by zgnić i sczernieć.
Słyszałem, że w Ketterdamie w kanałach pływają ryby, prawda to? — Nagłe pytanie oderwało go od samotności obserwacji Świętego Dębu, którego rozłożyste gałęzie zdawały się podtrzymywać sufit. Nie było skierowane do niego, a mężczyzny, który towarzyszył wysokiej, smukłej kobiecie o srebrzystych włosach.
Rozpoznał w nich członków rodziny jednego z fjerdańskich generałów, Hansena.
Ach, Van Eck. Co to za przedłużający się stan kawalerski? — Zagaił mężczyzna.
Hans nie uważał, by był to właściwy temat do rozmów. Ostrzegawcza iskra błysnęła mu w oku. Właściwie sam się nad tym nie zastanawiał; dobra passa pozyskiwanych w Nowoziemiu kontrahentów sprawiała, że wszystko inne schodziło na boczne tory, nawet obowiązek wobec rodziny tak przyziemny, jak małżeństwo. Nie o tym rozprawiał dzisiaj cały wieczór i - prawdę mówiąc - nie po to tu przecież był.
Wszystko ma swój czas, herr Hansen — odparł, niezbyt zwlekając z odpowiedzią.
Zechciej zatem poznać moją córkę...
Nie usłyszał, jak miała na imię. Nie zdążył.
Chaos rozgorzał nagle, jak buchnięcie płomienia, gdy ktoś podleje go oliwą; dźwięk alarmu poderwał na nogi siedzących. Muzyka się urwała, a uzbrojeni po zęby strażnicy rzucili się ku rodzinie królewskiej, chcąc chronić ich choćby własną piersią. Nie padły żadne jawne rozkazy; okrzyków i nerwowych rozmów nie przeciął głos informujący o przyczynach zamieszania. Stał wśród skrzących się diamentami sukni i czerni mundurów, głuchy na opowieść niepokoju snutą przez tłum.
Serce eksplodowało mu bólem znienacka; padł jak rażony błyskawicą, słysząc w uszach jedynie wściekły szum własnej krwi, która z jakiegoś powodu postanowiła obrócić się przeciwko niemu. Świat na chwilę stał się Szkarłatem z Dzikiej Komedyi; wykrzywiona w uśmiechu maska spowiła czerwienią cały świat. Chichot losu, czy poetycka sprawiedliwość, że przyjdzie mu pożegnać ten świat na posadzce sali balowej z daleka od domu?
W czerń osuwał się z myślą o tym, że nie mógł w starciu z małą nauką zrobić zupełnie nic. A taki brak kontroli nad sytuacją ciężko mu było przetrawić.
Zupełnie dla siebie niespodziewanie obudził się wśród żywych, dyplomatycznie próbujących ugłaskać gniew, który niewątpliwie mógłby poczuć na wieść o tym, że zbiegły więzień dostał się jakimś cudem na salę balową i prócz kilku innych gości, Hans miał wątpliwą przyjemność stania się jego przypadkowym celem.
Kilka dni później, jeszcze trochę blady i nieswój, obserwował egzekucję uciekiniera, siedząc w pierwszym rzędzie. Mierzył się wzrokiem z niedoszłym oprawcą z nadzwyczajnym spokojem.
Poprosił, by zanim pod stosem zostanie zaprószony ogień, odciąć oskarżonemu dłonie.
Przywiózł je sobie z Fjerdy zatopione w formalinie.

Powietrze śmierdzi prochem strzelniczym, krwią i gównem. Zwłoki jednego z baryłkowych degeneratów kalają kamienną podłogę niewielkiego hangaru, w którym trzymają gondole. Płyny ustrojowe spływają powoli do kanału; zawartość żołądka wywraca mu się dopiero na myśl, że mógłby tam kiedyś wpaść. Brud Ketterdamu brzydził; w najgorszych koszmarach gęsta, czarna od nieczystości tego miasta woda wdzierała się się przez nos, usta, uszy. Jak metafora zarazy, która dopadła ich tuż potem i zabrała ze sobą jego matkę.
Życie złodzieja, który wyciągnął rękę po ich broń było warte niewiele. Tutaj chodziło o przykład.
Swoje sprawy załatwiali sami.
Jeszcze raz. Strzelaj.
Nie.
Jan Van Eck nie przywykł do odmowy. W milczeniu obserwował, jak Hans zabezpiecza ponownie broń i chowa do kabury, głuchy na rozkaz. Ostatnim bastionem rozsądku, trzymającym w ryzach gniew jest pytanie, dlaczego.
Ołów stanie się pewnego dnia cenniejszy niż złotoprzecież i tak nie żyje. A może przemówił przez niego nieuchronny fatalizm.
Ojciec nic nie odpowiedział; czy to ulga, że nie chodziło o lęk przed zbezczeszczeniem zwłok, czy może nieuchronne poczucie, że powinien powoli ustąpić pola? Pewnie ani jedno, ani drugie.

i'll swallow you
whole...


DODATKOWE



upodobanie do porządku wyniósł z domu; w chaosie, zarówno rzeczy jak i sytuacji, zazwyczaj się nie odnajduje i dąży do ładu. Obsesyjny perfekcjonista; w jego słowniku nie funkcjonuje sformułowanie jakoś to będzie.

zadziwiająco pilny wyznawca Ghezena; z nikim o tym nie rozmawia, ale mają pomiędzy sobą niewyrównane rachunki.

dopóty dopóki griszowie nie wchodzą mu w drogę, nie wydaje się żywić do nich strasznej urazy; z drugiej strony zazwyczaj jest indyferentny, więc ciężko określić, co dokładnie chodzi mu po głowie.

wydawać by się mogło, że dosyć nieoczekiwanie jego pasją jest sztuka. Trudno określić ile wpływu miał na to fakt, że wychował się z jej koneserem w postaci ojca pod jednym dachem.

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Hans Van Eck

25.07.21 23:04

Witamy w Ketterdamie*

twoja karta postaci została zaakceptowana

Rozpoczynając rozgrywkę pamiętaj, by nie przynosić noża na strzelaninę. W prezencie od Ghezena otrzymujesz szpilkę do klapy w kształcie wieńca z liści laurowych   z bonusem +5 do zręczności. Nie zapomnij o założeniu tematu z bagażem podręcznym. Spis rozwoju Twojej postaci znajdziesz w kolejnym poście w tym temacie - będziesz mógł zerknąć doń ilekroć zajdzie taka potrzeba. W razie wszelkich wątpliwości skontaktuj się z administracją.

Życzymy miłej zabawy!

*właśnie podpisałeś dożywotni kontrakt.
[ruletka]

Ketterdam
konto specjalne
Ketterdam
Pochodzenie : Kerch
Stanowisko : szef szefów
https://kerch.forumpolish.com

Re: Hans Van Eck

25.07.21 23:06

Rozwój postaci

■ 25/07/21 — karta postaci została zaakceptowana i dopuszczona do gry. Otrzymanie  szpilki do klapy w kształcie wieńca z liści laurowych z bonusem +5 do zręczności.

Sponsored content

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach