Ruiny rezydencji Jurjena

Po tym jak udowodniono radnemu Jurjenowi machlojki i konszachty z Lwami za dychę, jego majątek skonfiskowano. Jedna z rezydencji letnich, należąca do rodziny, przepadła gdzieś w machinie biurokracji i została tak jak stała, a teraz jedynie niszczeje. Opuszczone w pośpiechu mury obrosły w bluszcz i mech, a niedoglądany ogród zamienił się w dziką puszczę. Spod kontroli wyrwały się zwłaszcza różane krzewy: obrosły niemal cały teren, wczesnym latem rozsiewając wokół siebie niemal mdlący zapach. Do wnętrza budynku można się dostać przez wybite okna, bądź gmerając w zamku; ludzie unikają jednak tego miejsca, bo podobno przynosi pecha.